Szerszeń. Wiele osób już na samą myśl o tym „niebezpiecznym” owadzie dostaje dreszczy. Myślę, że niemal każdy zna donośne brzęczenie, które jest przez niego wydawana i większość ludzi woli trzymać się od niego z daleka. Już samo to jest w tym stworzeniu niezwykłe i jak często bywa, doczekało się ono wielu opowieści oraz mitów na swój temat. Na pewno wielu z was słyszało o tym, jakoby 3 użądlenia miały zabić człowieka, zaś 7 powalić konia. Jak jest naprawdę? Postaram się dokładnie wam to wyjaśnić. Dla porządku, pozwólcie jednak, że zacznę od jego wyglądu.
Wygląd
Choć zawsze traktowany z osobna, szerszeń zalicza się do rodziny osowatych (Vespidae), a skoro tak, to można o nim powiedzieć, że jest osą… tylko wyjątkowo dużą! Dokładniej rzecz ujmując, szerszeń europejski należy do największych os społecznych na naszym kontynencie. Nie każdy osobnik jest jednak tak samo duży. Jak na typowego owada społecznego przystało, u szerszeni występuje system kast (co to takiego, wyjaśnię w dalszej części artykułu), a skoro tak, to poszczególne grupy szerszeni cechują się różnymi wymiarami. Najmniejsze i najczęściej przez nas spotykane są robotnice. Osiągają długość od 2,5 do jakichś 3 cm. Samce osiągają zbliżone rozmiary, choć wydają się być nieco masywniejsze. Zdolne do rozrodu samice (czyli królowe) są zdecydowanie największe i osiągają nawet 3,5 cm. Spotkaliście kiedyś większego szerszenia? Cóż… też kiedyś tak miałem. Znalazłem na drodze martwego szerszenia. Na oko wydawał się być naprawdę ogromny (zdawał się mieć nawet 5 cm!), ale ciekawość popchnęła mnie do tego, aby go zmierzyć. Okazało się, że w rzeczywistości była to królowa szerszeni, mierząca około… 3,5 cm! Jedno jest pewne. Te owady są naprawdę mocno zbudowane, a do tego już z daleka widać drzemiącą w nich siłę. Nie ma się więc co dziwić, że w naszych oczach, mogą się jawić jako większe niż w rzeczywistości (tym bardziej, jeśli na dodatek ogarnia nas przed nimi strach!). Ok. Wymiary mamy za sobą, przejdźmy teraz do jego ogólnego wyglądu.
Ten jest u szerszeni typowo… „osowaty.” Choć silnie zbudowany, to wydaje się być dość smukły, zwłaszcza jeśli spojrzy się na zwężający się ku tyłowi odwłok. Pomiędzy tułowiem, a odwłokiem posiada także charakterystyczne przewężenie, czyli „osią talię.” Na głowie szerszenia znajdują się naprawdę silne żuwaczki, wyposażone w drobne ząbki, świetnie się sprawdzające przy pobieraniu najróżniejszych typów pokarmu i nie tylko. Oprócz nich mamy także ogromne, złożone oczy, trzy przyoczka (oczy proste przydające się owadom do wykrywania natężenia światła) oraz czułki. U robotnic są one charakterystycznie załamane, natomiast u samców są proste, dłuższe i wyraźnie grubsze (dzięki nim można je od siebie odróżnić). Na tułowiu znajdują się dwie pary błoniastych skrzydeł oraz trzy pary mocnych odnóży krocznych. Odwłok to oczywiście różne narządy wewnętrzne, ale także „wizytówka” szerszeni, czyli żądło. Warto pamiętać, że jedynie samice, włącznie z robotnicami, są w nie wyposażone (samce szerszeni są pozbawione żądła, a to oznacza, że są zupełnie nieszkodliwe). Żądło jest osadzone na wyjątkowo ruchliwej końcówce odwłoka, przez co jest bardzo mobilne i umożliwia szerszeniowi żądlenie we wszystkich kierunkach. Samo żądło, tak jak u „klasycznych” os, jest gładkie, pozbawione zadziorków, dzięki czemu może go używać wiele razy (taka pszczoła, po pierwszym użądleniu od razu ginie). Podczas spoczynku, żądło jest schowane wewnątrz odwłoka, a wysuwa się dopiero w momencie ataku.
