Świat Makro.com

Twarzą w twarz z owadami Olsztyna i jego okolic.

  • Najnowsze artykuły
  • Artykuły w Wyborcza.pl
  • Cztery strony świata
  • O mnie
  • Linki
  • Zimowe stawonogi
  • Makrofotografia: Fotografia w terenie
  • Makrofotografia: Sprzęt
  • Tablice
  • Galeria
  • Owady – wiadomości ogólne

Złotook drapieżny (Chrysoperla carnea s.l.) – miłośnik zimowania w naszych domach

Posted by skorpion21 on 28 kwietnia 2023
Kategorie: Makro. Tagi: Chrysopa perla, Chrysoperla carnea, dom, ogród, owad, pożyteczny., siatkoskrzydłe, sieciarka, złotook drapieżny, złotook większy, złotookowate. 3 Komentarze

Złotook drapieżny, znany też jako złotook zwyczajny lub złotook pospolity, to z całą pewnością jeden z bardziej lubianych owadów naszym kraju. Przynajmniej przez tych, którzy go znają i wiedzą jak wiele dobrego przynosi naszym ogrodom czy polom uprawnym. Tak jak biedronki, potrafi skutecznie ograniczać liczebność mszyc i innych drobnych owadów, które lubią czasami przysparzać nam problemów. Mimo to, mam wrażenie, że wciąż nie cieszy się taką sławą, jak chociażby biedronka siedmiokropka. Właśnie dlatego mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi uda mi się to trochę zmienić.

Systematyka

Zanim jednak będzie miło i przyjemnie, najpierw trochę się pomęczymy, ponieważ systematyka złotooków wcale nie należy do łatwych. Złotookowate (Chrysopidae), które należą oczywiście do sieciarek (Neutroptera), liczą w Polsce ok. 30 gatunków. Nie jestem do końca pewny, ile mamy w Polsce przedstawicieli rodzaju Chrysoperla, jednak na pewno są u nas trzy, bliźniaczo do siebie podobne gatunki: Chrysoperla pallida, Chrysoperla kolthoffi i rzecz jasna Chrysoperla carnea. Zwykły człowiek, tak na oko, bez żadnego doświadczenia, nie jest wstanie ich rozróżnić. Przyjmuje się jednak, że cała trójka należy do grupy gatunków Chrysoperla carnea sensu lato, czyli w skrócie s.l., i tak właśnie można je oznaczać. Na tym jednak nie koniec komplikacji.

Są też złotooki z innych rodzajów, które również do złudzenia przypominają złotooki z rodzaju Chrysoperla. Dobrym przykładem są te z rodzaju Nineta, które można odróżnić na podstawie użyłkowania skrzydeł. Ja osobiście mam nadzieję, że dobrze rozpoznałem złotooki na swoich zdjęciach, ale mimo wszystko nie wykluczam, że na którymś z nich może się znajdować np. jakiś przedstawiciel rodzaju Nineta. Trochę łatwiej jest z rodzajem Chrysopa, ponieważ te złotooki mają częściowo czarne użyłkowanie skrzydeł, a na ich głowie znajduje się ciemny rysunek. O jednym gatunku z tego rodzaju wspomnę zresztą pod koniec tego artykułu.

Wygląd

Złotook drapieżny nie jest jakimiś strasznie dużym owadem. Długość jego ciała waha się od 1 do 1,4 cm, natomiast rozpiętość skrzydeł dochodzi najwyżej do 3 cm. Jego ciało jest delikatne i bardzo smukłe. Na głowie znajdują się duże oczy o charakterystycznym, złotym połysku (w końcu nie bez powodu nosi taką nazwę). Dodatkowo, złotook posiada aparat gębowy typu gryzącego, który jest skierowany do przodu, a także wydłużone, nitkowane czułki. Warto wspomnieć, że na głowie złotooka drapieżnego nie znajdziemy żadnego, wyraźnego rysunku. Przez środek tułowia i odwłoka ciągnie się za to wyraźna, biała linia.

Mimo to, jego ubarwienie jest raczej dość jednolite. Przez większą część życia jest jasnozielony, jednak na zimę zmienia ubarwienie na brunatne. Podobny patent stosuje chociażby odorek zieleniak, o którym już pisałem u siebie na blogu. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o jego skrzydłach, które są dość duże, szerokie i z gęstą siecią podłużnych oraz poprzecznych żyłek w kolorze reszty ciała. Podczas spoczynku skrzydła wystają za odwłok, a do tego są złożone dachówkowato.

Gdzie go można spotkać?

Złotook drapieżny jest pospolity w całej Polsce. Znaleźć go można zarówno w lasach i na łąkach, jak również w bezpośrednim sąsiedztwie człowieka, czyli np. w parkach, ogrodach czy nawet w miastach. Dorosłe złotooki pierwszego pokolenia pojawiają się od maja do września. W tym ostatnim miesiącu zaczynają się też pojawiać osobniki drugiego pokolenia i to właśnie one lubią zimować w naszych domach.

Życie dorosłych złotooków

Dorosłe złotooki są aktywne głównie po zmierzchu. W ciągu dnia przesiadują na spodzie liści, gdzie zazwyczaj starają się nie zwracać na siebie uwagi. Trzeba przyznać, że całkiem dobrze im to wychodzi, ponieważ dzięki zielonemu ubarwieniu są dobrze ukryte. Co jakiś czas odwiedzają kwiaty, aby pożywić się ich pyłkiem i nektarem. Chętnie też zlizują z liści spadź mszyc. Dorosłe złotooki drapieżne, wbrew swej nazwie, nie są więc wcale drapieżnikami, chociaż w niektórych książkach można znaleźć taką informację. Najprawdopodobniej wynika ona z pomyłek z innymi gatunkami złotooków, wśród których faktycznie zdarzają się drapieżniki. Nie oznacza to jednak, że dorosłe złotooki nie mają żadnej wartości z naszego punktu widzenia. Wręcz przeciwnie, dzięki odwiedzaniu kwiatów, dokładają swoją cegiełkę do ich zapylania, więc jak najbardziej można je uznać za pożyteczne.

