
Głowa samca – Flickr/Gilles San Martin/CC BY-SA 2.0
Rok 2017 jest tym, w którym kilka gatunków owadów zdołało zyskać całkiem spory rozgłos. Jednym z nich jest pewien gatunek szerszenia, który przywędrował do Zachodniej Europy i to aż z dalekiej Azji. Nasze „dzielne” media odnotowały ten fakt, dzięki krzykliwym, a często wręcz panicznym nagłówkom, ostrzegającymi nas przed „zabójczymi” szerszeniami. Inna sprawa, że gatunek, o którym mowa, pojawił się w Europie już kilkanaście lat temu, co nie zmienia to faktu, że można było sobie zadać pytanie, czy przypadkiem nie zawędruje również do Polski. Na razie go u nas nie spotkamy, ale w przyszłości różnie może być, dlatego warto się zastanowić, czy rzeczywiście jest się czego obawiać. W dalszej części tego artykułu postaram się odpowiedzieć na to pytanie, ale najpierw pozwolę sobie wyjaśnić, o którego szerszenia tak naprawdę chodzi.
Szerszeń azjatycki i…. szerszeń azjatycki
Przy okazji prasowych i internetowych artykułów o pojawieniu się azjatyckiego szerszenia w Europie, ich autorom często umykał fakt, że Azję zamieszkuje znacznie więcej, niż tylko jeden gatunek. Z tego też względu, często ilustrowali je zdjęciami, które przedstawiały zupełnie innego szerszenia. Z jednej strony, można wyczuć w takich wypadkach lekki brak profesjonalizmu, ale z drugiej, da się to trochę zrozumieć, ponieważ w naszym kraju, mianem „szerszenia azjatyckiego”, często się określa dwa gatunki, o podobnym trybie życia, ale jednak zupełnie innym wyglądzie. Które dokładnie?
Vespa mandarinia, czyli olbrzym z Azji, którego nie ma w Europie

Vespa mandarinia japonica – Wikimedia commons/KENPEI/CC BY-SA 3.0
Pierwszy z nich zyskał sporą sławę, dzięki programom przyrodniczym, zwłaszcza tych na National Geographic. Na zachodzie znany jest jako „Giant Asian hornet”, natomiast u nas zwie się go szerszeniem azjatyckim, ale również szerszeniem japońskim. Tę ostatnią nazwę zasługuje wielkiej sławie, jaką cieszy się podgatunek Vespa mandarinia japonica, który faktycznie zamieszkuje kraj kwitnącej wiśni i co również bardzo ważne, bywa uznawany za największego szerszenia na świecie. W rzeczywistości, występowanie tego gatunku jest jednak znacznie szersze, przez co można go spotkać chociażby w Chinach, Korei, Tajwanie, Tajlandii, Wietnamie, Indiach, a nawet południowo-wschodnich krańcach Rosji. Co jednak najważniejsze, jego zasięg ogranicza się wyłącznie do Azji i w żadnym razie nie znajdziemy go w Europie czy innych częściach świata.
Wiele osób z pewnością odetchnie z ulgą… i słusznie. Vespa mandarinia szczyci się bowiem nie tylko słusznymi rozmiarami czy zamiłowaniem do napadania na pszczoły, ale również bardzo toksycznym jadem, groźnym nawet dla osób, u których nie występuje reakcja alergiczna (w wyniku użądleń przez ten gatunek, w Japonii ginie od 30 do 40 osób rocznie).
Vespa velutina, czyli szerszeń azjatycki, który polubił Europę

