Świat Makro.com

Twarzą w twarz z owadami Olsztyna i jego okolic.

  • Najnowsze artykuły
  • Artykuły w Wyborcza.pl
  • Cztery strony świata
  • O mnie
  • Linki
  • Zimowe stawonogi
  • Makrofotografia: Fotografia w terenie
  • Makrofotografia: Sprzęt
  • Tablice
  • Galeria
  • Owady – wiadomości ogólne

Szeliniak sosnowy (Hylobius abietis) – twardy zawodnik

Posted by skorpion21 on 1 kwietnia 2023
Kategorie: Makro. Tagi: chrząszcz, Hylobius transversovittatus, las, owad, ryjkowcowate, szeliniak korzeniowiec, Szeliniak sosnowiec. Dodaj komentarz

Szeliniak sosnowy, znany również jako szeliniak sosnowiec, zdecydowanie nie cieszy się dobrą opinią. W lasach gospodarczych potrafi nieźle narozrabiać, ponieważ może uszkadzać młode sadzonki sosen i świerków. Co ciekawe, największe szkody wyrządzają dorosłe osobniki. Pod tym względem różnią się od wielu innych leśnych owadów uznawanych za szkodniki, ponieważ w ich przypadku sprawcami zamieszania są zwykle larwy. Jeśli chodzi o szeliniaka sosnowego, to jego larwy są jednak uważane za niegroźne, ponieważ żerują pod korą korzeni pniaków drzew iglastych.

Systematyka i wygląd

Bohater tego artykułu zalicza się do rodziny ryjkowcowatych (Curculionidae) i jest jednym z 4 przedstawicieli rodzaju Hylobius w Polsce. Pozostali jego krewniacy to: szeliniak świerkowiec (Hylobius pinastri), szeliniak modrzewowiec (Hylobius excavatus) oraz szeliniak korzeniowiec (Hylobius transversovittatus). Podobnie jak szeliniak sosnowy, szeliniak świerkowiec cieszy się raczej złą sławą i jest uznawany za szkodnika. Nie będę się o nim zbytnio rozpisywał, gdyż pokazywałem go już u siebie na blogu. Szeliniak modrzewowiec jest największy z całej czwórki, ponieważ dorasta do 16,5 mm. Prowadzi podobny tryb życia, jak sosnowiec czy świerkowiec, ale jest znacznie rzadszy i przez to raczej się nie uważa się go za jakieś duże zagrożenie dla leśnych upraw. Podobnie jest z szeliniakiem korzeniowcem, który w ogóle stroni od terenów zalesionych i woli podmokłe łąki oraz torfowiska. O korzeniowcu napiszę więcej pod koniec tego artykułu, bo tak się składa, że miałem okazję go kilka razy spotkać.

Szeliniak sosnowy osiąga od 0,8 do 1,4 cm, czyli jest całkiem spory jak na ryjkowca. Jego ryjek ma średnią długość, a do tego jest szeroki i bardzo masywny. Na końcu ryjka mamy dość grube, kolankowo załamane czułki oraz silne żuwaczki. Ciało szeliniaka jest bardzo mocne i naprawdę twarde. Kiedyś widziałem, jak na leśnej, piaszczystej ścieżce, samochód przejechał po szeliniaku, jednak ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że nic mu się nie stało. Jasne, duża w tym zasługa piasku, w którym się po prostu zagłębił, jednak wiele owadów o delikatniejszej budowie ciała mogłoby z tego nie wyjść bez szwanku. Nogi szeliniaka są bardzo silne, a do tego wyposażone w dość ostre pazurki. Szeliniak sosnowy jest także wyposażony w skrzydła i potrafi latać, choć zdarza mu się to raczej rzadko, głównie w czasie rójki. Ciało szeliniaka jest brunatne z licznymi, żółtymi plamkami, które na pokrywach układają się w charakterystyczne plamki. Jego nogi są zwykle w kolorze pokryw.

Gdzie go można spotkać?

Pospolity w całej Polsce. Spotykany głównie w borach sosnowych i lasach z udziałem świerku. Rozmiar zamieszkiwanych przez niego lasów nie jest ważny. Występuje zarówno w wielkich puszczach jak i małych zagajniczkach, w których są obecne sosny lub świerki. Zdarza się, że przylatuje nawet do drzew iglastych posadzonych blisko domów. Jego ulubionym miejscem są jednak świeże, nasłonecznione zręby w pobliżu starszych drzewostanów. Dorosłe szeliniaki można spotkać od wczesnej wiosny, aż do jesieni. Ich rójka odbywa się od kwietnia do czerwca.

Tryb życia

Dorosłe szeliniaki zimują pod leżącym drewnem, kawałkami odpadniętej kory oraz w ściółce. Wybudzają się gdzieś tak w kwietniu i wtedy też ruszają na poszukiwanie pożywienia. Trzeba przyznać, że są naprawdę żarłoczne. Złażą się wtedy lub zlatują do młodych, leśnych sadzonek i obgryzają naziemną część pnia, w wyniku czego powstają charakterystyczne, placykowate żerowiska. Obgryzanie kory przez szeliniaki mocno rani sadzonki, a czasami prowadzi nawet do ich obumierania. To właśnie dlatego szeliniaki są tak nielubiane w lasach gospodarczych. Gdy dobiorą się do leśnych upraw i nie zostaną w porę zatrzymane, mogą doprowadzić do ich całkowitego zniszczenia. Młode szeliniaki, czyli takie, które dopiero niedawno przeobraziły się w dorosłe chrząszcze, prowadzą wtedy tzw. żer uzupełniający, natomiast starsze osobniki, wykonują tzw. żer regeneracyjny, który jest im potrzebny do wytworzenia i utrzymania funkcji komórek rozrodczych. Szeliniaki żerują głównie na sadzonkach sosen i świerków, ale jeśli w ich pobliżu rosną jakieś drzewka liściaste, to je również mogą zaatakować.

Rzecz jasna leśnicy nie siedzą z założonymi rękami i próbują ograniczyć liczebność szeliniaków. Jako że szeliniaki ciągną do żywicy, można przygotować pułapkę z dwóch pasków kory, które są ze sobą związywane wewnętrzną stroną, a pomiędzy nie wkłada się garść świeżych gałązek. Pułapki te wymienia się co tydzień lub po dziesięciu dniach, po czym zostają spalone. Innym rozwiązaniem jest wykopywanie wokół zrębów rowków o przekroju 20×30 cm. Wędrujące szeliniaki wpadają do nich i próbując znaleźć z nich wyjście wpadają do dodatkowych zagłębień z których można je łatwo zebrać. Alternatywą są doły z wyłożonymi świeżymi krążkami sosnowymi, które wabią swoim zapachem dorosłe chrząszcze. Przy masowym pojawieniu się szeliniaków w ruch idą pestycydy, choć te oczywiście nie pozostają obojętne dla środowiska, dlatego w ostatnich latach szuka się innych rozwiązań, np. preparatów biologicznych, które są oparte na pasożytniczych grzybach.

Gdzieś tak pod koniec maja, szeliniaki rozpoczynają gody. Te ostatnie odbywają się na ziemi, a właściwie pod nią. Dzięki silnym nogom, zarówno samce jak i samice zakopują się w okolicach pniaków obumierających sosen lub świerków i próbują dotrzeć do ich korzeni. Samice robią to, ponieważ muszą na nich złożyć jaja, natomiast samce liczą na to, że po drodze spotkają samice i będą mogły z nimi kopulować. Skąd jednak szeliniaki wiedzą, gdzie dokładnie kopać? Ano stąd, że potrafią wyczuć substancje zapachowe, które znajdują się w takich pieńkach, czyli kompleksy sosnowych monoterpenów oraz alkohol etylowy. Ciekawe jest to, że zapach innych osobników w ogóle nie jest dla nich atrakcyjny, dlatego żeby szeliniaki zebrały się w jednym miejscu i odbyły gody, potrzebne są właśnie obumierające pieńki. Samica, która odbędzie już kopulację, składa dziennie na korzeniu tylko jedno, góra dwa jaja. Z drugiej strony robi to systematycznie w ciągu całego sezonu.