Pod względem ubarwienia, szerszeń jest w większości żółto-czarny. Czoło, niektóre elementy tułowia oraz pasek z przodu odwłoka, są jednak ciemnoczerwone.
Gniazdo i jego początki
Kiedy nadchodzi wiosna, zapłodniona samiczka budzi się z letargu i wyrusza w świat, by przystąpić do założenia gniazda, w którym będzie się rozwijać jej przyszła kolonia. W tym celu, wyszukuje głównie spróchniałych, dziuplastych drzew, które świetnie się nadają do założenia nowego lokum. Niestety systematycznie ubywa takich drzew, dlatego coraz częściej królowa decyduje się na zakładanie gniazd w bardziej ucywilizowanych miejscach. Za te najczęściej służą jej poddasza różnych budynków, nasze strychy oraz garaże. Niekiedy bywa też tak, że królowa postanawia wykorzystać gniazdo jakiejś poprzedniczki, dlatego choć szerszenie zakładają gniazda jednoroczne, do na drugi rok, w tym samym miejscu może gniazdować zupełnie inna kolonia. Z kształtu gniazdo jest najczęściej owalne, jajowate, a nawet kuliste. Wraz z jego rozbudową, ulega ono jednak mniej lub bardziej zaawansowanym modyfikacjom. Przykładowo, jeśli podczas rozbudowy gniazda, szerzenie trafią na przeszkodę w postaci belki, to zamiast ją ominąć, będą wolały się wokół niej rozbudować. Kiedyś, po wyjęciu takiego gniazda, może się więc okazać, że ma ono w sobie różne, dziwaczne otwory. Gniazdo szerszeni jest zazwyczaj barwy orzechowej. Wiąże się to z tym, że do jego budowy, niemal zawsze wykorzystują budulec w postaci zmurszałego, spróchniałego drewno. To odróżnia je od gniazd wielu os, które wykorzystują szare, uschnięte drewno, przez co ich gniazda, także nabierają szarej barwy.
Budująca gniazdo królowa, rozpoczyna najpierw od trzonka, który przymocowuje np. do dachu jakiegoś pechowego człowieka. Następnie tworzy jednostronny plaster (u pszczół taki plaster jest dwustronny), złożony z kilkunastu komórek, po czym otacza go ochronną powłoką, pozostawiając jedynie otwór wejściowy na samym dole. Później przystępuje do złożenia jajeczek… chociaż czasami może się zdarzyć, że zanim tego dokona, dobuduje jeszcze jedną powłokę ochronną, tak, aby mieć pewność, że przyszłe larwy będą dobrze zabezpieczone przed zimnem oraz drapieżnikami. Kiedy pojawią się pierwsze robotnice, to właśnie one przejmą obowiązek pracy przy gnieździe. Oczywiste jest, że im bardziej kolonia będzie się powiększać, tym ciaśniej się będzie robiło, dlatego konieczna będzie jego dalsza rozbudowa. Każde powiększanie gniazda rozpoczyna się od dołu. Wraz z dobudowywaniem kolejnych plastrów, tworzone są również specjalne przegrody, które oddzielają je od siebie. Po uprzednim usunięciu poprzedniej warstwy, rozbudowywana jest również zewnętrzna powłoka.
