Wśród wielu ludzi, zwłaszcza pszczelarzy, bohater tego artykułu cieszy się bardzo złą sławą. Po trosze nie bez powodu, w końcu łupem taszczyna padają tak przez wszystkich lubiane pszczoły miodne, które zapylają nasze kwiaty i dzięki którym mamy chociażby miód (i m.in. z tego powodu, zwłaszcza na zachodzie, nazywa się go „pszczelim wilkiem”). Czy jednak aby na pewno jest aż tak wielkim szkodnikiem, za jakiego czasami się go uważa? Tradycyjnie, wszystko okaże się w dalszej części tekstu, a ja ponownie wcielę się „adwokata diabła” i spróbuje przekonać, że te, mimo wszystko bardzo ciekawe błonkówki, wcale nie są aż takie straszne, jak mogłoby się wydawać.
Systematyka
Obserwując taszczyny w terenie, osoby niemające obeznania z owadami, łatwo je mogą pomylić z osami, ale raczej nie sądzę by ktoś wziął je za pszczoły, na które polują (chociaż tak po prawdzie, skoro są osoby mylące rusałkę admirał z paziem królowej, to w sumie i takie cuda są możliwe). A jednak, jak dowiedli naukowcy, taszczyny, razem z pokrewnymi gatunkami błonkówek, dużo więcej wspólnego mają właśnie z pszczołami niż osami. Do tego stopnia, że rodzinę grzebaczowatych (Crabronidae), do której zalicza się nasz taszczyn, kwalifikuje się obecnie właśnie w nadrodzinie pszczół (Apoidea)!
W naszym kraju mamy, póki co tylko jednego taszczyna i jest nim właśnie P. triangulum. Teoretycznie, na południu kraju istnieje szansa na znalezienie pokrewnego T. venustus, ale póki co tak się nie stało, a nawet jeśliby się u nas pojawił, to trochę jednak różni się wzorem od naszego taszczyna, zwłaszcza jeśli chodzi o głowę i tułów.
Wygląd
Ta średniej wielkości błonkówka osiąga od 1,2 do 1,8 cm. W oczy rzuca się przede wszystkim bardzo duża głowa, na której znajdują się wielkie, błyszczące oczy złożone, krótkie, ale grube czułki, pokaźne, groźnie wyglądające żuwaczki, oraz żółto-biały przód głowy, który u tego gatunku przybiera kształt korony. Reszta jego ciała jest lekko spłaszczona i zwęża się ku tyłowi. Pod względem ubarwienia, taszczyn jest w dużej mierze żółto-czarny, zwłaszcza jeśli chodzi o jego odwłok, oraz odnóża. Jego potylica, czyli ten fragment głowy za oczami, jest natomiast czerwonawa lub brunatna.
Gdzie go można spotkać?
Pospolity w całej Polsce, choć jego liczebność w ostatnich latach wyraźnie się zmniejszyła, głównie na skutek zanikania zamieszkiwanych przez niego środowisk. Preferuje tereny o piaszczystej lub glinianej glebie, porośnięte skąpą roślinnością oraz mocno nasłonecznione. Spotkać go można na obrzeżach lasów, leśnych oraz polnych drogach, wszelkiego rodzaju terenach otwartych, czasami pojawia się także w pobliżu człowieka. Dorosłe osobniki obserwuje się od czerwca do września.
