Wąsikowate (Adelidae), to jedna z najbardziej niezwykłych rodzin tzw. motyli mniejszych (Microlepidoptera). Oczywiście jak na przedstawicieli tej grupy przystało, wąsiki dysponują dość niewielkimi rozmiarami. Pewnie też z tego względu ustępują popularnością większym gatunkom motyli. Niesłusznie zresztą. Gdy człowiek przyjrzy im się bliżej, to z pewnością dostrzeże u nich niezwykłe piękno, tkwiące w ich metalicznym połysku. Pod warunkiem, że jego uwaga nie skupi się na niezwykle długich czułkach, jakimi dysponują samce tych motylków. Mi osobiście kojarzą się z inną rodziną owadów, czyli z kózkowatymi (Cerambycidae), a więc chrząszczami. Takie skojarzenie jednak wymięka w porównaniu z tym, jakim obdarzyli je Anglicy. W ich zwyczajowej nazwie, motyle z tej rodziny często określa się mianem: „longhorn fairy moth” lub po prostu „fairy moth”, czyli dosłownie „wróżkowe ćmy.” I jak się im bliżej przyjrzeć, to faktycznie prezentują się wręcz bajkowo.
Wygląd i systematyka
Najbardziej znanym, jak również jednym z najliczniejszych naszych przedstawicieli tej rodziny, jest niewątpliwie wąsateczka zawilczaneczka. Tak, też żałuje, że nie nazwano jej w tak krótki i bajeczny sposób, jak całą rodzinę na zachodzie. Na tej naszej nawie naprawdę można sobie połamać język! Dobra, ale na razie koniec narzekania, przejdźmy do jej wyglądu.
Nasza wąsateczka to bardzo mały motylek, którego rozpiętość skrzydeł waha się w okolicach 2 cm. Na szczęście wąsateczka ma inny atrybut, którym może się pochwalić. To oczywiście wspomniane prze zemnie czułki. U samiczki zbytnio nie imponują. Są raptem niewiele dłuższe niż długość jej skrzydła. Mimo to i tak rzucają się w oczy, gdyż ich dolna połowa pokryta jest ciemno-brązowymi łuseczkami, przez co czułki zdają się być w tym miejscu wyraźnie pogubione. Ich górny fragment jest natomiast „łysy,” jednolicie biały. Jeśli zaś chodzi o samczyki, to ich czułki są cienkie, a do tego niemal cztery razy dłuższe niż długość skrzydła pierwszej pary. Mają więc gdzieś tak 4-5 cm długości. To naprawdę imponujące, choć wielu innych przedstawicieli wąsikowatych również może się poszczycić niezwykle długimi czułkami.
No dobrze, w temacie czułków to tyle, przejdźmy teraz do ubarwienia. A to jest ciemne, z licznymi, metaliczno-złotymi paskami; wieloma pionowymi, a także grubym, poziomym pasem. Zarówno na górze, jak i na dole tego poziomego mamy węższe, fioletowe paseczki, dodające temu małemu motylkowi jeszcze większego uroku. Muszę jednak zaznaczyć, że mogą się trafić bardziej zlatane osobniki z mniej widocznym rysunkiem (jak samiczka na trzecim zdjęciu).
Na koniec wypada wspomnieć, że mamy w naszym kraju inny gatunek, dość zbliżony wyglądem do naszej zawilczaneczki. Chodzi o Adela croesella. Gatunek ten jest pod względem ubawienia bardzo podobny do naszej zawilczaneczki, ale… znacznie więcej w niej fioletu niż złotych, pionowych pasków, zwłaszcza w dolnej części skrzydeł. Oprócz tego, jak mówi nam klucz do oznaczania polskich wąsikowatych, fioletowe paski, pomiędzy którymi znajduje się żółty, poziomy pas, są zbliżonej grubości co ten żółty, podczas gdy u zawilczaneczki są one zawsze wyraźnie cieńsze. No i Adela croesella jest wyraźnie mniejsza od A. degeerella, gdyż rozpiętość jej skrzydeł wynosi maksymalnie 14 mm.
Gdzie ją można spotkać?
Wąsateczka zawilczaneczka, występuje powszechnie w całym kraju. Spotkać ją można w lasach liściastych i mieszanych. Pojawia się często na krzewach rosnących przy drogach, zwłaszcza w wilgotnych, nieco zacienionych miejscach. Dorosłe motylki możemy obserwować od maja do lipca.
Tryb życia
Wąsateczki spędzają swoje życie przesiadując na liściach różnych krzewów i roślin zielnych, zwłaszcza tych o sporych liściach. Nie są specjalnie płochliwe, choć dłużej niepokojone mogą oczywiście rozwinąć swoje skrzydła i wzbić się w powietrze. Co ciekawe, lot wąsateczek jest stosunkowo powolny i urywany, przez co bardziej przypominają „tańczące” w powietrzu jętki, niż motyle z prawdziwego zdarzenia. Podobnie jest zresztą u reszty gatunków z tego rodzaju. Taki lot nie jest zbyt długi i wąsateczka bardzo szybko znajduje sobie nowy liść, na którym może przysiąść. W międzyczasie takiego przesiadywania, chętnie spija spadź, którą znajduje na swoich liściach (a która jeszcze wcześniej skapnęła na nie z odwłoków mszyc, przesiadujących na łodygach). Prócz niej, wąsateczka wysysa także kwiatowy nektar.
I to w zasadzie tyle na ten temat. Niestety nie znalazłem nic na temat jej obyczajów godowych, a szkoda, bo podejrzewam, że te długie, samcze czułki, odgrywają w nich jakąś rolę… tylko właśnie nie mam pojęcia jaką. Zamiast tego, przejdźmy więc do opisu larwy. I tutaj niestety znów objawi się moja niewiedza. Nie mam bowiem zielonego pojęcia jak wygląda larwa wąsateczki. Próbowałem się dogrzebać do jakiejś foty, która by ją przedstawiał, ale nie za bardzo to wyszło. Zamiast tego znam jej tryb życia, a ten znów taki nudny nie jest. Zgodnie z nazwą, rośliną żywicielską gąsienicy są zawilce. A konkretnie ich liście. To właśnie w ich wnętrzu, gąsienice minują kanaliki, poprze pożeranie miękiszu, który znajduje się między ich górną a dolną blaszką liściową. Kiedy gąsienice staną się dojrzałe, wówczas zmieniają upodobania. Wychodzą z liści i budują sobie spłaszczone domki, zrobione ze skleconych razem kawałków liścia. Wówczas schodzą na dół i resztę życia spędzają w ściółce leśnej, żywiąc się uschniętymi kawałkami roślin. W międzyczasie zimują schowane w domku, bezpiecznie ukrytym właśnie w tejże ściółce. W pełni dojrzała gąsienica osiąga około 8 mm długości. Ich zbrązowiały od uschniętych liści domek, mierzy zaś około 7 mm. Na wiosnę przyszłego roku dochodzi do przepoczwarczenia się larwy. Co ciekawe u poczwarek przyszłych samców, długie czułki są pięciokrotnie owinięte w spiralnych skrętach wokół ich odwłoków… żeby się niepotrzebnie nie plątały rzecz jasna.
Dzięki za wpis – na czasie i jak zwykle ciekawy 🙂 Chyba literówka w nazwie polskiej?
Faktycznie, już poprawiłem 😉