171 comments on “Strzyżaki (Lipoptena spp.) – muchówki, prawie jak kleszcze

  1. Jeśli to te, o których myślę, to są tragicznie natrętne, często kiedy włóczę się w poszukiwaniu owadów obsiadają mnie całymi stadami i faktycznie niezwykle ciężko je strząsnąć. A jak wpadnie we włosy, to kaplica :/

  2. Strasznie uciążliwe zwierzaki. Co ciekawe, mimo że od dziecka włóczę się po Puszczy Kampinoskiej (a raczej po jej niewielkim kawałku), zaczęłam je spotykać dopiero ok. 3 lat temu. Nie miałam pojęcia, co to jest. Może dopiero niedawno sprowadziły się w nasze rejony? 😉

    • Zależy czy masz na myśli te duże, czy te małe strzyżaki, bo jeśli chodzi o te drugie, to one faktycznie, ponoć od niedawna zaczęły się rozprzestrzeniać o kraju. U mnie na Mazurach już spory czas mam z nimi na pieńku i nieźle potrafią dać w kość 🙂

      • Oj, to nie zazdroszczę 😀 Zwłaszcza że, jak pisałeś, trudno je odstraszyć. „Nasze” mają chyba co najmniej 0,5 cm, ale głowy nie dam. Następnym razem spróbuję zmierzyć któregoś linijką. Jednak jakkolwiek upierdliwe by nie były, podziwiam ich umiejętności przypłaszczania się do skóry człowieka. Trzeba dobrą chwilę powalczyć, zanim się takiego ściągnie, a jeszcze ucieka jak rajdowiec 😉

    • Dzisiaj byłam w lesie (kampinoski park narodowy) i przeżyłam to co w artykule „rzucały się na mnie” i nawet zauważyłam gubienie skrzydeł. Mam także wrażenie że od ok. 3 lat dopiero je spotykam właśnie na jesieni. Niestety nawet nie można ich od razu „zabić” bo są odporne na uderzanie ręką. Są uciążliwe pod względem obecności na ciele. Bardzo dziękuję autorowi artykułu za opisanie tych stworzeń ba ja osobiście bałam się że są odmianą kleszcza i wchodzą w ciała. Dobrze wiedzieć że tylko chcą się napić krwi i zostawiają w spokoju chociaż i ta informacja jest mało przyjemna.

  3. Witam,

    Miałem z tym okropieństwem w tym roku do czynienia. Będąc na grzybobraniu natrafiłem na rejon ich żerowania. Skutek bardzo bolesny. Zostałem solidnie pokąsany. Kark oraz skóra na głowie oblepiły się dużymi, bolesnymi i napuchniętymi wybrzuszeniami. Sączyły się przez dobry tydzień, powodując gorączkę. Swędzenie oraz ślady pozostały do dziś ( minęło 2 miesiące ). Radzę uważać na te owady.

    Ps. od ok 2 tygodni cierpię na jakąś nie zdiagnozowaną wysypkę na ciele. Są to okolice łydek, brzuch oraz barki. Lekarze nie bardzo mogą zdiagnozować przyczynę. Dla mnie wygląda to bardzo podobnie jak przebyłe ukąszenia tych muchówek. Czytałem gdzieś, że ugryzienia tych stworków mogą powodować reakcje alergiczne wtórne. Jeśli ktoś wie coś na ten temat, uprzejmie proszę o informację.

        • Nie byłbym pewien… Ostatnie doniesienia mówią o tym, że nawet komary potrafią przenosić boreliozę… 😦

        • Nie tak dawno zaczęło do mnie dochodzić więcej takich sygnałów, m.in. w kontekście jusznicy deszczowej, ale komarów również (o strzyżakach z boleriozą natomiast wciąż jeszcze nie słyszałem), więc jest możliwość, że coś w tym jest, mimo to, wolę poczekać na jakieś oficjalne, naukowe publikacje, które by to dokumentowały, zanim zacznę o tym pisać u siebie na blogu.

        • Ja miałam już przebytą 2 razy boreliozę. Wszystko niby było zaleczone. Pod koniec września pogryzły mnie jelenice. Były w tym roku jak wściekłe. po 2 tyg miałam stany podgorączkowe na zmianę z poniżej 36,6 i czułam się obolała. byłam po zwolnienie u lekarza i przy okazji zrobiłam badania na boreliozę, wypadało, bo dawno się nie badałam. Zrobiłam badania ELISE i wyszła mi nowa borelioza ( starej nawet nie wykryło). Do tej pory co jakiś czas mam skoki temperatury, kości jakby bolały, a od paru lat mam objawy alergiczne ( wysuszone oczy i powiekszone migdałki) niezależnie od pory rokui trybu życia. I teraz wertuje internet nie wiedząc, co mam robić ( na zakaźny najblizszy termin w marcu, chyba ze prywatnie) i natkełam się na artykuły o wszowatych, które przenoszą bakterię Bartonelli. Ta bakteria wchodzi w koinfekcję z boreliozą i jest to potwierdzone, że także jelenice je przenoszą. Podsumuję to tak: szambo straszne!

        • Błagam… bo-re-lio-za, nie „bolerioza”. Skoro wywołują ją krętki z rodzaju Borrelia, to wywołują boReliozę.

    • To bardzo wredne stworzenia już trzeci rok odnawiają się miejsca ich ugryzienia , (swędzi i strupki sączące) . Jest to co jakiś czas , n ie znam przyczyny , ale to jest bardzo nie przyjemne i co dziwne wydzielina ta chyba zakaża inne miejsca zranione, bo mam je już nisko na karku, a ugryzły mnie za uszami. Drapiąc się rozdrapałam inne miejsca i one też są skażone.

  4. U mnie ugryzienie za uchem oraz na skroni skończyło się częściowym porażeniem nerwu twarzowego. Ból odczuwam do dziś, a minął już rok. Tydzień temu dziabnął mnie jeden u podstawy czaszki. Zrobił się guz, boli jak diabli i nie wiem kiedy mini. A dawniej czytałam, że niegroźna dla człowieka te stworzonka.

  5. zasiedliły mi sie w domu :/ co mam zrobić, żeby je wytępić ? jak narazie jeden ugryzł mnie w szyje i nic sie nie dzieje .

  6. witam
    zbierałem jagody w lipcu i w tych krzaczkach była ich masa. po czasie już się nie oganiałem i łaziły po mnie sobie i … żaden mnie nie ugryzł. Może to gatunek mniej groźny. w każdym razie przyjemne to nie jest, z racji tego że są płaskie ciężko się je zdejmuje. w innych lasach w jagodach ich nie spotykałem tak więc nie występują wszędzie.

  7. W mojej okolicy ( Nadleśnictwo Grotniki, łódzkie) pojawiły się kilka lat temu i powoli opanowują cały duży kompleks leśny, zbliżając się do miasta Zgierza. Buszuję po tych lasach od 30 lat i nigdy wcześniej nie spotkałem tych cudaków.Jestem ciekaw skąd się wzięły… Dodam , iż nigdy żaden mnie nie ugryzł, a zdarza mi się przynieść je do domu na sobie , nawet pod ubraniem. Generalnie paskudztwo !

    • Miło przeczytać komentarz osoby z okolicy! Odnoszę takie samo wrażenie, że pojawiły się w naszych lasach około dwa lata temu. Początkowo spotykałam kilka sztuk w miesiącu, w tym sezonie natomiast jest ich bardzo dużo. Przynosząc je do domu (fuj) mają już zrzucone skrzydełka tak jak opisuje autor. Analizując sprawę dochodzę do wniosku, że zostałam ugryziona przez tego osobnika. Od około czterech tyg. mam za uchem grudkę (przypominającą mały groszek) która początkowo bardzo swędziała. Przetestuję jasne ubranie na następne grzybobranie – dam znać czy poskutkowało!

      • Może to głupie – ale znalazłem trochę nawiedzony artykuł o problemach koni w tym temacie i o możliwej chemii do zastosowania dla koni. No a przecież jak wiadomo, koń też człowiek, to i człowiekowi nie powinno zaszkodzić.

        (najpierw zrzucili stonkę, potem meszki a teraz to?)

        • „Ciekawy” artykuł choć według mojej wiedzy na koniach pasożytuje inny przedstawiciel rodziny narzępikowatych: narzępik koński – Hippobosca equina, o którego wydaje mi się chodziło w artykule, a który jest znacznie większych rozmiarów i nie odrywa sobie skrzydeł po znalezieniu żywiciela. Jeżeli rzeczywiście strzyżaki (Lipoptena sp.) pasożytują na koniach to trzeba by było wciągnąć koniowate na listę potencjalnych żywicieli 🙂

    • Okres obserwacji trochę krótszy, 25 lat – ale jest plaga od 2-3 lat. Niedługo dotrą do Puław, Lubelskie od wschodu. Ciekawi mnie, czy podczas ich ukąszenia do krwi może przedostać się jakiś pasożyt, który by wywoływał ten „góz” – pasożytują na sarnach, dzikach i koniach. Ciekawe.

      • Mogą przenosić świdrowce ale specyficzne dla jeleniowatych. Z tego co pamiętam w badaniach faraskich stwierdzono krętki Borellia w poczwarkach strzyżaków ale nigdy nie potwierdzono przenoszenia tej choroby. Sprawa jest o tyle korzystna w tym kontekście, że po znalezieniu żywiciela i oderwaniu skrzydeł mogą zmieniać żywicieli tylko przechodząc bezpośrednio z jednego osobnika na drugiego. Ogranicza to więc przenoszenie chorób choć nie można go wykluczyć kiedy przechodzą np. ze zwierzyny na myśliwego.

  8. Witam
    Spotkałam je ostatnio wczoraj podczas grzybobrania . Niestety jasne ubranie ich nie odstrasza, „oblepiły” sobą rękawy, plecy i kaptur. Kilka sztuk znalazłam we włosach. Zostałam również pogryziona . Szyja wygląda jak po ataku komarów . Mimo niewielkich bąbli nic nie boli, czuję tylko swędzenie. Kilkukrotnie podczas pobytu w lesie stosowałam spray na kleszcze- nie działa !
    Musi być jakiś skuteczny sposób na te paskudy. Te „robaczki” odbierają całą przyjemność spaceru po lesie .

  9. Ja też miałam wątpliwą „przyjemność” poznania tych małych paskud w dniu wczorajszym będąc w Puszczy Kampinoskiej… strasznie nachalne, pchają się we włosy i mocno trzymają pazurkami, na szczęście szybko dają się „wyczesać” gęstą szczotką do włosów, trzeba tylko szybko to zrobić zanim zaczną kąsać 🙂 Na pierwszy rzut oka można je pomylić z kleszczami – ja tak o nich myślałam do chwili, w której wylądował na mnie owad ze skrzydłami a wtedy to już była kompletna dezorientacja, dopiero ten artykuł pomógł mi je zidentyfikować (dziękuję autorowi za świetne zdjęcia). Na szczęście mnie nie pokąsały i mam nadzieję przy następnej wizycie w Puszczy też mnie nie pokąsają 🙂 Współczuję zwierzynie leśnej, która musi mieć z nimi o tej porze roku przerąbane….

    • Od 4 lat chodze na grzyby w lasach podlaskich kolo miasta i troche dalej. Czesto czulam jak cos leci raptem wkleja sie swoimi lapkami w twarz lub szyje lub chodzi po ubraniach. Do dzis bylam przekonana ze, to jest odmiana kleszcza, wiec od razu po wyczuciu intruza zostawal rozgnieciony na miescu. Czeszy mnie to ze to nie kleszcz. Na szczescie nie spotkalam tego pasozyta chmura ale kilka sztuk potrafi przelecic . Kiedys lasy byle pryskane od kleszczy i nie tylko , teraz na wszystko jest oszczednosc, dla tego kiedys lazac po orzechach laskowych my nie pamietalismy co to jest kleszcz i inne a teraz wiekszasc sie boi chodzic do lasu aby tego robacstwo nie spotkac.

    • Fakt z roku na rok, w Puszczy Kampinoskiej jest ich coraz więcej, bardzo uciążliwe, ciężko się ich pozbyć z ubrania, ciała, ale nigdy żaden mnie nie ugryzł, a las odwiedzam regularnie codziennie w okresie jesiennym-grzyby.

  10. Co do ochrony przed strzyżakami polecam „szczelne”, najlepiej zielone ubranie (nie wiem dla czego w cytowanej przez autora artykułu, fińskiej pracy nie nie wzięto pod uwagę tego koloru). Zieleń to neutralna brawa otoczenia więc nie przyciąga owadów atakujących zwierzęta. Na głowę i szyję polecam nieco niewygodną ale wysoce skuteczną moskitierę ale jeżeli komuś przeszkadza (tak jak mnie) siatka na oczach to dobre efekty daje spryskanie kołnierza i czapki środkiem w sprayu zawierającym permetrynę. Można też spryskać końcówki rękawów i nogawek żeby owady nie wchodziły pod ubranie. W żadnym razie nie polecam ubierania czegokolwiek białego do lasu, bowiem jest to kolor przyciągający wręcz kleszcze, a o niebezpieczeństwie z tym zwiazanym chyba nie trzeba przypominać. 🙂

    • Byłem w zielonym polarze i tak mnie oblazły że nawet w rękawach siedziały, zbieranie grzybów straciło urok , tak było dziś w lesie koło Wielgowa -szczecińskie.żaden odstraszacz w spreju nie działał.