Vespa velutina – Flickr/fra298/CC BY-NC-ND 2.0
A to już bohater tego artykułu, czyli „Asian hornet”, jak to się go nazywa w krajach anglojęzycznych (choć można się też spotkać z takimi nazwami jak „Yellow-legged Hornet” czy „Asian Predatory Wasp”). Jak widać, na zachodzie udało się nazwać oba te gatunki w taki sposób, by było między nimi wyraźne rozróżnienie, dlatego mam nadzieję, że również u nas uda się tego dokonać. Jest to tym bardziej ważne, że chociaż oba te gatunki są szerszeniami, to jednak różnią się między sobą i to na bardzo wielu polach. Chociażby pod względem występowania. Pierwotnie Vespa velutina zamieszkiwał jedynie południowo-wschodnią Azję, ale dzięki człowiekowi udało mu się rozszerzyć zasięg swego występowania i przedostać do zupełnie nowych krajów (np. Korei i Japonii, gdzie wcześniej go nie było), a także na europejski kontynent. Gatunek ten potrafi się również dużo lepiej przystosowywać do nowych warunków, przez co jego zdolności inwazyjne są zdecydowanie większe niż w przypadku Vespa mandarinia. O tym, że różnią się wyglądem, wspomniałem już wcześniej, natomiast za chwilę napiszę o tym znacznie więcej.
Wygląd

Samiec Vespa velutina – Flickr/Gilles San Martin/CC BY-SA 2.0
Zacznijmy od tego, że Vespa velutina, jest nie tylko mniejszy od Vespa mandarinia, ale osiąga również nieco mniejsze rozmiary niż żyjący u nas szerszeń europejski (Vespa crabro). Długość ciała robotnic sięga 2,5 cm, choć zazwyczaj mierzą około 2 cm. Samce również osiągają około 2,5 cm, natomiast królowe dorastają maksymalnie do 3 cm.
Pod względem koloru, Vespa velutina różni się w zależności od podgatunku, z jakim mamy do czynienia, a odnotowano ich aż dziesięć. Póki co w Europie stwierdzono tylko jeden z nich, czyli Vespa velutina nigrithorax i na nim właśnie skupie się w tym opisie. W jego ubarwieniu dominuje barwa ciemnobrunatna, często wręcz czarna, szczególnie na tułowiu oraz górnej części odwłoka. Oczywiście, znajdziemy też u niego żółte elementy, zwłaszcza w drugiej połowie odwłoka oraz na odnóżach. Również głowa (z wyjątkiem ciemnego wierzchu) ma żółtawe zabarwienie, a jego oczy są brunatne. Można więc powiedzieć, że z wyglądu dużo bardziej przypomina mocno przyciemnioną osę z rodzaju Dolichovespula, niż szerszenia z prawdziwego zdarzenia.
Jad
Pojawienie się nowego szerszenia w Europie, to również pojawienie się całkiem konkretnych obaw wśród mieszkańców, które są dodatkowo podsycane przez media. Nic więc dziwnego, że już na dzień dobry, gdy szerszenie z tego gatunku zawitały do Francji, naukowcy bardzo dokładnie im się przyjrzeli, także pod tym względem. Co się wówczas okazało? Ano to, że jak zwykle strach ma wielkie oczy i jeszcze większe nagłówki w gazetach, natomiast rzeczywistość jest równie słaba, co jad tego szerszenia. Jego działanie jest bowiem praktycznie takie same, jak u europejskiego Vespa crabro. Z tego też względu, największe powody do obaw mogą mieć osoby, u których występuje reakcja alergiczna, oraz osoby starsze i dzieci… czyli tak jak w przypadku naszego rodzimego gatunku. Generalnie nie ma jednak większych powodów, by się go lękać, również dlatego, że Vespa velutina nie jest jakoś specjalnie agresywny. Właściwie do bardziej zmasowanego ataku z jego strony, może dojść głównie wtedy, gdy zechcemy zniszczyć jego gniazdo… co nie jest wcale takie łatwe, ponieważ najczęściej jest ulokowane w mało dostępnym miejscu.
Oczywiście, w prasie można czasami znaleźć relacje osób, które miały być atakowane przez ten gatunek, a nawet przypadki śmiertelne, jednak wiele z tych doniesień nie było weryfikowanych przez instytucje naukowe lub placówki medyczne. Póki co, francuskie ośrodki kontroli zatruć, odnotowały tylko kilka przypadków, bezpośrednio związanych z tym szerszeniem, które miały miejsce w latach 2004-2010. Możliwe, że od tamtego czasu ich liczba się zwiększyła, ale można wątpić, by w tak dużym stopniu, jak przedstawiają to media.
Podbój Europy

