Oszynda leszczynowiec jest chrząszczem, którego często widuję w swoich lasach. Jego jaskrawe ubarwienie sprawia, że naprawdę ciężko go przeoczyć, choć jest stosunkowo mały. Jak do tej pory nie miałem jednak okazji, by o nim napisać, dlatego myślę, że czas najwyższy to nadrobić.
Systematyka i wygląd
Oszynda zalicza się do rodziny podryjowatych (Attelabidae), które na chwilę obecną liczą tylko 3 rodzime gatunki. Kiedyś było inaczej, ponieważ zaliczano też do niej tutkarze, ale obecnie należą odrębnej rodziny tutkarzowatych (Rhynchitidae). Nie zdziwcie się więc, jeśli w jakiejś starej książce z owadami, zobaczycie oszydnę w tym samym dziale, co np. tutkarza brzozowca. Skoro już o podryjach mowa, to warto zwrócić uwagę na oszyndę wiązówkowca (Compsapoderus erythropterus), która na pierwszy rzut oka mocno przypomina oszyndę leszczynowiec. Można ją jednak odróżnić po mniejszych rozmiarach oraz jednolicie czarnym tułowiu. Także jej uda są zazwyczaj całe czarne. Wiązówkowiec ma też zupełnie inne preferencje pokarmowe (pojawia się m.in. na wiązówce błotnej, wierzbownicach oraz krwawnicach).
Długość ciała oszyndy leszczynowiec waha się w okolicach 6-8 mm. Tym, co od razu zwraca w niej uwagę, to mała, ale mocno wydłużona główka. Na jej przedzie znajduje się krótki ryjek i wyprostowane czułki. Główka zwęża się ku tyłowi i łączy się przegubem z wydłużonym tułowiem, przez co oszynda wygląda dość komicznie. Pod względem ubarwienia jej głowa jest całkowicie czarna, natomiast pokrywy i przedplecze są jaskrawoczerwone. Zdarzają się jednak osobniki, u których przedplecze jest częściowo, a nawet całkowicie czarne. Podobnie jest z udami nóg, które w większości przypadków są przynajmniej trochę czerwone, ale u niektórych osobników mogą być w całości czarne.
Gdzie ją można spotkać?
Pospolita w całej Polsce, chociaż co ciekawe, z niektórych krain nie była jeszcze notowana. Znaleźć ją można głównie w lasach liściastych oraz mieszanych, wszędzie tam, gdzie rosną jej ulubione rośliny żywicielskie. Dorosłe osobniki można obserwować od maja do września.
Tryb życia
Zgodnie ze swoją nazwą, oszynda leszczynowiec jest związana głównie z leszczyną pospolitą i to właśnie na niej pojawia się najliczniej. Rzadko, bo rzadko, ale czasami może się też trafić na innych drzewach liściastych, takich jak olchy, dęby i wierzby.
Gdzieś tak na przełomie wiosny i laty odbywają się gody oszyndy i trzeba przyznać, że można wtedy podejrzeć całkiem ciekawe sceny z ich udziałem. Samce próbują bowiem dobrać się do samic i odbyć z nimi kopulację, ale najpierw muszą się uporać ze swoimi rywalami, co niejednokrotnie prowadzi do demonstracji siły, a nawet bójek. Podobnie jak u stonkowatych czy kózkowatych, zdarza się, że pojedynek przenosi się z liścia na grzbiet samicy. Sam zaobserwowałem, jak dwa samce oplotły odnóżami samicę i każdy próbował ją zapłodnić, zanim zrobi to jego rywal. Trzeba więc przyznać, samice nie mają z nimi łatwo, a przecież przed nimi cała masa pracy.
Tuż po kopulacji, samica musi złożyć jaja, ale nie zostawia ich od tak po prostu na liściu, jak to robi wiele innych chrząszczy. Najpierw przygotowuje tzw. tutkę, czyli nacina liść w poprzek aż do nerwu środkowego, po czym zwija go w rulonik, zwany właśnie tutką. Gdy jest już gotowa, składa w niej jedno jajeczko (czasami mogą być dwa lub trzy) i rusza dalej, aby zrobić więcej tutek na kolejne jaja. Wewnątrz rulonika rozwija się ciemnożółta larwa, która żywi się tkanką obumarłego liścia. Gdy liść opadnie na ziemię, larwa zamienia się w niej w poczwarkę (niekiedy opuszcza tutkę i przeobraża się pod ziemią), a po jakichś dwóch miesiącach, pojawia się dorosły osobnik. W ciągu roku, oszynda wydaje jedno lub dwa pokolenia.
Podryj dębowiec (Attelabus nitens)
Na sam koniec napiszę jeszcze kilka słów o trzecim przedstawicielu rodziny podryjowatych, czyli o podryju dębowcu. Z wyglądu przypomina oszyndę leszczynowiec i podobnie jak u niej, jego ciało jest czerwono-czarne. Przedplecze podryja jest jednak większe i masywniejsze, niż u oszydny. Dodatkowo, podryj jest także trochę mniejszy, ponieważ osiąga od 4,5 do 6 mm. Raczej nie znajdziemy go też na leszczynie, ponieważ woli dęby i rzadko się pojawia na innych drzewach liściastych. Podobnie jak u oszynda, samica podryja robi z liścia tutkę, w której będzie się później rozwijać jej larwa. Sposób, w jaki zwija liść, trochę się jednak różni. Samica podryja ogranicza się tylko do zwinięcia górnej części liścia, który przecina poprzecznie z obu stron. Z tego co zauważyłem, to podryj jest wyraźnie rzadszy, niż oszynda, przynajmniej w mojej okolicy. Jak na razie spotkałem go tylko kilka razy.