  11. Dziękuję za informacje na temat tego owada. W Kampinosie jest on prawdziwą plagą. Ostatnio z grzybobrania przyniosłam ok. 40-tu sztuk na jasnej popielatej kangurce (sic!). Kilka z nich dotkliwie mnie pogryzło. Ugryzienia strasznie swędzą i puchną dopiero na drugi dzień. Na plecach i szyi mam nadal niezagojone ranki (nadżerki) sprzed ok. 3 – 4 tygodni. Mam wrażenie że preparaty typu „OFF” wręcz je wabią. Po zastosowaniu tego sprayu siedziało na mnie ok.40 sztuk tego dziadowstwa a przy nie pryskaniu się niczym 2-3 sztuki. Szkoda że nie ma skutecznej substancji na te natręciuchy..

    • Jestem pewna, że Off’y je wabią. Moja mama i ja byłyśmy dzisiaj na spacerze w lesie, ja się spryskałam bo komary do mnie bardzo lgną, mama stwierdziła, że off’a sobie daruje. Ona wyszła z lasu bez szwanku, ja oblepiona tymi obrzydliwymi potworami od głowy do pasa. Cała kurtka, pod bluzą, i we włosach chyba z 10. Myślałam, już o goleniu głowy na łyso kiedy nie dało się ich zdjąć…

  12. Na grzybobraniu byłam jakieś 10 dni temu. Przynosłam do domu tego świństwa od groma, na mnie i w koszu z grzybami. Myślałam, że wyłapałam i zeksterminowałam wszystkie. A tu dziś, przy okazji wymiany pościeli, znalazłam dwa! – jeden łaził po podłodze, drugiego poczułam kwadrans pózniej na swoim karku, gdzie zdążył się już wczepić. Jak przełyły półtora tgodnia?! Widoczne na „bez-sarniu” to człowiek sarna.

  13. Ja jestem codziennie w lesie i wiem jedno- one gryzą. Fakt ze mam ich kilkanascie sztuk po wyjsciu z lasu na sobie i cała mase jeszcze w lesie-ale w tym roku pierwszy raz mnie ugryzly. Mam lacznie szesc swedzacych, zaczerwieniunych grudek na ciele, i to od tygodnia. Wszystkie w okolicach ramion.

    • Witam wszystkich. Proszę zaznajomić się z wirusową chorobą jeleni – filmik
      http://www.liveleak.com/view?i=a81_1382866148
      Jak wiemy strzyżak przywędrował do nas z terenów północnych chin na Jeleniach Milu bądź na oponach ruskich ciężarówek z syberii.

      Dla twardzieli (uwaga ostrzegam drastyczne i nie przyjemne treści!) :
      https://www.google.pl/search?q=Cutaneous+fibromas+(warts)&espv=210&es_sm=93&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=mmxtUouIDMratAalkYEQ&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1280&bih=937https://www.google.pl/search?q=Cutaneous+fibromas+(warts)&espv=210&es_sm=93&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=mmxtUouIDMratAalkYEQ&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1280&bih=937

      Wygląda na to, że tajemnica powstawania zagadkowych „gródek” na ciele jest coraz bliżej rozwiązania. – Nie mam pojęcia. Wnioski wyciągnijcie sami. Podzielcie się spostrzeżeniami.

      Pozdrawiam i życzę parazytoz wszystkim bez wyjątku :]

      • „Jak wiemy strzyżak przywędrował do nas z terenów północnych chin na Jeleniach Milu bądź na oponach ruskich ciężarówek z syberii.”
        Ja niestety tego nie wiem, nie mam żadnych informacji jakoby strzyżak był gatunkiem obcym dla naszego kraju, więc jeśli masz dojście do jakiegoś naukowego źródła, w którym to zagadnienie zostało przedstawione, to będę jak najbardziej wdzięczny za jego podanie i wtedy też uzupełnię dane w swoim artykule 😉

        • To jest jedyne źródło informacji – wikiśmietnik : http://pl.wikipedia.org/wiki/Strzy%C5%BCak_sarni

          Nie mniej bazuję na empirycznym doświadczeniu obecności owego owada w mojej rodzimej okolicy – żyję od 25 lat i nie raz chadzałem po lesie – dopiero od 2-3 lat obserwuję występowanie strzyżaka w mojej okolicy.
          Nie wiem czym mam się podeprzeć – być może jest to pospolita muchówka, nie mniej jednak jako harcerz i zastępowy zastępu Ryś 🙂 spędziłem kupę lat w lesie. W zasadzie wychowałem się w lesie… Strzyżak dokucza mi od dopiero 2, 3 lat. Jest to wyłącznie moje odczucie. Nie mniej sezon na strzyżaki właśnie się u mnie zakończył i już ich nie widuję.

        • Ja mam troszkę inne obserwacje z mojego regionu, czyli z Warmii. Od wielu lat chadzam po lasach i przyznam, że nawet dawniej, czyli gdzieś tak 10-15 lat również miewałem spotkania ze strzyżakami i przyznam nie było to ani trochę przyjemne (do dzisiaj pamiętam jak z jakieś 7 lat temu byłem w ojcem na grzybach i nie raz, nie dwa musieliśmy uciekać przed ich rojami). Nigdzie nie mam informacji na temat tego, by ta muchówka była obca dla naszego kraju (wręcz przeciwnie, dysponuje chociażby polskim kluczem do oznaczania tych muchówek, który podaje strzyżaka sarniego jako pospolitego na terenie kraju, a sam klucz został napisany w 1958 r) natomiast… faktycznie daje się zauważyć, że ostatnimi czasy staje się jakby bardziej pospolita niż zazwyczaj i pojawia się w miejscach, w których do tej pory nie występowała (co zresztą znajduje potwierdzenie w twoim komentarzu i pozostałych które się tutaj pojawiają). Dlaczego tak się dzieje? Przyznam, nie mam żadnych informacji na ten temat, ale podejrzewam, że może to mieć związek ze zwiększeniem się liczebności zwierzyny w lasach i jej znacznym rozprzestrzenianiem.

  14. Ciekawsze dla mnie jest czy są w stanie przenosić chory z saren na ludzi – co by tłumaczyło powstawanie „grudek” pod skórą .. w zasadzie nic to nie tłumaczy 😀 Potrzebna nam niezależna ekspertyza parazytologa i epidemiologa. domniemania na podstawie wpisów z sieci to troszeczkę za mało na rzetelne, obiektywne wyciągnięcie wniosków. Coś te strzyżaki muszą nam implikować z kompleksu habitatu leśnego skoro na ich ugryzienia tak alergicznie reagujemy.

    • Tak właściwie, to nie jest forum, tylko zwyczajny blog i komentarze pod konkretnymi artykułami, ale nic nie szkodzi, zawsze to coś ciekawego do przeczytania i pomyślenia 😀
      Co do tego przenoszenia chorób przez strzyżaki… właśnie tutaj przydało by się jakieś fachowe źródło informacji, fachowa porada… choć z tym to trzeba być ostrożnym, bo bywa tak, że różni spece różnią się w danych kwestiach między sobą. Zresztą o tym też pisałem w tekście. Entomolog w swoim atlasie owadów pisze, że strzyżaki nie przenoszą drobnoustrojów, a fińska, naukowa publikacja podaje coś zupełnie innego. Zgadzam się jednak, że faktycznie, strzyżaki przy okazji ukąszenia mogą coś wstrzykiwać. Co takiego? Owady krwiopijne do ciała swojej ofiary wstrzykują specjalne substancje zapobiegające krzepnięciu i bardzo często na taką „owadzią ślinę” organizm człowieka reaguje alergicznie. Możliwe, że to z tej winy po ukąszeniu przez strzyżaka, pojawia się reakcja alergiczna… a może faktycznie jest w tym coś więcej 😉

    • Polska Wikipedia nie jest od tym względem zbyt obszerna, ale angielska już tak i wg. niej do zakażenia tym pierwotniakiem jak najbardziej może dochodzić… choć nie ma żadnych informacji o jego związku ze strzyżakami. Za to spożycie zarażonego mięsa i teoretycznie zakażonej wody już tak.

      • a jestem bardzo ciekaw jak jady wagotropowe tasiemca, glisty oraz owsików i lamblii wpływają na szlaki metaboliczne sarkocystozy i co tak na prawdę strzyżak może nam zaszczepić.
        Bez mikroskopu leżymy. Jedyne sensowne rozwiązanie to złapać strzyżaki, wyciągnąć treść żołądkową i za pomocą badania dr Webera i roztworu Lingera sprawdzić czy przenoszą protozoa.

  15. W zasadzie po tym wszystkim albo wyekstrahować i rozmnożyć pasożyty i obserwować określając po kluczach gatunki albo poddać badaniom DNA aby je zidentyfikować.

    • No tutaj faktycznie trzeba by było zrobić szersze badania i możliwe, że prędzej czy później, ktoś z naszych speców się za to zabierze, bo jednak strzyżaki ostatnio robią się coraz bardziej wszędobylskie i pewnie będzie trzeba wyjaśnić kilka kwestii w ich sprawie.

      • Sam widzisz, że ludzie tutaj się skarżą bo ich pokąsały te robale i że mają jakieś niezidentyfikowane gródki pod skórą. To żałosne, że wyręczasz służbę zdrowia a za Twoją sprawą prawda zaczyna wychodzić na światło dzienne. Chwała Ci za ten blog.

        • No niestety. W naszym kraju, służba zdrowia, działa, jak działa, dlatego ludzie zmuszeni są szukać takich informacji w innych miejscach. Wikipedia niestety jak sam widzisz, jest w takich wypadkach dość skąpa w informacje, a i książki o tej tematyce są bardzo oszczędne w słowach (mam w domu niezliczoną ilość wszelakich atlasów, książek popularnonaukowych itp. i tylko w jednej kwestia strzyżaków została szerzej potraktowana, a o reszcie po prostu szkoda pisać). W końcu więc ktoś musiał coś z tym zrobić i padło na mnie. Mam jednak nadzieje, że na mnie się to nie zatrzyma, i że takich blogów, takich stron powstanie znacznie więcej, bo jak widać jest to potrzebne i to nawet bardzo 🙂

        • Czytałem że strzyżaki mogą zarazić się patogenami Bartonella i Borrelia – czego logiczną konsekwencją jest możliwość przeniesienia tych patogenów na żywicieli. Przeróżnie na niego mówią, zależnie od regionu : wesz jelenia, strzyżak jelenica, łowik, muchy jelenie ect.

          Nikomu już nie ufam w sprawie pasożytów i innych stworzonek. Każde źródło zdaje się przeczyć treściom innych źródeł. Komu i dla czego zależy na takim bałaganie? Dla czego wmawia się ludziom, że strzyżaki nie są groźne dla człowieka? Im więcej tego czytam tym mam większe wątpliwości i jak pewnie większość z czytelników mętlik w głowie.

          Czy Polska upadła tak nisko, że lekarze trują ludzi zamiast leczyć i dezinformują zamiast uczyć?
          No bo mam takie nieodparte wrażenie.

  16. Tutaj podam przykład manipulacji wikiśmietnika na podstawie choroby morgellonów z języka ang.

    http://en.wikipedia.org/wiki/Morgellons – i tutaj cytat : „sufferers have the delusional belief that they are infested with parasites, whereas in reality no such parasites are present”

    a za moment widzę to :

    http://morgellons.org/ – w opisie jest powiedziane, że sponsorem badań został Oklahoma State Univerity Fndation ..

    i to są całkiem poważni ludzie : http://www.youtube.com/user/OSUFoundation/videos

    Gdzie tu logika? gdzie sens? O co chodzi!?

    „w styczniu 2012 opublikowano wyniki badań CDC, które wykazały, że w ciałach pacjentów brak jest obcych organizmów, a tajemnicze włókna pochodzą z ubrań”
    (http://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba_Morgellon%C3%B3w)

    A YT swoje : http://www.youtube.com/watch?v=4NyKUkdoWXM

    a co do boreliozy największym miażdżycielem jest : http://www.borelioza.org/index.html – i tu się twierdzi że borelioza to zespół chorób, że jest tego więcej niż jeden rodzaj krętek i różne gatunki…

    „Amerykańskie CDC (odpowiednik polskiego sanepidu) oficjalnie przyznaje, że ilość rzeczywistych zachorowań na boreliozę – chorobę z Lyme jest prawdopodobnie około dziesięciokrotnie wyższa niż liczby obecne w oficjalnych statystykach. Chciałoby się rzec „Nareszcie!” – ponieważ lekarze i naukowcy zajmujący się specjalistycznie tematem wiedzą i mówią o tym od dawna, badania wskazujące ten fakt publikowano już w latach 90-tych.”

    wymiękam. Istna stajnia Augiasza.

    • Parazytologia zupełnie jak systematyka im dalej w nią człek wchodzi tym od tego wszystkiego bardziej boli go głowa… parę pasożytów jeszcze przede mną do opisania będzie i już teraz obawiam się co to dalej będzie ;/

        • Szczerze olej to jeśli Masz Bliskich. Nie warto marnować przyszłości. – te bezwzględne skurwy… i inne jele… To nie warto. Nie warto. Dopadną Ciebie te zakłamane szuje i zniszczą komórka po komórce. Nim się zorientujesz Twoje życie będzie koszmarem. Te kutafony dobrze wiedzą co robią – i robią to dla kasy – i w dodatku zobowiązuje ich coś w rodzaju przysięgi – „jako lekarz nie będę krytykował kolegów po fachu” – takie mają „przykazania” – kto się wyłamie ma wała bo traci 5 lat studiów i kona w bezrobociu ku kresowi. No czy nie jest tak?

