Jezioro Ukiel (Krzywe), to największe jezioro w Olsztynie. Nic więc dziwnego, że może się nad nim pomieścić sporo gatunków ważek, a wiele z nich, preferuje właśnie duże zbiorniki wodne. Jednym z nich jest nimfa stawowa, która wbrew swojej nazwie, nad stawami pojawia się znacznie mniej chętnie, niż właśnie nad jeziorami.
Systematyka i wygląd
Ta ciekawa przedstawicielka łątkowatych (Coenagrionidae) jest jedynym gatunkiem z rodzaju Enallagma w naszym kraju. Nie oznacza to jednak, że rozpoznanie jej jest prostą sprawą.
Pod względem wymiarów, nimfa osiąga długość do 3,6 cm, rozpiętość skrzydeł zaś sięga maksymalnie 4,2 cm. Jej wymiary są więc bardzo zbliżone do tych u innych łątkowatych, podobnie zresztą jak wygląd z ubarwieniem na czele. Początkowo, świeżo po przeobrażeniu się w imago, nimfy mają blade, beżowe zabarwienie, jednak z wiekiem nabierają jaskrawszych barw. Samce stają się niebieskie, samice zaś beżowo-zielone, ale zdarzają się również niebieskie, tzw. androchromatyczne, czyli podobne do samców. Tak, trzeba bardzo uważać, by nie pomylić samców z samicami, gdyż jak widzimy, nie jest to wcale takie trudne. Samczyki są przeważnie znacznie smuklejsze. Samiczki natomiast są nieco grubsze, zaś, na końcu odwłoka mają zakrzywione pokładełko, a obok niego niewielki kolec. Oprócz tego, czarne plamki na odwłoku, są u samiczek bardziej rozbudowane niż u samców i układają się w niemal jednolitą linie. A skoro o tym mowa, to teraz będzie o tym więcej.
Cechą charakterystyczną samczyków jest czarna plamka na drugim segmencie odwłoka, która układa się w kształt grzybka. Taa… inna sprawa, że nie u wszystkich wygląda tak samo. Istnieją bowiem również takie samce, u których wspomniana plamka może mieć inny kształt, np. grotu albo wręcz jakichś rogów. Kiedy więc w książkach, albo w Wikipedii podają, że jest to cecha pozwalająca odróżnić ten gatunek od innych łątkowatych… trzeba pamiętać, że w przyrodzie wcale nie tak trudno o odmieńca. Samca nimfy stawowej najłatwiej pomylić z łątką dzieweczką (Coenagrion puella). Przyznam, w przeszłości też mi się zdarzało mylić je ze sobą. Samce nimf mają jednak troszkę więcej niebieskiego, co najlepiej widać na przykładzie dwóch, niebieskich pasach na tułowiu, które są znacznie szersze niż u łątki.
A na koniec tej części ciekawostka. Często bywa tak, że ciało ważki pokrywają niewielkie, ciemne lub czerwonawe kuleczki. Ich liczba może być bardzo różna, czasem jest ich kilka, czasem prawdziwe zatrzęsienie. Generalnie mogą się pojawiać w różnych miejscach ciała, ale z tego co obserwuje, to u nimf występują głównie na spodzie odwłoka i jeśli przyjrzycie się samczykowi na trzecim zdjęciu, to myślę, że łatwo je dostrzeżecie. Czym one są? Pasożytami rzecz jasna. To larwy wodopójek, czyli roztoczy, zamieszkujących zbiorniki wodne. Istnieje bardzo wiele gatunków tych pajęczaków, a ich celem padają najróżniejsze owady, od wodnych pluskwiaków, po ważki. Wodopójki nie zabijają zaatakowanej ważki, ale za to ją osłabiają i sprawiają, że jest bardziej podatna na choroby.
Gdzie ją można spotkać?
