Jeśli jesteście na bieżąco z moimi artykułami, to najpewniej zauważyliście, że zawsze staram się pisać pozytywie o owadach, nawet takich, które nie są lubiane i budzą strach lub odrazę. Tym razem będę miał z tym jednak spore trudności. No bo w końcu jak tu opisać pozytywnie owady, które stanowią moje odwieczne utrapienie, za każdym razem, gdy tylko ruszę w teren na zdjęcia? Nie ma co tu kryć. Nikt nie lubi komarów i ja wcale nie jestem tutaj wyjątkiem. Naprawdę szczerze ich nie znoszę i gdy podczas wypadów w teren zachodzą mi za skórę, marzę jedynie o tym, by raz na zawsze zniknęły i dały nam wszystkim święty spokój. Tak się jednak nie stanie. I całe szczęście! Mimo naszej niechęci do nich, komary mają do spełnienia wiele ważnych zadań i gdyby ich nagle zabrakło, cała przyroda boleśnie by to odczuła. Nie oznacza to oczywiście, że od razu mamy pokochać komary i pozwalać im, by nas kąsały. Wręcz przeciwnie, warto się przed nimi chronić i warto ograniczać ich liczebność, gdy pojawiają się masowo. Aby to jednak skutecznie robić, najpierw trzeba je lepiej poznać.
Systematyka
Przedstawiciele rodzaju Aedes są szeroko rozprzestrzenieni na całym świecie i niektóre z nich cieszą się naprawdę złą sławą. W pełni zasłużoną zresztą. Znakomitym przykładem może być chociażby Aedes aegypti, nazywany też komarem egipskim, którego oczywiście można znaleźć w Egipcie, ale też i w innych, tropikalnych rejonach świata. Pierwotnie występował jedynie w Afryce, ale został zawleczony do Ameryki Północnej i Południowej, Azji oraz Australii. Kiedyś był też obecny na południu Europy, ale pod koniec XX w. niemal całkowicie zniknął z naszego kontynentu. I bardzo dobrze, bo przenosi całą masę, naprawdę groźnych chorób, takich jak Denga, Febra czy Wirus Zika.
Zamiast niego do Europy przedostał się inny, egzotyczny gatunek, czyli komar tygrysi (Aedes albopictus), który pierwotnie występował jedynie w Azji. W 2019 r. gruchnęła wieść, że komar ten pojawił się także w Polsce, ale okazało się, że to zwykły Fake News i póki co komar ten w naszym kraju nie występuje. Kiedyś może się to zmienić, ale na razie powinniśmy się cieszyć, że mamy z nim spokój. Więcej o tym gatunku pisałem w artykule tutaj. O fałszywej informacji na temat tego komara w Polsce pisałem natomiast na łamach Gazety Wyborczej. Link do tego tekstu macie tutaj.
Przy okazji rodzaju Aedes nie sposób było nie wspomnieć o jego tropikalnych kuzynach, ale czas już zająć się naszymi rodzimymi gatunkami, a tu od razu na dzień dobry, mamy całkiem spore zamieszanie. Dawniej mieliśmy 28 gatunków z rodzaju Aedes, jednak nie tak dawno, duża część gatunków została przeniesiona do rodzaju Ochlerotatus, w efekcie czego, w rodzaju Aedes ostało się zaledwie 5 rodzimych gatunków! Odróżnienie od siebie tych rodzajów, a już w szczególności rozróżnienie poszczególnych gatunków jest wyjątkowo trudne i jeśli nie mamy odpowiedniej wiedzy czy doświadczenia, to nawet nie ma co się w to bawić. Dlatego właśnie zdecydowałem się omówić oba te rodzaje, ale bez większego wchodzenia w ich systematykę i identyfikację. Po prostu skupię się na innych aspektach, zwłaszcza jeśli chodzi o ich tryb życia. Dodam jedynie, że człowieka atakują najczęściej takie gatunki, jak Aedes cinereus, Aedes vexans i Ochlerotatus cantans.
