Przyznam, że w przeszłości miałem okazję obserwować jedynie pasikonika zielonego, czyli najbardziej znanego przedstawiciela swego rodzaju. Kiedy jednak zacząłem wędrować po lasach i łąkach w okolicach mojego rodzinnego Olsztyna, prędko odkryłem, że na wyciągnięcie ręki mam także jego mniejszego krewniaka. A skoro zrobiłem mu trochę zdjęć, to mogę wam go pokazać.
Systematyka
W naszym kraju możemy spotkać trzech przedstawicieli rodzaju Tettigonia: T. viridissima, czyli wspomniany przeze mnie pasikonik zielony, dzisiejszy bohater T. cantans, czyli pasikonik śpiewający oraz T. caudata zwany pasikonikiem długopokładełkowym. O pierwszym właściwie nie muszę nic więcej pisać, gdyż jest naprawdę dobrze znany i wiele osób miało już okazję go spotkać. O drugim napisze w dalszej części tekstu, więc na razie go sobie daruję. Wspomnę więc o trzecim, który jest najrzadszy z nich wszystkich (znajduje się na Czerwonej Liście z kategorią NT, co oznacza, że jest gatunkiem niskiego ryzyka, ale mimo to zagrożonym). Zamieszkuje głównie środkową oraz zachodnią część naszego kraju. Jego nazwa pochodzi od długiego pokładełka samic, znacznie dłuższego od tego, jakim dysponują jego kuzyni.
Wygląd
Na pierwszy rzut oka, pasikonik śpiewający, bardzo przypomina swego bardziej znanego kuzyna. Jeśli jednak przyjrzymy mu się uważnie, wtedy z pewnością dostrzeżemy cechy, dzięki którym go odróżnimy. W pierwszej kolejności, zacznę może od jego wymiarów. Te są zdecydowanie skromniejsze, niż w przypadku pasikonika zielonego, co jednak wcale nie oznacza, że nasz śpiewak jest mały. Osiąga bowiem około 3 cm długości, przy czym samica jest nieco większa od samca. Ubarwienie naszego pasikonika to oczywiście barwa zielona, która jednak może przyjmować różny odcień (od zielono-żółtego, przez „klasyczny” zielony do zielono-brązowego). Wierzchnia strona ciała jest najczęściej brązowawa. Bardzo ważną cechą tych pasikoników są skrzydła, a dokładniej ich długość. Po złożeniu bowiem, tylko minimalnie wystają za odwłok. To najbardziej widoczna różnica pomiędzy nim, a pasikonikiem zielonym, u którego skrzydła wystają za odwłok o dobre 2-3 cm.
W przypadku samic, dodatkowych centymetrów dodaje im długie (ma jakieś 3 cm), szablaste pokładełko, znajdujące się na końcu odwłoka (często ludzie błędnie uważają je za żądło). Ważną cechą pasikoników są odnóża, a zwłaszcza ostatnia para, która jest znacznie dłuższa od reszty, uda zaś, są znacznie grubsze. Wszystko dlatego, że odnóża te służą im do wykonywania skoków. Przydaje im się to, zwłaszcza jeśli chcą uciec przed jakimś natrętnym podglądaczem. Warto jeszcze rzucić okiem na jego głowę. Nazwa tych owadów, która nawiązuje do prawdziwych koni, jest związana właśnie z wyglądem tej części ciała, która faktycznie przypomina nieco koński łeb. Na głowie pasikoników znajdują się długie, lecz bardzo cienkie czułki, oczy złożone oraz niezwykle silny aparat gębowy typu gryzącego. Zwłaszcza żuwaczki, które robią wrażenie, szczególnie gdy widzimy je w akcji.
Gdzie go można spotkać?
Pasikonik śpiewający występuje na terenie całej Polski. Jak wspomniałem, jest nieco rzadszy od pasikonika zielonego, ale i tak należy do stosunkowo pospolitych prostoskrzydłych. Można go spotkać głównie na wilgotnych, nasłonecznionych łąkach, zwłaszcza tych rosnących wokół rozlewisk lub bagien. Czasami można na niego trafić również na obrzeżach lasów. Przebywa głównie wśród roślinności średniej wysokości, ale zdarza mu się również wdrapać na wysoki krzew lub drzewo. Dorosłe osobniki pojawiają się w lipcu i można je obserwować aż do późnej jesieni.
