Ta to dopiero ma wiele imion. Pierwszy raz spotkałem się z nią wiele, wiele lat temu, kiedy jeszcze spędzałem swoje dzieciństwo na Mazurach. Niedźwiedziówka bardzo chętnie odwiedzała ogródek mojej babci, co i rusz przesiadując na ścianie domu. Wtedy też zresztą znałem ją pod nazwą niedźwiedziówka nożówka i w sumie do dzisiaj mi zostało używanie tej nazwy. A jak i ta mi się znudzi, to mogę wykorzystać jeszcze inną, ponieważ kaja, dawna nożówka, znana jest również jako niedźwiedziówka gosposia! Nie za dużo tych nazw? No chyba nie. Tacy Anglicy na ten przykład nazywają ją „Garden Tiger Moth,” czyli ogrodowa, tygrysia ćma… czy jakoś tak. A Niemcy? U nich to „Brauner Bär,” czyli dosłownie niedźwiedź brunatny! Doprawdy, dziwaczne te imiona… chociaż akurat z tym niedźwiedziem – w niemieckim nazewnictwie – to akurat zbyt daleko od prawdy wcale nie jest. Dlaczego? O tym będzie w dalszej części tekstu!
Systematyka
Niegdyś niedźwiedziówka kaja przynależała do rodziny niedźwiedziówkowatych (Arctiidae), jednak obecnie, cała ta rodzina została zdegradowana do podrodziny niedźwiedziówek (Arctiinae) i włączona do rodziny Erebidae. W naszym kraju mamy 45 gatunków niedźwiedziówek, w tym trzy przedstawicielki rodzaju Arctia. Oprócz Arctia caja jest to jeszcze Arctia festiwa, czyli niedźwiedziówka hebe, oraz Arctia villica, a więc niedźwiedziówka włodarka. Obie znacząco różnią się ubarwieniem od niedźwiedziówki gosposi i obie są bardzo rzadko spotykane.
Wygląd
Ćmy kojarzą nam się głównie z szaro-burymi, czyli ogólnie rzecz biorąc mało ciekawymi owadami. Niedźwiedziówka zdecydowanie wyłamuje się z tego stereotypu, sama zaś prezentuje intrygujące wzornictwo oraz przykuwające wzrok ubarwienie. Pierwsza para jej skrzydeł jest biała, z licznymi, brązowymi łatami o nieregularnym kształcie. Plamy te potrafią mieć różny kształt oraz różną wielkość. Często również zlewają się ze sobą. Z tego też względu zdarzają się osobniki z przewaga bieli, jak również takie, które są niemal zupełnie brązowe. Czyż druga para skrzydeł może być jeszcze ciekawsza? Okazuje się, że jak najbardziej! Ta bowiem, jest jaskrawo czerwono-pomarańczowa (ich odcień może być różny), a jakby tego było mało, na ich powierzchni są rozlokowane okrągłe, czarne plamki, z niebieskawym połyskiem. Mało? Odwłok także jest w tonacji barwnej drugiej pary skrzydeł, tzn. czerwono-pomarańczowy, z czarnymi, poziomymi kreskami. Skoro już jesteśmy przy samym ciele, to idąc w górę dochodzimy do tułowia. A ten, pokryty jest brązowymi włoskami, nadającymi samemu motylowi niezwykle „misiowatego” wyglądu. Takim samym „futerkiem” pokryta jest główka, ale przestrzeń pomiędzy nią, a tułowiem jest jaskrawo czerwona, zaś czułki intensywnie białe!
Ciekawostką może być fakt, że każda nożówka jest zupełnie jak płatek śniegu. Jak to możliwe? Ano tak, że nie ma dwóch, identycznie ubarwionych osobników, zupełnie jak w przypadku płatków! Sami przyznacie, taka kombinacja barwna, z pewnością stawia niedźwiedziówkę w gronie najpiękniej ubarwionych ciem naszego kraju… a jeśli nie najpiękniejszych, to na pewno najcudaczniejszych! No dobrze… czy jeszcze o czymś nie zapomniałem… a tak, jeszcze wymiary! Gosposia z pewnością wyróżnia się spośród innych motyli nocnych nie tylko ubarwieniem, ale także rozmiarem, gdyż należy do ciem dużego kalibru. Rozpiętość jej skrzydeł waha się od 6,2 do 7,5 cm. Tutaj warto też dodać, że samica jest najczęściej znacznie większa niż samiec. Swoimi wymiarami, deklasuje więc takie motyle dzienne, jak rusałkę pawik, dostojkę malinową, czy mieniaka tęczowca!
Gdzie ją można spotkać?
Niedźwiedziówka nożówka to jeden z najpospolitszych przedstawicieli podrodziny niedźwiedziówek, szeroko rozprzestrzeniony w całym kraju. Spotkać ją można zarówno w lasach, jak również w parkach, ogrodach, czy nawet w centrach miast! Jednego ze swoich osobników spotkałem odpoczywającego w przejściu podziemnym, w samym centrum Olsztyna. Generalnie więc nie powinno być problemu z jej spotkanie, ale prawda jest inna. Ze względu na swój nocny tryb życia, widuje się ją raczej rzadko, ponieważ w dzień bywa dość dobrze ukryta. Chętnie za to przylatuje do światło i wówczas można się z nią spotkać. Dorosłe ćmy pojawiają się w drugiej połowie czerwca i można je obserwować do końca sierpnia.
