Macie czasami tak, że nocą kąsa was bliżej niezidentyfikowane, małe stworzonko, zaś rano budzicie się z wielkim, piekącym, a nawet bolącym bąblem? Często w takich sytuacjach obwinia się np. pająki. Tymczasem sprawcami takich nieprzyjemnych niespodzianek, są najczęściej owady odżywiające się krwią. To mogą być meszki oraz komary. Spośród tych ostatnich, wyróżnia się jeden, którego za chwilę wam przedstawię.
Systematyka i wygląd
Rodzina komarowatych (Culicidae), liczy w naszym kraju około 50 gatunków. Systematyka komarów jest dość zagmatwana, podlegająca częstym zmianom, więc nie będziemy się w nią zbytnio zagłębiać. Napisze jedynie, że rodzaj Culiseta, jest reprezentowany w naszym kraju przez 7 gatunków (wg. Fauna Europae).
Przedstawiciele rodzaju Culiseta zaliczają się do naszych największych komarów i nie inaczej jest naszym bohaterem. Dorosły osobnik może osiągnąć 7 mm długości. Oczywiście to długość samego ciała. Do tego dochodzi również wyprostowana, skierowana do przodu kłujka, mierząca z jakieś 3 mm, wystające za odwłok skrzydła no i oczywiście długie, cienkie odnóża. Gdy więc zsumować to wszystko, to wychodzi nam komar długości ponad 1 cm! Jak na nasze warunki, jest naprawdę bardzo pokaźny.
Na jego maleńkiej główce znajdują się oczy złożone, długa, gruba kłujka zaopatrzona po bokach w głaszczki oraz czułki. Warto zwrócić uwagę na te dwa ostatnie elementy budowy. Czułki samicy są proste, zaś jej głaszczki bardzo krótkie. U samców natomiast czułki są pierzaste, natomiast głaszczki długie (sięgające do końca kłujki lub wystające za nią) i rozgałęziające się. Idąc dalej mamy tułów. Na nim znajduje się para skrzydeł zaopatrzona w liczne, grube żyłki, drobne łuseczki oraz kilka ciemnych plamek rozsianych po całej powierzchni skrzydeł. Skoro o skrzydłach mowa… nigdzie nie znalazłem informacji na ten temat, ale patrząc na nie, lub fotografując je pod odpowiednim kątem, możemy zobaczyć, że mienią się kolorowym, wręcz tęczowym blaskiem. Na moim zdjęciu przedstawiającym tego komara z góry, możecie zresztą dostrzec na powierzchni skrzydeł żółty, niebieski i różowy połysk! Przyznam, że u innych komarów tego nie dostrzegłem i póki co nie wiem, skąd się to u nich bierze. No dobrze, przejdźmy teraz do nóg. Te są bardzo długie, a do tego cienkie i łamliwe, co zresztą łatwo możemy zobaczyć, gdy tylko trzepniemy któregoś ręką. Na koniec zostaje długi, smukły odwłok o tępym zakończeniu. Ta ostatnia informacja jest ważna, ponieważ dzięki niej, możemy odróżnić przedstawicieli rodzaju Culiseta od tych, które należą do Aedes. Te ostatnie są mniejsze, ale z wyglądu i ubarwienia bardzo podobne, przez co łatwo je można pomylić. Odwłoki ich samic, są jednak na końcu zaostrzone.
Wspomniałem o ubarwieniu, więc warto mu poświęcić więcej uwagi. Ciało komara (włącznie ze skrzydłami) pokrywają drobne łuseczki, trochę podobnie jak ma to miejsce u motyli i to właśnie one nadają im takiego, a nie innego wzoru. Culiseta annulata jest w dużej mierze brunatno-czarny. Na jego nogach oraz kłujce (u samców również na głaszczkach) znajdują się jednak liczne, jasne plamki. Dzięki nim, rzuca się w oczy, choć warto pamiętać, że jasne plamki na nogach, mają też np. komary z rodzaju Aedes.
Gdzie go można spotkać?
Bardzo pospolity w całym naszym kraju. Jest to gatunek synantropijny, związany głównie z terenami zasiedlanymi przez ludzi, dlatego łatwo się można na niego natknąć w pobliżu domów, gospodarstw, czy w miastach. Dorosłe komary z tego gatunku często zimują w piwnicach, na strychach i w innych tego typu zakamarkach, stąd też najłatwiej się na nie natknąć pod koniec jesieni i na początku wiosny, kiedy szykują się do hibernacji lub właśnie się z niej budzą. Zdarza się również, że wpadają bezpośrednio do naszych mieszkań.
Tryb życia
No i właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Zanim samica komara pójdzie „spać,” instynkt często każe jej zaatakować jakiegoś człowieka (pamiętajmy, że tylko samice piją krew!), na którego akurat się natknie w czasie szukania odpowiedniego schronienia. Podobnie zresztą wiosną, gdy właśnie się obudziła. Bywają też sytuacje, kiedy w okresie zimowym zostanie przypadkowo wybudzona już w czasie diapauzy (owadzia hibernacja). Wówczas nieco zdezorientowana zaczyna latać jak oszalała i próbuje szukać bardziej zacisznego kąta. Także wtedy instynkt może ją popchnąć do zaatakowania człowieka. Z tego co obserwuje, komary z tego gatunku są najaktywniejsze nocą i właśnie wtedy pojawiają się w naszych mieszkaniach oraz atakują, kiedy tylko zaśniemy. Gdy któryś z nich napije się już krwi, wówczas szuka miejsca na schronienie i o poranku znika nam z pola widzenia, zaś my budzimy się z bolesnym bąblem, nie wiedząc nawet co nas zaatakowało. Skoro o kąsaniu mowa, to ukłucie Culiseta annulata jest bardzo bolesne i wywołuje silną, długotrwałą reakcję. W sumie nie ma się co dziwić, w końcu to duży komar z wielką, grubą kłujką. Warto o tym pamiętać, gdy wypatrzymy go fruwającego po naszym mieszkaniu. W środowisku naturalnym, Culiseta annulata zaatakował mnie tylko raz, wczesną wiosną, podczas jednego z moich pobytów w lesie (co ciekawe miało to miejsce w ciągu dnia). Był bardzo natarczywy, ale po dłuższej próbie ubicia go, w końcu dał sobie spokój i zwiał. Normalnie zaś, w lasach atakują głównie komary z rodzaju Aedes i Ochlerotatus, a czasem również Culex. Celem ataku Culiseta annulata są nie tylko ludzie, ale także ptaki i ssaki, dlatego w naszych domach są zagrożeniem również dla psów, kotów i innych zwierząt.