Kiedyś napisałem artykuł o kątniku domowym mniejszym (Tegenaria domestica) i okazuje się, że do dzisiaj jest wyjątkowo popularny, a jego główny bohater wywołuje naprawdę spore emocje, oraz… wielki strach. Tak, chodzi o małego, mającego nieco ponad 1 cm (nie licząc odnóży) pajączka, którego można spotkać w naszych domach. U mnie zresztą też go całkiem sporo. W każdym razie, zaroiło się pod nim od komentarzy, a nawet dyskusji rodem z forów internetowych. W jednych ludzie piszą o tym jak bardzo boją się kątników (prosząc mnie często o rady pozbycia się ich, chociaż tak naprawdę nie zajmuje się walką z pająkami, a można nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie). Inni wolą się dzielić swymi bolesnymi doświadczeniami z nimi (przy czym ta kwestia, dotyczy bohatera obecnego artykułu). Są też tacy, którzy opisują sposoby na przełamanie strachu i walkę z fobią (niekiedy bardzo oryginalne, ale bądź, co bądź skuteczne). Oczywiście zdarzają się też pozytywne słowa o tych pająkach, ale niestety są w mniejszości. Czytając je wszystkie uznałem, że nie można tego tak zostawić. Tym bardziej, że kątnik domowy mniejszy to pikuś, w porównaniu z pająkiem, którego przedstawię wam w tym artykule.
Rodzaj Eratigena
Ach ci naukowcy, zawsze robią zamieszanie, a później człowiek musi korygować. Tak jest i tym razem. Do 2013 roku, kątnik domowy większy należał do rodzaju Tegenaria. Rzecz uległa jednak zmianie i od tamtej pory, zarówno on, jak i kilku jego kuzynów dostało zupełnie nową nazwę rodzajową, czyli Eratigena. Trochę późno zareagowałem na tę zmianę, ale przyznam, że ciągle mi to wylatywało z głowy, aż do teraz. W związku z tymi zmianami, w naszym kraju mamy obecnie 2 przedstawicieli rodzaju Eratigena. Oprócz atrica, jest to również Eratigena agrestis. Pozostałe gatunki, w tym kątnik domowy mniejszy nadal należą do rodzaju Tegenaria.
To jednak nie koniec rewelacji. Kątnik olbrzymi, czyli Tegenaria duellica, znany wcześniej jako Tegenaria gigantea, w pewnym sensie przestał istnieć jako taki. Ten ogromny kątnik, znany głównie z USA i Europy Zachodniej, został bowiem włączony do gatunku Eratigena atrica, zaś jego obie nazwy stały się synonimami kątnika domowego większego.
Nie zmieniło się natomiast jedno. Wszystkie kątniki, zarówno z rodzaju Eratigena, jak i Tegenaria należą wspólnie do rodziny lejkowcowatych (Agelenidae).
Wygląd
Nie da się ukryć, kątniki domowe większe, to naprawdę wielkie pająki. Dorosłe osiągają blisko 1,8 cm (a ponoć bywają większe), zaś rozpiętość ich nóg może sięgać nawet 8 cm. Największe są bez wątpienia samice, zaś ich ciała mają mocą, masywną budowę. Samce natomiast, dysponują zgrubiałymi końcówkami nogogłaszczek (tzw. bulbusami) i to już od najmłodszych lat. Od samiczek różnią się także znacznie cieńszymi i dłuższymi nogami. A skoro już przy nogach jesteśmy, to warto wiedzieć, że pozwalają kątnikom na bardzo szybki, wręcz sprinterski bieg. Jak podaje anglojęzyczna Wikipedia, potrafią biegać z prędkością nawet 50 cm/s. Sam widziałem kiedyś samca w czasie takiego biegu i muszę przyznać, skubaniec był naprawdę bardzo szybki.
Jeśli chodzi o ubarwienie, to kątniki są przeważnie brązowo-szare, zaś na odwłoku można zauważyć dość charakterystyczny, żółtawy wzór. Całe ich ciało pokryte jest licznymi, gęstymi włoskami.