Około 14 dni po złożeniu jaj, wylęgają się larwy, które żerują pod korą korzeni. Ich żerowiska są podłużne, rozległe i mogą mieć nawet 1 metr długości. Dodatkowo korytarze są wypełnione mączką. Larwy szeliniaków są białawe, beznogie i mają brązową główkę. Zazwyczaj jest tak, że w lipcu i sierpniu tego samego roku larwa przemienia się w poczwarkę (następuje to pod ziemią w kolebce poczwarkowej), a po kolejnych 2-3 tygodniach wyłania się z niej dorosły chrząszcz. Zdarza się jednak, że część larw zimuje i przepoczwarczenie następuje dopiero wiosną przyszłego roku. Dorosłe szeliniaki sosnowe są dość długowieczne jak na owady i mogą żyć nawet 2-3 lata. Gdzieś tak w lipcu szeliniaki chętnie lecą w korony nasłonecznionych drzew, zwłaszcza tych rosnących na obrzeżach lasów, aby obgryzać gałązki. Zagrożony szeliniak może przybrać dość dziwną pozę. Zdarza się bowiem, że rozczapierza swoje nogi na boki, a gdy weźmie się go do ręki, to próbuje zaciskać na niej nogi i wbijać w nią znajdujące się na niej kolce. Nie jest to może nic groźnego, ale czasami trzeba się trochę postarać, aby go odczepić od palca. Po co jednak szeliniak to robi? Prawdopodobnie to mechanizm obronny, który ma za zadanie utrudnić drapieżnikowi pożarcie go.

Szeliniak korzeniowiec (Hylobius transversovittatus)

A na koniec kilka słów o szeliniaku korzeniowcu, który trzeba przyznać, jest bardzo ciekawym przedstawicielem swojego rodzaju, choć większość osób pewnie o nim w ogóle nie słyszało. Nie dziwie się zresztą. W przeciwieństwie do reszty szeliniaków, ten konkretny gatunek trzyma się z dala od drzew i jest związany właściwie tylko z krwawnicą pospolitą (Lythrum salicaria), czyli wilgociolubną rośliną o pięknych, różowych kwiatach. Można ją spotkać m.in. w pobliżu brzegów wód, na wilgotnych łąkach, moczarach czy w przydrożnych rowach, ale jest także uprawiana w ogrodach. Tam, gdzie rośnie krwawnica, jest obecny także szeliniak korzeniowiec, którego larwy żerują w zdrewniałych korzeniach tej rośliny, natomiast dorosłe wolą obgryzać jej liście. Szeliniak korzeniowiec jest obecny w całym kraju i w odpowiednich siedliskach jest nawet dość liczny. Mimo to, z tego co sam zaobserwowałem, prowadzi bardziej skryty tryb życia niż inne szeliniaki i z tego powodu widuje się go rzadziej. Ja sam, póki co natknąłem się na niego tylko kilka razy.

Jeśli chodzi o wygląd szeliniaka korzeniowca, to ten również różni się od innych szeliniaków. Jego ubarwienie jest bowiem brązowo-czerwone. Jest też stosunkowo mały, ponieważ osiąga od 0,7 do 1,1 cm. W wyglądu dużo bardziej przypomina jakiegoś smolika (Pissodes spp.) a nie szeliniaka, ale można go od niego odróżnić po wzorze na jego pokrywach.

Bąk bydlęcy (Tabanus bovinus) – nie giez, tylko bąk!

Posted by skorpion21 on 11 marca 2023
Kategorie: Makro. Tagi: bąk bydlęcy, bąkowate, giez bydlęcy, krwiopijca, muchówka, owad, pasożyt, Tabanus bovinus. 3 Komentarze

Bąk bydlęcy to muchówka, obok której trudno przejść obojętnie. Zwłaszcza jeśli natrafimy na samicę. Może się bowiem zdarzyć, że podleci do nas, aby spróbować nas ukąsić. Na szczęście zdarza jej się to znacznie rzadziej niż mniejszym krewniakom, ale rzadziej, nie znaczy wcale. Kilka razy się zdarzyło, że próbowała mnie atakować, choć na szczęście ani razu nie udało jej się mnie ukąsić. Znacznie mniej szczęścia mają krowy, konie i inne większe zwierzęta, ponieważ to one są głównym celem ataku tej muchówki. Ze względu na jej wampiryczną naturę, na pewno wiele osób ją kojarzy, choć niekoniecznie pod jej prawidłową nazwą. Bąk bydlęcy często jest bowiem błędnie nazywany gzem. Prawdziwe gzy to jednak zupełnie inne muchówki, które nie mają z bąkiem wiele wspólnego. Wspomnę o nich zresztą pod koniec artykułu. Na razie jednak skupmy się bąku bydlęcy, który trzeba przyznać, jest naprawdę bardzo ciekawy.

Systematyka

Nasz bohater należy do rodziny bąkowatych (Tabanidae), która liczy w naszym kraju około 50 gatunków. Poszczególne bąki są do siebie bardzo podobne i niełatwo je od siebie odróżnić. Nie inaczej z bąkiem bydlęcym, który jest dość trudny do rozpoznania. Szczególnie łatwo można go pomylić z bąkiem brązowym. Bąk bydlęcy jest jednak od niego trochę mniejszy, a do tego ma wyraźny, zielony połysk na oczach. Najważniejszą różnicą są jednak żółte plamki, które biegną przez środek odwłoka. U bąka bydlęcego są trójkątne, ostro zakończone i często sięgają niemal górnej krawędzi tergitów. U bąka brązowego są bardziej zaokrąglone i znacznie krótsze.

Może i bąk bydlęcy jest mniejszy od swojego krewniaka, ale to nie znaczy, że jest mały. Wręcz przeciwnie, to jedna z większych muchówek w naszym kraju. Jego długość waha się od 1,9 do 2,4 cm. Dodatkowo ciało bąka jest szerokie i masywne, przez co wygląda na jeszcze większego. Tym, co szczególnie zwraca w nim uwagę, to jego duże oczy złożone, które opalizują piękną, zieloną barwą, ale nie ma na nich żadnych pasków. Te ostatnie pojawiają się u bąków z rodzaju Hybomitra, więc warto zwracać na to uwagę, jeśli chcemy je odróżnić. Bąk ma bardzo dobry wzrok, co przydaje mu się przy szukaniu potencjalnych ofiar. U samicy oczy są rozdzielone, natomiast u samca wyraźnie się ze sobą łączą. Bąk posiada też trzy przyoczka, czyli oczka proste, które służą m.in. do rozróżniania pory dnia.

Kolejną częścią ciała bąka, której warto poświęcić trochę więcej czasu, jest jego potężny aparat gębowy typu tnąco-ssącego. Dzięki niemu, samica może przeciąć skórę żywiciela, aby zlizać spływającą krew. Jest to więc inny typ aparatu gębowego niż u komara, który ma aparat gębowy typu kłująco-ssącego. Ubarwienie bąka bydlęcego jest czarno-brunatne, zaś na jego odwłoku znajdują się wspomniane przeze mnie wcześniej żółte, trójkątne plamy. Taka barwa ma najpewniej upodobnić tę muchówka do jakiejś dużej osy i trzeba przyznać, że nieźle mu to wychodzi, bo lecącego bąka faktycznie można z nią pomylić.

