Szerszeń. Wiele osób już na samą myśl o tym „niebezpiecznym” owadzie dostaje dreszczy. Myślę, że niemal każdy zna donośne brzęczenie, które jest przez niego wydawana i większość ludzi woli trzymać się od niego z daleka. Już samo to jest w tym stworzeniu niezwykłe i jak często bywa, doczekało się ono wielu opowieści oraz mitów na swój temat. Na pewno wielu z was słyszało o tym, jakoby 3 użądlenia miały zabić człowieka, zaś 7 powalić konia. Jak jest naprawdę? Postaram się dokładnie wam to wyjaśnić. Dla porządku, pozwólcie jednak, że zacznę od jego wyglądu.
Wygląd
Choć zawsze traktowany z osobna, szerszeń zalicza się do rodziny osowatych (Vespidae), a skoro tak, to można o nim powiedzieć, że jest osą… tylko wyjątkowo dużą! Dokładniej rzecz ujmując, szerszeń europejski należy do największych os społecznych na naszym kontynencie. Nie każdy osobnik jest jednak tak samo duży. Jak na typowego owada społecznego przystało, u szerszeni występuje system kast (co to takiego, wyjaśnię w dalszej części artykułu), a skoro tak, to poszczególne grupy szerszeni cechują się różnymi wymiarami. Najmniejsze i najczęściej przez nas spotykane są robotnice. Osiągają długość od 2,5 do jakichś 3 cm. Samce osiągają zbliżone rozmiary, choć wydają się być nieco masywniejsze. Zdolne do rozrodu samice (czyli królowe) są zdecydowanie największe i osiągają nawet 3,5 cm. Spotkaliście kiedyś większego szerszenia? Cóż… też kiedyś tak miałem. Znalazłem na drodze martwego szerszenia. Na oko wydawał się być naprawdę ogromny (zdawał się mieć nawet 5 cm!), ale ciekawość popchnęła mnie do tego, aby go zmierzyć. Okazało się, że w rzeczywistości była to królowa szerszeni, mierząca około… 3,5 cm! Jedno jest pewne. Te owady są naprawdę mocno zbudowane, a do tego już z daleka widać drzemiącą w nich siłę. Nie ma się więc co dziwić, że w naszych oczach, mogą się jawić jako większe niż w rzeczywistości (tym bardziej, jeśli na dodatek ogarnia nas przed nimi strach!). Ok. Wymiary mamy za sobą, przejdźmy teraz do jego ogólnego wyglądu.
Ten jest u szerszeni typowo… „osowaty.” Choć silnie zbudowany, to wydaje się być dość smukły, zwłaszcza jeśli spojrzy się na zwężający się ku tyłowi odwłok. Pomiędzy tułowiem, a odwłokiem posiada także charakterystyczne przewężenie, czyli „osią talię.” Na głowie szerszenia znajdują się naprawdę silne żuwaczki, wyposażone w drobne ząbki, świetnie się sprawdzające przy pobieraniu najróżniejszych typów pokarmu i nie tylko. Oprócz nich mamy także ogromne, złożone oczy, trzy przyoczka (oczy proste przydające się owadom do wykrywania natężenia światła) oraz czułki. U robotnic są one charakterystycznie załamane, natomiast u samców są proste, dłuższe i wyraźnie grubsze (dzięki nim można je od siebie odróżnić). Na tułowiu znajdują się dwie pary błoniastych skrzydeł oraz trzy pary mocnych odnóży krocznych. Odwłok to oczywiście różne narządy wewnętrzne, ale także „wizytówka” szerszeni, czyli żądło. Warto pamiętać, że jedynie samice, włącznie z robotnicami, są w nie wyposażone (samce szerszeni są pozbawione żądła, a to oznacza, że są zupełnie nieszkodliwe). Żądło jest osadzone na wyjątkowo ruchliwej końcówce odwłoka, przez co jest bardzo mobilne i umożliwia szerszeniowi żądlenie we wszystkich kierunkach. Samo żądło, tak jak u „klasycznych” os, jest gładkie, pozbawione zadziorków, dzięki czemu może go używać wiele razy (taka pszczoła, po pierwszym użądleniu od razu ginie). Podczas spoczynku, żądło jest schowane wewnątrz odwłoka, a wysuwa się dopiero w momencie ataku.
Pod względem ubarwienia, szerszeń jest w większości żółto-czarny. Czoło, niektóre elementy tułowia oraz pasek z przodu odwłoka, są jednak ciemnoczerwone.
Gniazdo i jego początki
Kiedy nadchodzi wiosna, zapłodniona samiczka budzi się z letargu i wyrusza w świat, by przystąpić do założenia gniazda, w którym będzie się rozwijać jej przyszła kolonia. W tym celu, wyszukuje głównie spróchniałych, dziuplastych drzew, które świetnie się nadają do założenia nowego lokum. Niestety systematycznie ubywa takich drzew, dlatego coraz częściej królowa decyduje się na zakładanie gniazd w bardziej ucywilizowanych miejscach. Za te najczęściej służą jej poddasza różnych budynków, nasze strychy oraz garaże. Niekiedy bywa też tak, że królowa postanawia wykorzystać gniazdo jakiejś poprzedniczki, dlatego choć szerszenie zakładają gniazda jednoroczne, do na drugi rok, w tym samym miejscu może gniazdować zupełnie inna kolonia. Z kształtu gniazdo jest najczęściej owalne, jajowate, a nawet kuliste. Wraz z jego rozbudową, ulega ono jednak mniej lub bardziej zaawansowanym modyfikacjom. Przykładowo, jeśli podczas rozbudowy gniazda, szerzenie trafią na przeszkodę w postaci belki, to zamiast ją ominąć, będą wolały się wokół niej rozbudować. Kiedyś, po wyjęciu takiego gniazda, może się więc okazać, że ma ono w sobie różne, dziwaczne otwory. Gniazdo szerszeni jest zazwyczaj barwy orzechowej. Wiąże się to z tym, że do jego budowy, niemal zawsze wykorzystują budulec w postaci zmurszałego, spróchniałego drewno. To odróżnia je od gniazd wielu os, które wykorzystują szare, uschnięte drewno, przez co ich gniazda, także nabierają szarej barwy.
Budująca gniazdo królowa, rozpoczyna najpierw od trzonka, który przymocowuje np. do dachu jakiegoś pechowego człowieka. Następnie tworzy jednostronny plaster (u pszczół taki plaster jest dwustronny), złożony z kilkunastu komórek, po czym otacza go ochronną powłoką, pozostawiając jedynie otwór wejściowy na samym dole. Później przystępuje do złożenia jajeczek… chociaż czasami może się zdarzyć, że zanim tego dokona, dobuduje jeszcze jedną powłokę ochronną, tak, aby mieć pewność, że przyszłe larwy będą dobrze zabezpieczone przed zimnem oraz drapieżnikami. Kiedy pojawią się pierwsze robotnice, to właśnie one przejmą obowiązek pracy przy gnieździe. Oczywiste jest, że im bardziej kolonia będzie się powiększać, tym ciaśniej się będzie robiło, dlatego konieczna będzie jego dalsza rozbudowa. Każde powiększanie gniazda rozpoczyna się od dołu. Wraz z dobudowywaniem kolejnych plastrów, tworzone są również specjalne przegrody, które oddzielają je od siebie. Po uprzednim usunięciu poprzedniej warstwy, rozbudowywana jest również zewnętrzna powłoka.
Pod koniec życia kolonii, gniazdo szerszeni może osiągnąć od 30 do nawet 50 cm średnicy! Wewnątrz niego może się znajdować do 10 plastrów, zaś liczba zamieszkujących go szerszeni może sięgnąć nawet 1 tysiąca (oczywiście to maksymalna liczba, z reguły jest ich od 400 do 700). Co ciekawe, tak duże gniazda spotyka się najczęściej właśnie w ludzkich siedzibach, ponieważ na takim strychu mają znacznie więcej miejsca na ich rozbudowę, niż w jakimś ciasnym, obskurnym pniu. A jak właściwie wygląda tworzenie budulca? Po zeskrobaniu drewna (np. z płotu kolejnego pechowca, albo słupa telegraficznego), szerszeń rozpoczyna żucie i mieszanie go ze swoją własną śliną. Tak przygotowany materiał zostaje przylepiony do rozbudowywanego fragmentu gniazda, a następnie rozsmarowany przy pomocy żuwaczek oraz nóg. W ten sposób, zlepek do zlepka i powstaje gniazdo z dość prymitywnej, ale jednak masy papierowej!
Życie kolonii szerszeni
No dobrze. Gniazdo już zbudowane, czas więc przejść do innych, szerszenich obowiązków. A te jak wiemy, są owadami społecznymi. U takich z reguły występuje podział na kasty. U os również, ale w znacznie uproszczonej wersji. Mamy więc królową, mamy robotnice (wszystkie żeńskie!) a później mamy też samce. Nas najbardziej interesują robotnice, ponieważ to właśnie one mają najwięcej roboty na karku (aż idzie im współczuć). Przede wszystkim muszą się opiekować larwami. Oczywiście początkowo, pierwszym wylęgiem zajmuje się królowa, ale kiedy tylko pojawią się pierwsze robotnice, to właśnie one przejmują obowiązek opieki nad przyszłymi siostrami. Jedną z najważniejszych czynności jakie robotnice mają do wykonania w stosunku do larw, jest dostarczenie im papu.
Ano właśnie, a tak w ogóle, czym się odżywiają szerszenie? Dorosłe owady są w dużej mierze wegetarianami. Najbardziej objawia się to pod koniec lata, kiedy szerszenie mogą sobie pozwolić na spijanie wyciekającego soku z drzew. Bardzo często, robotnice same nacinają korę pędów młodych drzewek np. wierzb albo lilaków (mylnie, acz notorycznie zwanych bzami), byle by tylko dobrać się do soku. Sam zresztą, wiele swoich zdjęć, wykonałem właśnie podczas spędów szerszeni na takich młodych drzewkach (a sporo ich się przy nich potrafi kłębić, nawet po kilkanaście sztuk!). Nie są wówczas agresywne, za to bardzo pochłonięte konsumpcją. Oprócz tego typu pokarmu, bardzo chętnie dobierają się również do opadłych, oraz uszkodzonych owoców (silne żuwaczki pozwalają im się przegryźć nawet przez skórkę od jabłka).
W przeciwieństwie do niektórych gatunków os, szerszenie nie przylatują do słodkich pokarmów typu pączków, bułek z czekoladą i innych smakołyków znanych z piekarni i osiedlowych sklepów (nawet niewiedzą, co tracą). Od czasu do czasu, odwiedzają także kwiaty, ale zdają się to robić dużo rzadziej niż inne osy. Nie zbierają również nektaru, a więc nie próbują go gromadzić w gniazdach, by później przerobić na miód, tak jak robią to pszczółki. Dlaczego? Po pierwsze, papierowe komórki plastrów kompletnie się nie nadają do gromadzenia płynnego pokarmu. Po drugie… larwy są mięsożerne. Z tego też względu, szerszenie wyjątkowo zaciekle polują na najrozmaitsze gatunki owadów. Przeważnie muchówki (te stanowią ponad 90 % łapanych przez nie ofiar) i inne błonkówki, a czasem także gąsienice, czy inne smakowite pełzacze. W sumie, jedna kolonia szerszeni, jest wstanie upolować nawet pół kilograma owadów, co dowodzi ich niezwykłej skuteczności w ograniczaniu ich ilości. Szerszenie polują na swoje ofiary całą dobę, także nocą, dlatego też mogą niekiedy przylatywać do światła. Nigdy natomiast nie zbierają martwych owadów oraz padliny większych zwierząt.