  17. Witam 🙂

    Mam wielki problem z tymi pasożytami/kleszczami nie mam zielonego pojęcia jak to nazwać ..
    Od wielu lat pojawiają się u mnie w domu … jest to strasznie uciążliwe 😦 kilka lat temu zamknęliśmy otwory w które wlatywały jaskółki ponieważ myśleliśmy że to przez nie się pojawiają ale po takim długim czasie nadal potrafią się pojawić i to zawsze w okresie letnim .. w zimę i jesień się wgl nie pokazują ..jeszcze napiszę że mieszkam w starym po Niemieckim budynku w środku centrum !
    Już mam serdecznie ich dosyć a tym bardziej boje się że mam zwierzaki w domu i boję się o ich zdrowie ! Psa oraz szczurki ! 😦 Proszę o jak najszybszą odpowiedź !

    Pozdrawiam znad morza 🙂

    • To pewnie Ornithomyia biloba, muchówka z tej samej rodziny więc z wyglądu podobna. Pasożytuje własnie na jaskółkach. Proponuje kupić preparat z permetryną (lub cypermetryną) w składzie, taki np. do zwalczania owadów w pomieszczeniach i spryskać miejsca, z których wychodzą. Powinno pomóc, a jako że jest to substancja bezpieczna nie zrobi krzywdy domownikom ani ptakom.

  18. Miałam zdecydowaną nieprzyjemność mieć do czynienia z tym cudakiem. Lasy, które zwiedzam, to Puszcza Notecka w okolicy Wronek i kilka ładnych lat temu to tam się pojawiły. Upierdliwe jak mało co. Latały szybciej od odrzutowca, nie mogłam zarejestrować ich ruchu w ogóle. Czułam tylko, jak na mnie siadają, wieją w kierunku włosów, a jak się przeczesywałam w danym miejscu, to tylko kątem oka widziałam jakiś ruch, słychać było delikatne brzęczenie przez sekundę i znowu cisza – tzn znowu gdzieś usiadł i szuka miejsca na moim ciele. Nie wiedzieć czemu, byłam wśród rodziny i znajomych chyba jedyną osobą, którą atakowały. Mnóstwo nerwów straciłam przez nie, bo ogólnie mam fobię do wszelkich żyjątek leśnych, zwłaszcza do tych co latają i mogą na mnie usiąść, a jeśli któreś nie dają się tak łatwo strzepnąć, to już w ogóle kwik, pisk, płacz i nerwowe bieganie dookoła w nadziei na pozbycie się tego, co usiadło. Udało mi się tylko jednego zabić i to tylko poprzez, dosłownie, roztarcie go o beton. Klepnięte, odlatują na ułamek sekundy i siadają w innym miejscu. Aczkolwiek ostatnio nie zauważam już ich, były może przez dwa, trzy lata i znikły.

    Świetny artykuł, nawet pomimo mojej ogromnej, OGROMNEJ niechęci do tego cholerstwa 🙂

    • Mam działkę w Białej obok Mężyka w tej nieszczęśnie zaatakowanej przez te potwory Puszczy Noteckiej. W tym toku dziadkowie zadzwonili, że mam nie przyjeżdżać bo kleszcze dostały skrzydeł i że jest ich cała plaga i że mam się chronić przed czymś co moja babcia nazywa bojlerozą (:D). Mimo wszystko pojechałam i zaczęło się. W ubiegłych latach nie było z nimi aż takich problemów, znalazło się jednego czy dwóch delikwentów w koszyku z grzybami, zgniotło nożykiem do grzybów i tyle. Teraz bałam się wyjść z domku. Po włosach łaziły. Gnieździły się u samej nasady i miałam tak okropne ataki paniki kiedy znowu czułam coś na skroni czy karku. Całe szczęście mnie chyba nie pogryzły bo nie mam objawów wymienionych przez innych. OKROPIEŃSTWO!

  19. Wyjęłyśmy dziś z mamą ponad dwadzieścia z mojego psa (rude umaszczenie) po wizycie w lesie. Wykonałyśmy też mały test i zabójczy jest dla nich środek o nazwie BIO-insektal. Trwa to chwilę, powiedzmy z minutę, ale bestie umierają.

    Artykuł bardzo przydatny, pomógł zidentyfikować co właściwie wgryzało się w Sagę.

    • Też miałem niestety możliwość spotkania się z nimi i to nie jeden raz. Byłem cały ubrany na zielono więc niestety koledze z góry muszę napisać , że takie ubranie nie działa. Zauważyłem , że one niezmiernie chętnie chodzą sobie po nas tylko w górę (nie zauważyłem takiego który szedłby w dół) więc automatycznie dochodzą sobie do głowy i włosów. Moim zdaniem najbardziej sprawdza się jak najbardziej „śliskie” ubranie. Jak macie kurtkę to najlepiej włóżcie sobie bez obciachu ją w spodnie żeby te pajęczaki nie weszły wam pod nią . bo wtedy jest masakra. Ja pod kurtką miałem ich chyba ze 30. Nie zauważyłem natomiast żadnych ukąszeń. Potwierdzam , że niektóre środki off wręcz je do nas zapraszają. Prawdopodobnie ma tutaj też duży udział nasza grupa krwi i nasze ph skóry. Generalnie jeśli jest jeden komar w okolicy i spośród 10 znajomych ugryzie was jako pierwszy to na 99% jak wejdziecie z tymi samymi znajomymi do lasu to będziecie mieli na sobie 40 strzyżaków a wasi znajomi po jednym. Powodzenia.

  20. Ja zbieram grzyby w lasach nadleśnictwa Kobiór (południe Polski, niedaleko Pszczyny). Pierwsze ataki przezyłam 4, może 5 lat temu. Jest ich tu sporo, momentami mnóstwo. Ja nie znajduję ich pod ubraniem, lecz we włosach, na szyi i twarzy. Ze skóry pozbywam się ich przez zrolowanie palcem. I mam pecha ogromnego, bo gryzą mnie okropnie. Zawsze potem mam swędząco-bolące guzki, z ktorych przez kilka dni wypływa płyn surowiczy. Samo zgrubienie u mnie utrzymuje się nawet ponad 2 miesiące. Chodzę do lasu tak opatulona, że nie można bardziej, a i tak mnie to nie chroni. Mam jeszcze jedną obserwację. Te okropne owady bardziej atakują podczas deszczu i przy dużej wilgoci, Gdy jest sucho, mam więcej spokoju.

  21. Jest sposób, żeby się ich pozbyć: przez utopienie ! Jeżeli masz we włosach, długa kąpiel załatwi sprawę. Ale nawet martwe ich pazury strasznie skutecznie je przymocowują do podłoża, więc trzeba się starać, żeby pozbyć się trupów…

  22. Witam wszystkich ponownie. Pisałem tu w ubiegłym roku o tych paskudach i niestety zaobserwowałem niepokojącą rzecz, a mianowicie te owady ewolują. Wygląda na to, że człowiek staje się ich żywicielem. Od tego roku wracam zawsze pogryziony, i do tego oprócz oobjawów tu opisywanych, zaczęła pojawiać się u mnie wysypka. Pogryzieni są także moi bliscy, oraz pies. Wygląda na to,że z braku wystarczającej ilości zwierzyny strzyżaki przerzuciły się na ludzi.
    A i ich populacja znacznie się zwiększyła. Masakra…

  23. Dziękuję za wyczerpujący artykuł. Tego gada właśnie szukałam. Od lat (zachodniopomorskie) przynoszę gadzinę jesienią w koszu z grzybami ale nigdy mnie nie ugryzły. Aż do tego roku. Proszę sobie wyobrazić, pożarły mi psa (tylko jednego z dwóch), pies cały w bąblach i osowiały a potem paskudztwo już bez skrzydeł przelazło na moją trzyletnią córeczkę i podziaboło jej całą główkę! Ma czerwoną, w bąblach i strzępach krwi. Chyba nawet dobrze jej tam było, bo żyła na nas dobre 5 dni i nie wyglądała na osłabioną gdy znalazłam. Trzeba ją ubić jak kleszcza albo pchłę, między palcami. Generalnie uważam się za miłośniczkę zwierząt al jak zobaczyłam efekty działalności na moim małym dziecku, sympatia do przyrody skończyła się między moimi paznokciami – przynajmniej dla tego osobnika. Psy idą zaraz pod prysznic, na pewno są muchówce wdzięczne za tą wątpliwą przyjemność 😉

  24. Od 3 – 4 lat na Roztoczu pełno tego dziadostwa. Uwielbiam spacery po lesie, ale pomimo zabezpieczeń zawsze kilka przynoszę do domu.. Potwierdzam spostrzeżenia forumowiczów, zaczynają nieźle kąsać.

  25. Ja w tym temacie. Wasilków, koło Białegostoku. Mieszkam tu już od 5-ciu lat. Dziś właśnie wróciłem z grzybobrania. Tragedia…. Pierwszy raz się z takim czymś spotkałem. Gdybym postał ze 2-3 h, pewnie by mnie żywcem zjadły. Spierniczyłem z lasu… Horror. W domu jeszcze kilkanaście sztuk na sobie znalazłem. Mnożą się i zasiedlają coraz nowe tereny.
    A tak swoją drogą…. Kto mi odpowie na pytanie? Jak była choroba wściekłych krów, stada całe wybijano, bo kilka osób ucierpiało. A jak od kleszczy chorują dziesiątki tysięcy – nic się nie robi z kleszczami? Borelioza, neuroborelioza… i co???? NIC? Pozdrowienia dla autora tekstu.., dobra robota. Dużo można było się dowiedzieć…

  26. Dziękuję serdecznie (jeśli można użyć takiego stwierdzenia, w tak okropnej tematyce) autorowi bloga. Po pierwsze zawsze myślałam, że to raczej końska mucha, więc dziwiła mnie jej obecność w lesie. Od 2 roku życia, czyli lat 20 spędzam wakacje w Puszczy Noteckiej (do lat szkolnych nawet więcej niż tylko wakacje), od 10 jestem harcerką. Większość (żeby nie powiedzieć całość) swojego życia spędziłam w lesie lub w jego pobliżu. Cały ten czas uwielbiałam spacery po lesie, grzybobrania i biwaki, do niedawna. Rok temu zauważyłam plagę tych stworów rozlewającą się po lasach Puszczy Noteckiej. Byłam jednak przekonana, że to lokalne zjawisko. Dzisiaj poszłam z mamą do lasu na niezobowiązujący spacer z psem. Mama blondynka, pies biszkopcik i ja – czarna owca – brunetka w ciemnej kurtce, o krwi nad wyraz lubianej przez wszelakie krwiopijcze stworzenia. W połowie dość długiej trasy mama zaczęła mnie otrzepywać z czegoś co nazwała muchą końską, nie spięłam się zbytnio ale poprosiłam, żeby się uwijała bo nie przepadam za robactwem. Po chwili trzepania mama stwierdziła, że mam tego na sobie całą masę i kazała mi się rozbierać, zdarła ze mnie kurtkę następnie bluzę i przystąpiła do obierania mnie z licznej ilości pasożytów. Zaczęłam panikować gdy stwierdziła, że nie da się ich oderwać. Strzepała potwory po dobrych dziesięciu minutach i dwóch niezręcznych spotkaniach z rowerzystami (baba w negliżu w środku lasu otrzepująca się jak wariat i piszcząca w niebo głosy). Ubrałam sweter, z kurtki zrezygnowałam bo stwierdziłam, że połacie ubrań tylko umożliwiają im chowanie się pod nimi. Potem było już tylko gorzej. Zaczęły wyłazić z głowy. Na skronie, na kark. Ciągle czułam, że coś po mnie łazi (chociaż pewnie 20% tego uczucia to psychoza). Gdy z lasu wyszłyśmy na aleję (w okół której i tak rosły drzewa) mama przystąpiła do przeczesywania paznokciami moich włosów, choć mogę przyznać że dało się to odczuć raczej jako oranie. W pierwszej chwili nic nie znalazła a potem jeden, drugi, trzeci, dziesiąty. Przy kolejnym dziubaniu powtarzałam „chyba sobie jaja robisz” a ona na to „to skrzydło” albo „nie robię sobie żadnych jaj”. Przez myśl przechodziły mi setki pomysłów. Najczęściej „OGOLIĆ SIĘ NA ŁYSO!”, czasem „po taksówkę, do domu i pod prysznic”, zdarzyło się też „zabij mnie”. Kiedy w końcu po następnej godzinie wędrówki dotarłyśmy do domu wyczesałam to wszystko nad wanną i umyłam włosy. 10 razy. Drapiąc i trąc skórę głowy. Chociaż kocham jesień i kocham las, a zwłaszcza ten u nas na Murckach, to muszę przyznać … nie ma mowy, żebym znowu poszła na spacer do lasu. To była najgorsza rzecz jaka przytrafiła mi się w ostatnich czasach i z moją nową fobią będę kroczyć przez życie, z daleka od leśnych duktów. Czytając powyższe komentarze jedyny plus tej historii tłukł mi się w głowie – przynajmniej mnie nie pogryzły…

  27. Dziekuje za cenne informacje. Spotkalam te obrzydlistwa bedac w sobote na grzybach kolo Swietoszowa, gdzie jezdze od 20 lat i nigdy wczesniej ich nie widzialam. Spray ze srodkiem owadobojczym je najprawdopodobniej przyciaga.weszlam do mlodnika swierkowego,gdzie byly cale chmary.pogryzly mnie niemilosiernie,ale nikogo wiecej. Teoria z komarami,jak powyzej, jest sluszna,bo tez mnie uwielbiaja. swedzi strasznie, od wczoraj goraczka, objawy grypopodobne,zawroty glowy,oslabienie,dzis wysypka.mysle nad lekarzem,tylko nie wiem czy cos poradzi skoro wiedza na ten temat jest tak ograniczona a info sprzeczne.tak czy inaczej juz wiem z czym walcze wiec jeszcze raz dziekuje.

