Systematyka biologiczna – „nauka zajmująca się klasyfikowaniem, katalogowaniem oraz opisywaniem organizmów w oparciu o badania ich różnorodności, pochodzenia i pokrewieństwa.” Tak o systematyce organizmów pisze Wikipedia. Trzeba więc się z tym zgodzić. Na początek znajomość tej regułki może być nawet przydatna, by jednak lepiej móc poznawać świat owadów, trzeba też znacznie bardziej zgłębić się w ich systematykę. Poznanie zasad, jakimi kieruje się ta dziedzina nauki może być bardzo istotna w czerpaniu wiedzy o nich. Omawianie systematyki warto zacząć od wspomnienia jej „Ojca,” czyli człowieka odpowiadającego za współczesne początki obecnego systemu klasyfikowania organizmów. Tą osobą był Szwedzki przyrodnik Karol Linneusz. Człowiek ten, stworzył dzieło „Systema Naturae,” w którym to dokładnie wytłumaczył podstawy stworzonej przez siebie klasyfikacji organizmów. Linneusz upowszechnił także nazewnictwo binominalne, czyli nadawanie organizmom nazw składających się z dwóch członów. Do jego zasług, należy również opisanie wielu tysięcy gatunków zwierząt (w tym bardzo dużo gatunków owadów), oraz jeszcze większą liczby roślin.
No dobrze, wiemy kto zaczął w dzisiejszych czasach z systematyką (W czasach starożytnych, klasyfikowania organizmów podjął się Arystoteles, a tuż po nim jego uczeń Teofrast z Eresos), teraz zajmijmy się sposobem w jaki zostały podzielone organizmy. Niezawodne okazały się taksony, czyli jednostki taksonomiczne, stworzone przez specjalistów od systematyki (których określa się jako taksonów, co zresztą nie było trudne do zgadnięcia), definiujące grupy organizmów żywych, które są ze sobą ewolucyjnie spokrewnione. Tak, wiem, brzmi to skomplikowanie, dlatego najłatwiej będzie to pokazać na takim oto przykładzie: Apidae (pszczołowate), to grupa owadów, które są do siebie, pod pewnymi, typowymi dla nich, względami podobne, zaliczane do przyporządkowanej ich randze kategorii systematycznej. À propos kategorii. Taksony często bywają mylone z kategoriami systematycznymi. O ile jednak taksony, to konkretne grupy organizmów, kategorie określają pozycję (rangę), do której zalicza się konkretny takson. Mówiąc prościej, kategorie to po prostu ogólnie przyjęte nazwy, którymi określa się poszczególne taksony organizmów. By to zobrazować, znów posłużę się przykładem. Wcześniej wspomniany przeze mnie takson Apidae przyporządkowuje się do kategorii systematycznej zwanej rodziną (Familia). Podstawową kategorią taksonomiczną (inne określenie kategorii systematycznej) jest gatunek, który jest jednocześnie najniższą z ośmiu podstawowych kategorii. Teraz pozwolę sobie przedstawić pozostałe podstawowe kategorie, a także przyporządkować im przykładowe taksony.
W tabelce przedstawiłem wam kategorie podstawowe, ale oprócz nich istnieją również kategorie pomocnicze np. dla „rzędu” będą to nadrząd i podrząd. Kategorie te nie muszą być przypisane za każdym razem, ale można się z nimi spotkać bardzo często np. u ważek mamy nadrząd Odonatoidea oraz podrzędy Zygoptera, Anisoptera oraz Anisozygoptera.
Nazewnictwo
Jest to bardzo ważna, ale też ciekawa kwestia. Jak wspomniałem na początku, Karol Linneusz, zapoczątkował powszechne nadawanie organizmom nazw dwuczłonowym. Dlaczego jednak nazwy te są dwuczłonowe a nie np. pojedyncze? Każdy z dwóch członów nazwy, oznacza bowiem co innego. Wytłumaczę to na przykładzie. Weźmy sobie jakąś prostą nazwę, choćby Mantis religiosa (czyli naszą rodzimą modliszkę zwyczajną). Pierwszy jej człon, czyli Mantis, oznacza nazwę rodzajową (na jej podstawie możemy przyporządkować dany gatunek do odpowiedniego rodzaju w naszym przypadku, Mantis religiosa należy do rodzaju Mantis), natomiast drugi człon, czyli religiosa oznacza nazwę gatunkową. Niekiedy jednak, tuż za nazwą stoi sobie jakaś literka bądź jedno słowo, zaś tuż za nim mamy datę. Jest to nazwisko, bądź jego skrót, odnoszący się do człowieka (lub kilku ludzi), który jako pierwszy opisał ten gatunek w publikacji naukowej (często równa się to też z naukowym odkryciem tego gatunku, ale nie zawsze, jeśli gatunek zostanie odkryty przez jedną osobą, a opisany i sklasyfikowany przez drugą, to przy nazwie znajdzie się nazwisko tej drugiej osoby), oraz rok, w którym do tego doszło. W przypadku modliszki zwyczajnej będzie to” Mantis religiosa Linneaus, 1758 (Zasadniczo, po nazwisku a przed datą powinno się stawiać przecinek, ale Kodeks Nomenklatury Naukowej jedynie sugeruje takie posunięcie lecz go nie narzuca, więc nie ma takiego obowiązku), lub w skrócie Mantis religiossa L. (niekoniecznie z datą). W przypadku, gdy mamy do czynienia z podgatunkiem, stosuje się nie dwie, ale trzy nazwy łacińskie. Przykładem może być tutaj tropikalna modliszka Popa spurca crassa, gdzie pierwszy człon określa nazwę rodzajową, drugi gatunkową a trzeci nazwę podgatunku (gatunek Popa spurca jest bardzo popularny w terrarystyce, gdzie w hodowlach można spotkać właśnie podgatunek crassa).
Międzynarodowy Kodeks Nomenklatury Zoologicznej
Tak istnieje coś takiego i przez wielu naukowców jest on traktowany bardzo poważnie inni uważają go za nieco przestarzały i nie mają ochoty sztywno trzymać się jego zasad, a te są mimo wszystko bardzo przydatne. Zalecenia te, mają bowiem za zadanie promować stabilność i uniwersalność nomenklatury zoologicznej, czyli mówiąc po naszemu, pilnować, by w nazywaniu różnych zwierząt, nie panowała wśród uczonych samowolka i obowiązywały jakieś reguły, które mogłyby pozwolić na panowanie porządku (przynajmniej w kwestii nazewnictwa) w systematyce zwierząt. Osobny kodeks posiadają rośliny oraz bakterie. Kodeksy te są ustanawiane przez Międzynarodowe Komisje Nomenklatury, oczywiście odrębne są do zoologii, botaniki i bakteriologii. MKNZ (że tak sobie pozwolę skrócić) to zbiór różnych ciekawych zasad, które warto znać, a dotyczą one m.in. sposobu zapisywania nazw łacińskich. Nazwę rodzajową zawsze piszemy dużą literą, gatunkowej zaś z małej. Ponadto, w tekście pisanym „normalnym” językiem, nazwy łacińskie należy pisać w taki sposób, by się wyróżniały, czyli najczęściej zapisuje się je kursywą.