Polowanie
Taszczyny od czasu do czasu odwiedzają kwiaty, by spijać z nich nektar. Osobiście obserwowałem je chociażby na nostrzykach białych oraz na baldachach dzikiej marchwi, ale odwiedzają także kwiaty o innych barwach. Zdobywanie pokarmu nie jest jednak ich jedynym celem. To właśnie pośród kwiatów, samice urządzają sobie polowania na pszczoły miodne, które są głównym źródłem pokarmu ich larw (sporadycznie się zdarza, by decydowały się na jakieś inne pszczołowate). Jak wygląda takie polowanie? W trakcie łowów, samica unosi się nad kwiatami, starając się wypatrzeć i wywęszyć potencjalną ofiarę. Gdy uda jej się wykryć pszczołę, wówczas obniża swój lot do momentu, aż będzie całkowicie pewna swego celu. Kiedy tak się stanie, zbierająca pyłek pszczoła zostaje całkowicie zaskoczona przez nacierającego na nią taszczyna. Ten atakuje ją od góry i zaciska swe potężne żuwaczki między jej głową oraz tułowiem, po czym celuje swym żądłem w jej zwój nerwowy, i jednym ukłuciem całkowicie ją paraliżuje. Cała akcja często rozgrywa się w powietrzu, ponieważ w trakcie ataku, zarówno napastnik jak i jego ofiara, po prostu spadają z kwiatka wprost na znajdujący się pod nim grunt. Tak pochwycona pszczoła zostaje następnie zabrana do gniazda. Chociaż pszczoła miodna jest uzbrojona w swoje własne żądło, to szybki atak samicy taszczyna nie daje jej praktycznie żadnych szans na jego użycia. Zresztą, nawet gdyby jakimś cudem udało jej się wywinąć i skierować swój oręż w kierunku napastnika, to i tak niewiele jej to pomoże, ponieważ ciało taszczyna pokryte jest mocnym, gładkim i przede wszystkim twardym oskórkiem, który niczym zbroja, praktycznie uniemożliwia oberwanie pszczelim żądłem.
Zanim schwytana pszczoła zostanie wciągnięta w głąb gniazda, taszczyn robi jeszcze jedną rzecz. Swoimi odnóżami, ściska mocno jej ciało, po czym używa szczęk, by chwycić jej aparat gębowy i zlizać z niego nektar, który dosłownie wyciska z jej wola, niczym z wciąż żywej tubki! Brzmi koszmarnie, ale wbrew pozorom, jest to dość popularna praktyka, nie tylko wśród taszczynów, ale także innych grzebaczy, takich jak miodwy łąkowe (Mellinus arvensis). Osobiście podejrzewam, że taka praktyka może im pozwalać na ograniczanie wizyt przy kwiatach w celach pokarmowych i tym samym dać jeszcze więcej czasu na kolejne polowania.
Gniazdo
Budowa gniazda rozpoczyna się przed polowaniem na pszczoły. Samiczka, przy pomocy swoich mocnych odnóży, bardzo sprawnie wykopuje w piasku norkę, która powoli zmienia się w tunel mogący mieć długość od 20 do 100 cm. Od głównego korytarza, odchodzą w bok chodniki, które są zakończone komórkami lęgowymi… w sumie może ich być od 5 do 7, choć zdarza się, że ich liczba jest większa i idzie nawet w dziesiątki sztuk. Podczas kopania gniazd, taszczyny są niezwykle ruchliwe, jednak od czasu do czasu zdarza im się przysiąść by odpocząć i wtedy też można spróbować do nich podejść, by zrobić im zdjęcie, choć trzeba pamiętać, że są niezwykle płochliwe i zaniepokojone natychmiast wzbijają się w powietrze, by po chwili siąść kawałek dalej. Często również, zwłaszcza w czasie gorszej pogody, wykorzystują swoje gniazda jako schronienia dla samych siebie. Wówczas można zauważyć, jak z norek wystają jedynie ich główki, które szybko chowają w środku, gdy tylko poczują się zaniepokojone. Z drugiej strony, choć płochliwe, to taszczyny i tak są bardzo tolerancyjne dla sąsiadujących z nimi ludzi, bo i też, jak wspomniałem przy okazji ich występowania, często zakładają swoje gniazda w pobliżu człowieka, nawet na osiedlach miejskich.
Taszczyny, choć prowadzą samotny tryb życia, to potrafią tworzyć pokaźne skupiska, w których mogą gniazdować setki, a w skrajnych przypadkach, nawet tysiące, niezależnych od siebie osobników. Sam zdołałem niedawno znaleźć liczne kolonie, rozlokowane na piaszczystej drodze, ciągnącej się na pograniczu lasu oraz nieużytków rolnych i muszę przyznać, że było ich tam naprawdę dużo, mogę zaryzykować stwierdzenie, że koło setki, może nawet więcej!