Nimfa stawowa jest pospolita na terenie całego kraju. Jak wcześniej wspomniałem, preferuje większe zbiorniki wodne i właśnie nad nimi można ją głównie spotkać. Oczywiście trafia się również nad mniejszymi, ale jest tam nieco mniej liczna. Jeszcze rzadsza jest w okolicach wód wolno płynących, jednak czasami można je spotkać także nad nimi. Nimfy trzymają się głównie zarośli porastających brzegi wód, tylko nieznacznie się od nich oddalając. Dorosłe osobniki możemy obserwować od czerwca do września.
Tryb życia
Te ciekawe ważki, chętnie latają nisko nad roślinami, przysiadając co jakiś czas na łodygach traw i roślin zielnych. Ciała samczyków, siedzących na pionowych roślinach, są niemal prostopadłe do podłoża, dzięki czemu, już na odległość można poznać, że mamy do czynienia właśnie z nimi. Z tego co zaobserwowałem, nimfy są dość płochliwe, szczególnie samiczki, które bardzo niechętnie pozowały do zdjęć. Podobnie jak inne ważki, są drapieżnikami. Kiedy jakiś owad przefrunie obok nich, wzbijają się w powietrze, łapią go i z powrotem przysiadają, by spokojnie go skonsumować. Ich łupem padają głównie drobne muchówki, małe chruściki oraz jętki.
Samiczki składają jajeczka na płynących roślinach. W czasie tego procesu, samiec może się usadowić nad samiczką bądź na jakiejś pobliskiej gałązce. Zdarza się, ze samiczka w czasie składania jaj zanurza się w wodzie, wówczas towarzyszący jej samczyk odlatuje. Larwy nimf, żyją wśród podwodnych roślin. Na pierwszy rzut oka ich ciała są niemal przeźroczyste. W oczy rzucają się też duże, szerokie i spiczasto zakończone skrzelotchawki. Tak jak inne larwy ważek równoskrzydłych, polują na różne, drobne bezkręgowce.
Tę pospolitą ważkę, łatwo można spotkać nie tylko nad zbiornikami wodnymi, lecz także w otaczających je lasach, zwłaszcza nad drogami. Nie oznacza to jednak, że łatwo jej zrobić zdjęcie. Jest bowiem jedną z tych ważek, które spędzają dużo czasu w powietrzu i niechętnie zdarza jej się przysiąść. Nie mnie, bywają takie dni, gdy można ja przyłapać siedzącą na jakiejś roślinie. W tym roku, miałem do niej naprawdę dużo szczęścia.
Systematyka i wygląd
Szklarka zielona należy do rodziny szklarkowatych (Cordulidae) i jest jedyną przedstawicielką swego rodzaju w naszym kraju. Nie oznacza to jednak, że nie można jej pomylić z innymi ważkami. Jest to możliwe, zwłaszcza z miedziopiersią metaliczną (Somatochlora metallica), która należy do tej samej rodziny i wygląda niezwykle podobnie. Samce miedziopiersi można jednak poznać po kształcie odwłoka, który rozszerza się w środkowej części. U samic odwłok sprawia wrażenie nieco smuklejszego niż u szklarek, w jego przedniej części znajdują się żółte plamki, a na jego końcu, od spodniej strony, można dostrzec długie (jak na ważkę oczywiście) pokładełko, przypominające z wyglądu pazur.
Rozpiętość skrzydeł szklarki sięga 7,2 cm, natomiast długość jej ciała wynosi do 5,2 cm. Można więc powiedzieć, że jest to swego rodzaju średniak świata ważek. W wyglądzie tej ważki, uwagę zwraca jej ubarwienie, które jest metaliczno-zielone, z charakterystycznym, miedzianym połyskiem. Jaskrawo-zielone, są także oczy, które nabierają takiej barwy dopiero po pewnym czasie od przeobrażenia się w dorosłego osobnika. Pod koniec życia, odwłoki tych ważek wyraźnie jednak ciemnieją.
