Chionoksen. Pamiętacie jeszcze ten termin? Tak. Rzecz rozchodzi się o przypadkowe owady, które pojawiają się zimową porą, chociażby pod jej koniec. Oczywiście od kilku dni mamy wiosnę… teoretycznie. Za oknem bowiem widać właśnie zimę i tylko z jej końcem coś nie za bardzo. To jednak nie przeszkadza różnym owadom pojawiać się także teraz. W ciągu ostatnich dwóch dni udało mi się spotkać kilka bardzo ciekawych stawonogów, które pokazały się podczas tej… niezbyt sprzyjającej pory. Wśród nich jest kilka typowo wiosennych gatunków, ale są też bardziej zimowe. Mam nadzieje, że to już ostatni raz, gdy pokazuje wam przedstawicieli krioentomofauny. Żeby zaś całość była milsza w odbiorze, postanowiłem, że pierwszym zdjęciem w tym artykule będzie wiosenny akcent w postaci przylaszczki, którą miałem okazje ostatnio spotkać (jedna może wiosny nie czyni, ale skoro było ich więcej, to może oznaczać, że jednak nie wszystko stracone).
Cofnik (Diaea dorasta)
Pamiętacie jeszcze tego małego (mającego od 5 do 7 mm) pajączka? Prócz jasno-ciemnego odwłoka, całe jego ciało ma zieloną barwę, przez co jest zdecydowanie bardziej estetyczny w odbiorze niż inne pajęczaki. W oczy rzucają się jego charakterystycznie wydłużone, rozstawione na boki nogi pierwszej i drugiej pary. Jak to u ukośnikowatych (Thomisidae) zawsze jest. Najczęściej można go spotkać w lasach i tam też go znalazłem. Zimę spędzają ukryte pod korą drzew, często zresztą w towarzystwie innych pająków. Co ciekawe, zimuje ostatnie, młodociane stadium tego pająka, zaś swoją dojrzałość płciową osiągają na początku wiosny. Ten wyglądał na całkiem dojrzałego, jednak najwyraźniej postanowił przedwcześnie wyjść na zewnątrz, zaś panująca aura dość mocno go zaskoczyła. I w sumie nie dziwie mu się.
Aksamitnik (Clubiona sp.)
Tego pajączka również miałem okazję pokazać, choć jedynie króciutko. Skoro jednak znów trafiła się okazja, to mogę go przypomnieć. Pająki z tego rodzaju przeważnie nie są duże i osiągają około 7 mm, choć zdarzają się też takie, które mają 13 mm. Mój należy zdecydowanie do tej pierwszej grupy. Ich ciało jest charakterystycznie wydłużone, zaś oczy są osadzone na szczycie zaokrąglonego głowotułowia. Podobnie jak cofniki, przedstawiciele rodzaju Clubiona (trudni do identyfikacji więc pozostaje przy nazwie rodzajowej), osiągają swą dojrzałość płciową na wiosnę. Jak jednak zimują, to już jest większa zagadka, gdyż nie udało mi się tego odkryć. Swojego osobnika znalazłem na śniegu w pobliżu odłupanych kawałków kory (pewnie przez jakieś większe zwierzę). Mogę więc podejrzewać że i one mogą zimować pod korą drzew.
Widelnica (Taeniopteryx cf. nebulosa)
Dobra kończmy z pająkami i przejdźmy do owadów. Zaczniemy od największego jakiego do tej pory udało mi się wypatrzeć na śniegu (łącznie z długością skrzydeł miała ponad 2 cm). Oto bowiem widelnica z rodzaju Taeniopteryx, prawdopodobnie z gatunku nebulosa. Prawdopodobnie, ponieważ identyfikowanie widelnic jest bardzo trudne, zaś w przypadku osobników ze zdjęć oznaczenie do gatunku może przysporzyć kłopotu nawet specjaliście (przy okazji za pomoc w oznaczeniu dziękuje dr Grzegorzowi Tończykowi). Mimo wszystko widelnice to bardzo interesujące owady, których historia sięga czasów, gdy na ziemi nie było nawet dinozaurów. Co ciekawe przez te wszystkie miliony lat widelnice wcale aż tak bardzo się nie zmieniły. Przedstawiciele rodzaju Taeniopteryx pojawiają się dość wcześnie, bo już na początku wiosny. Dzięki temu czasami można je obserwować, jak biegają po śniegu. Dosłownie biegają. Te owady wprawdzie posiadają skrzydła, ale korzystają z nich raczej niechętnie. Zamiast tego wolą biegać, zaś osobnik, który mi się trafił był na tyle dobrym sprinterem, że prawie w ogóle nie chciał się zatrzymać. Cudem udało mi się zrobić dwa, w miarę dobre zdjęcia i dzięki temu mogę wam ją pokazać. Widelnice możemy najczęściej spotkać nad czystymi rzekami i potokami, ponieważ ich larwy, które w nich żyją, są wyjątkowo wyczulone na zanieczyszczenia. Swojego osobnika miałem okazje spotkać nad Łyną, a więc może to co nieco świadczyć o jej stanie.
