Jako, że sporą część swojego życia spędziłem na Mazurach, bardzo często obserwowałem tam wiele gatunków owadów, które obecnie widuje bardzo rzadko, lub nie spotykam ich praktycznie wcale. Jeszcze do niedawna, do tej ostatniej kategorii zaliczałem barciela. Wprawdzie ostatni raz widziałem go u siebie na Warmii, w Olsztynie (niestety siedział zbyt wysoko i nie udało mi się go sfotografować), ale najlepiej pamiętam go ze Spychowa, właśnie na Mazurach, gdzie zresztą widywałem najwięcej osobników. Konkretnie rzecz biorąc, znajdowałem go w okolicach Strugi Spychowskiej, gdzie widywałem wiele osobników, ucztujących na podagrycznikach, dzikiej marchwi i wielu innych kwiatach. Przy każdym takim spotkaniu, barciele cieszyły mój wzrok swymi wspaniałymi barwami i chociażby z tego względu bardzo mi ich brakowało, gdy przez ostatni kilka lat, nie mogłem znaleźć żadnego barciela. Na całe szczęście, nie tak dawno udało mi się w końcu spotkać całkiem sporą grupkę osobników, jakieś 10 km za Olsztynem, dzięki czemu nie tylko odświeżyłem swoje wspomnienia, ale jednocześnie zrobiłem brakujące mi zdjęcia i tym samym wreszcie mogę o nim opowiedzieć.
Systematyka
Barciel pszczołowiec, zwany również barcielem pszczółkowcem, zaliczany jest do bardzo ciekawej rodziny przekraskowatych (Cleridae) i jednocześnie należy chyba do jej najbardziej znanych przedstawicieli, tuż obok przekraska mróweczki (Thanasimus formicarius), który gościł już u mnie na blogu. W naszym kraju mamy w sumie 4 gatunki barcieli, choć z drugiej strony, to też nie do końca. Taki Trichodes ircutensis był u nas obserwowany tylko w jedynym miejscu, w południowo-wschodniej części Polski i od 40 lat nie ma żadnych śladów jego dalszej obecności. Z kolei Trichodes favarius był u nas poławiany z nieco większej ilości miejsc, tym razem głównie z zachodniej części, ale jego nie widziano u nas aż 60 lat!
Można więc powiedzieć, że obecnie pewne jest występowanie jedynie dwóch gatunków. Oprócz barciela pszczołowca, jest również Trichodes alvearius, znany pod polską nazwą barciel kosmatek. I faktycznie jest zaopatrzony w bujniejsze, dłuższe owłosienie, a do tego różni się od barciela pszczołowca czerwonym zakończeniem pokryw, oraz czarnym szwem ciągnącym się na całej ich długości. Trichodes alvearius jest bardzo rzadki, nie mniej, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich gatunków, w ostatnich latach był znajdowany w różnych rejonach Polski, dlatego warto o nim pamiętać, by nie pomylić go przypadkiem z pszczołowcem.
Wygląd
Dorosłe chrząszcze osiągają gdzieś tak od 1 do 1,5 cm. Ich ciało ma podłużny kształt, a do tego są pokryte krótkimi, ale dość gęstymi włoskami. Dodatkowo są przystrojone bardzo krzykliwymi barwami. Ich pokrywy skrzydłowe mają jaskrawą, czerwoną barwę, z trzema, czarnymi przepaskami o niebieskawym połysku. Warto przy tym zaznaczyć, że ostatnia z nich zakrywa pokrywy aż po same ich krawędzie. Również reszta ciała ma czarną barwę o metalicznym, niebieskawym lub zielonkawym lśnieniu.
Gdzie go można spotkać?
Oficjalnie jest dość liczny w całym kraju, zwłaszcza na południu, ale jak pewnie zauważyliście na samym początku, mam pewne obawy, że w ostatnich latach zrobiło się go u nas jakby mniej. Oczywiście to jedynie moje osobiste wrażenie, na podstawie tego, co obserwuje u siebie w mieście, choć z drugiej strony, w Internecie można znaleźć podobne opinie innych osób zainteresowanych przyrodą. Nie mniej, póki co nie spotkałem się jeszcze z żadną fachową publikacją, która by dotykała ten problem, a myślę, że przydałoby się, by badacze chrząszczy trochę się pochylili nad tą kwestią.