Robotnica szerszenia azjatyckiego – Flickr/Danel Solabarrieta/CC BY-SA 2.0
Szerszeń z tego gatunku został zaobserwowany po raz pierwszy w 2004 roku, we Francji. Konkretnie rzecz biorąc, zauważono go w rejonie Bordeaux, zaś rok później odkryto pierwsze, założone przez niego gniazda. Skąd się tam wziął? Wychodzi na to, że wszystko przez drzewka bonsai! Przeprowadzono bowiem badania genetyczne znalezionych we Francji osobników i okazało się, że są w kropka w kropkę z osobnikami, które zamieszkują Szanghaj i jego okolice. Z tego też względu przypuszcza się, że przypłynęły do Francji na statkach, ukryte wśród terakotowych doniczek bonsai, które właśnie stamtąd się importuje. Zresztą nie musiało ich być dużo. Odkryto bowiem również, że znakomicie się adaptuje, a dodatkowo jest bardzo płodny. Do tego stopnia, że do zapoczątkowania podboju Europy, w zupełności wystarczy tylko jedna, zapłodniona królowa. I nie wyklucza się, że właśnie od takiej jednej wszystko się zaczęło.

Osobnik spijający nektar – iNaturalist/wklegend/CC BY-NC 4.0
Następne kolonie zaczęły się pojawiać jak przysłowiowe grzyby po deszczu. W 2006 roku zlokalizowano je w zaledwie jedenastu departamentach południowo-zachodniej części Francji, natomiast rok później były już obecne w dwudziestu. W 2010 Vespa velutina opanował sporą część zachodniej Francji i zaczął się kierować coraz bardziej na wschód. Zresztą nie tylko tam. Klimat Francji nie różni się tak bardzo od tego, który panuje w sąsiednich państwach, dlatego nie miał najmniejszych problemów, by zawitać w następnych latach do Hiszpanii, Portugalii, Włoch, czy nawet Belgii. W 2014 roku odkryto pojedynczą kolonię w Zachodnich Niemczech, natomiast w 2016 roku, znaleziono gniazdo na Wyspach Brytyjskich.
Gniazdo

Gniazdo szerszenia azjatyckiego – Flickr/Pittou2/CC BY-NC 2.0
Na pierwszy rzut oka, gniazda budowane przez szerszenie azjatyckie, mogą przypominać te, które są tworzone przez nasz rodzimy gatunek, ale w rzeczywistości różnią się od siebie całkiem istotnymi szczegółami. Chociażby lokalizacją. V. velutina preferuje bowiem zakładanie ich bezpośrednio na gałęziach drzew, wysoko ponad powierzchnią ziemi. Co ciekawe, ich ulubionym drzewem jest dąb, zaś w drugiej kolejności sosna. Ważne jest to, że ten gatunek nie jest wielkim entuzjastą tworzenia swoich gniazd w siedzibach ludzkich, dlatego zdarza mu się to jedynie od czasu do czasu. Nie można też wykluczyć, że w przyszłości przekona się do tego o wiele bardziej. Bardzo rzadko, wręcz sporadycznie, zdarza mu się natomiast zakładać gniazda podziemne.