A czy w ogóle zastanawialiście się kiedyś, dlaczego pająki (nie tylko kątniki) pokryte są licznymi włoskami? Pająki posiadają 6 lub jeszcze częściej 8 oczu (kątniki zaliczają się do tej drugiej grupy). Mimo to, często nie najlepiej widzą, dlatego zmuszone są polegać na innych zmysłach (zasadniczo takie kątniki potrafią jedynie rozróżnić światło od ciemności). I tutaj właśnie przydają się włoski. Dzięki nim, pająki są wstanie wykrywać drgania sieci oraz powietrza, co ułatwia im polowanie oraz ucieczkę.
Na koniec dodam jeszcze, że na podstawie wyglądu zewnętrznego, nie zawsze jest możliwe prawidłowe oznaczenie kątnika (chociażby przy zdjęciach kiepskiej jakości), dlatego w niektórych przypadkach wymagane są dokładniejsze badania.
Gdzie go można spotkać?
Kątniki to pająki synantropijne, a do tego kosmopolityczne. To oznacza, że występują prawie na całym świecie (nie ma ich w zasadzie tylko na Antarktydzie), wszędzie tam, gdzie obecni są ludzie. Młode kątniki oraz samice, można najczęściej znaleźć w ich własnych pajęczynach, które tworzą w ciemnych zakamarkach naszych korytarzy, piwnic, garażów, strychów, łazienek, a nawet pokoi. Zdarza się również, że kątniki tworzą swoje sieci poza domem, głównie w przydomowych ogródkach. Dorosłe samce są dużo bardziej ruchliwe, dlatego często grasują po naszych domach i wówczas zdarza się, że drogi domowników oraz kątników się krzyżują.
Pajęczyna i pokarm
Kątniki, to długowieczne pająki, które potrafią dożyć od 4 do nawet 7 lat! Całkiem sporo, trzeba przyznać. Oczywiście tak sędziwe pająki muszą mieć w życiu sporo szczęścia i nie polec wcześniej nagłą śmiercią. Życie w domach sprawia, że kątniki mają dość niewielu wrogów naturalnych. Czasami polują na nie inne pająki, np. nasoszniki trzęsie (tak, te małe pajączki z długimi, cienkimi nóżkami). Znacznie częściej jednak, zdarza im się wyzionąć ducha w wyniku działań ludzi. By jak najrzadziej wchodzić im w drogę, kątniki prowadzą głównie nocny tryb życia i wtedy też są najbardziej aktywne. Wtedy właśnie samiczki przystępują do wszelkich prac naprawczych swoich pajęczyn. Czynią to jednak sporadycznie. Dlaczego? O tym opowiem za chwilę.
Kątniki tworzą płachtowate sieci, zaczynające się lejkowatym oprzędem (w końcu należą do lejkowcowatych, a to do czegoś zobowiązuje), w których ukrywa się właściciel całej konstrukcji. Tego typu sieci powstają w różnych kątach, między meblami, a poza domem także wśród roślin i różnych znajdujących się tam przedmiotów. Pod względem wielkości, taka pajęczyna potrafi być bardzo pokaźna i jeśli wierzyć anglojęzycznej Wikipedii, może osiągnąć nawet pół metra (a nie zdziwiłbym się, gdyby jakaś długowieczna samiczka, była by wstanie rozbudować ją jeszcze bardziej). Sama pajęczyna nie jest lepka, jak ma to miejsce u innych pająków, a jej powierzchnia, często jest pokryta kurzem, co akurat dla samego pająka nie jest wielkim problemem. Mało tego, brud bywa bardzo użyteczny, ponieważ świetnie maskuje sieć przed wzrokiem potencjalnych ofiar. Kiedy jakaś ofiara znajdzie się na pajęczej płachcie, wówczas potyka się o gęsto rozsnute nici, co z kolei sygnalizuje pająkowi jej obecność. Brak lepkości sieci, umożliwia ofierze szybką ucieczkę, dlatego kątnik musi działać bez chwili zwłoki. Błyskawicznie wbiega na swoją pajęczynę, po czym zbliża się do ofiary, kąsa ją i szybko wraca do lejka, aby się nią pożywić.