Nieodłącznym elementem życia sąsiedzkiego są oczywiście wszelkiego rodzaju sprzeczki, utarczki, kłótnie, a od czasu do czasu nawet bijatyki i nie inaczej jest również wśród taszczynów. Osobiście miałem okazję obserwować pewnego natarczywego osobnika, który co i rusz próbował wedrzeć się do norki, która była już zajęta przez innego taszczyna. Z tego też względu, obie samiczki dosłownie brały się za łby, chwytając się wzajemnie żuwaczkami, w wyniku czego dochodziło do szarpanin, w trakcie których intruz był przeganiany raz, drugi raz i nawet trzeci! Tak z drugiej strony, gdy obserwowałem zawziętość wspomnianej samiczki, zacząłem się nawet zastanawiać, czy to przypadkiem nie ona jest ofiarą, która po prostu próbuje odzyskać swoją norkę. W końcu od dłuższego czasu interesowało ją przejęcie tylko tej jednej, konkretnej norki! Szybko się jednak okazało, że po nieudanych próbach przejęcia jednego gniazda, postanowiła zająć kolejne, znajdujące się kilka centymetrów dalej. Tym razem jej się udało, ponieważ było puste, więc bez przeszkód mogła do niego wskoczyć i się w nim ulokować. Choć w dalszym ciągu nie mam pewności, czy to aby na pewno była jej norka, czy po prostu poszczęściło jej się i właścicielki akurat nie było wtedy w środku.
Jak tak teraz o tym pisze, to w głowie zaczyna mi świtać jeszcze jedna ewentualność. Być może ta natarczywa samiczka po prostu zapomniała, gdzie ma swoją właściwą norkę i przez pomyłkę, próbowała zająć jakąś inną. Czy to w ogóle możliwe? Jak najbardziej. Tak się bowiem składa, że przy odnajdywaniu swoich gniazd, taszczyny orientują się przy pomocy swego wzroku. Dzięki znakomitej pamięci, kodują w swoich głowach rozlokowanie znajdujących się w jego pobliżu obiektów, typu kamienie, źdźbła traw, czy patyki i dzięki nim orientują się przy ich odnajdywaniu. Jeśli w trakcie ich nieobecności, któryś z elementów sąsiadujących z norką ulegnie zmianie, wówczas taszczyn ma problem ze znalezieniem wejścia do niej. Sprawy nie ułatwia też fakt, że po każdym opuszczeniu gniazda, weście do niego zostaje mniej lub bardziej zamaskowane, co ma utrudnić dostanie się do niego potencjalnym pasożytom gniazdowym, chociażby złotolitkom i żronkom.
Rozwój larw
Spojrzenie na działalność taszczyna z pewnością byłoby łagodniejsze, gdyby do rozwoju larw potrzebował niewielkiej liczby pszczół. Niestety, natura sprawiła, że jest zupełnie inaczej. Jedna larwa, z której później powstanie samiec taszczyna, potrzebuje do prawidłowego rozwoju od 1 do 3 pszczół, natomiast taka, z której powstanie samiczka, musi ich mieć od 3 aż do 6! A jako że w jednym takim gnieździe rozwijających się larw może być nawet 7, liczba pszczół potrzebnych do ich wykarmienia automatycznie rośnie. W sumie jedna samica na zaspokojenie potrzeb swoich larw może potrzebować około 20 pszczół. Po pożarciu zgromadzonych zapasów, dorosła larwa tworzy sobie pod ziemią specjalny oprzęd, w kształcie butelki z wąską szyjką, który leżąc w komórce poziomo, jest do niej przymocowany pojedynczymi nićmi, dzięki czemu, nie dotyka swoją powierzchnią ścianek komórki i w ten sposób jest zabezpieczona przez różnymi drobnoustrojami. Zresztą to nie jedyny sposób taszczynów na ochronę przez bakteriami i grzybami. Zanim w gnieździe pojawią się larwy, o ich bezpieczeństwo dba troskliwa samica, która zabezpiecza zarówno zgromadzone w gnieździe pszczoły, jak również ścianki komórek. Te pierwsze pokrywa specjalną wydzieliną, którą produkuje przy pomocy gruczołu na głowie. Na tych drugich natomiast rozprowadza białawą substancję, wytwarzaną przez gruczoły u podnóża czułków, która zawiera w sobie specjalny rodzaj symbiotycznych bakterii, wykorzystywanych później przez larwę do pokrycia oprzędu i tym samym zabezpieczenia go przed grzybami. Po trwającym 10-11 miesięcy okresie spoczynku, larwa przeobraża się w poczwarkę.
