Owady to zwierzęta wszędobylskie, czasem dokuczliwe i często bardzo… smaczne. Wiedzą o tym rozmaite drapieżniki, takie jak ryby, płazy, gady, ptaki i ssaki z ludźmi na czele! Dla nich owady to ważne źródło białka, bez którego naprawdę byłoby się ciężko obejść. Nie myślcie sobie jednak, że chcą dawać się zjadać! Choć na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby istniały wyłącznie po to, aby zostały pożarte przez inne zwierzęta, to w rzeczywistości robią wszystko, co tylko się da, aby przetrwać i tanio swojego chitynowego pancerza nie sprzedać. Dlatego też opracowały mnóstwo patentów pozwalających im uniknąć pożarcia. Gdy zostaną zauważone przez drapieżnika, podstawową rzeczą jaką robią, jest ucieczka. Tak. Zwykłe wzięcie nóg za pas i uciekanie, gdzie pieprz rośnie, nie jest u nich oznaką tchórzostwa, lecz wolą przetrwania, a w przyrodzie jest to jeden z najsilniejszych instynktów. Taka forma obrony nie zawsze się jednak sprawdza, dlatego wiele owadów stara się upodobnić do otoczenia lub innych organizmów, aby uniknąć wypatrzenia, czyli stosują mimetyzm. Podzielić go możemy na dwie kategorie: kamuflaż oraz mimikrę. Właśnie tych dwóch mechanizmach obronnych skupię w tym artykule.
Kamuflaż
Kamuflaż to bez wątpienia najpopularniejszy mechanizm obronny pośród owadów. Nie ma prostszej linii obrony niż ukrycie się przed wzrokiem drapieżników. Chociaż można się z nim spotkać także u innych zwierząt, to najlepiej go widać właśnie u owadów i trzeba przyznać, że są w tym prawdziwymi mistrzami. Istnieją wręcz całe rzędy, który specjalizują się w takiej linii obrony i to do tego stopnia, że wprowadziły mnóstwo modyfikacji, i przystosowań w swoim wyglądzie oraz zachowaniu.
Straszyki i modliszki
Doskonałym przykładem mogą być straszyki (Phasmatodea), które podszywają się pod różne części roślin. Jako że są wybitnie ciepłolubne, spotkać je możemy głównie w tropikach. Przez ich niezwykły wygląd, często są jednak hodowane w domach, dlatego każdy chętny może je nabyć chociażby w sklepach zoologicznych. Najbardziej znane są patyczaki, które zgodnie ze swoją nazwą, upodabniają się głównie do patyków i gałązek. Dzięki temu, podczas żerowania i odpoczynku, są prawie niewidoczne dla swoich wrogów. Podobnie postępują spokrewnione z nimi liśćce, choć one akurat wolą naśladować liście swoich roślin żywicielskich. Jest jeszcze jedna grupa, która nosi taką samą nazwę jak cały rząd, czyli straszyki. W przeszłości miałem okazję hodować straszyka australijskiego (Extatosoma tiaratum), dzięki czemu mogłem się dokładnie przyjrzeć jego niezwykłym zdolnościom maskującym. W pewnym sensie stanowi on połączenie patyczaka z liśćcem. Jego ciało przypomina zwiędły lub uschnięty liść, ale jest też wydłużony, zupełnie jak kawałek grubego patyka. Udawanie roślin nie kończy się u nich na samym wyglądzie. Także ich zachowania odpowiadają prawdziwym roślinom. W jaki sposób liść albo patyk może się w jakikolwiek sposób zachowywać? Ano np. w ten sposób, że jak zawieje wiatr, to liście i gałązki kołyszą się wraz z nim. Dokładnie tak samo robią straszyki, choć niekoniecznie musi wiać, by wykonywały tego typu ruchy.
