Te ciekawe owady, pojawiają się nad naszymi wodami gdzieś tak pod koniec kwietnia i trzeba przyznać, potrafią być wówczas naprawdę bardzo liczne. Praktycznie trudno znaleźć trzcinę, drzewko czy krzaczek, na którym nie siedział by jakiś osobnik. Mało tego, niekiedy siadają też przypadkiem na nas samych. Żylenice są dość spore, więc niektóre osoby mogą się ich wystraszyć. Na szczęście dla nas ludzi, są zupełnie nieszkodliwe.
Systematyka
Żylenice (Sialis sp.) to rodzaj owadów zaliczany do rzędu wielkoskrzydłych (Megaloptera). To mało znana grupa owadów i w dodatku bardzo nieliczna. Na całym świecie żyje ich raptem około 300 gatunków. Dzielą się one na dwie rodziny: Sialidae, do której należą nasze żylenice oraz Corydalidae. O żylenicach będzie cały ten artykuł, więc teraz poświęćmy chwilę tej drugiej grupie, bo choć jej przedstawiciele nie występują w Polsce, ani nawet na naszym kontynencie, to jednak są godne uwagi. Te duże owady (zazwyczaj mierzą ponad 2,5 cm, a nierzadkie są gatunki mające nawet 6-7 cm), znane są głównie z Ameryki Północnej i Południowej. Samce wielu z nich, są wyposażone w ogromne, łukowato zakrzywione żuwaczki, które wykorzystują w potyczkach z innymi samcami. U samic są one zazwyczaj dużo mniejsze, ale za to mogą ich użyć również do obrony. Ogromne, są również ich larwy, które budzą postrach wśród innych bezkręgowców. Same są często wykorzystywane przez wędkarzy jako żywe przynęty na duże ryby. Przykładem takie gatunku jest Corydalus cornutus i tak się składa, że pisałem o nim artykuł tutaj. No dobra, wróćmy do naszych żylenic.
W naszym kraju żyje ich 5 gatunków:
– żylenica nadwodna (Sialis lutaria), czyli nasz najbardziej znany gatunek, powszechnie spotykany nad wodami stojącymi i wolno-płynącymi w całej Polsce.
– żylenica pospolita [górska] (Sialis fuliginosa), gatunek związany z wartkimi wodami płynącymi (leśne strumienie, potoki), spotykany praktycznie w całej Polsce, choć nie jest aż tak bardzo popularna jak nadwodna.
– Sialis nigripes, rzadki gatunek (znajduje się w Czerwonej Księdze) mający w naszym kraju północno-wschodnią granicę, znajdowany głównie nad rzeką San.
– Sialis morio, gatunek odkryty w naszym kraju pod koniec lat 90, znany z Pojezierza Mazurskiego (odkryty całkiem niedaleko mnie, bo w okolicach Olsztynka i Iławy) oraz Bieszczad. Preferencje co do środowisk ma podobne jak żylenica nadwodna.
– Sialis sordidia, to taki bardziej nieoficjalny gatunek, gdyż nie ma o nim jeszcze żadnej pracy pisanej, jednak dzięki Dr. Grzegorzowi Tończykowi (któremu za pomoc przy pisaniu tego artykułu serdecznie dziękuje), wiem, że i ten gatunek występuje w naszym kraju.
Istnieje też możliwość, że żyje u nas jeszcze jeden gatunek, czyli Sialis sibirica, której larwy ponoć udało się znaleźć w naszym kraju, ale nie jest to potwierdzona informacja.
Choć te 5-6 gatunków żylenic to nie aż tak dużo, to jednak wystarczy by przyprawić o niezły zawrót głowy. Zewnętrznie wyglądają niemal tak samo, a odróżnić je można głównie po badaniach aparatów kopulacyjnych, co oznacza, że ze zdjęć nie da się ustalić konkretnego gatunku. Pewną wskazówką przy identyfikowaniu może być zamieszkiwane przez nie siedlisko (a to często różni się zależnie od gatunku), nie mniej przy tej niepewności co do żyjących u nas gatunków, na wszelki wypadek lepiej je oznaczać tylko do rodzaju.