Podobnie jak u wielu innych ważek, u szklarek mamy wyraźny dymorfizm płciowy. Odwłoki samców są wyraźnie zwężone, zaś na końcu rozszerzają się, przez co sprawiają wrażenie maczugowatych. Na samym końcu, znajdują się czarne narządy analne, przypominające nieco czarne „szczypce.” Odwłoki samic są dużo grubsze, bez widocznego u samców przewężenia. Na końcu ich odwłoków, również mamy narządy analne, jednak nie przypominają one „szczypców” a raczej dwa, równolegle do siebie ustawione, krótkie wyrostki.
Na koniec ciekawostka odnośnie jej nazwy. W niektórych starszych publikacjach, np. w przewodniku owady pana Jiři Zachradníka z 1996 roku, nasza szklarka widnieje pod polską nazwą miedziopierś zielonawa. Warto o tym pamiętać, by w przyszłości uniknąć pomyłek z miedziopiersią metaliczną również na tym polu.
Gdzie ją można spotkać?
Jak wspomniałem we wstępie, to pospolita ważka, którą można spotkać na terenie całego kraju, także w górach do wysokości 1226 m n.p.m. Jeśli chodzi o wybór środowisk, to preferuje zbiorniki wodne różnego typu, od wielkich jezior, po nieduże, śródleśne lub polne oczka, nawet wielkości kałuży. Pojawia się także nad wodami wolno płynącymi. Dorosłe ważki chętnie oddalają się od wód i fruwają w lasach, zarówno w czasie słonecznej, jak i pochmurnej, a nawet deszczowej aury.
Tryb życia
Muszę przyznać, że w czasie ostatnich dni maja, szklarka pokazała się w tym roku naprawdę licznie. Przynajmniej w moich stronach, czyli w okolicach olsztyńskiego jeziora Ukiel (Krzywego), gdzie fruwały ich dziesiątki. Jak wspomniałem na początku, ważki te są wytrwałymi lotnikami. Wyjątkowo rozlatane, niejednokrotnie kołują nisko nad leśnymi drogami, absolutnie nie bojąc się człowieka, dlatego chętnie podlatują i zawisają w powietrzu tuż obok nas. Są bardzo piękne, a jakby tego było mało, także pożyteczne, gdyż w czasie latania wokół nas, wyłapują różne owady, często dokuczliwe komary i inne muchówki. Dlatego właśnie, widok tych ważek w lasach, powinien być dla nas prawdziwym powodem do radości. A im ich więcej, tym lepiej.
Pozwolę sobie jednak wrócić do swojego spotkania z tymi ważkami. Podczas jednego ze spacerów po lasach wokół jeziora, natrafiłem na wiele osobników tego gatunku, które jednak nie tylko latały, lecz także chętnie siadały na roślinach. Jedne w gąszczu traw, niemal przy samej ziemi, inne zaś wolały siadać na pniach i liściach drzew, często w towarzystwie gadziogłówek i innych ważek.
Uwierzcie mi, widok 20, siedzących na liściach klonu szklarek jest naprawdę niesamowity, tym bardziej jeśli człowiek przypomni sobie, jak bardzo trzeba się za nimi naganiać, by zrobić im zdjęcie. Część z tych osobników, była stosunkowo płochliwa. Wystarczyło zbliżyć do nich aparat, by skłonić je do ucieczki. Inne jednak, cierpliwie siedziały i pozwalały się sfotografować. Co jednak najlepsze, po paru chwilach, spłoszone osobniki wracały i jak gdyby nic znów siadały na pobliskich liściach. Dzięki temu, mogłem fotografować także je. Z tego co zaobserwowałem, szklarki chętnie siadają, kiedy wieje mocniejszy wiatr lub panuje chłodna aura. No, a kiedy oba te czynniki się połączą, mamy naprawdę spore szanse, by przyłapać siedzące szklarki… pod warunkiem, że ich nie spłoszymy rzecz jasna. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, niektóre mogą nawet usiąść na człowieku, tak jak pewna samiczka, która siadła mi na spodniach.
