Krwiopijne owady potrafią być naprawdę uciążliwe. W większości przypadków są to malutkie komary i meszki, jednak od czasu do czasu, na naszą krew może się połasić coś większego. Takimi owadami są bąkowate (Tabanidae) należące do rodzaju Hybomitra, które często nam towarzyszą podczas wędrówek po lasach. Sam niejednokrotnie bywałem przez nie atakowany, choć jak dotąd szczęśliwie udawało mi się uniknąć ukąszeń. Zwykle przysiadają na moich spodniach i próbują się przez nie przedrzeć, aby dobrać się do krwi. Na szczęście bezskutecznie. W przeciwieństwie do komarów udaje im się jednak wzbudzać w nas znacznie więcej sympatii. Wszystko za sprawą ich oczu, które są naprawdę przepiękne.
Systematyka i wygląd
Rodzaj Hybomita, liczy sobie w Polsce 16 gatunków. Dawniej jego przedstawiciele należeli do rodzaju Tabanus, ale zostali przeniesieni do odrębnego rodzaju. Poszczególne gatunki są do siebie bardzo podobne i rozróżnić je mogą właściwie tylko specjaliści. Od bąków, które pozostały w rodzaju Tabanus, można je odróżnić m.in. po mniejszych rozmiarach i oczach, na których znajduje się kilka, ciemnych pręg (u bąków z rodzaju Tabanus jest jedna pręga lub nie ma żadnej).
Bąki z rodzaju Hybomitra osiągają około 2 cm długości. Podobnie jak inne bąkowate zostały wyposażone w aparat gębowy typu tnąco-ssącego, który przydaje się samicom do rozcinania skóry większych zwierząt i zlizywania spływającej krwi. Oczy bąków są bardzo duże, a do tego niezwykle kolorowe. Na każdym oku znajduje się kilka, ciemniejszych pasów. Ogólnie budowa ciała tych muchówek jest bardzo masywna, ale też zwężająca się do tyłu. W większości przypadków mają też niepozorne, brunatne lub szare ubarwienie. Warto zwrócić uwagę na odwłok, ponieważ u większości gatunków, po jego bokach są rozlokowane pomarańczowe plamy. Nie znajdziemy ich u bąków z rodzaju Tabanus, więc to kolejna cecha, która może nam pomóc je rozróżnić.
Gdzie je można spotkać?
Niektóre gatunki pospolite w całym kraju, inne są dużo rzadsze. Spotkać je można głównie w środowisku leśnym, przy drogach i na polanach. Czas występowania poszczególnych gatunków jest bardzo różny, ale większość z nich pojawia się gdzieś tak w maju i jest aktywna do końca lata.
Tryb życia
Przyznam szczerze, że pomimo ich sporego znaczenia, jako krwiopijców atakujących ludzi, nie ma o nich zbyt wiele informacji w sieci. Dużo więcej uwagi przykuwają większe bąki z rodzaju Tabanus, które jednak dużo częściej atakują większe zwierzęta pokroju koni i bydła, a znacznie rzadziej obierają za cel ludzi. Bąki z rodzaju Hybomitra nie są wobec nas tak wyrozumiałe i często nas atakują, o czym wspomniałem już na początku tego artykułu. Podobnie jak inne bąkowate, atakują szybko i bezszelestnie. Przysiadają wtedy na skórze lub ubraniu i wykorzystują swój aparat gębowy, by dobrać się do krwi. Ich ukąszenia są bardzo bolesne, lecz gdy zirytowani ukąszeniem próbujemy je dopaść, bardzo szybko czmychają i czekają na kolejną okazję do ataku. Gdy zajmujemy się wcześniejszym ukąszeniem, atakują kolejną część naszego ciała i tak do skutku albo do chwili, gdy któregoś nie zabijemy. To ostatnie wcale nie jest takie proste, ponieważ bąkowate są bardzo odporne na zgniecenia i trzeba się naprawdę przyłożyć, by pacnąć któregoś na amen.
Na całe szczęście nie zawsze są wobec nas agresywne. Na początku maja, gdy obserwuje je, jak przesiadują na pniach drzew, mogę do nich podchodzić i je fotografować bez żadnych obaw, że się nagle na mnie rzucą. Wszystko dlatego, że w początkowej fazie rozwoju bąki żywią się wyłącznie nektarem. Dotyczy to zarówno samic, jak i samców. Dopiero później, po odbytej kopulacji, samice potrzebują krwi, aby złożyć jajeczka. Samce pozostają przy nektarze i nigdy nie piją krwi. Na całe szczęście, bąki posiadają całą masę wrogów, którzy ograniczają ich liczebność. Już nie raz się zdarzało, że jakaś ważka pochwyciła atakującego mnie bąka, ratują mi tym samym skórę. Na bąki polują też łowiki oraz niektóre błonkówki z rodziny grzebaczowatych (Crabronidae).
