Przedstawiciele kózkowatych (Cerambycidae), należą do tych chrząszczy, które już na pierwszy rzut oka można bez trudu zakwalifikować do tej właśnie, konkretnej rodziny. Przynajmniej teoretycznie. O ile bowiem w większości przypadków tak jest, to bywa, że niektóre z nich bardzo dbają o to, byśmy mieli problem z ich prawidłowym rozpoznaniem. Niektóre robią to celowo, chociażby wszelkiej maści biegowce (Clytus spp.) czy paśniki (Plagionotus spp.), które podszywają się wyglądem pod osy i szerszenie. Inne natomiast czynią to właściwie przez przypadek, bo taka ściga purpurowa (Pyrrhidium sanguineum) to właściwie jaki by mogła mieć cel w udawaniu ogniczka? A na pierwszy rzut oka można czasami pomylić ze sobą te chrząszcze. W przypadku kusokrywki, właściwie nie mam pojęcia czy robi to celowo, czy też zupełnym przypadkiem, ale nie da się ukryć, że na pierwszy rzut oka wcale nie przypomina kózki, ani nawet chrząszcza, lecz błonkówkę z rodziny gąsienicznikowatych (Ichneumonidae). I wierzcie mi, robi to zdecydowanie lepiej, niż wspomniane przeze mnie biegowce i paśniki.
Systematyka
O przynależności do rodziny już wspomniałem, to teraz przyjrzyjmy się rodzajowi. A jeśli o ten chodzi, to w Polsce mamy dwa gatunki z rodzaju Necydalis. Oprócz naszej kusokrywki większej, w naszym kraju występuje także kusokrywka wiązowa (Necydalis ulmi), bliźniaczo podobna do naszej bohaterki, ale którą da się odróżnić na oko. Wystarczy bowiem spojrzeć na tylne odnóża, a konkretnie na golenie, które u kusokrywki wiązowej są na końcach zaczernione, podczas gdy u kusokrywki większej są jednolicie żółte. Necydalis ulmi jest w naszym kraju skrajnie rzadka, przez wiele lat poddawano w wątpliwość jej obecność w Polsce, głównie przez bardzo stare dane na temat jej występowania oraz błędnie oznaczone osobniki w kolekcjach entomologów i zbieraczy owadów. W 2009 roku udało się jednak znaleźć stanowisko tego gatunku w szczecińskiej Puszczy Bukowej.
Wygląd.
Chociaż często kwestionuje prawdziwość nazw wielu owadów, to w przypadku kusokrywki większej, jej nazwa mówi o niej wszystko to co najważniejsze. Przede wszystkim to całkiem spory chrząszcz, który może osiągać od 2,2 do nawet 3,2 cm. Oczywiście samice są większe od samców, ale tylko trochę. Mimo to i tak już na pierwszy rzut oka widać różnice pomiędzy obiema płciami, bo samica jest o wiele masywniejsza niż znacznie smuklejsze samce. Ogólnie kusokrywka jako kózka jest bardzo wąska, zaś jej nogi oraz zbliżone do nich długością czułki, są silnie wydłużone. Mocno skrócone są za to pokrywy skrzydłowe i właśnie o tym mówi nam pierwszy człon tej nazwy. Takie zjawisko nie jest jednak wśród chrząszczy specjalną rzadkością. Mogę tu przytoczyć na ten przykład całą rodzinę kusakowatych (Staphylinidae), które wręcz słyną z tej cechy, ale i wśród kózkowatych możemy znaleźć wiele takich przykład, chociażby kurtki (Molorchus spp.), o których już wspomniałem u siebie na blogu. Kózkowate w przeciwieństwie do kusakowatych mają jednak to do siebie, że nie chowają pod pokrywami swojej drugiej, normalnie rozwiniętej, błoniastej pary skrzydeł. Dzięki temu, że wciąż są na wierzchu, takie kusokrywki nie muszą się bawić w ich wieczne rozkładanie i składanie, przez co cały czas mogą być aktywnymi lotnikami.
Jak już wcześniej wspomniałem, kusokrywki na pierwszy rzut oka przypominają gąsieniczniki i bywają z nimi często mylone (by porównać wygląd tych dwóch owadów, machnąłem w Paincie grafikę, na której pokazałem obok siebie zarówno gąsienicznika jak również kusokrywkę). Także ubarwienie jest podobne do tego, jakie możemy znaleźć u niektórych gąsieniczników. To jest dużej mierze brązowo-żółte, mimo to, kusokrywki sprawiają wrażenie dość kolorowych, a na pewno kontrastowych owadów.
Gdzie ją można spotkać?
Generalnie, kusokrywka większa jest uznawana za dość rzadki gatunek, zwłaszcza w starszych publikacjach można się spotkać z takim twierdzeniem. Mimo to, należy raczej przypuszczać, że po prostu rzadko się ją obserwuje w terenie, natomiast jeśli chodzi o jej występowanie, to jest szeroko rozprzestrzeniona na terenie całej Polski, a jeśli już się trafi na zasiedlone przez nią drzewo, to potrafi się przy nim zgromadzić całkiem sporo osobników. Szczególnie może o tym świadczyć całkiem pokaźna liczba larw, jakie entomolodzy znajdują w odpowiednich dla niej środowiskach. Skoro o tym mowa, kusokrywkę można spotkać głównie w widnych lasach liściastych oraz mieszanych, zwłaszcza tych wilgotnych, z dużą ilością starych, schorowanych i powalonych drzew. Czasami trafia się również nad brzegami wód, a nawet w sadach. Dorosłe osobniki obserwuje się od czerwca do lipca, czasem sierpnia, przy czym najliczniejsze są na przełomie tych pierwszych, dwóch miesięcy.
