Dzięki działalności człowieka, coraz częściej mamy do czynienia z gatunkami inwazyjnymi, które z powodzeniem opanowują kolejne rejony świata, wyrządzając przy tym spore szkody lokalnym gatunkom. Niestety, pojawianie się niektórych z nich, możemy też odczuć na własnej skórze. Doskonałym tego przykładem, jest komar tygrysi, który ostatnimi czasy staje się coraz powszechniejszy na kontynencie europejskim. Na całe szczęście w Polsce nie został stwierdzony, ale i tak warto go bliżej poznać, chociażby dlatego, że możemy go spotkać w krajach, które często wybieramy na miejsce wypoczynku, a roznoszone przez niego choroby, potrafią być naprawdę niebezpieczne.
Gdzie go można znaleźć?
Zacznę nietypowo, bo od występowania, które moim zdaniem jest jedną z ciekawszych kwestii w jego temacie. Ojczyzną komara tygrysiego jest południowo-wschodnia Azja, włącznie z Indiami, Japonią oraz niektórymi wyspami Pacyfiku. Dzięki naszym środkom transportu, udało mu się jednak przedostać do innych rejonów świata, a jego niesamowite zdolności adaptacyjne, pozwoliły mu opanować miejsca, które cechują się stosunkowo chłodnym klimatem. Dlatego można go już znaleźć nie tylko w Afryce czy Ameryce Południowej, ale również w USA oraz w Europie.

Zasięg występowania Aedes albopictus (czerwone punkty), stan na 2015 r. – Wikimedia commons/CC0
Na naszym kontynencie odkryto go po raz pierwszy w Albanii w 1979 r. Co ciekawe, od tamtego czasu nie znajdowano go w innych rejonach Europy, aż do 1990 r., gdy wykryto jego obecność we Włoszech. To właśnie ten kraj został przez niego najbardziej opanowany, ale w kolejnych latach udało mu się też dotrzeć na południe Francji oraz do Belgii. Jego prawdziwa inwazja rozpoczęła się jednak w 2000 r. i od tamtego czasu pojawił się również w innych krajach, takich jak Hiszpania, Szwajcaria, Grecja czy kraje Bałkańskie. Całkiem sporo notowano go również w Holandii, jednak najważniejszą informacją dla nas jest to, że wykryto go również u naszych sąsiadów, czyli w niektórych regionach Niemiec, Czech oraz Słowacji.
Od czasu do czasu pojawiają się słuchy, że komuś udało się go spotkać również w naszym kraju. Praktycznie zawsze są to jednak pomyłki z rodzimymi gatunkami komarów, a nawet innymi muchówkami. Prawda jest bowiem taka, że komar tygrysi w Polsce nie występuje! Wciąż bowiem, mroźne okresy podczas naszych zim, są dla niego zbyt wielką przeszkodą w rozmnażaniu. Z tego też względu, komar tygrysi może stanowić powód do zmartwień, głównie dla tych osób, które są miłośnikami zagranicznych wycieczek.
Systematyka

Na tym zdjęciu dobrze widać biały pasek na jego tułowiu – iNaturalist/hydaticus/CC BY-NC 4.0
Klasyfikacja rodziny komarowatych (Culicidae), należy do tych bardziej złożonych, często przechodzących mniejsze, bądź większe zmiany. Te dotyczące rodzaju Aedes, miały zresztą miejsce całkiem niedawno. Dawniej, rodzaj ten zrzeszał w sobie bardzo wiele gatunków, jednak w 2000 r. entomolodzy postanowili go rozbić, a wcześniejsze podrodzaje, wynieść do rangi odrębnych rodzajów. Tym samym nasz bohater stał się Stegomyia albopicta. Nie spodobało się to jednak lekarzom i specjalistom od chorób tropikalnych, dla których taka zmiana oznaczała więcej papierkowej roboty. Dlatego też, część specjalistów od systematyki postanowiła uwzględnić liczne głosy niezadowolenia i w 2015 roku zreflektowali się, przywracając poprzednią klasyfikację. Tym samym komar tygrysi znów stał się Aedes albopictus.