  28. 8-10-2014 byłem z żoną w lesie w okolicach Janowa za Żarkami (Złoty Potok) i gęsto nas to coś obsiadało. Faktcznie zaoberwowałem moment jak taki jeden zgubił skrzydła. Ale piszecie że to nie gryzie a to nie jest prawda. Mnie co prawda nie pogryzły to jednak żonę gęsto pokłuły i do dziś ma pełno czewonych plamek i małych zgrubień i dokuczliwy świąd. Innych obawów nie zaobserwowaliśmy. Widocznie mnie nie uznały za jelenia, ale żona musiała im się pomylić z sarną. Dzięki za fantastyczny opis i zdjęcia bo tylko dzięki temu mogliśmy zidentyfikować to coś. Dodam że oboje byliśmy ubrani na ciemno. Ale jak tu się ubierać skoro na kleszcze lepiej być w czymś ciemnym a na to coś w białym – nie sprawdzaliśmy czy na białe też by leciały. Właziły żonie do oczu, a z uszy wyjmowała przez prawie godzinę zanim dojechaliśmy do domu. Straszne dziadostwo. Spotkaliśmy się z tym pierwszy raz i teraz mamy dylemat czy pojawiły się w całym lesie czy tylko w tm fragmencie w którym byliśmy pierwszy raz. Zgadzam się że środki przeciw komarom i kleszczom nie działają.

    Pozdrawiamy
    Wiesław i Ewa

  29. Jestem na stażu na terenie RDLP Łódź i nigdy wcześniej chodząc po lesie się z tymi owadami nie spotkałam. Gdy zaczęły na mnie wchodzić (od pasa w górę) podczas letnich wędrówek zaczęłam się tym bardziej interesować, aż w końcu tydzień temu tak mnie obsiadły że ciężko było zachować spokój. Najgorzej na głowie, mam długie włosy i ciężko je wyciągnąć, a ciało mają rzeczywiście idealnie przystosowane do wymykania się spod paznokci. Mnie pogryzły, 3 swędzące czerwone, z czasem grubiejące bąble (2 na szyi, 1 na plecach). Tego nie było a jest i jest coraz więcej, trzeba alarmować, żeby nie było za późno. Pozdrawiam, leśnik.

    • Większy gatunek (L. cervi) był zawsze. Prof. Starzyk opisał pojaw masowy w Puszczy Niepołomickiej w latach 70-tych. Mniejszy gatunek (L. fortisetosa) rzeczywiście pojawił się stosunkowo niedawno bo w latach 80-tych. Jedak przyczyną wzrostu liczebności tych muchówek są wysokie stany zwierzyny, a w tym roku jeszcze temperatura (wysoka średnia jak na jesień czy zimę).

  30. Świetny wpis, bardzo dziękuję. Od dawna zastanawiałem się co to jest, bo było zupełnie pomiijane na zajęciach z parazytologii (studiuję medycynę), czy w różnych artykułach o gryzących owadach.

  31. Bardzo dziękuję za wyczerpujący artykuł. Z zaciekawieniem przeczytałam wszystkie komentarze. Przeraża mnie myśl, że jesienią nie będę mogła spokojnie zbierać grzybów (Bory Dolnośląskie). Ubiegłego roku (wrzesień, październik) zostałam pogryziona przez te paskudztwa. Okropnie swędziało, drapałam, aż rozdrapałam i na szyi -tył, wdał się stan zapalny. Musiałam brać antybiotyk. Już jest marzec 2015 a mnie wciąż swędzą ugryzione miejsca. Nie swędzą jednocześnie i nieustannie. Co 2,3 tygodnie – to za uchem, na szyi, głowie, pośladku 😦 . Jestem załamana, umówiłam się do dermatologa, mam nadzieję, że coś zaradzi. Pozdrawiam

  32. Jest maj 2015, czyli wiosna, a mnie wczoraj pogryzły. Mam kilka ran we włosach oraz dość dużą ranę na policzku. Na policzku nawet nie czułem jak wysysał ze mnie krew, dopiero syn mi mówi, że mam muchę na policzku. Zrzuciłem, muchówkę na ziemię i przydepnąłem gumowym klapkiem, a ona dalej żyła i szła po podłodze. Dopiero but z twardą podeszwą zadziałał. To już drugi atak tej wiosny na mnie.

  33. Ciekawie napisany artykuł. Wczoraj na spacerze o lesie mieliśmy z chłopakiem bliskie spotkanie z jednym z nich. Pierwszy raz je widzieliśmy, o ich istnieniu nie mieliśmy pojęcia, ale podświadomość podpowiadała, że to nie jest mały niegroźny owad. Pierwsza reakcja po tym jak na mnie usiadł – strzepnąć, ale gdzie tam… Tak był mocno wczepiony, aż poczułam lekkie szarpnięcie skóry. Potem tylko kolejne paniczne próby strzepnięcia, które spełzły na niczym. A cholernik zaczął kierować się w górę ręki, to już było dla mnie za wiele – biegiem do najbliższego drzewa i chaotyczne ocieranie się o pień z histerią w głosie. Na chłopaka też jeden próbował usiąść, ale widząc jak skończyła się moja przygoda zaczął tylko biegać w kółko wymachując rękami. Wycofaliśmy się z lasu i zrezygnowaliśmy ze spaceru.

  34. Muszę ponownie napisać. Do tej pory te brzydactwa łaziły po mnie, ale nie ugryzły, jednak w trakcie tego długiego weekendu niestety i ugryźć im się udało. Ślad mały, ale swędzący, samo ugryzienie niestety bolało jak cholera – zwłaszcza że mnie ugryzła pod uchem. W dodatku od tego roku jeździ z nami pies, mały i czarny, siadały młodej na uszach i chyba spijały krew. Były wczepione, bo musiałam kilka razy klepnąć, zanim wylazła taka spomiędzy sierści i odleciała. Młoda ma obrożę foresto na kleszcze, tak jak w Puszczy Noteckiej kleszczy (tfu, tfu) wielu nie widzieliśmy od 14 lat, więc i pod tym kątem obroży nie ma za bardzo jak sprawdzić, tak niestety na tych krwiopijców raczej ona nie działa. W zeszłym roku działał bros na komary, w tym roku miałam tylko do dyspozycji ten na meszki, w dodatku przeterminowany, także niewiele pomógł 😀 Dopisałam tak dla wiadomości. I mam pytanie – czy istnieją inne, podobne owady, też z pancerzykiem, latające? Bardziej z ciekawości, czy jeszcze jakieś cholerstwa mnie czekają, czy jednak nie…

    • Bardzo ciekawa informacja. Sam od czasu napisania artykułu miałem już z nimi wiele razy do czynienia, ale do tej pory żaden nie odważył się mnie ukąsić… jak widać prędzej czy później i mnie to pewnie czeka, choć mimo wszystko wolał bym nie 😀 Rodzina narzępikowatych jest bogata i oprócz strzyżaków jest też np. narzępik koński (Hippobosca equina), podobny do strzyżaków, ale nieco większy, bardziej wypukły. Atakuje pojedynczo, ale bardzo zawzięcie, trudno się od niego odpędzić. Też mnie nigdy nie dziabnął, ale i tak potrafi zdenerwować. W miastach można spotkać kurcinkę (Crataerina pallida), która pasożytuje na jerzykach i jaskółkach. Czasami można ją spotkać na ścianach budynków. Nie lata, ale szybuje wraz z wiatrem. Sporadycznie kąsa człowieka, ale się zdarza. O tej ostatniej niedługo napisze, bo miałem ostatnio okazję spotkać 🙂

  35. Pracuję w lesie. Według moich obserwacji częściej atakują w godzinach przedpołudniowych w miejscach często odwiedzanych przez zwierzynę, zalesionych. Jest to strasznie natrętny owad. Nawet mocne preparaty takie jak Ultrathon z 34% DEET, nie robią na nich żadnego wrażenia, po prostu je ignorują siadając na miejscu w którym przed chwilą zastosowano środek. Przyznam szczerze, strasznie drażnią mnie te insekty. Jak się przed nimi ustrzec? Ja zakładam cienkie ubrania z długim rękawem + czapka z daszkiem, na nią kaptur. Przy obecnych temperaturach nie jest to komfortowe rozwiązanie, ale skuteczne.

  36. co roku spędzam urlop w Izerach (nocuję w starym domu) i bardzo często rano odkrywam bolesne ukąszenia na kończynach lub tułowiu. byłam przekonana,że to jakieś pluskwiaki mnie meczą, ale udało mi się zobaczyć winowajcę.Dzięki m.in. tej stronie zidentyfikowałam mojego dręczyciela-to strzyżak (przed snem znaleziony na pościeli, raz znaleziona na piżamie rano martwy). Co ciekawe „pasie się” na mnie w nocy i tylko mnie kąsa, reszty rodziny nie rusza. Ślady po ukąszeniu sprzed 2 lat nadal mam widoczne. Jestem alergikiem, może dlatego te ukąszenia są dla mnie bolesne.

  37. Witam
    Jestem przekonana, że w tamtym roku to dziadostwo mnie ugryzło i dostałam meeega reakcji alergicznej.
    Wróciłam z lasu i oczywiście od razu pod prysznic. Zdejmując ubranie zauważyłam, że łażą po mnie te owady (już bez skrzydeł). Wieczorem zaczął swędzieć mnie kark – więc się podrapałam. Nagle z jednej małej grudki powstało całe skupisko wyglądające trochę jak poparzenie pokrzywą. W nocy zaczął swędzieć mnie brzuch, okazało się że wyskakuje na nim to samo co na karku Lekarz powiedział ostatecznie, że to świerzb (choć jak świerzb nie wyglądało i nikt poza mną czegoś takiego nie miał), ale przepisał maści, które zwalczają i świerzba, i alergie skórne, i ogólnie jakieś swędzenia. Po 4 dniach grudek już nie było, natomiast zostały małe czerwone krosteczki, które utrzymywały się ok. tygodnia.

    Dziś byłam w lesie i znowu było tego dziadostwa pełno! Na mnie siadały co chwile, co chwile wplątywały się we włosy, a nawet jeden niemal wpadł mi do oka. Z kolei moja kumpela nie zauważyła u siebie na ubraniu ŻADNEGO. Czy ja im kurka wodna jakąś sarnę przypominam czy co?! Boję się znowu tej reakcji alergicznej, ale nie zrezygnuję z lasu i grzybów! Skorzystam z rad które oferuje autor, jak i komentujący i może uda mi się zminimalizować zagrożenie.

    Dzięki! Pozdrawiam!

  38. Mam z tym problem nie od dziś. Mieszkam opodal lasu i tego świństwa jest cała masa. Pogryziona jestem okropnie, swędzi jak zaraza i nie może się zagoić. Autorowi gratuluję wiedzy i dziękuję, że się nią podzielił. Przydałyby się jakieś badania w tej kwestii i szkolenie lekarzy, którzy niestety mają nikłą znajomość tematu albo co gorsza wolą go ignorować. Moja grupa krwi A1 Rh plus. Może to ich ściąga? Kleszcze też lubią mnie bardzo:( Jeszcze raz dziękuję autorowi za kompendium wiedzy. Mieszkam w dolnośląskim. Pozdrawiam.

  39. Bardzo proszę o informację czy ktoś z Państwa miał problemy chorobowe inne niż skórne. Pogrążył mnie strzyzaki i mam strasznego pietra

  40. Ogólnie owad pojawia się w miejscach, gdzie przebywają nosiciele – w pobliżu siedzib ludzkich, w wysokich lasach jest go mało lub w ogóle, w niskich, gęstych, podmokłych i zakrzewionych lasach mnóstwo. Metoda fizyczna na niego jak najbardziej jest – „przerolować” w palcach i zrzucić [byłem w krótkiej koszulce, więc od razu czułem jak łaził] – nawet jak nie zabije/uszkodzi, to uwolni od niego. Paznokciem też da się go rozgnieść – przypadkowo przetrenowane przy wyciąganiu z włosów, więc nie jest tak odporny jak kleszcz.

