Przyznam bez bicia, że napisanie o tym chrząszczu będzie dla mnie sporym wyzwaniem. Dlaczego? Cóż, informacji o nim jak na lekarstwo, więc brakuje mi wielu danych by przedstawić go w jakiś ciekawy sposób. Mimo to, bardzo mi na tym zależy, gdyż przyznam wam, że dość często się z nim widuje i podejrzewam, że nie ja jedyny. I właśnie dlatego, że tak mało o nim informacji, postanowiłem zebrać te które znalazłem i pokazać je w jednym miejscu, oczywiście z wykonanymi przez siebie zdjęciami, których jak się okazuje, w necie również nie ma zbyt wiele.
Systematyka i wygląd
Ten, na pierwszy rzut oka, dość niepozorny chrząszcz zalicza się do rodziny stonkowatych (Chrysomelidae), konkretnie do podrodziny Chrysomelinae. Tak, to te same dwie grupy, w których mamy chociażby stonkę ziemniaczaną. Jak sami jednak widzicie, choć łączy je pokrewieństwo, to patrząc na wygląd obu tych chrząszczy, mogłoby się zdawać, że na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Wygląd i biologia P. junci różnią się bowiem diametralnie od najbardziej znanej przedstawicielki tej rodziny. Dobrze, idźmy dalej. W naszym kraju mamy pięciu przedstawicieli rodzaju Prasocuris. Oprócz naszego gatunku, jest wśród nich chociażby P. phellandrii, który pojawił się u mnie na blogu. Oba te gatunki wyglądają tak odmiennie, że raczej nie musimy się obawiać, że je ze sobą pomylimy.
No dobrze, przejdźmy teraz do wyglądu. Na początek wymiary. P. junci to malutki chrząszcz, mierzący zaledwie 4-5 mm. Jego ciało jest charakterystycznie wydłużone, a do tego smukłe. Na jego pokrywach znajdują się bardzo drobne punkciki, ułożone w regularne rządki. Wierzch jego ciała ma metaliczny połysk, głównie niebieski, bądź zielonkawy, ale trafiają się również osobniki czarno-mosiężne.
Gdzie go można spotkać?
Ten gatunek należy do stosunkowo rzadko spotykanych chrząszczy. Znany jest z nielicznych, rozproszonych stanowisk, rozrzuconych po całej Polsce. Preferuje środowiska wilgotne, dlatego można go spotkać głównie na roślinach porastających tereny bagienne oraz brzegi wód. Osobiście znajduje go głównie na pniach drzew oraz trzcinach rosnących wokół Łyny, na odcinku płynącym przez Las Miejski w Olsztynie. Nie mam informacji o tym, w jakich miesiącach się go spotyka, ale sam widuje go głównie wiosną.
Tryb życia
Ano właśnie. Najliczniej trafiam na niego wczesną wiosną, gdzieś tak w marcu oraz w kwietniu. Wtedy też zdarza mi się go wypatrzeć, jak siedzi sobie spokojnie na jakiejś trzcinie czy gałęzi i nie jest wówczas zbytnio ruchliwy. Dopiero, kiedy się go porusza, zaczyna się budzić i stara się jak najszybciej oddalić. Bywa też, że podkurcza nogi i spada w gąszcz roślin tuż pod rośliną, na której siedział. Generalnie jednak to jeden z tych chrząszczy, które działają na „zwolnionych obrotach.” Teoretycznie więc, jest bardzo łatwym obiektem do fotografowania, ale prawda jest taka, że z takimi jak on, nie jest to wcale takie proste. Rzecz bowiem w tym, że jego ciało intensywnie błyszczy, co sprawia, że trudno jest mu zrobić zdjęcie, bez szpetnego przypalenia. Całość utrudnia też jego granatowe ubarwienie oraz ostre, wiosenne światło, dlatego trzeba się nieźle pomęczyć, by zrobione mu zdjęcia jako tako wyszły. Dlatego, choć widuje ten gatunek już od kilku lat, dopiero w tym roku (2015), udało mi się w końcu zebrać i zrobić mu odpowiednie zdjęcia. Dobra, ale my wróćmy do samego zainteresowanego. Roślinami żywicielskimi tego chrząszcza są przetacznik bobownik (Veronica anagallis) oraz przetacznik bobowniczek (V. beccabunga) i właśnie na nich można go znaleźć. Żerują na nich zarówno dorosłe jak i larwy, ale nie pytacie mnie o wygląd tych ostatnich, gdyż szczerze mówiąc nie mam o nich bladego pojęcia. Nigdzie w necie nie znalazłem ich wizerunku, nie widziałem ich też w naturze, ale… cóż, może przyszłości uda mi się je odnaleźć. Jeśli tak będzie, wówczas wam je przedstawię. Na koniec dodam jeszcze, że zimują prawdopodobnie osobniki dorosłe, ukryte gdzieś w ściółce albo pod korą.