Inną sytuacją, w której możemy przyłapać siedzące na roślinach ważki, to chwila tuż po ich przeobrażeniu się z larwy w owada dorosłego. Takie osobniki można poznać po mlecznobiałych, nieprzeźroczystych skrzydłach. Siedzą wówczas w pobliżu wody, często tuż obok wylinek, z których przyszły na świat. Nie są wówczas płochliwe i łatwo dają się sfotografować. A skoro o larwach mowa. Te osiągają około 2,5 cm. Mają pękatą budowę ciała, drobne kolce na odwłoku i długie, pająkowate nogi, typowe dla wszystkich przedstawicieli rodziny szklarkowatych. Swój czas spędzają na dnie zbiorników wodnych, maszerując powoli wśród mułu i opadłej na dno roślinności, gdzie polują na różne drobne organizmy. Po 2 latach, larwa kończy swój żywot. Wychodzi wówczas z wody, wspinając się na jakąś roślinę czy inny, wystający z wody obiekt, po czym przeobraża się w dorosłą ważkę.
Dojrzałe samce, takie jak ten na zdjęciu, można rozpoznać m.in. po niebieskich plamkach
Rodzaj Aeshna liczy sobie w Polsce 9 gatunków. Wielu jego przedstawicieli znanych jest ze swoich dużych rozmiarów i wytrwałości w lataniu. Omawiany gatunek nie przoduje jednak pod tym względem. Jest jednym z najmniejszych przedstawicieli tego rodzaju, a i swych lotów nie odbywa aż tak nieustannie, jak czyni to np. żagnica sina (Aeshna cyanea). Pewna rzecz ją jednak wyróżnia. Jest jedną z najpóźniej latających przedstawicielek rodzaju Aeshna. Dorosłe osobniki pojawiają się bowiem w drugiej połowie lipca i przy sprzyjającej pogodzie, latają aż do początków listopada. Późno jak na ważkę, ale nawet wtedy, jeśli jeszcze nie ma śniegu, warunki mogą być wystarczająco dobre, aby aktywnie latała i polowała.
Wygląd
Żagnica mniejsza osiąga długość około 6-6,5 cm. Rozpiętość jej skrzydeł dochodzi zaś do 8,5 cm. Jak więc wspomniałem, jest jedną z mniejszych przedstawicielek rodzaju. Wygląd ma jednak do nich zbliżony. Pomiędzy samcem, a samicą występuje wyraźny dymorfizm płciowy, co zresztą u ważek jest dość powszechnym zjawiskiem. Samce mają wyraźnie czarny odwłok, pokryty niebieskimi plamkami. Jest on także dość smukły z wyraźnym przewężeniem w jego przedniej części. Samica ma dość gruby, brązowy odwłok, pokryty jasnymi, turkusowymi plamkami. Nie ma on też charakterystycznego przewężenia. Jej oczy są znacznie ciemniejsze niż u niego.
Gdzie ją można spotkać?
Samice są bardziej brązowe od samców, a plamki są u nich żółto-zielone
Jeśli chcemy zobaczyć te ważki, warto ich poszukać w pobliżu wód stojących, zwłaszcza jezior. Tam bowiem lata ich najwięcej. Preferują te, które są gęsto porośnięte roślinnością. Można ją także spotkać w pobliżu mniejszych zbiorników wodnych np. stawów czy żwirowni. Żagnica ta jest gatunkiem pospolitym w całym kraju, jednak ze względu na późną porę występowania oraz nieco bardziej „osiadły” tryb życia, nie skupia na sobie takiej uwagi jak inne żagnice. Często jednak na jednym terenie można spotkać nawet kilkanaście osobników tego gatunku.
