Muchówka, którą wam dzisiaj przedstawię zdecydowanie kojarzy mi się z czasami dzieciństwa, kiedy to latem, na wakacjach spędzanych w przepięknych, mazurskich okolicznościach przyrody, często ją obserwowałem na kwitnących wówczas wrotyczach. Później jednak, u siebie w Olsztynie jakoś nie miałem zbyt wielu okazji, by ją spotykać… przynajmniej do czasu, gdy nie odkryłem na południu miasta ogromnych skupisk innej rośliny, do której gniłuny zlatują się jak pszczoły do miody. Rzecz jasna chodzi mi o osty i to właśnie na nich obserwowałem zarówno je, jak również wiele innych ciekawych owadów, które jednak pokaże przy innej okazji. Teraz natomiast pora się przyjrzeć gniłunowi z bliska.
Systematyka
Nasz bohater należy do rodziny bzygowatych (Syrphidae), co zresztą widać już na pierwszy rzut oka. Jeśli chodzi o rodzaj Helophilus, to oficjalnie mamy ich w Polsce 5 gatunków, ale w praktyce jest to zaledwie 4, ponieważ występowanie u nas H. bottnicus, jest mało prawdopodobne.
Na pierwszy rzut oka poszczególne gatunki gniłunów są do siebie bliźniaczo podobne, a odróżnić je można po detalach, takich jak ubarwienie ud, czy wygląd pasków na odwłoku. Oprócz tego, większość gatunków z tego rodzaju posiada na przodzie głowy czarny pasek, czyli pręgę twarzową, jednak nasz H. trivittatus jest pod tym względem wyjątkiem i jego pręga jest żółta.
Wygląd
H. trivittatus wyróżnia się też wymiarami, ponieważ jest największy z całego rodzaju. Długość jego ciała waha się w granicach 15-18 mm. Ciało tego bzyga jest po całości gładkie, bez zbędnych włosków… no dobra, może po bokach tułowia i wokół tarczki trochę się ich znajdzie. Jeśli natomiast chodzi o ubarwienie, to jest ono żółto-czarne, z charakterystycznym dla wszystkich gatunków gniłunów deseniem na przedpleczu i odwłoku, które ma oczywiście upodobnić tę nieszkodliwą muchówkę do jakiejś groźnej żądłówki.
Gdzie go można spotkać?
Pospolity w całej Polsce. Znaleźć go można głownie na otwartych terenach, porośniętych dużymi ilościami kwiatów. Mogą to więc być wszelkiego rodzaju łąki, leśne polany, nieużytki, obrzeża zbiorników wodnych, a także miejsca położone w bliskim sąsiedztwie człowieka (tereny wiejskie, ogródki). Preferuje tereny wilgotne, choć z drugiej strony nie jest z nimi związany aż tak bardzo, by nie mógł zalatywać w suchsze okolice, tym bardziej, że jest znany ze swych podróżniczych zamiłowań i potrafi pokonywać bardzo duże dystanse. Dorosłe owady można obserwować od wiosny aż do jesieni, przy czym osobiście najczęściej obserwuje go w lipcu i sierpniu.
Tryb życia
Dorosłe gniłuny odwiedzają rozmaite gatunki kwiatów, głównie te o żółtej i fioletowej barwie. Mogą to być chociażby wspomniane przeze mnie wrotycze, ale także starce, nawłocie, osty, ostrożenie, sadźce konopiaste, a ostatnio wypatrzyłem je również na kwitnących lipach. Oczywiście odżywiają się ich pyłkiem oraz nektarem i muszę przyznać, że nie są wówczas zbytnio płochliwe. Praktycznie w ogóle nie zwracają uwagi na to, co się wokół nich dzieje, lecz zajmują się wyłącznie swoimi sprawami. Być może wynika to z ich silnej ufności do swoich barw ochronnych, choć warto pamiętać, że tego typu ubarwienie nie zawsze jest skuteczne i nie chroni ich przed takimi drapieżnikami, jak np. pająki kwietniki.
Larwy gniłuna rozwijają się natomiast w błotnistych, stojących wodach, często pośród rozkładającej się, gnijącej (nazwa jak najbardziej pasuje do muchówek z tego rodzaju) roślinności, gdzie filtrują unoszące się w wodzie drobinki organiczne.
Bardzo popularna, ale też ładna przedstawicielka bzygowatych. Podoba mi się ostatnie zdjęcie – to żółte tło wygląda ciekawie. Z widocznych obecnie gatunków polecam tez Volucelle – u mnie w trzech odmianach. A, i zapraszam na moją stronę – spotkałem ostatnio nęka świerszczojada!
Piękne zdjęcia =)
Pingback: Gniłun (Helophilus pendulus) | Świat Makro.com