Jesienią dorosłe złotooki drugiego pokolenia zaczynają sobie szukać miejsc na zimowanie. W naturze hibernują m.in. pod odstającą korą pni i gałęzi, w dziuplach lub innych podobnych miejscach. Gdy jednak w ich pobliżu jest więcej budynków, niż drzew, nie ma się co dziwić, że wolą przeczekać zimę właśnie tam. Złotooki najlepiej się czują w chłodnych pomieszczeniach, czyli np. w piwnicach czy na strychach. Oczywiście może się zdarzyć, że będą chciały się zaszyć np. w naszym pokoju, jednak tam będzie dla nich zdecydowanie za ciepło i prędzej czy później zaczną latać po całym domu, zamiast zimować. Jeśli więc znajdziemy zimą takiego rozlatanego złotooka, najlepiej go przenieść właśnie do jakiegoś chłodniejszego miejsca. W żadnym razie nie powinniśmy go natomiast zabijać, ponieważ złotook jest całkowicie niegroźny dla człowieka.

Niezwykłe gody i złożenie jaj

Tuż po wiosennym przebudzeniu, złotooki ruszają w świat, aby odbyć gody. Te zimujące w naturze nie mają z tym problemu. Jeśli natomiast chodzi o te hibernujące w naszych domach, to zazwyczaj tez same opuszczają swoje zimowiska, jednak czasami mogą mieć z tym problem. W takiej sytuacji, gdy śnieg już stopniał, a na termometrze mamy dodatnią temperaturę, najlepiej wypuścić je na wolność. W trakcie godów, złotooki zbierają się na młodych listkach różnych roślin i trzeba przyznać, że wyczyniają na nich bardzo ciekawe rzeczy. Samiec, który chce zdobyć uznanie samicy, popisuje się przed nią za pomocą rytmicznej pieśni godowej, wytwarzaną poprzez wibracje swojego odwłoka. Nie uderza jednak nim o liść, ale przekazuje te wibracje blaszce liściowej, aby powędrowały prosto do samicy. Każdy gatunek złotooków ma swoją własną pieśń godową i jest to jeden ze sposób, aby je od siebie odróżnić. Gdy samcowi uda się zdobyć przychylność samicy, dochodzi między nimi do specyficznego zbliżenia. Następuje bowiem coś w rodzaju „pocałunku”, podczas którego odwłoki osobników obu płci zbliżają się do siebie i dochodzi do kopulacji.

Nie zawsze jest jednak tak, że stykające się sobą odwłokami złotooki muszą być tej samej płci. W swojej książce „Owady Polski”, pan Marek. W. Kozłowski opowiada o tym, jak obserwowane przez niego dwa samce złotooków, całowały się przy stojącej obok samicy, po czym próbowały się złączyć ze sobą swoimi odwłokami. Takie zachowanie wyzwoliło w nich jednak agresję i oba osobniki zaczęły się gryźć tak bardzo, że jeden z nich zaczął krwawić hemolimfą (czyli owadzim odpowiednikiem naszej krwi). Jak przypuszcza pan Kozłowski, może to być jakiś rodzaj walki o możliwość kopulacji z samicą. Gody owadów często obfitują w różne, bardzo nietypowe atrakcje, więc możliwe, że w przypadków złotooków też tak jest.

Kopulacja złotooków trwa kilkanaście minut. Po jej zakończeniu samica odlatuje, aby znaleźć odpowiednie miejsce na złożenie jaj, czyli najlepiej takie, które będzie położone blisko jakiejś kolonii mszyc. Jeśli jej się to uda, składa jaja, które trzeba przyznać, że są bardzo nietypowe. Każde białe jajeczko, jest bowiem osadzone na włosowatych trzonkach, zwanych stylikami. Z tego względu, na pierwszy rzut oka wyglądają, jak jakieś malutkie grzybki, a nie owadzie jaja. Złożenie jaja wygląda w ten sposób, że samica przytwierdza do podłoża kropelkę szybko zastygającej wydzieliny, po czym zadzierając odwłok do góry, wyciąga ją w formę nitki o długości ok. 1 cm i na jej końcu składa jajo. Jaki jest cel składania takich jaj? Kto wie, być może jest to jakaś forma ochrony przed małymi drapieżnikami, które biegają po liściach i łodygach roślin. W sumie, w ciągu całego życia samica składa nawet kilkaset jaj.

Rozwój larwy i przepoczwarczenie

Larwa złotooka wylęga się z jaja po kilku lub kilkunastu dniach. Jej ciało jest podłużne i pokryte licznymi, ostrymi szczecinkami. Dodatkowo larwa jest też wyposażona w cienkie, sierpowate żuwaczki, które mają w środku specjalny kanalik, służący do wysysania ofiar. Pod względem ubarwienia, larwa złotooka jest żółtawa, z brązowo-czerwonawymi pasami, biegnącymi wzdłuż ciała. Tuż po wylęgnięciu się z jaja, mierzy niecały milimetr długości, jednak szybko rośnie i po 2-3 tygodniach rozwoju osiąga ok. 8 mm. Wtedy też zmienia się w poczwarkę. Podczas swego krótkiego życia, larwa złotooka intensywnie żeruje. Jej głównym pożywieniem są mszyce i inne małe pluskwiaki, ale poluje też na wciornastki, przędziorki, a nawet jaja i młodsze stadia larwalne chrząszczy oraz motyli. Po znalezieniu ofiary, larwa oblewa ją sokami trawiennymi, po czym wysysa powstałą w ten sposób papkę.