Wygląd
Pod względem wielkości, żylenice to całkiem spore owady mierzące gdzieś tak do 2 cm. Rozpiętość ich skrzydeł zaś sięga 3,5-4 cm. Pod względem budowy, żylenica do podłużny, mocno zbudowany owad. Jego głowa jest szeroka, skierowana do przodu. Znajdują się na niej niezbyt długie czułki, aparat gębowy typu gryzącego oraz para oczu złożonych. Idąc dalej mamy tułów, a na nim oczywiście nogi i dwie pary skrzydeł. Jak na wielkoskrzydłe przystało, skrzydła żylenic są stosunkowo duże i szerokie. Na każdym z nich znajdują się liczne, wypukłe żyłki, które wspólnie tworzą sieć z gęstymi okami. Podczas spoczynku, żylenica składa skrzydła dachówkowato. Na końcu mamy odwłok… ale on nas nie interesuje, więc od razu przyjrzyjmy się ubarwieniu. To jest czarno-szare, czyli niepozorne i nierzucające się w oczy, no chyba że żylenica usiądzie na czymś zielonym, wtedy bez trudu idzie ją wypatrzeć. Przyciemnione, o szarym odcieniu są także jej skrzydła.
Gdzie je można spotkać?
Niewiele tutaj dodam, gdyż o środowiskach życia napisałem przy okazji systematyki i wymienionych gatunków. Dodam więc tylko, że żylenice pojawiają się w kwietniu i można je obserwować gdzieś tak do końca maja.
Krótkie, dorosłe życie
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet bardzo krótkie. Dorosła żylenica żyje bowiem tylko kilka dni. Czas ten spędzają przesiadując na nadbrzeżnych roślinach i nie są wówczas zbytnio ruchliwe. Choć mają skrzydła, to fruwają raczej niechętnie i ociężale. Zaniepokojone, wolą szybko odbiec i tylko w ostateczności podrywają się nad ziemię. W czasie swojego życia nie pobierają również żadnego pokarmu (istnieją przypuszczenia, że mogą pobierać nektar lub pyłek, sam jednak niczego takiego nie zaobserwowałem, mimo, że żylenice siedzące na kwiatach widziałem, to jednak podejrzewam, że przesiadywały na nich przypadkiem) , choć gryzący aparat gębowy mają dobrze wykształcony. Jedyne co je interesuje, to rozmnażanie się. Jak ono wygląda? Ano tak, że samiec gania za samiczką, próbując zachęcić ją do siebie swoimi feromonami.
Kiedy uda mu się ją dogonić (a nie zawsze ma tyle szczęścia i bywa, że samiczka mu ucieka) wsuwa się pod jej skrzydła, co jest sygnałem dla samiczki, że może przestać uciekać i się zatrzymać. Wówczas samiec wchodzi pod jej odwłok i przytrzymując go przednimi odnóżami unosi lekko do góry. Kiedy mu się uda, podgina swój odwłok do góry, tak by sięgnąć koniuszek odwłoka samicy i się z nim połączyć. Gdy mu się uda, może przejść do zapłodnienia. Tak, wiem… krótkie życie, a i tak trzeba się nieźle nagimnastykować w czasie jego trwania. Po kopulacji samce giną, zaś samiczki zdobywają się na poderwanie do lotu i znalezienie odpowiedniego miejsca by złożyć jajeczka. Te najchętniej składają na nasłonecznionych trzcinach, rosnących tuż przy płytkim brzegu. Jajeczek może być od 300 do 900 i są one ułożone w zwartym rzędzie, jedno obok drugiego. Wszystkie one są kawowo-szare i raczej rzucają się w oczy. Tuż po tym, samiczki odlatują od miejsca złożenia jaj… zupełnie tak, jakby chciały oderwać się od wody i skorzystać trochę z lądowego życia. Przynajmniej przez tę chwilę życia, która im jeszcze została. W międzyczasie żylenice padają łupem różnych drapieżników, chociażby pająków czy ważek.