Wygląd
Komar tygrysi należy do średniej wielkości gatunków, którego wielkość może sięgać od 2 do nawet 10 mm, choć większość osobników mierzy najwyżej 4 mm. W dużej mierze jego rozmiary są więc porównywalne z naszymi rodzimymi przedstawicielami rodzaju Aedes.
Nawiązanie do tygrysa w jego nazwie zwyczajowej, nie jest w żadnym razie przypadkowe. Na jego ciele znajdują się bowiem bardzo liczne, białe paski i plamki, zwłaszcza na odnóżach, odwłoku oraz wierzchniej stronie tułowia. Na tym ostatnim znajduje się charakterystyczny, srebrzysty pas, biegnący przez cały jego środek, który pozwala odróżnić ten gatunek, od bardzo podobnego komara egipskiego (Aedes aegypti).
Podobnie jak w przypadku innych komarów, również u tego gatunku mamy do czynienia z wyraźnym dymorfizmem płciowym. Samiec jest wyposażony w rozbudowane, pierzaste czułki, zaś jego głaszczki szczękowe, są bardzo długie i sięgają aż za jego kłujkę. U samicy, głaszczki są o wiele krótsze, zaś jej czułki znacznie mniejsze, pokryte jedynie drobnymi szczecinkami.
Rozmnażanie i rozwój
Ze względu na swoje ogromne znaczenie medyczne, cykl życiowy komara tygrysiego został bardzo dokładnie zbadany. Dzięki temu wiadomo chociażby, że dorosła samica potrafi przeżyć na wolności od 30 do 40 dni, choć w warunkach laboratoryjnych, długość jej życia może się wydłużyć nawet do 117 dni.
W trakcie godów, samce tworzą całkiem spore skupiska, wabiąc jednocześnie samice, dzięki specjalnym substancjom zapachowym. W lokalizowaniu samic, pomagają im niezwykle rozbudowane czułki, które dzięki receptorom słuchowym, wychwytują ich specyficzne brzęczenie skrzydeł. Jest to bardzo przydatna funkcja, zwłaszcza, że pośród tych wszystkich adoratorów, łatwo by było przeoczyć tą jedną, jedyną. Chociaż w sumie z tym ostatnim to nie do końca prawda, zważywszy, że w ciągu całego swojego życia, samce mogą odbywać bardzo wiele stosunków, podczas gdy samice łączą się z nimi najwyżej cztery razy. Kopulacja u komara tygrysiego trwa bardzo krótko, bo od 5 do najwyżej 15 sekund. Najczęściej dochodzi do niej w powietrzu, ale czasami może się odbyć nawet na ciele żywiciela!

Larwa Aedes albopictus – Flickr/laboratorio diagnostica ancona IZSUM/CC BY 2.0
Tuż po wszystkim, samice zaczynają poszukiwać miejsc, w których będą mogły umieścić swoje jajeczka. Pod względem ich wyboru, komary tygrysie są naprawdę mało wymagające, dlatego samice składają swoje jaja chociażby w beczkach, doniczkach, korytkach deszczowych, sadzawkach, we wszelkiego rodzaju pojemnikach z nagromadzoną wodą, czy nawet w starych oponach. W środowiskach miejskich to właśnie takie niepozorne miejsca zdają się być przez nie preferowane. W warunkach bardziej naturalnych, mogą natomiast wybierać kałuże oraz dziuple, w których gromadzi się deszczówka.
W przeciwieństwie do bardziej znanych komarów z rodzaju Culex, te zaliczane do rodzaju Aedes nie układają swoich jaj w formie małych „tratw” na powierzchni wody. Zamiast tego, składają je pojedynczo, w miejscach wilgotnych, ale ponad poziomem wody. Larwy przychodzą na świat dopiero wtedy, gdy poziom wody się podniesie, a jaja zostaną zalane. Niektóre z nich mogą wymagać nawet kilku takich okresów zalewania i osuszania, by mogły się ostatecznie wylęgnąć. Rzecz jasna, komary nie są wstanie przewidzieć, kiedy wody przybędzie, jednak nie jest to dla nich wielką przeszkodą, ponieważ jaja potrafią się bez niej obejść nawet przez rok.