Po odbytej kopulacji i pożywieniu się krwią, samice składają jajeczka na roślinach rosnących na wilgotnych siedliskach. Larwy, które się wylęgną, spadają do wody lub błota i tam przechodzą dalszą część rozwoju. Są drapieżne i atakują larwy innych owadów, np. komarów. Gdyby nie krwiopijne samice, bąki mogłyby więc zostać uznane za naprawdę pożyteczne. Niestety jest inaczej i musimy się z tym pogodzić. Wracając jeszcze do larw, to te zimują i przepoczwarczają się wiosną przyszłego roku.
Hybomitra tarandina
Poszczególne gatunki bąkowatych z rodzaju Hybomitra są zazwyczaj tak do siebie podobne, że ciężko jest je odróżnić na oko. Są jednak wyjątki. Jednym z nich H. tarandina, nazywany również bąkiem syberyjskim, który jest chyba najbardziej charakterystycznym przedstawicielem tego rodzaju. Jest duży, osiąga 2,2 cm, a do tego jego ubarwienie jest naprawdę nietypowe. Na jego odwłoku nie znajdziemy pomarańczowych plam, jak u wielu innych gatunków z tego rodzaju. Zamiast tego, są na nim żółte pasy, na tułowiu znajdują się rude włoski, a odnóża są żółto-czerwone. Na pierwszy rzut oka wygląda więc jak szerszeń i jeśli ktoś nie jest obeznany z owadami, to naprawdę może go z nim pomylić. Tym, co go od niego odróżnia, są ogromne oczy, które mają jaskrawo zieloną barwę. Cały owad prezentuje się więc naprawdę przepięknie, ale niech to was nie zwiedzie. Podobnie jak jego kuzyni, jest agresywnym krwiopijcą, który bez wahania atakuje człowieka. Pocieszeniem może być fakt, że jest bardzo rzadki. Przez północno-wschodnią Polskę przebiega południowo-zachodnia granica jego występowania, dlatego jego występowanie ogranicza się głównie do Warmii i Mazur, choć był też wykazywany z województwa Świętokrzyskiego (nie jest jednak pewne, że nadal tam występuje). Normalnie bym powiedział, że mam pecha, ale z drugiej strony… naprawdę się cieszę, że ta muchówka u mnie występuje i że mogłem ją spotkać, bo jeśli już mam mnie atakować jakiś krwiopijca, to niech to będzie tak piękna muchówka, jak ten bąk.
Niejako wychowałem się entomologicznie na opowieściach o Hybomitra tarandina. W moim przekonaniu to gatunek wręcz mityczny. Kilkakrotnie odwiedziłem stanowisko w rezerwacie Piskorzeniec, gdzie bywał obserwowany przed laty. Ale bez sukcesów. Niemniej jego zasięg nie ogranicza się do Twoich stron, oprócz tego zasiedla ( lub zasiedlał ) wyspowo świętokrzyskie. Moim zdaniem to jedna z najwspanialszych Twoich obserwacji. Przy okazji – tak się składa że znam jego polska nazwę, która oddaje upodobania siedliskowe. Bąk syberyjski.
Też się cieszę, że udało mi się na niego natrafić… w sumie, jeśli pamięć mnie nie myli, to widziałem go chyba dwa razy. Pierwszy raz natknąłem się kilka lat temu, gdy pewna samica postanowiła spróbować, jak smakuje, oj musiałem się sporo namęczyć, aby dała mi spokój. Wtedy zresztą zdjęcia mi wyszły tak sobie, dlatego cieszę się, że za drugim razem te zdjęcia wyszły mi dużo lepiej.
O, a o tym Świętokrzyskim to nie wiedziałem, dzięki za info, dodam je do artykuły, i o tej polskiej nazwie też.
Hybomitra tarandina – widziana dziś – Tarnów, małopolskie. Mam zdjęcie.
Panie Rafale, czy dane dotyczące występowania tego gatunku w rezerwacie Piskorzeniec oraz w województwie świętokrzyskim są gdzieś opublikowane? Jeśli tak, mogę prosić o jakieś dane bibliograficzne?
To tylko przekazy ustne , z tego co mi wiadomo
Niemniej jednak, gwarantuję, ze są wiarygodne, choć już nieaktualne – w ostatnich latach nie udało się potwierdzić tego gatunku w Piskorzeńcu.
„W przeciwieństwie do komarów udaje im się jednak wzbudzać w nas znacznie więcej sympatii.” Ja mam na odwrót. Kiedy w dzieciństwie zdarzyło mi się przypadkiem zobaczyć jak wygląda i pracuje pyszczek bąka który na mnie przysiadł, to nabrałem takiego urazu, że jeszcze długo reagowałem na nie jakby mnie mnie atakowały co najmniej szerszenie. Ugryzienia komarów co prawda są swędzące, ale przynajmniej wykonywane maleńką „igłą”, a nie gębą jak u predatora. ; )