Kolejne gniazdo tego gatunku – Wikimedia commons/Fredciel/CC BY-SA 3.0
Jak więc widać, jego preferencje co do miejsca gniazdowania, zdecydowanie różnią się od tych, które są obecne u szerszenia europejskiego. Ten ostatni woli bowiem dziuple drzew, ale nie stroni również od budynków. Różnice między ich gniazdami możemy również dostrzec w ich wyglądzie. Gniazdo Vespa velutina potrafi być naprawdę ogromne. Jego średnica może się wahać w granicach 40-75 cm, zaś w jego wnętrzu można znaleźć do 11 plastrów. Zazwyczaj jego wysokość jest nieco większa, niż szerokość, choć nie jest to ścisła reguła. Warto też dodać, że wejście do niego znajduje się zawsze z boku. W przypadku Vespa crabro, jego gniazda są zwykle mniejsze (mają najwyżej 50 cm średnicy), znacznie bardziej zaokrąglone, zaś wejście usytuowane jest u dołu. Kolonie szerszenia azjatyckiego potrafią być bardzo liczne. Liczba zamieszkujących je robotnic może sięgać ponad 1000, zaś nawet drugie tyle, mogą stanowić samice zdolne do rozrodu oraz samce (u naszych szerszeni, tysiąc to maksimum, wliczając w to osobniki, które mogą się rozmnażać).
Życie kolonii
Królowe zamieszkujące Azję mogą założyć swoje gniazdo o dowolnej porze roku, jednak te żyjące w Europie, podobnie jak nasz rodzimy gatunek, tworzą je wyłącznie wiosną. Tuż po przezimowaniu, pierwsze samice pojawiają się gdzieś tak w marcu lub w kwietniu, a bywa, że nawet w lutym. Wtedy też odbywają wędrówki w poszukiwaniu odpowiednich miejsc na założenie nowych gniazd.

Królowa przy budowie gniazda – Wikimedia commons/Francis ITHURBURU/CC BY-SA 3.0
Budowa gniazda następuje bardzo szybko i już wkrótce osiąga rozmiar piłeczki tenisowej, zaś w swoim wnętrzu kryje od 30 do 40 komórek. W przeciągu około miesiąca pojawiają się również pierwsze robotnice… im cieplej, tym szybciej. W razie potrzeby, gdyby okazało się, że gniazdo zostało założone w miejscu niepozwalającym na jego dalszą rozbudowę, cała kolonia może zostać przeniesiona gdzieś indziej, pod warunkiem, że liczba osobników waha się w granicach 50-100. Wraz ze zwiększającą się liczbą robotnic, obowiązki królowej stopniowo maleją, ponieważ to właśnie te pierwsze przejmują pałeczkę związaną chociażby ze zdobywaniem pokarmu oraz rozbudową gniazda. Szczyt liczebności kolonii przypada na sierpień i wrzesień. Wtedy też pojawiają się osobniki zdolne do rozrodu, jednak nie zagrzewają zbyt długo miejsca w gnieździe, ponieważ bardzo szybko je opuszczają. Gdy tak się stanie, królowe intensywnie żerują oraz kopulują z samcami w koronach drzew. Po odbytych godach samce giną, zaś pod koniec jesieni, w ich ślad idą również robotnice, które w klimacie umiarkowanym giną przede wszystkim z głodu (w swojej ojczyźnie padają natomiast ze starości). Przyszłe królowe chowają się natomiast w różnego rodzaju kryjówkach, takich jak szczeliny pod korą drzew czy kamieniami, ale też w pobliżu człowieka. Zwykle hibernują w pojedynkę, bądź w niewielkich grupkach po 2-3 osobniki.

Poczwarki – Flickr/Gilles San Martin/CC BY-SA 2.0
Kolonie szerszeni, bez względu na to, jaką zamieszkują strefę klimatyczną, są jednoroczne, przy czym w przypadku europejskich Vespa velutina, funkcjonują gdzieś tak od kwietnia do listopada. Po tym, gdy zginą ostatnie robotnice, ocalałe gniazdo może zostać zniszczone przez ptaki lub pogodę, jednak gdy uda mu się przetrwać, może zostać zasiedlone przez nową kolonię (u naszych Vespa crabro też się to zdarza). Długość życia robotnic jest bardzo krótka, w przypadku wiosennych osobników może wynieść gdzieś tak do 55 dni, natomiast letnie żyją najwyżej miesiąc. Znacznie dłużej żyją królowe, które mogą przetrwać prawie rok.
Dieta szerszenia