Pod koniec życia kolonii, gniazdo szerszeni może osiągnąć od 30 do nawet 50 cm średnicy! Wewnątrz niego może się znajdować do 10 plastrów, zaś liczba zamieszkujących go szerszeni może sięgnąć nawet 1 tysiąca (oczywiście to maksymalna liczba, z reguły jest ich od 400 do 700). Co ciekawe, tak duże gniazda spotyka się najczęściej właśnie w ludzkich siedzibach, ponieważ na takim strychu mają znacznie więcej miejsca na ich rozbudowę, niż w jakimś ciasnym, obskurnym pniu. A jak właściwie wygląda tworzenie budulca? Po zeskrobaniu drewna (np. z płotu kolejnego pechowca, albo słupa telegraficznego), szerszeń rozpoczyna żucie i mieszanie go ze swoją własną śliną. Tak przygotowany materiał zostaje przylepiony do rozbudowywanego fragmentu gniazda, a następnie rozsmarowany przy pomocy żuwaczek oraz nóg. W ten sposób, zlepek do zlepka i powstaje gniazdo z dość prymitywnej, ale jednak masy papierowej!
Życie kolonii szerszeni
No dobrze. Gniazdo już zbudowane, czas więc przejść do innych, szerszenich obowiązków. A te jak wiemy, są owadami społecznymi. U takich z reguły występuje podział na kasty. U os również, ale w znacznie uproszczonej wersji. Mamy więc królową, mamy robotnice (wszystkie żeńskie!) a później mamy też samce. Nas najbardziej interesują robotnice, ponieważ to właśnie one mają najwięcej roboty na karku (aż idzie im współczuć). Przede wszystkim muszą się opiekować larwami. Oczywiście początkowo, pierwszym wylęgiem zajmuje się królowa, ale kiedy tylko pojawią się pierwsze robotnice, to właśnie one przejmują obowiązek opieki nad przyszłymi siostrami. Jedną z najważniejszych czynności jakie robotnice mają do wykonania w stosunku do larw, jest dostarczenie im papu.
Ano właśnie, a tak w ogóle, czym się odżywiają szerszenie? Dorosłe owady są w dużej mierze wegetarianami. Najbardziej objawia się to pod koniec lata, kiedy szerszenie mogą sobie pozwolić na spijanie wyciekającego soku z drzew. Bardzo często, robotnice same nacinają korę pędów młodych drzewek np. wierzb albo lilaków (mylnie, acz notorycznie zwanych bzami), byle by tylko dobrać się do soku. Sam zresztą, wiele swoich zdjęć, wykonałem właśnie podczas spędów szerszeni na takich młodych drzewkach (a sporo ich się przy nich potrafi kłębić, nawet po kilkanaście sztuk!). Nie są wówczas agresywne, za to bardzo pochłonięte konsumpcją. Oprócz tego typu pokarmu, bardzo chętnie dobierają się również do opadłych, oraz uszkodzonych owoców (silne żuwaczki pozwalają im się przegryźć nawet przez skórkę od jabłka).
W przeciwieństwie do niektórych gatunków os, szerszenie nie przylatują do słodkich pokarmów typu pączków, bułek z czekoladą i innych smakołyków znanych z piekarni i osiedlowych sklepów (nawet niewiedzą, co tracą). Od czasu do czasu, odwiedzają także kwiaty, ale zdają się to robić dużo rzadziej niż inne osy. Nie zbierają również nektaru, a więc nie próbują go gromadzić w gniazdach, by później przerobić na miód, tak jak robią to pszczółki. Dlaczego? Po pierwsze, papierowe komórki plastrów kompletnie się nie nadają do gromadzenia płynnego pokarmu. Po drugie… larwy są mięsożerne. Z tego też względu, szerszenie wyjątkowo zaciekle polują na najrozmaitsze gatunki owadów. Przeważnie muchówki (te stanowią ponad 90 % łapanych przez nie ofiar) i inne błonkówki, a czasem także gąsienice, czy inne smakowite pełzacze. W sumie, jedna kolonia szerszeni, jest wstanie upolować nawet pół kilograma owadów, co dowodzi ich niezwykłej skuteczności w ograniczaniu ich ilości. Szerszenie polują na swoje ofiary całą dobę, także nocą, dlatego też mogą niekiedy przylatywać do światła. Nigdy natomiast nie zbierają martwych owadów oraz padliny większych zwierząt.
