Właściwie powinienem napisać, że pod ochroną częściową. W 2014 r, wiele gatunków chronionych zwierząt zostało zdegradowanych do ochrony częściowej i dotknęło to również pijawkę lekarską. Pytanie jednak brzmi, dlaczego zdecydowano się chronić pasożyta, który na swój cel obiera również człowieka?
Pijawki w lecznictwie
Nie od dziś wiadomo, że pijawki mają zastosowanie w medycynie. Już od starożytności były wykorzystywane do spuszczania krwi z osób cierpiących na nadciśnienie i żylaki, ponieważ wierzono, że pozbycie się „złej krwi” może uleczyć chorego. Największe nasilenie wykorzystywania pijawek miało miejsce w XIX wieku i wtedy też, masowe odławianie pijawek doprowadziło do zmniejszenia ich liczebności. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Nie tylko pijawki znalazły się na liście gatunków chronionych, ale też w medycynie nadszedł postęp, który sprawił, że pijawki przestały być tak chętnie wykorzystywane. Nie znaczy to jednak, że w ogóle przestano ich używać. Wręcz przeciwnie, stopniowo zaczęły odzyskiwać swą popularność i obecnie wykorzystuje się je hirudoterapii. Nie używa się już jednak dzikich pijawek, lecz specjalnie w tym celu hodowanych. Chodzi bowiem o to, by pijawki pochodziły ze sterylnych warunków i tym samym uniknąć zakażenia się od nich różnymi, niechcianymi drobnoustrojami. Co ciekawe, we wspomnianej terapii używa się nie tylko pijawki lekarskiej, lecz także jej bardziej egzotycznych, bliźniaczo do niej podobnych kuzynów, zwłaszcza z Azji (spora część pijawek stosowanych w Polskich gabinetach, pochodzi właśnie z kierunków wschodnich). I w sumie dobrze, że tak się dzieje, ponieważ dzięki temu, nasze rodzime pijawki mają spokój.
Tak wiem, dla wielu osób, już sama myśl o wykorzystaniu pijawek, może być odpychająca i budzić odrazę… delikatnie pisząc. Nie da się jednak ukryć, że hirudyna, czyli substancja białkowa, zawarta w ślinie pijawek, ma właściwości zapobiegające krzepnięciu krwi i jest wykorzystywana jako znakomity lek przeciwzakrzepowy. Oprócz niej, w ślinie tych bezkręgowców, zawartych jest również wiele innych substancji (ponad setka i ciągle znajduje się nowe) o charakterze leczniczym. Ogólnie, hirudoterapię wykorzystuje się w leczeniu lub jako uzupełnienie leczenia chorób układu sercowo-naczyniowego, chorób układu ruchu (zapalenia i zwyrodnienia stawów), chorób reumatycznych, chorób skóry, nadciśnienia, niedociśnienia, krwiaków, hemoroidów i wielu, wielu innych. Oczywiście pijawki nie są lekiem na wszystkie choroby świata i nie w każdym przypadku będą skuteczne. Nie powinny ich też stosować np. osoby z hemofilią, zaawansowaną anemią, czy nawet kobiety w ciąży.
Generalnie, hirudoterapia jest metodą… no dość obrzydliwą, ale jednak naturalną, uznawaną przez lekarzy w zachodnich krajach (w USA, Wielkiej Brytanii czy w Niemczech leczenie nimi jest refundowane), u nas natomiast traktuje się ją jako metodę niekonwencjonalną, ale coraz bardziej popularną. W Internecie można znaleźć wiele ofert prywatnych zakładów rehabilitacyjnych i przychodni lekarskich, często wyspecjalizowanych właśnie pod kątem wykorzystywania pijawek. W końcu, na leczeniu przy ich pomocy można całkiem nieźle zarobić. Z tego co się zorientowałem po stronach internetowych takich zakładów (ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że jest ich naprawdę całkiem sporo), u mnie w regionie taki zabieg czy konsultacja lekarska wynosi około 30-50 złotych, plus… 20 złotych za jedną pijawkę (a zwykle używa się ich więcej niż jedną)! Każda pijawka może zostać użyta tylko raz, później zaś, po zakończeniu zabiegu, zostaje wyeliminowana.