Mistrzyniami w upodabnianiu się do roślin są też modliszki (Mantodea), które mogą wyglądać jak liście, kwiaty, patyki, a nawet porosty. W przeciwieństwie do patyczaków i liśćców, wykorzystują swoje zdolności nie tylko po to, aby się ukryć przed drapieżnikami, ale też po to, żeby ułatwić sobie polowania na inne zwierzęta. Podobnie jak w przypadku straszyków, miałem okazję hodować kilka gatunków, więc podpatrzyłem u nich to i owo. Jednym z nich była Popa spurca crassa, którą widzicie na zdjęciu powyżej. Modliszki dobrze wiedzą, jak podejść do ofiary. Gdy jakąś wypatrzą, cierpliwie czekają, aż się do nich zbliży, a jeśli nic takiego nie ma miejsca, wówczas same podejmują inicjatywę. Powolutku podchodzą do swojej ofiary, lekko kołysząc swoim ciałem, przez co tak jak straszyki, naśladują kołyszące się na wietrze fragmenty roślin. Gdy podejdą wystarczająco blisko, przystępują do błyskawicznego ataku. Nim ofiara się zorientuje, jest już po wszystkim. Podobnie jak patyczaki, modliszki są często hodowane w naszych domach. Dodatkowo w naszym kraju można spotkać jeden gatunek, czyli modliszkę zwyczajną (Mantis religiosa), która dawniej była bardzo rzadka, ale obecnie zwiększa zasięg swojego występowania i staje się coraz liczniejsza. Pamiętajmy jednak, że nadal znajduje się pod ochroną i nie wolno jej łapać ani hodować.
Motyle
Skoro dotarliśmy do naszych rodzimych gatunków, to przyjrzyjmy się kolejnym owadom, które opanowały sztukę kamuflażu do perfekcji, czyli motylom. Zacznijmy jednak nie od dorosłych, ale od gąsienic. Przykładem mogą być te należące do rodziny miernikowcowatych (Geometridae), które tak jak patyczaki, bardzo chętnie podszywają się wyglądem pod patyczki i gałązki. Jedną z nich jest gąsienica krępaka nabrzozaka (Biston betularia), którą można znaleźć głównie na drzewach liściastych, ale także na malinach i bylicach. Z tym znalezieniem, to jednak wcale nie jest tak prosto. Na pierwszy rzut oka naprawdę trudno ją odróżnić, od gałązek roślin, na których żeruje. Jest to możliwe głównie wtedy, gdy gąsienica się poruszy, a to też stara się robić bardzo ostrożnie. Dobrze się maskują także dorosłe krępaki, których skrzydła odpowiadają tłu kory brzozowej. Gdy taki motyl na niej usiądzie, dosłownie się z nią zlewa i naprawdę ciężko go znaleźć. Istniej też melanistyczna odmiana barwna krępaka, czyli z ciemnymi skrzydłami, która przystosowała się do maskowania się na korze drzew rosnących na terenach mocno zanieczyszczonych.
Dorosłe miernikowcowate, też wiedzą, jak się dobrze ukryć przed wzrokiem drapieżników. Niektóre z nich udają na ten przykład… ptasie odchody! Ptaki nie zjadają bowiem tego, co same wydalają, więc podszycie się pod to, jest bardzo dobrym pomysłem. Przykładem motyla, który maskuje się w ten sposób jest plamiec leśniak (Abraxas sylvata), który dzięki takiemu ubarwieniu, często może siedzieć na liściach drzew, bez obaw, że coś go pożre. Skoro jesteśmy jeszcze przy motylach nocnych, to nie sposób pominąć narożnicę zbrojówkę (Phalera bucephala) należącą do rodziny garbatkowatych (Notodontidae), która wygląda jak ułamany patyczek. Jest w tym naprawdę dobra. Chociaż jest pospolita, to mogą minąć lata, nim uda się ją w końcu wypatrzeć. Wiem coś o tym, bo właśnie tyle czasu mi zajęło, aby ją spotkać. Także motyle dzienne znają się na ukrywaniu się przed wzrokiem drapieżników. Mistrzem w tej dziedzinie jest azjatycki Kallima inachus, ale i nasze motyle nie mają się czego wstydzić. Wystarczy wspomnieć o rusałce ceik (Nymphalis c-album), która po złożeniu skrzydeł wygląda zupełnie jak uschnięty, postrzępiony liść, z małą, białą plamką w kształcie litery „c”.