Poczwarka – Flickr/ Marcello Consolo/CC BY-NC-SA 4.0
Rozwój larwa trwa najczęściej od 5 do 10 dni, choć w niesprzyjających warunkach może się przeciągnąć nawet do 42 dni. Czynnikami, które przyśpieszają ich rozwój, są chociażby wysoka temperatura czy duża ilość pokarmu. Tym ostatnim są najczęściej różnego rodzaju drobinki organiczne, które wyłapują z wodnej toni. W trakcie swojego rozwoju, larwy linieją czterokrotnie, zaś pod jego koniec, przeobrażają się w poczwarki, które przez swój krótki, dwudniowy rozwój, cały czas pozostają w wodzie. Co ciekawe, w przeciwieństwie do poczwarek wielu innych owadów, te należące do komarów potrafią być całkiem ruchliwe, co przydaje im się w trakcie ucieczki, przez potencjalnymi agresorami.
Zdobywanie pokarmu
Podobnie jak w przypadku innych komarów, zarówno samiec, jak i samica, pożywiają się głównie nektarem oraz sokami roślinnymi. Niestety, do prawidłowego rozwoju jaj, samice potrzebują również białka, które znajduje się w krwi większych zwierząt. Trzeba przyznać, pod względem ich wyboru, komary tygrysie są naprawdę mało wybredne. Celem ich ataku mogą się stać zarówno ssaki (zwierzęta domowe, w tym psy oraz koty, jelenie, króliki, wiewiórki, szczury i wiele innych), ptaki czy nawet gady i płazy. Niestety, bardzo często wybierają również ludzi, zwłaszcza na terenach miejskich, gdzie jesteśmy dominującym gatunkiem.
Przy poszukiwaniu żywicieli, zarówno komary tygrysie, jak i pozostałe gatunki komarów, kierują się głównie swoim wzrokiem oraz bodźcami zapachowymi. Najbardziej przyciąga je wydychany przez nas dwutlenek węgla, a także octenol i inne substancje zapachowe, które wytwarza nasze ciało. Co jednak ciekawe, ich emisja u poszczególnych osób jest bardzo różna, dlatego komary najchętniej kierują się w stronę tych osób, których zapach jest dla nich najbardziej atrakcyjny. O tym, czy jednak podejmą się ataku, mogą zadecydować również inne czynniki. Bardziej na nie podatne, mogą być osoby o grupie krwi 0, ze skórnymi infekcjami bakteryjnymi, ludzie o ciężkim oddechu, a także kobiety w ciąży.
Komar tygrysi zalicza się do bardzo agresywnych gatunków, które atakują w ciągu dnia, głównie rankiem oraz wieczorami. Najczęściej poszukuje swoich żywicieli na świeżym powietrzu i raczej rzadko zdarza mu się wpadać do domów. Lokalnie bywają jednak sytuacje, gdy nie tylko się do nich przedostaje, ale wręcz udaje mu się przystosować do życia wewnątrz nich, zwłaszcza, jeśli trafi na pojemniki z wodą, czy nawet zlewozmywak, w którym jego larwy znajdą dogodne warunki do rozwoju. Mieszkanie pod jednym dachem z komarami może brzmieć równie przerażająco, co nieprawdopodobnie, jednak takie przypadki były notowane zarówno w odległej Malezji, jak również w znacznie bliższym nam Rzymie.