Po schwytaniu ofiary, szerszeń pozbawia ją skrzydeł oraz odnóży, a następnie rozgniata na papkę i zanosi do gniazda. Tam dostarcza pakunek prosto do aparatu gębowego larwy. Nie oznacza to jednak, że larwa dostaje pokarm za darmo! By go zdobyć, wydziela specjalny rodzaj śliny, który jest chętnie zlizywany przez karmicielki. Dopiero po zainkasowaniu smakowitej należności, otrzymuje od robotnicy „pyszną” papkę z muchy. Larwy potrafią się jednak odwdzięczać robotnicom również na inny sposób. Jak wspomniałem wyżej, papierowe komórki plastrów nie nadają się do przechowywania płynnego pokarmu. Znacznie lepiej nadają się do tego… same larwy! Serio. Larwy szerszeni pożerają znacznie więcej niż są wstanie strawić. Dlatego też, zawsze jakiś nadmiar pożywienia odkłada się w ich ciałach i w razie potrzeby, może zostać z powrotem zwrócony. To świetny patent, zwłaszcza na „chudsze dni.” Wracając jednak do odżywiania się larwy. Ta po dostaniu papki z muchy, wysysa ją, a wszelkie resztki, jakie pozostaną, wypadają przez otwór umieszczony na samym dole gniazda (m.in. dlatego, wejście do niego, zawsze jest robione z dołu). W ten sam sposób, larwy pozbywają się także swoich odchodów.
Opieka na larwami to jednak nie tylko ich karmienie. Ważne są także inne aspekty, jak chociażby utrzymanie w gnieździe odpowiedniej temperatury. Kiedy robi się zbyt zimno, szerszenie potrafią podgrzać atmosferę nawet o 10℃ i to w przeciągu zaledwie 6 min! Nie ma się zresztą co dziwić, w gnieździe panuje przecież taki tłok, że ściśnięte ze sobą owady, bez problemu są wstanie wytworzyć odpowiednią ilość ciepła. Zbyt wysoka temperatura również stanowi problem, dlatego podczas upałów, robotnice machają swoimi skrzydłami niczym wachlarzami. Dla ochłody przydaje się też odrobina wody. Z tego też względu, w cieplejsze dni bardzo często można spotkać robotnice, które przylatują nad brzegi rzek i jezior, by móc ją z nich czerpać.
Nieuchronność upływającego czasu, stopniowo przybliża gniazdo do kresu jego istnienia. Kiedy temperatura zacznie regularnie spadać poniżej 10℃, stopniowo zaprzestają lotów, aż w końcu niemal wszystkie giną wraz z nadejściem pierwszych mrozów. Oczywiście, to niemal, jest tutaj nie bez powodu. Przeżywają bowiem zapłodnione samice, ale zanim do tego dojdzie, muszą się przecież odbyć gody!
Pod koniec lipca oraz na początku sierpnia liczba szerszeni w gnieździe osiąga maksymalną liczbę. Wtedy też robotnice zabierają się za budowanie dolnych plastrów, znacznie dłuższych i szerszych, niż cała reszta. W nich rozwiną się larwy, z których później powstaną samce, oraz zdolne do rozrodu samice (cała reszta, czyli robotnice są niezdolne do rozrodu). Czas wychowywania „królewskich” członków całego roju, jest również czasem, w którym matka założycielka, musi ustąpić pola młodszemu pokoleniu, a to jednoznacznie równa się z jej śmiercią. Tuż potem, ustaje produkcja nowych członków rodziny. Już wkrótce na świat przychodzą bowiem nowe, przyszłe królowe, które razem z samcami ruszają w lot godowy. Kopulacja samicy z samcem jest bardzo krótka i trwa najwyżej parę minut. „Przyjemność” może i z tego krótka, za to powtarzalna, ponieważ może kopulować z wieloma partnerami.
Tuż po odbytych stosunkach nadchodzi czas, by poszukać sobie jakiegoś odpowiedniego miejsca na zimowanie. Najczęściej wybiera do tego celu odstającą od drzewa korę, sterty ściętego albo powalonego drewna, a także wszelkie ziemne jamy, oraz dziuple. Niejednokrotnie w jednym miejscu może się zgromadzić znacznie więcej zimujących samic. W czasie zimowej diapauzy (owadzi „sen zimowy”), samice otulają się skrzydłami oraz odnóżami, mocno je dociskając do brzusznej strony ciała. Przetrwanie tego okresu ułatwia im zapas ciała tłuszczowego, który odłożył się wcześniej w ich odwłokach. Podczas gdy samice zimują, samce żyją sobie w najlepsze, spijając w tym czasie wyciekający z drzew sok… podobnie zresztą jak czynią to robotnice. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zginą, zabite przez pierwszy, silniejszy mróz.
Standardowo, matka roju żyje około jednego roku, robotnice zaś około 3-4 tygodni. Cała kolonia funkcjonuje natomiast przez około 7 miesięcy.
Jad szerszenia
Życie kolonii jest już za nami, ale to wcale nie wyczerpuje tematyki szerszeni. Jest jeszcze wiele aspektów z ich życia, które zasługują na oddzielne potraktowanie. Na pierwszy ogień pójdzie, to, co najbardziej w szerszeniach przeraża. Ich użądlenia. Samo żądło omówiłem przy opisie owada, natomiast teraz pora przejść do jadu.
Zacznę może od tego, że użądlenie przez szerszenia jest o wiele mniej niebezpieczne, niż użądlenie przez pszczołę. Naprawdę nie żartuje. Dlaczego jednak tak jest? Powodów jest kilka. Przede wszystkim pszczoła zostawia w skórze swój oręż, łącznie z gruczołem jadowym, przez co tkwiące w ranie żądło, nieustannie pompuje do ciała jad. Szerszenie mają gładkie żądła, a to oznacza, że ich użądlenia choć precyzyjne (osowate, w przeciwieństwie do pszczół, nie walą na oślep, lecz szukają wrażliwszych punktów do ugodzenia), to przeważnie są bardzo szybkie. Szerzenie są jednak większe od pszczół, dlatego dysponują znacznie większą ilością jadu. Mimo to, do obrony używają najwyżej 0,01 mg tego co posiadają w zbiorniczku jadowym. Dlaczego? Szerszeniom po prostu nie opłaca się zużywać dużych ilości jadu, ponieważ jest on znacznie bardziej potrzebny przy uśmiercaniu łapanych przez nie owadów. Inną sprawą jest to, że użądlenie szerszenia jest znacznie bardziej bolesne, niż użądlenie przez pszczołę. Wszystko przez odmienny skład chemiczny jadu. Okazuje się, że jad szerszenia zawiera w sobie około 5 % acetylocholiny, czyli organicznego związku chemicznego, powodującego bardzo silne pieczenie. To właśnie ten składnik jadu jest odpowiedzialny za bolesność użądleń szerszeni. Ponad to, żądło szerszenia jest dłuższe niż żądło pszczoły, a to oznacza, że może wpuścić swój jad znacznie głębiej.
Nie tylko jad jest istotny przy użądleniu przez szerszenia, ale także reakcja ludzkiego organizmu na jego działanie, a ta potrafi być bardzo różna, podobnie zresztą, jak różni są sami ludzie. Dla dzieci oraz osób starszych, użądlenie przez szerszenia może nieść za sobą znacznie dotkliwsze skutki, niż w przypadku zdrowych, dorosłych osób. Zawsze należy też pamiętać o tym, że może dojść do reakcji alergicznej, nawet wtedy, gdy już wcześniej byliśmy żądleni przez owady, a mimo to, żadne tego typu reakcje się nie pojawiały. Jeśli więc po użądleniu przez szerszenia zauważymy objawy poważniejsze niż zwykły ból czy opuchlizna, wtedy bezzwłocznie należy się skontaktować z lekarzem. Oczywiście najczęściej takie użądlenie kończy się jedynie na bólu, dlatego absolutnie nie należy wpadać w panikę, kiedy zostaniemy użądleni, lecz po prostu zachować spokój (wiem, że to może być trudne, ale panikowanie może przysporzyć znacznie więcej szkody, niż pożytku). Mit mówi, że do zabicia człowieka potrzeba aż trzech szerszeni. To oczywiście bzdura. Osobę z reakcją alergiczną może zabić już jeden osobnik. W przypadku osoby zdrowej, do śmierci może również dojść, kiedy np. szerszeń użądli nas w gardło albo szyję. Standardowo jednak, do zabicia zdrowego człowieka, bez żądlenia w czułe punkty, potrzebne by było z jakieś… kilkaset szerszeni! A jako że do obrony gniazda, najczęściej wylatuje zaledwie 1/10 wszystkich zamieszkujących go osobników (przypominam, że maksymalnie takie gniazdo może zamieszkiwać 1000 osobników) jest bardzo mało prawdopodobne, by nagle pojawiło się kilkaset, żądnych naszej śmierci szerszeni.
Spotkanie z szerszeniem, czyli co zrobić, aby nie zostać użądlonym?
Oczywiście najlepiej jest zapobiegać niż się później leczyć, dlatego dobrze jest w ogóle nie dać się użądlić żadnemu szerszeniowi. Na nasze szczęście, szerszenie to najłagodniejsi przedstawiciele osowatych, z jakimi w ogóle można się zetknąć! Przeważnie zachowują się wyjątkowo pokojowo, bez przejawiania agresji. Innymi słowy, szerszenie mają nas w głębokim interesie, ponieważ interesują je wyłącznie ich własne sprawy. Osy bardzo często bywają ciekawskie i lubią podlatywać do ludzi, ale szerszenie na szczęście aż takie nie są i unikają ludzi jak tylko mogą. Wyjątek może stanowić obecność ich gniazda w sąsiedztwie. Zazwyczaj również przy nim są bardzo spokojne, ale niekiedy mogą być mniej lub bardziej podirytowane naszą obecnością w jego pobliżu, dlatego najlepiej podziwiać gniazdo z większego dystansu (gdzieś tak do dwóch metrów).
Tak dla porządku, gdyby jednak zdarzyło się, że jakiś szerszeń mimo wszystko do nas podleci, należy wtedy zachować spokój, oddalić się od niego, lub po prostu się nie ruszać i spokojnie poczekać aż sam odleci. Dobrze jest wtedy powstrzymać się od gwałtownych ruchów i pod żadnym pozorem nie próbować go odganiać rękami, ponieważ może uznać takie zachowanie za próbę zamachu na jego życie i naturalną reakcją będzie obrona swoim żądłem. Kiedy jakiś szerszeń wpadnie do naszego domu, najlepiej otworzyć okno i poczekać aż wyleci, albo spróbować go wygonić czymś podłużnym, z szeroką powierzchnią (np. gazetą albo packą na muchy). Co odważniejsi mogą go nakryć szklaneczką, podsunąć pod spód kawałek tekturki i w ten sposób przetransportować go na dwór. Należy również pamiętać, że szerszenie mogą być znacznie bardziej poddenerwowane podczas upalnych dni (kto wtedy się nie denerwuje?). Wabiące, a zarazem drażniące mogą być także ostre zapachy (np. perfumy), oraz alkohol, dlatego wato o tym pamiętać, kiedy będziemy przebywać przed domem, albo w ogródku.
Szerszenie kontra pszczoły?
Wśród pszczelarzy szerszenie nie cieszą się zbyt dobrą sławą. Oprócz muchówek, ich ofiarami mogą padać również osy, ale także pszczoły. Jeden szerszeń jest wstanie upolować od 10 do 15 sztuk dziennie. Oczywiście, każdego dnia, na łowy wylatuje bardzo wiele robotnic, dlatego liczba ta potrafi się powiększyć. Pogromca pszczół, co nie? Niby tak, ale… pamiętajcie, że jedna królowa pszczół składa dziennie od 1500 do nawet 3000 tyś! Straty powodowane przez szerszenie wynoszą z jakiś 1% całej, pszczelej rodziny. Czy to dużo? Pszczelarze pewnie powiedzą, że tak, ale… prawda jest taka, że o wiele więcej pszczół ginie wskutek chorób oraz pestycydów, niż przez szerszenie. Mało tego, dziko żyjącym pszczołom zdarza się zakładać swoje gniazda w sąsiedztwie szerszeni. Czyżby przejaw szaleństwa? Raczej sprytu! Okazuje się, że szerszenie, to świetni ochroniarze, z którymi nie wiele stworzeń chce zadzierać. Z tego też względu, pszczoły czują się bezpieczniej w ich pobliżu. A że pożerają te kilkadziesiąt osobników dziennie? Dla pszczół to niewielka strata, a bezpieczeństwo, jest bądź co bądź bezcenne.