Nazwy łacińskie
Jedną z zasad wspomnianego kodeksu, jest język, w jakim nadawane są nazwy zwierzętom oraz innym organizmom. Tym oczywiście jest łacina. Dlaczego jednak właściwie ona a nie jakiś inny język? Cóż, taka tradycja, w XIX łacina była powszechnie wykorzystywana przez uczonych, więc by tego nie zmieniać, tak już zostało… zresztą, żaden kraj nie będzie miał pretensji, że do nazywania organizmów używa się języka tego a nie rodzimego, tym bardziej, że łacina to w końcu wymarły język. Łacina jest najbardziej powszechnym językiem wykorzystywanym do nazywania organizmów… przynajmniej z reguły, bo niekoniecznie musi to być ona. Czasami tworzy się również nazwy z języka Greckiego, a niejednokrotnie naukowcy mający nieco więcej wyobraźni mogą sobie pozwolić na zlatynizowanie słów pochodzących z innych języków. Niekiedy prowadzi to do powstawania nazw, które dla odmiany, zamiast efektu nudy, mogą wywołać na naszych twarzach uśmiech.
Nazwy łacińskie owadów… na wesoło
Tak, nie ma to jak rozweselić się przy okazji nudnych wykładów z zakresu systematyki zwierząt, zwłaszcza tak licznych jak owady. By się odprężyć warto zahaczyć o jakiś egzotyczny kraj, powiedzmy Japonię, która słynie choćby z Tipula shogun (muchówka), Bryaxis karate czy B. sumo (japońskie chrząszcze). W czasie, gdy odetchniemy od poznawania japońskich sztuk walki, warto zajrzeć do naszej filmoteki, gdzie na pewno znajdziemy Słynną na cały świat trylogię „Władca pierścieni,” a przy jej okazji z pewnością poznamy takich bohaterów jak Macrostyphlus frodo, M. gandalf (oba są chrząszczami) oraz Macropsis sauroni (pluskwiak równoskrzydły). A gdy już obejrzymy całą trylogię, warto poszukać innych filmowych atrakcji, choćby oglądając sobie Indianę Jonesa, granego przez niestrudzonego Pheidole harrisonfordi (mrówka), który w pierwszych trzech filmach, szuka skarbów przeszłości, walcząc przy okazji z nazistami, za którymi stoi oczywiście największy ze wszystkich zbrodniarzy, czyli Anophthalmus hitleri (chrząszcz). Po tych wszystkich, filmowych atrakcjach warto przeżyć inne wrażenia kulturalne, chociażby oglądając dzieła Leonardo davincii (motylek) czy wsłuchać się w dźwięki Mozartella beethoveni (błonkówka). Skoro byliśmy już w Japonii, czas odwiedzić zupełnie inny kontynent jak choćby Amerykę Południową, a właściwie jej skrawek, wszak po co się pchać do Peru czy Brazylii, jak wcześniej mamy iście tropikalną Panamę, niech nas jednak nie zwiodą pozory, wszak w nie ma tam tylko Panama canalia (osa), ale można również spotkać całkiem sympatycznych Amigos, z którymi dobrze jest sobie nie tylko pożartować, ale nawet pośmiać i to dosłownie: Aha ha (To może wydać się dziwne, ale w Australii naprawdę żyje osa, która ma łacińską nazwę Aha ha, gdzie Aha jest nazwą rodzajową a ha gatunkową).
Pamiętajmy tylko, by nigdy nie śmiać się z innych narodowości, przecież w Ameryce nie sami Cicindela debilis (amerykański chrząszcz) żyją, a i w Europie Wschodniej można się natknąć nie tylko na niezłych Pentodon idiota (rosyjski chrząszcz). Gdy już się pośmialiśmy, czas żarty na tym skończyć, wszak z żartami łatwo przegiąć a, o obrazę innych nie trudno. Wszak jak Amerykanie i Rosjanie się nieźle wkurzą, mogą nam niezłą wojnę skombinować, z Pseudatrichia atombomba (muchówka) pod pachą. Jak wszyscy wiemy, z atomówką nie ma przebacz, a gdy chociaż jedna pójdzie w ruch, świat już może nigdy nie wyglądać jak teraz. Po świecie będą biegały jedynie karaluchy, zaś światem rządzić będą maszyny lecz nie ma się co martwić na zapas, zawsze bowiem z ocaleniem może nam przyjść superbohater wszech czasów, obecnie w Kalifornijskim stanie spoczynku Hortipes terminator (pająk to nie owad, ale idealnie pasuje jako pogromca „atombombowej” muchy). Morał z tej opowiastki niech będzie krótki, wszak świat nazw łacińskich, człowieka potrafi zadziwić, a nic tak bardzo nie dziwi, jak Australijskie Dziwneono weewaa (pluskwiak równoskrzydły), opisane przez niezawodną, Polską panią entomolog, zwana Ireną Dworakowską.
Sp, Spp, ssp i cf
Było wesoło, czas jednak znów zaczerpnąć trochę wiedzy (ale spokojnie, wesołych nazw jeszcze nie koniec, wszak przyjrzymy się także fantazji twórców nazw rodzimych). Jak już wcześniej miałem okazje pisać, nazwy łacińskie składają się z dwóch członów. Czasami jednak możemy się natknąć na nazwy, które zamiast drugiego członu, maja jakiś dziwny skrót „sp.” albo „spp.” Oba te skróty odnoszą się do łacińskiego słowa „species” czyli w naszym języku oznacza ono „gatunek.” Różnica między nimi jest jedynie taka, że sp. to gatunek w liczbie pojedynczej, spp. w liczbie mnogiej. Skróty te stawia się po nazwie rodzajowej, w przypadkach, gdy nie wiadomo o jaki dokładnie gatunek chodzi, ale za to jest pewność, że należy on do tego konkretnego rodzaju. Jest jeszcze skrót ssp, oznaczający subspecies, czyli podgatunek. W sumie wygląda to wszystko tak:
Dolichovespula sp. – Niezidentyfikowany gatunek osy z rodzaju Dolichovespula.
Dolichovespula spp. – Grupa, bądź wszystkie gatunki os z rodzaju Dolichovespula, których nie jesteśmy w stanie rozpoznać.
Dolichovespula ssp. – Bliżej nie znany podgatunek osy z rodzaju Dolichovespula.
Poza skrótami na s, mamy jeszcze skrót „cf.” pochodzący od słowa confer, czyli po naszemu „porównaj.” W przeciwieństwie do poprzednich skrótów stawiamy go jednak nie na końcu, a w środku lub na początku nazwy. Cf stawiamy tam, gdzie nie jesteśmy do końca pewni, czy dobrze oznaczyliśmy dany gatunek. Mogę to pokazać na takim przykładzie:
Dolichovespula cf. media. – Prawdopodobnie jest to Dolichovespula media (osa średnia), jednak nie ma 100% pewności, że to ona.
Czasami, przy co niektórych nazwach, może być postawiony krzyżyk tego rodzaju: †. Oznacza on, że dane stworzenie, lub grupa stworzeń są uznane za wymarłe.