Skoczki (Auchenorrhyncha)
Skoczki choć mają małe rozmiary, są wyjątkowo interesującymi pluskwiakami, na które warto zwrócić uwagę. Rzecz rozchodzi się przede wszystkim o ich skoczność. Dzięki silnie rozwiniętym odnóżom trzeciej pary, są wstanie wykonywać bardzo dalekie skoki. Opisywałem to już przy okazji omawiania pieników. Prócz nich, do skoczków należy jednak wiele innych, znacznie mniejszych, ale często bardziej od nich kolorowych owadów. Cicadellidae, czyli rodzina skoczkowatych należy do najliczniejszych. Ostatnio, jednego z ich przedstawicieli, miałem okazję spotkać na śniegu. Niestety skoczki to kolejna grupa owadów, których oznaczanie jest wyjątkowo trudne, dlatego też wstrzymam się z dokładniejszym oznaczeniem go nawet do rodzaju.
Znacznie łatwiej miałem z rodziną Delphacidae. Na pierwszy rzut oka przypominają skoczkowate, jednak można je poznać po zgrubiałych członach czułków, wyglądających na pierwszy rzut oka jak jakieś rogi. Mi trafił się któryś z rodzaju Sterocranus. Sporo ich spotykam na jesieni, ale pojawiają się też wiosną, także wtedy, gdy wokół leży jeszcze śnieg. Zarówno Cicadellidae jak i Delphacidae występują na różnych obszarach trawiastych, często bardzo licznie. Jak inni przedstawiciele Auchenorrhyncha są roślinożerni, a w ich menu znajdują się głównie różnego rodzaju soki roślinne.
Galasówka (Cynipidae, Cf. Cynips sp.)
Przyznam, że w tym roku miałem wielką ochotę spotkać się oko w oko z korzenicą dębową (Biorhiza pallida), chionobiontem lubiącym temperaturę poniżej zera oraz wędrówki po śniegu. Nie udało się, jednak zamiast niej trafiłem na inną galasówkę. Z wyglądu bardzo przypomina korzenicę, jednak w przeciwieństwie do niej jest wyposażona w skrzydła, czyli atrybut, zupełnie nie przystojący chionobiontowi z prawdziwego zdarzenia. Ona również postanowiła się wybrać na wędrówkę po śniegu w poszukiwaniu najbliższego dębu, ulubionego drzewa większości galasówek. Kiedy samiczka dotrze do drzewa, a następnie wespnie się na nie aż do koniuszka gałązki zakończonego pączkiem, wtedy wbije w nie swoje pokładełko i złoży jajeczka. Wylęgnięte larwy przekształcą pączek w galas, który może przybrać różny wygląd, zależnie od gatunku galasówki. Przeważnie jednak galasy pokolenia zimowego nie są tak imponujące, jak drugiego- letniego. Tak jest m.in. u galasówki dębianki (Cynips quercusfolii). Co ciekawe pokolenia zimowe galasówek składają się wyłącznie z samic, które rozmnażają się partenogenetycznie. Ze złożonych przez nie jajeczek, rozwijają się jednak zarówno samce jak i samice. U innych błonkówek (chociażby u pszczół) jest natomiast tak, że z niezapłodnionych jajeczek wylęgają się wyłącznie samce. Podobnie jak u następnego owada, którego wam pokaże.
Murarka ruda (Osmia rufa)
Murarka zdecydowanie kojarzy mi się z wiosną. Te samotnie żyjące pszczoły pojawiają się wówczas by zdobywać nektar oraz pyłek, z pierwszych pojawiających się kwiatów. Obecnie o nie dość trudno, mimo to zegar biologiczny swoje robi i przez to co niektóre osobniki zaczynają się pojawiać także w tą zimną jak dotąd pogodę. Murarki jak to pszczoły muszą zakładać gniazda, a jako że żyją samotnie, samice czynią to w pojedynkę. Na miejsce ich założenia wybierają różne szczeliny w murkach, otwory w drewnie (powstałe chociażby przez działanie innych owadów), czy też sztuczne gniazda tworzone przez ludzi z pędów bambusa lub trzcin. Murarki warto mieć bowiem pod ręką chociażby w ogródku czy na działce, gdyż podobnie jak pszczoły miodne, są świetnymi zapylaczami roślin. Gniazda murarek są podłużne, tak samo jak miejsca w których je zakładają. Samica, która buduje takie gniazdo, znosi do niego pyłek, który łączy z nektarem w sypką substancję, a następnie składa po jednym jajeczku w każdej z komór. Te ostatnie tworzy robiąc wewnątrz gniazda przegródki z gliny. W przedniej części gniazda samica składa niezapłodnione jajeczka z których wylęgną się samce, w tylnej zaś zapłodnione jaja samic. Dlaczego tak się dzieje? Jak by nie było prace fizyczne należą przeważnie do płci męskiej, dlatego też wylęgnięte samce torują drogę na zewnątrz, ułatwiając w ten sposób samicom wyjście na zewnątrz (które i tak będą miały później mnóstwo roboty z zakładaniem kolejnych gniazd).
eh, żeby je spotkać, to samemu trzeba być chionoksenem ;-). Ja twardo siedzę w domu i czekam na prawdziwą wiosnę, więc tylko u Ciebie (i jeszcze na kilku innych blogach) mogę podziwiać np. cofnika czy murarkę w okolicznościach zimy 😉
co ciekawe część owadów jest aktywna całą zimę. Często wędrując gdzieś na nartach, mijają mnie przelatujące nad śniegiem małe, skrzydlate owady. Nie wiem co to jest, ale zawsze podziwiam wtedy możliwości adaptacyjne natury. pozdrawiam.
Pingback: Czy pająki żyją zimą? - Wystawa Pająków