Kto poluje na szerszenie?
Jak wspomniałem, niewiele stworzeń chce zadzierać z tymi owadami. Kto by zresztą chciał? Uzbrojone w żądła oraz żuwaczki… nie bez powodu większość drapieżników woli je omijać z daleka. Tyczy się to szczególnie ptaków. Niewiele z nich decyduje się polować na szerszenie (robią to np. żołny, żyjące na południu Polski). Także drapieżne owady, z pewnością będą wolały je omijać (zaatakować szerszenia mogą się odważyć chyba tylko duże i wyjątkowo żarłoczne drapieżniki, takie jak modliszki czy duże gatunki łowików). Niekiedy zdarza się również, że szerszeń wpadnie do pajęczej sieci, no a jeśli trafi na dużego krzyżaka, to nawet żądło go przed nim nie uratuje.
Podsumowując
Szerszenie nie są aż tak strasznymi owadami, jak to zwykle się je przedstawia. Nie są agresywne, zdecydowanie bardziej wolą zajmować się sobą niż zwracać na nas uwagę. Żądlą jedynie w sytuacji podbramkowej, a samo dziabnięcie przeważnie nie jest aż tak groźne, jak się to opisuje (choć oczywiście, przeważnie boli jak cholera!). Najczęściej ludzie sami są sobie winni użądlenia, ponieważ na widok szerszenia, bardzo często zaczynają panikować, machać rękami i w ten sposób je prowokują. Jeśli jednak zachować spokój, to z powodzeniem można je obserwować, a zapewniam, że są bardzo ciekawymi owadami i pisze to wszystko na podstawie własnych, zawsze pozytywnych doświadczeń z tymi owadami (mimo, że nie raz fruwało mi nad głową nawet po kilkanaście szerszeni, to do tej pory nie użądlił mnie ani jeden z nich!). Warto też dodać, że szerszenie odgrywają bardzo ważną rolę w środowisku. Owszem, mogą wyrządzać szkody, niszcząc młode drzewka, by dobrać się do ich soku. Pszczelarze pewnie również w dalszym ciągu będą mieli za złe pożarte przez nie pszczoły. Musimy jednak pamiętać o tym pół kilogramie najróżniejszych owadów, pożeranych dziennie przez pojedynczą kolonie. Dzięki takiemu działaniu, szerszenie znacząco ograniczają liczebność wielu groźnych owadów, a w szczególności najróżniejszych muchówek (z muchami i komarami na czele!). Warto więc bliżej poznać ich zwyczaje, by uniknąć przykrych spotkań z nimi i przy okazji spróbować spojrzeć na nie łaskawszym okiem niż zazwyczaj.
Warto przeczytać:
- http://www.hornissenschutz.de/hornets.htm
- „Ten świat” – artykuł o szerszeniach
- Czynniki regulujące liczbę szerszeni w miastach
- Struktura gniazd i rozmiary kolonii szerszeni w miastach
- Toksyczność jadu szerszenia
- Wpływ barwy i zachowania agresora na szerszenie
Galeria:
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
„…jeśli tylko umiemy się w ich obecności odpowiednio zachować.” – ot co! 🙂
świetne zdjęcia
jakim cudem udało Ci się je sfotografować? Przed nami uciekają i ewidentnie nie godzą się na sesję 😉
Przy okazji więc możemy potwierdzić to o czym piszesz: w typowych warunkach szerszenie bardziej boją się człowieka niż – teoretycznie – człowiek szerszeni.
A zdjęć zazdrościmy… to się nazywa łup 😉
Ciekawi jesteśmy czy duża ważka nie poradziłaby sobie z szerszeniem.
hehe, no nie było łatwo, grasowały pośród gałęzi lilaku, i co puknąłem dyfuzorem o gałąź to zaraz odfruwały, płochliwe są skubańce, ale do co niektórych na szczęście udało mi się podejść, choć wcześniej przez całe lato ani razu nie udało mi się zrobić im dobrego zdjęcia, bo zawsze mi uciekały ;/ Z tą ważką, to raczej było by na odwrót. Obserwowałem kiedyś (dawne to były dzieje, jeszcze do podstawówki chodziłem, ale to zapamiętałem), jak do całkiem sporej ważki, chyba lecichy, dobierała się mała osa, i i ważka za żadne skarby nie mogła jej pokonać, także jak małej osie się udało obezwładnić dużą ważkę, to szerszeń sobie z nią spokojnie poradzi, tym bardziej, że ważki unikają atakowania groźnych owadów 🙂
no to jak ważka nie da rady to inne owady tym bardziej 😉
myślę jeszcze o pająkach. Szerszenie latają na średnim lub wysokim pułapie więc teoretycznie mogą wpadać w sieci krzyżaków ogrodowych lub polnych, ale pytanie czy ich sieci są w stanie utrzymać tak silnego owada?
Łowik szerszeniak i duże wierzchołówki to jedyne owady, które dadzą radę szerszeniowi, bo są tak samo duże jak on i też mają jad, choć nie mają żądła za to mocną kłujkę, także one mogę pokonać szerszenia, choć nie jest ich głównym celem (muszę kiedyś pokazać taką wierzchołówkę bo mam ją na zdjęciach 🙂 Co do pająków, to spokojnie sieci krzyżaków i tygrzyków wytrzymały by ciężar szerszenia, zwłaszcza tych ostatnich, bo tygrzyki polują często na duże pasikoniki i ważki 🙂
tygrzyk plecie mocne sieci, ale z tego co widzielismy – Ty też o tym pisałeś – zakłada je bardzo nisko, ukryte w trawach. Szerszeń tam nie wleci. Ale, teoretycznie, gdyby wleciał, to chyba faktycznie miałby spory problem 😉
swoją drogą, nieźle się ulokowały – praktycznie na szczycie piramidy pokarmowej 😉
Dlaczego nie? Szerszenie często buszują nisko, pośród roślinności szukając pokarmu, więc jest bardzo spora szansa, że w nią wpadnie , i na pewno nie wplątał by się, bo właśnie jak pisałem, tygrzyki budują mocne pajęczyny, więc pewnie bu już się z niej nie wydostał.
Jemu jako jednemu z nielicznych owadów się udała taka wygodna lokalizacja 😉
Polują w nocy czy tylko jakiś czas po zmierzchu? O ile jeszcze widywałem je dwie trzy godziny po zachodzie słońca gdzieś tak do północy to już później nie.
Polują całą dobę, także w nocy, choć wtedy ich aktywność jest znacznie mniejsza i przez to rzadziej się je o tej porze widuje, ponoć zdarza im się przylatywać do światła, choć sam tego nie obserwowałem.
Miałem wrażenie, że przylatują do światła i/lub ciepła (nasze biesiadowanie w drewnianej oświetlonej altance), może w pogoni za ćmami, ale choć ciem sporo było wewnątrz to ich nie atakowały. Inna koncepcja, może wabił je zapach nagrzanego drzewa lub jedzenia na stole?
Inna moja obserwacja dotyczy dnia; że często latają w jakby wytyczonych korytarzach powietrznych, prawdopodobnie pomiędzy miejscem żerowania (np „obgryzanymi” młodymi pędami wierzby) a gniazdem.
Z niemałą przyjemnością zapoznaję się od kilku godzin z Twoim (mam nadzieję, że mogę tak bezpośrednio) blogiem i jestem pod jego dużym wrażeniem – zdjęcia są fantastyczne i pasja niewiarygodna – jestem pełen podziwu i przy okazji podbudowany, że są jeszcze ludzie z taką pasją.
Ale do rzeczy.
Szukałem informacji o tych niewątpliwie osobliwych, ale także „przerażąjących” stworzeniach z prostego powodu – od pewnego czasu mam świadomość znajdującego się na mojej posesji ich gniazda! Fakt, stresują mnie swoją obecnością z kilku powodów – zrobiły gniazdo w otulinie rur grzewczych (nie znam rozmiaru gniazda!) i muszę (musimy) pod nim przechodzić (to odległość nie większa niż 50 cm nad głową), a dodatkowo obiwam się o syna, który ma 2 miesiące i w tak ładne dni wychodzimy z nim na ogród by korzystał z pogody.
Normalnie pewnie nie zabierałbym głosu na forum, niemniej po przeczytaniu tekstu i teraz śledzeniu postów muszę odnieść się właśnie do powyższego. Piszesz „ponoć zdarza im się przylatywać do światła” – muszę to niestety potwierdzić i to ze 100% pewnością. Pracując codziennie wieczorami przy komputerach mam w pokoju zapaloną lapkę – codziennie jeden lub kilka szerszeni uderza w moją szybę z całkiem dużą siłą (słychać doniośle te uderzenia), by po chwili odlecieć.
Tyle w temacie.
Jeszcze raz gratuluję pasji i życzę dalszej tak interesująćej drogi rozwoju.
Z wyrazami szacunku,
Tomasz Przybyła
Przylatują nocą do swiatła. Obserwowałem to tysiące razy. Od około 30 lat szerszenie są moimi sąsiadami. Jedyny problem z takim sąsiedztwem polega na tym, że wcinają moje ulubione gruszki. 🙂
Tynf.
;/
To prawda żrą gruszki i na 100% latają w nocy
Jest pierwsza w nocy chce się mi spać jak ch….. A do lampy w pokoju puka mi szerszen. przylatuje i odlatuje tam i z powrotem, a ja mam nerwicę bo w pokoju śpi roczne dziecko nigdy nie urządzone wcześniej… Jak tu nie bać się owada.
Chyba jednak przylatują do światła. Wczoraj wieczorem około 23 wpadł do mojego mieszkania szerszeń. Nie mamy w domu żywych roślin, więc pewnie zwabiło go światło. Wystraszył mnie na tyle, że postanowiłam poszukać informacji co robił o tej porze na 7 piętrze bloku 😉 Nigdy nie było tutaj w samym centrum miasta szerszeni… Bardzo ciekawy i bogaty w informacje blog. Jak większość ludzi sądziłam, że należy się bać i wystrzegać tych owadów jak ognia, tym bardziej, że jestem uczulona na jad owadów. Następnym razem może przyjrzę się im z bliska z mniejszym strachem 🙂 Pozdrawiam
Wczoraj o 2 w nocy mieliśmy takiego gościa. Byłam w szoku, że szerszeń przyleciał w nocy. Tak więc już wiem, że to możliwe.
Mieliśmy gniazdo na poddaszu. Nocami non stop waliły w szybę lecąc do światła 🙂
Przy zmierzchu głupieją, to była jedyna pora, gdzie mogłem bezpiecznie pozbierać to, co spadło z jabłonki lub co jeszcze na niej wisiało, a miało zamiar zlecieć. W ciągu dnia nie szło, w co piątym jabłku siedział jeden delikwent i buczał jak B-29. Zaś w kwestii agresji – z tym jest różnie. W knajpie usiadł na przedramieniu kolegi, pijącego piwo, użądlił go nie zaczepiany i odleciał. Koledze ręka spuchła z dużym siniakiem. Podejrzewam, że pot z zapachem piwa musiał robotnicę rozzłościć. Albo gdzieś blisko knajpy było gniazdo.
Jestem niezależnym Entomologiem współpracującym z Królewskim Towarzystwem Entomologicznym w Londynie, w specjalizacji „Życie i zachowanie Os Społecznych”. Zdziwił mnie fakt zachowań Szerszenia w Pańskiej wypowiedzi. Zajmuję się Szerszeniami ponad piętnaście lat i nigdy mnie nie zaatakował, bez powodu. Kiedy szerszeń czuje się zagrożony, przy uderzeniu go ręką, może zaatakować. Natomiast w innym przypadku, ignoruje osobę z która ma styczność.Zainteresowanych zapraszam na moją stronę w temacie „odpowiedzi na listy „
Wracając do komentarza na temat os . Przez niedopatrzenie nie podałem adresu mojej strony internetowej :
http://osyspoleczne-cichy54.blogspot.com/
https://docs.google.com/present/edit?id=0AdNqh5TF9eXQZGN2eDh3NjhfMjA1N2ZjcDhmc2M5 – ODPOWIEDZI NA LISTY .Materiał tam zawarty pomoże odpowiedzieć na wiele wątpliwości i niejasności . ZAPRASZAM DO CIEKAWEJ LEKTURY .
