Ok, teraz wszyscy zastanawiają się, co mi strzeliło do głowy z tym diabłem w tytule? Jakby nie było, nasz kątnik ma coś z tym diabłem wspólnego. Za każdym razem, kiedy osoba czująca do pająków strach, wstręt, odrazę, niechęć, obrzydzenie, panikę itp. zobaczy na swojej drodze kątnika, to reaguje jak przysłowiowy diabeł na widok święconej wody! Jakby tego było mało, to malutkie stworzonko w opowiadaniach takich osób, często rośnie do rangi potwora, monstrum, bestii, paskudztwa i tym podobnego straszydła! Innymi słowy, pajączek staje się bohaterem legendy i to nawet miejskiej. A wszystko dlatego, że pod wpływem strachu, ludzie często wyolbrzymiają różne rzeczy, przez co rodzą się wręcz niestworzone historie. Jak jest z tym pająkiem naprawdę? Jeśli macie w sobie wystarczająco dużo odwagi, możecie się o tym przekonać, czytając dalszą część tego artykułu.
Systematyka i wygląd
Zacznijmy może od tego, że w naszym kraju żyje kilka gatunków kątników. Nie wszystkie jednak zaliczają się do rodzaju Tegenaria. W 2013 roku doszło do poważnych zmian w systematyce tych pająków i część z nich przeniesiono do odrębnego rodzaju Eratigena. Dotyczy to m.in. kątnika domowego większego (Eratigena atrica), z którym kątnik domowy mniejszy bywa często mylony. Zgodnie z nazwą, E. atrica jest jednak znacznie większy i dorasta nawet do 1,8 cm (nie licząc nóg rzecz jasna).
Nasz bohater, jest znacznie mniejszy i dorasta od 1 do 1,2 cm, więc trzeba przyznać, nie jest aż tak potworny, jak jego prawie dwucentymetrowy kuzyn. Inną cechą, która różni go od kątnika większego, jest niemal zupełnie gładki karapaks. Brak na nim ciemnego rysunku, poza dwiema, przeciwległymi do siebie, ciemnymi pasami, układającymi się w coś, co z lekka przypomina niekompletną literę „X.” Ciało kątnika oraz jego nogi pokryte są licznymi włoskami (osoby bojące się pająków, często podkreślają, jakie to strasznie włochate są kątniki – jak widać całkiem słusznie).
Po co takiemu kątnikowi tyle włosków? U pająków, włoski stanowią niezwykle ważny narząd zmysłu, wrażliwy na drgania i ruch powietrza. Dzięki nim, pająk jest wstanie zorientować się w otoczeniu. Normalnie w takich przypadkach powinien działać wzrok, ale mimo posiadania aż 8 oczu, kątniki są praktycznie niewidome, zdolne co najwyżej do rozróżniania natężenia światła (orientują się, kiedy jest włączona lampka, albo gdy padnie na nie cień). Z tego też względu, to właśnie dzięki włoskom, mają najlepszy kontakt z otaczającym je światem.
Zostało nam jeszcze ubarwienie, a to jest z reguły mieszaniną szarości, brązu oraz czerni. Nie da się więc ukryć, że kątniki nie są najładniejszymi pająkami i mają w sobie coś takiego, co zniechęca do nich człowieka, lub wręcz przeraża. Może więc poznanie ich życia sprawi, że dadzą się bardziej polubić.
Pajęczyna i pokarm
Kątniki należą do ciekawej rodziny pająków zwanej lejkowcowatymi (Agelenidae). Nazwa, którą noszą do czegoś zobowiązuje. Ich sieci łowne to nic innego jak płaska pajęczyna, przypominająca swego rodzaju „płachtę” zakończoną charakterystycznym zwężeniem, czyli lejkiem. To właśnie w jego przedniej części, kątnik czyha na swoje ofiary. Sam wygląd pajęczyny na pewno stanowi ciekawą odmianę od tego, co prezentuje znany wszystkim krzyżak, jednak estetyką absolutnie nie zachwyca. Bierze się to głównie stąd, że na pajęczynie często osadza się kurz oraz wszelkie paprochy i inny bród. Pająki nie są specjalnymi czyściochami i zdecydowanie im to nie przeszkadza, a w pewnych sytuacjach nawet pomaga! Dlaczego? Ponieważ bród idealnie maskuje pajęczynę na tle zakurzonych zakamarków pomieszczenia, w którym aktualnie się znajduje. Oczywiście osadzające się na sieci paprochy powinny zmniejszać przyczepność do jej powierzchni, ponieważ kropelki kleistej substancji, którą pokryte są pajęcze nici, zamiast do ofiary, kleiłyby się właśnie do brudu. Wiele innych pająków, byłoby zmuszonych do remontu, a nawet budowy zupełnie nowej pajęczyny.