Żerująca larwa musi oczywiście uważać, aby sama nie padła ofiarą jakiegoś drapieżnika. Tak się jednak składa, że potrafi się całkiem nieźle ukrywać. Gdy bowiem znajdzie się w kolonii mszyc, często pokrywa swoje ciało ich wyssanymi oskórkami, w efekcie czego, tworzy sobie „ubranko”, które świetnie ją maskuje. Dodatkowo, schwytana larwa może też ukłuć drapieżnika swoimi ostrymi żuwaczkami. Sam parę razy przekonałem się o tym na własnej skórze. Nie jest to może nic straszne, ale jej ukłucie da się poczuć, więc lepiej nie brać jej na rękę. Larwa złotooka jest bardzo żarłoczna. Wyrośnięty osobnik potrafi pożreć w ciągu jednej doby aż 40 mszyc. Nic więc dziwnego, że są bardzo cenione w ograniczaniu liczebności tych pluskwiaków. Wystarczy 10 jaj złotooka na jednej roślinie uprawnej, aby skutecznie kontrolować mszyce na roślinach w ogrodzie. Jak podaje pan Łukasz Przybyłowicz w swojej książce „Atlas owadów polskich”, przy właściwym wykorzystaniu złotooków można zredukować liczebność mszyc nawet o 94%. Z tego powodu, są wykorzystywane przez ogrodników do biologicznego zwalczania mszyc, podobnie jak biedronki.

Gdy przychodzi czas przepoczwarczenia, larwa buduje sobie na liściu lub gałązce grubościenny oprzęd o białawej lub brązowawej barwie. Taka konstrukcja jest mniej więcej wielkości ziarnka grochu i swobodnie zwisa w powietrzu. Na krótko przed przeobrażeniem, poczwarka wygryza się z oprzędu i w ciągu zaledwie kilkunastu minut zmienia się w dorosłą postać. W ciągu roku występują w sumie dwa pokolenia złotooków. Dorosłe złotooki pierwszego pokolenia żyją od czterech do ośmiu tygodni, natomiast zimujące pokolenie może przeżyć nawet do dziewięciu miesięcy.

Złotook większy (Chrysopa perla)

Jak już wspomniałem przy okazji systematyki, w naszym kraju żyje ok. 30 gatunków złotooków, a jednym z takich „innych” złotooków niż Chrysoperla carnea i jego dwaj kuzyni, jest złotook większy. Cóż, to czy jest większy od C. carnea, jest dość dyskusyjne, ponieważ długość jego ciała dochodzi do 1,2 cm, a rozpiętość skrzydeł sięga do 3 cm, co oznacza, że ma bardzo zbliżone rozmiary, jak C. carnea. Z całą pewnością można go jednak łatwo od niego odróżnić, po turkusowym ubarwieniu, czarnych żyłkach na skrzydłach oraz ciemnym wzorze na głowie. Nie wiem, jakie jest wasze zdanie, ale dla mnie osobiście, złotook większy jest nawet jeszcze ładniejszy niż złotook drapieżny.

Tym bardziej żałuję, że spotykam go rzadziej, niż złotooka drapieżnego, ale nie ma się co dziwić. Złotooka większego nie znajdziemy w naszych domach, ponieważ w jego przypadku zimują wyłącznie wyrośnięte larwy i to w naturze, a nie u nas. Ogólnie jednak jest uznawany za równie pospolitego, co złotook drapieżny. A właśnie, ciekawa sprawa z tymi polskimi nazwami. W przypadku złotooka drapieżnego, jest ona prawdziwa tylko połowicznie, bo larwy owszem są drapieżne, za to dorosłe już nie. Z tego względu dużo bardziej pasowałaby ona do złotooka drapieżnego, u którego drapieżne są zarówno larwy, jak i owady dorosłe. Cóż, nazwy polskie, często są przewrotne i nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, dlatego nie zawsze warto się nimi sugerować.

Dziobik brzozowiec (Kleidocerys resedae) – masowy wielbiciel brzóz

Posted by skorpion21 on 25 kwietnia 2023
Kategorie: Makro. Tagi: brzydki zapach, dziobik brzozowiec, Kleidocerys resedae, las, owad, pluskwiak, zwińcowate. Dodaj komentarz

Tego pluskwiaka na pewno kojarzy sporo osób. Zdarza się bowiem, że pojawia się masowo i to nie tylko w lasach. Jeśli ktoś mieszka w pobliżu jakiegoś terenu zielonego, nawet małego, to może liczyć na jego odwiedziny. Zazwyczaj po prostu spaceruje po ścianach i oknach, ale może się zdarzyć, że będzie chciał wejść do naszego domu, aby znaleźć sobie jakieś dobre miejsce na zimowanie. Na całe szczęście dziobik nie jest groźny, dlatego nie trzeba się go obawiać.

Systematyka i wygląd

Dziobik brzozowiec zalicza się do rodziny zwińcowatych (Lygaeidae), która po przeniesieniu części gatunków do odrębnych rodzin, liczy obecnie tylko 18 gatunków. Większość z nich to niepozorne pluskwiaki, które często są bardzo do siebie podobne. Z dziobikiem jest jednak o tyle łatwo, że inne gatunki z tego rodzaju, w tym bardzo do niego podobny Kleidocerys ericae, w Polsce nie występują. Jego wygląd jest natomiast na tyle charakterystyczny, że można go bez trudu odróżnić od reszty rodzimych zwińcowatych.