Tryb życia
Żagnice mniejsze mają to to do siebie, że chętnie siadają na roślinach. Niby nic dziwnego, ale inne gatunki żagnic są zazwyczaj dużo trudniejsze do przyłapania w czasie spoczynku, więc tak ciekawe zachowanie warte jest zaznaczenia. Jeśli jednak myślimy o zrobieniu im zdjęć, to musimy uważać, ponieważ żagnice mniejsze są niezwykle czujne. Zaniepokojone z pewnością odlecą w inne, bardziej ustronne miejsce. Przy tej okazji warto też wspomnieć o innym nietypowym zachowaniu, tym razem samców.
Ważki ogólnie mają to do siebie, że wykazują silny terytorializm i samce bardzo chętnie walczą z innymi osobnikami tej samej płci. Żagnice jesienne nie są jednak w stosunku do siebie aż tak agresywne. Oczywiście czasami jakieś utarczki między nimi mogą się zdarzać, przeważnie jednak mogą siadać obok siebie i zwyczajnie nie przejmować się towarzystwem innych osobników tej samej płci.
Podobnie jak inne ważki, także ten gatunek jest drapieżnikiem, polującym w locie na inne owady. Na jesieni samice składają jajeczka na obumarłych, pływających częściach roślin. Zimują jajeczka. Wylęgnięte larwy przypominają wyglądem inne, należące do rodziny żagnicowatych (Aeshnidae). Są jednak mniejsze (mierzą około 3,5 cm.) i bardziej krępe. Podobnie jak dorosłe owady są drapieżne. Przeobrażenie następuje często rok od złożenia jajeczek, przez co ważki te mogą zasiedlać chociażby rokrocznie osuszane stawy rybne.
Świtezianka błyszcząca, oraz blisko z nią spokrewniona świtezianka dziewica (C. virgo), to jedne z naszych najbardziej znanych i jednocześnie najbardziej charakterystycznych gatunków ważek równoskrzydłych. Spośród innych gatunków tego podrzędu, wyróżniają się choćby rozmiarami. Owady te dorastają bowiem do 5 cm, zaś rozpiętość ich skrzydeł sięga 7 cm. Są więc największe, przynajmniej jeśli idzie właśnie o ten podrząd. Ich ubarwienie także przykuwa wzrok, ale o tym za chwilę.
Wygląd
Świtezianki mają piękne, metalicznie połyskujące ubarwienie. Żeby jednak nie było nudno, występuje u nich dymorfizm płciowy, a to oznacza, że ich ubarwienie różni się w zależności od płci. Samice są w dużej mierze zielone. Dotyczy to nie tylko ciała, ale także skrzydeł i ich użyłkowania. Samce są jeszcze piękniejsze, ponieważ mają niebiesko-zielony odcień (przewaga któregoś z tych kolorów zależy od kąta padania promieni słonecznych). Także ich skrzydła mają niebieskawe żyłki. Jakby jednak tego było mało, na każdym z ich skrzydeł, znajduje się szeroki, ciemnoniebieski pasek. Warto też dodać, że u świtezianek nie występuje znamię skrzydłowe, tak charakterystyczne dla wszystkich innych ważek. U samic jednak mamy tzw. fałszywe znamię, które jest białe (widać je u dojrzałych osobników).
Gdzie ją można znaleźć?
Świtezianki upodobały sobie niemal wyłącznie wody płynące, a więc wszelkiego rodzaju rzeki i tym podobne cieki wodne. Nad wodami stojącymi pojawiają się bardzo rzadko. Świteziankę błyszczącą, interesują głównie te rzeki, które mają piaszczyste dno, oraz nasłonecznione brzegi. Jej kuzynka preferuje miejsca bardziej zacienione, dlatego najliczniej widuje się ją nad leśnymi strumieniami. Gatunek ten jest powszechny w całym kraju. Wpływa na to fakt, że jest dość odporna na obecność niewielkich zanieczyszczeń w wodzie. Gatunek ten możemy obserwować od połowy maja aż do początków sierpnia.