Gdzie go można spotkać?

Pospolity w całej Polsce. Najczęściej można go znaleźć na pastwiskach oraz w ich najbliższym sąsiedztwie, ale zalatuje też do lasów, na wilgotne łąki oraz w okolice zbiorników wodnych, a nawet do miast. Preferuje miejsca o wapiennych glebach. Dorosłe osobniki pojawiają się od maja do sierpnia.

Zdobywanie pożywienia

Bąk bydlęcy jest aktywny w ciągu dnia, zwłaszcza w czasie parnych, gorących dni i to właśnie wtedy poszukuje pożywienia. Podobnie jak u komarów, samce żywią się nektarem i innymi płynami pochodzenia roślinnego, natomiast samice piją krew, choć okazjonalnie mogą też spijać spadź i soki roślinne. Sam obserwowałem samice tych muchówek w trakcie zlizywania soku wyciekającego z pnia drzewa. Były tak bardzo na tym skupione, że w ogóle się mną nie interesowały, podobnie zresztą jak szerszenie i inne owady, które tam przylatywały. Pewnie samice bąków żywiłyby się tylko sokami roślinnymi, gdyby nie fakt, że do złożenia jaj potrzebują krwi ssaków. Jak już wspomniałem na początku, interesują je duże zwierzęta, takie jak bydło (stąd jego nazwa) i konie. Czasami mogą także atakować człowieka, ale zdarza się to zdecydowanie rzadziej. Bąk bydlęcy atakuje głównie w klatkę piersiową, plecy oraz nogi. Jeśli jednak mamy na sobie ubranie, nie musimy się go obawiać, ponieważ bąk nie jest wstanie przeciąć tkaniny.

Podczas szukania ofiary, samica bąka kieruje się głównie swoim wzrokiem. Szczególnie mocno interesują ją żywiciele o ciemnym ubarwieniu, jednak nie rzadko prowadzi to do komicznych pomyłek. Zdarza się bowiem, że bąki siadają na samochodach i próbują się na nich pożywić, ponieważ mylą je z dużymi ssakami. Być może właśnie dlatego pojawiają się w pobliżu dróg i nie rzadko widuje się przy poboczach osobniki potrącone przez pędzące auta. Wiedza o tym, jakie kolory preferują bąki, może być dla nas bardzo cenną wskazówką. Jeśli wybieramy się do lasu czy w okolice pastwiska, warto założyć jasne ubrania, ponieważ jest wtedy większa szansa, że bąki będą nas omijać. Zamiłowanie do ciemnych kolorów bąków jest wykorzystywane do konstruowania pułapek służących do ograniczania ich liczebności. Głównym elementem takiej pułapki jest namiot z ciemnego materiału, który jest połączony ze szklanym pojemnikiem. Po narzuceniu go na sztywną ramę wygląda jak duży ssak i przyciąga bąki jak magnes. W ciągu jednego dnia może się w nią złapać nawet kilkaset osobników.

Odławianie bąków może być czasami koniecznością, ponieważ potrafią się dać mocno we znaki hodowanym zwierzętom. Gdy przebywają na pastwisku, są przez nie nieustannie atakowane, a zdarza się, że jedno duże zwierzę może być atakowane w tym samym czasie nawet przez kilkadziesiąt samic bąków. Każda z nich może pobrać jednorazowo nawet 1 mililitr krwi, czyli tyle ile mieści się w małej strzykawce insulinówce. Nic więc dziwnego, że zwierzęta po ich atakach mogą być mocno osłabione, a to przekłada się na konkretne straty dla hodowców. Wraz z osłabieniem, zwierzęta mogą też tracić na wadzę, zaś jeśli chodzi o krowy, to mogą mieć obniżoną mleczność nawet o kilkanaście procent. Jakby tego było mało, bąki mogą też przenosić pasożytnicze pierwotniaki, nicienie oraz drobnoustroje wywołujące groźne choroby, takie jak tularemia, a nawet wąglik. Choroby przenoszone przez bąki mogą być czasami groźnie nie tylko dla zwierząt hodowlanych, ale też dla ludzi. Dodatkowo ukąszenie bąka bydlęcego może wywołać reakcję alergiczną.

Gody i życie larw

Samce, które są gotowe do rozrodu gromadzą się przy drzewach i roją się wysoko w koronach. Takie roje tworzą się we wczesnych godzinach porannych i działają na samice jak magnes, które zwinnym lotem kierują się w ich stronę. Gdy tak się stanie, samce szybko je zauważają i dochodzi między nimi do zbliżenia. Kopulacja bąków bydlęcych trwa zwykle ok. pięć minut. Jej początek ma miejsce w powietrzu, ale prędzej czy później kopulujące pary lądują na ziemi, gdzie kontynuują stosunek. Po kopulacji, zapłodnione samice zmierzają w stronę zarośniętych, podmokłych brzegów różnych zbiorników wodnych, po czym składają jaja na przybrzeżnych roślinach. Samica może złożyć setki, a nawet tysiące jaj, które umieszcza w dużych pakietach pokrytych specjalną wydzieliną ochronną. Początkowo pakiety mają kremową barwę, jednak z czasem ciemnieją i stają się ciemnoszare lub czarne.

Po wykluciu się z jaj, larwy spadają z roślin wprost na błotnistą glebę, gdzie odbywają dalszy rozwój. Po pierwszym linieniu nie pobierają pokarmu, lecz wędrują w kierunku miejsc, które są dobrze nasłonecznione. Następnie znów linieją i tym razem ich zachowanie się zmienia. Już nie ciągnie je do światła, a wręcz przeciwnie. Uciekają przed nim drążąc w ziemi korytarze. W tym okresie w końcu zabierają się odżywianie i trzeba przyznać, że pod tym względem mocno się różnią od dorosłych. Żywią się bowiem butwiejącymi fragmentami roślin oraz polują na różne bezkręgowce, takie jak mięczaki, dżdżownice czy larwy owadów. Jeśli w jednym miejscu występuje dużo larw, mogą zacząć zjadać inne larwy swojego własnego gatunku. Wiosną, po zimowaniu, larwy osiągają ponad 2 cm długości i podchodzą pod powierzchnię gleby, gdzie szukają suchszych miejsc, w których będę mogły się przepoczwarczyć. Stadium poczwarki trwa około 2-3 tygodnie. Dorosłe osobniki żyją od 30 do 60 dni.

Giez bydlęcy (Hypoderma bovis)

Giez bydlęcy – Wikimedia Commons/Wellcome Images/CC BY 4.0

Jak wspomniałem na początku, bąki często są mylnie nazywane gzami i sprawcą całego tego zamieszania może być giez bydlęcy, który ma podobną nazwę polską jak bąk bydlęcy. Oba te owady są muchówkami, ale należą do odrębnych rodzin. Giez bydlęcy zalicza się do gzowatych (Oestridae), chociaż w ostatnich latach część naukowców klasyfikuje go w odrębnej rodzinie podskórowatych (Hypodermatidae). Pod względem wyglądu giez bydlęcy wygląda zupełnie inaczej niż bąk bydlęcy. Przede wszystkim jest znacznie mniejszy, ponieważ dorasta najwyżej do 1,5 cm. Całe jego ciało jest pokryte licznymi, żółtawymi włoskami, a do tego znajdują się na nim ciemne pasy, przez co przypomina trochę trzmiela lub bzyga. Oczy gza są stosunkowo małe i czarne, a głowa, na której się znajdują, jest szeroka i trochę kanciasta. Giez różni się od bąka nie tylko wyglądem, ale także trybem życia. Dorosły osobnik żyje naprawdę krótko (najwyżej kilka dni) i nie pobiera żadnego pożywienia. Nie musimy więc obawiać, że giez nas ukąsi. Nie oznacza to jednak, że jest całkowicie nieszkodliwy.