Nie da się ukryć, że dziobik to bardzo mały pluskwiak. Długość jego ciała waha się od 4 do 6 mm. Jeśli już jednak uda nam się go spotkać, warto mu się przyjrzeć bliżej, choćby przy pomocy lupy czy aparatu fotograficznego, bo trzeba przyznać, że wygląda naprawdę uroczo. Jego ciało jest w dużej mierze brązowo-czerwonawe z szarymi akcentami na głowie, przedpleczu i tarczce. Dodatkowo występują na nim liczne, czarne punkciki. Jego skrzydła są przeźroczyste, ale znajdziemy na nich kilka, czarnych plamek.

Gdzie go można spotkać?

Pospolity w całej Polsce. Jak już wspomniałem we wstępie, zdarza się, że pojawia się masowo. Znaleźć go można przede wszystkich w lasach liściastych oraz mieszanych i nie jest ważny ich rozmiar. Jest obecny zarówno w dużych kompleksach leśnych, jak i małych zagajniczkach. Dla niego liczy się tylko to, aby w tych lasach były jakieś brzozy. Z tego względu można go spotkać także w parkach, ogrodach czy alejach. Trafia się nawet w centrach miast. Dziobika znajduje się właściwie przez cały rok. Najliczniejszy jest od wiosny do jesieni, ale czasami zdarza się, że wybudza się zimą, gdy temperatura powietrza oscyluje wokół 0 stopni i wtedy można go zaobserwować, jak wędruje po śniegu.

Tryb życia

Dziobik brzozowiec, tak jak sugeruje to jego nazwa, jest związany przede wszystkim z brzozami i to właśnie na nich można go spotkać najczęściej. Dotyczy to zwłaszcza jego larw, które żerują najpierw na brzozowych kwiatostanach, a później na orzeszkach brzóz. Jeśli chodzi o dorosłe, to te są bardziej wszechstronne i mogą też wysysać soki z innych roślin, które rosną w pobliżu brzóz (może to być np. olcha, jarzębina czy różne rośliny zielne). Co więcej, czasami mogą też wysysać soki z innych owadów. Przy masowym pojawie, dziobik potrafi na siebie zwrócić uwagę nie tylko wyglądem, ale także zapachem.

Podobnie jak wiele innych pluskwiaków, dziobik wydziela nieprzyjemny zapach, aby się bronić przed drapieżnikami. Jeśli w tym samym momencie wydzieli go cała grupa, to da się ją łatwo wyczuć ze dużej odległości (kilka razy sam się o tym przekonałem). Co jednak ciekawe, to nie jedyny sposób, w jaki może się bronić. Dziobik może też wytwarzać ćwierkające dźwięki, które są dość wyraźnie słyszalne. Dzieje się tak wtedy, gdy jest zagrożony lub w trakcie kopulacji. Pluskwiaki wydające dźwięki nie są czymś niezwykłym, w końcu zajadkowate też to potrafią.

Jesienią, wraz z nadejściem pierwszych, chłodnych nocy, dziobiki zaczynają szukać sobie miejsc do zimowania. Zazwyczaj chowają się w szczelinach pni, pod odstającą korą i w ściółce leśnej. Czasami zdarza się jednak, że zapuszczają się na tereny zabudowane i próbują wchodzić do naszych domów oraz mieszkań, aby znaleźć sobie przytulny kąt na zimę. Inna sprawa, że nie są to zbyt odpowiednie miejsca do tego celu i nawet nie chodzi o naszą obecność. W środku naszych pomieszczeń jest po prostu za ciepło, aby mogły zimować i zamiast hibernować, wolą wtedy latać i chodzi to tu, to tam. Szczególnie chętnie kierują się w stronę okien i sztucznego światła.

Dla wielu osób pocieszeniem może być fakt, że dziobiki na pewno u nikogo się nie zalęgną, gdyż nie tylko jest u nas za ciepło, ale też nie mają szans na znalezienie odpowiedniego pożywienia. Z tego względu, dziobiki, które wlecą do nas szukać miejsca na zimowanie, zwykle po kilku dniach zwyczajnie giną.

Osnuja czerwonogłowa (Acantholyda erythrocephala) – Niespodziewane spotkanie w centrum Olsztyna

Posted by skorpion21 on 24 kwietnia 2023
Kategorie: Makro. Tagi: Acantholyda erythrocephala, błonkówka, las, osnuja czerwonogłowa, osnujowate, owad, rośliniarka. Dodaj komentarz

Podobno historia lubi się powtarzać i chyba coś w tym jest. W połowie czerwca 2022 r., pod czterogwiazdkowym hotelem na mojej ulicy, czyli właściwie w centrum Olsztyna, znalazłem piękną i rzadką muchówkę Xylomyia maculata. Był to zupełny przypadek, ponieważ wypatrzyłem ją w drodze do sklepu. Nie minął nawet pełen rok i przytrafiła mi się łudząco podobna historia. W drodze na ważne spotkanie przyrodnicze znalazłem osnuję czerwonogłową, czyli piękną błonkówkę, której wcześniej nigdy nie widziałem na żywo. Tak jak w przypadku X. maculata zdarzyło się to zupełnym przypadkiem. Co więcej spotkałem ją na tej samej ulicy, choć jakieś 300 metrów dalej. Tym razem znalazłem kilkanaście osobników na ceglanym murku, tuż pod remontowaną kawiarnią i kasynem. Okoliczności spotkania również były bardzo podobne, ponieważ spotkałem osnuje w połowie miesiąca (tym razem kwietnia) no i pogoda też była dość nieciekawa. Podobnie jak przy spotkaniu z X. maculata było pochmurnie, chłodno i padał lekki deszcz. Zabrakło jedynie wiatru, który mocno dawał mi się we znaki przy robieniu zdjęć X. maculata. Przy pierwszym spotkaniu z osnujami nie miałem aparatu i zrobiłem tylko jedno, kiepskie zdjęcie swoim telefonem. Na całe szczęście, gdy wracałem ze spotkania tą samą trasą, okazało się, że osnuje wciąż tam są, więc wróciłem do nich z aparatem i zrobiłem im znacznie więcej zdjęć.

