Natura potrafi zaskoczyć człowieka. Wyobrażamy sobie na ten przykład, że pewne rzeczy to tylko w filmach. Przyroda pokazuje nam jednak, że jest znacznie lepszym scenarzystom niż, hollywoodzcy spece i że nie brakuje jej nawet na najbardziej przerażających pomysłów. Weźmy chociażby kontrolę umysłów. Brzmi jak pomysł jakiegoś szalonego naukowca? Nic bardziej mylnego. To autentyczne zjawisko, do realizacji którego nie posunął się żaden autentyczny złoczyńca, lecz malutki… robaczek!
Wygląd
Z tym malutkim robaczkiem trochę się jednak zagalopowałem. Nasz drucieniec potrafi bowiem osiągnąć nawet… 80 cm! To oczywiście wymiary maksymalne. Standardowo widuje się osobniki długości od 10 do 30 cm. W naszych warunkach to i tak sporo jak na bezkręgowca. Jak to jednak możliwe, że tak wielkie „robale” umykają ludzkiej uwadze? Szkopuł w tym, że ich grubość wynosi od 1 do 3 mm. Są więc niewiele grubsze niż koński włos. Pod względem wyglądu są długie, beznogie i właściwie obłe. Ubarwienie zaś mają białe lub rdzawe.
To wygląd zewnętrzny. Wewnętrzny jest równie ciekawy, więc i jemu poświęcę kilka linijek tekstu. Tak wiem. Przez obecność na lekcjach biologii (i konieczność wkuwania na sprawdziany), wiedza o anatomii jamochłonów, dżdżownic czy wspomnianych nicieni, nie kojarzy się zbyt najlepiej. W przypadku drucieńca warto jednak zrobić wyjątek i sprawdzić co on tam ma w środku. A właściwie czego nie ma. Dokładnie! U drucieńca nie znajdziecie ani układu krwionośnego, ani oddechowego ani nawet wydalniczego. Jakim więc cudem może istnieć organizm który nie ma serca, nie ma płuc i… nie ma czym się wypróżniać? Cóż, grunt, że ma czym jeść. Wprawdzie układ pokarmowy jest w znacznym stopniu zredukowany… ale jednak jest! Z rzeczy które ma, to przede wszystkim narządy zmysłów. Konkretnie brodawki czuciowe, które są rozrzucone po całym jego ciele.
Systematyka
Drucieńce należą do gromady Gordioida, którą z kolei zalicza się do typu nitnikowców (Nematomorha). Wcześniej zaliczane były do obleńców, jednak obecnie tworzą odrębny typ. Nie należą także do nicieni (Nematoda), z którymi można je łatwo pomylić. Przyznam szczerze, że kiedy pierwszy raz je spotkałem, pomyślałem, że to właśnie są nicienie. Dopiero zgłębienie się w książki i internet sprawiło, że odkryłem z czym naprawdę mam do czynienia. Trzeba przy tej okazji powiedzieć, że nitnikowce stanowią grupę siostrzaną (czyli grupę organizmów powstałych w jednej linii ewolucyjnej, tuż po jej rozczepieniu) nicieni, więc nie ma co się dziwić, że są do siebie tak bardzo podobne.
Gdzie go można spotkać?
Pospolity w całej Polsce. Pojawia się w różnych zbiornikach wodnych, chociażby w strumieniach leśnych, czy nawet kałużach.
Tryb życia
Życie tych tajemniczych bezkręgowców nie zawsze było znane. Przez dłuższy czas było owiane tajemnicą i wiedziano jedynie, że ich larwy prowadzą pasożytniczy tryb życia. Na całe szczęście my nie musimy się ich obawiać. Ich żywicielami są zwierzęta zmiennocieplne, a więc płazy, ryby, czy znacznie częściej różne bezkręgowce. Nas najbardziej interesują te, które pasożytują w owadach, a zwłaszcza prostoskrzydłych. Opisze wam to na przykładzie Spinochordodes tellini, ponieważ to właśnie na nim najlepiej zbadano jego pasożytniczy proceder, choć podobnie wygląda to również u innych drucieńców.