Nazwy wernakularne
Pojęcie to brzmi dość tajemniczo, ale właśnie w tak, fachowy sposób określa się wszelkie nazwy, będące w rodzimym języku danego kraju. W naszym przypadku chodzi o najzwyklejsze w świecie, nazwy Polskie. Od razu trzeba podkreślić, że w naukowym świecie, nazwy te, nie mają większego znaczenia i są traktowane jedynie jako… swego rodzaju ciekawostka. Mimo wszystko jednak, wielu ludzi, jedynie interesujących się przyrodą, ale nie zgłębiającym się w ściśle naukowe szczegóły, takie właśnie nazwy w zupełności wystarczają i dla tego warto również i o nich wspomnieć. Na samym początku może wyjaśnię, dlaczego nazwy tego typu nie są oficjalnie brane pod uwagę przez uczonych. Główny powód jest taki, że w każdym kraju, a nawet w wielu regionach danego kraju, jeden organizm potrafi mieć naprawdę wiele, różnych nazw, często zupełnie różniących się od siebie. Logiczne jest więc, że takie nazwy mogłyby się łatwo plątać, zwłaszcza gdy spotkają się entomolodzy z większej części świata, lub gdy np. entomolog z USA, zgłębia się w monografię jakiegoś owada, wprawdzie napisaną po Angielsku, ale z nazwami typowymi np. dla naszego kraju. Wiadomo, że nic by z nich nie zrozumiał. Dlatego właśnie, stworzono nazwy w jednym języku, tak, by były one uniwersalne, dla każdego naukowca, niezależnie skąd by on pochodził. Nazwy łacińskie, nie przeszkadzają jednak w funkcjonowaniu nazw zwyczajowych, które bardzo często są niezwykle rozpowszechnione wśród zwykłych ludzi. Po co np. mówić Lucanuc cervus, skoro każdy wie, jak wygląda jelonek rogacz lub np. zamiast Vespa crabro, wystarczy powiedzieć szerszeń i wszystko jest jasne. Schody zaczynają się, gdy jeden owad ma kilka nazw. Pluskwiak wodny, którego entomolodzy znają pod łacińską nazwą Notonecta glauca, w naszym kraju jest znany aż pod trzema różnymi nazwami. Oficjalnie, w atlasach przyrody funkcjonuje nazwa pluskolec pospolity, jednak w starszej literaturze można spotkać nazwę „grzbietopławek (którą również obecnie czasami się używa).” Wśród wielu ludzi, funkcjonuje także określenie „osa (lub pszczoła) wodna.” Tak więc jeden pluskwiak, doczekał się aż trzech różnych nazw polskich. I jak tu się nie pogubić? Warto więc uważać z nazwami polskimi i zawsze posiłkować się przy okazji nich także nazwami łacińskimi, nawet jeśli ma się kłopoty z ich zapamiętaniem (sam lepiej zapamiętuje nazwy polskie niż łacińskie, więc znam ten ból), zawsze warto zwracać na nie uwagę, zwłaszcza jeśli próbujemy identyfikować dany gatunek.
Nazwy Polskie na wesoło
Obiecałem wrócić do nietypowych nazw i tak też czynię. Zamiast jednak głowić się nad pomysłami nazw łacińskich rodem z Japonii, II wojny światowej, czy Hollywood, warto przyjrzeć się Polskiemu nazewnictwu, a to potrafi być jeszcze bardziej zaskakujące niż nazwy łacińskie. Wszyscy oczywiście znamy grzebiącego w ziemi turkucia podjadka (Gryllotapla gryllotapla), bądź gnojkę trutniowatą (Eristalis tenax), jednak to dopiero próbki możliwości twórców nazw. Szczególne bogactwo nazw możemy znaleźć wśród chrząszczy. Na pierwszy ogień możemy dać ciołka matowego (Dorcus parallelopipedus), ale tuż za nim płynie do nas pośpiesznie pepłoń jajowaty (Hyphydrus ovatus). Pozostajemy jeszcze w wodzie, bo obok pepłonia, w wodach stojących możemy spotkać autentyczną wywłokę (Hydrobius fuscipes). Ale wynurzamy się na brzeg, bo oto nad brzegiem pojawiają się chrząszcze, których nazwy potrafią wiele o nich mówić. Prócz znanego wielu ludziom grabarza czarnego (Necrophorus humator), możemy spotkać również gnilika czarnego (Histor impressus), gnojka naśmietnego (Creophilus axillosus), nawozaka krępego (Philonthus politus), otrupka włochatego (Byrrhus pilula) czy natrupka niebieskiego (Corynetes coeruleus). Ale to dopiero początek chrząszczowych, nazw – dziwactw. Mamy bowiem takie gatunki jak: pryszczel lekarski (Lytta vesicatoria), sąsiad dziwaczek (Metoecus paradoxus) kapturnik kapucynek (Bostrychus capucinus), krzywonóg półskrzydły, zwany również koślawką (Valgus hemipterus), strzel bombardier (Brachynus explodens), długostopka żmijowcowa (Longitarus exoletus), tutkarz cygarowiec (Byctiscus betulae), pokątnik złowieszczak (Blaps mortisaga), czy wreszcie pustosz kradnik znany również jako złodziejaszek rypidełko (Ptinus fur). Chrząszcze potrafią mieć… bardzo oryginalne nazwy, ale motyle, zwłaszcza te mniejsze, potrafią mieć jeszcze dziwaczniejsze, oto kilka przykładów: wydłubka oczateczka (Spilonota ocellana ), pochwik modrzewiaczek (Coleophora laricella), dzióbica głaszczkówka (Pterostoma palpina), krocznik wieśniaczek (Idaea rusticata), pańdrożyca wątpliweczka (Cochylis dubitana ), biesek murzynek (Odezia atrata), potwora buczynówka (Stauropus fagi), wznosik Fabrycjusza (Anthophila fabriciana) czy pluszówka agatka (Habrosyne pyritoides). Oczywiście, nazw Polskich motyli jest znacznie więcej. Znalazłem informacje o takich nazwach jak: parówka pozłotka, straszydełek zróżek czy pasigęba tłuszczanka… szkoda tylko, że nie znam nazw łacińskich, bo bez nich, raczej nic nie można znaleźć w internecie odnośnie tego, jakich gatunków, tak naprawdę tyczą się te nazwy. Wśród innych owadów, ciekawymi nazwami mogą się również poszczyć takie gatunki jak: nieżłop nakwietny (Pipiza quadrimaculata ) [muchówka], zgniłówka pokojowa (Fannia canicularis), cuchna nawozowa (Scathophaga stercoraria) [muchówka], kikutniczka (Chelidurella acanthopygia) [skorek], piechotek podgajowy (Nemobius sylvestris) [świerszcz], topielnica (Ranatra linearis) [pluskwiak], szczerbatek zielony (Rhogogaster viridis)[błonkówka], tęposz czarnożółty (Amblytes armatorius) [błonkówka], rewiś jagodek (Nuroterus quercusbaccaum)[błonkówka], amazonka (Polyegrus rufescens) [mrówka] i inne.
Zmienność systematyki
Systematyka, czyli uporządkowanie wszystkich organizmów na świecie. Nie ma bowiem nic lepszego niż dobrze posegregowane grupy, zwłaszcza w tak licznej gromadzie, jaką są owady. Tak, wszystko pięknie, ładnie, gdyby nie jeden czynnik: ludzki. Naukowcy, zajmujący się taksonomią, sprawili, że systematyka jest niczym rzeka, która nigdy nie jest taka sama i ciągle podlega zmianom, mniejszym bądź większym. Dzieje się tak dlatego, że Ci uczeni jak to zwykli ludzie, różnią się w poglądach na to, jak powinny być usystematyzowane dane grupy organizmów. Dodajmy do tego ciągle to nowe odkrycia, których dokonują, co prowadzi do tego, że nie zawsze możemy być pewni, iż dana grupa zwierząt, nie zmieniła nagle swej pozycji systematycznej. Mimo wszystko, są jednak rzeczy niezmienne. Jedną z nich jest to, że owady jako gromada, została podzielona na rzędy a te podzielone są na rodziny. W obrębie rodzin jednak, mogą zachodzić najróżniejsze zmiany, które mogą powołać do życia nową rodzinę, a inną wręcz obrócić w pył. Przykładem niech będzie rodzina żukowatych (Scarabaeidae), która została niemal całkowicie rozczłonkowana, zaś jej dawne podrodziny, stały się obecnie pełnoprawnymi rodzinami. Poniżej przedstawiam w tabeli, jak to obecnie wygląda:
Wymieniłem te rodziny, ponieważ w wielu starszych publikacjach czy książkach, nadal figurują jako podrzędy rodziny żukowatych, a dobrze wiedzieć, jak na chwilę obecną mają się te grupy owadów. Ale zamiast rozdzielać rodziny na wiele innych, można też łączyć jedne do drugich. Nie odchodząc daleko od chrząszczy, wystarczy wspomnieć o kornikach, które stały się podrodziną ryjkowcowatych. Jeszcze większą „roszadę” między rodzinami można zrobić, tworząc zupełnie nową rodzinę. Ostatnia zmiana, bo z końca 2011 roku dotyczy motyli nocnych, a konkretnie takich grup jak brudnice (Lymantriinae), niedźwiedziówki (Arctiinae) czy cześć sówkowatych (np. wstęgówki [Erebinae]), które w wyniku najnowszych ustaleń naukowców, bazujących m.in. na badaniach molekularnych tych owadów, doszli do wniosku, by połączyć te wszystkie motyle w jedną rodzinę, która zowie się Erebidae (póki co nie ma jeszcze polskiego odpowiednika tej nazwy). Oczywiście pokaże to za pomocą tabelki.