Po schwytaniu ofiary, szerszeń pozbawia ją skrzydeł oraz odnóży, a następnie rozgniata na papkę i zanosi do gniazda. Tam dostarcza pakunek prosto do aparatu gębowego larwy. Nie oznacza to jednak, że larwa dostaje pokarm za darmo! By go zdobyć, wydziela specjalny rodzaj śliny, który jest chętnie zlizywany przez karmicielki. Dopiero po zainkasowaniu smakowitej należności, otrzymuje od robotnicy „pyszną” papkę z muchy. Larwy potrafią się jednak odwdzięczać robotnicom również na inny sposób. Jak wspomniałem wyżej, papierowe komórki plastrów nie nadają się do przechowywania płynnego pokarmu. Znacznie lepiej nadają się do tego… same larwy! Serio. Larwy szerszeni pożerają znacznie więcej niż są wstanie strawić. Dlatego też, zawsze jakiś nadmiar pożywienia odkłada się w ich ciałach i w razie potrzeby, może zostać z powrotem zwrócony. To świetny patent, zwłaszcza na „chudsze dni.” Wracając jednak do odżywiania się larwy. Ta po dostaniu papki z muchy, wysysa ją, a wszelkie resztki, jakie pozostaną, wypadają przez otwór umieszczony na samym dole gniazda (m.in. dlatego, wejście do niego, zawsze jest robione z dołu). W ten sam sposób, larwy pozbywają się także swoich odchodów.
Opieka na larwami to jednak nie tylko ich karmienie. Ważne są także inne aspekty, jak chociażby utrzymanie w gnieździe odpowiedniej temperatury. Kiedy robi się zbyt zimno, szerszenie potrafią podgrzać atmosferę nawet o 10℃ i to w przeciągu zaledwie 6 min! Nie ma się zresztą co dziwić, w gnieździe panuje przecież taki tłok, że ściśnięte ze sobą owady, bez problemu są wstanie wytworzyć odpowiednią ilość ciepła. Zbyt wysoka temperatura również stanowi problem, dlatego podczas upałów, robotnice machają swoimi skrzydłami niczym wachlarzami. Dla ochłody przydaje się też odrobina wody. Z tego też względu, w cieplejsze dni bardzo często można spotkać robotnice, które przylatują nad brzegi rzek i jezior, by móc ją z nich czerpać.
Nieuchronność upływającego czasu, stopniowo przybliża gniazdo do kresu jego istnienia. Kiedy temperatura zacznie regularnie spadać poniżej 10℃, stopniowo zaprzestają lotów, aż w końcu niemal wszystkie giną wraz z nadejściem pierwszych mrozów. Oczywiście, to niemal, jest tutaj nie bez powodu. Przeżywają bowiem zapłodnione samice, ale zanim do tego dojdzie, muszą się przecież odbyć gody!
Pod koniec lipca oraz na początku sierpnia liczba szerszeni w gnieździe osiąga maksymalną liczbę. Wtedy też robotnice zabierają się za budowanie dolnych plastrów, znacznie dłuższych i szerszych, niż cała reszta. W nich rozwiną się larwy, z których później powstaną samce, oraz zdolne do rozrodu samice (cała reszta, czyli robotnice są niezdolne do rozrodu). Czas wychowywania „królewskich” członków całego roju, jest również czasem, w którym matka założycielka, musi ustąpić pola młodszemu pokoleniu, a to jednoznacznie równa się z jej śmiercią. Tuż potem, ustaje produkcja nowych członków rodziny. Już wkrótce na świat przychodzą bowiem nowe, przyszłe królowe, które razem z samcami ruszają w lot godowy. Kopulacja samicy z samcem jest bardzo krótka i trwa najwyżej parę minut. „Przyjemność” może i z tego krótka, za to powtarzalna, ponieważ może kopulować z wieloma partnerami.