Po złożeniu przez samicę kilku tysięcy jaj (połączonych ze sobą białą, wstęgowatą masą upodabniającą złoże do skrzeku żab), wylęgają się z nich drobne larwy, zaopatrzone w ryjkowaty stożek gębowy. Ten ostatni jest uzbrojony w 3 sztyletowate wyrostki oraz oskórkowe kolce. Tak wyposażone larwy mogą ruszać na łowy. Kiedy jakiś spragniony pasikonik podejdzie do wody by się napić, wówczas następuje atak. Pasożyt wwierca się w jego ciało i przedostaje do wnętrza organizmu. Kiedy tak się stanie, larwa zaczyna się odżywiać, ale pożera tylko te organy, bez których pasikonik jest wstanie w miarę normalnie funkcjonować. Po pewnym czasie, nitkowiec staje się tak duży, że dosłownie wypełnia cały organizm żywiciela. Jego ciało jest jednak na tyle elastyczne, że bez trudu udaje mu się zmieścić w jego wnętrzu. Kiedy drucieniec dorasta, staje przez poważnym wyzwaniem. By się rozmnożyć, musi się dostać do wody. Pasikoniki natomiast to owady lądowe. Jak więc go skłonić do odwiedzenia pobliskiej kałuży? Tutaj właśnie przydaje się wspomniana przeze mnie kontrola umysłów. Pasożyt wstrzykuje do mózgu żywiciela białka, które uszkadzają centralny układ nerwowy. Dzięki temu, jest wstanie pokierować pasikonikiem tak, by zaczął szukać zbiornika wody. Jego znalezienie wcale mu jednak nie wystarczy. Pasikonik musi bowiem wskoczyć do wody, czyli innymi słowy… popełnić samobójstwo. Drucieniec manipuluje więc nim tak, by ten autentycznie wykonał taki skok. Jest to bardzo ważne, gdyż tylko wtedy drucieniec będzie mógł opuścić ciało żywiciela bezpośrednio do wody.
A co się z nim dzieje w tej wodzie? Dorosły drucieniec nie musi pasożytować, ani w ogóle się odżywić, gdyż wystarczają mu zapasy, które zgromadził w swoim ciele za młodu. Jedyne co wówczas interesuje te bezkręgowce to gody. Samiec w czasie zapładniania samicy splata się z nią w coś na wzór kłębowiska. Powstaje wówczas swego rodzaju „węzeł gordyjski,”od którego zresztą pochodzi ich łacińska nazwa rodzajowa Gordius.
Drucieńce, choć na takie nie wyglądają, to bardzo ciekawe organizmy, dlatego będąc nad woda, warto się jej bliżej przyjrzeć… kto wie, może i wam uda się wypatrzeć jednego z nich.
W kwietniu pogoda potrafi być bardzo zaskakująca. Kiedy jednego tygodnia świeci słońce, a temperatura przekracza 15℃, innego, potrafi spaść do 3-4℃, zaś niebo spowijają chmury, z których obficie pada deszcz, a czasem również śnieg. To jednak nie powstrzymuje zwierząt przed coraz większym uaktywnianiem się, zwłaszcza tych, które jeszcze nie tak dawno przesypiały zimę w różnych, leśnych zakamarkach. Dotyczy to choćby gadów. Szczególnie jeden z pośród nich zasługuje na szczegółowy artykuł, chociażby dlatego, żeby spotkania z nim były bezpieczne. Wąż ten zyskał swoją sławę dzięki temu, że jest jedynym jadowitym gatunkiem w naszym kraju. Taki stan rzeczy sprawia, że ludzie boją się go i często też nienawidzą, a to prowadzi do narastania różnych mitów i nieprawdziwych wierzeń na jego temat. Jaka jednak jest naprawdę? Spróbuje to pokazać.
