Koniec lata, to ciekawy okres, w którym wysokie temperatury i bezchmurne niebo, udzielają się dosłownie wszystkim. Tak się bowiem składa, że nie tylko ludzie, w tym okresie używają życia ile wlezie. Również niektóre zwierzęta korzystają z tego okresu w iście hulaszczy sposób. Wśród owadów, szczególnie wyróżniają się osy, a zwłaszcza dwa gatunki: osa dachowa (Vespula germanica) oraz osa pospolita (Vespula vulgaris), dawniej znane pod rodzajem Paravespula.
Pod koniec lata oraz jesienią potrafią być wyjątkowo nieznośne. Wszędzie ich pełno i ciężko się od nich odgonić. Nie zawsze jednak osy są aż takie upierdliwe. Bywają okresy, kiedy są to naprawdę bardzo pożyteczne owady, skutecznie ograniczające liczebność wielu szkodników. Dlaczego jednak tak się dzieje, że raz osy nam pomagają, a innym razem mogą być dla nas wyjątkowo kłopotliwe? By móc się tego dowiedzieć, musimy uważnie prześledzić życie całej koloni os od początku jej istnienia, aż po jej kres. A nie jest to długo, bo czymże tak naprawdę jest rok, w porównaniu z tym, co przeżywamy my? Tak, tak. Człowiek zawsze uskarża się na swój krótki żywot, ale skoro tak, to co w takim razie mają “powiedzieć” takie osy?
Wygląd
No dobrze, zanim jednak prześledzimy uważnie życie os, przyjrzyjmy się im z bliska… a nawet bardzo bliska. Osy często bywają mylone z innymi owadami głównie z pozostałymi osami, grzebaczowatymi, pszczołami, a nawet muchówkami. Swoją drogą pewnie często jest tak, że ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak naprawdę wyglądają osy, ponieważ często określają w ten sposób cały szereg żółto-czarnych owadów. Co ciekawe, mylone z osami pszczoły mają dużo mniej jaskrawe ubarwienie i na pierwszy rzut oka są bardziej brunatne niż żółto-czarne. Skoro zahaczyliśmy o wygląd, to zacznijmy od tego, że osy są bardzo smukłe i jaskrawo ubarwione. Wzór, który się składa na to ostatnie, tworzy różne kombinacje, które różnią się w zależności od gatunku. Dlatego też, gdy przyjrzymy się odwłokowi osy dachowej oraz np. osy leśnej (Dolichovespula sylvestris), zauważymy, że odwłok tej pierwszej wcale nie ma klasycznych, żółto-czarnych pasków jak u tej drugiej, lecz coś w rodzaju czarnych “strzałek” ozdobionych dwiema kropkami po bokach, które biegną przez cały środek. To samo możemy zaobserwować, patrząc osie prosto w oczy.
Na czole osy dachowej mamy trzy czarne kropki, choć czasami może być ich mniej. W przypadku osy pospolitej wzór przypomina kopniętą do góry nogami literę “T.” Skoro już jesteśmy przy czole i tym wszystkim, co się wokół niego znajduje, przypatrzmy się aparatowi gębowemu. Tym co rzuca się w oczy, są ogromne żuwaczki, które spełniają wiele ważnych funkcji. Najczęściej przy ich pomocy, osy są wstanie ciąć najróżniejszy typ pokarmu, od twardych, chitynowych pancerzy innych owadów, po kawałki mięsa czy słodkiej bułki. Poza pokarmem, osy wykorzystują je również do zeskrobywania fragmentów drewna, który następnie przerabiają na budulec gniazda, ale o tym napiszę później. U os występuje silnie rozwinięty aparat gębowy typu gryzącego, czyli różni się od aparatu pszczół, które posiadają typ gryząco-liżący.
Idźmy dalej w kierunku tułowia. Na nim znajdują się odnóża, jednak one nas nie interesują. Skrzydła za to są naprawdę ciekawe, ponieważ u os obie pary są ze sobą trwale połączone za pomocą haczyków. Dodatkowo, podczas spoczynku są one składane tak, że wydają się byś “węższe” niż u innych owadów (np. much). W przerwie między zatułowiem a odwłokiem znajduje się charakterystyczne przewężenie, czyli stylik. To typowa cecha dla grupy błonkówek zwanej stylikowcami (Apocrita), do której oczywiście należą także osy. Jest to swoista osia “talia”, o posiadaniu której mogłaby pomarzyć nie jedna dama.