Tryb życia
Tak się składa, że nie raz i nie dwa miałem okazję obserwować świtezianki, czy to w Spychowie nad Strugą Spychowską, czy też w Olsztynie w okolicach Łyny. Z tego co zauważyłem, zarówno samce jak i samice lubią się trzymać blisko wody, choć pojedyncze osobniki mogą się od niej oddalać na całkiem spore odległości (raz zauważyłem świteziankę kilkaset metrów od Łyny, tuż obok dyskontu i targowisk). Dotyczy to szczególnie samic, które chętnie zalatują do lasów oraz w okolice leśnych polan. Samce wolą z kolei latać nad trzcinowiskami.
W przerwie od latania przysiadają na trzcinach i gałęziach drzew, z których wypatrują potencjalnych ofiar. Jak na ważki przystało, świtezianki są groźnymi drapieżnikami, które polują głównie na drobne owady, takie jak muchówki (chociażby ochotki, meszki czy komary), chruściki i jętki. Jeśli któryś z nich pojawi się w zasięgu wzroku, świtezianka zrywa się do lotu niczym wierzchołówka, łapie ofiarę i wraca na swoje miejsce, aby ją pożreć.
Podobnie jak w przypadku wielu innych ważek, samce świtezianek są niezwykle terytorialne. Każdy z nich ma własny rewir, który bacznie obserwuje, siedząc na jakiejś roślinie. Co jakiś czas podrywają się w górę, aby oblecieć okolice i przy okazji przegonić potencjalnych intruzów. Z tego co jednak zaobserwowałem, samce nie zawsze są w stosunku do siebie agresywne. Miałem zresztą okazję sfilmować kilka samców, które wspólnie siedziały na roślinach i tylko od czasu, do czasu bywały wobec siebie agresywne. Gdy jednak w powietrzu spotkają się dwa samce, starcie między nimi bywa naprawdę bardzo zaciekłe. Szczególnie wielki bój toczy się kępy roślin, tuż nad samą wodą.
W chwili, gdy na rewirze pojawi się samica, samiec bez żadnych ceregieli rzuca się na nią, aby jak najszybciej z nią kopulować. Nie chce bowiem pozwolić, aby złożyła na jego terenie jaja, które zostały zapłodnione przez innego samca. Ba! Samce wypracowały dość perfidny sposób na to, by mieć swego rodzaju gwarancje, że przyszłe pokolenie będzie należało do tego konkretnego, a nie konkurenta.
Wszystko to odbywa się w czasie kopulacji. Podczas niej, samiec łączy się z samiczką chwytając swymi cęgowatymi przydatkami odwłokowymi za przedtułów samicy. Samica podgina wtedy swój odwłok i wczepia się w wtórny aparat kopulacyjny samca, który znajduje się na spodzie drugiego segmentu odwłoka. W efekcie powstaje typowe dla ważek „serduszko”. Podczas tej kilkuminutowej czynności, samiec wykonuje intensywne ruchy odwłokiem, które przypominają „pompowanie.” Można by sobie pomyśleć, że samiec w ten sposób, chce po prostu wtłoczyć w samicę jak najwięcej nasienia, ale jak się okazuje, nie jest to do końca prawda.
Powód takiego zachowania tkwi w samczym… penisie. Jak dowiodły przeprowadzone badania (ukazały się one w magazynie „Science”, link do nich zostawiam tutaj) członek samców świtezianek pełni podwójną rolę. W przypadku pierwszej fazy kopulacji, zamiast przekazywać samicy spermę, samiec używa specjalnie zmodyfikowanego penisa (pokrytego licznymi włoskami), aby oczyścić drogi rodne samicy z nasienia konkurencyjnych samców! Dopiero, gdy samica zostaje ich całkowicie pozbawiona, samiec przystępuje do drugiej fazy i zapładnia ją plemnikami własnej produkcji. Nie zawsze jednak samcom udaje się całkowicie oczyścić samicę. Ta bowiem, przechowuje nasienie w torebce nasiennej oraz komorze kopulacyjnej. Samczyk natomiast jest wstanie je usunąć tylko z komory. Jak więc widać, u świtezianek niczego nie można być pewnym. Zachowania te badano u amerykańskiego gatunku świtezianki, jednak badania uczonych z uniwersytetu w Sheffield, pokazały, że identycznie jest w przypadku rodzimych gatunków. Jako, że tych kopulacji może być nawet po kilka, można sobie wyobrazić, jak niełatwe życie, ma ciągle „penetrowana” i „czyszczona” samica. Na całe szczęście dla niej, pojedyncza kopulacja nie trwa długo.