Łupem kątników padają wszelkie stawonogi, które tylko znajdą się w naszym domu. Mogą to być muchówki (muchy, komary), ale również owady biegające po ziemi, a więc mrówki, karaluchy, rybiki cukrowe czy inne pająki.
Mieszkanie w naszych domach, niesie tym pająkom wiele zalet, takich jak bezpieczeństwo (pomijając sytuacje, w których kątniki spotykają się z ludźmi), czy w miarę stała, ciepła temperatura. Jeśli jednak chodzi o pokarm, to z nim bywa różnie, zwłaszcza zimą. Kątniki, podobnie jak wiele innych domowych pająków, są jednak bardzo wytrzymałe na głód, dlatego dłuższe braki pokarmu, nie są dla nich większym problemem. Niedobory pokarmu, wymuszają jednak na kątnikach bardzo radykalne rozwiązania. Z tego też względu, są np. bardzo oszczędne w używaniu swojej pajęczyny i właśnie dlatego wszelkich napraw swoich sieci łownych dokonują bardzo rzadko, w zasadzie tylko wtedy, kiedy są naprawdę w opłakanym stanie. Od czasu do czasu bywa tak, że samiczki decydują się na przeprowadzkę. Wówczas można je przyłapać na wędrówce po domu czy ogródku. Niekiedy robią sobie pauzę i wtedy można je zauważyć, jak siedzą sobie na jakiejś ścianie.
Gody
Znacznie częściej jednak, po naszym domu wałęsają się samce. Bardzo im zależy na odnalezieniu potencjalnych partnerek, dlatego bez wahania odwiedzają wszelkie możliwe zakamarki naszych domów. Nierzadko, bywa to dla nich zgubne. Bywa bowiem tak, że któryś z nich przypadkiem wpadnie do zlewu czy wanny. Śliskie ścianki uniemożliwiają mu wydostanie się, dlatego pozostaje tam, aż w końcu znajdzie go któryś z domowników. Jeśli jednak mu się poszczęści i nie wpadnie w żadną pułapkę, kontynuuje swoje poszukiwania, aż znajdzie partnerkę.
Kiedy mu się uda, podejmuje ostrożne kroki, przy wejściu na jej pajęczynę. Próby zbliżenia się do samiczki są długotrwałe i mogą trwać nawet wiele godzin. Nie ma też żadnej gwarancji, że samczykowi uda się zapłodnić samiczkę, ponieważ ta, może w ogóle nie być zainteresowana godami i najzwyczajniej w świecie go przegonić. Musze jednak zaznaczyć, że samiczki kątników i tak są bardzo przyjaźnie nastawione do samców, ponieważ nie zdarzają się u nich akty kanibalizmu, jak ma to miejsce u wielu innych pająków (pewnie dlatego, że choć samczyki są nieco mniejsze od samiczek, to nie aż tak bardzo, by były łatwym łupem). W każdym razie, kiedy samczykowi się poszczęści, wprowadza do ciała samicy nasienie, przy pomocy zgrubiałych końcówek nogogłaszczek (czyli bulbusów, o których wspomniałem przy opisie wyglądu). Po zapłodnieniu, samczyk odchodzi, by szukać kolejnych samiczek, zaś tę zapłodnioną, czeka ważne zadanie.
Musi bowiem zbudować kokon, z którego wylęgną się młode pajączki (może ich być około 60). Początkowo żyją wspólnie pod opieką swojej matki, ale nie współpracują ze sobą przy polowaniach. Często też, dochodzi między maluchami do kanibalizmu, zwłaszcza gdy brakuje pokarmu. Kiedy młode pajączki uznają, że nadszedł ich czas, rozchodzą się, by prowadzić samodzielne życie.