Na koniec został nam odwłok oraz to, co się w nim kryje. Na jego zakończeniu, znajduje się groźna broń, czyli krótko mówić żądło. Jest to zmodyfikowane pokładełko, czyli narząd, za pomocą którego samice wielu owadów składają jaja. Pokładełkiem jest np. ta spiczasta “szabelka” na końcu odwłoka pasikonika zielonego. U samicy tego prostoskrzydłego, jest ono dobrze widoczne. Wiele owadów ma jednak dużo bardziej niepozorne pokładełko, często ukryte w odwłoku. Oczywiście, pasikonik nie może użądlić za pomocą swojego pokładełka, jednak u os – oraz ogólnie – u żądłówek (czyli także pszczół, a nawet części mrówek) przeszło ono specjalną modyfikacje, dzięki czemu stało się ich groźnym orężem.
Dodatkowo, żądło os jest umieszczone w najbardziej ruchliwej części odwłoka, więc mogą nim “wymachiwać” w dowolnym kierunku. Samo żądło to taka jakby “szpada” połączona ze zbiorniczkiem zawierającym jad, a na dodatek jest wielokrotnego użytku. To różni osy od pszczół. Pszczoła miodna może użyć żądła tylko raz, ponieważ ma ono zbliżone budową do haczyka (tylko, że z wieloma zadziorkami, które uniemożliwiają jego wyciągnięcie z ciała stałocieplnego przeciwnika). Osa jest więc pod tym względem górą. Zresztą nie tylko ona. Gładkie żądło mają także inne błonkówki, w tym nawet trzmiele, które przecież z naszą pszczołą tworzą wspólnie rodzinę pszczołowatych (Apidae). Tak więc pszczoła nie ma szczęścia, zaś osy mogą cieszyć się tym, że jak jeden raz nie wystarczy, to mogą „dziabać” natręta aż do skutku!
To tyle jeśli chodzi o anatomiczne cechy os. A, zapomniałbym! Przecież muszę jeszcze napisać o rozmiarach os! Przeciętna osa pospolita osiąga długość od 11 do 20 mm, z tym, że my natkniemy się raczej na osobnika mającego około 13-14 mm. Te 11 mm ma zwykle jakiś osobnik, który nie miał zbyt dobrych warunków rozwoju. Do 20 mm dochodzi natomiast długość królowej całego roju. W przypadku innych gatunków os, rozmiary są podobne, choć jedna z nich, czyli szerszeń (Vespa crabro), dość mocno się wyróżnia pod tym względem, ponieważ może dorastać nawet do 3,5 cm (oczywiście i tutaj maksymalne rozmiary dotyczą królowej, robotnice zaś mają koło 2,7 – 3 cm).
Gniazdo
No dobrze, skoro już wiemy, jak wyglądają osy, to pora zająć się ich zwyczajami. Zanim jednak pojawią się osy, najpierw musi zadziałać jedna osa, czyli konkretnie ich przyszła królowa. Ta zimuje w ustronnych miejscach, np. w jakiejś norce, pod liśćmi, za szafką lub na strychu, u pana gospodarza. Gdy nadejdzie wiosna, królowa budzi się do życia. Wylatuje na świeże powietrze i zaczyna szukać dobrego miejsca na zbudowanie gniazda. O właśnie. Gniazdo os, czyli odwieczny problem wielu ludzi… i strażaków, którzy zamiast gasić pożary, muszą walczyć z osami. Zresztą królowe os pospolitych i dachowych są bardzo cwane. Nie budują ich w miejscach widocznych dla naszego oka, lecz szukają dobrze ukrytych zakamarków, czyli miejsc w których ciężko będzie je znaleźć.