Przystosować się do europejskiego klimatu

Samiec komara tygrysiego – Flickr/Marcello Consolo/CC BY-NC-SA 2.0
Komary są z reguły bardzo słabymi lotnikami i dotyczy to również Aedes albopictus. Obszar ich aktywności sięga najwyżej 500 m, choć większość osobników ogranicza się do jeszcze mniejszego dystansu. Dlatego właśnie, największą rolę w ich rozprzestrzenianiu się, odgrywają czynniki zewnętrzne, najczęściej w postaci naszych aut, statków, samolotów i innych środków lokomocji, które umożliwiają im zasiedlanie bardzo odległych siedlisk. Najpewniej, właśnie w taki sposób udało im się przedostać do Europy i również dzięki temu, mogły podbić tak wiele krajów. Rzecz jasna, samo pojawienie się ich w naszych stronach, to nie wszystko, wszak pozostało jeszcze dostosować się do naszych warunków klimatycznych. Niestety, udało im się to naprawdę doskonale.
Wszystko za sprawą ich jaj, które okazały się być odporne nie tylko na dłuższe okresy suszy, ale także na niskie temperatury. Do tego stopnia, że na chwilę obecną są wstanie przetrwać mrozy sięgające -10℃. Dzięki temu, mogą bez przeszkód zasiedlać południową i zachodnią Europę, gdzie zimy są stosunkowo łagodne. Co jeszcze ciekawe, populacji zamieszkującą Włochy, udało się podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej, ponieważ wykazano, że do tamtejszych, zimowych warunków, zdołały się przystosować także osobniki dorosłe, co pozwala im na całoroczną aktywność.
Zdolności przystosowawcze tych komarów mogą napawać niepokojem, ale wszystko ma swoje granicę, z czego najbardziej możemy się cieszyć w naszym kraju. Chociaż w ostatnich latach, nasze zimy mogą pozostawiać wiele do życzenia, to jednak wciąż zdarzają nam się okresy, gdy temperatura jest znacznie niższa niż -10℃, co na razie stanowi dla tych komarów barierę nie do przeskoczenia. Z naciskiem na słowo „na razie”. Pamiętajmy, że wbrew coraz częstszym zaprzeczeniem, klimat się ociepla, a to niestety oznacza, że w przyszłości warunki klimatyczne mogą pozwolić komarom tygrysim, na osiedlenie się w Polsce. Nie można też wykluczyć, że zdolności przystosowawcze tych komarów pójdą jeszcze bardziej do przodu, co również może przyśpieszyć ich pojawienie się u nas. Miejmy jednak nadzieję, że mimo wszystko do tego nie dojdzie, ponieważ z komarami tygrysimi naprawdę nie ma żartów.

Samica komara tygrysiego – Flickr/budak/CC BY-NC-ND 2.0
Kilka słów o przenoszonych przez niego chorobach
Pojawienie się Aedes albopictus w Europie jest problemem, nie tylko dlatego, że kąsa ludzi i przez to możemy się nabawić nieprzyjemnych, swędzących bąbli, ale przede wszystkim z tego względu, że jest wstanie roznosić bardzo niebezpieczne choroby. Ustalono, że jest wektorem aż dla 30 różnych wirusów, choć na całe szczęście, tylko nieliczne są niebezpieczne dla ludzi. Niestety te wąskie grono, to dla nas i tak aż nadto. Wśród przenoszonych przez niego chorób, które zagrażają człowiekowi, są chociażby:
Wirusy, które są za nie odpowiedzialne, potrafią być bardzo niebezpieczne dla zdrowia, a niejednokrotnie również dla życia człowieka. Niektóre z nich, chociażby Chikungunya czy Denga, były notowane również na kontynencie europejskim. Dodatkowo, Aedes albopictus należy do komarów, które są wstanie przenosić wirusa Zika. Do tego można również dodać dirofilariozę, czyli chorobę wywoływaną przez pasożytnicze nicienie (dotyczy ona przede wszystkim psów, ale notowano ją również u ludzi). Pewnym pocieszeniem może być fakt, że komar tygrysi nie jest aż tak skuteczny w roznoszeniu tych chorób, co spokrewniony z nim Aedes aegypti. Mimo to, w żadnym razie nie należy lekceważyć zagrożenia, jakie się z nim wiąże, zwłaszcza w kontekście jego podwyższonych zdolności przystosowawczych.