Barciel pszczołowiec jest bardzo ciepłolubnym chrząszczem, pojawiającym się przede wszystkim na mocno nagrzanych łąkach, leśnych polanach i obrzeżach lasów… wszędzie tam, gdzie ma dostęp do dużej ilości kwiatów, na których lubi żerować. Dorosłe osobniki można obserwować od maja aż do końca sierpnia.
Tryb życia
Dorosłe barciele możemy spotkać głównie na różnego rodzaju kwiatach, głównie baldaszkowatych, ale też na krwawnikach czy astrowatych. Preferuje te o białej barwie, ale widuje się go również np. na fioletowych ostach oraz żółtych jaskrach i wrotyczach. Na nich to, pożywiają się pyłkiem oraz nektarem, ale od czasu do czasu odzywa się w nich dusza drapieżnika, z której słyną inni przedstawiciele przekraskowatych. Sam widziałem, jak na moich oczach, jeden z osobników zaatakował żerującego obok niego sprężyka, choć szybko zrezygnował z jego upolowania. Początkowo pomyślałem, że barciele wolą owady o miękkiej budowie ciała, ale nie jest to do końca prawda, ponieważ zdarza im się polować na inne chrząszcze, takie jak ryjkowce czy biedronki, jednak szczególnym umiłowaniem, zdają się darzyć zalęszczyce (Oedemera spp.). W Internecie można zresztą znaleźć całkiem sporo fotek, przedstawiających barciele pożerające chrząszcze z tego rodzaju. Dlaczego miałyby się jednak uwziąć akurat na nie? Ponieważ zalęszczyce są trujące!
Tak się bowiem składa, że w ciałach zalęszczyc znajduje się m.in. kantarydyna, czyli ta sama, toksyczna substancja, którą potrafią wytwarzać majkowate (Meloidae). I tak się składa, że zalęszczyce również są do tego zdolne, choć mimo wszystko w mniejszych ilościach, niż oleice czy majka kantarydyna. Co jednak najciekawsze, badacze odnajdywali kantarydynę również w ciałach chrząszczy, które nie są wstanie jej syntezować, a barciel pszczołowiec jest jednym z nich. Do tej pory jest zagadką, skąd te chrząszcze ją biorą, ale jedna z najbardziej prawdopodobnych teorii jest taka, że pozyskują ją właśnie poprzez pożeranie zaopatrzonych w nią zalęszczyc. Dzięki temu, barciele nabywają trujących właściwości, o czym zresztą informuje ich jaskrawe ubarwienie. Choć same w sobie nie są dla nas groźne, to mimo wszystko nie polecam ich konsumowania.
Z tym brakiem zagrożenia ze strony barcieli, mogliby się jednak nie zgodzić pszczelarze. Dlaczego? Nie bez powodu zwą się tak, a nie inaczej. O ile życie dorosłych chrząszczy kręci się wokół kwiatów, o tyle ich różowe, mierzące około 2 cm larwy, rozwijają się w gniazdach pszczół, zarówno tych dzikich, jak również w barciach i ulach pszczoły miodnej. I niestety, larwy barcieli są drapieżnikami, które polują na larwy pszczół. W przeszłości, gdy barcieli było więcej, to i zdarzało się, że ich larwy powodowały szkody w pasiekach, ale obecnie nie zdarzają się już masowe pojawy tych chrząszczy, a tym samym powodowane prze nie szkody, nie są aż tak duże. Warto tu również dodać, że larwy barcieli pojawiają się przede wszystkim w ulach, które są zaniedbane!
faktycznie na poludniu (Krakow) sa dosc liczne 😉
ok, moze nie jakos szczegolnie liczne, ale zdecydowanie nie trzeba ich szukac latami – wystarczy isc na lake
26.06.2021 okolice Białegostoku, znalazłem uschniętego na parapecie, niedaleko jest pasieka więc może i jakaś większa rodzina w okolicy 🙂