Wiele osób widząc tego pluskwiaka na zdjęciu, z pewności uzna go za pospolitego bywalca chodników, lipowych pni czy cmentarzy. Tymczasem wszystkie te skojarzenia pasują jedynie do zbliżonego wyglądem kowala bezskrzydłego (Pyrrhocoris apterus). Glinik, choć z wyglądu do niego podobny, prowadzi jednak zupełnie inny tryb życia.
Systematyka i wygląd
Nasz bohater to jedyny rodzimy przedstawiciel rodzaju Corizus, zaliczanego do mało znanej rodziny Rhopalidae, która w naszym kraju liczy zaledwie 14 gatunków. Większość należących do niej gatunków, to niepozornie ubawione pluskwiaki, które nie zwracają na siebie specjalnej uwagi. Nie dotyczy to jednak glinika.
Ten nieduży pluskwiak (osiąga około 1 – 1,2 cm) charakteryzuje się kontrastowym, pomarańczowo-czerwonym rysunkiem, na czarnym tle (a może na odwrót, któż to wie). Szczególnie rzuca się w oczy para okrągłych, czarnych plamek na usztywnionej części półpokryw. Podobny wzór posiada także kowal bezskrzydły i to głównie przez niego dochodzi do mylenia tych dwóch gatunków. Takie wspólne, podobne ubawienie wcale zresztą nie musi być przypadkowe. W przyrodzie istnieje zjawisko, które fachowo zwie się mimikrą müllerowską (lub mimikrą Müllera). Tak, wiem, że mimikra jest dość znana, głównie dzięki temu, że wiele niegroźnych owadów naśladuje te, które potrafią się bronić (i dlatego jej pojęcie często się pojawia u mnie na blogu). To jednak tylko jedno oblicze tego zjawiska (znane jako mimikra Batesa).
Drugie, to właśnie mimikra müllerowska. Polega ono na tym, że wiele zdolnych do obrony zwierząt dysponuje bardzo zbliżonym do siebie ubarwieniem (przykładem mogą być tutaj osy i pszczoły, które choć należą do różnych gatunków, to niemal zawsze są ozdobione żółto-czarnymi paskami). Dlaczego? Ano dlatego, by zwiększyć swoje bezpieczeństwo. Kiedy jakiś drapieżnik zaatakuje np. uzbrojoną w żądło osę i dostanie bolesną nauczkę, więcej nie zaatakuje ani osy, ani innego podobnie ubawionego owada, chociażby trzmiela. I choć trzmiel też ma żądło, to dzięki lekcji jaką osa udzieliła temu pechowemu drapieżnikowi, trzmiel nie będzie musiał tracić czasu i energii na używanie własnego żądła. No dobra, ale co to ma wspólnego z naszym glinikiem? Widzicie, glinik nie bez powodu jest ubawiony tak, a nie inaczej. Kontrastowe ubarwienie ma za zadanie ostrzegać przed tym, że jest wyjątkowo paskudny w smaku i że lepiej go ominąć, niż próbować go skonsumować. Na podobnej zasadzie działa ubarwienie kowala bezskrzydłego. A jako, że oba te owady są podobnie ubawione, to jeśli owadożerca spróbuje niesmacznego glinika i nauczy się jak paskudnie smakuje, więcej nie tknie ani jego, ani podobnie ubarwionego kowala. I na odwrót. Trudno tylko stwierdzić kto od kogo zgapił ten wzór, ale przy użytkownikach mimikry müllerowskiej zawsze jest z tym problem.
No dobrze, ja tu gadu gadu o mimikrze, a wypada przecież napisać jak odróżnić glinika od kowala! Wbrew pozorom nie jest to wcale takie trudne. Pod względem budowy ciała, glinik jest znacznie delikatniej zbudowany niż kowal, a poza tym, jego półpokrywy są w całości rozwinięte, dzięki czemu widać czarną, błoniastą część na końcu jego ciała, z wyraźnie widocznymi żyłkami. U kowali natomiast żadnej błoniastej części nie uświadczymy. Poza tym glinik jest pokryty licznymi, jasnymi włoskami (widać je szczególnie dobrze po bokach ciała i na nogach), natomiast kowal jest niemal zupełnie „łysy”.
Gdzie go można spotkać?
Glinik zamieszkuje nasłonecznione, często suche tereny trawiaste, czyli różne łąki czy też ugory. Gatunek ten jest pospolity w całej Polsce, a obserwuje się go od końca sierpnia do lipca przyszłego roku (zimą oczywiście hibernuje ukryty gdzieś w ściółce).
Tryb życia
W przeciwieństwie do lubiącego życie grupowe kowala, glinik to samotnik, którego najczęściej możemy spotkać pojedynczo, lub najwyżej w liczbie kilku sztuk, głównie w czasie godów. Te odbywają się wiosną i wtedy też kowale stają się bardzo niespokojne. Chętnie wówczas latają, więc nie zawsze łatwo im zrobić zdjęcie. Pamiętam, że kilka lat temu nieźle się za nimi naganiałem, by je sfotografować. Jakieś tam zdjęcia im zrobiłem, ale w porównaniu z obecnymi wyszły kiepskie, więc daruje sobie ich pokazanie. W czasie, gdy gliniki nie kopulują zajmują się odżywianiem. Podobnie jak jego krewniacy z rodziny Rhopalidae są roślinożercami. Wysysają soki roślinne, głównie z astrowych i różowatych. Ponoć wykazują też spore zamiłowanie do lulka czarnego (Hyoscyamus niger), trującego (rzecz jasna nie dla niech) przedstawiciela psiankowatych. Nie wiem czy to rzeczywiście prawda, ale coś w tym pewnie jest, skoro nazwa tej rośliny pojawia się zarówno w polskiej jak i łacińskiej nazwie glinika.
Pod koniec czerwca i na początku lipca samiczka składa jajeczka, z których wylęgają się larwy. Te są brązowo-żółte z licznym, czarnym punktowaniem, przez co zdecydowanie odbiegają wyglądem od imago, stawiając bardziej na nierzucanie się w oczy niż biciem po nich jaskrawymi, ostrzegawczymi barwami. Za to podobnie jak dorosłe są roślinożerne, zaś soki wysysają z tych samych roślin, co rodzice. Ich rozwój trwa do końca sierpnia, kiedy to pojawiają się pierwsze osobniki dorosłe. Muszę przy tym przyznać, że późnym latem i jesienią, gliniki zdają się być dużo spokojniejsze, czego dowodem jest ten, którego wam pokazuje… jak mało który glinik pozował do zdjęcia naprawdę dzielnie. Dał się nawet dotknąć i nie odleciał przy tym ani na chwilę.