Dorosły motyl, czyli podstępy i toksyny
Przyznam, że kiedy w ubiegłym roku, pod koniec lipca, spotkałem się z tym motylem w przejściu podziemnym… ucieszyłem się jak nie wiem. Minęło wiele lat od chwili, gdy po raz ostatni widziałem ten gatunek, więc absolutnie nie mogłem sobie przepuścić okazji do sfotografowania go. Tunel pod torowiskiem to jednak nie najlepsze miejsce na urządzanie sesji fotograficznych. Podjąłem więc drastyczne kroki. Chwyciłem za pojemniczek w swoim plecaku, złapałem w nią gosposię i razem z nią ruszyłem do pobliskiego Lasu Miejskiego. Czy źle zrobiłem, zabierając ją stamtąd, do zupełnie innego miejsca? Nie do końca. Chociaż takie ćmy często się pojawiają w miastach, to jednak bardzo często kończą przypieczone przez lampy uliczne albo żarówki w czyichś domach. No, a w takim ruchliwym miejscu, tak widoczna ćma, mogłaby się też komuś nie spodobać i przez to mogłoby ją spotkać coś złego. Dlatego w lesie, po krótkiej sesji na drewnianej ławeczce, wypuściłem ją na pobliskie drzewo, gdzie elegancko usadowiła na gałęzi drzewa, z dala od wzroku wścibskich ludzi. Tak wiem, co sobie pomyślicie. W lesie może i ludzie nic jej nie zrobią, za to jakiś ptaszek może ją łatwo wypatrzeć i pożreć! Wypatrzeć zdecydowanie tak, ale czy również pożreć… to już aż tak pewnie nie jest. Dlaczego?
Widzicie, kaja wypracowała cała szereg mechanizmów obronnych, które mają zapewnić jej przeżycie. W pierwszej kolejności, oczywiście dobrze jest się ukryć. Najlepiej w jakiejś dziupli, pomiędzy korą drzewa albo w naściennej wnęce. Ubarwienie jej przedniej pary skrzydeł potrafi być bowiem maskujące, jeśli tylko znajdzie odpowiednie podłoże. A na liściu? Wprawdzie nie znalazłem tego w żadnej książce, ale i tak uważam, że jej ubarwienie do złudzenia przypomina ptasie odchody, a skoro tak, to raczej żaden ptaszek się na to nie skusi. A jeśli jednak? Wtedy w ruch idzie zaskoczenie. Zaniepokojona gwałtownie odsłania drugą parę skrzydeł, swoją główkę zaś odchyla w dół, ukazując czerwony przedziałek pomiędzy nią, a tułowiem. Gwałtowna zmiana wizerunku potrafi być dla drapieżnika zaskakująca, a to dodatkowe sekundy na ucieczkę dla samej ćmy.
O ile jednak będzie w ogóle wstanie odlecieć. Ano właśnie. Niedźwiedziówka kaja ma to do siebie, że po dłuższym czasie spędzonym w bezruchu, musi najpierw rozgrzać mięśnie, rozruszać swoje skrzydła i dopiero wtedy może wystartować. A zaczyna się od tego, że wprawia swoje ciało w drgania… coraz większe i większe, aż w końcu będzie wstanie odlecieć. Sam obserwowałem to zarówno u niej, jak i u wielu innych, dużych ciem… przyznam, jest to proces trwający wiele minut. A drapieżnik nie będzie przecież czekał z jej zjedzeniem aż tak długo, prawda? I co wtedy? Już sam fakt, że ćma jest tak kontrastowo ubawiona sprawia, że wiele drapieżników rezygnuje z jej konsumpcji. Dlaczego? Ponieważ jest to ostrzeżenie przed tym, że ćma jest wyjątkowo paskudna w smaku. Okazuje się bowiem, że całe ciało niedźwiedziówki jest dosłownie przepełnione różnymi toksynami, w tym alkaloidami i glikozydą. Z tego też względu niedźwiedziówka nie nadaje się do zjedzenia dla wielu drapieżników, a skoro tak, to może sobie w spokoju oczekiwać na nadejście nocy.