Robotnica w pobliżu ula – Flickr/Pittou2/CC BY-NC 2.0
Chociaż w menu Vespa velutina można znaleźć pokarm roślinny, zwłaszcza w postaci owoców czy kwiatowego nektaru, to jednak na pierwszym miejscu są drapieżnikami, w dodatku bardzo sprawnymi i szybkimi… znacznie bardziej, niż pozostałe gatunki szerszeni. Ich łupem padają najczęściej różne gatunki owadów, przede wszystkim inne błonkówki, które mogą stanowić nawet 59% ich diety. Rzecz jasna zdarza im się też atakować owady z pozostałych rzędów, szczególnie muchówki, ale też motyle, prostoskrzydłe, chrząszcze i wiele innych. Czasami mogą też polować na pajęczaki, a nawet drobne ssaki. Najbardziej znane są jednak z tego, że upodobały sobie polowanie na pszczoły miodne. Ogólnie, mogą stanowić ponad 35% ich diety, ale w przypadku kolonii zamieszkujących obszary miejskie, ilość chwytanych przez nie pszczół może wynosić nawet 2/3 wszystkich ofiar. W dodatku udało im się opracować specjalną strategię, które zdecydowanie ułatwia im to zadanie.

U progu ula – Flickr/Danel Solabarrieta/CC BY-SA 2.0
Polujące Vespa velutina wchodzą do wnętrza ula, by przeprowadzić brutalny atak lub jeszcze częściej zawisają tuż nad wejściem do ula, by atakować robotnice pszczół, które wracają do niego z zebranym pyłkiem i nektarem. W trakcie takiego ataku, szerszeń zmusza robotnicę do upadku na ziemię, a gdy tak się stanie, chwyta ją i przenosi na jakąś pobliską gałąź drzewa lub krzewu. Tam, na spokojnie pozbawia ją głowy, skrzydeł, odnóży oraz odwłoka, ponieważ tak naprawdę zależy mu głównie na mięśniach skrzydłowych, które są najbardziej pożywne. W trakcie oprawiania zdobyczy, zdarza mu się uszczknąć coś dla siebie, generalnie chodzi jednak o to, by uformować kulistą papkę, którą zaniesie później do gniazda, jako pokarm dla larw. W trakcie ataku na ul, szerszenie z tego gatunku mogą zniszczyć nawet 30% pszczelej kolonii. Szczególnie częste ataki przeprowadzają jesienią, czyli wtedy, gdy w ich własnych koloniach pojawiają się larwy, z których powstaną osobniki zdolne do rozrodu.

W pobliżu ofiary – Flickr/Danel Solabarrieta/CC BY-SA 2.0
Rzecz jasna, pszczoły nie siedzą z założonymi odnóżami, lecz w sytuacji ataku szerszeni, same przystępują do kontrataku. Szczególnie azjatyckie pszczoły Apis cerana opracowały kilka sposobów, które pozwalają im na całkiem skuteczną obronę. W pierwszej kolejności niektóre robotnice ostrzegają wracające do ula osobniki, poprzez jednoczesne migotanie swoimi skrzydłami. Jeśli natomiast szerszeń zechce wedrzeć się do wnętrza ula, wówczas część pszczelich robotnic otacza go swoimi własnymi ciałami, formując tym samym ciasną kulę, w której zostaje odcięty dopływ powietrza, zaś temperatura znacząco się podnosi. Tym samym intruz zostaje w niej dosłownie uduszony albo upieczony (a czasami jedno i drugie). Dzięki takiej obronie, pszczoły azjatyckie stały się gwiazdami filmów przyrodniczych, pokazujących ich zmagania z szerszeniami Vespa mandarinia, ale patent ten działa również na Vespa velutina i to do tego stopnia, że potrafią ukatrupić w ten sposób nawet 10 szerszeni dziennie.