Systematyka i wygląd

No dobrze, opowiedziałem wam o kulisach spotkania z osnują czerwonogłową, to teraz czas przejść do meritum, a zaczniemy oczywiście od systematyki. Nasza bohaterka jest błonkówką, która zalicza się do podrzędu rośliniarek (Symphyta), a konkretnie do rodziny osnujowatych (Pamphiliidae), które liczą w naszym kraju co najmniej 38 gatunków. Błonkówki z tej rodziny cieszą się raczej złą sławą, głównie za sprawą osnui gwiaździstej (Acantholyda posticalis), która jest zaliczana do jednych z groźniejszych szkodników w lasach gospodarczych. Osobiście raczej rzadko spotykam osnuje na swojej drodze i dlatego póki co żadna z nich nie gościła jeszcze na moim blogu. Co więcej, poszczególne gatunki są z reguły bardzo do siebie podobne i ciężko jest je od siebie odróżnić. Od każdej reguły jest jednak jakiś wyjątek i w przypadku osnuj jest nim właśnie osnuja czerwonogłowa.

Książki podają, że długość jej ciała waha się od 1 do 1,2 cm, jednak mam wrażenie, że spotkane przeze mnie osobniki, przynajmniej samice, były ciut większe i mogły mieć nawet 1,4 cm. Skoro o samicach mowa, to u tego gatunku występuje bardzo wyraźny dymorfizm płciowy. U samic głowa jest jaskrawoczerwona, sporadycznie żółtopomarańczowa, natomiast reszta ciała ma czarny kolor z wyraźnym, granatowym połyskiem. W przypadku samców, głowa jest w dużej mierze czarna, jednak jej dolna część, chociażby część twarzy, nadustek, głaszczki czy żuwaczki, mają jaskrawą, żółtą barwę. Reszta ich ciała jest czarna z granatowym połyskiem, podobnie jak u samic. Ich skrzydła są przyciemnione, jednak, gdy są złożone w czasie spoczynku, prześwituje przez nie odwłoki przez co wydają się dużo ciemniejsze.

Gdzie ją można spotkać?

Obecna w całym kraju, jednak zazwyczaj jest wyraźnie rzadsza niż np. osnuja gwiaździsta. Jej liczebność może być różna w poszczególnych latach i mogą się zdarzyć okresy, gdy będzie dużo liczniejsza. Znaleźć ją można głównie w lasach iglastych, zwłaszcza w młodnikach sosnowych. Pojawia się też w parkach, a nawet w ogrodach. Żadna z książek nie wspomina, że można ją też znaleźć w miastach, ale jak pokazało życie i takie przypadki także się mogą zdarzyć. Pierwsze dorosłe osobniki pojawiają się już kwietniu i można je spotkać aż do czerwca.

Tryb życia

Życie osnui czerwonogłowej toczy się wokół sosen i najprawdopodobniej to jest właśnie powód ich obecności pod olsztyńską kawiarnią, gdzie udało mi się je znaleźć. Tuż nad obleganym przez nie murkiem, rośnie bowiem kilka młodych sosen, więc najpewniej wcześniej musiały się na nich rozwijać. To, skąd się tam wzięły za pierwszym razem, pozostaje jednak dla mnie zagadką. Być może ich jaja były już na igłach, gdy zostały tam posadzone. Osnuje nie są wybredne i mogą żerować na różnych gatunkach sosen, zarówno rosnącej w naszych lasach sośnie pospolitej, jak i ozdobnych odmianach sosny wejmutki, sosny himalajskiej i sosny czarnej. Osnuja zasiedla drzewa w wieku od 10 do 40 lat, zazwyczaj takie, które źle przyrastają. Dodatkowo preferują dalsze pędy koron drzew rosnące w nasłonecznionych miejscach. Po odbyciu kopulacji, samica umieszcza jaja na igłach zeszłorocznych pędów, zazwyczaj w rzędzie po kilka sztuk.

Larwy osnui pojawiają się na początku kwietnia. Podobnie jak w przypadku innych rośliniarek na pierwszy rzut oka przypominają gąsienice motyli, ale mają osiem posuwek odwłokowych a nie pięć. Początkowo są jasnobrązowe z brązowo-pomarańczową głową, potem zaś robią się zielone, a ich głowa staje się brązowawa. Dodatkowo na grzbiecie mają trzy podłużne paski i poprzeczne rzędy brunatnych plamek. Ta ostatnia cecha pozwala je odróżnić od larw osnui gwiaździstej, które nie mają takich dodatków. Larwy osnui czerwonogłowej żerują oddzielnie, otoczone rurkami z przędzy, które łączą się ze sobą we wspólny oprzęd. Na początku zjadają tylko zeszłoroczne igły, ale z czasem przenoszą się na młode, tegoroczne. Na ich oprzędach często osadzają się rureczkowate grudki odchodów. Może to niezbyt atrakcyjne, ale maskuje je przed potencjalnymi wrogami, chociażby ptakami czy drapieżnymi owadami. Rozwój larw trwa około 3 tygodnie.