Systematyka i wygląd
Dobra, to było o leczeniu pijawkami, a teraz przejdziemy do tradycyjnego porządku w moich artykułach, czyli zaczniemy od systematyki. A właściwie od tego, że tę kwestię pozwolę sobie pominąć. Klasyfikacja pijawek jest bowiem bardzo zawiła i nie do końca jasna, dlatego moim skromnym zdaniem, lepiej będzie od razu przejść do znacznie ciekawszych zagadnień.
Pijawka lekarska to ogromna pijawa… wg. niektórych moich książek jest uznawana za największy, rodzimy gatunek. Dorasta do 15 cm, choć spotykałem się też ze wzmiankami, że może być długa nawet na 20 cm! Jak to u pijawki, jej ciało jest oczywiście podłużne, a do tego zaopatrzone w dwie przyssawki. Ta przednia jest wyposażona w jamę gębową, w skład której z kolei, wchodzą trzy fałdy, zwane szczękami. Na każdej z nich znajduje się od 80 do 90 mikroskopijnych ząbków, które służą oczywiście do przecinania skóry żywiciela. Z tyłu ciała, znajduje się natomiast duża przyssawka, nad którą umieszczony jest otwór odbytowy.
Pod względem ubarwienia, pijawka lekarska jest bardzo charakterystyczna, bo ciemno-brunatna, ciemno-szara, lub ciemno-zielona, niemal oliwkowa. Dodatkowo, wzdłuż jej ciała ciągną się cieniutkie, rdzawe linie. Można więc powiedzieć, że pijawka lekarska jest dość kolorowa, a na pewno dużo barwniejsza, niż drapieżna pijawka końska (Haemopis sanguisuga), która osiąga podobne rozmiary, jednak jej ciało jest jednolicie czarne, lub brunatno-czarne.
Gdzie ją można spotkać?
Pijawka lekarska występuje powszechnie w całej Polsce, ale z jej liczebnością bywa różnie. Ogólnie rzadka nie jest, zwłaszcza gdy trafi na dogodne środowisko. A tym, są dla niej małe zbiorniki wodne, typu stojącego. Preferuje płytkie, gęsto zarośnięte stawy, małe jeziorka, jakieś glinianki czy starorzecza. Czasami pojawia się też w rowach melioracyjnych i małych rzeczkach.
Rozmnażanie
Pijawki są obojnakami. By jednak mogło dojść do zapłodnienia i tak muszą się ze sobą spiknąć dwa osobniki i wymienić wzajemnie nasieniem. Dopiero po tym, pijawki mogą przystąpić do złożenia jaj. Te umieszczają w specjalnych kokonach o długości około 2 cm. Takie kokony są zrobione ze specjalnej substancji białkowej, którą wydzielają dzięki gruczołom rozlokowanych na segmentach, od 9 do 11. W sumie jedna pijawka może wytworzyć od 4 do 5 kokonów, z około 30 jajami w każdym z nich. Zazwyczaj są umieszczane w wilgotnych miejscach, poza wodą. Ich złożenie następuje najczęściej w sierpniu lub we wrześniu. Kokony mogą zimować lub po miesiącu wylęgają się z nich młode pijawki. U tych bezkręgowców mamy do czynienia z rozwojem prostym, co oznacza, że nie mamy ani przeobrażeń, ani związanych z nich stadiami. W żadnym razie nie możemy więc nazwać młodych pijawek larwami. Dojrzałość płciową osiągają po 5 latach, ogólnie zaś pijawki są długowiecznymi bezkręgowcami i mogą żyć nawet 20 lat!
Zdobywanie pokarmu
Pijawki lekarskie są typowo wodnymi bezkręgowcami, które w przeciwieństwie do pijawki końskiej, raczej unikają przebywania pomiędzy lądem, a wodą. Z tego co obserwuje, znacznie bardziej wolą pełzać po dnie zbiornika wodnego lub aktywnie pływać w jego toni, w czym są naprawdę bardzo dobre. Mimo to, zawsze trzymają się blisko brzegu i blisko płytkich miejsc, tam gdzie będą miały największe szanse na przyssanie się do żywiciela. Młode pijawki atakują głównie płazy (żaby, traszki), dorosłe natomiast również chętnie atakują płazy (ropuchy szare, żaby trawne), ale w przeciwieństwie do młodych, ich repertuar żywicieli jest znacznie szerszy i mogą się porywać także na ryby, a przede wszystkim duże zwierzęta stałocieplne, które odwiedzają zbiorniki wodne, by ugasić swoje pragnienie. Mogą więc przyczepić się do konia albo krowy, lub jakiegoś leśnego zwierzaka. Bywa też, że atakują także człowieka, gdy ten postanowi brodzić w jakimś płytkim, gęsto zarośniętym stawie. Dziabnięcie przez pijawkę jest zupełnie bezbolesne. Dopiero w ostatniej fazie pobierania krwi, powstaje obrzęk, który powoduje swędzenie.