Chrząszcze i pluskwiaki
Owady wykorzystujące sztukę kamuflażu możemy znaleźć także wśród innych rzędów. Przykładem są chrząszcze. Jednym z nich jest tarczyk zielony (Cassida viridis). Choć należy do tej samej rodziny, co stonka ziemniaczana, to wygląda zupełnie inaczej. Jego ciało jest zielone, a do tego przypomina tarczę. Właśnie dlatego, gdy usiądzie na liściu, to po prostu nie sposób go zauważyć. To jednak nie wszystko. Stopy tarczyków są jak przyssawki, za pomocą których potrafią przywrzeć do powierzchni liści i to do tego stopnia, że żadne żuwaczki czy kłujki innych owadów, nie są wstanie ich oderwać. Maskują się także larwy tarczyków, które noszą na grzbiecie własne odchody, aby były mniej widoczne dla potencjalnych drapieżników. Wśród stonkowatych (Chrysomelidae) warto też wyróżnić ociernicę (Hispella atra), której ciało pokrywają liczne, drobne kolce. Dzięki temu, może się upodobnić do nasion niektórych roślin.
Kolejną grupą owadów, które zasługują na naszą uwagę, są pluskwiaki. Taki odorek zieleniak (Palomena prasina) na ten przykład, jest po całości zielony i kiedy usiądzie na liściu, to jego wypatrzenie staje się dużo trudniejsze. Gdy nadchodzi zima, odorek zmienia kolor na brunatny, aby się dostosować do barwy opadłych liści, pośród których zimuje. Do zielonej barwy powraca wiosną przyszłego roku. Wiele pluskwiaków ma zieloną lub brunatną barwę, która umożliwia im wtopienie się w otoczenie. Są to nie tylko tarczówkowate (Pentatomidae), ale też tasznikowate (Miridae) i skoczkowate (Cicadellidae). Ciekawą grupę pluskwiaków stanowią zgarbkowate (Membracidae), które podszywają się wyglądem pod kolce roślin. To w dużej mierze tropikalna rodzina pluskwiaków, ale w Polsce można spotkać trzy gatunki. Tym najbardziej znanym, jest bez wątpienia zgarb rogaty (Centrotus cornutus).
Mimikra Batesowska
A oto i najbardziej znany przykład mimikry, stosowany przez naprawdę wiele owadów. Polega na tym, że gatunki nieszkodliwe upodabniają się do tych, które potrafią się bronić. Mistrzami w tej dziedzinie są muchówki z rodziny bzygowatych (Syrphidae), które podszywają się pod osy, pszczoły i inne żądłówki. Choć wyglądają groźnie, to w rzeczywistości są zupełnie nieszkodliwe. Warto o tym pamiętać, ponieważ niektóre gatunki lubią przylatywać do ludzi, np. po to, aby spijać nasz pot. Nie powinniśmy robić im krzywdy, ponieważ są bardzo pożyteczne. Dorosłe zapylają kwiaty, a larwy niektórych gatunków żywią się mszycami. Oprócz nich, muchówkami wykorzystującymi mimikrę są też zmrużkowate (Stratiomyidae) i wyślepkowate (Conopidae).
Innymi owadami stosującymi mimikrę batesowską są chrząszcze. Szczególnie łatwo ją dostrzec u kózkowatych, wśród których znajdziemy wiele gatunków o żółto-czarnym ubarwieniu, czyli takim, jakie mają osy i pszczoły. Przykładem jest biegowiec osowaty (Clytus arietis) u którego już sama nazwa wskazuje, jakiego owada naśladuje. Innymi takimi kózkowatymi są paśniki (Plagionotus spp.), strangalia plamista (Rutpela maculata) czy kusokrywka większa (Necydalis major). Niektóre chrząszcze wolą się podszywać pod mrówki. Można je znaleźć u kózkowatych, biegaczowatych i przekraskowatych. Jednym z nich jest przekrasek mróweczka (Thanasimus formicarius), chociaż niektórzy uważają, że w rzeczywistości udaje którąś żronkę (Mutila spp.), czyli błonkówkę, której samice są bezskrzydłe i boleśnie żądlą. Mrówki naśladują też niektóre pluskwiaki, np. nimfa smyczka mrówkownika (Alydus calcaratus).