Wygląd
Żmija nie jest dużym wężem. Osiąga długość od 65 do 80 cm, przy czym samce są przeważnie mniejsze od samic o jakieś 10 cm. Charakterystyczną cechą żmij, dzięki której można je rozpoznać, to głowa, oraz oczy. Ta pierwsza, jest masywna, a z kształtu trójkątna. W przypadku oczu, są one zaokrąglone, a pod względem ubarwienia czerwone, bądź czerwonobrązowe. Najciekawsza jest jednak ich źrenica, która jest czarna i co najważniejsze… wąska oraz pionowa (w przeciwieństwie do innych rodzimych węży, u których źrenica jest okrągła). Po tych właśnie cechach, można zidentyfikować żmiję i odróżnić ją, od zaskrońca, czy gniewosza.
Ciekawą kwestią, jest również ubarwienie. W naszym kraju, możemy spotkać aż trzy odmiany barwne. Najbardziej znane, to brązowa, z ciemnym, zygzakowatym wzorem, biegnącym przez całe jej ciało oraz popielata, również z ciemnym wzorem biegnącym wzdłuż ciała. Najmniej znana, a do tego najrzadsza jest odmiana zupełnie czarna. Co najciekawsze, to właśnie czarne żmije zdarza mi się spotykać najczęściej. Od czasu do czasu, trafiają się również osobniki o nieco innym odcieniu, niż te trzy podstawowe. Np. na ciele czarnej żmii trudno się dopatrzeć czarnego zygzaka, jednak trafiają się osobniki, u których zygzak, jest wyraźnie ciemniejszy niż reszta ciała. Tak więc żmija najczęściej jest zygzakowata, ale trzeba pamiętać o tym, że nie zawsze. Ubarwienie żmij, ma swój wyraźny cel. Na tle ściółki leśnej czy opadłych, uschniętych liści, wąż ten niemal zlewa się z otoczeniem, przez co trudno go zauważyć potencjalnej ofierze, ale także drapieżnikowi (mimo jadu, na żmije polują choćby ptaki drapieżne, czy jeże).
Dymorfizm płciowy jest u żmij bardzo słabo zaznaczony. Poza różnicą w rozmiarze, samce są też jaskrawiej ubarwione. Na szczególną uwagę zasługuje głowa, a dokładniej to, co znajduje się wewnątrz jamy gębowej. Górna szczęka tego węża, to nic innego jak mocowanie dla dwóch zębów jadowych. Podczas spoczynku, są one złożone w kierunku gardła, kiedy jednak żmija atakuje, zęby wysuwają się ze specjalnych fałdów błony śluzowej. Wbicie ich w ciało ofiary oraz dociśnięcie do niej podniebienia, powoduje wstrzyknięcie jadu, pochodzącego ze specjalnych gruczołów jadowych, z którymi zęby połączone są za pomocą kanalików. Przy okazji głowy nie sposób zapomnieć też o jednym z „atrybutów” węży, czyli o rozwidlonym języku, który jest co chwilę wysuwany i chowany. Żmije robią tak, ponieważ za jego pomocą zbierają substancje chemiczne, które unoszą się w powietrzu. Język nie służy więc do poznawania smaków, lecz do smakowania zapachów (jeśli oczywiście można to tak nazwać). Gdy wysunięty język, trafia z powrotem do pyska, analizą smaków zajmuje się narząd Jacobsona, o którym opowiem przy okazji odżywiania się. Dzięki tak znakomicie rozwiniętemu zmysłowi, żmija jest wstanie orientować się w otoczeniu, wyczuwać zapachy ofiar oraz potencjalnych wrogów.
Gdzie ją można spotkać?
Wąż ten występuje w całej Polsce, jednak w poszczególnych regionach jest mniej, bądź bardziej liczna. Ulubionym środowiskiem tych gadów są podmokłe fragmenty lasów, zwłaszcza obrzeża bagien, torfowiska, wilgotne łąki, wrzosowiska bądź też poręby leśne. Szczególnie ważne są miejsca, gdzie występuje dużo kryjówek, oraz miejsc nasłonecznionych.