Serdecznie pozdrawiam .
Witam serdecznie,
Jestem laikiem w tej tematyce, wiec z duzym zainteresowaniem polknelam ten caly artykul. Troche sie uspokoilam. Od kilku miesiecy pod podbitka naszego garazu od strony ogrodka rozwija sie gniazdo szerszeni. Mam wrazenie ze z dnia na dzien robi sie coraz wieksze. Mam dwojke maych dzieci, ktore w upaly chetnie przebywaja w ogrodowym baseniku. Ja z niepokojem obserwoje jak te bolidy wylatuja ze swojego gniazda. Jest ich duzo. Wydaje mi sie ze od 40 do 70 osobnikow. Niedawno powstal lej na dole gniazda i zaczely sie tam mocno kotlowac. Kilkanascie razy wlecialy nam do domu. Bardzo sie ich boimy a ja nie moge spac bo mam wrazenie ze moze w trakcie dnia jak nie zauwazylam jakis wlecial i teraz moze pozadlic dzieciaki. Sasiad doradzal zeby zniszczyc gniazdo ale po pierwsze bardzo sie ich boimy bo jest to duze gniazdo, bardzo ruchliwe, poza tym wiem ze sa pozyteczne i nie czujemy ze mamy prawo je zabijac, ale najlepiej by bylo zeby gdzies sie przeniosly. Po przeczytaniu artykulu zrozumialam ze po zimie raczej sie wyniosa Prosze mnie utwierdzic w przekonaniu ze jak przeczekamy zime to jest szansa ze pozbedziemy sie ich na dobre. Bardzo prosze o odniesienie sie do mojej sytuacji. Moje szerszenie maja taki czerwony pasek na gorze odwloka i sa ciemnozolte prawie pomaranczowe.
Pozdrawiam serdecznie
Kamila
Pani Kamilo, współczuję Pani z tymi szerszeniami, bo też się ich potwornie boję. Szerszenie, o ile wiem, lada tydzień powinny wyginąć, zostają tylko matki, żeby w maju przyszłego roku znowu zapoczątkować nowy rój. A więc myślę, że na jesień będzie Pani mogła spokojnie usunąć to stare gniazdo i popsikać miejsce po nim czymś owadobójczym. I wtedy chyba żadna królowa tam sie nie osiedli… Czy Pan Entomolog może to potwierdzić ?
Pozdrawiam serdecznie, Yava
Mam pytanie. W domu konkretnie w filarze wentylacyjnym zagnieździły się szerszenie. Próbowaliśmy pozbyć się ich dymem. Najpierw opuściły gniazdo, jednak gdy przestaliśmy zadymiać po ok. 2 godzinach zauważyliśmy że szerszenie zaczęły zalepiać otwory kratki wentylacyjnej przez co dym nie mógł się wydostać, lecz zostawiły mały otwór na wejście. Czy możesz mi powiedzieć dlaczego tak się zachowały?
Widać chciały po prostu zmniejszyć możliwość dostawania się dymu do środka, zostawiając sobie jedynie mały otwór wejściowy 🙂 Osobiście nigdy nie obserwowałem takie zachowania, ale jak widać jest ono możliwe.
Nareszcie znalazłam sensowną wypowiedź na temat tych fantastycznych owadów. Kiedy w szopie na działce objawiło się gniazdo (w starym i nieużywanym domku dla ptaków), postanowiliśmy nie ingerować. I dobrze zrobiliśmy. Goście są uprzedzeni o lokatorach i wiedzą, żeby przy nich nie robić wiatraka, a jak przylezie złodziej… Cóż, sam będzie sobie winien. Gniazdo już się wylało poza domek. Będzie ciekawie je obejrzeć, jak już opustoszeje. Nawet zaczęłam lubić odgłos lecącego „bombowca”. Są tak zajęte sobą, że czasem na nas wpadają, ale zaraz uciekają jakby im było głupio.
Podziwiam zdjęcia. Można zajrzeć szerszeniowi w oczy. (^_^)
To dość nietypowe podejście do tych owadów, ale cieszy mnie, że tak postanowiliście. Czasami warto mieć koło siebie takich obrońców szopy 😉
Jestem zdecydowaną zwolenniczką naturalnych metod walki ze szkodnikami, a przez ostatnie dwa lata złodzieje wynieśli nam już trzy pompy do studni, a nawet złamane widły i zepsutą kosiarkę. Dlatego ich nie lubię. Za to nasze szerszenie – bardzo. Myślę, że walnie się przyczyniają do ograniczenia liczby komarów. Wczoraj znów do nich zajrzałam. Oczywiście moje zdjęcia są dużo bardziej amatorskie, ale na ekranie laptopa widać o wiele więcej niż „na oko”.
Mam pytanie nie związane z szerszeniami. Czytałam gdzieś, że duża ilość mrówek świadczy o czystości i zdrowiu środowiska. Czy to prawda? Na naszej działce są mrówki co najmniej czterech gatunków. Od wielkich czerwonych po maciupeńkie czarne. Te ostatnie są okropnie jadowite, ale niech sobie żyją.
Mój kumpel ma u siebie na poddaszu gniazdo os, i potwierdza, że ich obecność sprawiła, że praktycznie nie ma kłopotów z komarami, więc z szerszeniami pewnie będzie podobnie 🙂
Jeśli chodzi o mrówki, to wiele gatunków bywa bardzo pożytecznych, zwłaszcza mrówki leśne (rodzaj Formica), które zwalczają mnóstwo szkodników i sprzątają las z różnych naturalnych nieczystości, choć, jest pewien minus obecności mrówek, bowiem o ile zwalczają np. gąsienice motyli itp. to biorą pod opiekę mszycę i bronią je przed naturalnymi drapieżnikami np. biedronkami, w zamian za spadź. Tak jest z wieloma mrówkami, ale jest to naturalne zjawisko i nie jest ono jakieś niekorzystne, bo wiele drapieżników radzi sobie mimo mrówczej ochrony 🙂 Niektóre gatunki mrówek, np. mrówki faraona, czy hurtnice czarne mogą być szkodliwe, zwłaszcza te pierwsze, gdy zalęgną się w domach. Z mrówek, jedynie Wścieklice, zwane też czerwonymi mrówkami (Rodzaj Myrmica) mają żądła, a więc także i jad. Inne głównie gryzą napastników, zaś mrówki leśne, mogą także strzelać kwasem mrówki i polewać rany wygryzione przez żuwaczki. Generalnie mówiąc, mrówki są bardzo potrzebne w środowisku naturalnym, by utrzymywać równowagę biologiczną, ale niektóre gatunki, mogą przysparzać człowiekowi kłopotów.
Ha! Rozwija nam się cała korespondencja! W kwestii komarów bardzo nam pomagają mieszkańcy naszego własnoręcznie wykopanego jeziorka o takich wymiarach i głębokości, że po paru latach utworzył się tam zrównoważony ekosystem. Są nartniki, ważki, pływaki żółtobrzeżki i inne chrząszcze, traszki i oczywiście różne żaby, a nawet dwie ryby. Nie wiem skąd. Chyba dzikie kaczki przyniosły ikrę. Na pobliskiej działce moich rodziców są chmary komarów, a u nas prawie wcale. Leśne mrówki zawitały dwa lata temu i już zbudowały pokaźny kopczyk. Mszyce mi nie przeszkadzają, też są częścią przyrody, a mrówki zbierają spadź, która szkodzi roślinom, więc niech im będzie na zdrowie. W ogóle zauważyłam, że jeśli za bardzo nie przeszkadzamy, to wszystko się jakoś samo układa i równoważy. Nawet grzyby zaczęły rosnąć. (^_^)
Hehe, taka korespondencja zawsze jest u mnie mile widziana 😀 Jak się żyje z przyrodą w zgodzie i w harmonii, to zawsze to wychodzi na dobre i człowiekowi i naturze właśnie 😀 Zawsze chciałem mieć wodne oczko, ale póki nie zmienię mieszkania w kamienicy na domek z przydomowym ogródki, będę musiał korzystać z naturalnych stawów, a znam kilka takich 😉 Z tymi grzybkami to fajnie, choć szkoda, że te ogródkowe nie zawsze są dobre do jedzenia, ale ważne, że wszystko u Ciebie ładnie się rozwija 😉
Grzyby mam jak najbardziej jadalne: prawdziwki i koźlaki! Są też maślaki i kanie. Ich obecność dobrze wpływa na drzewa dzięki mikoryzie. Bajorko wykopaliśmy własnymi rękami, ma 1,5 metra głębokości i około 15 metrów kwadratowych powierzchni. Warto było. Mogłabym nad nim siedzieć godzinami. Ale daleko mu do pewnego urokliwego jeziorka w pobliskim lesie i okolicznych starorzeczy Bugu. Tam to dopiero tętni życie!
Mam kłopot z szerszeniami. Już drugi raz w ciągu ostatniego tygodnia wlatują do mieszkania – pierwsze piętro. Dziś wleciał przed północą – panował cały dzień iście afrykański upał, 35 stopni, a potem burza piaskowa, ulewa i wichura. Panicznie nie boję. Nie wiem, skąd się biorą, czy gniazdo jest pod dachem bloku (blok ma trzy piętra), czy z oddalonego o kilka metrów ogródka działkowego. Nie wiem, czy w tej sytuacji powinnam wypuszczać córką na podwórko. Co mam zrobić, czy moskitiera okienna zatrzyma takiego bombowca?
Witam
Na strychu,przy belkach nośnych jest kokon os albo szerszeni,podeszłem do niego dosyć blisko i nic się nie działo,a wokoło nic nie latało czy to możliwe że owady mogą spać?:)Czy to gniazdo jeżeli jest puste to mozna usunąć ręcznie?
Za odpowiedzi dziękuje
Pozdrawiam
Witajcie! Mieszkam od pół roku w domu na wsi za miastem..piękna sprawa, gdyby nie szerszenie..oczywiście jest duużo mrówek, żuczków, pszczół itp. ale szerszenie mnie przerażają gdyż jestem uczulona na osy..i najprawdopodobniej szerszenie też..nie panikuję udało mi się 40 lat przeżyć wśród os i jakoś jeszcze żyję..ale z szerszeniami sprawa jest dosyć ciężka..potwierdzam, że przylatują do światła..najpierw myslałam, że to żart, ale nie na 100% przyciąga je światło..wystarczy kilka sekund i już są..to obłęd, nie możemy w domu zapalić światła przy otwartch drzwiach lub oknach..jest upał, ale okna muszą być zamknięte..gdy jest zgaszone światło można spokojnie otwierać okna, wtedy nie przylatują. Gniazdo jest po drugiej stronie ulicy w barakowozie na czjejś działce, niestety nikt tam nie przyjeżdża więc nic z tym gniazdem nie można zrobić..
tutaj jest sporo dzieci..ja też mam ich dwoje..normalnie boimy się..dziecku nie da się powiedzieć, nie machaj rękami..dzieci się bawią..a szerszeń może myśleć, że to atak..może doradzicie co najlepiej w takiej sytuacji zrobić..
Witam serdecznie….właśnie dzisiaj po raz trzeci (w ciągu tygodnia) wpadł mi do mieszkania przez balkon szerszeń. Wpadam wtedy w straszną panikę i kiedyy ON szaleje w okół lampy,ja spryskuję GO jakim-kolwiek sprejem,żeby uciekł.Niestety ON ani myśli i psikam tak długo aż spadnie gdzie-kolwiek i niestety GO zabijam-bo tak bardzo się boję,że mnie użądli.Wiem ,że to nie humanitarne,ale mój strach jest większy od rozsądku.Proszę poradżcie mi jak inaczej pozbyć się ,intruza nie narażając się na użądlenie.Pozdrawiam serdecznie autora zdjęć i tekstu.
