Plujka. Wszystkim dobrze znana, choć niekoniecznie lubiana. Nikt w końcu nie przepada za widokiem dużej, granatowej muchy, latającej jak oszalała po całym domu. Na dodatek wszyscy straszą potworną ilością bakterii i innych zarazków, jakie potrafi na sobie przenosić. Trzeba przyznać, że coś w tym może być, zważywszy, że muchy siadają gdzie popadnie, również w miejscach mocno zanieczyszczonych. Ciekawym paradoksem jest jednak to, że choć muchy mają na sobie całe masy drobnoustrojów, to jak na owady, są strasznymi czyściochami. Wystarczy, by mucha przysiadła na dłużej, żebyśmy mogli zaobserwować, jak czyści głowę swymi przednimi odnóżami.
Systematyka
Zastanówmy się jednak, o jaką dokładnie plujkę chodzi. Wg. Fauna Europae, w naszym kraju żyje ich 6 gatunków. Wszystkie one zaliczają się do plujkowatych (Calliphoridae). Poszczególne gatunki są do siebie bardzo podobne, a odróżnienie ich nie jest wcale proste. Szczególnie interesują nas dwa, które są najpospolitsze z nich. To Calliphora vicina oraz Calliphora vormitoria. Dzięki jakim cechom można je odróżnić?
Niewątpliwie najważniejszą z nich jest ubarwienie policzków. U tej pierwszej są one zabarwione na pomarańczowo, u tej drugiej zaś na szaro. Ponadto policzki otaczają liczne włoski, których ubarwienie jest z kolei odwrotnością barwy policzków. Ciemne włoski są u C. vicini, pomarańczowe zaś u C. vormitoria. Są jeszcze inne cechy, które je od siebie różnią. Bardzo ważną jest kolor basicosty (taki mały punkcik u nasady skrzydeł), która u V. vicina jest pomarańczowa, u V. vormitoria zaś czarna. I wszytko było by jasne gdyby nie przetchlinki, które znajdują się po bokach tułowia. Na początku miałem spore problemy, by zidentyfikować konkretny gatunek swoich plujek. Niby wszystkie cechy wskazywały na C. vormitorie, ale coś mi jednak nie grało. Dlatego postanowiłem skonsultować ten przypadek z Radzido, którą znacie z „Warszawskiego Chwastowiska.” Radzido zwróciła uwagę na pomarańczowe zabarwienie przetchlinek obu moich osobników, które u vormitoria powinny być czarne. Owszem zdarzają się czasem wyjątki i również u vormitoria mogą być pomarańczowe. Małe wątpliwości jednak pozostały, dlatego w nazwie swojej plujki użyłem skrótu „cf.” oznaczającego, że najprawdopodobniej jest to właśnie C. vormitoria, choć istnieje możliwość, że to jednak któryś z gatunków pokrewnych.
Wygląd
Tutaj będzie króciutko, bo raz, że kilka cech opisałem w punkcie wyżej, no a dwa… jaka plujka jest, każdy widzi. Napiszę jednak, że osiąga długość od 1 do 1,4 cm, więc jak na muchę jest naprawdę spora. Pod względem ubarwienia jest w dużej mierze szaro-czarna, zaś jej odwłok połyskuje metaliczną, ciemno-niebieską barwą.
Gdzie ją można spotkać?
Właściwie wszędzie. Plujka jest szeroko rozprzestrzeniona w całej Polsce, a spotkać ją można w bardzo różnych środowiskach, także w bezpośrednim sąsiedztwie człowieka.
Rozwój
No dobrze, czas przyjrzeć się bardzo ciekawemu procesowi, jakim jest przeobrażenie się w dorosłą muchę. Podobnie jak inne muchówki, plujka przechodzi przeobrażenie zupełne. Oznacza to, że występują u niej cztery stadia rozwoju:
Jajeczko → Larwa → Poczwarka → Imago (owad dorosły).