Wróćmy jeszcze do terytorializmu samców, ponieważ przy jego okazji może dochodzić do różnego rodzaju „machlojek”. Czasami zdarza się, że jakiś samiec woli się zakraść na cudzy rewir, zamiast tworzyć swój własny. Czeka wtedy gdzieś z boku, a gdy zobaczy, że właściciel kopuluje z samicą, leci w jego stronę, aby mu przeszkodzić i samemu spróbować zapłodnić samicę. W innych przypadkach, to samice, w cwany sposób zakradają się na terytoria samców. Nie mają jednak zamiaru dać się zapłodnić, a jedynie złożyć jajeczka z pominięciem aktu „czyszczenia” i kopulacji. Samce pilnujące swoich terenów, muszą się więc wykazywać dużą czujnością, ponieważ w każdej chwili może się trafić spryciarz lub spryciula, która zechce wykorzystać jego nieuwagę.
Wspomniane wcześniej tandemy, jak to się przyjęło określać kopulujące ważki, to nie tylko zapładnianie i towarzysząca mu otoczka, ale też składanie jajeczek. Aby tego dokonać, samica musi przysiąść na roślinie, która jest częściowo zanurzona w wodzie. Może wtedy zanurzyć swój odwłok i za pomocą pokładełka umieścić jajeczka (a jest ich około 300) w roślinnej tkance. Samiec oczywiście nie opuszcza jej, tylko cały czas ją pilnuje, przytrzymując jej ciało swoimi odnóżami. Przynajmniej do chwili, gdy samica skończy składać jaja. Gdy tak się stanie, opuszcza ją by wrócić na swój „posterunek”. Samica zresztą również nie zajmuje się więcej ani jajeczkami, ani larwami, które wylęgają się z nich po kilku tygodniach.
Larwa świtezianki
Tryb życia larw ważek równoskrzydłych, w tym także świtezianki, nie odbiega aż tak bardzo od życia larw ważek różnoskrzydłych, jak mogłoby się zdawać. Są jednak pomiędzy nimi różnice, chociażby w wyglądzie. Larwy ważek równoskrzydłych są z reguły mniejsze i delikatniej zbudowane niż larwy ważek różnoskrzydłych. Jakby jednak nie było, larwy świtezianek (chociażby dlatego, że są największe spośród rodzimych Zygoptera), posiadają całkiem spore larwy, osiągające nawet kilka cm. Delikatności nadają im jednak dość długie odnóża oraz dość… sztabkowa budowa ciała. Cechą charakterystyczną larw tego rodzaju, są ich długie (jak na larwy ważek), skierowane do przodu czułki. Kłopot sprawia jednak odróżnienie larw C. splendens od C. virgo. Można tego dokonać, spoglądając na wspomniane czułki. Pierwszy człon czułków świtezianki błyszczącej, jest dwa razy dłuższy od pozostałych członów. U C. virgo, jest tylko nieznacznie dłuższy od pozostałych. Początkowo jednak, może nam być trudno zaobserwować te różnice, jeśli wcześniej nie mieliśmy do czynienia z obydwoma gatunkami i nie mogliśmy ich ze sobą porównać.