Rodzin owadów jest bardzo dużo i raczej nikt nie miałby głowy do tego, by móc je wszystkie spamiętać. Rzędów na szczęście jest znacznie mniej. Ile jednak dokładnie? No tu już właśnie zależy od danych naukowców. Ci bowiem, ciągle wprowadzają różne modyfikacje, polegające m.in. na tworzeniu, coraz to nowszych rzędów (najczęściej podnosząc do tej rangi dawne podrzędy), inne zaś, degradując do roli podrzędów. Od czasu do czasu, trafiają się większe rewolucje. Wg najnowszej systematyki, rzędy pluskwiaków różnoskrzydłych i równoskrzydłych, zostały niemal doszczętnie zrównane z ziemią, zaś na ich miejscu, powstał, dawny rząd pluskwiaków (Hemiptera), z całkowicie nowym podziałem na podrzędy: Auchenorhyncha, Prosorrhyncha i Sternorrhyncha. Niezłe zamieszanie się przy tym zrobiło, dlatego ja mimo wszystko wolę trzymać się starej systematyki, gdzie istnieje tradycyjny podział grupy pluskwiaków na dwa odrębne rzędy. Ale to i tak pikuś w porównaniu z inną rzeczą, której naukowcy mogą dokonać z całą gromadą owadów. Jeśli bowiem kilka rzędów owadów, wykazuje cechy tak bardzo osobliwe i wyjątkowe tylko dla nich, to może to być powodem wykluczenia z gromady.
Tak stało się z pierwogonkami (Protura), skoczogonkami (Collembola) i widłogonkami (Diplura), gdzie badania molekularne (ach ta genetyka, wszędzie potrafi namieszać) nad tymi, dawnymi owadzimi rzędami, sprawiły, że straciły prawo do bycia nimi i zamiast tego nadano im rangę oddzielnych gromad. Chyba już dalej pójść nie można w kwestii dzielenia gromady owadów, więc czemu by jej np. nie zespolić z inną grupą stawonogów? Największą szansę na wspólnotę z gromadą owadów ma nadgromada skorupiaków. Jak się bowiem okazuje, stawonogi te mają ze sobą wiele wspólnego. Oczywiście jednak nie dostrzeżemy tego gołym okiem, ale od czego są niezastąpione badania molekularne? Te wieczne zmiany i kolejne, coraz to nowsze (i często wręcz dziwne) zmiany sprawiają, że z systematyką trzeba być na bieżąco, bo w każdej chwili, coś może ulec zmianie. Dlatego też, podam jedynie poglądowy podział systematyczny owadów, z którym najczęściej można się spotkać i nie zdziwcie się, jeśli okaże się, że zobaczycie zupełnie inny układ, gdzie wymienione przeze mnie rzędy będą podrzędami, albo na odwrót. Oprócz wymienienia rzędów, pokrótce opisze te, których przedstawicieli nie spotkamy w rodzimej faunie. Jeśli zaś chodzi o resztę, to zdecydowanie wymagają tego, by poświęcić im osobne artykuły. Zanim jednak zacznę pisać o nich, zajmijmy się samą gromadą, a konkretnie liczbami.
Ile jest owadów na ziemi?
Właściwie, jest to pytanie, na które nie ma możliwości precyzyjnej odpowiedzi, bo tak naprawdę… nikt tego nie wie, nawet entomolodzy, którzy zajmują się tymi stworzeniami na co dzień. Można zapytać ile do tej pory odkryto gatunków owadów? O i na to pytanie można w pewnym przybliżeniu podać odpowiedź. Szacuje się, że do tej pory odkryto około 1 mln gatunków. Taką odpowiedź bądź podobną, można znaleźć w książkach, poświęconym tym stworzeniom. Zaraz za tą liczbą jednak, pojawiają się sugestie, że owadów może być znacznie więcej. Patrząc na coraz to nowsze odkrycia, kolejnych gatunków, które wręcz masowo znajduje się w lasach tropikalnych całego świata, można faktycznie odnieść wrażenie, że coś jest w tym na rzeczy. Jedni mówią, że owadów może być od 2 do 3 mln, jeszcze inni, że może być ich nawet 30 mln! Może z tą ostatnią sugestią to lekka przesada, jednak faktycznie, owadów jest naprawdę bardzo dużo. Praktycznie nie ma innej grupy organizmów, która pod względem liczby gatunków, przewyższałaby gromadę owadów. Ba, nawet jeśli wziąć wszystkie kręgowce świata i dorzucić do tego kilka największych grup bezkręgowców, okaże się, że jest ich mniej, niż gatunków owadów (jeśli wierzyć Wikipedii, na świecie żyje 58 tyś kręgowców, do tego można doliczyć pajęczaki, których znanych jest jakieś 60 tyś i mięczaki, których odkryto około 130 tyś… po zsumowaniu tych wyników, zbliżymy się ledwie do marnego ćwierć miliona).
Zaraz… jak by nie patrzeć… to jednak jest grupa, która jest liczniejsza niż owady. To my… czyli ludzie. Nasz gatunek liczy na świecie około 7 mld! Czyli więcej niż wszystkich gatunków owadów na świecie. Tak, ale trzeba podkreślić słowo gatunków. Gdyby bowiem patrzeć przez pryzmat właśnie liczby gatunków, to okaż się, że owadów jest więcej, bo na świecie, na chwile obecną żyje… zaledwie jeden gatunek ludzi, czyli Homo sapiens. A więc jaka jest ogólna liczba wszystkich owadów świata? Astronomiczna, w jednej chwili bowiem, może ich istnieć nawet…. jeden trylion! (czyli 1 i 000 000 000 000 000 000… czyli robi się z tego niezła kupa zer). To oznacza, że na jednego człowieka może przypadać jakiś milion owadów, których waga całkowita jest 12 razy większa niż waga człowieka. No dobra, ale zejdźmy na ziemię i ochłońmy trochę. A możemy tego łatwo dokonać, spoglądając na krajowe gatunki.
Ile gatunków owadów żyje w Polsce?