Coś na komara tygrysiego? Może DEET?
N,N-Dietylo-m-toluamid, czyli w skrócie DEET, to jedna z najpopularniejszych substancji, wykorzystywana w środkach służących do odstraszania komarów. Po raz pierwszy została wynaleziona w 1946 r., przez amerykańskich chemików wojskowych, a w 1957 r. znalazła zastosowanie na rynku cywilnym. Od tamtego czasu, DEET zyskał na popularności, a w temacie jego skuteczności powstało bardzo wiele prac naukowych. Mimo to, w dalszym ciągu pozostawało tajemnicą, dlaczego właściwie działa na komary.
Podejrzewano, że może blokować receptory zapachowe komarów, uniemożliwiając im wykrycie chociażby dwutlenku węgla i substancji zapachowych człowieka, dzięki którym komary potrafią nas lokalizować. Kilka lat temu, okazało się jednak, że DEET działa na nie w znacznie prostszy sposób. Komary po prostu nie znoszą jego zapachu i dlatego trzymają się na dystans od miejsc, które zostały nim opryskane. Niestety nieprzyjemny zapach nie jest barierą, której nie dałoby się sforsować. Badania na Aedes aegypti pokazały, że niektóre osobniki tych komarów, potrafią przezwyciężyć swój wstręt do DEET i to już w kilka godzin od kontaktu z nim. Nie można więc wykluczyć, że podobnie może być również u innych gatunków komarów.
Oczywiście istnieją alternatywy dla DEET, jednak to właśnie ta substancja jest uznawana za najlepszy środek odstraszający komary, przy jednoczesnej rekomendacji wielu lekarzy, specjalizujących się w chorobach tropikalnych. Środki zawierające tę substancję, są również polecane przez organy zajmujące się zdrowiem, np. amerykańską agencję ochrony zdrowia (EPA) czy również amerykański Consumer Report. Mimo to, co jakiś czas pojawiają się rewelacje, które podważają bezpieczeństwo użytkowania tej substancji. Rzecz jasna, DEET to nie bułka czy masło, lecz substancja chemiczna i w sporadycznych przypadkach, efekty uboczne, np. w postaci podrażnienia skóry, mogą się pojawić. Mimo wszystko, prawidłowe stosowanie DEET, dokładnie tak, jak zaleca to instrukcja na etykiecie opakowania, jest prawie zawsze bezpieczne. Sam zresztą stosuje preparat zawierający 25% DEET, już od ładnych paru lat i nie spotkała mnie z tego powodu żadna krzywda.
Komar egipski (Aedes aegypti)
Oto gatunek, o którym wspomniałem kilka razy w tym tekście i zdecydowanie warto o nim powiedzieć znacznie więcej. Pod względem wyglądu jest bardzo podobny do Aedes albopictus i na pierwszy rzut oka można je ze sobą pomylić. Zamiast pojedynczego, białego pasa na przedpleczu, komar egipski posiada na nim kilka cieńszych kresek, dzięki czemu da się je dość łatwo odróżnić. Co bardzo ważne, Aedes aegypti również zalicza się do gatunków inwazyjnych, tyle tylko, że jego pierwotnym miejscem występowania jest Afryka. Dzięki człowiekowi, udało mu się jednak przedostać do obu Ameryk, Azji oraz północnej Australii. Swego czasu był także obecny w południowej Europie, jednak pod koniec XX wieku, niemal całkowicie zniknął z naszego kontynentu.
Wszystko wskazuje jednak na to, że powoli powraca, co może być nawet groźniejsze w skutkach, niż pojawienie się komara tygrysiego. Wszystko przez to, że Aedes aegypti również przenosi niebezpieczne choroby i jest w tym naprawdę skuteczny. Jego „specjalnością” jest Denga, Żółta Febra, a ostatnio wirus Zika. Jak bardzo jest groźny, może świadczyć fakt, że w 2004 r., komary z tego gatunku pojawiły się na Maderze, a już kilka lat później, odnotowano tam aż 2000 przypadków zachorowań na Dengę. Komary z tego gatunku pojawiły się także w Turcji, oraz co najbardziej zaskakujące, w Holandii, chociaż w tej ostatniej raczej nie zdołają się na razie osiedlić.