  41. Juz drugi rok mnie atakuja na grzybobraniu….po ugryzieniu I posmarowaniu octem wyskoczyly swedzace grudy,zadna masc przeciwswiadowa nie pomaga,jestem beznadziejna,dalam sie pogryzc po raz drugi,zapomnialam,ze wlaza wszedzie a najbardziej we wlosy/trzeba miec kombinezon astronauty na spacerze czy grzybobraniu……pozdrawiam wszystkich pogryzionych…dzisiaj ratuje sie przykladaniem lodu /moze wreszcie ktos cos madrego wymysli na to paskudztwo!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  42. Witam! A ja wczoraj byłem na grzybach w okolicy Augustowa. Poprzedniego dnia i w nocy padało. Napadały na mnie te muszyska w miejscach wilgotniejszych, gęściej zarośniętych krzakami, a znikały, gdy zbliżałem się do drogi, lub wychodziłem na małą polankę. Ubranie: dzinsy i czarna kurtka plus czapka polarowa. Oczywiście lądowały na odsłoniętym karku, okolicach uszu i na twarzy.
    Spotkałem je pierwszy raz w życiu, choć po lasach kiedyś często chadzałem, zresztą jak któryś tu z przedmówców byłem lata całe w harcerstwie, więc i spędzałem wiele czasu na obozach, biwakach – nigdy tego nie spotykałem, tak mi się zdaje. Dlatego zdziwiony po powrocie do gospodarstwa spytałem gospodynię, cóż to takiego. Powiedziała że to taka muszka jeleniowata i że im także dokucza, szczególnie na wilgotnych terenach, np. podczas zbierania żurawin w okolicach bagien itp. Na pytanie, czy wie, jak się przed nimi bronić, powiedziała, że w zasadzie nie ma sposobu. No chyba, że … bagno. Bagno??? Jak to? No tak, trzeba sobie lekko posmarować takim bagiennym błotkiem gdzieś na karku, dłoniach, one ponoć bardzo tego zapachu nie lubią i nie siadają. Nie miałem już okazji sprawdzić, jak to bagno działa, bo popołudniu wróciłem z urlopu. Z grzybami, ale bez muszek 😉 Ale może to bagno to jakiś sposób?

    • Ja jednak podejrzewam, że chodzi o bagno zwyczajne (Ledum palustre). Rzeczywiście działa nawet insektobójczo, tylko to rzadka i chroniona roślina jest. Ma mocny zapach, który odstrasza ponoć owady – więc może wystarczy włożyć gałązkę do kieszeni. Nie polecam nacierania się bo działa psychoaktywnie po spożyciu, jest więc szansa, że po wniknięciu przez skórę też. Największy problem to jednak zdobycie tego ziela (nie wiem czy jest jakiś legalny sposób).

    • „Bagno”, to nie błotko, a roślina – vide: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bagno_zwyczajne – stosowane m.in. jako środek przeciw molom /bagno można włożyć do płóciennego woreczka i umieścić w szafie z ubraniami – odstrasza mole, a przy tym ma nawet przyjemny zapach/. Możliwe, że odstrasza również strzyżaki. W okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej plaga tych owadów- nie zgadzam się, że białe /jasne/ ubranie w jakikolwiek sposób uchroni przed atakiem w/w owadów- z doświadczenia wiem, że najczęściej owady te siadają na nieosłoniętych dłoniach, a więc na jasnej powierzchni. Skuteczne jest noszenie ubrania typu ortalion – przynajmniej nie mogą się w nie wczepić.

  43. Mieszkam w lesie i uwielbiam zbierać grzyby.
    Z każdego wyjścia do lasu przynoszę na sobie dziesiątki strzyżaków. Atakują mnie, gryzą!
    Jestem uczulona na ich ukąszenia, najpierw robią mi się swędzące guzy, potem gdy to odkażam zamieniają się w rany które babrają mi się przez kilka m-cy. Głowę i szyję mam całą pogryzioną, i cierpię okrutnie bo to boli i swędzi. Może ktoś z Was zna sposób na te paskudy?
    Może jest jakiś środek który potrafi je odstraszyć? Ratunkuuuuu!!!

  44. Ja we włosach po przyjściu z lasu znalazłem 10 albo więcej masakra nie da się przyjemnie
    spędzić czasu w lesie żadne specyfiki nie pomagają .Na szczęście żaden mnie nie ugryzł.
    Na lepiej ubrać się w kombinezon do nurkowania albo chociaż czepek i maskę do nurkowania
    ludzie patrzą się jak na kretyna z domu wariatów .he he he

  45. Dzisiaj wybrałem się na wycieczkę w Beskidzie Małym. Krótka trasa ze Straconki (Bielsko-Biała), Przegibek, Gaiki, Przełęcz u Panienki – zejście do Kóz. Trasa w zdecydowanej większości w lesie. Gaiki i Przełęcz u Panienki pod pełną kontrolą strzyżaków. Dzień wilgotny, opady deszczu jak na październik wysoka temperatura (18 °C). Jedyny wniosek jaki mam po tej wyprawie to nakrycie głowy (szedłem w softshellu + rękawiczki). Dopóki nie ubrałem bandany na czaszkę myślałem, że w dół trasy ubiorę plecak na łepetynę. Jakby czary mary i owady mnie praktycznie zlekceważyły :). Podejrzewam, że te cholery w jakiś sposób reagują na owłosienie. No chyba, że bandana wyprana w jakimś czarodziejskim proszku ;). Nigdy w życiu nie widziałem tych owadów w takiej ilości – w tym sezonie dosyć dużo udzielałem się w Pieninach i Bieszczadach i tam ani pół takiego owada.

  46. 19 października br. Po deszczach wybrałam się do rodzinnej miejscowości (pow. Mińsk od str. WaWy) na ostatnie grzybobrania… uciekałam wręcz przed L. fortisetosa !!!!!! byłam w szoku
    CO TO?! Mimo że byłam dobrze ubrana i zakapturzona nie uchroniło mnie to przed tym dziadostwem!!! POKĄSAŁY MI DELIKATNE MIEJSCA : za uszami, z tyłu głowy- kark i w zgięciu łokci…. Są zaczerwienione ‚gulki’ o różnych wielkościach największe wielkości główki pinezki, najmniejsze – łepek szpilki…

  47. Sporo jeżdżę konno i około 3, może 4 lata temu zauważyłam te stworzenia. Były okropnie natrętne w stosunku do mnie ale o koniu nawet nie wspomnę. Obsiadały mi klacz cały czas, ale z roku na rok jest ich coraz więcej w tej chwili przylatują już na padok i tam się pastwią nad końmi. Przez te 4 lata nie przylatywały tak blisko, zauważyłam, że ostatnio jet bardzo dużo saren w pobliżu stajni i może to je zachęciło. I tutaj mam pytanie co zrobić jak już ten mały potwór wejdzie na konia i zgubi skrzydełka? poszukiwanie ich jest syzyfową pracą niestety… czy jet jaki środek żeby je przepędzić czy jedynym wyjściem jet czekać aż się rozmnoży i odpadnie w ściółkę (która jest bardzo często wymieniana co może utrudnić im życie). A i co do koloru futra to widzę, że na jasnego konia siadają równie chętnie, choć częściej odpadają po chwili. a konie mam w okolicach Skarżyska – Kamiennej 🙂

  48. Mnie strzyżak ukąsił, ale be śladu, tylko lekko poczułem. Z kolei dzisiaj do domu przytargałem tego narzępika. Siedział na mne pół godziny (gdzięś na spodniach albo pod), z czego 10 minut w autobusie; nie widziałem go. W domu znowu zaczął latać wokół, potem znikł. Pewnie się przyczaił.. Pomocy!! LOL

  49. Od kilkunastu lat mieszkam w Puszczy Noteckiej. Te duże były tu odkąd pamiętam a małe pojawiły się w zwiększonej ilości kilka lat temu (myślałam zawsze, ze to jakaś postać larwalna tych dużych sic!). Pojawiają sie też wczesniej – duże już w maju, małe od połowy czerwca i tych małych są w tym roku chmary. I są naprawdę malutkie – góra 2 mm bo przełażą przez oczka moskitiery w wózku dziecięcym. I z moich obserwacji wynika, że lgną właśnie do białego! Siadają masowo na białej moskitierze a nie interesują ich ciemne boki wózka. Już z drugim maluchem „w karierze” spaceruję po lesie i te obserwacje się potwierdzają. Miałoby to sens, bo może lecą do jasnych pośladków saren? Jakoś nie panikuję, cierpliwie je ściągam z wózka i mojego karku i rozgniatam. Nigdy mnie nie ukąsiły, dzieci też. Trochę tylko strach z tą boreliozą…. Rzeczywiście nie działają srodki z DEET bo znajomi leśnicy mają służbowe o 50% stężeniu i nic.
    Mam 2 pytanka: Samica goni po złożeniu larw a co z samcem??? On tez się żywi krwią, gubi skrzydła i ginie czy lata sobie dalej i może zaraża??? Jakie środki z permetryną są dostępne w Polsce? Interesowałam się tym tematem kilka lat temu w kontekście walki z wszami i świerzbem (bo się zagrożenie w lokalnej szkole pojawiło) ale wtedy dotarłam do informacji, że to środek w Polsce niedopuszczony do obrotu. Miałam nawet sprowadzić coś z Anglii (tam powszechne w środkach przeciw wszom) ale się sprawa rozmyła.

  50. Do autora – masz mały błąd we fragmencie o narzępiku:
    „Kolejna różnica to jego ubarwienie, które jest bardziej kolorowe niż u narzępików.” – powinno być „niż u strzyżaków ” 🙂

    Strzyżaki na 100% gryzą i ich ukąszenia (przynajmniej dla mnie) są dosyć bolesne. Bąbel po ukąszeniu otrzymuje się przez kilka dni i mocno swędzi. Ugryzły mnie już kilkakrotnie ale zawsze tylko w kark.
    Nad moim ulubionym jeziorkiem w lesie strzyżaki pojawiły się dopiero jakieś 3 lata temu a od ubiegłego roku musieliśmy zrezygnować z wędkowania w tym miejscu ze względu na plagę tych owadów. Do tej pory mówiliśmy na nie „sarnie kleszcze” teraz przynajmniej wiem co to za zaraza 🙂

    • Poprawiłem błąd 🙂

      Co do ich gryzienia lub nie, to do tej pory żaden mnie nie ukąsił, więc w dalszym ciągu nie mam pewności czy faktycznie kąsają wszystkich jak leci, tylko ja jestem jakimś dziwnym wyjątkiem, czy tylko niektóre osoby i czy w ogóle to robią. Póki co niewidziałem żadnego nagrania, żadnego zdjęcia strzyżaka wbitego w skórę człowieka, które mogło by rozwiązać wszelkie moje wątpliwości.

  51. Kurde, chyba z 2h czytałam komentarze. Dziękuję wszystkim, którzy dzielą się doświadczeniami i autorowi za jedyną kompleksową informację w sieci na ten temat. Dzieląc się moimi doświadczeniami… gryzą jak cholera. U mnie tylko na linii włosów na karku. Efektem są bolące grudy (ktoś wspominał coś o ziarenku grochu pod skórą), ropieją, sączą się osoczem wiele dni.

    Jeden z kolegów wspominał, że Pieniny rok temu były czyste – mnie zjadły w okolicach Szczawnicy (te większe). Dorwały mnie też w Palmirach w Kampinosie (strasznie) oraz na Świętym Krzyżu w Świętokrzyskich (okolice cmentarza radzieckiego). Wczoraj na Wzgórzach Dylewskich (Górka Dylewska) masowo atakowały te małe, ściągnęliśmy kilkadziesiąt sztuk, ale chyba nas nie pogryzły.

    Co do teorii spiskowych… żadne ciuchy nie działają, zarówno jeśli chodzi o kolor jak i stopień zakrycia ciała..jasne, kolorowe, bandamy, czapki…wszytko mają w d*pie i wieczorem i tak wyczesywanie stada z włosów. Równie dobrze można iść do lasu w bikini…

    Repelenty – dno. Tropikalny środek DEET 30% nie robi wrażenia. Grupa krwi A rh+ i komary również gryzą mnie jak głupie więc jestem zwolennikiem teorii grupy krwi. Szkoda że mam reakcję alergiczną na ugryzienia czegokolwiek.

  52. Paskudy zaatakowały mi psa! Rudo umaszczony kundelek (jak sarenka :p ), kilka dni po wypadzie do lasu znalazłam 3 osobniki z zrzuconymi skrzydłami, a po ich zgnieceniu pozostały ślady krwi (prawdopodobnie już żywiły się psią krwią)

    • Na problemy duszy i ciała czosnek najlepiej działa. Dzień przed wyprawą do lasu spożyć główkę czosnku. Dodatkowo robimy naszyjnik z obranych ząbków czosnku i zakładamy przed wejściem do lasu. 99% leśnych potworków mamy z głowy. Minus to zapach jeśli ktoś nie lubi. Wybór jest jednak oczywisty: śmierdź albo życie…

  53. Pierwszy raz spotkałam strzyżaki jak jeszcze byłam dzieckiem. Zasiedliły się na działce mojego dziadka. Co ciekawe nie atakowały nikogo poza mną… Na początku nie wiedzieliśmy co to jest. Sporo czasu zajęło nam zidentyfikowanie owada, tym bardziej, że nie były to jeszcze czasy wszechobecnego internetu. Ostatecznie znaleźliśmy go w „Atlasie owadów” (jakieś bardzo stare wydanie, nie pamiętam autora). Wielokrotnie mnie pogryzły i na pewno swędziało i trochę bolało, ale na szczęście nie mam wspomnień z ropiejącymi ranami. Przez wiele lat występowały w tamtym sadzie i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wybrały sobie innego żywiciela. Ja za to wielokrotnie je z siebie zdejmowałam. I ze skrzydełkami i już bez. Nie wiem od czego to zależało, że upatrzyły sobie akurat mnie…
    Pamiętam też jak kilka (może nawet kilkanaście) lat później szłam ze znajomymi przez las i strzyżak wybrał sobie mojego kolegę jako żywiciela. Nikt z grupy znajomych takiego wcześniej nie widział i byli w szoku, że znam nazwę tego owada.