U kątników jest jednak zupełnie inaczej. To nie kleistość pajęczyny decyduje o jej skuteczności, a gęstość jej wykonania. Płachta pod stopami potencjalnych ofiar składa się z kilku warstw, na przemian po rozsnuwanych na sobie, przez co działają niczym „kratownica.” Idący po niej owad, co chwila potyka się o te warstwy, aż w końcu upada. Tak po prawdzie, to za dużo się nie nachodzi, ponieważ atak pająka następuje błyskawicznie. Kątnik wyskakuje ze swojej „rurki,” podbiega do szamoczącej się ofiary, wbija w nią pazurki jadowe i szybciutko wraca z nią do lejka. Co ciekawe udało mi się zaobserwować, jak porzucone przez kątniki pajęczyny, często są zajmowane przez inne osobniki, o ile oczywiście da się je jeszcze wykorzystać (a często jest to możliwe, nawet jeśli trzeba coś w nich załatać).
Kątniki rozstawiają się ze swoimi pajęczynami w różnych, często trudno dostępnych zakamarkach. Szczególnie chętnie upodobały sobie kąty (o czym zresztą, mówi ich nazwa rodzajowa), ponieważ to właśnie w nich najłatwiej zrobić zwężającą się ku tyłowi pajęczynę. Takie sieci możemy znaleźć w różnych częściach naszego domu lub też mieszkania. Najczęściej są to piwnice, strychy, mocno zaniedbane łazienki oraz korytarze. Rzadziej wybierają inne pomieszczenia, no chyba, że mają w nich odpowiednie warunki, np. jakąś wnękę za szafą albo łóżkiem.
Kiedy pająk rozstawi się już ze swoją pajęczyną, wreszcie może przejść do polowania. Jego łupem padają różne owady, szczególnie takie, które lubią się kręcić po naszym domu. Są to więc muchy, komary, mrówki, rybiki cukrowe, jakieś małe pluskwiaki i wszelkie inne wielonogi, jakie tylko wślizgną się do naszego domu (tak więc nie odżywią się kurzem, jak to co niektórzy uważają). Generalnie więc kątniki bardzo dbają o to, aby za dużo tego wszystkiego nie szwendało się po naszym domu (za co niestety nie są zbytnio doceniane).
Gody
Same kątniki również lubią się szwendać po naszych domach. Z tego też względu, niejednokrotnie możemy się natknąć na spłoszone nagłym zapaleniem się światła osobniki, które czym prędzej starają się przed nami ukryć. Innymi razy zdarza się nam przyłapać takiego delikwenta przy próbie wydostania się ze zlewu albo wanny. W rezultacie takie nocne eskapady często kończą się dla nich fatalnie. Skoro tak, to właściwie po co one w ogóle ryzykują? Jakim cudem udaje im się znaleźć w naszym zlewie? Cóż, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… odnalezienie swojej drugiej połówki! Tak. Poszukujące partnerek samce, są gotowe przeczesać cały nasz dom, aby tylko jakąś znaleźć i móc przekazać jej swoje geny. Z tego też względu czasami zdarza się jakiemuś samcowi wpaść do naszego zlewu lub gwałtownie wbiec na ścianę i tym samym nieźle nas przestraszyć. Czegóż się jednak nie robi dla przyszłej wybranki?
Dobra, wiemy już czego pająki szukają w naszych domach. Teraz zobaczmy co się dzieje, kiedy uda im się dotrzeć do celu. Tuż po odnalezieniu samiczki, samczyk pozostaje z nią przez kilka tygodni, zapładniając ją przez ten czas i to wielokrotnie. Niekiedy można przyłapać takiego samczyka na spodniej stronie pajęczyny (a jak pokazuje górne zdjęcie, czasami bywa na odwrót i to samiczka wchodzi na teren samca). Przez ten czas, kiedy samica przykładowo jest zajęta posiłkiem, a do pajęczyny wpadnie kolejny owad, samiec przegryza nicie od spodu, łapie szybko ofiarę i sam ją konsumuje. Taki to z niego cwaniak! Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy.
Samiec po tych kilku tygodniach ginie, po czym zostaje zjedzony przez samicę. Później samiczka zabiera się do zabawy polegającej na budowie kokonu. W nim umieszcza jajeczka, po czym czeka kilka tygodni, aż wylęgną się z nich młode pajączki. Te nie odbiegają zbytnio wyglądem od dorosłych kątników, ale… mają znacznie jaśniejsze ubarwienie (żółtawo-szarawe, z wyraźnie widocznym już wzorkiem) i co ciekawe, u młodych samczyków już widać bulbusy na nogogłaszczkach! Kiedy pojawią się młode pajączki, samiczki przystępują do opieki nad nimi. Przynajmniej do chwili, gdy nastąpi pierwsza wylinka. Kiedy tak się stanie, młode kątniki ruszają w świat, wiodąc samotnie prym „dzikich lokatorów” naszych mieszkań.