Samica A. aegypti – Wikimedia commons/Muhammad Mahdi Karim/GFDL 1.2
Na nasze szczęście, komar egipski jest znacznie wrażliwszy na ujemne temperatury, niż komar tygrysi i to do tego stopnia, że nawet lekkie zimy stanowią dla niego problem nie do pokonania. Dlatego póki co nie musimy się obawiać, że pojawi się w naszej okolicy, albo co gorsza, bezpośrednio w Polsce. Nie można jednak wykluczyć, że w przyszłości uda mu się o wiele bardziej przystosować do zimowych warunków, tak jak to miało miejsce z Aedes albopictus, chociaż wygląda na to, że zajmie mu to jednak znacznie więcej czasu.
Rodzime komary z rodzaju Aedes
Komary z rodzaju Aedes są szeroko rozprzestrzenione na całym świecie. Również w Polsce, gdzie odnotowano aż 28 gatunków, przez co są naszymi najliczniejszymi komarami. Mimo to, nie są aż tak bardzo popularne, jak znany z lekcji biologii komar brzęczący (Culex pipiens) czy widliszki (Anophela spp.), chociaż wiele z nich, to gatunki pospolite i często spotykane, zwłaszcza w lasach oraz na terenach, które do nich przylegają. Z tego też względu, czasami nazywa się je „leśnymi komarami”, zaś w książkach można się spotkać z określeniem „doskwiery”. Poszczególne gatunki z tego rodzaju są bardzo trudne do rozpoznania, za to od innych komarów można je odróżnić dzięki jasnym łuseczkom na odnóżach i odwłoku, które tworzą swego rodzaju plamki, choć nie aż tak jaskrawe, jak u komara tygrysiego. Dodatkowo, zakończenie odwłoka samicy jest charakterystycznie zaostrzone, co również jest ich ważną wizytówką.
Samice niektórych gatunków z tego rodzaju, chociażby Aedes vexans czy Aedes cinereus, cechują się bardzo agresywną naturą w stosunku do człowieka. Ich ogromne chmary uaktywniają się w ciągu dniu, głównie nad ranem oraz w godzinach popołudniowych i wieczornych. Zdarza się jednak, że gdy trafią na odpowiednio wilgotne i zacienione miejsce, ich aktywność może się utrzymywać właściwie przez cały dzień. Na całe szczęście, bardzo rzadko trafiają do naszych domów… no może poza przypadkami, gdy ktoś sąsiaduje z lasami i innymi miejscami, w których często bywają. Najważniejsze jest jednak to, że nie zimują u nas, tak jak np. Culex pipiens, ponieważ hibernują pod postacią jaj, ukryte na dnie zbiorników wodnych.
Przez to ostatnie, nie muszą się właściwie obawiać, nawet bardzo silnych mrozów, dlatego jeśli komuś się wydaje, że ostra zima znacząca przetrzebi liczbę komarów, może się bardzo srogo zawieść. Na zwiększenie ich liczebności, wpływa przede wszystkim wilgotna aura, zwłaszcza taka z obfitymi opadami deszczów, kiedy tworzą się kałuże i inne, okresowe zbiorniki wodne, stanowiące ich ulubione miejsce rozwoju. Dlatego jeśli chcemy, by pogoda ograniczyła ich liczebność, powinniśmy raczej liczyć na wiosnę z dużą ilością słońca i niewielką liczbą opadów, ponieważ to właśnie niska wilgotność jest dla komarów najbardziej niekorzystna.
Więcej na ich temat pisałem tutaj.