Ze schwytaną pszczołą – Flickr/fra298/CC BY-NC-ND 2.0
Mało kto wie, ale europejskie pszczoły również potrafią zastosować podobną strategię obronną, chociaż niestety z dużo mniejszą skutecznością niż ich azjatyckie kuzynki (w ciągu dnia potrafią uśmiercić zaledwie jednego, atakującego ich szerszenia). Nie ma się jednak co temu dziwić, bo i też nasze europejskie szerszenie raczej rzadko napadają na ule, przez co Apis melifera po prostu nie miały okazji, by nauczyć się prawidłowej obrony. Można mieć jedynie nadzieję, że z czasem uda im się doszlifować ten mechanizm obronny.
Walka z szerszeniem, czyli walka z wiatrakami

Nicień z rodziny Mermithidae, pasożytujący w szerszeniach – Wikimedia commons/Quentin Rome/CC BY-SA 4.0
Niestety, o ile wprowadzenie obcego gatunku do nowego siedliska, jest zwykle prostą sprawą, o tyle jego usunięcie, staje się najczęściej praktycznie niemożliwe. Nie inaczej jest w przypadku szerszenia azjatyckiego, który rozprzestrzenia się w tak zawrotnym tempie, że w właściwie nie ma już sposobu, by doprowadzić do jego całkowitej likwidacji. Pokazują to doświadczenia innych krajów, takich jak Nowa Zelandia, Australia, czy USA, które również musiały się mierzyć z inwazyjnymi gatunkami os. Rzecz jasna próbowali z nimi walczyć, chociażby przy pomocy pasożytniczych nicieni i grzybów oraz poprzez stosowanie zatrutych przynęt, jednak w żaden sposób nie byli wstanie zahamować ich inwazyjnych zapędów.
Właściwie jedynym sposobem na szerszenie azjatyckie w Europie, jest niszczenie ich gniazd, co jednak nie zawsze się sprawdza, ponieważ wiele z nich jest dobrze ukrytych i tym samym trudno je zlokalizować. Zwykle odnajduje się je dopiero zimą, gdy są już puste, przez co niszczenie ich jest pozbawione większego sensu. Dlatego też, takie działania mogą nieco ograniczyć liczebność tych szerszeni, ale nie ma co liczyć, że uda się je całkowicie usunąć. Oczywiście ktoś mógłby pomyśleć, że najlepiej było by wziąć jakieś pestycydy i zwyczajnie je wszystkie wytruć, ale niestety mogło by to uderzyć rykoszetem w inne organizmy, w tym oczywiście pszczoły, które w ostatnich latach i tak nie mają łatwego życia, nie tylko przez szerszenie, ale przede wszystkim przez działalność człowieka.
Nie ma też co liczyć na wrogów naturalnych, ponieważ szerszenie azjatyckie to jednak wciąż nowość na kontynencie europejskim, przez co mało które drapieżniki nauczyły się na nie polować. Od czasu do czasu padają łupem niektórych ptaków, chociażby żołn czy trzmielojadów, zaś ich gniazda bywają atakowane przez dzięcioły i sójki, ale to i tak za mało, by jakoś znacząco ograniczało ich liczebność. Możliwe jednak, że wraz z upływem czasu, coraz więcej zwierząt będzie je obierać na swój cel. Całkiem nowym przykładem jest Conops vesicularis, czyli muchówka zaliczająca się do rodziny wyślepkowatych (Conopidae), którą łatwo można znaleźć również w Polsce. Choć standardowo jej larwy rozwijają się w odwłokach trzmieli żółtych (Bombus muscorum), to okazało się, że wraz z pojawieniem się Vespa velutina we Francji, muchówki te zagustowały również w nich. A jako, że cała rodzina wyślepkowatych ma podobne upodobania, można mieć nadzieje, że w jej ślady pójdą również inne gatunki.
Pozostałe szerszenie w Europie
Wraz z przybyciem Vespa velutina, nasz kontynent zyskał trzeci gatunek szerszenia. Co jednak z pozostałą, pierwotną dwójką? Za chwilę postaram się je króciutko przedstawić.
Szerszeń europejski (Vespa crabro)
Vespa crabro, czyli dobrze nam znany szerszeń, który jest szeroko rozprzestrzeniony w całej Europie, ale nie tylko. Znaleźć go można również w środkowej i wschodniej części Azji, w tym również w Japonii. Co jednak najciekawsze, również nasz szerszeń kwalifikuje się do gatunków inwazyjnych, tyle tylko, że za oceanem. W połowie XIX wieku, został zawleczony do Ameryki Północnej i od tamtego czasu, zdołał się tam już całkiem dobrze zadomowić. Na tym się jednak nie skończyło, ponieważ w 2010 roku, znaleziono kilka jego gniazd w Gwatemali, więc nie wykluczone, że osiedli się również w Ameryce Środkowej.
Robotnice Vespa crabro osiągają długość od 2,5 do 3 cm, natomiast królowe mogą dorastać nawet do 3,5 cm. Tym samym, jest nieco większy od inwazyjnego V. velutina. Dodatkowo różni się również ubarwieniem, ponieważ dominuje u niego barwa brunatno-czerwona i żółta, podczas gdy V. velutina są wyraźnie ciemniejsze i znacznie więcej w nich czerni. O tym szerszeniu pisałem już wcześniej artykułu siebie na blogu (znajdziecie go tutaj), dlatego nie będę się o nim jakoś specjalnie rozpisywał.
Szerszeń wschodni (Vespa orientalis)