Mogą je umieścić na przykład w jakiejś podziemnej norze albo w dziupli (ulubione miejsca os z tego rodzaju). Dużo rzadziej budują je na naszych strychach czy w jakichś otworach w pobliżu domów. Spokrewniona z nimi osa saksońska (Dolichovespula saxonica) dużo chętniej wybiera takie miejsca i często umieszcza gniazdo na widoku, dlatego jest znacznie łatwiejsze do znalezienia. W odróżnieniu od gatunków z rodzaju Vespula, osa saksońska jest mniej agresywna w pobliżu gniazda i jeśli tylko będziemy się spokojnie zachowywać w jego pobliżu, to można z nim bezpiecznie sąsiadować. Piszę to z własnego doświadczenia, ponieważ miałem kiedyś małe gniazdo os na drzwiach szopy i wielokrotnie się z nim zamykałem w środku, dzięki czemu mogłem je spokojnie obserwować. Co więcej, w ogóle nie były agresywne i nie musiałem się ich obawiać. To zdecydowanie różni ten gatunek od jego bardziej nerwowych kuzynek, które tutaj opisuje.
No dobrze, to teraz zastanówmy się nad tym, jak zbudowane jest takie gniazdo? W jego wnętrzu znajduje się kilka plastrów, które są wypełnione komorami lęgowymi. W nich rozwijają się larwy, którymi na początku bacznie się zajmuje królowa, a później pałeczkę przejmują ich starsze siostry, czyli odpowiedzialne za to robotnice. Nie uświadczymy natomiast plastra miodu, ponieważ osy go nie robią. To kolejna rzecz, która odróżnia je od pszczół. A dlaczego go nie robią? O tym napiszę w dalszej części tekstu. Gdybym pisał teraz o klecankach (Polistes spp.), czyli ich smuklejszych kuzynkach, w tym miejscu pewnie bym zakończył część artykułu poświęconą budowie gniazda. W ich przypadku gniazdo ma bowiem charakter odsłonięty, czyli komórki lęgowe nie są otoczone żadną zewnętrzną warstwą i wszystko w nim widać jak na dłoni (o ile nie siedzą na nim same klecanki).
Osy jednak są dużo bardziej przezorne, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, dlatego plastry są otoczone specjalną powłoką, w której znajduje się tylko jeden otwór (tuż na samym dole), przez który osy wlatują i wylatują. Pytanie teraz, z czego to wszystko jest zrobione? Pszczoły robią plastry z wosku, osy zaś… z papieru. Oczywiście nie musimy się obawiać, że jakaś osa zechce nam podkraść kawałek kartki z zeszytu, ponieważ doskonale sobie radzi z jego samodzielnym wykonaniem. Nie jest to co prawda papier pierwszej klasy, nawet ciężko byłoby na nim cokolwiek napisać, jednak ta sztywna struktura idealnie nadaje się do tego, by zrobić sobie z niej przytulne gniazdko.
Proces jego wytwarzania wygląda następująco: robotnica (na samym początku istnienia kolonii rola ta przypada królowej) zeskrobuje fragmenty drewna z różnych gałęzi, sztachet, czy też drewnianych kijków. Fragmenty te są następnie zanoszone w miejsce, gdzie jest, lub dopiero powstanie gniazdo. Tam zostaje poddane obróbce metodą drewno-ślina/ślina-drewno, a następnie jest wykorzystywane w formie materiału budulcowego. Jako, że osy robią tę sztuczkę z drewnem oraz śliną od milionów lat, można śmiało stwierdzić, że to one jako pierwsze wynalazły papier, a nie Chińczycy, którzy nawiasem mówić, zgapili pomysł robienia papieru właśnie od tych owadów (możliwe więc, że gdyby osy nie istniały, nie mielibyśmy na czym pisać). Cóż zrobić, nie jest łatwe życie wynalazcy.
Życie kolonii
Wróćmy jednak do naszej królowej. Kiedy gniazdo jest już gotowe, matka przyszłego roju może zacząć zabawę: najpierw z jajeczkami, później zaś z niańczeniem larw. Na szczęście już wkrótce, gdy tylko przejdą proces przepoczwarczania, na świat przyjdą robotnice, które – jak sama nazwa wskazuje – będą wykonywać za królową całą robotę. Głównym zadaniem tej ostatniej będzie od tej pory składanie jaj. Robotnice zyskają przez to całą masę różnych obowiązków, począwszy od rozbudowy gniazda (im więcej nowych robotnic przychodzi na świat, tym robi się ciaśniej, więc nie ma się co dziwić, że osy co rusz rozbudowują swoje gniazdko), poprzez opiekę nad potomstwem, strzeżenie całej „posiadłości,” zbieranie materiałów budowlanych, a na zdobywaniu pokarmu kończąc.