Larwa gza bydlęcego – Wikimedia Commons/Wellcome Images/CC BY 4.0

Wręcz przeciwnie, larwy gza bydlęcego są pasożytami dużych ssaków hodowlanych, głównie bydła, ale atakują też konie, osły, kozy, a sporadycznie nawet człowieka. Po wylęgnięciu się z jaj, wgryzają się pod skórę żywiciela i wędrują do kanału kręgowego, gdzie usadawiają się w tkance tłuszczowej nadoponowej i pozostaje tam przez 3-4 miesiące. W tym okresie pobierają tlen z płynów tkankowych. W późniejszej fazie rozwoju, wędrują pod skórę grzbietu w okolice lędźwiowe i po około tygodniu linieje zmieniając się w larwę drugiego stadium, która przechodzi na oddychanie powietrzem atmosferycznym. Aby mieć do niego dostęp, wygryzają w skórze żywiciela otwór i obracają się tak, ich przetchlinki znajdowały się w tym otworze. Żerujące pod skórą larwy powoduje bolesne deformacje tkanki. Trwa to mniej więcej 27 dni. Po tym okresie, larwa znów linieje. Trzecia faza jej rozwoju trwa 40 dni i w tym czasie larwa osiąga maksymalną wielkość, która może dochodzić do ok. 3 cm. Po zakończeniu swego rozwoju, larwa wypada z ciała żywiciela na ziemię, po czym zagrzebuje się w glebie i zmienia się w poczwarkę. Stadium to może trwać od 2 do 12 tygodni.

Szansa na to, że spotkamy gza bydlęcego jest naprawdę minimalna. Jest bowiem znacznie rzadszy niż bąk bydlęcy i tak naprawdę mało kto widział go na własne oczy. Ja sam nigdy nie miałem ku temu okazji, dlatego nie mam jego zdjęcia. Pozwoliłem sobie więc w tym przypadku posłużyć się tablicami ilustracyjnymi z Wikimedia Commons. Jeśli zaś chcecie zobaczyć zdjęcie tej muchówki, to zachęcam do odwiedzenia Insektarium, ponieważ Rafałowi udało się go spotkać i sfotografować. U mnie na blogu znajdziecie natomiast tekst o bydleniu jelenim (Hypoderma diana), czyli krewniaku gza bydlęcego, który obiera na cel jelenie i sarny. Z tego powodu od czasu do czasu można go czasami spotkać w lasach i tak się składa, że kilka razy udało mi się na niego natknąć.

Chwytówka modliszkowata (Mantispa styriaca) – prawie jak modliszka

Posted by skorpion21 on 2 marca 2023
Kategorie: Makro. Dodaj komentarz

M. styriaca w trakcie czyszczenia swojego odnóża – iNaturalist/Óscar Mendez/CC BY-NC 4.0

Konwergencja, znana też jako ewolucja zbieżna, to powstanie podobnych cech u organizmów, które nie są ze sobą spokrewnione. Dobrym przykładem mogą być odnóża chwytne niektórych owadów. Najbardziej znane z ich posiadania są oczywiście modliszki, ale można je też znaleźć np. u topielnicy, łapaczki modliszki czy chwytówki modliszkowatej. Pierwsze dwa gatunki żyją w naszym kraju i tak się składa, że już się pojawiły u mnie na blogu. Jeśli natomiast chodzi o chwytówkę, to niestety w Polsce jej nie znajdziemy, a szkoda. To naprawdę fascynujący owad i w tym artykule postaram się wam wyjaśnić, dlaczego.

Systematyka i wygląd

Chwytówka modliszkowata zalicza się do rzędu sieciarek (Neuroptera), czyli tej samej grupy, do której należy chociażby złotook drapieżny czy mrówkolew pospolity. Jeśli natomiast chodzi o jej rodzinę, to jest przedstawicielką chwytówkowatych (Mantispidae), które liczą na całym świecie ok. 400 gatunków. To bardzo ciepłolubne owady, które zamieszkują głównie rejony subtropikalne i tropikalne. W Europie stwierdzono obecność jedynie 5 gatunków i wszystkie można znaleźć w rejonach basenu Morza Śródziemnego oraz w cieplejszych rejonach Europy Środkowej. Czyli nie u nas. Poszczególne, europejskie gatunki są do siebie bardzo podobne i ciężko jest je od siebie odróżnić. Tropikalne gatunki często są jednak bardziej różnorodne. Wiele z nich korzysta np. z mimikry i podszywa się pod osy oraz inne groźne błonkówki.

Chwytówka modliszkowata w pełnej krasie – iNaturalist/Gilles San Martin/CC BY-SA 4.0

Przejdźmy teraz do wyglądu, a zaczniemy oczywiście od jej rozmiaru. W przeciwieństwie do większości prawdziwych modliszek, chwytówka modliszkowata jest dość małym owadem i pod tym względem bardziej przypomina spokrewnione z nią złotooki. Długość jej ciała wynosi 1,5 cm, a przynajmniej taki rozmiar podają niektóre strony w sieci. Rozpiętość jej skrzydeł waha się natomiast od 1,5 do 3,5 cm. Ubarwienie chwytówki jest żółtobrunatne. Podobnie jak u modliszek, jej głowa ma trójkątny kształt, jednak znajdujące się na niej oczy mają metaliczny, tęczowy połysk, trochę tak, jak ma to miejsce u złotooka. Innym podobieństwem do modliszki, jest wydłużony przedtułów, na którym znajdują się chwytne odnóża.

O właśnie i tutaj zatrzymajmy się na chwilę, ponieważ przednie odnóża chwytówki wyglądają bardzo ciekawie. Z jednej strony są zbudowane podobnie, jak ma to miejsce u modliszki, ale z drugiej jest w nich coś nie tak. W czasie spoczynku, są mocno przyciśnięte do siebie, a golenie są mocno cofnięte do tyłu, przez co wyglądają tak, jakby ktoś przetrącił jej te odnóża. Niech was to jednak nie zwiedzie. Odnóża chwytne tej sieciarki są w pełni sprawne i potrafi nimi chwytać inne owady równie sprawnie, co modliszka. Jeśli jednak spotkacie kiedyś chwytówkę i będziecie mieli wątpliwości, czy to nie jest przypadkiem jakaś mała modliszka, to budowa odnóży chwytnych w połączeniu z ubarwieniem oczu, może wam pomóc ustalić co to za owad. Jeszcze inną wskazówką są błoniaste, gęsto użyłkowane skrzydła, które są przez nią składane dachówkowato. U modliszki skrzydła są matowe i układane płasko. Mimo posiadania skrzydeł, chwytówka jest słabym lotnikiem, podobnie zresztą jak inne sieciarki.

Kolejne ujęcie M. styriaca – iNaturalist/Per Hoffmann Olsen/CC BY-NC 4.0

Gdzie ją można spotkać?