Warto przeczytać:
Aedes albopictus
- https://ecdc.europa.eu/en/disease-vectors/facts/mosquito-factsheets/aedes-albopictus
- http://animaldiversity.org/accounts/Aedes_albopictus/
- http://entnemdept.ufl.edu/creatures/aquatic/asian_tiger.htm
- http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0133602
DEET
- https://www.epa.gov/insect-repellents/deet
- https://www.consumerreports.org/insect-repellent/how-safe-is-deet-insect-repellent-safety/
- http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0054438
- https://www.popsci.com/article/science/deet-safe-use
- https://parasitesandvectors.biomedcentral.com/articles/10.1186/1756-3305-7-173
Aedes aegypti
Dosyć ciekawy „gatunek komara mimo, iż nie przepadam za komarami . Plus z mapkę 😉
Czy mógłbyś napisać jak sfotografowałeś tego komara w Olsztynie? Ze 2 słowa o sprzęcie ale przede wszystkim jak udało się do niego tak zbliżyć z obiektywem. Dzięki!
Zdjęcie wykonałem kompaktem Panasonic fz200, przy pomocy konwertera Raynox DCR-150 oraz dyfuzora na lampie wbudowanej… po prostu miałem szczęście, że zrobił sobie przerwę od atakowania mnie i skorzystałem z okazji. Czasami można je zobaczyć, jak mimo wszystko siedzą na roślinach i wtedy wystarczy się do nich spokojnie zbliżyć i działać bardzo szybko 🙂
Dzięki za odpowiedź. Mam dosyć nowego Lumixa FZ82, (który moim zdaniem jest super do zdjęć przyrodniczych i filmowania) czy twoim zdaniem będzie można go użyć z konwerterem Raynox DCR-250. Lumix ma obiektyw z gwintem wewnętrznym.
Czy te „łapki” na konwerterze rozpierają się na zewnątrz obiektywu i łapią za ten gwint wewnętrzny czy raczej ściskają obiektyw do środka?
Jeszcze drugie pytanie – takie zdjęcie jak z tym komarem, doświetlałeś czymś jeszcze?
Przeoczyłam info o tym dyfuzorze :)))
To jest kwestia czasu, gdy pojawi sie w Polsce, o ile juz sie nie pojawil, przeciez Slowacja i Niemcy „za sciana” 🙂
Bardzo ciekawy wpis, nie sądziłem że taki nie pozorny komar może być tak szkodliwy. Mam nadzieję że do nas nie dotrze 😉
Warto wiedzieć że także nasz rodzimy gatunek widliszek plamistoskrzydły jest w stanie roznosić malarię, tyle że w naszym klimacie choroba ta nie rozwija się w pełnym cyklu.
Uwielbiam tygrysi aedes albopictus… ! 🙂
Te komary pojawiły się. Warunki do życia i rozmnażania mają dobre. Zimy obecnie nie są mroźne i sprzyjają owadom. Sama zabiłam osobnika zaledwie tydzień temu. Pozdrawiam
Blah nienawidzę komarów 😦
Pisałem to już ze dwa razy, ale poczuwam się po raz kolejny 🙂
Jestem pełen podziwu za Pana profesjonalizm w wyszukiwaniu informacji o danych gatunkach, umiejętności oddzielania w tych informacjach „ziarna od plew” i ogromu pracy oraz rzetelności w tym co Pan tu prezentuje.
Wierny „czytacz” 🙂
Bardzo dziękuje, w najbliższym czasie pojawią się nowe artykuły, dlatego zachęcam do dalszego śledzenia bloga 🙂
Nie jestem znawcą tematu, więc brak mi 100% pewności, ale na 90% zrobiłem zdjęcie tygryska w Poleskim Parku Narodowym jakieś 2 tyg temu. Było ich całkiem sporo, powiedzmy koło 5% w porównaniu z innymi komarami. Na 20 komarów, które mnie ssały, jeden był tygrysi.
Mogę podesłać zdjęcie – wygląd i pozycja przy ssaniu mi się zgadzają.
Acha – poza DEET na komary działa też Ikarydyna i w mniejszym stopniu IR3535, choć nie mam pewności, czy na tygryski też.
Pozdrawiam