Też mi się zdarzyło, że wleciały do mnie do domu szerszenie, ale zawsze wieczorem, przywołane palącą się lampą. Mój sposób na to jest prosty – skoro lecą do światła, światło trzeba zgasić, żeby ich nie „przywoływało”. Można wtedy na balkonie umieścić jakieś światło, albo po prostu otworzyć szeroko drzwi i trochę je w ich stronę nagonić, ale koniecznie w domu musi być ciemno. Okna na jakiś czas później trzeba zamknąć bo chcą wracać 🙂
Mnie nigdy żaden nie użądlił, choć zawsze lekki strach jest 😉
Mam pytanie, u nas pod dachem domu mieszkalnego ( pod tzw. podbitką) już drugi rok swoje gniazdo mają szerszenie. Teraz zauważyłam na swoim balkonie dziwną brązową wydzielinę z gniazda, o nieprzyjemnym zapachu. To kapie na balkon. Zmywam a to na drugi dzień jest . Co to za wydzielina? Może w wyniku niskiej temperataury w nocy one wymarzły? Chociaż zaobserwowałam, że do gniazda zlatują się nadal żywe szerszenie.
Szerszenie zakładają gniazda jednoroczne, a więc jeśli drugi rok z kolei tam urzędują, to znak, że któraś królowa założyła gniazdo w starym, należącym do jej poprzedniczki. Czasami tak się dzieje i jeśli na następny rok nie chce się mieć kolejnej koloni szerszeni, warto usunąć na zimę stare, puste już gniazdo. Co do tej wydzieliny, to przyznam, ze jest to dla mnie zastanawiające, podejrzewam jednak, że mogą to być po prostu płynne odchody larw, które skapują z gniazda. Szerszenie jak inne osy budują swoje gniazda wejściem do dołu, właśnie po to, by wszelkie nieczystości spadały na dół i za pewne z tym ma pani do czynienia.
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Najpierw myślałam, że one może zmarzły, ale ta wydzielina ma nieprzyjemny zapach, podobny do „zdechłego szerszenia” którego udało się nam złapać do słoika. Proszę powiedzieć, czy bezpieczne będzie usunięcie takiego gniazda pod koniec września? Chcemy to zrobić sami w odpowiednim ubiorze. Proszę o jakieś rady. Jeszcze raz dziękuję.
Witam,
Chociaz od pani pytania minelo juz sporo czasu, postanowilam dla pani lub innych ludzi o tym napisac. Mieszkamy na wsi, pod dachem przy rynnie mamy od lat szerszenie. Obserwowalam, jak od dwoch dni szerszen wylatuje zu gniazda trzymajac cos w rekach in nagle to puszcza na ziemie i leci dalej. A ze upadlo to na chodnik poszlam popatrzyc co to jest. To sa martwe larwy, szerszenie czyszcza gniazdo. Jest biala czesc – to bylby odwlok in ta czerwona, ciemna, to sa wnetrznosci, i to tak smierdzi. Ja na chodniku zauwazylam wczoraj kilka takich ciemnych plam, tego jasnego nie bylo widac. A dzis jak mialam szczescie zobaczyc to, wird postanowilam poobserwowac co sie bedzie dalej dzialo. Za pare Minut pojawily sie mrowki, ta jasna czesc byla za twarda i ciezka wiec zabraly sie za ta ciemna. Przeciely ja, wylaly sie plyny – z tego ciemna plama – i znow wrocily do jasnej czesci. A smierdzi to paskudnie.
Pozdrawiam, anka
Mnie te gady niestety zrobiły na działce gniazdo w altance gdzieś pomiędzy wierzchnią warstwą dachu a wewnętrzną podbitką! O zgrozo przegryzły płytę i dostały się do środka altanki 😦 Przez to nie mogę wejść do środka bo nie mam odwagi nawet drzwi otwierać a widzę że chodzą po oknie od wewnątrz 😦 Zastanawiam się co robić i jak się ich pozbyć! Są dość duże i moim zdaniem agresywne … Czy nadejście jesieni i chłodów będzie ich końcem ? Jaka jest szansa że gdy wejdę do altanki powiedzmy z końcem października to będę bezpieczny ? Czy zapiankowanie wejścia zewnętrznego do gniazda rozwiąże problem a na wiosnę nic mi tam się nie „urodzi” ? Bardzo proszę Cię o radę bo w sumie mogę wezwać straż ale oni nie dość że rozwalą mi dach to jeszcze całą ferajnę wymordują … Pozdrawiam!
Jeśli nie chcesz się bawić ze strażą pożarną (nie zawsze usuwają gniazda, mój kumpel raz dzwonił w Warszawie, do jednej jednostki by usunęli osy, to powiedzieli by zadzwonił do specjalnej, ale niestety drogiej firmy specjalizującej się w takich usługach, ponieważ oni tego nie robią), to musisz wykazać się cierpliwością i poczekać do pierwszych mrozów, wtedy prawie cała kolonia szerszeni zginie i będziesz mógł bezpiecznie usunąć puste już gniazdo. Bywają bowiem przypadki, że przyszłe królowe, które jako jedyne z koloni zimują (czasami w pobliżu starych gniazd), zakładają gniazda w starych gniazdach innych koloni, więc warto je wtedy właśnie usunąć.
Powoli zbliża się wiosna, a ja z niepokojem wyczekuję pierwszych szerszeni. Od pół roku mieszkam w domku na wsi. W ogrodzie, w ogromnym starym orzechu miały gniazdo szerszenie. Gniazdo jest/było na rozwidleniu pnia w szczelinie. Jestem uczulona na jad os, a na dodatek jakimś cudem te owady przyciągam 😦 W zeszłym roku aż 2 razy na spacerze z psami zostałam zaatakowana przez rój os. Nie zachowywałam się agresywnie, zwyczajnie spacerowałam. Osy wielokrotnie pożądliły i mnie i moje psy. Wszyscy wylądowaliśmy na ostrym dyżurze. Na samą myśl o wiosennym pojawieniu się owadów truchleję. Co zrobić z takim gniazdem szerszeni? Nie da się go przecież usunąć jeśli jest w szczelinie drzewa, musiałabym wyciąć drzewo… Czy ktoś może coś doradzić?
Artykuł fajny, zdjęcia super ale błędy typu „modyfikacją, zmianą” można by było poprawić.
Doceniam wartość informacji, które publikujesz na swoim blogu.
Czytanie ich to sama rozrywka. Styl strony www jest imponujący, i
artykuły są istotnie wybitne:D Dobra robota:) Pozdrawiam.
Witam!!! Ja u siebie miałem gniazdo szerszeni w starej budce dla ptaków. Najpierw się bałem, ale potem przyzwyczailiśmy się. Latały blisko nas, ale zawsze tymi samymi „korytarzami”. Gdy w pobliżu kosiłem trawę, trochę robiło się ich więcej przed gniazdem. W związku z tym, że mam 4-letnią córkę znajomy strażak zdjął gniazdo i wywiózł do lasu. Żałuję, że nie nagrałem filmu. Tyle szerszeni na raz nigdy nie widziałem. Była to dla nich trauma na pewno, ale wybrałem bezpieczeństwo córki. W przyszłym roku już nie wróciły. W maju widziałem matkę szukającą miejsca na gniazdo, ale musiała założyć gdzieś indziej.
Siemka! Ciekawe co by wyszło z pojedynku Szerszeń Europejski kontra Mrówka Rudnica.
Nie jestem aż takim online czytelnikiem:) jesli mam być prawdomówna, jednakże twoje forum jest tak pasjonujące
i w istocie bez trudu się je czyta, że nie mogłam sie oderwać.
Naprawdę miło:), tak trzymać!. Wszystkiego
najlepszego za znakomitą lekturę.
ja potrafiłem sam zlikwidować wielkie gniazdo szerszenia zastosowałem jedynie trzy lepy na muchy, wprowadziłem część lepu do otworu gdzie szerszenie wchodzą do gniazda, a muszę przyznać, że są to cwane bestie, mają po kilka takich otworów… następnie w odpowiedniom bezpiecznym miejscu obserwowalem zachowanie tych owadów, kiedy jeden z nich (a są najczęściej „strażnicy”) przykleił się do lepu zaraz na ratunek przyfrunęły inne osobniki ikończynami chciały oderwać tego przylepionego ale po chwili i te się przykleiły, naliczyłem ich kilkadziesiąt przyklejonych do lepu, wtedy zdjąłem ten lep i wrzuciłem do wody aby potopiły się, następnie wsunąłem w otwór następny świerzy lep i też poprzyklejały się te owady…kiedy już nie bylo w pobliżu żadnego postanowiłem odkryć to miejsce gdzie było gniazdo i całe zdjąłem oczywiście wrzucając je do wody w balii, gdzie potopiły się też wszystkie larwy i królowa, w ten sposób zniszczylem cały rój, który był pod dachem garażu…a dach był podwójny, podwieszonny płytami pilśniowymi, więc gniazda były nie widoczne…
Szerszenie sa pod ochrona …usuwanie gniazd nie oznacza zabijania tych owadow
Mam pytanie. W ogródku między brzozami mam drewniany domek w celach rekreacyjnych. Wchodzę tam posprzątać po zimie i zaskoczona znajduję dwa uwite gniazda, z „masy papierowej” otworem do dołu. Gniazda były bardzo małe, mniej więcej wielkości zaciśniętej pięści. Obok jednego z nich kręciła się „ogromna osa” – wnioskuję, że szerszeń. Chciałam nocować w tym domku, więc gniazda usunęłam, a szerszenia zabiłam. Myślałam, że problem mam z głowy.
Nic z tego! Przez całą noc przylatywały w to miejsce kolejne „potencjalne szerszenie”, większe od os i mocno brzęczące. Co zabiłam jednego, przylatywał wzburzony kolejny.
Czy to naprawdę możliwe, by ich gniazda były tak małe? Czy po ich usunięciu, szerszenie zrozumieją, że nie są u nas mile widzianymi gośćmi? :)…
Jest wiosna, więc królowa założyła dopiero nowe gniazdo, dlatego jak na razie jest takie małe. Zabiłaś najprawdopodobniej królową, a te osobniki, które przylatywały były robotnicami, które były zaniepokojone i zdenerwowane, bo zniszczyłaś im dom. Ciekawe, co byś zrobiła, jakby Tobie zniszczono Twój domek rekreacyjny?
U mnie pomiędzy podbitka a dachem chyba uwija się królowa; obserwuję ją od kilku dni. Czy mogę coś zrobić, żeby się wyprowadziła? Jakoś ją zniechęcić??
Hej Mateusz:)
Blog …miodzio, fotki….miodzio do sześcianu. Sam troszeczkę fotografuję (sprzętem Ci ustępuję) i owady są dla mnie żródełkiem bez dna! Brawo:). Polecam – poszukaj świeżo zniesionych jajeczek złotooka!! Specyficzna, niesamowita, praktyczna konstrukcja. Odnośnie opisu szarszenia – pisanko ciekawe i treściwe ale:). Jeżeli przegapiłem – sorry wielkie, ale wydaje mi się, że nie wspomniałeś o rzeczy bardzo istotnej. Samiec szerszenia nie może nas użadlić, ponieważ…….nie ma czym. Nie posiada żądła:) Owszem – może nas potraktować swoimi żuwaczkami, które ma dość solidne. Samca poznamy po zdecydowanie dłuższych czułkach. Pozdrawiam ciepło. Marek
Witam , blog pasjonujący , szacun dla skorpiona21. Również posiadam w podbitce dachu kolonie szerszeni , miałem wobec nich zbrodnicze zamiary ale po lekturze chyba zmienię zdanie. Zaobserwowałem wczoraj ciekawe zachowanie moich lokatorów ….wydaje mi się ,że od dwóch dni szerszenie się wzajemnie mordują …. a może się mylę ?! w każdym razie na własne oczy widziałem jak jeden mordował drugiego w pobliżu gniazda a pod gniazdem na ziemi naliczyłem 15 martwych trucheł! Czy ktoś może mi to wytłumaczyć . Pozdrawiam
myślę że walczyły o samicę lub o pozycje w roju.