Po zakończeniu rozwoju, gdy osiągną ok. 2 cm, schodzą z drzew (zazwyczaj opuszczają się na jedwabnych niciach) i zakopują się na głębokości kilku centymetrów. Tam też zimują, zazwyczaj tylko raz, chociaż zdarza się, że przy niesprzyjających warunkach, larwy pozostają w glebie od jednego roku do nawet trzech lat. Przepoczwarczenie następuje w marcu, zaś po trzech tygodniach przeobrażają się w dorosłe owady. Te ostatnie prowadzą raczej skryty tryb życia, dlatego nie widuje się ich zbyt często. Czasami jednak można je przyłapać na kwiatach, gdzie pożywiają się pyłkiem oraz nektarem. Z tego co zauważyłem, dorosłe osobniki nie są płochliwe, przynajmniej w czasie pochmurnej, chłodnej aury. Ciężko mi powiedzieć, jak to z nimi jest, gdy jest znacznie cieplej. Mam jednak nadzieję, że będzie mi dane spotkać się z nimi przynajmniej z jeszcze raz podczas bardziej sprzyjającej aury i wtedy się o tym przekonam.

Arilus cristatus – ćwierkający łowca owadów

Posted by skorpion21 on 5 kwietnia 2023
Kategorie: Makro. Dodaj komentarz

Zbliżenie na A. cristatus – iNaturalist/John Flannery/CC BY-SA 4.0

Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce. W wielu przypadkach tak jest, jednak czasami naprawdę wystarczy na kogoś spojrzeć, aby wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Taki Arilus cristatus na ten przykład wygląda jak owad, którego lepiej nie drażnić i coś w tym jest. Wystarczy spojrzeć na jego tułów, który zdobi dziwaczny, kolisty kołnierz z licznymi ząbkami. Do niego zresztą nawiązuje jego angielska nazwa „wheel bug”, ponieważ budzi skojarzenia z kołem zębatym. Mnie osobiście kojarzy się jednak z piłą tarczową, która wystaje z jego ciała i tylko czeka na odpalenie. Kołnierz sam w sobie jest nieszkodliwy, ale to nie znaczy, że posiadający go pluskwiak jest całkowicie bezbronny. Wręcz przeciwnie. Natura wyposażyła go w potężną, ostrą kłujkę i może nią boleśnie ugodzić każdego napastnika, który będzie na tyle niemądry, aby z nim zadrzeć.

Systematyka

W pełnej krasie – iNaturalist/Sam Kieschnick/CC BY 4.0

W sumie nie ma się co dziwić jego groźnej aparycji. Arilus cristatus należy przecież do rodziny zajadkowatych (Reduviidae), czyli tzw. „assassin bugs”, a to jednak do czegoś zobowiązuje. Jak do tej pory u mnie na blogu zagościł tylko jeden przedstawiciel tej rodziny, czyli srogoń napastnik (Rhynocoris annulatus) i pomijając gatunki egzotyczne, takie jak właśnie A. cristatus, raczej nic nie wskazuje na to, żebym w przyszłości pokazał więcej przedstawicieli tej rodziny. Wszystko dlatego, że w Polsce żyje zaledwie 10 zajadkowatych, a większość z nich to gatunki mniej lub bardziej rzadkie i spotkanie ich jest bardzo trudne. Zajadkowate to pluskwiaki, które wolą znacznie cieplejsze klimaty, dlatego większość z nich zamieszkuje rejony tropikalne oraz subtropikalne. W sumie na całym świecie odnotowano 7 tys. zajadkowatych, więc naprawdę całkiem sporo.

Wygląd

Arilus cristatus to pluskwiak, który imponuje pod wieloma względami. Chociażby gabarytami. Długość jego ciała waha się bowiem od 2,4 do 3,3 cm (bugguide.net podaje, że może osiągać nawet 3,6 cm). To oznacza, że jest wielkości naszego szerszenia! Nic więc dziwnego, że jest największym zajadkiem występującym w Ameryce Północnej. Cechą charakterystyczną Arilus cristatus jest wspomniany przeze mnie wcześniej kolisty kołnierz z ząbkami na tułowiu. Żaden inny owad w Kanadzie i USA takiego nie ma, więc jeśli będzie kiedyś w tamtych stronach i spotkacie wielkiego owada z takim wyrostkiem, możecie być pewni, że to właśnie ten pluskwiak. W Ameryce Środkowej i Południowej żyje jednak kilku jego krewniaków, którzy też mogą się pochwalić podobnym kołnierzem, więc warto o tym pamiętać. No dobrze, a po co mu właściwie taki osobliwy element budowy ciała? Cóż, jak do tej pory nie udało się tego ustalić i na razie nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić.

Osobnik zwabiony przez światło – iNaturalist/Chrissy McClarren and Andy Reago/CC0

Jeśli kiedyś będziecie chcieli złapać palcami za ten wyrostek, to od razu mówię, że to naprawdę zły pomysł! Dumą i chlubą tego pluskwiaka jest potężna kłujka, która w trakcie spoczynku jest złożona pod głową, ale i tak dobrze ją widać. Na co dzień, kłujka służy mu do polowań na inne owady, jednak w sytuacji zagrożenia, może jej użyć do obrony. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że kłujka jest stosunkowo krótka, ale w zupełności wystarczy, aby sięgnąć nią do wyrostka. Dlatego jeśli złapiecie za niego palcami, pluskwiak może z łatwością odwrócić głowę i ukłuć, co zdecydowanie nie jest przyjemne. Początkowo ukłucie nie jest aż takie straszne i można je porównać do lekkiego porażenia elektrycznego. Po niecałej minucie pojawia się jednak coraz silniejszy, piekący ból, który największą intensywność osiąga po 5 minutach od ukąszenia i może się utrzymywać przez kilka godzin. Następnego dnia pieczenie ustępuje, ale pozostaje tępy, pulsujący ból, podobny do tego, który powstaje po uderzeniu się młotkiem w palec. Taki dyskomfort może się utrzymywać przez kilka kolejnych dni. Co jednak ciekawe, nie ma bólu, zaczerwienienia ani obrzęku w miejscu ukąszenia. Tak to przynajmniej opisuje Bob Androw, pracownik Carnegie Museum of Natural History w Pittsburghu. Oczywiście u różnych osób reakcja organizmu na ukąszenie może być trochę inna, ale nie zmienia to faktu, ze lepiej nie brać tego pluskwiaka do ręki.