Wygląd
Leśne komary, nazywane też doskwierami, są naprawdę spore i mogą mierzyć gdzieś tak do 9 mm. Nie będę może się szczegółowo rozpisywał na temat ich wyglądu, bo jaki jest komar, to każdy miał okazję widzieć na własne oczy. Skupie się na cechach, które mogą pomóc odróżnić je od innych rodzajów komarów. Ciało komarów pokrywają liczne łuseczki, które zwykle są szarawe lub brunatne. Na nogach, głaszczkach i kłujce znajdują się dodatkowo jasne łuseczki, które tworzą coś w rodzaju obrączek i właśnie dzięki ich obecności, można je odróżnić np. od komarów z rodzaju Culex. Tutaj warto jednak dodać, że te łuseczki nie są jaskrawo białe, jak u niektórych egzotycznych gatunków (np. u komara tygrysiego), ani nie ma ich aż tak dużo. Warto to zapamiętać, bo już nie raz się zdarzało, że ktoś zobaczył komara z jasnymi plamkami na nogach i już się zaczęła afera, że mamy komara tygrysiego, choć w rzeczywistości był to nasz zwykły, rodzimy gatunek. Warto też zwrócić uwagę na odwłok, który jest zwykle jasny z ciemnymi pasami, natomiast u samic jego koniec jest zaostrzony. Ano właśnie, skoro wspomniałem o płci, to samce można odróżnić od samic po pierzastych czułkach i długich głaszczkach, dochodzących aż do końca kłujki.
Gdzie je można spotkać?
Zwykle ograniczają się do terenów leśnych, zwłaszcza wilgotnych i zacienionych. Chętnie więc latają w pobliżu zbiorników wodnych, zwłaszcza małych, leśnych bagienek i stawów, ale latają też nad jeziorami i rzekami. W przeciwieństwie do komarów z rodzaju Culex czy widliszków (Anopheles spp.), unikają naszych domów, chyba że ktoś mieszka blisko lasu. Jest jednak pewne „ale”. Czasami zdarzają się bowiem masowe pojawy tych komarów i jest ich wtedy tak dużo, że opuszczają lasy i pojawiają się nawet w naszych miastach. Przykładem, który dotkliwie odczuliśmy na własnej skórze, był rok 2019 r., kiedy to komary z tych rodzajów były praktycznie wszędzie.
Nie oszczędziły także mojego Olsztyna. Do dziś pamiętam, jak pewnego lipcowego wieczora czekałem na przystanku, aż podjedzie mój autobus. Komarów było wtedy tak dużo, że co się od jednych odgoniłem, to na ich miejsce zaraz przylatywały następne. W pewnym momencie odruchowo machnąłem ręką bardziej, niż powinienem, a że miałem w niej telefon, to oczywiście mi wypadł i zaliczył kontakt z glebą, a konkretnie z kostką chodnikową. O dziwo telefonowi nic się nie stało i nie była to wcale pancerna Nokia z dawnych lat, ale Lg sprzed kilku lat!
No ale ok, skończmy temat telefonu i wróćmy do komarów leśnych. Spotkać je możemy od maja do jesieni. Oczywiście ten okres to podaję tak bardziej orientacyjnie, może się bowiem zdarzyć, że pojawią się wcześniej lub później, a także mogą się skończyć wcześniej lub później. Wiele zależy od czynników zewnętrznych, takich jak pogoda, które wpływają na ich liczebność.
Tryb życia
Często się mówi, że gdy panuje ciepła zima, to wiosną i latem będzie dużo komarów, bo było mało mrozów, które mogłyby je przetrzebić. Niestety komary dobrze wiedzą, jak się uchronić przed niskimi temperaturami. Te z rodzaju Aedes czy Ochlerotatus zimują pod postacią jaj lub larw, które są ukryte na dnie zbiorników wodnych. Dopóki zbiornik nie zamarznie całkowicie, są całkowicie bezpieczne. Jeśli coś może im zaszkodzić, to sucha, ciepła aura, ponieważ larwy potrzebują do życia wody. Jeśli jednak wszystko pójdzie po ich myśli, to pojawiają się zgodnie ze swoim „harmonogramem”.
Komary poruszają się bardzo wolno, zwykle latają z prędkością 1-2 km/h. W większości przypadków trzymają się wybranego obszaru i rzadko kiedy ruszają się dalej. Dotyczy to w szczególności leniwych samców. Czasami przychodzi jednak taki moment, że trzeba poszukać innego siedliska albo nowego źródła pokarmu. Wówczas komary pokazują, że są wytrwałymi wędrowcami, którzy w ciągu zaledwie jednej nocy potrafią pokonać nawet 10 km! Migracje komarów mogą się odbywać w sporych rojach.
Komary żywią się przede wszystkim nektarem kwiatów. Wiadomo powszechnie, że w przypadku samców to ich jedyne źródło pożywienia. Mało kto jednak wie, że nektar jest także pożywieniem samic, choć przez zaledwie kilka dni ich życia. Mimo to, komary i tak odgrywają ogromną rolę przy zapylaniu kwiatów. Rzadko jednak widujemy je w akcji, ponieważ odwiedzają je wieczorami i nocami. Związek komarów z kwiatami jest dużo większy, niż może nam się wydawać i gdyby nagle udało nam się je wszystkie wytępić, to razem z nimi zniknęłoby też wiele roślin. Co ciekawe, są nawet rośliny, które imitują ludzki zapach, aby skuteczniej wabić do siebie komary. Przykładem, jest dobrze nam znany wrotycz pospolity, który po zmierzchu zwiększa emisję dwutlenku węgle. Ten łączy się z wydzielanymi przez roślinę substancjami zapachowymi i w rezultacie powstaje mieszanka, która działa na komary jak magnes. Badania na ten temat macie tutaj.