Mogły to być obce osobniki walczące o terytorium
W moim gospodarstwie w Małopolsce szerszenie corocznie budują gniazda, są to owady unikające kontaktu z człowiekiem ale jeśli wejdzie im się w drogę atakują błyskawicznie i lecą przeważnie do twarzy. Nie tak dawno weszła ustawa zakazująca wzywania straży w usuwaniu kokonów (strażacy byli wyposażeni w specjalne skafandry), dzisiaj gospodarze sami muszą sobie radzić co jest bardzo niebezpieczne, owad jest duży i też inteligentny wie kiedy atakować.
polecam srodek w spray-u tzw. gasnica dobrze wycelowana w gniazdo i okolice potrafi zlikwidowac gniazdo w 3-4 dni samo uzycie gasnicy jest bardzo szybkie caly chemiczny roztwor wydobywa sie z pojemnika w ok 3 sek
Interesujący tekst, i po mimo błędów lepiej mi się go czytało niż wikipedię, pozdrawiam.
Ponad dwadzieścia lat mieszkam w wiejskiej chałupie nawiedzanej notorycznie przez szerszenie /przy belce szczytowej na strychu/ i jeśli usunę w zimie stare gniazdo, to na drugi rok zwykle mam nowe. Niestety czasem zapominam i wtedy szerszenie albo się nie osiedlają, albo próbują budować za tym starym, lecz zwykle jest ono o wiele mniejsze i nie „dożywa” jesieni /prawdopodobnie nie pasuje im wtedy klimat – mało świeżego powietrza/. Jedno jest dla mnie pewne: jak mam SWOJE szerszenie, to w ogóle ich /ani innych/ nie widuję wokół domu; po prostu wylatują otworem w strychu i prują prosto na pobliskie wzgórze. Tak samo w drodze powrotnej. Do gniazda mogę podejść i je dotknąć , robić fotki, posprzątać pod nim „wypluwki” itp. Nigdy też nie wlatują do domu w nocy nawet przy zapalonym świetle.
Z osami też mam swoje dobrze udokumentowane przemyślenia. Osy, które budują gniazda/kokony z masy drzewnej są łagodne i nie dość, że nie atakują mieszkających w pobliżu ludzi i zwierząt, to jeszcze roztaczają nad nimi ochronę. Kilkanaście lat temu na moim balkonie /w dużym mieście/ takie osy zaczęły budować gniazdo pod połacią dachową, która przechodziła koło balkonu /pokój na poddaszu, więc wokół okien i drzwi balkonowych były „skosy”/. Moja kotka od razu to wyczaiła i zaczęła je obserwować. Gniazdo rosło i rosło a kotka polegiwała całymi godzinami na balkonie i jak zahipnotyzowana obserwowała uwijające się owady. W końcowym stadium gniazdo było tak wielkie, że wylot z niego znajdował się kilkanaście centymetrów nad głową kotki. Pełna symbioza i zaufanie. W efekcie tego współżycia wokół mojego domu nie było ani jednej muchy czy komara /a jest to okolica zbiornika wodnego i tamtego lata była plaga komarów/. Dodam też, że mimo pootwieranych okien /w tym drzwi balkonowych jeden metr od gniazda/ żadne osy ani inne owady nie wlatywały do domu! A w innych latach zawsze kuchnia była nawiedzana przez muchy i osy.
Moja rada. Jak masz własne osy lub szerszenie, to ich nie ruszaj. Prawdopodobieństwo, że twoje owady zrobią ci krzywdę jest sto razy mniejsze niż to, że jak ich nie będzie, przyleci obcy, nie znający okolicy i zaatakuje, bo np. zgłupieje.
Oczywiście inaczej ma się rzecz z osami żyjącymi w ziemi lub w dziurach ścian. Te skurczybyki atakują bez ostrzeżenia; wystarczy podejść na dwa metry. A jak się idzie z psem, który buszuje wokół pana i wdepnie koło takiej ziemnej norki, to potrafią gonić oboje nawet kilkaset metrów. A i tak potem jeszcze parę trzeba wyskrobywać między psimi jądrami i z własnych skarpetek.
Sensowne by było wieszanie na drzewach budek dla szerszeni w lesie.
Ja miałem przedwczoraj jedną sytuację , siedzę sobie na ławeczce obok przystanku czekam na znajomych i palę sobie papieroska , siedzę sobie i nagle na mnie leci Szerszeń to ja wstałem i szybkim chodem i odwróconą głową do tyłu patrzałem na niego i oddalałem się od tego miejsca a on za mną leciał chyba z 5 minut ale nie przybliżał się do mnie a potem sobie odpuścił i poleciał sobie (Nie biegłem bo jakbym biegł to bym został użądlony na 100 %) . Najadłem się strachu jak cholera . Może ta sytuacja nie wszystkim okazać się prawdziwa . Ale oświadczam to mi się zdarzyło przedwczoraj dnia 08.07.2014 r około godziny 18-stej . Nie wiem co skuśiło Szerszenia że mnie zaczął gonić , dym z papierosa?
Pozdrawiam , Piotr
Ciekawe co tu piszecie. zawodowo zajmuje się przeprowadzkami szerszeni i os głównie na tamten świat ale zanim to nastąpi atakowały mnie z milion razy i nie przesadzam. Szerszeń rozpędza się w locie i odbija się od kombinezonu i tak co kilka sekund. Gniazda mogą mieć nawet tysiąc i więcej takich osobników , które do ostatniego tchnienia chcą cie zabić. A więc jeżeli nie majstrujecie przy ich siedlisku lub nie machacie rękoma na widok pojedynczych osobników to raczej jesteście bezpieczni. Przy moim wieloletnim doświadczeniu poznałem tylko jedną osobę , która utrzymuje że użądlił ją szerszeń. Wszystkie inne historie zaczynają się że ktoś o kimś słyszał itd. Ale nie lekceważcie zagrożenia.
jesli chciałes je zabic to co sie dziiwisz? A na marginesie- co za zaszczytna profesja!!!
Witam! Jestem pod wrażeniem Pańskiego artykułu. Dotyczy to oczywiście również całej Pana strony. Wiedza, kompetentność i propagowanie szacunku dla otaczającej nas przyrody.
Tyle w pełni zasłużonych pochlebstw, teraz o pewnym moim spotkaniu z szerszeniem. Kilkanaście lat temu mieszkałem w dużym mieście na ósmym piętrze wstrętnego betonowca. Późnym latem, już po zmierzchu do rozświetlonego górnym światłem pokoju wleciał szerszeń i po kilkunastu sekundach umiejscowił się w jednym z kloszy żyrandola. Żyrandol miał przeźroczyste, miodowe klosze skierowane ku górze i halogenowe palniki. Szerszeń w żaden sposób nie potrafił się z tej pułapki uwolnić. Po kilku minutach przestał się szamotać, wyraźnie się poddał. Spokojnie zszedł na spód klosza w okolice oprawki, zwinął się i samounicestwił wpuszczają sobie w okolice żuwaczek potężną kroplę jadu. Po chwili znieruchomiał. Wyłączyłem światło, odczekałem aż wszystko ostygnie, wykręciłem żarnik i wydobyłem nieszczęsnego owada. Na jego żuwaczkach nadal tkwiła spora kropla przeźroczystego, przypominającego wodę płynu. Do dzisiaj pamiętam to zdarzenie, które, może błędnie, zinterpretowałem jako samobójstwo owada w obliczu beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazł. Wolał się zabić niż stać biernie w obliczu zagrożenia, którego nie był w stanie zażegnać.
Pozdrawiam, Ryszard B.
Wcale sie Pan nie pomylił: dziś jeden(?) z szerszeni w obliczu porazenia środkiem osobojczym (niekompletnym!), dokonal aktu samounicestwienia poprzez wstrzykniecie sobie do zuwaczek wlasnego jadu. Biedaczysko inteligentne, w taki wlasnie sposób skrócił swoje męki…
Użądliło mnie prawie wszystko z rodziny osowatych i tylko po użądleniu szerszenia miałem ogromny problem. Czułem tak jakby mi ktoś nogę przebił gwoździem i palił żywym ogniem piekielnym. Po 24 h dostałem rozległego zakażenia. Wniosek z tego taki, że użądlenie szerszenia jest najniebezpieczniejsze, dużo bardziej szkodliwe niż użądlenie pszczoły.
Polecam film National Geographic Channel pt.: „Hornets from hell”. Wprawdzie o japońskich szerszeniach olbrzymich, ale zawsze 🙂
Fantastyczny blog, wspaniały post! szerszenie zawsze wzbudzały we mnie lęk, a lubię znać obyczaje swoich wrogów, jednak przez całe życie (a czytam o szerszeniach od blisko 20 lat) nie dowiedziałam się tyle, co z lektury Twojego posta. Zorientowałam się, gdy już było po fakcie, a on szykował się do odlotu. Przeżyłam, ale przyznam, że bolało jak cholera przez całe 3 dni. A ręka (dostałam w nadgarstek przy kciuku) była spuchnięta jak balon.
A czy trzmiele też potrafią użądlić? Bo ja upieram się, że tak, pamiętam że w dzieciństwie mnie ukąsił, ale słyszałam, że to niemożliwe, bo nie mają żądeł.
Pozdrawiam!
Trzmiele jak najbardziej mają żądła i mogą użądlić. Oczywiście pod warunkiem, że trafimy na robotnice, lub zapłodnioną samicę. Nie są do żądlenia tak skore jak np. pszczoły, dlatego trzeba się naprawdę mocno postarać, by któryś zechciał użyć żądła. To ostatnie mają proste, podobnie jak osa, dlatego mogą żądlić więcej niż jeden raz, w przeciwieństwie do pszczół.
Witam, artykuł bardzo ciekawy ☺
a jak to jest z nietoperzami one tez poluja po zmierzchu, czy moga atakowac szerszenie?
Nic mi nie wiadomo, by nietoperze polowały na szerszenie.
A mi właśnie dopiero co wleciał szerszeń do pokoju, skurczybyk większy od pszczoły przebzyczał mi skubaniec nad firankami i usadowił ten swój smukły zad na suficie z drewnianymi okleinami (czy cholera wie, wygląda jak wąskie deski).
Ja się tam panicznie boję tych pasiastych drani – raz jak mnie użądliła pszczoła to opuchlizna na całe ramię (taka tam trauma z dzieciństwa).
Najgorsze, że ten pomiot szatański próbował mi żuć te przeklęte deski jakby do jasnej anielki chciał tam gniazdo zakładać.
Rozważałam potraktowanie delikwenta z miotacza ognia, ale raz, że nie palę więc ognia nie mam skąd do dezodorantu zrobić a dwa właściciel stancji mógłby być niepocieszony, że mu dom z ogniem zamierzam puścić.
Musiałam się zdobyć na szczyt bohaterskiej odwagi, przejść pod nim, otworzyć okno i pogonić butelką.
Uciekał jakby dopiero teraz mnie zauważył i się przestraszył, co za bezczelna bestia!
witaj ja mam takie pytanie cy widziales wieksze g,iazdo niz 50cm i wiekszego serszenia niz 3 cm ??
bo ja jakies nie cale 3 lata temu mialem gniazdo szerszeni w wymiarach 120 cm na 90 , a teraz w aktualnym momencie tez mam na strychu gniazdo dosc duze i szerszenie okolo 5cm
Nie, nie widziałem gniazda większego niż 50 cm, ale teoretycznie jest to możliwe. Nie ma u nas natomiast większych szerszeni niż 3,5 cm 😉
Witam. Mam problem, gdyż już od dwóch lat widuję szereszenie latające po całym dachu. Nie byłoby problemu gdybym wiedziała gdzie jest gniazdo. Jest to dachówka ceramiczna nachodząca jedna na drugą, a pomiędzy małe otworki. Już wykupiłam chyba z 20 gaśnic przez 2 lata a one są wszędzie. Ponoć pod ceramiką jest im chłodniej. Gdybym wiedziała,że będzie taki problem, wolałabym już blachodachówkę. Do tego dzieci boją się przebywać na zewnątrz, a tak cieszyliśmy się na przeprowadzkę do nowego domu. Gdyby miał ktoś jakąś radę, proszę o pomoc.