W przypadku larw ważek równoskrzydłych, na uwagę zasługują trzy, listkowate wyrostki, znajdujące się na zakończeniu odwłoka. To tzw. skrzelotchawki ogonowe, które pomagają larwom w oddychaniu pod wodą. Nie są jednak niezbędne w tych czynnościach. Czasami można bowiem spotkać larwy, z wybrakowanymi skrzelotchawkami (np. w wyniku ataku drapieżnika), jednak całkiem nieźle dają sobie bez nich radę. Larwy ważek różnoskrzydłych także posiadają skrzelotchawki, które jednak znajdują się wewnątrz jelita tylnego, a więc wewnątrz ich organizmu. Zewnętrzne skrzelotchawki sprawiają, że larwy Zygoptera, nie są wstanie korzystać z „napędu odrzutowego,” czyli gwałtownego wypuszczenia powietrza, które umożliwia larwom Anisoptera, szybkie przemieszczenie się do przodu. Wszystkie larwy ważek, niezależnie od podrodziny, do której nalezą, posiadają jednak tzw. maskę, czyli narząd chwytny, powstały w wyniku przekształcenia się warki górnej. Dzięki temu, są wstanie chwytać ofiary, znajdujące się w drobnej odległości od samej larwy.
Trzeba przyznać, że larwy ważek równoskrzydłych, nie są tak drapieżne, jak larwy ważek różnoskrzydłych, zaś ich ofiarami padają głównie mniejsze organizmy jak larwy owadów, czy drobne skorupiaki. Nie słyszałem, by którejkolwiek udało się upolować, nawet małego kręgowca, tak jak to bywa np. u larw żagnic (Aeshna spp.). Larwy świtezianek, na miejsce czatowania, wybierają strefę przybrzeżną wód płynących. Dzięki maskującemu wyglądowi, są prawie nie do zauważenia pośród zanurzonych w wodzie roślin, czy korzeni drzew. Na dodatek są aktywne głównie o zmierzchu oraz w nocy, przez co jeszcze bardziej utrudniają drapieżnikom ich znalezienie. Po około dwuletnim rozwoju przychodzi taki czas, gdy wychodzą z wody, wspinają się na różne, porastające brzegi rośliny, na których dochodzi do przeobrażenia niezupełnego. Z oskórka stopniowo wyłania się dorosły owad, który po 1-2 godzinach, jest już gotowy do lotu. Świtezianka, pozostawia po sobie jedynie pustą wylinkę, którą to możemy wypatrzeć i zabrać jako pamiątkę.
Świtezianka dziewica (Calopteryx virgo)
Blisko spokrewniona z naszą bohaterką jest świtezianka dziewica. To nasz drugi gatunek, który wyglądem przypomina świteziankę błyszczącą. W przeciwieństwie do niej, skrzydła dziewicy mają jednolitą barwę. U samców są one ciemno-granatowe, natomiast u samic brunatne. Poza tym, reszta jest u nich podobna jak u świtezianki błyszczącej.
Ten gatunek również można spotkać nad wodami płynącymi. Preferuje jednak chłodniejsze, bardziej zacienione miejsca. Dodatkowo jest również bardziej wrażliwy na zanieczyszczenia, dlatego spotyka się ją rzadziej niż błyszczącą (zwłaszcza w środkowej części naszego kraju). W miejscu swego występowania potrafi towarzyszyć świteziance błyszczącej. Pod względem trybu życia, jej tryb życia jest niemal taki sam jak u świtezianki błyszczącej.
Kontakt
Uwaga, zmiana adresu mailowego!
W razie jakichkolwiek pytań dotyczących bloga, owadów albo kupna zdjęć, możecie pisać na mojego nowego maila lub zajrzeć na mój profil Facebooka.
Zdjęcia oraz tekst, prezentowane na tym blogu są wyłącznie moją własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć bez mojej zgody (którą można uzyskać, jeśli się o nią poprosi) jest zakazane (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).
Wyjątek stanowi dział "Cztery strony świata", w którym zamieszczone zdjęcia pochodzą z internetowych zbiorów zdjęć z wolną licencją (przy każdym znajduje się odpowiednia informacja).