Powiedzmy sobie szczerze… Polska, to nie jest kraj tropikalny. Nie ma u nas lasów deszczowych, ani też zbyt wiele dzikich i niedostępnych ostępów, gdzie mogłyby się chować wielkie rzesze, nieodkrytych jeszcze gatunków, a i nasz klimat nie jest jakoś szczególnie sprzyjający. Mimo to, wciąż mamy w kraju takie miejsca jak Puszcza Białowieska, bagna Biebrzańskie czy Bieszczady, gdzie od czasu do czasu, możemy odkryć coś interesującego. Odkrycia możemy podzielić na dwie części: odkrycia nowych gatunków dla nauki oraz odkrycia nowych gatunków dla naszego kraju. Jeżeli o te pierwsze, to są one zdecydowanie najrzadsze, ale też się zdarzają, wystarczy przypomnieć sławny przypadek chrząszcza Aegomorphus wojtylai, opisanego jako nowy gatunek w 2005 r. Owad został znaleziony na bagnach Biebrzańskich i choć poza Polską występuje on także za naszą wschodnią granicą m.in. w Rosji, to właśnie nasze, rodzime egzemplarze przyczyniły się do tego wydarzenia. W przypadku odkryć nowych dla naszego kraju, to w zasadzie dokonuje się ich co rusz zwłaszcza w rzędach muchówek czy błonkówek (np. w 2009 r odkryto nowy gatunek bzyga Sphegina clavata, oraz bujanki Apolysis szappanosi).
Odkrycie nowego gatunku często jednak następuje nie w terenie, jak wielu z nas myśli, a w laboratoriach i w pracowniach entomologów, którzy w znanych już nauce gatunkach, dopatrują się nietypowych, cech, które później okazują się być kluczowe, w przyznaniu danemu okazowi rangi nowego gatunku. Cechy te są najczęściej nie pozorne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. By ostatecznie potwierdzić odkrycie nowego gatunku, trzeba mu zajrzeć binokularem do miejsc… dla nas, zwykłych obywateli jak najbardziej… intymnych. Największą pewność co do przynależności gatunków można bowiem określić na podstawie badań narządów kopulacyjnych i rozrodczych. Bez tego, wiele owadzich gatunków – zwłaszcza tych z mało znanych rzędów jak pchły, wszoły czy przylżeńce – oznaczyć prawidłowo jedynie na podstawie wyglądu zewnętrznego jest po prostu niemożliwe, bo różnią się jedynie tym, co mają w środku. Swoją drogą, ostatnio, coraz częściej, nawet badania aparatów kopulacyjnych zdają się być nie do końca pewnym sposobem rozpoznawanie gatunków.
Przykładem może być tutaj wietek gorycznik (Leptidea sinapsis). Przy okazji tego rodzaju miałem okazje napisać o tym, że rozróżnienie go od swego kuzyna, możliwe jest tylko po badaniach aparatów kopulacyjnych. Jak się okazuje, istnieje jednak gatunek z tego rodzaju, gdzie nawet to nie wystarcza, by go zidentyfikować. Takim gatunkiem jest L. juvernica, gatunek opisany z Irlandii. Do tej pory, był on traktowany jako podgatunek J. sinapsis. Badania genetyczne dowiodły jednak, że juvernica jest zupełnie innym gatunkiem, ponieważ różni się od sinapsis liczbą chromosomów. Najciekawsze jest jednak to, że jest to jedyna różnica. Nawet aparaty kopulacyjne obu gatunków tych motyli mają taką samą budowę. Dlatego też rozpoznawanie owadów staje się coraz trudniejsze. Już teraz, dla wielu osób, które nie są zawodowymi entomologami, ale mimo wszystko interesują się tymi zwierzętami, identyfikowanie wielu z nich jest bardzo trudne właśnie, przez to, że trzeba zaglądać im w „intymne” części ciała. A co będzie, gdy, do identyfikacji owadów, nie wystarczy już binokular, umiejętność preparowania owadów i klucz do oznaczania, bo każdego złapanego owada, trzeba będzie identyfikować na podstawie badań DNA?
No dobra, ale ja tu rozpisuję się o oznaczaniu owadów, a przecież wszystkich ciekawi, ile jest u nas gatunków owadów? Otóż mamy ich ponad 26 tysięcy gatunków. To małe liczby w porównaniu z tym, co przedstawiłem wam przy okazji owadów z całego świata, jednak owadów jest u nas najwięcej ze wszystkich zwierząt. Dla porównania ssaków jest u nas niecałe 100 gatunków, ptaków zaś 448 gatunków. Jaki jest u nas najliczniejszy rząd owadów? Tutaj dane, które posiadam, nie są jednoznaczne, przez co trudno wyłonić zwycięzcę. Na pewno w pierwszej trójce znajdują się chrząszcze, których szacunkowo mamy w kraju ponad 6200 gatunków. Obok nich z pewnością znajdują się błonkówki, których szacuje się, że może być u nas blisko 9-10 tyś gatunków, choć oficjalnie odkryto ich około 6300 gat. Błonkówki to grupa w której zdecydowanie najłatwiej o coraz to nowsze, liczne odkrycia, ze względu na małe rozmiary i niepozorny wygląd wielu z nich, a co za tym idzie, wiele ich gatunków łatwo przeoczyć, więc istnieje duża szansa na ich odkrywanie.
Mimo to, mają jednak silną konkurencje w postaci muchówek, który liczba także wynosi od 6700 -7030 gat (jeśli liczyć 5% gatunków, które obecnie uważa się za wymarłe), ale oczywiście może być ich o wiele, wiele więcej. Tak jak u błonkówek, również wśród muchówek, mamy bardzo wiele gatunków, które łatwo przeoczyć. Dodatkowo problemem w przypadku zarówno błonkówek jak i muchówek jest to, że nie są to grupy owadów aż tak atrakcyjne jak np. chrząszcze czy motyle, dlatego zajmuje się nimi znacznie mniej entomologów niż tymi „ciekawszymi” grupami owadów. A skoro jest mniej hymenopteorologów i dipterologów, to i mniej gatunków jest odkrywanych i opisywanych. Jeśli chodzi o inne owady, w Polsce żyją 73 gatunki ważek, około 700 – 1000 pluskwiaków równoskrzydłych i drugie tyle równoskrzydłych, ponad 3200 gatunków motyli oraz 240 gatunków chruścików (to oczywiście przykłady rzędów owadów, które wybrałem).
Entomolodzy
A teraz kilka słów o samych badaczach. Jak już wspomniałem, owadów jest bardzo dużo. Zdecydowanie za dużo, by wszyscy jak leci zajmowali się całą tą gromadą. Dlatego różni entomolodzy, specjalizują się w badaniu określonych grup systematycznych owadów. Bardzo często grupy wielu badaczy zyskują swoje własne nazwy, a oto ich przykłady:
Lepidopterolog. – Zajmuje się motylami.
Dipterolog. – Badacz muchówek.
Coleopteorolog. – Gość od chrząszczy.
Hymenopterolog. – Specjalista od błonkówek.
Odonatolog. – Bada ważki.
Trichopteorolog. – Spec od chruścików.
Jak widać na powyższym przykładzie, wystarczy do każdego rzędu dodać końcówkę -logia, i już mamy naukowca, który się nim zajmuje. Często jednak nawet ograniczanie się tylko do jednego rzędu nie wystarcza. Niejednokrotnie, takie rzędy jak chrząszcze czy błonkówki są na tyle duże, że odrębni entomolodzy zajmują się tylko konkretnymi rodzinami. Najbardziej znanym przykładem są tu myrmekolodzy, badający wyłącznie mrówki, natomiast specjalistów od kózkowatych, przynajmniej w naszym kraju, określa się, nieco żartobliwie: „kózkarzami.” Dzięki takiemu podziałowi pracy, każdy entomolog może skupić się wyłącznie na konkretnej grupie owadów i móc się o nich nauczyć niemal wszystkiego. To jednak sprawia też, że np. lepidopterolodzy są słabymi „chrząszczologami,” więc nie zdziwmy się, jeśli z nieznanym nam chrząszczem, przyjdziemy do motylarza, a ten odeśle nas do kogoś, kto zna się na tym rzędzie owadów, gdyż sam w tej kwestii może niewiele zdziałać. Oczywiście jednak nie zawsze tak musi być i mogą się trafiać, bardziej… wszechstronni uczeni, ale częściej jednak bywa tak, jak napisałem wcześniej. W obrębie konkretnej grupy owadów, różni entomolodzy mogą zajmować się określonymi zagadnieniami, które jej dotyczą np. jedni zajmują się systematyką inni skupiają się np. na wykorzystywaniu owadów w innych dziedzinach nauki np. w medycynie, lub też zajmują się ich genetyką.