Vespa orientalis – Flickr/Rachid H/CC BY-NC 2.0
Znacznie bardziej godny uwagi, jest drugi gatunek szerszenia, który również jest rodzimy dla kontynentu europejskiego. Nie jest on jednak tak bardzo popularny, jak szerszeń europejski, ponieważ jego występowanie ogranicza się głównie południowo-wschodniej Europy (można go znaleźć chociażby w Grecji, Bułgarii, na Malcie oraz południowych krańcach Włoch). Jego ogólny zasięg występowania jest jednak o wiele większy, ponieważ można go spotkać również w południowo-zachodniej Azji (m.in. na Bliskim Wschodzie, w Iraku, Iranie, Pakistanie czy Indiach) oraz w północnej i północno-wschodniej Afryce (chociażby w Algierii, Libii, Egipcie, Sudanie, Etiopii czy nawet na Madagaskarze). Nie będzie również zaskoczeniem, że i jego udało się zawlec do innych rejonów świata, na przykład do Meksyku.
Pod względem rozmiarów, jest bardzo zbliżony do naszego Vespa crabro, ponieważ osiąga wielkość od 2,5 do 3,5 cm. Jego ubarwienie jest jednak tak charakterystyczna, że raczej nie da się go pomylić z naszym szerszeniem europejskim, ani tym bardziej z Vespa velutina. Prawie całe jego ciało ma dość jednolitą, brunatno-czerwoną barwę, z wyjątkiem dwóch, środkowych segmentów odwłok oraz twarzy, które mają jasno-żółte zabarwienie. Ten ciekawy gatunek szerszenia jest groźnym drapieżnikiem, który również gustuje w pszczołach miodnych. Jego zachowania związane z polowaniami na nie, ale także inne aspekty jego życia są godne uwagi, a przede wszystkim odrębnego artykułu, który mam nadzieje, że niedługo napiszę.
Warto przeczytać:
- http://www.arkive.org/asian-hornet/vespa-velutina/image-G142467.html
- https://www.cabi.org/isc/datasheet/109164
- http://www.vespavelutina.eu/en-us/vespa-velutina
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5524706/
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5409922/
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19699222
- https://www.researchgate.net/publication/269936882_A_scientific_note_about_a_parasitoid_that_can_parasitize_the_yellow-legged_hornet_Vespa_velutina_nigrithorax_in_Europe
- https://eprints.lib.hokudai.ac.jp/dspace/bitstream/2115/27557/1/19%281%29_P125-162.pdf
Artykuł godny polecenia, zawiera dużo ciekawostek! Polecam.
Warto także przyjrzeć się mapie (przybliżonego) zasięgu:
http://www.coloss.org/velutina/
Hue hue… w mediach panika właśnie się rozpętała 😀 Przeczytali o szerszeniu azjatyckim, otworzyli Wikipedię i dawaj, pisać!
Tak się składa, że kilka lat temu szerszeń azjatycki wleciał mi do mieszkania. Wyglądał na bardzo dużego. Zresztą byłam tak wystraszona, że wybiegłam z pokoju. Zabiła go moja mama. To nie są przelewki. One niszczą roje pszczół