Wtedy to nożówka uaktywnia się i rozpoczyna swój lot. Napisałbym, że rusza wtedy na żer, ale nie mogę! Ssawka niedźwiedziówki jest uwsteczniona, a to oznacza, że nie jest wstanie pobierać żadnego pokarmu. Zamiast tego, znów musi się bronić przed pożarciem. Niekoniecznie przed ptakami, ale przed nietoperzami już jak najbardziej! Na nie jaskrawe kolorki już nie podziałają, ale i z nimi można sobie poradzić. Na trzecim segmencie tułowia naszej niedźwiedziówki, znajduje się specjalny narząd słuchowy, w postaci cienkiej błonki bębenkowej, wrażliwej na drgania wywoływane przez fale akustyczne. Kiedy więc nietoperz próbuje namierzyć swoją ofiarę za pomocą echolokacji, kaja jest wstanie go usłyszeć i wykonać odpowiedni manewr wymijający. Co ciekawe, część przedstawicieli podrodziny niedźwiedziówek jest wstanie emitować dźwięki dzięki organom umieszczonym na odwłoku. Takie dźwięki mają za zadanie zniechęcać nietoperze do ataku. Nie jestem pewny, akurat nasza kaja potrafi je wydawać, ale też nie można tego wykluczyć. Oczywiście żaden mechanizm obronny nie jest doskonały i nawet przy takiej ich ilości, zawsze znajdzie się drapieżnik, któremu uda się przez nie przełamać i pożreć biedną ćmę, mimo jej paskudnego smaku!
Gąsienice, czyli miniaturowe niedźwiadki!
Jeśli jednak samiczka zdoła przeżyć i będzie akurat po kopulacji z samczykiem, to będzie wstanie złożyć jajeczka. Te są malutkie, seledynowej barwy, a umieszcza je w dużych skupiskach, na spodzie liści roślin pokarmowych. Po jakichś dwóch tygodniach wylęgają się z nich młode gąsienice. Początkowo są całkowicie gładkie, białawo-żółtawe z licznymi, czarnymi plamkami. Wtedy też od razu zabierają się za konsumpcję. Przed nimi bowiem zimowanie a skoro tak, to potrzebna jest im energia na jego przetrwanie. Trzeba przyznać, gąsienice niedźwiedziówki nie są wybredne ani trochę! Potrafią żerować zarówno na drzewach (brzozach, wierzbach, olchach, topolach, drzewach owocowych, głogach), krzewach (malinach, tawułach) jak i roślinach zielnych (koniczynach, babkach, jasnotach, wiązówkach błotnych, szczawiach, pokrzywach, mniszkach i wielu innych). A żarłoczne to one są jak mało co. Przynajmniej we wrześniu. Później schodzą na ziemię i po znalezieniu odpowiedniego schronienia zapadają w stan diapauzy.
Przerwa kończy się wczesną wiosną. Wówczas wychodzą z kryjówek, by móc się wygrzewać na słońcu. W międzyczasie jesiennego żerowania oraz późniejszego zimowania, zdołały jednak całkowicie zmienić swój wygląd! Ich ciało szybko bowiem pokryło się licznymi włoskami. Naprawdę bardzo licznymi! Od góry czarne, po bokach oraz z przodu zaś niemal zupełnie rude! Dodatkowo w okolicach poszczególnych segmentów ciała znajdują się białe kropki. Dzięki takiemu… futerku, gąsienica ma łatwiejsze zimowanie, ponieważ włoski mają właściwości termoizolacyjne. Po co im jednak, kiedy zima już się skończy?
Włoski gąsienicy niedźwiedziówki służą jej również do obrony. Okazuje się bowiem, że mają właściwości drażniące skórę, choć tak naprawdę daleko im do parzących włosków gąsienic innych motyli, np. z podrodziny brudnic (tak czy siak, odradzam branie gąsienic gosposi do ręki). Mimo to, wystarczają jej do zniechęcenia potencjalnych drapieżników. Zresztą sama gęstość włosków już i tak jest skuteczną przeszkodą dla wielu ptaków, zwłaszcza tych drobniejszych. A jakby to nie pomogło, zaniepokojona gąsienica może najzwyczajniej w świecie spaść z rośliny, na której żeruje, zwinąć się w kulkę i udawać martwą! Po tylu mechanizmach obronnych, widać, że jest „dzieckiem” niedźwiedziówki nożówki!
Gąsienice niedźwiedziówki żerują aż do czerwca. W międzyczasie rosną i to do tego stopnia, że osiągają nawet 6 cm! Włoski na jej ciele stają się wówczas wyjątkowo długie oraz bujne, sama gąsienica zaś zaczyna przypominać autentycznego niedźwiedzia. Nic więc dziwnego, że cały rodzaj, a nawet podrodzina zwie się właśnie niedźwiedziówkami, zaś Niemcy nazwali ten gatunek „niedźwiedziem brunatnym”! Na kilka godzin przed przepoczwarczeniem się, gąsienica schodzi z rośliny żywicielskiej, po czym rozpoczyna wędrówkę. Zachowuje się wtedy jak nakręcony samochodzik, który gna przed siebie tak szybko, jak mało która gąsienica! Raz widziałem jedną podczas takiej wędrówki… naprawdę miałem spore trudności, by dotrzymać jej kroku! Kiedy już jednak ta wzmożona aktywność ucichnie, a sama gąsienica się uspokoi, wreszcie może znaleźć jakiś zaciszny kąt i w końcu się przepoczwarczyć. W tym celu tworzy specjalny oprzęd bezpośrednio na ziemi, w pobliżu łodyg lub w jakimś ziemnym wgłębieniu. Całość jest „uzbrojona” jej własnymi włoskami, zaś wewnątrz rozwija się czarna poczwarka, z której gdzieś tak po miesiącu wylęgnie się dorosła niedźwiedziówka kaja.