Zbójeckie życie larw
Maksymalnie po 3 tygodniach z jajeczek wylęgają się larwy, które niemal natychmiast przechodzą swoją pierwszą wylinkę (w sumie jest ich 10). Mają wówczas niecałe 2 mm, co nie zmienia faktu, że muszą sobie radzić niezależnie od warunków, a te potrafią być bardzo kapryśne. Normalnie jest tak, że larwy zaraz po wylęgnięciu się, spadają z trzciny bezpośrednio do wody, gdzie będą żyły przez niemal cały swój okres rozwoju. Bywa jednak tak, że woda, do której mają wskoczyć się cofa. Wówczas larwy spadają na glebę i muszą dotrzeć do wody na piechtę. Czasami jednak natura bywa dużo bardziej łaskawa. W czasie roztopów wody może przybyć, zaś trzcina, na której zostały złożone jaja, mogła się znaleźć pod wodą. Wówczas larwy mają naprawdę ułatwione zadanie i jedyne co muszą zrobić to przyjść na świat i popłynąć. No dobrze, a jak w ogóle wygląda taka larwa? Cóż, trzeba przyznać, że to straszne stworzenie. Dorosła larwa mierzy około 2 cm. Całe jej ciało jest podłużne, zwężające się ku tyłowi. Głowa u młodych, świeżo wylęgniętych osobników jest większa niż u starszych. Bez względu na wiek, znajduje się na niej silny aparat gębowy typu gryzącego, uzbrojony w potężne żuwaczki. Idąc dalej mamy tułów, a na nim 3 pary, dobrze wykształconych nóg krocznych. Później jest odwłok. Na każdym pierścieniu, z którego jest zbudowany, znajduje się para jasnych, nitkowatych skrzelotchawek, dzięki którym larwa może oddychać pod wodą. Na końcu odwłoka zaś znajdują się przysadki odwłokowe. Pod względem ubarwienia jest brązowo-żółta. W pierwszym stadium życia, larwy pływają przy powierzchni wody, gdzie żywią się planktonem. Później jednak wędrują na dno zbiornika wodnego, gdzie prowadzą dalszy tryb życia. Im są starsze, tym mają większe zamiłowanie do zagrzebywania się w mule i drążenia z w nim chodników, lub ukrywania się wśród szczątków na dnie. Dzięki temu mogą się ukrywać przed rybami i innymi drapieżnikami. Normalnie wolną kroczą przed siebie, jednak zaniepokojone, mogą szybko odpłynąć dzięki silnym odnóżom i wykonywaniu gwałtownych ruchów swoim odwłokiem oraz przysadkami na jego końcu. To w przypadku większych od siebie stworzeń, które mogłyby chcieć je upolować. Jeśli chodzi o te mniejsze… są wobec nich naprawdę bardzo brutalne. W końcu te ich żuwaczki, nie są tylko dla ozdoby.
Larwy żylenic to niebezpieczne drapieżniki, które polują głównie na larwy innych owadów (choć kanibalizm też nie jest u nich niczym nadzwyczajnym), ale także płazińce i obleńce. Rozwój larw trwa dwa lata. Po drugim zimowaniu, skrzelotchawki zanikają, a same larwy wędrują na płycizny, gdzie na kilka dni przestają pobierać pokarm. Po tym czasie wychodzą z wody i przemieszczają się w głąb lądu na odległość około 1 metra (a maksymalnie 5 metrów od wody), po czym zagrzebują się w ziemi. Tam, w specjalnie wykopanych komorach, larwy przepoczwarczają się i tkwią w tym stadium przez 14-18 dni. Cóż, larwy żylenicy nie zawsze mają łatwo i również tym razem może być tak, że aura je zaskoczy. Miałem z tym do czynienia w 2013 roku, kiedy zima niespodziewanie przedłużyła się aż do połowy kwietnia. A tak się składa, że to właśnie kwiecień jest tym miesiącem, gdy larwy opuszczają wodę i wędrują w poszukiwaniu miejsca na przepoczwarczenie się. Cóż… larwy, które zdecydowały się na to w pierwszej połowie kwietnia czekała niemiła niespodzianka. Śnieg i mróz, który skutecznie utrudniał im wkopanie się w ziemię i przepoczwarczenie się. Sam miałem okazję znajdować wtedy larwy, wałęsające się po śniegu. Rodziło mi się wówczas pytanie, jak larwy żylenic mogły sobie wówczas radzić z trudną sytuacją? Odkryłem to, gdy po roztopie śniegu znalazłem kilka larw ukrytych pod korą rosnącej przy brzegu młodej olchy. Wyszło wówczas, że skoro dostęp do ziemi był utrudniony…. to trzeba było sobie znaleźć inną miejscówkę.
Jak widzicie, żylenice, choć może na to nie wyglądają, są naprawdę ciekawymi stworzeniami, którym z pewnością warto się bliżej przyjrzeć, gdy tylko będziecie wiosną nad jakąkolwiek wodą.
Informacja o Sialis sordidia bardzo wartościowa. Czy mogę ją wykorzystać u siebie?
Jasne, nie ma problemu 😉
Fajnie. Oczywiście źrodłó informacji zostanie uwzględnione
Dzięki
Jajeczka wyglądają prześlicznie. Ale jakim cudem w jednej samiczce mogło ich się zmieścić aż tyle? Nie do uwierzenia.
Też się zastanawiam, a trzeba przyznać, jej odwłok wcale na taki pojemny nie wygląda 😀
Pingback: Corydalus cornutus – Grampus z amerykańskiego potoku | Świat Makro.com