Relacje z człowiekiem
Jak już wcześniej wspomniałem, relacje tych błonkówek z ludźmi, zwłaszcza z pszczelarzami nie są najlepsze. Zanim jednak będzie o tym, najpierw wspomnę o innym rodzaju relacji. Wspomniałem bowiem także o tym, że taszczynom zdarza się czasami gniazdować w pobliżu człowieka. Może się więc zdarzyć, że pojawią się gdzieś w ogródku, na nasłonecznionej, piaszczystej skarpie, lub jakiejś ścieżce biegnącej przez osiedle, albo park, a jako że z wyglądu przypominają osy, to i też mogą budzić niepokój. Oczywiście jak na żądłówki przystało, każda samica jest wyposażona w żądło, jednak taszczyny bardzo rzadko decydują się na jego użycie. Właściwie do nieprzyjemnej sytuacji może dojść w zasadzie tylko, jeśli któryś z nich zostanie brutalnie złapany w rękę, wówczas jego naturalną reakcją będzie obrona. Poza tą sytuacją, nie stanowią absolutnie żadnego zagrożenia. Nie są agresywne, a jedyne co je interesuje to zajmowanie się własnymi sprawami. Możemy więc bez strachu obcować z nimi, obserwować je… nawet jeśli któryś z nich usiądzie nam na ręce, żadna krzywda nam się nie stanie, no chyba, że spróbujemy go złapać.
Czasami działalność taszczyna może też doprowadzić do niemałego zdziwienia osoby, które z jakiegoś powodu zechcą kopać w zimie, w miejscu ich gniazdowania i niespodziewanie uda im się wykopać… pszczoły! Oczywiście warto wówczas pamiętać, że to właśnie prowiant, zgromadzony przez te pracowite błonkówki, dla przyszłych lub obecnych już larw.
A na koniec, nadal pozostaje otwarte pytanie, czy uznać poczynania taszczyna za szkodliwe, czy też nie? Osobiście uważam, że lokalnie, gdy większa ilość osobników zagnieździ się blisko pasiek, wówczas może czynić pszczelarzowi drobne, lub nawet troszkę większe szkody. Warto jednak pamiętać, że ogólna liczebność taszczynów ulega obecnie zmniejszaniu, głównie przez zanikanie odpowiednich dla nich siedlisk i z tego względu nie są tak liczne jak kiedyś, a tym samym również ich szkodliwość jest zdecydowanie mniejsza w porównaniu z dawnymi latami. Jeśli natomiast popatrzymy na ogólną działalność taszczynów, zwłaszcza w kontekście spadku liczebności pszczół w ostatnich latach, to właściwie nie mają one pod tym względem żadnego znaczenia, tym bardziej, że ilość zabijanych przez nie pszczół, jest tak naprawdę nieporównywalna z negatywną działalnością człowieka (np. związaną z powszechnym stosowaniem szkodliwych pestycydów), w wyniku której ginie ich o wiele, wiele więcej. Dlatego właśnie, jeśli mamy patrzeć na tę błonkówkę, jak na szkodnika niszczącego pszczoły, warto w pierwszej kolejności spojrzeć na nas samych, a dopiero później szukać winnych w taszczynach, które robią przecież jedynie to, do czego stworzyła je sama natura.