Jeśli jest jedna rzecz, która nie robi zbytniego wrażenia w tym pluskwiaku, to jego ubarwienie. To jest bowiem niemal w całości, szaro-brązowy. Tylko jego kłujka, czułki i golenie tylnych nóg mają czerwono-brązową barwę. A, no i jest jeszcze zakrywka, która ma ciemnobrązową barwę. Takie ubarwienie może nie jest zbyt atrakcyjne, tym bardziej, że wiele innych zajadkowatych, często ma jaskrawe, ostrzegawcze kolory, ale z pewnością pomaga mu się ukryć wśród uschniętej roślinności.

Gdzie go można spotkać?

Z upolowaną pszczołą miodną – iNaturalist/ Vicki DeLoach/CC BY-NC-ND

Arilus cristatus występuje przede wszystkim w Ameryce Północnej. Znaleźć go można m.in. we wschodniej Kanadzie oraz w USA, gdzie również preferuje tereny wschodnie. Dodatkowo, jest obecny w Ameryce Środkowej i w Kolumbii. Spotyka się go m.in. w lasach, na łąkach, wśród zarośli i w ogrodach. Czas występowania tego pluskwiaka różni się w zależności od regionu, w którym jest obecny. Na Florydzie i w Środkowej Ameryce jest spotykany przez cały rok, zaś w północnych regionach spotyka się do w czasie ciepłych okresów.

Drapieżnik pełen tajemnic

Ten ciekawy pluskwiak jest aktywny głównie w ciągu dnia, choć czasami pojawia się także w nocy. Zdarza się, że przylatuje do sztucznego światła. Zazwyczaj można go spotkać na roślinach zielnych, krzewach i pośród listowia, gdzie poluje na inne owady. A. cristatus jest opisywany jako wyjątkowo agresywny drapieżnik, zwłaszcza w warunkach naturalnych. Gdy się go jednak trzyma w niewoli, ponoć przestaje być taki zajadły. Jego łupem padają różne owady, chociażby motyle i ich gąsienice (również te gęsto owłosione), chrząszcze i ich larwy (zwłaszcza stonki i biedronki), błonkówki oraz inne pluskwiaki. Bez trudu atakuje inne groźne owady, np. pszczoły czy małe modliszki. Czasami poluje też na inne bezkręgowce. Wśród jego ofiar znajduje się wiele gatunków uznawanych za szkodniki. Dobrym przykładem może być inwazyjny chrząszcz Popillia japonica, inwazyjny pluskwiak Lycorma delicatula czy gąsienice bielinka kapustnika. Z tego względu Arilus cristatus uchodzi za gatunek bardzo pożyteczny. Swoją ofiarę chwyta przednimi nogami, po czym wbija w nią kłujkę i wstrzykuje w jej ciało toksynę, która paraliżuje ją i uśmierca w ciągu 15-30 sekund.

Jedna z moich książek, konkretnie „Owady” Henryka Sandnera z 1989 r. wspomina, że chociaż Arilus cristatus poluje na inne owady, to „przy okazji również nie gardzi krwią człowieka”. To dość niepokojąca informacja, ale przyznam szczerze, że mam wątpliwości, czy jest prawdziwa. Raz, że ta książka ma już swoje lata, więc podane w niej informacje warto traktować z pewną dozą ostrożności, no a dwa, to jedyne źródło pisane, które o tym wspomina. Nigdzie indziej, czy to w książkach czy nawet w Internecie, nie znalazłem informacji, aby ten gatunek żywił się ludzką krwią. Inna sprawa, że istnieją zajadkowate, które ją wysysają. Należą do podrodziny Triatominae i można je spotkać w obu Amerykach. Najbardziej znanym przedstawicielem tej podrodziny jest Triatoma sanguisuga o którym zresztą też wspomina Henryk Sander w swojej książce. Można go spotkać w Stanach Zjednoczonych i jego zasięg dość mocno się pokrywa z A. cristatus. Ten ostatni należy jednak do odrębnej podrodziny Harpactorinae, co jest kolejną sugestią, że nie ma wiele wspólnego z krwiopijnymi przedstawicielami Triatominae.

Czerwone woreczki samicy – iNaturalist/Annika Lindqvist/CC BY 4.0

Podobnie jak nasze zajadkowate, A. cristatus potrafi wydawać dźwięki za pomocą swojej kłujki. Koncertujący pluskwiak pociera nią o rowek na spodzie ciała i w ten sposób wytwarza odgłos przypominający ćwierkanie. Jak do tej pory nie udało się ustalić, po co właściwie to robi. Istnieje możliwość, że to jakiś sposób na komunikację z innymi osobnikami. Skoro już mowa o tajemnicach kryjących się za tym pluskwiakiem, to kolejną taką jest para pomarańczowo-czerwonych woreczków zapachowych, które wysuwają się z końca odwłoka. Takie woreczki można znaleźć wyłącznie u samic i nie jest do końca jasne, jaka jest ich rola. Kiedyś myślano, że dzięki nim pluskwiak wydziela ostry zapach odstraszający drapieżniki, jednak za tę funkcję są odpowiedzialne gruczoły na śródpiersiu (zapach ten jest wyczuwalny przez ludzi, ale nie tak silny, jak u tarczówkowatych). To oznacza, że czerwone woreczki samic raczej nie mają nic wspólnego z obroną i prawdopodobnie pełnią jakąś funkcję związaną z seksualnością.