Jak wygląda jej życie intymne?
Żmija zygzakowata, wypełza ze swych zimowisk już wczesną wiosną. W tym okresie, aura bardzo często bywa chłodna, zwłaszcza nocą. Dlatego też podczas słonecznych dni zażywają kąpieli słonecznych, wygrzewając się na kamieniach, pniach, poboczach leśnych dróg, czy nasypach kolejowych. Jest to więc dobry okres na ich obserwowanie, fotografowanie lub też filmowanie. Dodatkowy plus jest taki, że żmije w tym okresie są z reguły bardziej ospałe i powolne, zwłaszcza w pochmurne oraz chłodne dni.
Wiosna jest dla nich ważna także z innego powodu. Nie tylko mogą się wreszcie obudzić z zimowej „drzemki,” ale także przystąpić do godów. Podczas nich, samce walczą ze sobą, by zdobyć uznanie samiczki. Ci, którzy oczekują, że podczas takich pojedynków dochodzi do zadawania sobie wzajemnie ran zębami jadowymi będą jednak rozczarowani. Całość polega bowiem na unoszeniu przedniej części ciała do góry, splataniu się ze sobą, w swego rodzaju „warkocz” i próbach przyciśnięcia swego rywala do ziemi. Kiedy te… wężowe „zapasy” się skończą, pokonany samiec daje nogę (jeśli można tak powiedzieć o wężu) z pola walki, zwycięzca zaś dostaje prawo kopulowania z samiczką.
Po odbytej kopulacji, samica coraz więcej czasu poświęca na wygrzewaniu się na słońcu. Zachowanie to ma na celu przyśpieszyć rozwój zarodków znajdujących się wewnątrz jaj, które z kolei znajdują się wewnątrz samej samicy (żmija zygzakowata jest gatunkiem jajożyworodnym). W sierpniu, lub we wrześniu znajduje jakieś ustronne miejsce, gdzie może złożyć jaja (jest ich od 5 do 18). Z nich natychmiast wylęgają się młode żmije, które rozpoczynają swój samodzielny żywot. Już po wylęgnięciu się, ich gruczoły jadowe są na tyle dobrze rozwinięte, że są wstanie bardzo skutecznie polować (głównie na owady, jaszczurki oraz małe ssaki). W trakcie ich dorastania, co jakiś czas dochodzi do linienia, czyli zrzucania starego naskórka (osobnika przed tym procesem można poznać po jednobarwnych, szaroniebieskich oczach).
W warunkach naturalnych, żmije żyją około 10 lat, samice zaś co 2-3 lata mogą przystępować do rozrodu (przerwy między tymi okresami są spowodowane regeneracją wycieńczonego organizmu i uzupełnieniem niedoboru pokarmowego).
Czym się żywią?
Żmije to zwierzęta aktywne za dnia, szczególnie o poranku i wczesnym popołudniem. Noc, oraz część dnia spędzają ukryte pod powalonymi drzewami, między kamieniami, pod stertami gałęzi, które można znaleźć na zrębach, oraz w norach gryzoni. W okresie swej aktywności, często zażywają kąpieli słonecznych oraz czyhają na potencjalne ofiary. Ulubioną zdobyczą tych gadów są różnego rodzaju gryzonie i ssaki owadożerne. Od czasu do czasu polują także na jaszczurki, żaby, a z rzadka również na ptaki. Kiedy jakiś smaczny kąsek, pojawi się w jej zasięgu, błyskawicznie go atakują. Ukąszone zwierzę umiera dopiero wtedy, gdy jad zacznie działać, dlatego żmija pozwala oddalić się swej ofierze, ponieważ i tak „wie,” że daleko jej nie ucieknie.
