Wójkowate (Empididae) to z pewnością bardzo ciekawa rodzina muchówek, która potrafi zafascynować niezwykłymi zachowaniami godowymi, często opisywanymi w różnych książkach. I ten temat mam zamiar szerzej poruszyć. Najpierw jednak, pozwólcie że zacznę od zupełnie innej kwestii. Rzecz bowiem w tym, że żeby zacząć kogoś przedstawiać, to najpierw trzeba wiedzieć, jak ten ktoś ma na imię. A w tym przypadku może być z tym mały problem… ortograficzny!
Wujek vs. Wójek
Ano właśnie. W większości publikacji można się spotkać z nazwą „wujek” jako określeniem wielu przedstawicieli rodzaju Empis. Podobnie zresztą bywa określana cała rodzina. Co jednak miałaby oznaczać taka nazwa? No właśnie nie wiadomo. Ktoś oczywiście może pomyśleć, że po prostu jakiś entomolog tak nazwał te muchówki, bo skojarzyły mu się z członkiem własnej rodziny… no ale przecież aż tak wredny nikt by chyba nie mógł być? No w sumie różnie to w życiu bywa, ale w tym wypadku, znacznie bardziej prawdopodobne, wydaje się zwykłe przekręcenie nazwy. Pan Kozłowski w swych „Owadach Polski” sugeruje, że znacznie bardziej prawidłowa jest w tym wypadku nazwa „wójek”. Niby nieduża różnica, w końcu jedynie „u” dorobiło się kreski i wyszło z tego „ó”, ku niezadowoleniu speców od ortografii. Okazuje się jednak, że „wójek” ma się odnosić do wicia, co jest związane z zachowaniami godowymi samców, a nie do czyjegoś stryjka i stąd też właśnie prawidłowość nazwy z „ó”. No skoro tak ma być, to tak też zostawimy.
Systematyka
Wójkowate to dość złożona grupa muchówek, której systematyka co i rusz podlega mniejszym, bądź większym zmianom. Nie ma też o nich dużo informacji, ale udało mi się znaleźć pewną ciekawą publikację. „Charakterystyka, biologia i występowanie rodzaju Empis Linné (Diptera: Empididae) w Polsce.” Artykuł w czasopiśmie „Dipteron” (tak, dipterolodzy, czyli entomolodzy specjalizujący się w muchówkach mają własne pisemko o muszkach!) napisany przez pana Stefana Niesiołowskiego. Tak tego samego, którego znacie z kanałów informacyjnych i ze słynnej wypowiedzi o szczawiu i mirabelkach. Oprócz bycia posłem byłej partii rządzącej, pan Niesiołowski jest także specem od muchówek, więc nie ma się co dziwić, że ma na swoim koncie niejedną publikacje na ich temat. I dzięki tej, którą wymieniłem, mogę wam napisać, że mamy w Polsce 50 gatunków wójków z rodzaju Empis. A w każdym razie tyle ich było w czasie opublikowania tej publikacji, czyli w 2003. Od tamtego czasu mogło się wiele pozmieniać, więc warto to zapamiętać. Mogły na przykład dojść kolejne odkryte gatunki. Napisałbym, że nowe, ale wg pana Niesiołowskiego to nie jest dobre określenie, ponieważ w dawnych czasach Empis były wykazywane z naszego kraju, ale najwyraźniej nie było to zbyt dobrze odnotowywane, gdyż nie ma danych o tym jakie to były gatunki. Z tego też względu każdy „nowy” gatunek takiego wójka, równie dobrze może nie być znów taki nowy.
Wygląd
Dobrze, zostawmy ortografie, politykę i systematykę za nami i przejdźmy do naszego bohatera. Empis trigramma to nieduży wójek, osiągający około 5-6 mm długości. Maluch, ale za to dość ładny z wyglądu. Na jego niedużej, zaokrąglonej głowie, znajdują się duże oczy złożone, para zagiętych czułków (stosunkowo długich jak na muchówkę), oraz długi, sterczący niemal pionowo (no dobrze, jest lekko zagięty do tyłu) ryjek, który jest cechą charakterystyczną wielu gatunków wójków. Na nieco wypukłym tułowiu znajduje się para skrzydeł oraz dość długie odnóża kroczne. Odwłok może być różnie zakończony, zależnie od tego, z jaką płcią mamy do czynienia. U samca, na końcu odwłoka mamy silnie rozbudowany aparat kopulacyjny, z wyraźną „pętelką” na jego zakończeniu. U samicy odwłok jest smuklejszy, spiczasto zakończony. Pod względem ubarwienia obie płci są żółte lub żółto-brązowe. Warto zwrócić uwagę na trzy, ciemne paski na wierzchniej stronie tułowia. Dzięki nim, można odróżnić ten gatunek od kuzynów, którzy mają tam mniejszą liczbę pasków. Czasami jednak, paski te są mniej widoczne przez szarawy nalot, który może się znajdować pomiędzy nimi i zlewać się, więc trzeba na to uważać.