  54. Ja jestem przekonany ze w okolicy puszczy Noteckie nie było ich jeszcze kilka lat temu.
    Podczas pierwszego kontaktu wpadliśmy w panikę bo podobne do kleszczy, ale kleszcze nie latają.
    Zauważyłem ze trochę od-gania je olejek z trawy cytrynowej. est jeszcze jedno zagrożenie, bo niewiem ile bym się ogladal przed wyjazdem z lasu to zawsze już podczas jazdy coś wypełznie na mnie podczas prowadzenia auta na autostradzie to powaznezagrozenie dekoncentracja w próbie pozbycia się tego.
    to wszystkie robactwo zniechęciło mnie od zbierania grzybów a szkoda tak to lubiłem ateusz mam stres

  55. Mam siedlisko w Puszczy Knyszyńskiej.Od dwudziestu lat.To świństwo pojawiło się jakieś 4 lata temu.Wiele razy pogryzło mnie bardzo dotkliwie,guzy po ukąszeniu są wielkie,sączy się z nich płyn, swędzą i bolą. Mojego męża też oblepiają, jednak nigdy żaden osobnik go nie ugryzł. Siedlisko mamy w środku lasu, ale na działce strzyżaków nie ma ! Kilka metrów za płotem już całe chmary.Teraz do lasu wkładam czepek kąpielowy, dodatkowo zabezpieczam go ścisłą opaską elastyczną.Gorąco jak diabli, ale nie włażą we włosy. Guzy na plecach ( bo nie mam pomysłu, jak je zabezpieczyć ) smaruję sudokremem, mnie pomaga najbardziej. Nienawidzę tych much z całego serca. A te lasy były takie cudne bez nich….

  56. Puszcza Kampinoska, dziś, wczesne popołudnie – inwazja podczas spaceru z partnerem i psem. Podczas gdy z gęstej sierści białego psa skutecznie /mam nadzieję/ te paskudztwa strząsałam, z ubranego na jasno faceta jakby uciekały same to ja… Boszszszzzz Frajerka, brunetka z długimi rozpuszczonymi włosami, wysmarowana jakimś balsamem, zgrzana jak koń po westernie stanowiłam na nie lep. Ohydztwo! Nie tyle w formie latającej. Chodź też. Ale wyjmowane z pomiędzy długich, gęstych włosów, łaskoczące podczas przemieszczania się, psychoza strachu i domniemane i faktyczne swędzenia – masakra! Po powrocie do domu wanna i podwójne mycie głowy podczas którego wylazł mi jeszcze jeden z włosów może i załatwiły sprawę fizycznie, ale „ubytki” w mózgownicy wciąż są. I kto to pisze? Ja. Osoba całe życie jeżdżąca konno po lasach, miłośniczka przyrody etc. Fu! Zobaczymy co dalej będzie…. Czy to koniec walki? Idę wyjąć uprane ubranie, zdarte z siebie w domu i wrzucone czym prędzej po powrocie do pralki. France jedne!
    Pozdrawiam i czekam na sposoby ochrony przed inwazją.

  57. Jeszcze 4 lata temu ich nie było na Kaszubach i w Borach Tucholskich. Bynajmniej nie w takich ilościach jak teraz. Chodzę po lasach od kilkunastu lat. W każda pogodę. Żadne środki chemiczne na nie nie działają. Mam wrażenie, że przeciwnie. Atakuje po kilkanaście muszek jednocześnie. Jak do tej pory to żadna mnie nie ugryzła. Wczepiają się we włoski na rękach i wygląda jakby piły krew, lecz nie czuć ukłucia i jak do tej pory nie miałem żadnych objawów, krost, wysypki etc… Wygląda na to jakby piły… pot ? ? ? Co ciekawe to mam wrażenie, że w miejscach w których występują jest mniej komarów. Kolor ubrania nie ma znaczenia. Rodzaj tkaniny juz bardziej. Polyester – np. dres. trudniej im się wczepić i od razu odlatują. Bluza polarowa to masakra. Atak na całego.

  58. W Mazowieckim Parku Krajobrazowym przy Otwocku również są. Występują głównie na podmokłych terenach – obok jeziora Torfy. Obsiadały mnie regularnie, pomimo, iż byłem ubrany na biało. Niektóre weszły mi na głowę i poplątały się we włosach. Udało mi się ich pozbyć dopiero po prysznicu w domu. Straszne upierdliwce. Co ciekawe, nie gryzły.

  59. Wczoraj obsiadały mnie w lesie, ale akurat chętniej od pasa w dół. Nie wiedziałam z czym mam do czynienia i tak trafiłam na ten artykuł. Wszystko się zgadza, pazurki dzięki którym ciężko zdjąć owada z ubrania, wygląd przypominający kleszcza ze skrzydłami. Już będąc w domu poczułam, że coś wychodzi mi z włosów i mało nie dostałam zawału, to było to, ale już bez skrzydeł. W panice rzuciłam na podłogę, szukałam bezskutecznie. Znalazło się po chwili na…łapce mojego kota. Na szczęście udało się w porę to złapać 😡

  60. Na spacerze w lesie opadły mnie strzyżaki w ilości kilkudziesięciu sztuk. Zdejmowałam je potem przede wszystkim z głowy, spomiędzy włosów, przez następne 3 godziny. Potem wyczułam dwie twarde grudki u podstawy czaszki – jednak ukąsiły !!!!!!!!!!!

  61. Kocham lasy i wałęsanie po nich:-). Ale te strzyżaki… Z roku na rok coraz ich więcej, a grzybów mniej:-(. Minionej niedzieli przeżyłam zmasowany atak tych „gryzoni”: z włosów wyiskałam 8 egzemplarzy, z czego powstały 4 zacnej wielkości swędzące bąble, a w aucie zmuszona byłam wyskoczyć z fatałaszków, by 3 mendy „grzecznie”wyprosić. A twarde mają skubańce te pancerze… Oj twarde! Aaaa! W jasności przyodziana byłam, a i tak mnie wżarły:-(

  62. Ostatnia wizyta w Borach Dolnośląskich. Niesamowita iość tych przeklętych, natrętnych owadów. Skutki- około 20 ukąszeń na karku. Na drugi i trzeci dzień po ukąszeniach pojawiają się na skórze w miejscu ugryzienia czerwon plamy (1-2cm) z twardą mrostką i milimetrowym strupkiem a szczycie. Swędzą i nie dają o sobie zapomnieć. Zastosowanie fenistu minimalnie łagodzi swędzenie ale jest niewielką pociechą. Jak wynika z treści postów jeszcze ze dwa tygodnie się z tym pomęczę. Mam jakieś nietypowe ciało bo żona nie została ukąszona pomimo, że też ją to djabelstwo obsiadało. Myślę,że dodatkowym powodem takiej reakcji było moje owłosienia w którym się plątały i w chwili zagrożenia w gęstwinie włosów kąsały bez opamiętania. Jak każde zagrożone zwierzę.

  63. Potwierdzam, te obrzydliwe owady powodują paskudne ślady po ugryzieniach, u mnie najczęściej u nasady włosów i we włosach – na szczęście mam krótkie. Nie pomaga ubieranie czapki, ani stosowanie repelentów. Tragedia, bo te owady są nie tylko obrzydliwe, ale i szkodliwe dla zdrowia (swędzące, długo gojące się bąble, czy reakcje alergiczne). Jak możemy sobie pomóc, podczas gdy one w najlepsze rozprzestrzeniają się błyskawicznie i skutecznie w całym kraju?!! Dodam, że jest ich już masa w lasach na Śląsku i ciągle przybywa, a tak lubię łazić po lesie w poszukiwaniu grzybów.

  64. Potwierdzam: te paskudne owady również gryzą, zostawiając ślad w postaci długo gojącego się, swędzącego bąbla. U mnie upodobały sobie nasadę włosów przy karku i we włosach. Na szczęście mam krótkie, ale z obrzydzeniem znajduję je we włosach lub gdzie indziej, czasem długo po powrocie do domu, mimo kąpieli i zmiany ubrania. Przed nimi nie osłania najściślejsza czapka ani ubranie, ani repelenty. Odechciewa się wchodzić do lasu, zwłaszcza, że grzybów dla odmiany mało. Ale nawet gdy nie ma grzybów, to dla mnie samą przyjemnością była wycieczka i spacer po lesie. Wytchnienie dla człowieka mieszkającego na zadymionym Śląsku. A teraz?!!!

  65. A ja wciąż zastanawiam się jak zabezpieczyć swoje psy przed tym stworkiem…
    Jedna nasza psina sznaucer ma włosy, a druga ciemną sierść, a co będzie jak wejdą psiakom w uszy ……?

  66. Pozdrawiam z Trójmiasta i z przykrością potwierdzam kąsanie z nieprzyjemnym skutkiem. W czwartek jakiś strzyżak z Bielawskich Błot (nie wiem który – nie liczyłam mu włosków, tylko brutalnie zabiłam 😉 ) ugryzł mnie boleśnie w czubek głowy (został przyłapany na gorącym uczynku). Miałam nadzieję, że obejdzie się bez komplikacji, ale dziś rano (jest sobota) obudziłam się ze swędzącym plackiem i bolesną grudką :/ . Żeby rozstrzygnąć, czy strzyżaki mogą przenosić choroby, np. boreliozę, trzeba byłoby pochylić się nad ich aparatem gębowym i sposobem odżywiania. Np. borelia, w normalnym trybie odżywiania się komara, nie ma możliwości przejścia ze ślinianek komara do ofiary, bo jest za duża i nie przechodzi przez kłujkę (tak wynika z informacji, które ja posiadam, ale zastrzegam sobie prawo do niepełnej wiedzy). Natomiast jeśli zabijamy komara podczas posiłku, to możemy „wtłoczyć” sobie pod ciśnieniem to, co wyssał wraz z patogenami lub zalać jego wnętrzem rankę, którą zrobił i umożliwić wnikanie patogenów drogą krew-krew. Za to nie ma żadnych przeciwwskazań do roznoszenia borelii przez jusznice, które nacinają skórę i wylizują krew. Te informacje wydają się logiczne, więc mając wiedzę o aparacie gębowym strzyżaka, możemy poprzez analogię wywnioskować najbardziej prawdopodobną wersję (którą może ktoś kiedyś zbada). To oczywiśćie pozostanie tylko w sferze niepotwierdzonych przypuszczeń, ale w przypadku boreliozy lepiej dmuchać na zimne, niż gorącym się sparzyć (wiem z autopsji :/). Pozdrawiam 🙂

  67. Nie wiem, ale to jakaś plaga. Latem tego w beskidowych górkach nie widziałam, ale w tym tygodniu w dwóch miejscach masowo. I to nie na jakiś małych odcinkach, tylko w całym lesie. Okropność.
    Na szczęście chyba mnie żaden nie ukąsił, ale paskudnie nie fajnie być przez nie zaatakowanym…

  68. Pozwolę sobie na małą uwagę odnośnie kilku komentarzy sugerujących, że strzyżaki mogą przenosić boleriozę. Otóż, część badań potwierdza, że u niektórych osobników wykryto bakterie Bolleria, odpowiedzialną za boleriozę. Nie oznacza to jednak, że strzyżaki mogą je przenosić na ludzi, a to z prostego powodu; by zarazić się tą bakterią, strzyżak musi najpierw wypić krew zakażonego żywiciela, co faktycznie może mieć miejsce, ale nie ma opcji, by przeniósł ją na kolejnego żywiciela, ponieważ pożywia się tylko raz w życiu. Wyjątek mogą stanowić sytuacje, gdy mamy kontakt z niedawno martwym zwierzęciem, na którym żerowały strzyżaki. Wówczas mogą przerwać żerowanie i przenieść się na żywego żywiciela, by je dokończyć i wówczas faktycznie może dojść do ewentualnego zarażenia. I to jest jednak mało prawdopodobne, ponieważ, nie wszystkie badania wykazały obecność tej bakterii u tych muchówek, więc można przypuszcza, że raczej rzadko się zdarza, by strzyżaki były nią zarażone.

    Co do innych muchówek, tutaj sprawa może być bardziej złożona, ponieważ docierają do mnie sygnały, że niektóre z nich również mogą mieć w sobie Bollerie, choć nadal brak mi literatury, która jednoznacznie by stwierdzała, że mogą przenosić te bakterie. Na pewno jest to bardziej prawdopodobne np. w przypadku jusznicy deszczowej, czy spokrewnionego ze strzyżakami narzępika końskiego, które miewają w swoim życiu wielu żywicieli.

    Stosowne zmiany na temat strzyżaków i boleriozy, zawarłem również w samym artykule.

    • No jakoś nie widzę tego przenoszenia się strzyżaków z martwej zwierzyny w celu dokończenia żerowania. Przecież przed rozpoczęciem żerowania – już tego pierwszego – gubią skrzydełka, więc to niemożliwe.
      A co do moich tegorocznych przygód z nimi, to spotkałem ich znacznie mniej niż w poprzednim roku, może zadziałało łykanie witaminy B (często, co dzień, lub co dwa od wiosny).
      Pozdrawiam

      • Nie napisałem, że przenoszą się przelatując 😉 Inna sprawa, że jak będziesz dotykał takiej martwej zwierzyny, to mają sporą szansę, by przejść z niej na człowieka, tym bardziej, że potrafią być mocno rozbiegane. Dlatego też napisałem w samym artykule, że najbardziej narażeni są np. myśliwi, którzy mają bezpośredni kontakt z martwą zwierzyną. Co do łykania witamin innych niż tych zawartych w jedzeniu… powiedzmy, że jakoś mi się za bardzo nie widzi ich skuteczne działanie zwłaszcza jeśli chodzi o odstraszanie strzyżaków.