Jak udaje się jej odnaleźć swą – martwą już – zdobycz? Po zapachu. By wyczuć swą ofiarę, żmija wykorzystuje wspomniany przy opisie wyglądu język, jednak gdy zapachy trafiają do wnętrza pyska, zadanie przejmuje tzw. narząd Jacobsona, czyli dwie jamki, znajdujące się w przedniej części podniebienia, bezpośrednio połączone z jamą ustną. Kiedy żmija znajdzie swą zdobycz, połyka ją w całości. Jest to możliwe dzięki elastycznemu połączeniu szczęki z żuchwą, które dodatkowo przesunięte jest w głąb pyska. Trawienie zajmuje jej sporo czasu, zwłaszcza gdy wokół panuje niska temperatura, dlatego ten czas spędza w jakimś ustronnym miejscu.
Jad
No dobrze, wiemy już jak żmije żyją, ale czas przejść do zagadnienia, które dla wielu osób jest bez wątpienia najciekawsze, mianowicie jej jadowitość. To właśnie umiejętność tych węży do wytwarzania i wstrzykiwania jadu, przysporzyła jej tyle wrogości wśród ludzi. Każdy boi się jej ukąszeń, ale czy słusznie? Jad żmii, mimo że teoretycznie nie powinno być z tym problemów, nie został jeszcze dokładnie poznany. Wiadomo, że toksyna ta atakuje głównie układ krwionośny, nie pozostaje jednak obojętna w stosunku do układu nerwowego. Jak dokładnie działa na organizm? Ano tak, że ma działanie: proteoliczne, fibrynolityczne, antykoagulacyjne, wywołuje lokalnie mionekrozę, krwotoki, silny miejscowy ból i opuchliznę; w cięższych przypadkach wymioty, biegunkę, naczyniowo-nerwowy obrzęk języka i warg oraz kwasicę i leukocytozę. Tak wiem, wygląda to zawile, ale tak właśnie jest. Jak podaje strona jadowite.org (a właściwie podawała, ponieważ z tego co widzę już nie funkcjonuje, a szkoda, bo i ciekawe rzeczy można było na niej znaleźć), w gruczołach jadowych żmii znajduje się od 10 do 30 mg jadu, przy czym jednorazowo, jest ona wstanie wstrzyknąć jedynie 20% tej zawartości.
Do zabicia zdrowego, dorosłego człowieka, wąż ten potrzebuje 38,5 mg jadu, czyli jego jad wcale nie jest śmiertelny dla takiej osoby. W przypadku dzieci (ze względu na małą masę ciała), osób starszych i chorych może być jednak inaczej i to właśnie one są najbardziej narażone na niebezpieczeństwo, związane z ukąszeniem żmii. Nie można też zapomnieć o reakcji alergicznej, która może wystąpić u każdej osoby, nawet jeśli wcześniej nie wykazywała cech świadczących o uczuleniu. Dlatego osoba, która została ukąszona, nie powinna tego lekceważyć (nie może też jednak przesadzać w drugą stronę, gdyż pod wpływem nadmiernego stresu lub też ruchu, wzrasta ciśnienie w krwi, a jad szybciej rozprzestrzeni się po organizmie, dlatego w takich wypadkach najważniejszy jest spokój i opanowanie), tylko bezzwłocznie trafić do szpitala, gdzie lekarz, w razie konieczności, może zastosować surowicę oraz zalecić obserwację. Chociaż ryzyko śmierci jest bardzo mało, to mimo wszystko zawsze mogą temu towarzyszyć nieprzyjemne komplikacje zdrowotne.
Swoją drogą warto też wspomnieć o przypadkach śmiertelnych ukąszeń przez żmije. Nie łatwo coś o nich znaleźć, ponieważ ostatnie, tragiczne w skutkach ukąszenie przez tego gada miało miejsce w 2004 roku… w Niemczech. Kiedy miało miejsce ostatnie śmiertelne ukąszenie przez żmije w Polsce? Ciężko powiedzieć. W Internecie można znaleźć, że kilkanaście lub 50 lat temu. Ja znalazłem przypadek 36-letniego mężczyzny, znalezionego nieprzytomnego w Ustrzykach Dolnych w… 1964 r. Tak przynajmniej podaje Artykuł Zbigniewa Szyndlara z 1981 r. Nowszych danych niestety nie mam, ale mogę śmiało przypuścić, że ukąszenia żmij, kończące się śmiercią, zdarzają się w naszym kraju raz na kilkanaście lat.