Chwytówka modliszkowata jest najpospolitszą przedstawicielką rodzaju Mantispa na naszym kontynencie. Spotkać ją można na zachodzie i południu Europy (Francja, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Grecja) oraz w ciepłych rejonach środkowej części naszego kontynentu (Chorwacja, Austria, Węgry, Rumunia, Słowacja, Czechy, wschodnia Ukraina, południowa cześć Rosji). W Europie Środkowej jest jednak dużo rzadsza niż na obszarze śródziemnomorskim. Jej obecność u naszych południowych sąsiadów oznacza jednak, że wcale nie musimy daleko jechać, żeby ją spotkać. Czy jest jednak szansa, że pojawi się też w Polsce? Cóż, na razie raczej się na to nie zanosi, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Chwytówka modliszkowata potrafi zaskakiwać w temacie swojego występowania. Przykładem może być Rumunia, gdzie w 2016 r. udało się znaleźć ten gatunek po pół wieku nieobecności. Dorosłe osobniki są spotykane od czerwca do sierpnia.

Tryb życia

Nasza bohaterka jest aktywna zarówno w dzień jak i nocą. Trudno ją znaleźć, ponieważ lubi przesiadywać na spodzie liści. Nie jest w tym odosobniona, podobnie postępuje inna sieciarka: strumycznik zwyczajny (Osmylus fulvicephalus), którą można spotkać nad naszymi rzekami. Nie jestem pewien, czy strumycznik przylatuje nocą do światła, ale chwytówka jak najbardziej i to właśnie wabienie jej w ten sposób jest najłatwiejszym sposobem na jej spotkanie. Chwytówka modliszkowata jest drapieżnikiem, który poluje na rozmaite owady. Nie jest wybredna i atakuje wszystko, co tylko nawinie się jej pod chwytne odnóża. Jej łupem mogą padać chociażby muchówki, błonkówki oraz inne sieciarki. Zdarza się, że poluje na ofiary, które są większe, niż ona sama. Atak w jej wykonaniu jest błyskawiczny i trwa mniej niż 60 ms, więc pod tym względem nie ustępuje zbyt wiele prawdziwym modliszkom.

Samica w trakcie składania jaj – iNaturalist/Óscar Mendez/CC BY-NC 4.0

O ile zachowanie dorosłej chwytówki przypomina to u modliszki, to już jej wcześniejsze stadia rozwoju są zupełnie inne. Sieciarki, do których się zalicza, przechodzą bowiem przeobrażenie zupełne, co oznacza, że larwy różnią się wyglądem od dorosłych, a do tego występuje u niej stadium poczwarki. Prawdziwe modliszki przechodzą przeobrażenie niezupełne, więc ich larwy wyglądają zupełnie jak małe, bezskrzydłe kopie dorosłych, a do tego nie muszą się bawić w przepoczwarczanie. Przez to, że rozwój chwytówki jest bardziej złożony jest jednak dużo ciekawszy. Zacznijmy od jaj, których bywa naprawdę dużo. Samica może ich złożyć w jednym miejscu nawet do 8000 sztuk! Zazwyczaj umieszcza je na korze drzew lub łodygach roślin.

Larwy, które wyklują się z jaj, nie pobierają żadnego pokarmu… przynajmniej początkowo. Z pustym żołądkiem zimują i dopiero wiosną ruszają na poszukiwanie pożywienia, które trzeba przyznać, jest dość nietypowe. Zjadają bowiem jaja pająków należących do pogońcowatych (Lycosiadae) oraz darownikowatych (Pisauridae), przy czym szczególnie mocno interesuje je te z rodzaju Lycosa (tak, to ten sam, do którego należy tarantula ukraińska) oraz bagnik (Dolomedes spp.). Larwy chwytówki, którym dopisze szczęście, wnikają do kokonu jajowego któregoś z tych pająków. Znalezienie takiego kokonu to jedno, ale dostanie się do niego to zupełnie inna sprawa. Samice pogońców i bagników bacznie ich bowiem strzegą i usuwają wszelkich małych intruzów, którzy im zagrażają. To sprawia, że niewiele larw chwytówek dostaje się do kokonów, aby odbyć rozwój i właśnie dlatego samica składają tyle jaj. W ten sposób po prostu zwiększa szanse, że którejś larwie dopisze szczęście. Podobną taktykę stosuje oleica fioletowa (Meloe violaceus).

Larwa w pierwszej fazie rozwoju – iNaturalist/Óscar Mendez/CC BY-NC 4.0

Chwytówkę z oleicą łączy też to, że występuje u niej tzw. hipermetamorfoza, zwana również nadprzeobrażeniem. Po wykluciu się z jaja, larwa chwytówki ma normalnie wykształcone nogi i jest bardzo ruchliwa. Z wyglądu przypomina trochę trójpazurkowca, czyli larwę pierwszego stadium u oleicy. Po wniknięciu do kokonu pająka, larwa chwytówki linieje i zmienia swój wygląd. Staje się bardziej robakowata, a jej nóżki robią się krótkie i przez to nie nadają się do chodzenia. Po dwóch tygodniach kończy żerowanie, obraca kokon i zmienia się w poczwarkę. Co jednak ciekawe, wciąż pozostaje w oskórku larwy, przynajmniej przez krótką chwilę. Po jej zrzuceniu przypomina trochę dorosłego owada, ale oczywiście nie ma jeszcze wykształconych skrzydeł. W takiej formie poczwarka opuszcza kokon pająka i przez jakiś czas wędruje po okolicy. Koniec końców wspina się na jakiś pień lub łodygę i tam wyłania się z niej dorosły owad.

Chwytówka południowa (Mantispa aphavexelte)

Mantispa aphavexelte – iNaturalist/Gilles San Martin/CC BY-SA 4.0

Jak już wcześniej pisałem, w Europie można spotkać pięć gatunków chwytówek, z rodzaju Mantispa, jednak poszczególne gatunki są do siebie bardzo podobne. Najlepiej dowodzi tego chwytówka południowa (Mantispa aphavexelte), która została opisana dopiero w 1994 r., ponieważ wcześniej wszystkie jej osobniki były notorycznie brane za inne gatunki chwytówek w tym za chwytówkę modliszkowatą. Zdarzało się to nawet autorowi, który po raz pierwszy ją opisał. Przez to całe zamieszanie z jej systematyką, nie jest do końca pewne, jak wygląda zasięg jej występowania. Z całą pewnością można ją spotkać w niektórych krajach południowej i środkowej Europy, chociażby we Francji, Chorwacji, Szwajcarii, czy nawet w południowo-zachodnich Niemczech. W tym ostatnim kraju została znaleziona dopiero w 2011 r. Nie wiele wiadomo o życiu tego gatunku, ale prawdopodobnie nie różni się zbytnio od innych gatunków europejskich chwytówek.


Warto przeczytać:

  • Chwytówka modliszkowata w insektarium
  • Chwytówka południowa w insektarium
  • Mantispa styriaca w Rumunii
  • The visually controlled prey-capture behaviour of the European mantispid Mantispa styriaca
  • Opis i rozwój mantispidae
  • Mapka z zasięgiem występowania M. styriaca w gbif.
  • Mantispa aphavexelte w Niemczech

Pawica gruszówka (Saturnia pyri) – „Ćma pawia” Vincenta van Gogha

Posted by skorpion21 on 27 lutego 2023
Kategorie: Makro. 2 Komentarze

Samica pawicy gruszówki – iNaturalist/roschroll/CC BY-NC 4.0

Pawica gruszówka to największy motyl w Europie. Rozpiętość jej skrzydeł może dochodzić do 16 cm, a przynajmniej taki maksymalny rozmiar podano w książce „Motyle nocne Polski. Macrolepidoptera część I” Jarosława Buszko i Janusza Masłowskiego. Niektóre źródła twierdzą jednak, że może być jeszcze większa i coś w tym może być. Kiedy przeglądałem jej zdjęcia na iNaturalist znalazłem takie, na którym zmierzony miarką osobnik, ma rozpiętość skrzydeł dochodzącą do prawie 18 cm. Najbardziej „zaszalała” tu jednak anglojęzyczna Wikipedia, która podaje, że rozpiętość jej skrzydeł może dochodzić nawet do 20 cm! Może i ta ostatnia trochę przesadziła, ale nie da się ukryć, że to naprawdę wielki motyl.