Warto odnotować, że pod groźne błonkówki podszywają się inne błonkówki, które nie mają żądła. Wśród nich dominują rośliniarki (Symphyta), wśród których można znaleźć choćby pilarze (Tenthredo spp.), które wyglądają czasami jak osy. Jest też ogromny trzpiennik olbrzym (Urocerus gigas) naśladujący szerszenia. Najciekawsze przykłady mimikry możemy jednak znaleźć wśród motyli. Niektóre musiały bowiem przejść prawdziwą metamorfozę w toku ewolucji, aby zbliżyć się wyglądem do błonkówek. Przede wszystkim musiały zrezygnować z ogromnych, barwnych skrzydeł i zastąpić je małymi, błoniastymi. Dokładnie takimi, jakie możemy znaleźć u przeziernikowatych (Sesiidae), które są chyba najlepszym przykładem motyli udających osy. Pod pszczoły podszywają się z kolei niektóre zawisakowate (Sphingidae), takie jak fruczak trutniowiec (Hemaris tityus), który wygląda jak trzmiel. Gąsienice motyli nie są wcale gorsze i one także potrafią się podszywać pod inne zwierzęta. Niekoniecznie jednak pod osy, bo tutaj raczej byłoby im się ciężko do nich upodobnić. Niektóre próbują jednak udawać… węże!
W tropikalnych lasach Ameryki Południowej można znaleźć gąsienicę motyla nocnego z gatunku Hemeroplanes triptolemus, której przednia część ciała naprawdę wygląda jak głowa małego węża. Jako że takie węże polują na małe ptaki, które są z kolei największymi wrogami gąsienic, taka mimikra jest strzałem w dziesiątkę. Niektórzy uważają, że ta gąsienica stosuje najefektywniejszą mimikrę w całym królestwie zwierząt i patrząc na nią, naprawdę mogę się z tym zgodzić. Nie tylko ten gatunek stara się jednak udawać węża. Także gąsienica żyjącego u nas zmrocznika gładysza (Deilephila elpenor) próbuje wyglądać jak wąż. Może nie jest w tym tak skuteczna, jak jej egzotyczna kuzynka, ale na jej przedzie znajdują się fałszywe oczka, a gdy pojawi się zagrożenie, to unosi przednią część ciała i ją nadyma, a do tego chowa głowę, dzięki czemu też można w niej dostrzec podobieństwo do jakiegoś małego węża.
Mimikra Mullerowska
A oto forma mimikry, która jest znacznie mniej oczywista, niż mimikra batesowieka. Cechuje się tym, że upodabniają się do siebie zwierzęta, które są groźne i potrafią się bronić. Jaki jest w tym sens? Ano taki, że gdy drapieżnik zaatakuje dajmy na to jakąś osę, to z pewnością poczuje na sobie jej żądło i zapamiętawszy jej ubarwienie, będzie jej w przyszłości unikał. Osa, którą próbował pożreć i tak jednak straci swoje życie. Gdyby owady potrafiące żądlić były ubarwione inaczej, to ta historia powtarzałaby się za każdym razem. Jako że poszczególne gatunki os i pszczół mają jednak podobne, żółto-czarne ubarwienie, to jest spora szansa, że drapieżnik ominie także je. Dzięki temu, te wszystkie owady nie będą musiały się wdawać w ryzykowną walkę i będą miały dużo większą szansę na przeżycie. Taką taktykę stosują nie tylko osy, ale też np. biedronki, które ostrzegają wrogów o tym, że są niesmaczne za pomocą jaskrawego, czerwono-czarnego ubarwienia. Wiele z nich ma podobne ubarwienie, czyli czerwone w czarne kropki (albo na odwrót) właśnie z tego samego powodu, co osy. Oczywiście ubarwienie takich owadów nie jest identyczne i różnią się mniejszymi bądź większymi detalami, ale dla drapieżnika nie ma to znaczenia. Liczą się kolory oraz w miarę podobny wzór, który będzie dla niego łatwy do zapamiętania.