Taki rozwój może zaobserwować każdy z nas. Ja miałem okazję, dzięki swojej hodowli modliszek. By je wykarmić eksperymentowałem z różnymi źródłami pokarmu. Jednym z nich były muchy, których larwy można bez problemu kupić w każdym sklepie wędkarskim, oraz w niektórych zoologicznych. Mi były jednak potrzebne dorosłe muchy, gdyż to właśnie one są ulubiona zdobyczą modliszek. Musiałem więc je sobie wyhodować. Tą drogą mogłem prześledzić dokładnie cały rozwój plujki… z wyjątkiem jego pierwszego etapu.
Jaja
No właśnie, jak wspomniałem wcześniej, w sklepach sprzedają już wyrośnięte larwy i przez to właśnie nie miałem okazji zobaczyć i sfotografować jaj. Wbrew pozorom, nie jest jednak trudno je znaleźć. Samice plujek składają je na wszelakiej padlinie (bez względu na to, czy to rozkładający się zwierzak, czy ludzkie zwłoki). Kiedy zaś jakaś mucha wleci do mieszkania i znajdzie wystawione mięso, wówczas bez żadnych oporów, złoży na nim swoje białe, podłużne jaja. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, ze złożonej kupki wylęgają się młode larwy i to już po dwóch dniach.
Czerwie
Dokładnie tak określa się larwy much, ale nie tylko je. Fachowcy nazywają w ten sposób również niektóre inne larwy owadów, zwłaszcza błonkówek (chociażby pszczół). Prócz naukowego określenia, czerwie posiadają także inne, bardziej potoczne nazwy. Wędkarze na ten przykład nazywają je „dzikunami” lub bardziej pieszczotliwie „białymi robaczkami.” Jakakolwiek by jednak nie była ich nazwa, tak czy inaczej larwy plujek trafiają na haczyk, jako znakomita przynęta na leszcze, płocie i wiele innych ryb. Także hodowcy zajmujący się terrarystyką nazywają je „białymi robakami,” choć wśród nich funkcjonuje również określenie „pinki.” Ta ostatnia nazwa dotyczy jednak głównie małej „odmiany” larw, zapewne takich, które przeobrażą się w metaliczno-zielone muchy z rodzaju Lucilia (należących do tej samej rodziny co plujki).
No dobra, przejdźmy teraz do opisu. Na początek warto zauważyć, że taki czerw, mimo nieciekawego wyglądu, jest bardzo interesującym organizmem i w dodatku kompletnie odmiennym od tego, co znamy na co dzień. Z wyglądu… jest po prostu robakowaty. Całe jego ciało to coś w rodzaju umięśnionego worka. Nie ma nóg, więc zmuszony jest do pełzania, ale dla niego to akurat dobrze. Dzięki takiemu sposobowi poruszania się, oraz braku odnóży (które mogły by tylko zawadzać) czerw jest wstanie wcisnąć się w niemal każdą szczelinę. Nogi to jednak nie jedyna część ciała, która uległa zanikowi. Otóż larwy przystosowując się do tak specyficznego środowiska życia, jakim jest powierzchnia padliny, dosłownie straciły głowę! Tak, u larw much puszka głowowa uległa niemal całkowitej redukcji. Zamiast niej, bywa niekiedy kutykulara pozostałość, którą larwa potrafi wciągnąć lub wysunąć na zewnątrz kiedy tylko chce. U większości z nich po głowie nie ma jednak praktycznie żadnego śladu! To że larwa nie posiada głowy, wcale nie oznacza, że nie jest wstanie się odżywiać. Wręcz przeciwnie. Potrafi i to naprawdę łapczywie. W miejscu, gdzie powinna być głowa, znajdują się bowiem tzw. haki gębowe, czyli ostre, parzyste wyrostki połączone z niezwykle silnymi przyczepami mięśniowymi, za pomocą których larwa potrafi się wczepić w twardsze podłoże, bądź przesuwać się do przodu. A jest to przydatne, gdyż trzeba przyznać, larwy much są naprawdę bardzo żywotne i niezwykle ruchliwe. Dosłownie cały czas pełzają… chyba, że znajdą pokarm, wówczas skupiają się tylko na nim.