Tryb życia
Kiedy nie tak dawno wybrałem się nad łąkę porastającą sporą cześć rozlewiska, nie spodziewałem się, że znajdę te pasikoniki. Mało tego, nawet kiedy dotarłem na miejsce, nic nie wskazywało na to, że je znajdę. Przynajmniej do chwili, gdy ich nie usłyszałem. Początkowo nie skojarzyłem, że dźwięk, który usłyszałem, należy właśnie do tego gatunku, ponieważ wcześniej, z pasikonikiem śpiewającym miałem do czynienia tylko raz, konkretnie z samcem, który był jednak zbyt wysoko, bym mógł mu zrobić dobre zdjęcie. Dźwięk, który wówczas usłyszałem, był bardzo głośny, lecz wyraźnie się różniący od tego, który można usłyszeć w wykonaniu pasikonika zielonego czy łatczyna brodawnika (Decticus verrucivorus). Zaintrygowany, postanowiłem więc odszukać chociażby jednego osobnika, który jest za niego odpowiedzialny. Nie było to łatwe. Pasikoniki te, usadowiły się na roślinach rosnących tuż przy samym rozlewisku. By się do nich dostać, musiałem się więc nieźle poprzedzierać. W końcu jednak dotarłem na miejsce i od razu namierzyłem swym wzrokiem kilka osobników, głównie samców, ale trafiła mi się też jedna samiczka. Skorzystałem więc z okazji i zrobiłem im zdjęcia. Żałuje jedynie, że nie udało mi się żadnego z nich sfilmować, podczas dawania koncertu. Na swoje usprawiedliwienie, mogę jednak napisać, że kiedy tylko zbliżyłem się do grającego samca, ten natychmiast przerywał i nie chciał już dalej koncertować. Ciężko mi stwierdzić, czy to u nich normalne zachowanie, czy po prostu miałem pecha (pewnie uda mi się to odkryć, gdy będę częściej zaglądał w tamtą okolicę), w każdym razie cieszy mnie jednak, że choć milkły przy mnie, to jednak były całkiem spokojnymi modelami i nie uciekały, gdy zbliżałem do nich obiektyw (a muszę przyznać, że zdarza się to ich większym kuzynom).
No dobrze, ale dość o moich własnych przeżyciach, przejdźmy do życia pasikonika. Zacznę może od kwestii żywieniowych. Pasikoniki z rodzaju Tettigonia są wszystkożercami, jednak w ich diecie zdecydowanie przeważa pokarm mięsny. Nie inaczej jest też z pasikonikiem śpiewającym. Jego łupem padają głównie małe i średniej wielkości owady. Podobnie zresztą jak w przypadku jego większego kuzyna. Od czasu do czasu, zdarza mu się jednak urozmaicać swój jadłospis jakimiś roślinkami. Pasikoniki muszą również dbać o to, by same nie stały się czyimś pokarmem. W tym celu polegają głównie na sztuce kamuflażu. Dzięki zielonemu ubarwieniu idealnie się maskują pośród roślinności. W razie, gdy zostaną zauważone i dłużej niepokojone, po prostu dają nura w gąszcz roślin lub wykonują daleki skok. Schwytany pasikonik zielony jest wstanie użyć do obrony swych żuwaczek, by ugryźć napastnika. Czy tak samo jest w przypadku pasikonika śpiewającego? Głowy sobie uciąć nie dam, ale podejrzewam że tak, tym bardziej, że jego żuwaczki wyglądają na wystarczające mocne, by przegryźć się przez zwierzęcą lub ludzką skórę.
W przypadku tych owadów, znacznie ciekawsze od zdobywania pokarmu czy obrony przed drapieżnikami, są jednak ich gody. W czasie ich trwania, łąki rozbrzmiewają przyjemnymi dla ludzkiego ucha dźwiękami, wydawanymi przez samce. W jaki sposób je wydają? Poprzez pocieranie o siebie narządów strydulacyjnych, znajdujących się u nasad pierwszej pary skrzydeł. Czynią więc inaczej niż szarańczaki, które muszą pocierać o skrzydła ostatnią parę odnóży, by wydawać dźwięki. Żeby wzmocnić uzyskany efekt, samce pasikoników starają się usadowić gdzieś wysoko, choć równocześnie tak, by nie być widocznymi dla wrogów. Z tego też powodu, choć słyszymy, że pasikonik ćwierka gdzieś w naszej okolicy, to wcale nie tak łatwo go wypatrzeć. Dla samca jednak najważniejsze jest to, by znalazła go samiczka. Kiedy tak się stanie i samiczce spodoba się owa serenada, dochodzi do kopulacji. Po wszystkim, samiczka zaczyna szukać odpowiedniego miejsca, by móc złożyć jajeczka. W tym celu schodzi z roślinności, by następnie wbić swe długie pokładełko w glebę i złożyć tam jajeczka. Te ostatnie cierpliwie zimują, a na wiosnę wykluwają się pierwsze, młode pasikoniki. W ciągu całego, larwalnego życia, pasikonik śpiewający przechodzi 6 linień. Niejednokrotnie po takiej wylince, wykorzystuje swój stary oskórek jako pokarm.