Podział na rzędy
A więc przyszedł czas na to, by przedstawić wam podział gromady owadów na rzędy oraz podrzędy. Jak wspomniałem na początku, systematyka podległa ciągłym zmianom, dlatego, podział który wam przedstawię, może w niektórych miejscach być nieaktualny. Jest one jednak najbardziej popularny (spotkać go można w różnych publikacjach, książkach a nawet w podręcznikach do biologii), oraz najbardziej przejrzysty. Pominę nadrzędy, ale za to uwzględnię co ważniejsze podrzędy, z którymi bardzo często można się spotkać, czytając różne publikacje przyrodnicze.
Podgromada: Owady bezskrzydłe (Apterygota)
Rząd: Przerzutki (Archaeognatha)
Rząd: Rybiki (Zygentoma)
Podgromada: Owady uskrzydlone (Pterygota)
Rząd: Jętki (Ephemeroptera)
Rząd: Ważki (Odonata)
Podrząd: Ważki równoskrzydłe (Zygoptera)
Podrząd: Anisozygoptera*
Podrząd: Ważki różnoskrzydłe (Anisoptera)
Rząd: Widelnice (Plecoptera)
Rząd: Nogoprządki (Embioptera)*
Rząd: Skorki (Dermaptera)
Rząd: Modliszki (Mantodea)
Rząd: Karaczany (Blattodea)
Rząd: Gladiatorzy (Mantophasmatodea)*
Rząd: Grylloblattodea*
Rząd: Termity (Isoptera)*
Rząd: Zoraptera*
Rząd: Straszyki (Phasmida)*
Rząd: Prostoskrzydłe (Orthoptera)
Podrząd: Prostoskrzydłe długoczułkowe (Ensifera)
Podrząd: Prostoskrzydłe krótkoczułkowe (Caelifera)
Rząd: Phthiraptera
Podrząd: Wszy (Anoplura)
Podrząd: Wszoły (Mallophaga)
Rząd: Gryzki (Psocoptera)
Rząd: Przylżeńce (Thysanoptera)
Rząd: Pluskwiaki równoskrzydłe (Homoptera)
Podrząd: Skoczki (Cicadina)
Podrząd: Mszyce (Aphidina)
Podrząd: Czerwce (Coccina)
Podrząd: Mączliki (Aleurodina)
Rząd: Pluskwiaki różnoskrzydłe (Heteroptera)
Rząd: Wielkoskrzydłe (Megaloptera)
Rząd: Wielbłądki (Raphidioptera)
Rząd: Sieciarki (Neuroptera)
Rząd: Wachlarzoskrzydłe (Strepsiptera)
Rząd: Chrząszcze (Coleoptera)
Podrząd: Chrząszcze drapieżne (Adephaga)
Podrząd: Chrząszcze wielożerne (Polyphaga)
Podrząd: Archostemata*
Podrząd: Myxophaga
Rząd: Błonkówki (Hymenoptera)
Podrząd: Rośliniarki (Symphyta)
Podrząd: Stylikowce (Apocrita)
Rząd: Chruściki (Trichoptera)
Rząd: Motyle (Lepidoptera)
Rząd: Wojsiłki (Mecoptera)
Rząd: Muchówki (Diptera)
Podrząd: Muchówki długoczułkie (Nematocera)
Podrząd: Muchówki krótkoczułkie (Brachycera)
Rząd: Pchły (Siphonaptera)
A teraz pozwolę sobie krótko ustosunkować się do tego podziału. Zacznę może od gwiazdek (*), które postawiłem przy niektórych rzędach i podrzędach. W ten sposób oznaczyłem te, których przedstawicieli nie zobaczymy w naszym kraju. W przypadku innych rzędów, mamy z reguły dość licznych przedstawicieli, choć nie zawsze, przykładowo wielbłądek żyje u nas zaledwie 9 gatunków, zaś w przypadku modliszek, jest to jeden, jedyny gatunek. Wracając jednak do tych tropikalnych rzędów, o ile wszyscy znamy np. straszyki, których wielu przedstawicieli ( z patyczakami na czele), bądź termity, które często występują w programach przyrodniczych poświęconych sawannom, o tyle nogoprządki, gladiatorzy czy Zoraptera, są dla nas zupełną zagadką. Postaram się więc pokrótce scharakteryzować te rzędy, pokazując je na podstawie niezastąpionych szkiców. Co do reszty rzędów… o ile omówić sieciarki czy karaczany nie będzie trudnością, o tyle rzędy takie jak chrząszcze, czy motyle, wymagają poświęcenia im znacznie dłuższych tekstów, dlatego poświęcę im oddzielne artykuły. Oczywiście nie uwzględniłem w tym podziale tych rzędów, które zostały przekształcone w gromady, choć w dalszym ciągu, w niektórych publikacjach, są one łączone w jedną gromadę z owadami. Rybiki oraz przerzutki, często są łączone wspólnie w jeden rząd szczeciogonków (Thysanura). Rząd prostoskrzydłych dzieli się na dwa podrzędy, które wymieniłem w tekście, jednak część entomologów uważa, że powinny być one odrębnymi rzędami i z takim ich podziałem także można się spotkać. Czasami, do rzędu górczyków, wliczani są przedstawiciele rzędu gladiatorów. Rząd Pthiraptera jest tworem stosunkowo nowym, wcześniej, wchodzące w jego skład wszy i wszoły tworzyły odrębne rzędy owadów. W podziale muchówek, występują dwa podrzędy, jednak czasami wyróżnia się jeszcze trzeci. Oprócz Nematocera i Brachycera, jest jeszcze Orthorrapha, czyli podrząd muchówek prostorysych, do których wlicza się m.in. łowikowate (Asilidae), bąkowate (Tabanidae) czy zmróżkowate (Stratiomyidae)… często jednak, muchówki te zalicza się, bez zbędnych ceregieli do Brachycera.
Anisozygoptera – większość osób interesujących się przyrodą wie, że ważki dzieli się na dwa podrzędy: równoskrzydłe i różnoskrzydłe. Tym co je różni to m.in. użyłkowanie skrzydeł, sposób ich składania podczas spoczynku, oraz różnice w wielkości pierwszej i drugiej pary (u równoskrzydłych wymiary te są prawie takie same, u różnoskrzydłych, druga para jest znacznie szersza od pierwszej). Mało kto jednak słyszał o trzecim podrzędzie. Nie ma się jednak co dziwić. Do tego podrzędu zalicza się wyłącznie 2 gatunki ważek. Pierwszy z nich: Epiophlebia superstes to gatunek występujący wyłącznie w Japonii, drugi: Epiophlebia laidlawi, występuję w Himalajach. Losy tego podrzędu są delikatnie mówiąc pogmatwane, i właściwie, obecnie często klasyfikuje się je do podrzędu pod nazwą Epiprocta, ale wielu naukowców, włącza te dwie ważki, mimo wszystko do ważek różnoskrzydłych. To co sprawia tyle kłopotów, to m.in. budowa ciała. Ważki te bowiem zbudowane są niemal tak samo, jak ważki różnoskrzydłe (zarówno imago jak i larwy), jednak ich skrzydła mają takie samo użyłkowanie jak u ważek równoskrzydłych, a na dodatek mogą je składać podczas spoczynku tak jak one, co robią dosyć często. Można więc o nich powiedzieć, że są „etapem pośrednim” pomiędzy ewolucją ważek różnoskrzydłych i równoskrzydłych. Aż szkoda, że nie możemy ich spotkać w naszym kraju.