Nie ma się więc co dziwić, że takimi rozmiarami przykuła uwagę samego Vincenta van Gogha, który postanowił ją namalować na jednym ze swoich dzieł. Wiąże się z tym zresztą naprawdę ciekawa historia, którą opowiem wam w dalszej części artykułu.

Systematyka i wygląd

Ogromna pawica o rozpiętości skrzydeł prawie 18 cm – iNaturalist/zoopy/CC BY-NC 4.0

Na początek jednak tradycyjnie kilka słów o systematyce. Bohaterka tego artykułu zalicza się do rodziny pawicowatych (Saturniidae), która liczy sobie na całym świecie ok. 2300 gatunków. Wiele z nich może się pochwalić naprawdę sporymi rozmiarami. Kilka gatunków należy zresztą do ścisłej czołówki, jeśli chodzi o największe motyle świata. Wśród nich jest choćby słynna pawica atlas (Attacus atlas), czy trochę mniej znana, ale nie mniej imponująca Coscinocera hercules. Rozpiętość skrzydeł obu tych motyli może dochodzić do prawie 30 cm! W chwili, kiedy zacząłem pisać ten artykuł, kusiło mnie zresztą, aby napisać o którymś z tych dwóch gatunków. Prędzej czy później pewnie tak zrobię. Na razie postanowiłem jednak pokazać pawicę gruszówkę i chociaż przy tych olbrzymach z tropików może się wydawać naprawdę malutka, to jednak i tak robi wrażenie, zwłaszcza, gdy porównamy ją z innymi europejskimi motylami. Na zdjęciu niżej możecie zresztą zobaczyć pawicę gruszówkę obok zawisaka tawulca (Sphinx ligustri), który jest trzecim co do wielkości motylem w naszym kraju (rozpiętość jego skrzydeł dochodzi do 12 cm). Przy pawicy wygląda jednak na malucha.

No dobrze przejdźmy teraz do wyglądu. O rozpiętości jej skrzydeł napisałem na początku tego artykułu, ale muszę jeszcze wspomnieć o rozmiarach samego jej ciała, które też są naprawdę imponujące. Gruszówka może bowiem osiągać od 6 do 7 cm długości. Podobne rozmiary ma np. nasza modliszka zwyczajna. Dodatkowo ciało pawicy jest masywne i mocno zbudowane. Wróćmy jeszcze do jej skrzydeł. Te mają bowiem naprawdę dużą powierzchnię, przez co pawica wydaje się być jeszcze większa. Warto też dodać, że samice są zwykle trochę większe od samców.

Po lewej pawica gruszówka, po prawej zawisak tawulec – iNaturalist/philippe_geniez/CC BY-NC 4.0

Tło skrzydeł jest szarobrunatne, zaś wzdłuż zewnętrznych brzegów biegnie charakterystyczna, jasnobeżowa obwódka. Na każdym skrzydle znajduje się ciemno obwiedziona plamka z czarną źrenicą pośrodku, czyli „pawie oczko”, któremu zawdzięcza nazwę rodzajową. W okolicy wierzchołka przedniego skrzydła mamy też owalną, czarną plamę. Jeśli chodzi o barwę ciała, to przednia część tułowia jest biała, natomiast reszta ciemnobrunatna. U obu płci ubarwienie skrzydeł jest mniej więcej takie samo. Jeśli chcemy odróżnić samca od samicy, trzeba spojrzeć na ich czułki. U samca są one pierzaste, natomiast u samicy grzebykowate.

Gdzie ją można spotkać?

Pawica gruszówka to ciepłolubny gatunek, który występuje głównie w południowej i lokalnie w środkowej części Europy. Można ją też spotkać w Azji Mniejszej, przy czym najdalej na wschód sięga do Iranu. Nas jednak najbardziej powinno interesować jej występowanie w środkowej Europie, ponieważ najdalej na północ dociera do Słowacji oraz Czech. To oznacza, że występuje całkiem blisko Polski. Niestety u nas jej nie znajdziemy, choć całkiem możliwe, że kiedyś było inaczej. Pawica gruszówka zalicza się bowiem do naszej fauny, ale obecnie jest traktowana jako gatunek wymarły.

Samiec pawicy gruszówki – iNaturalist/Denis Bastianelli/CC BY 4.0

W przeszłości, dokładnie na początku XX w., była ponoć notowana w okolicach Zamościa, gdzie widywano zarówno dorosłe osobniki jak i gąsienice. Czy tak faktycznie było, to inna sprawa. Do tak starych obserwacji zawsze bowiem warto podchodzić ze dużą dozą rezerwy, ponieważ nie zawsze da się je zweryfikować. Jeśli jednak przyjmiemy, że rzeczywiście ten gatunek był kiedyś obecny w Polsce, to najprawdopodobniej pojawił się u nas na skutek okresowej kolonizacji, tak jak to sugerują autorzy książki „Motyle nocne Polski Macrolepidoptera część I”. Ano właśnie z naciskiem na słowo „okresowa”. Później bowiem nie odnotowano jej już u nas ani razu, co oznacza, że najpewniej całkowicie zniknęła z naszego kraju.

Jeśli więc chcemy kiedyś spotkać tego ogromne motyla, warto się wybrać do Czech, Austrii lub na południe Europy, ponieważ to właśnie tam mamy na to największą szansę. Znaleźć ją można m.in. wśród ciepłolubnych zarośli, w parkach, sadach, ogrodach i przy przydrożnych drzewach owocowych. Podobnie jak inne ćmy, chętnie przylatuje do sztucznego światła. Jeśli zaś chodzi o czas jej lotu, to może się różnić w zależności od kraju, w którym występuje. Na południu Europy spotyka się ją od marca do czerwca, a czasami jeszcze później. W Europie Środkowej jest jednak aktywna głównie w maju.

Mistrzyni zwodzenia drapieżników

Osobnik ze złożonymi z zasłoniętymi tylnymi skrzydłami – iNaturalist/Jordi Castilló-Carretero/CC BY-NC 4.0

Pawica gruszówka to typowo nocny motyl i właśnie wtedy odbywa swoje gody. Nie traci czasu na zdobywanie pożywienia, ponieważ jej ssawka jest uwsteczniona, a to oznacza, że nie może pobierać żadnego pokarmu. Nie jest jej zresztą do niczego potrzebny, ponieważ na te kilka dni jej życia, w zupełności wystarczają jej zapasy, które zgromadziła w swoim ciele, gdy była gąsienicą. Lecąca nocą pawica może być łatwo pomylona z nietoperzem. Bardziej zależy jej jednak na tym, aby była mylona z drapieżnymi ptakami i właśnie do tego przydają jej się fałszywe oczy na jej skrzydłach. Gdy siedzi na jakiejś ścianie lub pniu drzewa i zostanie zaatakowana przez gryzonia lub małego ptaka, nagle odsłania fałszywe oczy na tylnych skrzydłach. Dzięki takiemu zagraniu istnieje spora szansa, że agresor weźmie ją za groźniejszego drapieżnika i zostawi ją w spokoju.