Tuż po odbytych stosunkach nadchodzi czas, by poszukać sobie jakiegoś odpowiedniego miejsca na zimowanie. Najczęściej wybiera do tego celu odstającą od drzewa korę, sterty ściętego albo powalonego drewna, a także wszelkie ziemne jamy, oraz dziuple. Niejednokrotnie w jednym miejscu może się zgromadzić znacznie więcej zimujących samic. W czasie zimowej diapauzy (owadzi „sen zimowy”), samice otulają się skrzydłami oraz odnóżami, mocno je dociskając do brzusznej strony ciała. Przetrwanie tego okresu ułatwia im zapas ciała tłuszczowego, który odłożył się wcześniej w ich odwłokach. Podczas gdy samice zimują, samce żyją sobie w najlepsze, spijając w tym czasie wyciekający z drzew sok… podobnie zresztą jak czynią to robotnice. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zginą, zabite przez pierwszy, silniejszy mróz.
Standardowo, matka roju żyje około jednego roku, robotnice zaś około 3-4 tygodni. Cała kolonia funkcjonuje natomiast przez około 7 miesięcy.
Jad szerszenia
Życie kolonii jest już za nami, ale to wcale nie wyczerpuje tematyki szerszeni. Jest jeszcze wiele aspektów z ich życia, które zasługują na oddzielne potraktowanie. Na pierwszy ogień pójdzie, to, co najbardziej w szerszeniach przeraża. Ich użądlenia. Samo żądło omówiłem przy opisie owada, natomiast teraz pora przejść do jadu.
Zacznę może od tego, że użądlenie przez szerszenia jest o wiele mniej niebezpieczne, niż użądlenie przez pszczołę. Naprawdę nie żartuje. Dlaczego jednak tak jest? Powodów jest kilka. Przede wszystkim pszczoła zostawia w skórze swój oręż, łącznie z gruczołem jadowym, przez co tkwiące w ranie żądło, nieustannie pompuje do ciała jad. Szerszenie mają gładkie żądła, a to oznacza, że ich użądlenia choć precyzyjne (osowate, w przeciwieństwie do pszczół, nie walą na oślep, lecz szukają wrażliwszych punktów do ugodzenia), to przeważnie są bardzo szybkie. Szerzenie są jednak większe od pszczół, dlatego dysponują znacznie większą ilością jadu. Mimo to, do obrony używają najwyżej 0,01 mg tego co posiadają w zbiorniczku jadowym. Dlaczego? Szerszeniom po prostu nie opłaca się zużywać dużych ilości jadu, ponieważ jest on znacznie bardziej potrzebny przy uśmiercaniu łapanych przez nie owadów. Inną sprawą jest to, że użądlenie szerszenia jest znacznie bardziej bolesne, niż użądlenie przez pszczołę. Wszystko przez odmienny skład chemiczny jadu. Okazuje się, że jad szerszenia zawiera w sobie około 5 % acetylocholiny, czyli organicznego związku chemicznego, powodującego bardzo silne pieczenie. To właśnie ten składnik jadu jest odpowiedzialny za bolesność użądleń szerszeni. Ponad to, żądło szerszenia jest dłuższe niż żądło pszczoły, a to oznacza, że może wpuścić swój jad znacznie głębiej.