No dobrze, a jak u nich wygląda odżywianie? W bardzo prosty sposób. Brak żuwaczek oznacza, że larwy much nie potrafią pobierać pokarmów stałych, w rezultacie czego mogą się pożywiać jedynie płynami. By zaś upłynnić pokarm stały (czyli mięso), zmuszone są do wydzielania specjalnych enzymów, które spełniają tę sama rolę, jaką odgrywają soki trawienne w naszych żołądkach. W ten sposób dochodzi do zjawiska trawienia pozaustrojowego, takiego samego, z jakim mamy do czynienia u pająków i drapieżnych pluskwiaków. Larwa ma więc ten luksus, że posiłek trawi się tuż przed jej „nosem,” a po zakończeniu tej czynności pozostaje jej już tylko go wyssać, niczym pożywną zupkę. Właśnie za sprawą takiego trawienia zewnętrznego miejsce żerowania czerwi po jakimś czasie zaczyna przypominać istną paćkę, co oczywiście skutkuje powstawaniem nieprzyjemnego zapachu. Taki widok może napawać obrzydzeniem ale w końcu to sama natura.
Zresztą, u czerwi wiele rzeczy jest na opak. O ile ich przód, a raczej to, co za jego pomocą wyczyniają, w żaden sposób nas nie zachwyca, to ich tył można uznać nawet za atrakcyjny. Jeśli spojrzymy na tylną część larwy, zauważymy, że wygląda on tak, jak by został ścięty pod skosem. W dużym powiększeniu, może nam się jednak ukazać całkiem sympatyczny widok w postaci swego rodzaju „falbanek” oraz dwóch, pomarańczowo-żółtawych punkcików, znajdujących się na środku. Początkowo, może nam się wydać, że to jest właśnie przód larwy, a te dziwne punkciki to jej oczy. Nic bardziej mylnego. To jak najbardziej zakończenie ciała, zaś te „niby oczy” to przetchlinki czyli narząd, za pomocą którego larwa oddycha (można powiedzieć, że przetchlinki to coś w rodzaju owadziego „nosa”). Dochodzimy więc do kolejnych muszych paradoksów. Okazuje się bowiem, że larwy te posiadają na miejscu głowy haczyki, które m.in. odgrywają rolę nóg, zaś na swoim tyłku mają narząd pełniący rolę nosa!
Poczwarki.
Po około 10 dniach żerowania (larwy kupione w sklepie wędkarskim mają już za sobą pewny okres życia, więc przeobrażenie następuje znacznie szybciej), czerwie przeobrażają w poczwarki. Te ostatnie u wielu muchówek (w tym także plujek) noszą nazwę Pupa coarcata, czyli po naszemu bobówek. Tego typu poczwarki, podobnie jak czerwie, występują również u błonkówek, jednak można je łatwo od siebie odróżnić. U muszych bobówek, widać wyraźne pozostałości po segmentach larwy, czyli ślady członowania, których brak u zwięzłych bobówek błonkoskrzydłych. Poczwarka tego typu powstaje pod koniec życia larwy. Wówczas zamiast wylinieć, jej oskórek twardnieje tworząc w ten sposób niezwykle mocną okrywę. Wewnątrz znajduje się poczwarka, która stopniowo przeobraża się w dorosłego owada.