Nogoprządki (Embioptera) – typowy rząd owadów, którego to przedstawiciele zamieszkują głównie tropikalne i subtropikalne regiony świata. W Europie Południowej żyje tylko kilka gatunków, na całym świecie zaś stwierdzony ich około 200. Są to najczęściej małe owady, mające po kilka mm, rzadziej dorastają do 2 cm. To co je charakteryzuje, to gruczoły przędne umieszczone na pierwszej parze nóg. Dzięki nim, owady te mogą tworzyć jedwabne kanaliki, pośród ściółki i odstającej kory, gdzie spędzają większą część życia. U owadów tych występuje silny dymorfizm płciowy. Samce posiadają dwie pary skrzydeł, samice zaś są zupełnie bezskrzydłe. Te pierwsze, są drapieżnikami, te drugie zaś są roślinożerne. Samice, poza tym, że żyją w tych rurkowatych oprzędach, są także niezwykle opiekuńcze w stosunku do jajeczek a później także larw. Po złożeniu jaj, dba o ich czystość, oraz chroni je przez różnymi zagrożeniami, zaś świeżo wylęgniętym larwom, nawet dostarcza pożywienia.
Gladiatorzy (Mantophasmatodea) – owady mają to do siebie, że jest ich naprawdę bardzo dużo… zdecydowanie za dużo, by jednorazowo odkryć je wszystkie. Dlatego praktycznie każdego dnia dochodzi do odkrywania nowych gatunków, zwłaszcza w takich miejscach jak tropikalne lasy deszczowe Ameryki Południowej czy Azji. Rzadko jednak dochodzi do takiej sytuacji, by odkryć nie pojedynczy gatunek, ale całą rodzinę. W przypadku odkrycia gladiatorów, wydarzyło się coś jeszcze bardziej niesamowitego. Odkryto bowiem cały, zupełnie nowy rząd owadów. Chociaż nie, w sumie to nie do końca taki nowy. Jego przedstawiciele, owszem byli bowiem znani, jednak uważano, że wyginęły jakieś… 45 mln lat temu! Można to trochę porównać, do znalezienia dinozaurów świata owadziego. Do ich odkrycia doszło w 2002 roku, a dokonano go w skalnych rozpadlinach masywu Brandberg na pustyni Namib w Afryce. Owady, które obecnie zalicza się do tego rzędu, łączą w sobie cechy trzech innych, dobrze znanych rzędów: straszyków, modliszek i prostoskrzydłych (pokrój ciała odpowiada wielu straszyków, posiadają odnóża chwytne niczym modliszki i choć nie są one aż tak mocno wykształcone jak u nich, to do łapania ofiar wykorzystują nie jedną, a dwie pierwsze pary, posiadają również bardzo silną, ostatnia parę nóg, niczym prostoskrzydłe, nie potrafią jednak skakać). Gladiatorzy są całkiem spore, osiągają do 3,5 cm i są nocnymi drapieżnikami. Nazwa polska pochodzi nie od ich waleczności, lecz od fantazji jej twórcy, którym owady te przywiodły na myśl film „Gladiator.”Na chwilę obecną odkryto 15 gatunków.
Modliszki (Mantodea) – w Polsce żyje jeden gatunek tych owadów, czyli modliszka zwyczajna (Mantis religiosa), mimo to postanowiłem wspomnieć o tym rzędzie. Dla wielu osób bowiem, nadal są to owady niezwykle egzotyczne, a jedyna styczność z nimi polega na oglądaniu tych owadów w programach przyrodniczych. Modliszki to bardzo duże owady, osiągają od 2-3 cm do nawet 17 cm, jednak przeważnie mają one od jakichś 5 cm do 8-9 cm. (nasza rodzima modliszka osiąga do 7,5 cm). To co charakteryzuje modliszki, to budowa ich ciała, a zwłaszcza głowy i pierwszej pary odnóży. Jeśli chodzi o tą pierwszą, to przede wszystkim cechą ją kształt, jest bowiem trójkątna. Po bokach górnych wierzchołków znajdują się oczy złożone, dzięki którym modliszki znakomicie widzę. Ponadto mają też oczywiście czułki (które nie są aż tak istotne jak u innych owadów), oraz silny, gryzący aparat gębowy. Przednie odnóża przekształciły się w tzw. odnóża chwytne. Owad wykorzystuje je do chwytania innych zwierząt. Reszta ciała jest z reguły charakterystycznie wydłużona. Bardzo często jest ono mniej lub bardziej przystosowane do maskowania się (u wielu gatunków znajdują się na nim różne wyrostki, które upodabniają owada do fragmentu rośliny). Wszystkie gatunki modliszek bez wyjątki są drapieżnikami. Od czasu do czasu u tych owadów można się spotkać z aktami kanibalizmu, jednak pogląd, że samica za każdym razem pożera samca po kopulacji jest zdecydowanie przesadzony, a tego typu przypadki zdarzają się o wiele rzadziej niż się powszechnie uważa. Jak już wspomniałem, modliszki to głównie owady egzotyczne. W Europie żyje tylko kilka gatunków (poza modliszką zwyczajną, na południu naszego kontynentu można spotkać m.in. dwie modliszki z rodzaju Empusa), na świecie zaś można ich spotkać niecałe 2000 tyś gatunków. Mimo że wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale modliszki mogą być ciekawymi owadami i to na tyle, by warto było je hodować w terrariach i obserwować ich żywot. Dlatego też stworzenia te często pojawiają się jako pupilki terrarystów, zajmując miejsce obok ptaszników czy straszyków.
Straszyki (Phasmida) – straszyki, podobnie jak modliszki są owadami wybitnie tropikalnymi, jednak w przeciwieństwie do nich, żaden gatunek, nie podjął się zamieszkania w Europie Środkowej, jednak oczywiście kilka z nich można spotkać w rejonie Basenu Morza Śródziemnego (np. patyczaka Bacillus rossii ). Najwięcej gatunków zamieszkuje jednak tropikalne rejony świata, a jest ich tam około 2500 gatunków. Podobnie jak u modliszek, starzyki to mistrzowie mimetyzmu. Praktycznie wszystkie gatunki, upodabniają się swym wyglądem do jakichś elementów roślin, najczęściej patyków oraz liści (także tych zwiędniętych). To co je charakteryzuje, to duże rozmiary. Wiele gatunków osiąga rozmiary znacznie przekraczające 10 cm, ale to i tak nie wiele w porównaniu z niektórymi olbrzymami, a zwłaszcza z Phobaeticus chani, patyczakiem, który uznawany jest za największego owada świata ( może osiągnąć blisko 30 cm, jednak jeśli doliczyć do tego długość odnóży, jego rozmiary mogą sięgnąć nawet 50 cm!). Straszyki pod wieloma względami są podobne do modliszek, jednak w przeciwieństwie do nich, wszystkie gatunki są roślinożerne. Tak jak one jednak, znalazły bardzo wielu wielbicieli hodowania owadów. Mnóstwo gatunków zyskało naprawdę dużą popularność ze względu na łatwość hodowli oraz ciekawy wygląd (Wystarczy wspomnieć o „klasycznym” patyczaku Carausius morosus, będącym chyba najbardziej znanym, tropikalnym owadem na świecie).