Fałszywe oczy mogą się jej też przydać w czasie lotu, ponieważ drapieżniki zazwyczaj celują w głowę, na której znajdują się oczy. Dzięki fałszywym oczom na skrzydłach, mogą się jednak pomylić i zaatakować właśnie je. Z uszkodzonym skrzydłem da się przeżyć, natomiast bez głowy mogłoby być z tym dużo ciężej. Podobny patent stosuje wiele innych motyli nocnych i dziennych. Wśród tych ostatnich jest rusałka pawik, o której pisałem już na swoim blogu. Inna sprawa, że nocą największymi wrogami tych motyli są raczej nietoperze, a te nie zwracają uwagi na ubarwienie skrzydeł. Czy pawica gruszówka potrafi się jakoś przed nimi obronić? Przyznam, że nie udało mi się znaleźć informacji na ten temat, ale wiele motyli nocnych zna różne sztuczki związane z ultradźwiękami lub odbijaniem dźwięków, dzięki którym mogą je zmylić. Możliwe więc, że gruszówka też potrafi którąś z nich.

Historia pewnego obrazu

„Ćma pawia” Vincenta van Gogha – Wikimedia Commons/Public Domain

Pawica gruszówka jest całkiem niezłym modelem i wcale nie chodzi mi o zdjęcia. Pewnego razu zapozowała bowiem samemu Vincentowi van Goghowi. W maju 1889 r. podczas pobytu w zakładzie psychiatrycznym we francuskiej miejscowości Saint-Rémy-de-Provence, słynny malarz natknął się na tę ogromną ćmę w ogrodzie. Van Gogh był mocno zainteresowany przemianą gąsienicy w motyla i nawet kilka z nich namalował na swoich obrazach. Zdecydowanie bardziej wolał jednak motyle dzienne od ciem, ponieważ uważał te ostatnie za zbyt matowe. Ćma ze szpitalnego ogrodu przykuła jednak jego uwagę tak bardzo, że postanowił ją narysować. Pochwalił się tym swojemu bratu Theo, z którym regularnie korespondował. W liście do brata żalił się, że gdyby chciał ją namalować, musiałby ją zabić, a byłoby mu szkoda, ponieważ uważał ją za piękne zwierzę. Mimo to i tak w końcu ją uwiecznił w formie obrazu olejnego, który wykonał na podstawie swojego rysunku.

Holenderski artysta nie do końca jednak wiedział, z jaką dokładnie ćmą miał do czynienia. Swój obraz nazwał bowiem „skull moth” i w taki sam sposób nazwał ją w liście do swojego brata. Co więcej, namalował też wizerunek czaszki pod jej tułowiem. Oczywiście pawica gruszówka nie ma żadnej czaszki na ciele i nikt jej nie nazywa „skull moth”, ale zmierzchnicę trupią główkę (Acherontia atropos) już tak, i to właśnie z tym motylem pomylił ją van Gogh. Zmierzchnica, podobnie jak pawica jest bardzo duża, a rozpiętość jej skrzydeł może dochodzić do 13,5 cm (można ją również spotkać w Polsce i uważa się ją za największego motyla w naszym kraju). Oczywiście jest trochę mniejsza od gruszówki, a do tego ma inny kształt skrzydeł, ale van Gogh nie był przyrodnikiem, tylko artystą, więc można zrozumieć, że widząc jakąś wielką ćmę w ogrodzie, mógł jej nie rozpoznać i pomylić z jakimś innym, znanym sobie gatunkiem. Na pewno warto docenić, że tak wielki artysta dostrzegł wyjątkowość oraz piękno tego motyla i to do tego stopnia, że postanowił ją namalować. Obecnie obraz jest znany pod nazwą „Ćma pawia” (ang. „Great Peacock Moth”) i znajduje się w Muzeum Vincenta van Gogha w Amsterdamie.

Długa kopulacja

Para pawic – iNaturalist/Alexandre Justo/CC BY-NC 4.0

Sztuka sztuką, ale rozmnażać się też trzeba, dlatego kiedy pawica nie jest zajęta pozowaniem jakiemuś słynnemu malarzowi, poświęca swój krótki czas życia na odbycie godów. Samice latają wtedy na większych wysokościach i rozpylają feromony, aby przyciągnąć do siebie samce. Te ostatnie potrafią je wykryć z odległości nawet 12 km i gdy tylko je wyczują, od razu lecą w ich kierunku. W sumie do jednej samicy może się zlecieć nawet 40 osobników. To jednak wcale nie znaczy, że samica kopuluje z każdym samcem, który tylko się napatoczy. Jeśli samiec chce ją zapłodnić, musi ją najpierw do siebie przekonać za pomocą własnych substancji zapachowych pełniących rolę afrodyzjaku. Dopiero, gdy samica go zaakceptuje, może przystąpić do jej zapładniania. Bardzo długiego zapładniania, gdyż u gruszówki może trwać nawet do 30 godzin! Po odbytej kopulacji, samce ruszają szukać kolejnych samic lub giną. Samice natomiast przystępują do złożenia jaj.

Do roślin żywicielskich pawicy gruszówki należą rozmaite drzewa i krzewy liściaste. Szczególnie mocno preferuje drzewa owocowe, a zwłaszcza orzech włoski. Z braku laku może jednak wybrać jabłoń, czereśnię dziką, śliwę, no i oczywiście gruszę domową. Czasami decyduje się również na „zwykłe” drzewa, takie jak jesion, topola, wiąz czy wierzba. Samica składa jaja w krótkich, liczących najwyżej 10 sztuk, liniowych złożach, na pniach, gałęziach lub spodzie liści. Jajeczka są bardzo małe, mają nie więcej niż 3 mm długości. Ich ubarwienie jest szarawe, a do tego są pokryte brązowymi smugami. Nie ze wszystkich wylęgną się gąsienice. Jaja pawicy są często atakowane przez pasożytnicze błonkówki, takie jak bleskotki. Zdarzają się lokalne populacje u których aż 99% jaj może być zarażonych.

Ćwierkające gąsienice

Gąsienica pawicy gruszówki – iNaturalist/Guillaume Labeyrie/CC BY-NC 4.0

Pierwsze gąsienice pawic wylęgają się po kilku dniach i mają ok. 5-6 mm długości. Z czasem stają się jednak coraz większe i pod koniec rozwoju mogą mierzyć nawet 13 cm. Z wiekiem zmienia się nie tylko ich rozmiar, ale też barwa. Początkowo ciało każdej z nich jest czarnobrunatne z licznymi, pomarańczowymi brodawkami. Później jednak ich ubarwienie coraz mocniej się zmienia i pod koniec rozwoju stają się jasnozielone z niebieskimi brodawkami. Tuż przed zmianą w poczwarką znów jednak zmieniają kolor, tym razem na złocistobrązowy. Ich brodawki pozostają jednak niebieskie. O właśnie, skoro o nich mowa, to warto wspomnieć, że znajdują się na nich liczne włoski zakończone małą płytką. Nie są one jedynie ozdobą, ale mogą być też groźną bronią. W sytuacji zagrożenia, z włosków wydobywa się trująca substancja, w skład której wchodzą fenole i inne podobne związki organiczne. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego, w podobny sposób broni się wiele innych gąsienic.

Niezwykłe jest jednak to, że przed wydzielaniem toksyny lub podczas tej czynności, gąsienica może wytwarzać dźwięki o częstotliwości od 3.7 kHz do 55.1 kHz, które przypominają ćwierkanie. Jak je wytwarza? Udaje jej się to poprzez pocieranie o siebie żuwaczek. Naukowcy podejrzewają, że jest to ostrzeżenie dla drapieżników, aby jej nie atakowały, ponieważ jest trująca. Inne gąsienice też często ostrzegają drapieżniki, że są niejadalne, ale zazwyczaj robią to za pomocą jaskrawych barw. Nie na wszystkie może to jednak zadziałać. Przykładem są nietoperze, które jak się okazuje, chętnie polują nie tylko na dorosłe ćmy, ale też na gąsienice. Istnieją bowiem badania naukowe wskazujące, że duże gąsienice mogą stanowić nawet 60% niektórych gatunków nietoperzy. Możliwe więc, że to właśnie do nich jest skierowane to ćwierkające ostrzeżenie gąsienicy pawicy. Naukowcy nie wykluczają jednak, że mogą być również ostrzeżeniem dla ptaków i niektórych bezkręgowców, chociażby mrówek czy pająków.