Pijawka kontra traszka
Dobra, mamy już za sobą część poświęconą takiej typowej, twardej wiedzy o pijawkach, pora więc na znacznie więcej luzu, ale z dreszczykiem grozy. Dwa lata temu miałem okazję obserwować niezwykłe widowisko, w postaci walki młodej traszki zwyczajnej (Triturus vulgaris), z pijawką lekarską, która po rozciągnięciu się, była od niej wyraźnie większa. Przypominało to trochę zmaganie kajmana z anakondą, jakie czasami możemy obserwować w filmach przyrodniczych, tylko, że na mniejszą skalę. Przyznam szczerze, gdy po raz pierwszy wypatrzyłem tę traszkę wśród przybrzeżnej roślinności, nawet nie zauważyłem przyczepionej do niej pijawki. Ten krwiożerczy pasożyt sprytnie się ulokował z boku traszki, a do tego zlał się z tłem błocka, na którym rozegrał się cały ten dramat. Początkowo traszka stała nieruchomo, jednak z czasem zaczęła się poruszać. Najpierw zrobiła kilka kroków do przodu, jednak efekt tego był taki, że pijawka jedynie się rozciągnęła. W końcu, płaz zakumał o co chodzi i po chwili podjął z nią walkę. Skręcając się, próbował jakoś zwalić z siebie pijawkę, jednak cała ta szamotanina na nic się nie zdała, ponieważ pijawka była mocno zakotwiczona w delikatnej skórze traszki. Jakby tego było mało, pasożytniczy bezkręgowiec, zupełnie jakby chciał się na niej odegrać, zaczął się wokół niej owijać, niczym autentyczny boa dusiciel! Po paru minutach, traszka jakby pogodzona ze swoim losem, odpuściła walkę i znieruchomiała, możliwe, że na skutek utraty krwi. Bywa bowiem tak, że gdy duża pijawka dobierze się do małego kręgowca, to nie tylko może go osłabić, ale nawet zabić. Wówczas pozostała jedynie nadzieja, że po tak sporym „obiedzie,” pijawka odpuści innym płazom… przynajmniej na jakiś czas.
Pijawki kontra ropuchy szare
A teraz pora na znacznie świeższą obserwację, bo z tego roku. Tym razem, moją uwagę przykuło godowe uniesienie ropuch szarych (Bufo bufo). U tych płazów gody wyglądają tak, że samiec wskakuje na ciało samicy i chwyta ją mocno (tzw. ampleksus), po czym parka ląduje w wodzie i w niej też samica wypuszcza z siebie sznury czarnego skrzeku, samiec zaś polewa je własnym nasieniem i w ten sposób mamy do czynienia z zapłodnieniem zewnętrznym. W tej samej wodzie, króluje jednak pijawki, które bardzo licznie zbierają się w miejscach ich godów. Co i rusz obserwowałem ropuchy, do których przyczepiły się mniejsze, bądź większe pijawki. Zazwyczaj do jednej ropuchy, lub jednej parki przyczepiał się jeden osobnik, ale były też wyjątki. Udało mi się wypatrzeć nawet taką parkę, do której przyssały się aż 4, ogromne pijawki! Niekiedy zdarzało się, że pojedyncze ropuchy z przyczepionymi pijawkami, wychodziły na brzeg, zupełnie tak jak by chciały w ten sposób zniechęcić pasożyty (albo po prostu chciały sobie zrobić przerwę od godów). I co ciekawe, udawało im się, bo po paru chwilach, pijawki odczepiały się od nich i jak gdyby nic zawracały w kierunku wody. Sunące po brzegu, krwiopijne pijawki? Dobrze, że moje ręce były z dala od nich! Jedno jest jednak pewne. Choć dzięki substancjom znieczulającym pijawek, ropuchy nie odczuwają bólu, to jednak ich ukąszenia nie pozostają dla nich obojętne. Przekonałem się o tym, gdy zobaczyłem na brzegu parkę, u której z okolic oka samca, dość mocno sączyła się krew, czyli najpewniej skutek działalności takiej pijawki. Taka jest niby natura, ale przyznam, że to nie był zbyt przyjemny widok.