Termity (Isoptera) – owady te znamy m.in. z tego, że żywią się drewnem oraz z filmów przyrodniczych, w których bardzo często są pokazywane. Mało kto jednak wie, że tak naprawdę żaden gatunek termita, nie żyje w Polsce, zaś owadami, które uważa się za nie, są najczęściej chrząszcze korniki, oraz kołatkowate. Prawdziwe termity, żyją głównie w tropikach, ale podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich rzędów kilka gatunków żyje w Południowej oraz Zachodniej Europie m.in.gatunki z rodzaju Reticulitermes. To co najciekawsze u termitów to ich życie społeczne. Podobnie jak np. u mrówek, termity żyją w zorganizowanych społeczeństwach, gdzie występuje system kast (mamy więc robotnice, żołnierze, króla oraz królową). Oczywiście, tak zorganizowane społeczeństwo, musi gdzieś mieszkać, więc bardzo często tworzą one ogromne kopce, zwane termitierami. Termity są małymi owadami, osiągają najczęściej od 2 do 22 mm (choć królowa, z odwłokiem wypełnionym jajeczkami, może osiągnąć ponad 10 cm), jednak budowane przez nie termitiery mogą osiąga wysokość ponad 7 m. Trzeba jednak pamiętać, że to co znajduje się na zewnątrz, to jedynie komin wentylacyjny. Właściwe gniazdo znajduje się pod ziemią, i może być głębokie na 10 m. Imponująca jest także liczba owadów, zamieszkujących takie gniazdo może być ich ponad 5 mln. Ciekawe jest również to, że nie każdy termit musi być skazany na odżywianie się drewnem. Tak prawdę powiedziawszy, odżywiają się nim głównie gatunki prymitywniejże, które nie budują imponujących kopców. Te które znamy z filmów przyrodniczych, żywią się głównie celulozą, którą pozyskują z roślin, rozkładanych przez grzyby, a wszystko to odbywa się w specjalnych „grzybiarniach” które prowadzą w zaciszach swych termitier.
Skrytaki (Zoraptera) – o ile poprzednie rzędy zrzeszały raczej znane owady o tyle o Zoraptera raczej mało kto miał okazje słyszeć. Właściwie, grupę te znają praktycznie tylko entomolodzy, który zajmują się badaniem tych owadów. Na świecie żyje ich zaledwie około 30 gatunków i żaden nie występuje w Europie. Wolą bardziej tropikalne tereny, choć kilka gatunków można spotkać na południu USA. Są to bardzo małe owady, ich wielkość nie przekracza 3 mm. Wygląd skrytaków to połączenie cech innych rzędów karaczanów, termitów i psotników. Jeśli chodzi o ich tryb życia, to jest on dość skryty i w zasadzie nie jest on jeszcze do końca poznany, choć naukowcy bardzo interesują się tą grupą, zwłaszcza pod kątem ewolucji owadów.
Górczyki (Grylloblattidae) – kolejny bardzo mały rząd owadów, o istnieniu którego większość osób nie ma bladego pojęcia. Podobnie jak skrytaki, na świecie występuje bardzo nie wiele gatunków (około 26) i żaden nie występuje w Europie. Zamiast jednak tropikalnych lasów, wolą górzyste tereny Ameryki północnej, Dalekiego Wschodu i Japonii. W odróżnieniu od Zoraptera są także znacznie większe, osiągają od 2 do 3 cm. Z wyglądu przypominają połączenie karaczanów z skorkami i prostoskrzydłymi. Także przedstawiciele tego rzędu są bardzo ważne w badaniach nad ewolucją owadów.
Archostemata – tym razem dla odmiany od rzędów, przedstawię wam podrząd chrząszczy, których przedstawicieli niestety nie doszukamy się w krajowej faunie, choć można je spotkać na prawie wszystkich kontynentach (poza Antarktydą), w tym, także w Europie. Do tego podrzędu zalicza się blisko 50 gatunków chrząszczy, o dość prymitywnej budowie ciała. Wiąże się to również z bardzo starym rodowodem tych owadów. Przodkowie tych chrząszczy żyli w okresie Triasu, czyli w okresie, gdy dopiero zaczęły powstawać dinozaury. Ciekawą cechą, jest to, że widać na ich pokrywach użyłkowanie, czyli to, co normalnie można zauważyć głównie na skrzydłach błoniastych różnych owadów. Za przykładowy gatunek, może tutaj posłużyć Micromalthus debilis (od razu zaznaczam, że, to nie jest wcale kolejny przykład „debilizmu,” wśród chrząszczy, lecz zarówno u tego gatunku, jak i u wspomnianego przeze mnie, przy okazji zabawnych nazw łacińskich, Cicindela debilis, nazwa gatunkowa w języku łacińskim oznacza „słaby” lub „delikatny,” więc nie ma ono nic wspólnego z wulgaryzmem), którego można spotkać w Ameryce Północnej. Jego… dość dwuznaczna nazwa gatunkowa, to nie jedyna cecha, która sprawia, ze warto bliżej poznać tego chrząszcza. Okazuje się bowiem, że u tego chrząszcza występują jednocześnie takie zjawiska jak: hipermetamorfoza (larwy, które w poszczególnych stadiach rozwoju różnią się od siebie budową ciała), pedogenezę (rodzenie larw lub składanie jaj przez larwy), żyworodność oraz dzieworództwo. Ale, obecność tego ostatniego wcale nie oznacza brak samców, wręcz przeciwnie samce są, jednak nikomu do tej poru nie udało się odpowiedzieć po jakiego grzyba w ogóle istnieją (na co wpływ ma to, że nikomu nie udało się zaobserwować kopulującej ze sobą parki).
Myxophaga – z tym, liczącym około 65 gatunków podrzędem chrząszczy, sprawa ma się niemal tak samo jak z modliszkami. W naszej faunie, odkryto bowiem tylko jeden gatunek, który się do niego zalicza. Jest nim Sphaerius acaroides, chrząszczyk, który podobnie jak inni przedstawiciele tego podrzędu, osiąga wielkość od 0,5 do 0,75 mm, czyli grubo po niżej jednego milimetra! Czyni to z nich jedne z najmniejszych chrząszczy na świecie (mniejsi bywają tylko przedstawiciele rodziny Ptiliidae). Naszego rodzimego Myxophaga można spotkać na terenach podmokłych, oraz przy brzegach różnych wód stojących, choć oczywiście, ze względu na wymiary łatwo go przeoczyć (zwłaszcza, ze jego ciało ma owalny kształt, zaś ubarwienie jest niepozornie czarne, bez żadnych znaków szczególnych). Nie można wykluczyć, że na terenie naszego kraju, żyje także S. spississimus, choć póki co, nie udało się go u nas znaleźć.
To by było na tyle odnośnie tropikalnych rzędów owadów. Warto wiedzieć, że są to jedynie powierzchowne opisy, więcej danych o tych stworzeniach możecie znaleźć w internecie i mam nadzieje, że to właśnie skłoni was, do zainteresowania się także przedstawicielami tych rzędów, które nie są jakoś szczególnie porywające, ale mogą być równie ciekawe jak znane wszystkim chrząszcze czy błonkówki, jeśli tylko znajdą się chęci, by przyjrzeć się im z bliska.