Ochrona żmij
Strach przed jadem sprawia, że ludzie traktują to zwierzę jako groźnego szkodnika, którego należy bezwzględnie tępić. W rzeczywistości jest zupełnie na odwrót. Żmije są bardzo pożytecznymi zwierzętami, gdyż ograniczają liczebność gryzoni, także tych szkodliwych. Trzeba też podkreślić, że żmije, choć są jadowite, to nie są w stosunku do ludzi agresywne, gdyż ich jad nie jest przeznaczony dla nas, lecz dla zwierząt, którymi się żywią (niestety, wiele ludzi nadal uważa, że żmije żyją w lasach tylko po to, by kąsać każdego, niestrudzonego wędrowca). Gdy żmije natkną się na człowieka, po prostu uciekają od niego, nie tracą czasu na jakąkolwiek walkę z nim, czy wręcz ściganie, jak to co niektórzy sądzą. Do ukąszenia dochodzi najczęściej w sytuacji, kiedy zaskoczymy żmije, a ta nie ma możliwości ucieczki, lub też po prostu na nią nadepniemy. Wtedy naturalne jest, że będzie się broniła, a w jej przypadku najlepszą obroną jest właśnie atak. Trzeba o tym pamiętać, zaś jeśli natkniemy się na jakąś, najlepiej obejść ją szerokim łukiem, bez obaw, że rzuci się na nas.
Wychodząc do lasu dobrze jest pomyśleć o wysokich butach, najlepiej kaloszach, a także o jakimś kijku, którym będziemy stukać o ziemię (żmije jak inne węże są głuche, ale wyczuwają drgania, dlatego uderzając kijkiem o ziemię, żmije uznają to za nadchodzące zagrożenie i przeważnie uciekają). Niestety, ludzie często nie wiedzą takich rzeczy i zamiast żyć z nimi w zgodzie, wolą je zabijać. Z tego też względu gadów tych zaczyna ubywać. Czasami bywają takie sytuacje, że żmije pojawiają w ogródkach czy ogólnie na ludzkich posesjach, zwłaszcza tych położonych blisko lasów. Kiedy więc spotkamy je u siebie, warto powiadomić o tym domowników (zwłaszcza dzieci, które trzeba nauczyć, jak mają się zachowywać w przypadku spotkania z nimi). W przypadku ich częstych wizyt warto powiadomić o tym straż pożarną lub ogród zoologiczny, by złapali je i przenieśli w inne miejsce. Jeśli któryś z domowników jest wystarczająco odważny, może na własną rękę spróbować ją złapać za pomocą wiadra i młoty, by później przenieść ją samemu do jakiegoś oddalonego od domu lasu.
Podobnie jak inne gady, żmija jest objęta ochroną gatunkową, dlatego pod żadnym pozorem nie wolno zabijać tych zwierząt!
Filmiki
Oprócz wielu zdjęć, jakie wykonałem tym wspaniałym gadom, równie ważne są nagrane filmiki, gdyż dzięki nim, mogę pokazać chociażby grację, z jaką poruszają się wśród ściółki leśnej.
Kontakt
Uwaga, zmiana adresu mailowego!
W razie jakichkolwiek pytań dotyczących bloga, owadów albo kupna zdjęć, możecie pisać na mojego nowego maila lub zajrzeć na mój profil Facebooka.
Zdjęcia oraz tekst, prezentowane na tym blogu są wyłącznie moją własnością. Kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć bez mojej zgody (którą można uzyskać, jeśli się o nią poprosi) jest zakazane (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).
Wyjątek stanowi dział "Cztery strony świata", w którym zamieszczone zdjęcia pochodzą z internetowych zbiorów zdjęć z wolną licencją (przy każdym znajduje się odpowiednia informacja).