Gdyby komary odżywiały się wyłącznie nektarem, najpewniej nikt by nie miał do nich pretensji. Niestety, aby samice mogły wytworzyć jaja, potrzebują krwi zwierząt stałocieplnych. Właśnie dlatego atakują nas bez opamiętania. Jedna samica komara jest wstanie wypić nawet trzy razy więcej krwi niż sama waży. Doskwiery atakują swoje ofiary za dnia, a nocą odpoczywają i odwiedzają kwiaty. Nie oznacza to oczywiście, że komary nas wtedy omijają, następuje jedynie zmiana warty i na łowy wyruszają komary z rodzaju Anopheles i Culex. W poszukiwaniu ofiar, komary kierują się głównie węchem oraz wzrokiem. Szczególnie przyciąga je wydychany przez nas dwutlenek węgla, a także zapach naszej skóry. Wabić je mogą także inne czynniki, np. nasz pot i ciepło.
Mówi się, że niektórzy ludzie są bardziej atrakcyjni, niż inni i coś w tym jest. Są badania, które mówią, że niektóre gatunki komarów częściej wybierają ludzi z grupą krwi 0. Możecie je znaleźć tutaj. Jednym z takich komarów jest komar tygrysi (Aedes albopictus), więc niewykluczone, że podobnie może być z innymi gatunkami z rodzaju Aedes. Przeprowadzono także badania, które wskazują, że komary często atakują kobiety w ciąży. Możecie się z nimi zapoznać tutaj.
Jak już wcześniej wspomniałem, larwy komarów potrzebują wody, aby się rozwijać. Zazwyczaj wybierają małe zbiorniki wodny, takie jak starorzecza, leśne stawy czy nawet większe kałuże. Larwy komarów wiszą pionowo przy powierzchni wody, ponad którą wystawiają koniuszek swojej rurki oddechowej, ponieważ muszą oddychać powietrzem atmosferycznym. W sytuacji zagrożenia wszystkie opadają na dno, wykonując przy tym faliste ruchy, aby się schronić. Gdy sytuacja się uspokaja wracają na wcześniejszą pozycję. Larwy komarów są wyposażone w aparat gębowy, który pozwala im odfiltrowywać z wody różne drobinki organiczne, które są ich pożywieniem. Same również padają łupem wielu innych zwierząt, m.in. larw drapieżnych owadów, ryb i ptaków. Stanowią więc ważne ogniwo w łańcuchu pokarmowym. Podobnie jest także z dorosłymi komarami, które są pożerane przez ptaki i pająki.
Czy jest za co lubić komary?
No dobrze, pora odpowiedzieć na to pytanie. Tak, jak najbardziej jest za co lubić komary. Przede wszystkim za to, że odgrywają bardzo pożyteczną rolę w przyrodzie. Zapylają kwiaty i stanowią ważne źródło pożywienia wielu organizmów. Gdyby ich nagle zabrakło, może i byśmy odczuli ulgę, ale konsekwencje byłyby na tyle poważne, że prędko byśmy za nimi zatęsknili. Jak jednak zaznaczyłem na początku, nie oznacza to, że nie mamy się przed nimi bronić, gdy nas atakują. Wręcz przeciwnie. Trzeba i warto szukać rozwiązań, które będą najskuteczniejsze. Komary są bowiem nie tylko irytujące, ale przenoszą też masę zabójczych chorób, dlatego walka z nimi często jest konieczna i w pełni uzasadniona. My Polacy mamy szczęście, gdyż nasze komary nie roznoszą chorób. Mimo to, gdy pojawiają się masowo w naszych miastach to i tak przysparzają nam sporych problemów i nie jeden mieszkaniec czy telefon może za ich sprawą ucierpieć. Jeśli już jednak zabieramy się za walkę z nimi, warto to robić skutecznie, ale też z głową. Jeśli bowiem zdecydujemy się np. na wylanie hektolitrów środków owadobójczych na nasze głowy, to my i cała otaczająca nas przyroda, możemy doznać większego uszczerbku, niż za sprawą samych komarów. Zdecydowanie warto o tym pamiętać.