Tryb życia
Na rzadkość jej obserwowania może wpływać fakt, że rójka tych owadów jest bardzo krótka, bo i też żywot dorosłych osobników do najdłuższych nie należy. W warunkach hodowlanych, zarówno samcom jak i samicom udawało się przeżyć maksymalnie dwa tygodnie i to tylko dlatego, że podawano im wodę, wodę zmieszaną z cukrem oraz sokiem, które co ciekawe przyjmowały bardzo niechętnie. W naturze żyją jednak znacznie krócej. Przyjmuje się bowiem, że od wyjścia z drewna, długość życia samicy waha się w granicach 6-8 dni.
Choć w hodowli kusokrywki nie są zbyt chętne do przyjmowania pokarmów, to jednak wcale nie znaczy, że w naturze całkiem od nich stronią. Niektórym osobnikom zdarza się na ten przykład odwiedzać białe kwiaty (głównie baldaszkowate), by żywić się ich pyłkiem. Znalazłem też informacje, że mogą zjadać sok wyciekający z drzew. Generalnie życie tych chrząszczy kręci się tylko wokół godów i zdobywanie pokarmu schodzi na dalszy plan. Zarówno samce jak i samice są niezwykle rozlatane, zwłaszcza te pierwsze, ponieważ bardzo intensywnie poszukują samiczek. Jeśli przysiadają na pniu drzewa lub liściu, to właściwie tylko na krótką chwilę. Po zrobieniu rundki wokół pnia lub gałęzi wzbijają się w powietrze i znów ruszają na poszukiwania. Na dłużej zatrzymują się właściwie tylko wtedy gdy znajdą samicę. Te ostatnie lubią czasami przysiadać na pniach i gałęziach drzew… często jednak czynią to wysoko nad ziemią, dlatego nie zawsze są łatwym obiektem do sfotografowania i bywa, że trzeba się przy nich nagimnastykować. Kiedy samiec wytropi samicę, wówczas rzuca się na nią i następuje kopulacja, która z tego co zaobserwowałem, trwa około 30-60 minut. W czasie jej trwania, parka może siedzieć nieruchomo na gałęzi lub biegać wokół pnia drzewa jak mały, nakręcony samochodzik. Jedna z obserwowanych prze mnie parek tak się zakręciła z kopulowaniem, że aż spadła z drzewa wprost na ściółkę leśną. Po rozłączeniu jako pierwsza odlatuje, wzburzona całą sytuacją samica, samiec zaś przez kilka minut siedzi nieruchomo, po czym i on wzbija się w powietrze.
Rozwój larw przebiega w bardzo różnych drzewach liściastych, głównie w osikach, wierzbach, brzozach oraz olchach (spotkane prze mnie osobniki obrały za cel właśnie pień olchy), a czasem też dębach i grabach. Co do wyboru gatunku drzewa nie są specjalnie wybredne. Zupełnie inna sprawa ma się z wyborem konkretnego pnia do zasiedlenia. Kusokrywki interesują bowiem chore drzewa, z wyraźnymi uszkodzenia i częściowo odłupaną korą, ponieważ larwy żerują w miejscach pomiędzy drewnem chorym, martwym i zdrowym, gdzie drążą chodniki sięgające do 50 cm. Trzeba przyznać mają wymagania, dlatego też nie spotyka się ich byle gdzie, tylko w miejscach, w których rosną właśnie tego typu drzewa. W jednym takim pniu, może żerować od 3 do 15 larw, znajdujących się w bardzo różnym wieku. Larwy kusokrywek dorastają do 4,5 cm (te należące do samic są oczywiście większe niż samców) i w przeciwieństwie do dorosłych osobników, są bardzo grube, i masywne, zupełnie tak, jak ma to miejsce u innych kózkowatych. Można je jednak rozpoznać po ciemnym, chitynowym wyrostku (w kształcie zęba), który znajduje się pomiędzy głową a przedpleczem. Rozwój larw trwa zazwyczaj trzy lata, ale przy suchym materiale pokarmowym, ich rozwój może się przedłużyć. Przepoczwarczenie następuje w kolebce poczwarkowej, która u kusokrywki jest bardzo pokaźna. Dzięki temu, może w niej swobodnie wyprostować swoje długie nogi i tym samym łatwiej zsunąć z siebie oskórek przy wychodzeniu z poczwarki. Do tego, duża kolebka oraz skrócone pokrywy sprawiają, że dorosły osobnik może się swobodnie obracać w jej wnętrzu, co przydaje jej się, gdy przepoczwarczenie nastąpiło w nieprawidłowej pozycji. Jest to zjawisko, którego nie spotyka się u innych gatunków chrząszczy.
Świetny artykuł i owad też bardzo ciekawy. Trzeba przyznać, że doskonale upodobnił się gąsieniczników, szczególnie te długie nogi i odwłok robią wrażenie. Nie widziałem jeszcze nigdy tego gatunku, nawet o nim nie słyszałem. Dzięki za ciekawą wiedzę.