Klaster jaj – iNaturalist/Kimberlie Sasan/CC BY-ND 4.0

Kilka słów o godach

Młode osobniki, które dopiero co się wylęgły z jaj.

Młode osobniki po wyjściu z jaj – iNaturalist/Kimberlie Sasan/CC BY-ND 4.0

Skoro mowa seksualności, to przejdźmy do godów, które u tego pluskwiaka mają miejsce jesienią. Jeśli chodzi o kopulację, to tutaj nie mam zbyt wielu informacji o tym gatunku, poza jedną. Zdarza się bowiem, że samice pożerają swoich partnerów po odbytej kopulacji. Jako że Arilus cristatus nie stroni od kanibalizmu i to na wszystkich etapach swojego rozwoju (poza jajem oczywiście), nie jest to nic zaskakującego. Po kopulacji, samica składa jaja, których może być od 40 do 200. Każde z nich ma ok. 3,7 mm, cylindryczny kształt i brązową barwę. Samica umieszcza je na gałęziach i pniach drzew, krzewach oraz innych obiektach, zwykle nieco ponad 1 m nad ziemią. Nie składa ich pojedynczo, ale w klastrach, które mają kształt sześciokąta. Jaja są ze sobą złączone kleistą substancją, która utrzymuje je w jednym miejscu oraz chroni przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi, pasożytami i drapieżnikami. Po złożeniu jaj samica umiera, natomiast jaja bezpiecznie zimują. Młode osobniki wylęgają się z nich wiosną i trzeba przyznać, że dość mocno różnią się od dorosłych.

Po swojej ostatniej wylince, dorosły osobnik jest przez krótki czas czerwonawy – iNaturalist/Leila Dasher/CC BY 4.0

Larwy Arilus cristatus po wykluciu się z jaj mają ok. 8 mm długości, ich odwłok ma jaskrawą, czerwoną barwę, no i nie mają na tułowiu charakterystycznego, zębatego wyrostka. Można więc powiedzieć, że na pierwszy rzut oka nie różnią się zbytnio od larw innych zajadkowatych i ich rozpoznanie może być trudniejsze, niż w przypadku dorosłych. Larwy tego pluskwiaka już od najmłodszych lat są drapieżne, choć oczywiście polują na odpowiednio mniejsze ofiary, czyli np. mszyce, czy małe chrząszcze z rodziny stonkowatych. Chętnie też atakują przedstawicieli swojego gatunku. Młode A. cristatus przechodzą pięć wylinek i po tym okresie osiągają dorosłość. Ogólnie rzecz biorąc, potrzebują ok. 94 dni na pełny rozwój, choć dokładny czas rozwoju jest uzależniony od klimatu. Oczywiście nie jest też tak, że wszystkie wyklute larwy dotrwają do dorosłości. Mimo, że są drapieżne, to one również padają łupem różnych drapieżników. Ba, nie ma nawet gwarancji, że szczęśliwie wyklują się z jaj, ponieważ te mogą być infekowane przez pasożytnicze błonkówki, takie jak Anastatus reduvii, Ooencyrtus clisiocampae czy Ooencyrtus johnsoni.


Warto przeczytać:

  • Arilus cristatus w Insektarium
  • Arilus cristatus na stronie entnemdept.ufl.edu
  • Arilus cristatus w bugguide.net
  • Arilus cristatus na stronie Extension Entomology
  • Arilus cristatus na stronie Carnegie Museum of Natural History

Nawigacja po wpisach

← Starsze wpisy
  • Kontakt

    Uwaga, zmiana adresu mailowego! W razie jakichkolwiek pytań dotyczących bloga, owadów albo kupna zdjęć, możecie pisać na mojego nowego maila lub zajrzeć na mój profil Facebooka.

    Nowy e-mail: mat.sowinski30@gmail.com Facebook: mat.sowinski30

  • Prawa autorskie

    Zdjęcia oraz tekst, prezentowane na tym blogu są wyłącznie moją własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć bez mojej zgody (którą można uzyskać, jeśli się o nią poprosi) jest zakazane (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).   Wyjątek stanowi dział "Cztery strony świata", w którym zamieszczone zdjęcia pochodzą z internetowych zbiorów zdjęć z wolną licencją (przy każdym znajduje się odpowiednia informacja).
  • Najnowsze artykuły

    • Złotook drapieżny (Chrysoperla carnea s.l.) – miłośnik zimowania w naszych domach
    • Dziobik brzozowiec (Kleidocerys resedae) – masowy wielbiciel brzóz
    • Osnuja czerwonogłowa (Acantholyda erythrocephala) – Niespodziewane spotkanie w centrum Olsztyna
    • Arilus cristatus – ćwierkający łowca owadów
  • iNaturalist

    Zobacz obserwacje skorpion21 »
  • Administracja i kanały RSS

    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.com
  • Opisy rodzin i gatunków

    200Chrząszcze (Coleoptera)

    599Muchówki (Diptera)

    253Motyle (Lepidoptera)

    153 (2)Pluskwiaki (Hemiptera)

    120Błonkówki (Hymenoptera)

    DSCF0720Ważki (Odonata)

    057Prostoskrzydłe (Orthoptera)

    007Inne owady

    DSCF2340Pająki i ich kuzyni

    395Pozostałe bezkręgowce

  • Cztery strony świata

  • Żmija zygzakowata

    251

  • fotografiamakro.pl

  • Najlepsze blogi

    Blogi
  • Agregator blogów przyrodniczych

    banner4

  • Wpisy archiwalne

  • Liczba odwiedzin

    • 7 719 722
Blog na WordPress.com. Autor motywu: WordPress.com.
Świat Makro.com
Blog na WordPress.com.
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Świat Makro.com
    • Dołącz do 230 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Świat Makro.com
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...