Poczwarki owadów dzieli się na dwie grupy: poczwarki wolne oraz poczwarki zamknięte. Bobówka, mimo swego szczelnego okrycia, należy do tego pierwszego typu. Do ciała owada w tym stadium ściśle przylegają czułki, odnóża oraz skrzydła, które są okryte osobnymi futerałami, stworzonymi z cienkiej błony. Ta ostatnia nie jest jednak przyrośnięta do całej długości ciała, ani też okryta jakąś szczególnie sztywną/skórzastą błoną. Przeciwieństwem poczwarki wolnej jest poczwarka zamknięta, czyli np. poczwarka motyla, gdzie wszystkie elementy ciała są otulone twardą okrywą.
Po tygodniu spędzonym w stadium poczwarki, wyłania się dorosła mucha. Wyjście z niej nie jest jednak wcale takie proste, ale o tym napisze za chwilę.
Wyjście z poczwarki
Kiedy mucha przeobrazi się już w dorosłego owada, musi wykonać ostatni krok, by móc cieszyć się wolnością. Tym krokiem jest wydostanie się z bobówki. Jak wyżej wspomniałem, nie jest to jednak takie proste. Mucha nie ma żadnych ostrych wyrostków, którymi mogłaby się przez nią przebić i wydostać na zewnątrz. Zmuszona jest więc zastosować inna metodę: rozsadzanie. Tak. Żeby się wydostać, mucha musi rozsadzić część bobówki w taki sposób, by wieczko znalazło się na zewnątrz, a ona mogła spokojnie opuścić resztę osłonki. By tego dokonać, wykorzystuje specjalny woreczek zwany Ptilinium. Otóż „gadget” ten pojawia się poprzez wpompowanie do głowy dużej ilości hemolimfy (owadziej krwi), co powoduje jego pęcznienie. Gdy Ptilinium jest już na tyle duże, że nie mieści się we wnętrzu pupy, dosłownie rozsadza ją w najsłabszym miejscu (czyli tam, gdzie znajduje się przewężenie segmentowe), przez co przednia cześć poczwarki pęka, dając w ten sposób szansę owadowi na wydostanie się. Kiedy mucha jest już na wolności, woreczek chowa się wewnątrz głowy, a miejsce z którego wyskoczył zrasta się, przez co trudno się później dopatrzeć obecności tego zmyślnego „wytrychu.”
Nie każde wyjście z poczwarki kończy się jednak sukcesem. Bywa bowiem tak, że nie wszystko idzie „po myśli” muchy i dochodzi do sytuacji, gdy owad ma np. dziwnie skrócone skrzydła, lub też Ptilinium nie schowało się tak jak trzeba i wciąż jest widoczne na jej głowie. Sam miałem taki przypadek i początkowo w ogóle nie wiedziałem, co to właściwie jest. Uzmysłowiono mi to dopiero gdy skonsultowałem sprawę na forum entomologicznym.
Tryb życia imago
Życie dorosłej plujki jest bardzo krótkie i trwa najwyżej dwa tygodnie, choć większości z nich nie będzie dane pożyć nawet kilku dni! Wszystko przez wrogów naturalnych, których plujka ma naprawdę dużo. Polują na nią praktycznie wszystkie owadożerne ptaki, pająki oraz drapieżne owady. Trzeba przyznać, nie mają łatwego życia. W dodatku jedynym mechanizmem obronnym muchy jest po prostu szybka ucieczka. Trzeba jednak przyznać, że wychodzi jej naprawdę bardzo dobrze. Powodem tak szybkiej reakcji muchy są neurony przewodzące impulsy, a dokładniej rzecz biorąc ich rozmiary. Jako, że u muchy są małe, również neurony nie są duże, a w dodatku znajdują się w bliskiej odległości od siebie, więc impulsy szybciej docierają do zwoju mózgowego owada. Ponadto, dzięki swoim dużym oczom, bez problemu dostrzegają każdy, nawet najmniejszy ruch. To sprawia, że złapanie plujki, czy trafienie jej packą, jest wyjątkowo trudnym zadaniem. Jak by tego było mało, muchy zdają się podchodzić do człowieka wyjątkowo lekceważąco. Kiedy bowiem ktoś próbuje się zamachnąć gazetą na muchę, ta na początku w ogóle nie ucieka, lecz normalnie zajmuje się swoimi sprawami. Do lotu podrywa się w ostatnim momencie i robi to w tak wyrafinowany sposób, że bez najmniejszego trudu udaje jej się ominąć zabójczą makulaturę. Dlatego potrzeba nie lada refleksu, by dopaść tego insekta.
