Żronkowate (Mutillidae), to bardzo ciekawa rodzina błonkówek, charakteryzująca się m.in. silnym dymorfizmem płciowym. Samice są kompletnie pozbawione skrzydeł, zaś ich wygląd jest dość mrówczy, choć oczywiście z mrówkami nie mają zbyt wiele wspólnego. Nasza zbornica nie jest tutaj wyjątkiem. Oczywiście, pod warunkiem zaliczenia jej do tej rodziny. Czasami bowiem, bywa też klasyfikowana w odrębnej rodzinie Myrmosidae. My jednak, będziemy się trzymać tego… „standardowego” wariantu.
Wygląd
Myrmosa atra to nieduża błonkówka, osiągająca od 3 do 8 mm. Samce są uskrzydlone i zupełnie czarne. Samice natomiast zupełnie bezskrzydłe, z wyglądu zaś przypominają mrówki, zwłaszcza wścieklice (Myrmica spp.). Ich głowy oraz większa część odwłoka, są czarne, natomiast reszta ciała ma brunatno-czerwoną barwę. Bardzo charakterystyczna jest budowa tułowia, zwłaszcza samic. Przedplecze jest u nich oddzielone od śródplecza wyraźnym szwem, który sprawia, że przód tułowia wydaje się być znacznie szerszy niż jego reszta.
Tak jak u innych żronek, każda samica wdzieraczki, jest wyposażona w żądło. Generalnie użądlenia przez żronkowate, są opisywane jako wyjątkowo nieprzyjemne, ale czy tak samo jest również w przypadku zbornic? Niestety, nigdzie nie znalazłem informacji na ten temat, ale na wszelki wypadek, lepiej jej nie brać w ręce.
Gdzie ją można spotkać?
Gatunek ten jest podawany jako rozprzestrzeniony w całej Polsce, więc do specjalnej rzadkości nie należy. Sam zresztą widywałem ich całkiem sporo, w czasie swoich jesiennych wypadów. Spotkać ją można głównie na suchych, piaszczystych i odsłoniętych obszarach. Najbardziej odpowiednie wydają się więc być obrzeża lasów, zręby czy pobocza leśnych dróg. Dorosłe owady można obserwować od maja aż do końca października.
Tryb życia
Samce można spotkać głównie na kwiatach, chociażby ostów czy baldaszkowatych, na których pożywiają się pyłkiem i nektarem. Samice natomiast biegają po piaszczystej glebie, w poszukiwaniu odpowiednich miejsc na złożenie jaj. Gdzie się to odbywa? W gniazdach innych błonkówek, głównie z grzebaczy z rodziny Sphecidae i Crabronidae. Samica sprawnie przeszukuje każde napotkane gniazdo, a kiedy już trafi na odpowiednie, wówczas podrzuca swoje jaja. Z nich wykluwają się larwy, które odżywiają się larwami i poczwarkami znalezionymi wewnątrz gniazda. I to by było w zasadzie tyle, jeśli chodzi o ten gatunek. Wiem, że mało, ale prawdę mówiąc, tryb życia tych błonkówek został poznany bardzo słabo i wiele jego szczegółów, wciąż pozostaje tajemnicą.
Inną sytuację mamy u pokrewnego gatunku, konkretnie u Paramyrmosa brunnipes, który był kiedyś zaliczany do tego samego rodzaju, co Myrmosa atrata. Z wyglądu jest do niej bardzo podobny, ale można go odróżnić m.in. po niższym przedpleczu oraz po „ząbku,” który znajduje się po każdej jego stronie. Krewniak naszej bohaterki zdaje się być od niej znacznie rzadszy, ponieważ jest związany z glebami lessowymi, za to jego biologia została poznana w znacznie większym stopniu i warto co nieco powiedzieć na jej temat.
Samice Paramyrmosa brunnipes obierają na swój cel gniazda pszczół smuklików (Halictus spp.), zaś proces składania jaj, odbywa się u nich w bardzo brutalny sposób. Samiczka tej żronki krąży wokół wybranego przez siebie gniazda, kiedy zaś natrafi na samicę smuklika, wówczas przystępuje do ataku. Chwyta swoimi żuwaczkami smuklika, wywleka go na zewnątrz i uśmierca swym żądłem. Niekiedy smuklik przyłapuje intruza wewnątrz gniazda, ale i wtedy zostaje przez niego zabity. Kiedy gospodarz, nie stanowi już dla niej przeszkód, samica Paramyrmosa brunnipes wchodzi z powrotem do gniazda i przystępuje do blisko dwugodzinnego składania jaj (chociaż nie zawsze ma to miejsce, ponieważ bywa tak, że po zabiciu gospodarza, samica „rozmyśla się” i rusza poszukiwać bardziej odpowiedniego miejsca do rozwoju swego potomstwa). Co ciekawe, Paramyrmosa może czasami wybierać gniazda grzebaczy, tak jak to robi nasza bohaterka, jednak nie jest wobec nich taka agresywna, jak w stosunku do smuklików i obywa się bez zabijania właścicielki gniazda.
Czy taka samo jest również u Myrmosa atra? Póki co nie wiadomo. Miałem okazję poobserwować trochę ten gatunek, ale poza krótkotrwałymi penetracjami gniazd grzebaczy z gatunku Mellinus arvensis, nie udało mi się zauważyć niczego spektakularnego. Kto wie, może w przyszłości kiedyś mi się to uda, a może nie tylko mnie, dlatego w razie spotkania się z nią, zachęcam do jej obserwowania, bo kto wie, jakież to ona nawyki jeszcze w sobie skrywa.
rzeczywiście, bardzo podobna do mrówki… może nawet widziałem, ale pomyliłem z mrówkami. Co prawda oczy są bardzo niemrówcze…
no oczy nie, ale kto by się przyglądał oczom przy znalezieniu takiego stworka