Gdzie go można spotkać?
Nasz bohater powszechnie występuje w całej Polsce. Można go spotkać głównie w różnego rodzaju zaroślach, na obrzeżach lasów i w pobliżu zbiorników wodnych. Z tego co obserwuje preferuje głównie wilgotne siedliska.
Tryb życia
Dorosłe muchówki chętnie przesiadują na różnych roślinach, ale od czasu do czasu zdarza im się przylatywać do kwiatów, z których spijają nektar. Bywa także, że budzi się w nich natura drapieżcy i wówczas polują na różne owady, chociażby inne muchówki. Wójki najbardziej jednak słyną ze swoich nietypowych zachowań godowych. Te bardzo przypominają to, co możemy zaobserwować u pająków darowników przedziwnych (Pisaura mirabilis). Mamy więc zarówno prezenty jak i podstępy.
Samice wielu wójkowatych bardzo często potrzebują dodatkowego białka, by móc wytworzyć jajeczka. Samczyki doskonale o tym wiedzą, dlatego, by zaskarbić sobie sympatię wybranki, zmuszone są do wcześniejszego upolowania prezentu, w postaci jakiejś muszki czy innego owada. Kiedy im się uda, często owijają taką zdobycz w jedwabne nici i tak zapakowany podarek wędruje prosto do samiczki. Ta, zajęta jego konsumpcją, pozwala się zapłodnić samcowi. Dzięki temu samiec nie tylko ma możliwość jej zapłodnienia, ale także ujścia z życiem, ponieważ bez prezentu, samiczka mogłaby by go potraktować jako posiłek. Samce niektórych gatunków bywają jednak wyjątkowo cwane. W końcu czasami, by zwieść apetyt samicy, wystarczy ją oszukać ładnym pakunkiem, który długo się rozpakowuje. Z tego też względu bywa tak, że samce niektórych gatunków łapią jakiegoś malutkiego, mało pożywnego owada, po czym owijają go grubą warstwą nici i taki prezent zanoszą swej wybrance. To ta w miarę dobra opcja. Bywa bowiem też tak, że w pakunku, zamiast owada, znajduje się np. jakiś paproch, albo w ogóle jest całkowicie pusty! Oczywiście, gdyby samiczka w porę się zorientowała o takim oszustwie, to mogłaby w najlepszym razie pogonić samca, a w najgorszym nawet go pożreć. Dlatego tak ważne jest właśnie solidne opakowanie, by zająć samiczkę na tyle długo, by samiec zdążył ją zapłodnić i czym prędzej dać nogę. To jednak u innych gatunków. U naszego jest trochę inaczej.
Samce Empis trigramma nie bawią się w przynoszenie innych owadów. Zamiast tego dają samiczce prezent w postaci specjalnej wydzieliny, która jest potrzebna samiczkom do prawidłowego rozwoju jaj. Nie dają jej jednak w formie owiniętego w przędze pakunku. Podczas kopulacji, samiec dosłownie aplikują ten płynny prezent wprost do wnętrza jej odwłoka! Kiedy kopulacja się zakończy, samiec odłącza się od samiczki, zaś na końcu jej odwłoka pojawia się duża, przeźroczysta kropla tejże wydzieliny. By ją wyssać, samiczka wygina odwłok i zbliża do jego końca swój ryjek. Możecie to zresztą zobaczyć na jednym z moich zdjęć. W każdym razie, samiec dzięki temu ma jakąś tam pewność, że samica go nie pożre, bo jeśli to zrobi, to nici z tejże wydzieliny. Sami przyznacie, że gody wójków są naprawdę intrygujące. A co się dzieje po nich? I tu się pojawiają schody. Ogólnie bowiem, takie życie larw na ten przykład, w przypadku wielu wójków jest owiane tajemnicą (czego zresztą można się dowiedzieć we wspomnianej publikacji pana Niesiołowskiego). Wiadomo, że larwy wielu wójkowatych rozwijają się w glebie, zarówno leśnej, jak i łąkowej, a także tej wilgotnej w pobliżu zbiorników wodnych. Ponoć wiele z nich ma też spory związek z wierzbami, ponieważ lubią się rozwijać w ich pobliżu. Jak jest z larwami Empis trigamma? Cóż, nie znalazłem o tym żadnych informacji… no może poza tą, że prowadzą drapieżny tryb życia, podobnie zresztą jak ponoć wiele innych gatunków wójków.