O właśnie, a pro po tego ostatniego, to dochodzimy do ciekawej kwestii, mianowicie do jadłospisu os. Dieta dorosłych osobników i ich larw dość znacząco się od siebie różni. Imago są zdecydowanymi wielbicielami płynnych pokarmów. Lubią spijać nektar oraz spadź. Przy odrobinie szczęścia, mogą też trafić na jakiś pyszny, rozlany sok lub przejrzały owoc leżący gdzieś na ziemi. Generalnie więc osy lubią prowadzić słodkie życie. Kiedy jednak wylęg larw jest w toku, robotnice nie mają zbyt dużo czasu na podjadanie sobie podczas pracy. Muszą bowiem dbać o ich wyżywienie, a larwy są bardzo głodne i w dodatku żądne białka. Dlatego by je wykarmić, osy muszą polować na inne owady. Są to z reguły muchówki, drobne błonkówki lub małe motyle. Czasem jednak potrafią rzucić się na coś większego. Sam zaobserwowałem kiedyś, jak osa atakowała dużą ważkę różnoskrzydłą, choć oczywiście nie zdołała jej pokonać. Gdy natrafi się okazja, mogą się też zabrać za padlinę oraz np. za szynkę. Swego czasu dość często wystawiałem ją za okno, aby z jej pomocą wabić osy, które mógłbym sfotografować. Z tego, co zauważyłem, do kilku takich kawałków potrafiło się zlecieć całkiem sporo osobników. Co więcej, jeśli tylko zachowamy spokój, to przebywanie wśród nich jest całkowicie bezpiecznie i użądlenie przez którąś z nich jest mało prawdopodobne (jak do tej pory ani razu mi się to nie przytrafiło).
Należy pamiętać, aby w obecności os nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, ponieważ mogą poczuć się zagrożone i wtedy łatwo je sprowokować do użycia żądła. Dodatkowo osy mogą też zostać rozdrażnione przez inne czynniki, takie jak upał, czy ostre zapachy. Dlatego należy na nie uważać podczas gorących dni oraz wtedy, gdy postanowimy wylać na siebie cały flakon perfum. Osy często podlatują do ludzi, a to bywa mylnie odbierane jako atak. Prawda jest jednak taka, że osy są po prostu ciekawskie i chętnie podlatują do różnych obiektów, aby np. sprawdzić, czy nie ma na nich czegoś do jedzenia. W takich sytuacjach należy zachować spokój i spróbować je odgonić. Zamiast gołej ręki, lepiej jednak do tego użyć jakiejś gazety lub książki.
Życie os toczy się dalej, aż dochodzimy do końca lata/początków jesieni, kiedy to stają się wyjątkowo uciążliwe. To właśnie wtedy chętnie przylatują do wszelakich słodkości. Dzieje się tak dlatego, że okres ten jest ostatnim w którym osy mogą się, że tak to określę “wyszaleć”, a więc pozwolić sobie na własne, słodkie sprawy. Kres kolonii zbliża się bowiem wtedy do końca. Gdy nadejdą pierwsze mrozy, prawie wszystkie osy giną. Udaje się przetrwać tylko zapłodnionym samicom, czyli przyszłym królowym.
I tak właśnie pokrótce wygląda życie os (chociaż te kilka stron to znów nie takie “pokrótce”). Ciężko jest mieć jakąkolwiek sympatie do tych owadów. Są natrętne, dokuczają nam, a dla osób uczulonych, ich jad może być nawet niebezpieczny. Mimo to, osy są jednak bardzo ważne dla środowiska naturalnego. Podobnie jak mrówki ograniczają liczebność wielu gatunków owadów, które często potrafią dać się nam we znaki jeszcze bardziej niż osy. Mam nadzieje, że to, co napisałem i pokazałem, trochę poprawi ich wizerunek, a przynajmniej pozwoli spojrzeć na nie nieco łagodniejszym okiem… przynajmniej do chwili gdy jakaś osa znów zabrzęczy nam koło nosa.
Galeria:
![]() |
![]() |
![]() |