Widzieliście kiedyś drzewo (konkretnie wierzbę), które byłyby niemal całkowicie pokryte pienistą substancją, kapiącą na głowy, przy najmniejszym podmuchu wiatru? Mi się tak zdarzyło, wiele lat temu. Nie jest to zresztą odosobniony przypadek. Larwy pieników olchowych mają słabość do życia w większych grupach. Znane są bowiem z tego, że lubią się kryć w pienistej wydzielinie, którą same wytwarzają. O mechanizmach jej powstawania opowiem jednak w dalszej części artykułu. Na razie zajmijmy się owadem dorosłym i jego wyglądem.
Wygląd
Pieniki to nieduzi przedstawiciele pluskwiaków, osiągający długość od 8 do 9,5 mm. Ich ciało jest brunatne (jasne, nieregularne plamy znajdują się na skrzydłach przedniej pary), z kształtu zaś podłużne, zaostrzone z obu stron (z tym, że przód, patrząc na niego z góry, jest bardziej zaokrąglony, niż tył). Z przodu zdają się być uniesione do góry, z tyłu zaś niemalże przylegają do podłoża. Warto zwrócić uwagę na głowę oraz oczy. Patrząc na któregoś od tej strony, można bowiem odnieść wrażenie, że owad patrzy na nas dosłownie „z byka.” Na szczęście to jedynie jego wygląd, dlatego nie musimy się więc bać, że skoczy na nas i zrobi nam jakąś krzywdę. Pieniki posiadają dwie pary, bardzo dobrze wykształconych skrzydeł i niejednokrotnie używają ich do lotu, znacznie częściej jednak wolą chodzić, oraz… skakać.
Tutaj warto się zatrzymać, ponieważ wśród pieników znajdują się prawdziwi rekordziści pod względem długości skoków i nie dajcie sobie wmówić, że najdalej skaczącymi owadami są koniki polne czy pchły. Kuzyn pienika olchowego, czyli pienik ślinianka (Philaenus spumarinus), który zresztą jest podobny do olchowca, przy swoich 6-7 mm długości ciała, potrafi skoczyć nawet na wysokość 70 cm (dla porównania, niewiele mniejsze pchły, skaczą na wysokość „zaledwie” 25 cm). Gdyby człowiek, potrafił skakać tak jak pieniki, przeskoczenie wieżowca, który ma wysokość 210 m, byłoby dla niego kaszką z mleczkiem.
Pieniki olchowce też potrafią wykonywać dalekie skoki, o czym możemy się przekonać, kiedy weźmiemy któregoś na rękę i zaczniemy go denerwować. Owady te, potrafią wykonywać tak dalekie skoki, dzięki niezwykle silnym odnóżom ostatniej pary. Na ich budowę składają się bardzo mocne mięśnie, które tuż przed oddaniem skoku, uwalniają nagromadzoną w nich energię, dzięki czemu działają jak katapulta, za pomocą której są wstanie wykonać „wybuchowe” skoki. Taka umiejętność bardzo im się przydaje, gdy przychodzi im umknąć przed potencjalnym drapieżnikiem.
Gdzie go można spotkać?
Pieniki to bardzo pospolite owady, które można spotkać w całej Polsce. Największe szanse, by się na nie natknąć, mamy głównie na wilgotnych stanowiskach, w pobliżu rzek oraz jezior, ale także w lasach liściastych, zaroślach lub nawet w pobliżu domów. Dorosłe pieniki pojawiają się latem, mniej więcej od przełomu czerwca oraz lipca i można je spotykać aż do późnej jesieni.
Tryb życia
Pienik odżywia się sokami roślinnymi, które wysysa za pomocą aparatu gębowego typu kłująco-ssącego. Znacznie ważniejsze, jest jednak rozmnażanie. Na jesieni, samice składają jajeczka, które następnie pokrywają pienistą wydzieliną i dzięki temu są przygotowane do zimowania. Larwy pojawiają się w maju i rozwijają się do końca czerwca. Wbrew swojej nazwie, żerują głównie na wierzbach (na roślinach zielnych, można natomiast spotkać pojedyncze lub niewielkie grupki larw pieników ślinianek). Przez ten czas, przebywają w pienistej wydzielinie, którą same produkują.
Tutaj warto się zatrzymać, ponieważ wspomniana wydzielina jest bardzo ciekawa. Do jej wytworzenia, niezbędne są… odchody. Tak, piana tych owadów, to nic innego jak płynne odchody, których wytworzenie, jest wynikiem nadmiaru wody, pobieranej przez pieniki wraz z sokiem, wysysanym z tkanek ksylemu (czyli drewna). Jej usuwanie z organizmów odbywa się za pomocą tzw. komory filtrującej, która znajduje się w przewodzie pokarmowym. W niej właśnie spotykają się przednia i tylna część jelita środkowego owada, reszta zaś tworzy w jamie odwłoka pętelkę. Do tej ostatniej trafiają jedynie cenne substancje odżywcze, zawarte w wysysanym soku. Wszystko inne, przechodzi natomiast przez środkowe jelito, omijając część odpowiedzialną za trawienie i zostaje wydalone na zewnątrz. Przypomina to trochę wydalanie spadzi przez mszyce, jednak wydzielina pieników jest bardzo uboga w cukry, ponieważ w drewnie niema ich aż tyle, co w łyku, z którego soki wysysają mszyce. Wydzielina pieników, nie jest jednak od razu pienista, nie zawiera też detergentów, ponieważ tych właściwości, nabiera dopiero wtedy, gdy zetknie się z wydzieliną specjalnych gruczołów przyodbytowych. To właśnie one są odpowiedzialne za „mydlące” właściwości oraz za produkcję woskowatego dodatku, który utrzymuje całość w formie otaczającej larwę bańki. Do tego dochodzi wypompowywane z tchawek powietrze, które tworzy w otoczce bąbelki, dzięki czemu, całe pieniste „mieszkanko” może być dla młodego pienika gotowe.
No dobrze, ale właściwie, po co larwa tak bardzo się produkuje (dosłownie i w przenośni), by stworzyć sobie pienistą otoczkę? Jej zastosowań jest kilka. Otaczająca larwę wilgoć, chroni ją przed nadmiernym wysychaniem, ale także ukrywa przed wzrokiem drapieżników. Co ciekawe, kiedy znajdziemy taką larwę i zgarniemy z niej otaczającą pianę, natychmiast zacznie produkować nową. Nie jest to długotrwały proces, trwa on od 15 do 30 min. Warto więc poświęcić trochę czasu na zaobserwowanie tego ciekawego procesu.
Jak wspomniałem na początku, larwy pienika olchowca mają tendencje do grupowego żerowania na wierzbach. Taki sposób bycia, nie zawsze jest korzystny dla rośliny, jeśli zaś dojdzie do tego na plantacji wikliny, również ludziom może się to nie spodobać i mogą je uznać za szkodniki. Jak by jednak nie patrzeć, w porównaniu z mszycami, pieniki to prawdziwe aniołki, patrząc zaś na ich ciekawe zachowania, związane z budową „piankowych domków,” można przymknąć oko na ich zamiłowanie do roślinnych soków.