Nie tylko jad jest istotny przy użądleniu przez szerszenia, ale także reakcja ludzkiego organizmu na jego działanie, a ta potrafi być bardzo różna, podobnie zresztą, jak różni są sami ludzie. Dla dzieci oraz osób starszych, użądlenie przez szerszenia może nieść za sobą znacznie dotkliwsze skutki, niż w przypadku zdrowych, dorosłych osób. Zawsze należy też pamiętać o tym, że może dojść do reakcji alergicznej, nawet wtedy, gdy już wcześniej byliśmy żądleni przez owady, a mimo to, żadne tego typu reakcje się nie pojawiały. Jeśli więc po użądleniu przez szerszenia zauważymy objawy poważniejsze niż zwykły ból czy opuchlizna, wtedy bezzwłocznie należy się skontaktować z lekarzem. Oczywiście najczęściej takie użądlenie kończy się jedynie na bólu, dlatego absolutnie nie należy wpadać w panikę, kiedy zostaniemy użądleni, lecz po prostu zachować spokój (wiem, że to może być trudne, ale panikowanie może przysporzyć znacznie więcej szkody, niż pożytku). Mit mówi, że do zabicia człowieka potrzeba aż trzech szerszeni. To oczywiście bzdura. Osobę z reakcją alergiczną może zabić już jeden osobnik. W przypadku osoby zdrowej, do śmierci może również dojść, kiedy np. szerszeń użądli nas w gardło albo szyję. Standardowo jednak, do zabicia zdrowego człowieka, bez żądlenia w czułe punkty, potrzebne by było z jakieś… kilkaset szerszeni! A jako że do obrony gniazda, najczęściej wylatuje zaledwie 1/10 wszystkich zamieszkujących go osobników (przypominam, że maksymalnie takie gniazdo może zamieszkiwać 1000 osobników) jest bardzo mało prawdopodobne, by nagle pojawiło się kilkaset, żądnych naszej śmierci szerszeni.
Spotkanie z szerszeniem, czyli co zrobić, aby nie zostać użądlonym?
Oczywiście najlepiej jest zapobiegać niż się później leczyć, dlatego dobrze jest w ogóle nie dać się użądlić żadnemu szerszeniowi. Na nasze szczęście, szerszenie to najłagodniejsi przedstawiciele osowatych, z jakimi w ogóle można się zetknąć! Przeważnie zachowują się wyjątkowo pokojowo, bez przejawiania agresji. Innymi słowy, szerszenie mają nas w głębokim interesie, ponieważ interesują je wyłącznie ich własne sprawy. Osy bardzo często bywają ciekawskie i lubią podlatywać do ludzi, ale szerszenie na szczęście aż takie nie są i unikają ludzi jak tylko mogą. Wyjątek może stanowić obecność ich gniazda w sąsiedztwie. Zazwyczaj również przy nim są bardzo spokojne, ale niekiedy mogą być mniej lub bardziej podirytowane naszą obecnością w jego pobliżu, dlatego najlepiej podziwiać gniazdo z większego dystansu (gdzieś tak do dwóch metrów).
Tak dla porządku, gdyby jednak zdarzyło się, że jakiś szerszeń mimo wszystko do nas podleci, należy wtedy zachować spokój, oddalić się od niego, lub po prostu się nie ruszać i spokojnie poczekać aż sam odleci. Dobrze jest wtedy powstrzymać się od gwałtownych ruchów i pod żadnym pozorem nie próbować go odganiać rękami, ponieważ może uznać takie zachowanie za próbę zamachu na jego życie i naturalną reakcją będzie obrona swoim żądłem. Kiedy jakiś szerszeń wpadnie do naszego domu, najlepiej otworzyć okno i poczekać aż wyleci, albo spróbować go wygonić czymś podłużnym, z szeroką powierzchnią (np. gazetą albo packą na muchy). Co odważniejsi mogą go nakryć szklaneczką, podsunąć pod spód kawałek tekturki i w ten sposób przetransportować go na dwór. Należy również pamiętać, że szerszenie mogą być znacznie bardziej poddenerwowane podczas upalnych dni (kto wtedy się nie denerwuje?). Wabiące, a zarazem drażniące mogą być także ostre zapachy (np. perfumy), oraz alkohol, dlatego wato o tym pamiętać, kiedy będziemy przebywać przed domem, albo w ogródku.
Szerszenie kontra pszczoły?