Inną ciekawą umiejętnością, która ułatwia jej życie, jest zdolność chodzenia po różnych powierzchniach, niezależnie od tego, czy jest to ściana, czy też sufit. Taką możliwość uzyskuje dzięki pazurkom oraz płatowatym rozszerzeniom przedostatnich członów stóp. Płaty te są pokryte specjalną substancją o niezwykle lepkich właściwościach. Dzięki nim, stopy muchy są niczym przylgi, za pomocą których jest wstanie się utrzymać na każdym rodzaju podłoża, w tym również na szkle.
Muchy są wyjątkowo wszędobylskie. Łażą wszędzie i po wszystkim. Czynią to w poszukiwaniu pokarmu, a pod względem jego wyboru, są naprawdę wszechstronne. Dla tych owadów do zjedzenia nadaje się praktycznie wszystko, co jest jadalne i łatwo dostępne. Nie robią tego jednak w taki sam sposób jak ludzie. U much wykształcił się bowiem specjalny rodzaj aparatu gębowego typu ssąco-liżącego. Kiedy patrzy się na niego gołym okiem, swym wyglądem przypomina swoistą „trąbkę.” Mucha znajdując pokarm wypuszcza na niego specjalny rodzaj enzymu (chyba zostało jej tak po stadium larwalnym), który rozpuszcza fragment stałego pokarmu, a następnie zostaje przez nią wessany. Można więc powiedzieć, że działa trochę na zasadzie odkurzacza piorącego, który najpierw nawadnia, tak, by wszelkie drobinki odmiękły, a później zasysa wszystko do środka.
Plujki, jako znane amatorki mięs, często przylatują do rzeczy które wydzielają zapach rozkładającej się padliny. Takim przykładem jest niewątpliwie sromotnik bezwstydny. Ten ciekawy grzyb wykorzystuje łatwowierność much do rozprzestrzeniania swych zarodników, poprzez zwabianie je do siebie takim właśnie zapachem. Kiedy mucha siądzie na jego owocniku, zostaje wręcz po całości oblepiona zarodnikami, przez co grzyb „ma pewność” że plujka rozniesie je po całej okolicy, w tym również na inne sromotniki. Żywot muchy jak by nie patrzeć, może być ciekawy, ale wszystko co dobre, prędko się kończy, chyba, że zbliża się czas zimowania. Wówczas muchy zapadają w owadzi sen zimowy zwany fachowo diapauzą. Wtedy też plujka może przetrwać zimę, tkwiąc w tym stanie przez wiele miesięcy.
Muchy jak by nie patrzeć, są niezwykle dokuczliwymi szkodnikami. Każde ich pojawienie się sprawia, że człowiek odruchowo chwyta za coś, czym można je pacnąć. Pomimo swej dokuczliwości, muchy są jednak niezwykle ważne dla środowiska naturalnego, o czym niestety często się zapomina. Larwy tych owadów dbają o to, by każde padłe zwierzę zostało pożarte, przy okazji ułatwiając i przyśpieszając jego rozkład. Dodatkowo muchy plujki odgrywają też znaczącą rolę przy okazji policyjnych śledztw. Lekarze sądowi robiący oględziny zwłok, mogą na podstawie rozwoju larw określić jak długo w danym miejscu znajdowało się ciało.
Więcej o pożytecznej działalności much możecie przeczytać we wcześniejszym artykule: https://swiatmakrodotcom.wordpress.com/2011/11/29/owady-pozyteczne-szkodniki/