        Również pozdrawiam.

  69. bardzo ciekawy artykuł, z mojego doświadczenia jako myśliwego wynika że „wszy jelenia” zawsze spotykamy w dużych ilościach w miejscach bytowania zwierzyny płowej a szczególnie własnie jeleni. Dla mnie jest to zawsze sygnał aby bliżej rozpoznać dane miejsce i zawsze znajduję miejsce niedawnego bytowania tych zwierząt. Także wg mnie jeżeli ktoś napotkał te wszy to jest w miejscu niedawnego/obecnego bytowania jeleni.

    • Jednak co praktyk, to praktyk. To jest bardzo interesująca uwaga. Ja bym tylko dodał, że w miejscach występowania L. fortisetosa (tego mniejszego gatunku) można w ten sposób szukać ostoi i stałych korytarzy migracyjnych sarny. Natomiast L. cervi rzeczywiście jest więcej w ostojach jelenia.

      pozdrawiam

      • W tym roku w Kampinosie była plaga tego dziadostwa…chodzimy często na spacery z białymi psami na których również siadają. Wiele razy po spacerach zdejmowalismy z ubrań nawet po kilkadziesiąt sztuk, ale obywalo się bez ukąszen. I sprawa najbardziej nieprzyjemna, mamy grudzień a ja na klatce piersiowej i karku mam od września swedzace niesamowicie ślady po ukaszeniach, które pojawiły się w ciągu jednej nocy po spacerze i do dzisiaj nie kojarzylem tego z tymi robalami, dzięki za artykul

  70. Przytoczę to, co znalazłem w starej wprawdzie, lecz b. dobrej pozycji: Alfred Brehm, Życie zwierząt – Bezkręgowce, PWN 1968 str. 379-380:
    […] rodzinę dwuskrzydłych stanowią narzępikowate (Hippoboscidae). Przebywają one na zwierzętach ciepłokrwistych i są doskonale dostosowane do pasożytniczego trybu życia. Utraciwszy w mniejszym lub większym stopniu zwykłą postać muchówek upodobniły się do wszy, tak iż pewne ich gatunki uważano pierwotnie za wszy zwierzęce. Skóra ich jest twarda, tak że niełatwo je rozgnieść. Krótkie nogi są szeroko rozstawione, na stopach znajdują się silne pazurki do przyczepiania się. Grzebieniaste kolce na ciele ułatwiają być może przytrzymywanie się na włosach lub piórach. Oczy i skrzydła są u wielu narzępikowatych skarłowaciałe lub też w ogóle zanikły. Dość osobliwie wygląda ich rozmnażanie się, w określonych odstępach czasu dojrzewa bowiem w ciele samicy jedna larwa. Żywi się ona w ciele matki wydzielinami specjalnych gruczołów, tzw. „gruczołów mlecznych”. Zjawia się na świat jako tłusty, biały robokowaty czerw, który w bardzo krótkim czasie przepoczwarza się.
    Długi na 6-8 mm narzępik koński (Hippobosca equina) ma błyszczącą żółtawą i brunatną barwę, jest uskrzydlony i pasożytuje głównie na koniach i bydle. Wpleszcz owczy (Melophagus ovinus) ma małe kikuty skrzydeł, jest barwy brunatnej i osiąga długość 4-5 mm; ssie krew pasących się owiec. Żółtawobrunatny 4-5 mm strzyżak sarni (Lipoptena cervi) pasożytuje do jesieni na dzikim ptactwie, następnie przechodzi na jelenie, sarny i inną zwierzynę płową, odrzucając przy tym skrzydła. Przy tej zmianie żywiciela atakuje często ludzi. Młode sarny giną podobno czasami, jeżeli zostaną przezeń napadnięte masowo. Inne gatunki żyją tylko na ptakach; bezskrzydła Nycteribia latreilii o kształtach pająków pasożytuje na nietoperzach. Ptaki, szczególnie jaskółki i jerzyki atakuje narzępik jaskółczy (Stenepteryx hirundinis).”
    Może się to do czegoś przyda autorowi, lub gościom.
    Co do witaminy B, o której poprzednio pisałem, to u mnie skutkuje wobec np. komarów, które są mniej napastliwe, więc być może jednak w jakimś stopniu pomaga ona też wobec strzyżaków, choć pewności nie mam. Ten sezon był jednak dla mnie mniej uciążliwy, zatem zobaczymy, jak będzie w następnym.
    Pozdrawiam świątecznie!

  71. Kochani, to dziwne , ale one nie gryzą wszystkich, mąż nigdy nie ucierpiał,, koleżanki również, ale oni maja inna grupę krwi, nie wiem ale coś musi być we mnie co im smakuje, one mnie pożerają. Mam -B.

  72. Zauważyłem, że w lasach podwarszawskich (Wesoła, Otwock, Marki czy Puszcza Kampinoska) strzyżaki są liczniejsze niż kiedyś, na szczęście one mnie nie gryzą, jedynie wplatają się we włosy i ubranie. Natomiast w sierpniu 2015 roku zostałem kilkunastokrotnie dotkliwie pogryziony w okolicach Czeremchy (woj.podlaskie). Ugryzień najwięcej było na głowie i w okolicy szyi. Krostki były większe od ugryzień komara i swędziały. Mam wrażenie, że to był jakiś inny gatunek niż ten spod Warszawy. Dodam, że mam grupę krwi B.

  73. Też dopiero od dwóch-trzech lat spotykam strzyżaki, w Wielkopolskim Parku Narodowym, lasach poznańskich (Naramowice + Umultowo, wewnątrz granic miasta, razem z całą masą kleszczy) oraz Puszczy Noteckiej – okolice Sierakowa, jezioro Kubek. Przynajmniej tak mi się wydaje, że w Noteckiej też je widziałam.
    Dzisiaj chyba mnie jedno to paskudztwo ugryzło, mam lekkie opuchnięcie, boli jak dotykam (strzyżaka znalazłam jak mi łaził po dekolcie, ugryzienie z tyłu ramienia). Zatłukłam dziada łyżeczką na zlewie. Brrr. Nigdy do tej pory mnie nie ugryzło (chyba) ale znajdowałam już kilka razy, zarówno jeszcze skrzydlate jak i bez.

    Mam tylko pytanie – co z psami? Czy strzyżaki żywią się krwią psów?

    • Aha, i tak jak przedmówcy mam grupę krwi B. Rh+ w moim przypadku.
      Komary też mnie częściej gryzą, i mojego tatę też, ma tą samą co ja, a mamę (0 Rh+) nie gryzą, wolą tatę.

    • Psy jak najbardziej atakują i piją ich krew. Może się to skończyć problemami skórnymi. Dobrze jest zastosować preparat przeciw ektopasożytom np. spray, spot-on lub obrożę na pchły (najlepiej z permetryną).

  74. Dziękuję za artykuł. Mnie i moją rodzinę regularnie gryzą strzyżaki, a dziś pierwszy raz dziabnął mnie narzępik koński. Zabolało konkretnie. Strzyżaki zabijam rozcierając w palcach, narzępiki rozrywam, bo to jedyna skuteczna metoda. Narzępików nieznoszę najbardziej ze wszystkich much, bo jak się uczepi to tylko zlatuje i wlatuje ciągle, konkretnie włazi we włosy i niezauważony siedzi tak, że czasem np. dopiero w domu go zauważę i zanim dorwę to potrafimy się ganiać przez jakiś czas. Kleszcze to pikuś, przed chwilą zdjęłam z siebie 6 sztuk. Pozdrawiam wszystkich fanów przyrody.

  75. No akurat moje Dziecko strzyżaki gryzą i to w głowę ( córka ma bujną czuprynę) a pozostają po nich długotrwałe krosty – strupy notorycznie zdrapywane. A że dużo czasu spędzamy w lesie potwierdzam że żadne psikacze na nie nie działają. A wyjęcie ich z głowy to nie proste!

  76. Mnie też nigdy nie gryzły aż do przedwczoraj i musze przyznać że ugryzienue jest bolesne,mocno swędzące z grudką i otoczką i nic nie pomaga w złagodzeniu😛…

    • U mnie w Kampinosie na szczęście na razie tylko nieliczne spotykam, i dobrze bo niektóre rany po ugryzieniach z zeszlego roku do dzis do konca sie nie zagoily, pomogl bardzo lek Clatra antyhistaminowy i hydrokortyzon do smarowania-ulga w swedzeniu

  77. Dziękuje za opis tych paskudników. 🙂

    Odświeżę. Może komuś się przyda garść informacji.

    Regularnie łażę od wiosny do jesieni po Beskidach. Jest tego od groma…
    Zauważyłem następujące prawidłowości:
    – występują do pewnej wysokości; mniej więcej powyżej 900-1000 m npm nie zauważyłem tych małych skur…i (w Gorcach w ogóle; może dlatego też, że Gorce są dosyć zimne; Beskid Wyspowy, Makowski, niższe partie gór – strzeż się!),
    – jak łazi po skórze, usunąć (kilim go!) jak najszybciej – nie gryzie od razu,
    – jak znajdzie sobie miejsce, z którego go nie usuniemy (ciepłe, wilgotne), zrobi sobie ucztę…
    – mocno narażone są pachwiny, biodra, brzuch, krzyż, także głowa (moje resztki włosów skutecznie zatrzymują te paskudztwa), okolice klatki piersiowej pod koszulką, z tyłu pod plecakiem, czasem okolice kolan, łokci,
    – nie czuć jak gryzie/kąsa…
    – wyraźny efekt ukąszenia pojawia się kilka godzin później (czasem na drugi dzień); stąd trudno ukąszenie powiązać to z konkretnym owadem,
    – u mnie to potrafi to być spory „bąbel”, z sączącą się limfą,
    – swędzi dość paskudnie; coś pomiędzy komarem a meszką (choć meszki to jeszcze bardzo bolesne),
    – swędzi nie przez cały czas; jak zacznie, to ciężko nie drapać…
    – po starych ukąszeniach mogą zostać przebarwienia skóry (kilka tygodni, miesięcy),
    – co ciekawe, jak dostaniemy nową porcję jadu, część starych („zaleczonych”, nie swędzących) miejsc po ukąszeniach znowu zaczyna swędzieć (choć już tylko „symbolicznie”),
    – kolejne ukąszenia znoszę trochę lepiej (może organizm przyzwyczaił się do toksyny?),
    – przy mocnym pokąsaniu mogą pojawić się stany „chorobowe” – u mnie coś jak przy lekkim przeziębieniu (dla mnie pomijalne, bo składam to na kark zmęczenia po wędrówce),
    – jeżeli się mocno pocimy, można dostać obsesji; nigdy nie wiadomo, czy to jest kropla potu na karku, czy ten mały skur…l,
    – repelenty (np. pomarańczowy OFF), odrobinę pomagają; choć psiknięcie się takim repelentem w pachwiny i okolice, to zupełnie nowe doznania (jeśli wiecie co mam na myśli) 😉 ,
    – starać się na szlaku nie trącać krzewów, drzew; te malce muszą gdzieś odpoczywać – potrącenie roślin to różne niespodzianki za kołnierzem.

    Czy przenoszą choroby – nie wiem… Być może. Mam nadzieję, że nie… Wiem, że samo rozdrapanie takiego ukąszenia może spowodować infekcję, stan zapalny.

    Poza tym, mnie to (prawie) wszystko gryzie… :]

    Pozdrawiam. I do zobaczenia na szlaku. 🙂

  78. Dziękuję za artykuł, dzięki niemu udało mi się zidentyfikować kąsaczy, którzy mnie prześladowali w górach Bułgarii 🙂 Dość intensywnie na górskich halach wypasane tam są krowy i konie; ciekawe, czy na tych zwierzętach również żerują? Mam wrażenie, że to głównie w ich sąsiedztwie byłem napastowany. Skądinąd, saren też jest tam mnóstwo.

    Strzyżaki były uciążliwe, choć gryzły raczej mało – raczej łaskotały chodząc po mnie; czasami ściągałem je z siebie wieczorem, na biwaku – czyli siedziały mnie parę godzin. Natomiast Narzępiki były paskudne, bardzo agresywne – jak się przyczepił, to krążył; przepłoszony z jednej nogi robił dwa kółka dookoła mnie i siadał na drugiej. Jestem raczej owłosiony – to ułatwiało im sprawę. No i trudno je zabić, nieraz złapane, zmiętoszone i wyrzucone odlatywały bez szwanku i znowu na mnie siadały. Muchy końskie taka procedura zabijała ze 100% skutecznością…

    Pogryziony zostałem mocno, same ukąszenia były bolesne, a teraz mam w tym momencie paręnaście swędzących bąbli, które goją się bardzo powoli, nie robią się też na nich strupy. Trochę je smarowałem żelami na ukąszenia i przemywałem wodą utlenioną, ale niewiele to pomogło. Trzymają się już ok. 3 tygodnie; mam nadzieję, że w końcu przejdą. Do tego sporo ukąszeń jest w mało dostępnych miejscach, na brzuchu, biodrach, wysoko na udach (pod spodenkami), musiały się napełzać 😉

  79. Witam. Tego dziadostwa pełno jest w Norwegii, mieszkam w okolicach Jessheim okolo 20 km od Oslo. Zauważyłem że występują nawet po przymrozkach w październiku i listopadzie sa bardzo odporne.