Jak nie pomogły Ci gaśnice,to poprostu zadzwoń na straż pożarną,przyjadą i wytępią.Ja akurat mam blachodachówke,ale za to na ogrodzie problem miałem.
witam czy ktoś może mi powiedzieć czy moskitiera zatrzyma szerszenia czy nie?
interesuje mnie czy można je zatrzymać tą moskitierą czy mam założyć siatkę i drut kolczasty
przez ostatnie 2 dni wleciały 2 szerszenie a mamy dziecko w domu i sam nie czuje się pewnie ze już nie wspomnę o mojej zonie która jako dziecko została zaatakowana przez rój pszczół czy os dokładnie nie wiem ale można sobie wyobrazić reakcję jaka następuje.
przy upale 35 stopni nie da się siedzieć w domu z zamkniętymi oknami a nocą nie da się spać.
wiem czemu latają u sąsiada są gruszki i po drodze do swojego gniazda maja dom w którym mieszkam i raczej nie powiem sąsiadowi żeby sciął drzewo…
proszę o pilną i konkretną odpowiedz.
pozdrawiam
Krótko i na temat,moskitiera spokojnie zatrzyma szerszenie,sam osobiście skonstrułowałem sobie taką i teraz 24h na dobę cieszę się swieżym powietrzem w domu,a również miałem problem z szerszeniami które nagminnie wlatywały do domu,do tego wszystkie framugi w domu wymalowałem preparatem dwuskładnikowym brosa,także nawet jak coś wleci to po 30 sekundach leży na ziemii i kwiczy,obojętnie co by to było.Szerszeni nienawidze i tępie je od czasu kiedy w nocy podczas snu ukąsił mnie w plecy,mam w ogrodzie wierzby płaczące oraz lilaki(chociaż nie ja tylko moja mama) bo ja w życiu bym nie posadził w swoim ogrodzie swoistych wabików ,ale i na to znalazlem sposób,kupiłem 2 tzw gaśnice na gniazda,popryskałem wszystkie wierzby i lilaki pod wieczór,z rana wyszedłem się opalać i ku mojemu zdziwieniu nie było słychać już żadnego bzyczenia i bombowania,dodam jeszcze ze wraz z szerszeniami wyniosły się osy,komary ,muchy,mrówki i cała reszta,drzewkom nic się nie stało rosną sobie,niestety na gruszki,owoce i jak ktoś ma oczka wodne takiego oprysku bym już nie polecał bo wiadomo że takie preparaty to chemia,ale jak ktoś ma na ogrodzie tylko drzewka,kwiatki,jakieś tam iglaki i trawe to polecam ten sposób jest 100% sprawdzony a na całą akcje nie wydałem wiecej niż stówke.Pozdrawiam
A i jeszcze chciałbym dodać ze po ukąszeniu i przebudzeniu czułem tępy piekący ból ale również i skok adrenaliny,do rana już nie zasnąłem,leżałem sobie na brzuchu i podkręcała mnie tylko jedna myśl jutro k…. jade do miasta a jak wróce będzie wojna i wybije was co do joty.Mam jeszcze sprawdzony sposób na mrówki i krety tym razem eko,mrówki- kilogram soli kuchennej mieszamy z 2 litrami wody dokladnie mieszamy wlewamy w dziure na kopiec łącznie z tym co się nie wymiesza 3 -4 godzinki i ELO wypali razem z jajeczkami,woda odparuje a kryształki soli które zostaną w srodku i na zewnątrz będą skutecznie palić wnętrzności delikwentów,na kreta -robimy to samo z tym że kupujemy sobie jeszcze 2-3 butelki denaturatu i jakieś dwa dni po zabiegu z solanką wlewamy do kopca/dziury denat i podpalamy,efekt murowany kolega nie wróci, chyba że na przyszłą wiosnę jak z ziemii odparuje solanka.HEHEHE:P
Ty to chyba jesteś z tej odparowanej solanki, niestety jak widać solanka z denaturatem wpływa destrukcyjnie na szare komórki.
Założyć moskitierę.
Pan chyba za dużo samogony wypił…..
Nie rozumiem oburzenia. Nie każdy chce życ viz a viz z bandą wściekłych szerszeni, tudziez innych tego typu delikwentów. Szerszenie broniące swojego terenu uważacie za bohaterskie ale ludzi już za istoty złe i podłe, chociaż też strzegą swojego miru 🙂 ja też kiedyś borykałam się z szerszeniami, sąsiad miał ich gniazdo na strychu i skutecznie zatruwały życie mnie i wszystkim innym sąsiadom. W przyrodzie gatunki się wzajemnie eliminują, zjadają, zabijają i to jest normalne a człowiek wytępi kreta i traktują go jak barbarzynce… Skonczcie juz z tym przesadzonym miłosierdziem dla wszystkich istot, bo to smieszne jest.
Śmieszne jak Twoja ortografia drogi „marc xx”.
Tak, to prawda: szerszenie nie są agresywne. Czasem odnosze wrażenie, ze żyją z nami niczym dobrzy sąsiedzi: tego lata wylapywaly wszelkie owady ssące, gryzace i brzeczace. Malo tego: nie podejmuja ataku nawet w sytuacji zagrozenia życia! W zeszłym tygodniu obwarowaly moj salon w ilosci 20 sztuk i więcej, z czego zaciukalam niemal wszystkie (nie jestem z tego powodu dumna, ale wtedy do ja czułam się zagrozona). Dzis, za sprawą sąsiadów, strażacy utrupili kolonię. Sąsiedzi mieli prawo się bać. Mają dzieci… A moze po prostu są uczuleni na jad ich zadla… Przez cale lato zaden z osobnikow mnie nie zaatakował. Ich kolonia zlokalizowana jest tuz nad moim oknem sypialni, które niemal caly czas jest otwarte… Musze przyznac, ze zal mi tych stworów… Moja Pendula i lilak sa jedank odmiennego zdania;-).
Szerszenie wcale nie są takie straszne jak sie im ten grozny wizerunek przypisuje. Do dzis dbaly o moj komfort zycia bez robali (domek z bali przyciaga wszelkie ścierwo niczy kasa proboszcza). Cóż, jakoś muszę z tym żyć…;-)
Gratuluję przecudownych ujęć!
Pingback: Przyrodniczo ;) | Na jednej nodze. Czyli: balans.
Taka sytuacja zaobserwowana przez mojego tatę zapalonego wędkarza. Był ładny pogodny dzień, na pobliskiej gałezi obok rzeki swoją pajęczyne utkał pająk krzyżak. A że ryby coś tego dnia słabo brały, tato z zaciekawieniem obserwował pająka. I nagle jakie było jego zaskoczenie gdy pojawił się szerszeń i dosłownie wyrwał pająka z pajeczyny na pożarcie. Tato już dużo widział ale takie zachowanie szerszenia pierwszy raz w życiu.
🙂
Dzisiaj byłam na spacerze z przyjaciółką, zagłębiłyśmy się nieco w małym lasku i zboczyłyśmy ze ścieżki. Paliłyśmy wtedy papierosy, nagle usłyszałyśmy jakieś brzęczenie podobne do kosiarki (?), ale ten dźwięk się tak nasilił i zaczęłyśmy uciekać i tak po parudziesięciu metrach się zatrzymałam a to we mnie uderzyło no to biegnę dalej. Dodam, że wcześniej usłyszałyśmy dźwięk typu os/szerszeni, ale uznałyśmy to za wyżej wspomnianą kosiarkę. Przychodzimy z pytaniem czy szerszenie europejskie przyciąga zapach papierosów/tytoniu? Pozdrawiam:)
Na pewno jest dla nich wstrętnym smrodem. Radzę czym prędzej zerwać z nałogiem 🙂
Te pół kilograma pożeranych dziennie owadów to w większości są pszczoły i pszczelarze nadal będą uważali szerszenia za największego szkodnika. W tym roku zabiłem już 5 królowych polujących na pszczoły na moich pasiekach.
Ale super… Zawsze wydawało mi się, że szerszenie to straszne dziady, próbujące zabić wszystko, co się rusza. Ich wielkość przeraża, wydają się być takie groźne i niebezpieczne, a tu proszę. Prawie pacyfiści. Jednak zabijają pszczoły, więc nie są u mnie mile widziane.
Świetny artykuł, w prostych słowach wyjaśniający czym te owady są (no, owadami przede wszystkim :)). Wiele mitów legło w gruzach w mojej głowie po przeczytaniu tych informacji. Tym niemniej wygląd szerszeni budzi respekt i obawę.
Cierpię na entomofobię od dziecka i chociaż czuję paraliżujący lęk przed każdym dużym owadem i tymi „co dziwnie latają” to jednak świat owadów nieodmiennie mnie fascynuje. Czasem mi wstyd, że jako dorosły człowiek truchleję, gdy podlatuje do mnie osa czy pszczoła, ale nic na to nie poradzę. Lęk, który wtedy czuję przerasta wszelki lęk jaki czułem kiedykolwiek. „Paraliżujący” nie jest tu słowem przesadnym. I jednocześnie uwielbiam oglądać programy przyrodnicze dotyczące owadów, bo ich świat to autentycznie inna planeta.
Bardzo ciekawy materiał. Przy okazji proszę o radę. Po podcięciu dęba Szerszenie obsiadły rany i piją sok z dębu. Niestety to jest jakieś 1,5 m od domu. Czy jakość je odrabiać, czy przeczekać do jesieni?
Przeczekać do jesieni i będzie z nimi spokój, tym bardziej, że pożywiające się wyciekającym sokiem osobniki nie są wcale agresywne 🙂
Wielkie dzięki, tak robimi. Umówiłem się z Panami, że zabezpieczymy drzewo w październiku.
Moja córka nakarmiła dziś szerszenia inwalidę z jednym skrzydłem cukierkiem karmelowym. Ku naszemu zaskoczeniu owad od razu się nim zainteresował.
Walczę już 3 tygodnie z szerszeniami, które dawno w tym roku zadomowiły się nad wejściem do domu i rzeczywiście na początku mi nie przeszkadzały, do momentu kiedy nie zacząłem wracać do domu po zmroku i palić światło nad schodami, które być może oświetlało również ich gniazdo od środka. Wylatywało wówczas kilkanaście owadów i uderzały ledy nad moją głową, a zanim uderzyły to zazraz po wylocie z gniazda sikały jakimś płynem, w ilości wystarczającej, żeby zmoczyć schody, a ja nie noszę parasolki :). Nie mylę się co do ilości tego płynu, bo szybko wchodziłem do domu i zapalałem światło przy zamkniętym oknie. Po szybie osikanej u góry spływał płyn do samego dołu. Płyn zostawia ślady takie, że po kilku „akcjach” ledwo widać przez szybę choć wydaje się przeźroczysty. Teraz zostało parę małych egzemplarzy, nie wiem czy powracających bo te olbrzymie zginęły w pierwszych starciach. Czytając tu, że szerszenie mogą mieć do 3.5 cm zmierzyłem te najmniejsze, i rzeczywiście mają tylko 3.5cm, niestety nie mam już tych dużych bo zrobiłbym zdjęcie z przymiarem.
Odniosę się jeszcze do tego płynu brązowego opisywanego przez Bożenę, Po dwóch pierwszych starciach mechanicznych z nimi też po elewacji zaczął spływać brązowo-szary płyn, jak również zaczęły wyrzucać z gniazda białe larwy co szybko czerniały, wydaje się, że już na drugi dzień.
I teraz mam pytanie, czego objawem jest wynoszenie jeszcze na pewno żywych larw, nie było ich wiele, ale może było więcej, ale podobno ptaki je zjadały. Czyżby utrata ok 100 osobników spowodowała, że nie wiedząc czy dadzą radę je wykarmić to je wyrzucały? Nie wiem, czy utrata 100 egzemplarzy żywicielek to dużo bo gniazda nie widzę, jest w elewacji.