Wśród pszczelarzy szerszenie nie cieszą się zbyt dobrą sławą. Oprócz muchówek, ich ofiarami mogą padać również osy, ale także pszczoły. Jeden szerszeń jest wstanie upolować od 10 do 15 sztuk dziennie. Oczywiście, każdego dnia, na łowy wylatuje bardzo wiele robotnic, dlatego liczba ta potrafi się powiększyć. Pogromca pszczół, co nie? Niby tak, ale… pamiętajcie, że jedna królowa pszczół składa dziennie od 1500 do nawet 3000 tyś! Straty powodowane przez szerszenie wynoszą z jakiś 1% całej, pszczelej rodziny. Czy to dużo? Pszczelarze pewnie powiedzą, że tak, ale… prawda jest taka, że o wiele więcej pszczół ginie wskutek chorób oraz pestycydów, niż przez szerszenie. Mało tego, dziko żyjącym pszczołom zdarza się zakładać swoje gniazda w sąsiedztwie szerszeni. Czyżby przejaw szaleństwa? Raczej sprytu! Okazuje się, że szerszenie, to świetni ochroniarze, z którymi nie wiele stworzeń chce zadzierać. Z tego też względu, pszczoły czują się bezpieczniej w ich pobliżu. A że pożerają te kilkadziesiąt osobników dziennie? Dla pszczół to niewielka strata, a bezpieczeństwo, jest bądź co bądź bezcenne.
Kto poluje na szerszenie?
Jak wspomniałem, niewiele stworzeń chce zadzierać z tymi owadami. Kto by zresztą chciał? Uzbrojone w żądła oraz żuwaczki… nie bez powodu większość drapieżników woli je omijać z daleka. Tyczy się to szczególnie ptaków. Niewiele z nich decyduje się polować na szerszenie (robią to np. żołny, żyjące na południu Polski). Także drapieżne owady, z pewnością będą wolały je omijać (zaatakować szerszenia mogą się odważyć chyba tylko duże i wyjątkowo żarłoczne drapieżniki, takie jak modliszki czy duże gatunki łowików). Niekiedy zdarza się również, że szerszeń wpadnie do pajęczej sieci, no a jeśli trafi na dużego krzyżaka, to nawet żądło go przed nim nie uratuje.
Podsumowując
Szerszenie nie są aż tak strasznymi owadami, jak to zwykle się je przedstawia. Nie są agresywne, zdecydowanie bardziej wolą zajmować się sobą niż zwracać na nas uwagę. Żądlą jedynie w sytuacji podbramkowej, a samo dziabnięcie przeważnie nie jest aż tak groźne, jak się to opisuje (choć oczywiście, przeważnie boli jak cholera!). Najczęściej ludzie sami są sobie winni użądlenia, ponieważ na widok szerszenia, bardzo często zaczynają panikować, machać rękami i w ten sposób je prowokują. Jeśli jednak zachować spokój, to z powodzeniem można je obserwować, a zapewniam, że są bardzo ciekawymi owadami i pisze to wszystko na podstawie własnych, zawsze pozytywnych doświadczeń z tymi owadami (mimo, że nie raz fruwało mi nad głową nawet po kilkanaście szerszeni, to do tej pory nie użądlił mnie ani jeden z nich!). Warto też dodać, że szerszenie odgrywają bardzo ważną rolę w środowisku. Owszem, mogą wyrządzać szkody, niszcząc młode drzewka, by dobrać się do ich soku. Pszczelarze pewnie również w dalszym ciągu będą mieli za złe pożarte przez nie pszczoły. Musimy jednak pamiętać o tym pół kilogramie najróżniejszych owadów, pożeranych dziennie przez pojedynczą kolonie. Dzięki takiemu działaniu, szerszenie znacząco ograniczają liczebność wielu groźnych owadów, a w szczególności najróżniejszych muchówek (z muchami i komarami na czele!). Warto więc bliżej poznać ich zwyczaje, by uniknąć przykrych spotkań z nimi i przy okazji spróbować spojrzeć na nie łaskawszym okiem niż zazwyczaj.
Warto przeczytać:
- http://www.hornissenschutz.de/hornets.htm
- „Ten świat” – artykuł o szerszeniach
- Czynniki regulujące liczbę szerszeni w miastach
- Struktura gniazd i rozmiary kolonii szerszeni w miastach
- Toksyczność jadu szerszenia
- Wpływ barwy i zachowania agresora na szerszenie