  80. Idąc na grzyby wypryskałem się trzema rodzajami Brosa. Głowę, twarz i kark tym z jasno zieloną nakrętką (pachnący). Po wejściu do lasu zleciały się na mnie jak muchy na g….. Przez 4 godziny łażenia po lesie zdjąłem z siebie i zgniotłem około 300 osobników. Po wyjściu, pod ubraniem miałem jeszcze 30-40 szt. To był pierwszy raz w życiu kiedy się z nimi spotkałem (kilka lat temu widziałem ze 2 szt). Ukłuć nie czułem. W lesie byłem w niedzielę, a efekty wyszły dopiero w czwartek. Mija tydzień, krostki na głowie, klatce piersiowej i karku swędzą jak się je podrapie i nie mają zamiaru zejść. Jest ich około 20. Są mniejsze, ale wyższe niż te po komarach – pod palcami dobrze wyczuwalne. Biorę wapno i amertil. Mam nadzieję, że niebawem znikną.

  81. Fajne opracowanie – zwrócenie uwagi, że każdy egzemplarz generalnie kłuje raz
    (w przeciwieństwie do kleszcza) jest bardzo istotne w ocenie nosicielstwa. MOIM ZDANIEM PRZENOSZĄ COŚ W RODZAJU KURZAJEK – w miejscu ugryzień powstaje twarda, bąbelkowa galaretka skórna – zapewne o jakimś podłożu grzybiczym lub wirusowym.

  82. niestety mnie i moich znajomych gryzą i to mocno – tylko że ślad po ukąszenie pojawia się wiele godzin po fakcie, czasem nawet dopiero dzień później. W tym 2017 roku jesienią wyjątkowo obrodziły… ale grzyby również 🙂 próbowałem z jasną odzieżą – nie zauważyłem aby coś dawała 😦
    Znajomy z Finlandii powiedział z u niech tego jest wiele razy więcej…

  83. Dziękuję za artykuł. Był bardzo pomocny. Informuję, że od kilku lat obserwuję wzrost populacji strzyżaków w woj. łódzkim oraz dementuję pogląd o unikanu przezeń jasnego (białego) koloru ponnieważ odkryliśmy istnienie tego owada na naszym psie JRT, który w 90% jest biały 🙂

  84. Dziękuję za opis, w końcu wiem z czym mam do czynienia. Niestety pojawiły się również w okolicach jeziora Wdzydzkiego a konkretnie Radolnego (małe jeziorko Zator). W sposób wręcz nie zauważalny obłażą człowieka, przez jakiś czas zamierają bez ruchu i ciężko je znaleźć, nawet po umyciu i rozczesaniu włosów jakiś się jeszcze uchowa. Na szczęście ani mnie ani nikogo z moich znajomych nie pogryzły, pomimo że znajdowaliśmy je jeszcze we włosach następnego dnia, (miałam już z nimi przyjemność spotkać się kilka razy). Bardzo upierdliwe stworzenia. Wiem że gryzą podobne ale większe, nazywane potocznie muchami końskimi. Mamy tam również ataki latających mrówek, tez potrafią mocno dokuczyć i ugryzienia są bardzo bolesne. Trzeba się dobrze przyjrzeć czy to co nas faktycznie gryzie to na pewno jest opisywanym strzyżakiem a może to kwestia odmiany i miejsca występowania. Do tej pory nie były wstanie mnie wystraszyć na tyle by przestać chodzić w moje ulubione grzybowe miejsca ale jak czytam o tych pogryzieniach to zaczynam się poważnie zastanawiać czy warto.

  85. Mieszkam w otulinie Puszczy Kampinoskiej prawie 30 lat i dopiero w tym roku doświadczyłem kilku pogryzień przez te wstrętne owady. Jest to bardzo nieprzyjemne, miejsce ukąszenia puchnie, swędzi, później robi się twarde zgrubienie w dalszym ciągu swędzące przy odruchowym podrapaniu… mam kilka takich zgrubień chyba już od kilku tygodni i nie chcą zniknąć. Masakra….
    W poprzednich latach też bywało, że po leśnych spacerach łaziły mi po głowie, ale nie gryzły…

  86. Ja mam go roku plage tych wstrętnych robali w domu od kwietnia-maja aż do jesieni. Nie wiem skąd się biorą bo od kilka lat nie byłam w lesie. Są bardzo uporczywe.

  87. Dziekuje za tekst. Wczoraj po raz pierwszy przezylem nalot tego swinstwa, ale w troche innej wersji — skrzydla bardzo male, bialowo-srebrne, nic sie im nie odlamuje. Jesli nie mogly sie wgryzc, odlatywaly i krazyly nadal. Jeden zdazyl sie we mnie wgryzc, ale szybko go ubilem, slad po ukaszeniu troche podobny do komarzego,(mam nadzieje, ze nie zmieni sie na gorsze), musialem szybko uciekac, bo tempo ich siadania bylo wieksze niz moje mozliwosci ich zrzucania. Atatakowaly mi wylacznie (i na szczescie) tylko rece.

  88. Witam.
    Co mnie skłoniło aby dokonać wpis.
    Zacznę od tego- że uratowaliśmy małego wróbla, odchowanego puściliśmy na wolność. Zaskakujące jest to, że jest w naszym ogrodzie i przylatuje – jak tylko ktoś z domowników pojawia się. Zabieramy go na chwilę aby dać mu jeść. To właśnie dzisiaj na tym maleństwie zauważyłam skaczącą zwinnie muszkę i sprytnie wchodzącą pomiędzy partie piórek. Zaniepokoiło mnie to i pomyślałam że muszę mu to usunąć i tak zrobiłam. Zwykłą klapką na muchy jak tylko odskoczył insekt biłam parę razy i zabiłam go. Wróbla szybko puściłam do ogrodu i szybko zaczęłam szukać w goglach na temat pasożytów. Znalazłam w pańskim artykule, że to Narzępik koński zrobiłam zdjęcie i porównałem go z Pańską fotografią narzępika. Jak widać wróble mu też lubują.
    Co mogę w tej sytuacji zrobić ? Spryskać małego jakimś preparatem – czy zostawić to, a może to normalne że ptaki też atakują. Jeszcze jedno chcę dodać, że zanim zaczęłam szukać informacji o tym insekcie – pomyślałam, że to szybko biegające pomiędzy skrzydełkami ptaszka wyglądające jak spłaszczona mucha – świetnie jest przystosowane swoją budową i ubarwieniem do piór ptaszka.

  89. Artykuł ma już z 7 lat a ciągle najlepszy jaki idzie znaleźć w sieci. + masa doświadczeń z komentarzy

    Z moich doświadczeń:
    -białe ubranie nie działa
    – atakują w grupach po 10 i więcej
    -jedyny skuteczny sposób zabicia tego paskudztwa to „rollowanie”
    -nienawidze tego g****
    -zawsze obłażą mnie od pasa w góre. na spodniach zazwyczaj ani jednego
    -Offy/Brosy itd nie działają
    -strzępnąć nie wystarczy bo zaraz wracają
    -co do ukąszeń nie jestem pewien (chociaż wampiry bardzo mnie lubią) to nie zauważyłem większych śladów (widziałem zaczerwienione miejsca ale nie mam pewności czy to strzyżak)
    -od kiedy poznałem tego potwora , kleszcze i komary nie są już takie straszne :l
    -podejrzewam że śliska odzież to najlepsze rozwiązanie ze względu na niezykłą przyczepność owada

    zdecydowanie najokropniejsze stworzenie jakie udało mi się spotkać w lesie. pozbycie się go z ubrań to jeden wielki koszmar. najgorsze że nie obsiadają pojedyńczo tylko zazwyczaj całą masą na raz.
    Wieczny szacunek dla tego kto znajdzie sposób na ich odstarszanie.

  90. Ten narzępik to zło wcielone. Kąsa okropnie mocno, nie daje się odpędzić, jest jak berserker. Walenie z całej siły guzem spodu nadgarstka nie uszkadza mu nawet skrzydełek, tak jak uszkadza po kilku razach strzyżakom. On tylko przelatuje z kończyny na kończynę. Najokropniejsze spotkanie z owadem w życiu, nie życzę nikomu. Demon. Na dodatek mierzy wysoko, zaatakował mnie na ambonie myśliwskiej.

  91. Dodam relację z Puszczy Noteckiej – w niektórych miejscach są ich chyba tysiące. Kąsają uparcie (kolor chyba nie ma znaczenia bo wybrały blade łydki;) i pozostawiają bardzo swędzący ślad w postaci małej gródki która w efekcie drapania zmienia się w strupek z zarumienieniem dookoła. W poprzednich latach również były obecne jednak częściej tam bywałem w lecie (najbardziej je kojarzę z nasłonecznionymi miejscami) niż jesieni – być może stąd ta zwiększona ilość (tym razem w zaroślach świerkowych).

  92. Dziwne te muchy, szczerze nigdy nie napotkalem ich w miejskim lesie, a dokładniej mówiąc nigdy w całym swoim życiu..
    Dokładnie od kilku dni dowiedziałem się o nich istnieniu, przechadzajac się po lasac w Krynicy Zdrój. Może to przypadek, ale przestraszyly mnie. Wyglądają jak kleszcze są płaskie i faktycznie palcami nie da się zgniesc od tak jak zwykła muchę.
    Trudno to zrzucić z ubrania bo trzyma się wbite lapkami. Co ciekawe nie zauwazelem by ich skszydelka odpadaly.
    Bardzo dokuczliwe oblegaja całe ciało.
    Co mnie zaskoczyło wchodząc do lasu nie było ich dopiero na pewnej wysokości, a jak wiadomo Krynica Zdrój to górskie tereny.
    Kiedy wchodzę na odpowiednią wysokość odrazu zaczyna się problem z tymi muchami.
    Szybko więc schodze kilka metrów niżej i jest spokój. Może to poprostu przypadek nie wiem.
    Jedno jest pewnw wyglądem przypominają kleszcza który ma skszydla.
    Jest płaski i nie sposób go zgniesc i zrzucić z ubrań bo trzymają się jakby pazurkami.
    Bardzo niemiłe doznanie choć nie zostałem ugryziony jeszcze panikowalem, a moja partnerka w panice poplakala się.
    Bardzo fajny artykuł pomocny i objasniajacy.
    Pozdrawiam serdecznie;)

  93. Całe życie mieszkamy w Wesołej (Warszawa) , gdzie jest duży , leśny teren wojskowy . ..Chodzimy po obrzeżach na niedzielne spacery , mąż wypatruje grzybów.. Po raz pierwszy zobaczyliśmy te paskudniki w tym roku w październiku. Dopadła i obsiadła nas chmara . Jeszcze w domu wyjmowaliśmy z włosów , a ruszają się szybko . Mam dziwny , dokuczliwy ból skóry głowy w jednym miejscu i teraz wiem , że to za ich sprawą , fuj….

  94. Dzień dobry, świetny artykuł, zdjęcia i pokaźna baza komentarzy.

    W tym roku zostałam dotkliwie pogryziona przez jednego osobnika. Noga po prostu mnie paliła wraz z powiększaniem się reakcji alergicznej. Strzyżaki są niebezpieczne dla zdrowia. Jestem w trakcie badań, możliwe, że ten jeden osobnik zaraził mnie bakteriami Bartonella spp.

    Gdyby ktoś z Państwa chciał podzielić się ze mną spostrzeżeniami lub fotografiami miejsc z ukąszeniem, jest szansa na zrobienie czegoś w tym temacie. Zajmuję się naukowo jeleniowatymi, więc strzyżaki nie było mi obce, jednak z uwagi na tegoroczny incydent – zaczęłam naukowo interesować się również strzyżakami.

    Będę wdzięczna za kontakt. Mój e-mail: wermas@wp.pl. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wszelkie informacje. Unikajcie strzyżaków! / Weronika

  95. ja mogę potwierdzić, że strzyżaki gryza.
    ogólnie jestem lubiana przez wszelki kąsający element, strzyżaki odkryłam dwa lata temu – raz weszlo mi ich tyle we włosy, że nie byłam w stanie od razu się ich pozbyć.
    gryza bezboleśnie, czuc raczej łaskotanie jak się poruszają, ale zwykle następnego dnia mam sporą gulę na skórze. swędzi ona i boli i potrafi utrzymywac się przez kilka tygodni.
    ja stosuje siatkę, taka, która można założyć na kapelusz – na pewno utrudnia to strzyżakom wejście bezpośrednio na skórę. kiedy widzą, że usiadły na siatce, to zwykle same odlatują.
    ps. dziękuję za wyczerpujący opis tego stworzonka 🙂

    • oj, przepraszam, że dopisuje coś jeszcze, ale mi się przypomniało:

      na wycieczki do Puszczy Kampinoskiej kupiłam mały, ale, gesty grzebień. zawsze, gdy poczuje coś we włosach to od razu go wyciągam i wyczesuje delikwenta.
      póki co pierwszy raz w tym roku testuje te siatkę, o której pisalam. zobaczymy jak zda egzamin. można ją kupić w decatlonie. podobne są na allegro, jednak ta z Decathlonu jest dłuższa, zachodzi za biust nawet, sięga prawie do talii. myślę, że coś podobnego możnaby zrobić z takiej zwykłej moskitiery za parę złotych, co to się ją przyczepia na rzepy do framugi okna. to moja jedyna rada dla tych wszystkich, którzy mają problemy ze strzyżakami.

Dodaj odpowiedź do MX Anuluj pisanie odpowiedzi