Występowanie i konsekwencje mieszkania wśród nas
Z tymi dzikimi, to jednak nie do końca prawda. Kątniki to klasyczne synantropy, czyli stworzenia przystosowane do życia w pobliżu człowieka. Tak więc choć dzikie, to jednak udomowione, mimo że wcale nie potrzebują opieki człowieka, a jedynie tworzonych przez niego budynków. Wychodzi więc na to, że kątniki świetnie sobie radzą bez człowieka… wszędzie tam, gdzie człowiek jest obecny. Kątniki są bowiem nie tylko synantropami, ale także zwierzętami kosmopolitycznymi, a to oznacza, że można je spotkać praktycznie na całym świecie, wszędzie tam, gdzie mieszkają ludzie (no, może poza Antarktydą, bo tam wciąż dla nich za zimno).
Co tak właściwie sprawiło, że kątniki postanowiły zamieszkać w naszym sąsiedztwie? Przede wszystkim to, że w naszych domach praktycznie zawsze jest ciepło, sucho, a do tego z dala od wszelakich drapieżników… normalnie życie jak w Madrycie. No dobra może jednak nie aż takie życie. Mieszkanie w pobliżu nas zmusiło je do określonych przystosowań i sposobu życia. W naszych domach znacznie ciężej o pokarm, ponieważ ludzie z reguły dbają o to, aby w domu nie panoszyło się „robactwo.” Tak więc kiedy nie ma co jeść, muszą długo głodować… przynajmniej do czasu, aż coś zaplącze się w ich sieci (trzeba przyznać, te pająki mają cierpliwość godną pozazdroszczenia). Wędrujące po domu samce kątników czynią to cichaczem, pod osłoną nocy (w dzień prędko by je przyłapała jakaś rozhisteryzowana pani domu, a takie spotkanie mogłoby się dla nich naprawdę źle skończyć). Decyzja o zamieszkaniu w pobliżu nas przyniosła więc tym pająkom wiele plusów, ale oczywiście nie mogło się też obyć bez minusów. Jak to zresztą w życiu bywa, nie ma rozwiązań idealnych. Kątniki najwyraźniej odnoszą jednak znacznie więcej korzyści niż negatywów, skoro poza naszymi domami, praktycznie trudno jest je spotkać w innych miejscach, zwłaszcza w środowisku naturalnym (np. w lasach czy na łąkach).
Wracając jednak jeszcze do tych minusów. Jak wspomniałem, kątniki w naszych domach nie są narażone na ataki drapieżników… poza jednym wyjątkiem. To inne pająki, a konkretnie nasoszniki trzęsie (Pholcus phalangioides). Ci niepozorni zabójcy polują na inne stworzenia, często znacznie przewyższające je swoimi gabarytami. Z tego też względu, nie wahają się polować także na kątniki, zwłaszcza w okresie zimowym, kiedy to w ich sieci nie łapie się zbyt wiele ofiar i zmuszone są do aktywnych łowów. Niejednokrotnie więc, w miejscach obfitujących w nasoszniki, często można dostrzec wyraźne braki w populacji kątników. Kątnikom ciężko jest się bronić przed nasosznikami, ale jeszcze ciężej przed nami! Najlepszą metodą obrony jest ucieczka. Zaniepokojona samica prędziutko czmycha w głąb swojego lejka i tam czeka, aż zagrożenie minie.
Wbrew obiegowej opinii, kątniki domowe mniejsze, nie są niebezpieczne dla ludzi, a ich jad, nie jest żadnym zagrożeniem dla naszego zdrowia. Mało tego, nie są nawet wstanie zbyt mocno wgryźć się w naszą skórę. Wszelkie ukąszenia pająków, jakie mogą się zdarzyć w naszym domu, to najczęściej dzieło ich kuzyna, czyli kątnika domowego większego (choć nawet jego ukąszenie, choć bolesne, to nie jest groźne dla zdrowia).
Co należy zrobić, kiedy znajdziemy pająka w naszym pokoju? Najlepiej złapać go w jakiś pojemnik i przetransportować tam, gdzie nic mu nie będzie zagrażało (np. do piwnicy, albo na dwór). Pamiętajmy też, że kątniki są bardzo pożytecznymi stworzeniami, a tępienie ich jest wyjątkowo nierozsądne.