W zasadzie to mi ich szkoda i kupuję silikon, pianki i uszczelniam co się da. Jak szukały innej szczeliny gdzie chciały zrobić gniazdo to po napotkaniu na piankę rezygnowały.
Hej, nie wiem czy ktos podkradl czy ty tam tez piszesz, ale na stronie best killer jest dokladnie twoj artykol o szerszeniach.
Nie, zdecydowanie tam nie pisze, widać więc zapożyczyli mój tekst bez mojej wiedzy ;/
Dwa lata temu szerszenie zrobiły w domu gniazdo pomiędzy powałami z desek. Czasami stukały o szybę w nocy gdy było światło zapalone w pokoju. Kolonia dotrwała do jesieni. W tamtym roku również na wiosnę szerszenie ale je mniejsze osy wygoniły prawdopodobnie – bo później tylko one latały. Na jesieni można było zaobserwować za to trutnie tych os i zachowania godowe na oknach_przybudówki. A tym roku zgnieżdziły się pomiędzy powałami trzmiele w miejsce os. Może wykorzystały stare gniazdo?
Nie powiem… troszkę się uspokoiłam, jednak chciałabym, żeby znalazły sobie inne miejsce i inne drzewo do zgryzania kory niż moja wierzba – 5 metrów od domu… nie wyobrażam sobie lata bez hamaka czy grilla… a to jedyne miejsce u nas.
Nie życzę im źle ale sobie i mojej rodzinie też nie życzę ukąszenia ani strachu przez 7 miesięcy w roku… a potem zima… chwila spokoju i względnego ciepła i znowu one…
WSZYYSKO FAJNIE SUPER ARTYKUŁ CZY KTOS MOZE TERAZ PRZYJSC I WYRZUCIC TEGO SZERSZENIA Z MOJEGO DOMU DZIEKUJE POZDRAWIAM
Pod dachem naszego domu nad tarasem, szerszenie założyły gniazdo. Nigdy żaden nawet nie zbliżył się do nas. „Korytarzem powietrznym“ wysoko nad nami wprost z gniazda leciały do lasu i tak samo wracały z pożywieniem dla larw. Pod wpływem żony, która przerażona twierdziła, że ukąszenie przez cztery szerszenie jest śmiertelne, odsłoniłem naturalną ściankę ich gniazda. Nie używałem trucizny – spray, ani żadnego nie zabiłem. Żywe mogły odlecieć, ale matki roju nie zobaczyłem. Jedna robotnica „zrozpaczona” kilkarotnie wracała do larw i wkońcu odfrunęła. Larwy zginęły z wychłodzenia. Dopiero po tym trafiłem na ten blog. I po jego przeczytaniu żałuję że tak zrobiłem. Podobno strażacy przenoszą całe gniazdo szerszeni do lasu. PS. Ze zdziwieniem przeczytałem że w RFN szerszenie są pod ochroną prawa. Zniszczenie ich gniazda jast karane wysoką grzywna. Cyt : „ Hornissen, Hummeln und bestimmte Wespenarten sind nach der Bundesartenschutzverordnung in Verbindung mit § 42 Bundesnaturschutzgesetz besonders geschützte Tiere. Über die Schutzbestimmungen für allgemein geschützte Tiere hinaus ist es verboten, ihre Entwicklungsformen, Nist-, Brut-, Wohn- oder Zufluchtstätten der Natur zu entnehmen, zu beschädigen, oder zu zerstören.“ Źródło:
http://www.vespa-crabro.de/inhalt.htm
Dwa lata temu, gdy zmuszona byłam niechlubnie gniazdo szerszeni zlikwidować, całkiem niedawno zagościła u mnie kolejna królowa… Jest naprawdę majestatyczna, piękna i przerażająca jednocześnie. Wleciała przez otwarte na poddaszu okno i całkiem zdezorientowana przezroczystością szyby, na momencik zatrzymała na mnie swoje spojrzenie… Wow! Cóż ja na to! Bez namysłu otworzyłam okno szerzej! Ale o ukłonie przed jej majestatem zapomniałam;-). Kilka dni potem, włażę do gospodarczaka. A tu coś chroboli… Kieruję wzrok ku górze i… no nie: ta sama królowa, której uratowałam życie (lub bardziej sobie;-)), buduje sobie gniazdko! I to tuż nad moją rozczochraną! Dwa dni krążyłam, by przydybać gniazdo bez jej wysokości! Najwyraźniej wyczuwała moje niecne intencje, bo nierzadko spoglądała na mnie ostrzegawczo… Ale czasem najzwyklej męczyła się budowaniem i jednoczesnym składaniem jaj. Wówczas zwijała się wokół dydka, do którego przymocowane było gniazdko i polegiwała sobie. Dwa dni później, gdy królowa opuściła na moment swoje królestwo, chyciłam za szczotę i do dzieła! Gniazdko odpadło, a ja zgarnęłam jaja. Zadowolona z siebie, z zamiarem wyjścia z gospodarczaka, trafiam prosto na… królową. Kurczę, w jednej chwili pożałowałam swojego czynu… Ludzie okazują emocje płacząc, krzycząc itd. Ona – dreptała po jednej tylko linii prostej, rozpaczliwie doszukując się niedawno, na moment pozostawionych jejeczek. Poczułam wielki smutek, gdy nagle, ten przed momentem zrozpaczony bombowiec, przeszedł jakby do ofensywy i zdeterminowany upływającym czasem, dawaj do stawiania nowej konstrukcji! Niestety nie mogłam i na to jej pozwolić, więc postąpiłam jak poprzednio. Dziś ta sama królowa wciąż tu wraca. Ale najwyraźniej po to, by odejść z tego świata w miejscu, w którym pragnęła zbudować dom. Nie przewidziała jednak, że tu, w tym właśnie miejscu, stoi już dom: dom człowieka. Obecność setek szerszeni metr nad głową, nie mogłaby obejść się bezkolizyjnie. Lepiej, by zginął jeden szerszeń, niż całe królestwo. Mimo wszystko żal mi stwora dzikiego…
Patetyczno – sentymentalne i beznadziejnie wołające o aprobatę. Niby ambiwalencja a działania w celu unicestwienia, przerażająco konsekwentne.
Posłuchaj erbe: wątek wprawdzie nie mój, ale mój komentarz traktuje przynajmniej nt. Moje pseudopisarstwo nie jest tu tematem przewodnim i nie powinno podlegać ocenie. Opisałam swoje kolejne doświadczenie z tymi wspaniałymi stworami, bo są dla mnie… wspaniałym dowodem na nieomylną działalność Matki Natury. Jak się dobrze przyjrzysz, sama rozdeptujesz mrówki, „pacasz” muchy, strzyżaki, muchówki i komary, bo gryzą. Jeśli wiesz, co to naturalna selekcja w przyrodzie, daruj sobie swoje uwagi. Lub… zamieszkaj metr pod tworzącą się właśnie kolonią drapieżników. Wybór należy do Ciebie… Albo… wnieś do tut. wpisów coś ożywczego nt. szerszeni…Tak?
Zawsze można było złapać do słoika i wypuścić daleko od zabudowań w lesie, najlepiej państwowym.
Posłuchaj erbe: wątek wprawdzie nie mój, ale mój komentarz traktuje przynajmniej nt. Moje pseudopisarstwo nie jest tu tematem przewodnim i nie powinno podlegać ocenie. Opisałam swoje kolejne doświadczenie z tymi wspaniałymi stworami, bo są dla mnie dowodem na cudowną działalność Matki Natury. Jak się dobrze przyjrzysz, sama rozdeptujesz mrówki, „pacasz” muchy, strzyżaki, muchówki i komary, bo gryzą. Jeśli wiesz, co to naturalna selekcja w przyrodzie, daruj sobie tego typu uwagi. Lub… zamieszkaj metr pod tworzącą się właśnie kolonią drapieżników. Wybór należy do Ciebie… Albo… wnieś do tut. bloga coś ożywczego nt. szerszeni…Tak?
i u mnie w ogrodzie od dwoch lat lataja szerszenie ,weszlam tu po to to aby sie dowiedziec jak znalesc ich gniazdo a wychodze z pewnoscia…. ze nie bede szukac
Gdy pracowałam w cukierni, codziennie przebywałam w pomieszczeniu z setkami os – w pełnej symbiozie. Bardzo lubię wszystkie zwierzęta i owady… z wyjątkiem szerszeni. Mówcie co chcecie, dla mnie te paskudy to szkodniki, do tego nieobliczalne i agresywne. Jestem szczęśliwa, gdy trzymają się z dala od mojego ogródka.
Tak naprawdę nikt z nas nie wie jak zareaguje na ukąszenie szerszenia. Dwa dni temu wiozłam męża do szpitala ok. 16 km. łamiąc wszystkie przepisy ruchu drogowego. Już w połowie drogi mąż tracił przytomność i nie mógł oddychać… Cudem udało mi się go dowieźć. Po zastrzyku adrenaliny i sterydu za godzinę miał drugi wstrząs aż do sinicy…leży na „ojomie” i jego stan dzisiaj jest stabilny… Nie wiedział, że jest uczulony, bo i skąd? Pierwsze użądlenie i ledwie uszedł z życiem. Szerszeń jest takim samym przyjacielem człowieka jak rekin! Nie życzę nikomu!!!
Od kilku tygodni do mojego ogrodu przylatuja szeszenie. Zaobserwowałam, ze przylatują przed deszczem i sa wtedy bardzo aktywne, pobudzone wlatuja w koronę brzozy. Później znikaja znowu na kilka lub klikanaście dni az do kolejnego deszczu/burzy. Czy mozna sadzic, ze maja gdzies w pobliżu swoje gniazdo? W domu sa małe dzieci oraz osoby uczulone i boję się konsekwencji użądlenia.
Pingback: Szerszeń azjatycki (Vespa velutina) – przybysz z Szanghaju | Świat Makro.com
Mi w tym roku juz 2 razy wlecialy do mieszkania i to po północy. Najprawdopodobniej światło je zwabiło.
Z zaciekawieniem przeczytałam materiał o szerszeniach. Właśnie mam w sąsiedztwie – w bliskości mojego okna, jakieś 1,5 metra. Zagniezdziły się w uszkodzonym gzymsie w luce styropianowej chyba. Niestety wieczorem przy zapalonym świetle zaczęły pojedyńcze osobniki odwiedzać mnie wlatując otwartm oknem. Teraz nie otwieram okna. Postanowiłam pogodzić się z ich sąsiedztwem❗ Ciekawią mnie. Obserwuję ich wyloty i przylotyna tle nieba. A nichaj sobie żyją😉☝✨ Są przecież pożyteczne. Tylko zmalała liczba trzmieli, moich ulubionych owadzich miśków 🐻🐝 i to mnie smuci… 👋😚
Super artykuł.
Dziękuję!
Właśnie z jednym szerszeniem się zaprzyjaźniłem gdy wcinał jabłko na drzewku. Pozował do zdjęć wytrwale.
Pozdrawiam
Świetny artykuł – rzeczowy i (mimo, że to opowieść) – nie przegadany. Mamy szerszenie na działce – już któryś rok, obecnie mają gniazdo zaraz nad wejściem. Nie interesują się nami, choć obawa pozostaje. Zastanawiałam się nad jedną rzeczą: jaką temperaturę potrafi znieść szerszeń będąc w gnieździe. Chodzi mi o temperaturę „na plus”. W ostatnie upały w domku było 33 stopnie, pod dachem musiało być przynajmniej 10 stopni więcej. Czy możliwe jest, że kolonia (lub jej część) tego nie przetrwała?
Pozdrawiam
Z tym złapaniem do szklanki czy stracenia gazetą to chyba autora tekstu fantazja poniosła. Proszę spróbować trafić lub podejść do owada, który w nocy wleci rozjuszony do pokoju. Jest szybki, głośny i agresywny.
Witam,
do mnie co roku przylatują aby podkraść trochę cukru moim pszczołą.Ale jakiejś agresywności u nich nie zauważyłem,co można zobaczyć na moich filmach
pozdrawiam,
gazmajster
Pingback: Szerszeń azjatycki (Vespa velutina) – przybysz z Szanghaju | Świat Makro.com