Gąsienica gruszówki przed przemianą w poczwarkę – iNaturalist/antonio1961/CC BY-NC 4.0

Jeśli chodzi o rozwój gąsienicy, to trwa 4-5 miesiące. W tym czasie przechodzi od 4 do 6 wylinek. Gąsienica pawicy przepoczwarcza się w wydłużonym, gruszkowatym, ciemnobrunatnym kokonie, który jest pokryty gęstymi włoskami. Jego długość może się wahać od 3,5 do 5 cm. Gąsienica często go buduje w zagłębieniach kory u nasady drzewa, na którym wcześniej żerowała. Jeśli jednak nasada pnia jest odsłonięta, gąsienica schodzi z niego i odbywa długie wędrówki w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, w którym zmieni się w poczwarkę. Pawica zimuje w stadium gąsienicy, niekiedy kilkukrotnie, zwłaszcza gdy wiosna się spóźnia lub jest bardzo chłodna.

Pawica grabówka (Saturnia pavonia)

Samica pawicy grabówki – flickr/Bill Higham/CC BY-NC-ND 4.0

A na koniec mały bonus w postaci pawicy garbówki, czyli kuzynki pawicy gruszówki, która żyje także w naszym kraju. Pawica grabówka jest szeroko rozprzestrzeniona w całej Polsce i uchodzi za gatunek pospolity, chociaż widuję się ją raczej rzadko. Ja jak do tej pory nie miałem jeszcze okazji spotkać dorosłej grabówki, ale wiem, że u mnie występuje, ponieważ kilka razy natknąłem się na jej gąsienice. Liczę jednak na to, że prędzej czy później uda mi się ją znaleźć, podobnie jak kiedyś poszczęściło mi się z nasierszycą różnobarwną (Endromis versicolora). Też przez długi czas nie mogłem jej spotkać, aż w końcu kilka lat temu natrafiłem od razu na kopulującą parkę. Ucieszyłbym się, gdyby podobnie było z grabówką, ponieważ u niej także występuje wyraźny dymorfizm płciowy. Samica jest w dużej mierze szara, natomiast przednie skrzydła samca są brązowe z mniej lub bardziej intensywnym ciemnoczerwonym nalotem, zaś jego tylne skrzydła są żółte. U obu płci na każdym skrzydle występuje jedna, czarna plamka, czyli „pawie oczko”, tak jak ma to miejsce u pawicy gruszówki. Pawica grabówka jest jednak od niej znacznie mniejsza, rozpiętość skrzydeł samca dochodzi do 6,5 cm, zaś samicy do 8 cm.

Samiec pawicy grabówki – Flickr/Ben Sale/CC BY 4.0

Pawica grabówka pojawia się wczesną wiosną, mniej więcej w połowie kwietnia i jest aktywna gdzieś tak do połowy maja. Samice są aktywne tylko nocą, natomiast samce można spotkać przez całą dobę. Rzadko jednak przysiadają nieruchomo w jakimś miejscu. Zazwyczaj szybko latają zygzakiem i przez to ciężko je zaobserwować. Jeśli jednak będziemy chcieli je spotkać, warto ich poszukać na obrzeżach lasów, zrębach czy wrzosowiskach, ponieważ to właśnie tam mamy na to największą szansę. Jeśli natomiast nie spotkamy dorosłych, zawsze można spróbować znaleźć ich gąsienice, które są aktywne od czerwca do sierpnia. Żerują na różnych roślinach, takich jak maliny, jeżyny, poziomki, wrzosy, brzozy, topole, olchy czy wierzby. Podobnie jak gąsienice gruszówki, pod koniec swojego rozwoju są zielone, a na ich czarnych paskach są osadzone żółte lub pomarańczowe brodawki, wyposażone we włoski. Nic mi nie wiadomo, aby gąsienice grabówki też potrafiły ćwierkać, ale z drugiej strony, nie można tego wykluczyć.

Oprócz pawicy grabówki, w naszym kraju występuje jeszcze jeden gatunek z rodziny pawicowatych, czyli lotnica zyska (Aglia tau). Nie będę się jednak o niej rozpisywał, ponieważ miałem już okazję ją pokazać u siebie na blogu, dlatego odsyłam was do tego artykułu.


Warto przeczytać:

  • Pawica gruszówka w Insektarium
  • Pawica gruszówka w lepidoptera.eu
  • Pawica gruszówka w Monaco Nature Encyclopedia
  • tpittaway.tripod.com/silk/s_pyr.htm
  • Obraz Vincenta van Gogha „Giant Peacock Moth”
  • Historia obrazu „Giant Peacock Moth”
  • What’s the buzz? Ultrasonic and sonic warning signals in caterpillars of the great peacock moth (Saturnia pyri)

Nawigacja po wpisach

← Starsze wpisy
Nowsze wpisy →
  • Kontakt

    Uwaga, zmiana adresu mailowego! W razie jakichkolwiek pytań dotyczących bloga, owadów albo kupna zdjęć, możecie pisać na mojego nowego maila lub zajrzeć na mój profil Facebooka.

    Nowy e-mail: mat.sowinski30@gmail.com Facebook: mat.sowinski30

  • Prawa autorskie

    Zdjęcia oraz tekst, prezentowane na tym blogu są wyłącznie moją własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć bez mojej zgody (którą można uzyskać, jeśli się o nią poprosi) jest zakazane (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).   Wyjątek stanowi dział "Cztery strony świata", w którym zamieszczone zdjęcia pochodzą z internetowych zbiorów zdjęć z wolną licencją (przy każdym znajduje się odpowiednia informacja).
  • Najnowsze artykuły

    • Złotook drapieżny (Chrysoperla carnea s.l.) – miłośnik zimowania w naszych domach
    • Dziobik brzozowiec (Kleidocerys resedae) – masowy wielbiciel brzóz
    • Osnuja czerwonogłowa (Acantholyda erythrocephala) – Niespodziewane spotkanie w centrum Olsztyna
    • Arilus cristatus – ćwierkający łowca owadów
  • iNaturalist

    Zobacz obserwacje skorpion21 »
  • Administracja i kanały RSS

    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.com
  • Opisy rodzin i gatunków

    200Chrząszcze (Coleoptera)

    599Muchówki (Diptera)

    253Motyle (Lepidoptera)

    153 (2)Pluskwiaki (Hemiptera)

    120Błonkówki (Hymenoptera)

    DSCF0720Ważki (Odonata)

    057Prostoskrzydłe (Orthoptera)

    007Inne owady

    DSCF2340Pająki i ich kuzyni

    395Pozostałe bezkręgowce

  • Cztery strony świata

  • Żmija zygzakowata

    251

  • fotografiamakro.pl

  • Najlepsze blogi

    Blogi
  • Agregator blogów przyrodniczych

    banner4

  • Wpisy archiwalne

  • Liczba odwiedzin

    • 7 707 196
Blog na WordPress.com. Autor motywu: WordPress.com.
Świat Makro.com
Blog na WordPress.com.
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Świat Makro.com
    • Dołącz do 230 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Świat Makro.com
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...