Nowy artykuł, ale w dalszym ciągu pozostajemy przy pasikonikach. Tym razem postanowiłem zająć się jednym z mniejszych, ale za to dość często spotykanych przedstawicieli podrodziny łatczynów (Decticinae), czasami klasyfikowanej jak odrębna rodzina. Z łatczynami mieliśmy się już okazje poznać rok temu, kiedy to pokazałem wam ich największego, rodzimego przedstawiciela, czyli łatczyna brodawnika. Oprócz niego mamy w tej podrodzinie także 9-10 (różne źródła różnie podają) innych gatunków. W przypadku rodzaju Metrioptera, są to 3 występujące u nas gatunki: M. brachyptera, M. bicolor, oraz oczywiście M. roeseli. Pierwsze dwa gatunki są znacznie rzadsze od omawianego Roesela, zwłaszcza ten drugi. Szansa na spotkanie któregoś z nich nie są jednak wcale tak małe (osobiście widywałem kilka lat temu pierwszego z nich). No dobrze, ale wróćmy do naszego gatunku. Tradycyjnie, zaczniemy od tego, jak wygląda.
Wygląd
Na początek wymiary. Podłatczyn Roesela osiąga długość od 14 do 20 mm. Nie jest więc jakoś szczególnie duży, ale potrafi przestraszyć, zwłaszcza gdy leżymy sobie w trawie, a on niechcący na nas skoczy. Cechą charakterystyczną podłatczynów jest obecność jasnej (żółtawej, białawej lub zielonkawej) obwódki, która biegnie wzdłuż krawędzi niemal całego (z wyjątkiem górnej części) przedplecza. To jedna z tych cech, która pozwala odróżnić go „na oko” od innych podłatczynów, do których zresztą bywa bardzo podobny (obwódka bywa również widoczna u młodych osobników, nie zawsze jednak jest ona aż tak wyraźna jak u dorosłych). Reszta jego ubarwienia bywa zmienna i może być zarówno zielonkawe jak również brązowawe.
Ważnym aspektem anatomicznym tego owada są jego skrzydła. Należy bowiem podkreślić, że w przypadku podłatczyna Roeseli możemy mieć do czynienia z dwoma wariantami: wersją krótkoskrzydłą oraz długoskrzydłą. Jeśli o mnie chodzi, to największe szczęście zawsze mam do tej pierwszej. W jej przypadku skrzydła samicy są bardzo słabo rozwinięte, natomiast u samców sięgają one do 2/3 długości odwłoka. W przypadku odmiany długoskrzydłej, u obu płci skrzydła mogą być znacznie dłuższe niż odwłok. U samicy, podobnie jak u wielu innych prostoskrzydłych długoczułkowych, na końcu odwłoka znajduje się pokładełko o wyglądzie „szabelki,” osiągającej długość 7-8 mm.
Zagadka Roesela
Nazwa naszego łatczyna, może się wydać wielu osobom niezwykle zagadkowa. Jako, że drugi jej człon pisany jest dużą literą (w polskiej, gdyż w łacinie ten człon zawsze pisze się z małej), wielu może słusznie podejrzewać, że pochodzi od czyjegoś nazwiska. I słusznie. W końcu przy nadawaniu nazw, taka praktyka jest bardzo częsta i niejednokrotnie uczeni honorują w ten sposób jakieś ważne postaci… czy kogoś z własnej rodziny. Kim jednak jest ten cały Roesel? Przyznam szczerze, na początku sam tego nie wiedziałem. Pogrzebałem jednak w internecie i szybko udało mi się odkryć tę zagadkę. Nasz podłatczyn otrzymał swą nazwę na cześć niemieckiego entomologa o imieniu August Johann Rösel von Rosenhof, żyjącego w latach 1705-1759. Zasłynął głównie dzięki swemu talentowi malarskiemu, który wykorzystywał m.in. do wykonywania przepięknych ilustracji owadów, ale także innych zwierząt, głównie płazów i gadów. Czas wolny od malowania wykorzystywał zaś na obserwacje drobnych zwierząt, czego skutkiem jest chociażby napisana przez niego monografia krzyżaka ogrodowego.
Gdzie go można znaleźć?
Właściwie wszędzie. Ten gatunek jest jednym z najpospolitszych przedstawicieli prostoskrzydłych długoczułkowych, dlatego nie jest wcale trudno go znaleźć. Preferuje obszary trawiaste różnego typu, zarówno wilgotne jak i te suchsze, gdzie można go spotkać pośród roślinności średniej wysokości.
Tryb życia
Łatczyny są pospolite, jednak nie zawsze można je łatwo zobaczyć. Dzięki swojemu ubarwieniu, całkiem nieźle ukrywają się wśród traw, choć osobiście uważam, że innym pasikonikom wychodzi to znacznie lepiej. Poza tym, że w razie zagrożenia mogą się uciec do wykonania całkiem dalekiego skoku, nie mają w zasadzie żadnych innych mechanizmów obronnych (nie gryzą, więc nie musimy się ich obawiać podczas spacerów przez tereny trawiaste). W przeciwieństwie do dużych pasikoników, w ich diecie dominuje pokarm roślinny. Przeważnie zgryzają delikatniejsze elementy roślinne, takie jak młode listki czy pączki. Drobne owady stanowią bardzo niewielki dodatek w ich diecie i korzystają z niego głównie „przy okazji” pożywiania się roślinkami. Resztę czasu, nasz podłatczyn wykorzystuje na swoje gody. Samce usadawiają się przeważnie na jakiejś łodyżce i tam bardzo wytrwale koncertują. Dźwięki wydają poprzez pocieranie o siebie pokryw skrzydłowych. W ten sposób tworzą miękkie, acz wysokie ćwierkanie. Jeśli któremuś uda się w ten sposób zwabić do siebie samiczkę, a ta dodatkowo będzie miała ochotę, to dojdzie oczywiście do kopulacji (trzeba jednak dodać, że nie zawsze udaje mu się zainteresować samiczkę i nawet jeśli ją przywabi, to ta, po krótkim wysłuchaniu jego koncertu, może go zwyczajnie olać i pójść sobie). Po kopulacji, samiczka szuka odpowiedniego miejsca by złożyć jajeczka. Na to, wybiera głównie piaszczyste gleby (czyli np. leśne drogi). Kiedy już je znajdzie, wbija w piasek swoje pokładełko i przystępuje do ich złożenia. Podobnie jak u innych pasikoników, jajeczka zimują, zaś młode osobniki pojawiają się wiosną przyszłego roku. Dorosłe natomiast możemy obserwować od lipca do późnej jesieni.