Ukąszenia kątników
Kwestia ciekawa i poruszana już przeze mnie przy okazji kątnika domowego mniejszego, ale na pewno warto ją powtórzyć.
Kątnik domowy większy, to duży pająk, mający na tyle silne szczękoczułki, że jest wstanie przebić się przez ludzką skórę i ukąsić. Jakie są skutki takiego ukąszenia? Odnośnie tego, spotykam się z różnymi opiniami, ale jedno jest pewne: nie jest ono przyjemne. Książki podają, że może ono skutkować silnym bólem oraz miejscowym obrzękiem, a osoby bardziej wrażliwe na ich jad (uczulone), mogą je odczuć dużo bardziej dotkliwie.
Dobra, to był zarzut wobec kątników, a teraz coś na ich obronę. Przede wszystkim, kątniki same z siebie, najczęściej nie są agresywne, zaś ewentualne ukąszenia są sporadyczne i dochodzi do nich głównie przez przypadek, np. kiedy śpimy i niechcący przygnieciemy, wędrującego po pościeli pająka (na szczęście kątniki rzadko pojawiają się na naszym łóżku). Naturalne jest, że w takiej sytuacji pająk będzie się bronił i nie powinniśmy mieć do niego pretensji.
Bardzo często jest też tak, że kątniki bywają obwiniane za ukąszenia, które zostały spowodowane przez krwiopijne owady, np. meszki czy muchówki z rodziny bąkowatych. Jak odróżnić ukąszenie pająka od ukąszenia owada? Dobre pytanie. W książkach często spotykam się z informacją, że pająk zostawia ślad w postaci dwóch punkcików, a owady tylko jednego. Przez długi czas myślałem, że coś w tym jest na rzeczy, chociaż osobiście nigdy nie zostałem ukąszony przez żadnego pająka (mimo wieloletniego obcowania z nimi).
Nie tak dawno znalazłem na ten temat ciekawe informacje. Okazuje się, że owszem, w przypadku dużych pająków, np. ptaszników, można odróżnić ich ukąszenie od dziabnięcia przez owady, ponieważ widać dwie czerwone plamki. W przypadku mniejszych gatunków (czyli również kątników), obie takie plamki zlewają się ze sobą na tyle, że praktycznie nie ma szans, by na oko dostrzec różnice między ukąszeniem pająka, a użądleniem czy ukłuciem przez owada.
Warto też dodać, że kątniki nie są żądne naszej krwi, a różne drobne owady tak. Z tego też względu, pająki często pełnią rolę przysłowiowych kozłów ofiarnych, ponieważ są duże i rzucają się w oczy, w przeciwieństwie do ukrywających się po kątach drobnych pasożytów. Jak na ironię, to właśnie kątniki są tymi stworzeniami, które zwalczają kąsające nas owady (a także karaluchy, muchy i wiele innych), przez co są naprawdę bardzo pożyteczne.
Na koniec taka mała refleksja. Zacząłem od komentarzy pod artykułem o kątniku domowym mniejszym, to i na nich skończę. Chodzi mi o komentarze osób, które boją się tych pająków. Wiem, że obcowanie z nimi jest bardzo trudne, tym bardziej, że kątniki jako synantropy są praktycznie wszędzie tam, gdzie ludzie. Choćby z tego względu, warto walczyć z lękiem i próbować go przełamać, nawet jeśli wydaje się to jeszcze bardziej przerażające niż same kątniki. Zawsze uważałem i uważam nadal, że lepiej jest z nimi żyć w zgodzie (co nie musi wcale oznaczać, że od razu trzeba je kochać, jak wiele osób mylnie uważa), niż w strachu i podejmować walkę, której i tak nie wygramy (nawet jak pozbędziemy się jednych kątników, to prędzej czy później pojawią się następne). Piszę to z własnego doświadczenia, w końcu też miałem lęki, które musiałem przezwyciężyć (np. w miarę skuteczna walka z lękiem wysokości).