Smukwa kosmata, znana też jako smukwa okazała, to owad, z którym miałem w przeszłości bardzo dużo spotkań. Pierwsze z nich miały miejsce na Mazurach, w miejscowości Spychowo oraz jej okolicach. W pobliżu ogromnej, leśnej skarpy, rosło mnóstwo sadźców konopiastych, które wabiły do siebie wiele osobników tego niezwykłego gatunku. Dzięki temu mogłem je fotografować i filmować. To były jednak początki mojej fotograficznej przygody, więc z tymi zdjęciami to różnie mi wychodziło, ale na całe szczęście pozostały jako cenna pamiątka. Od tamtego okresu minęło już kilka lat. Długo więc czekałem na ponowne spotkanie z tym gatunkiem… aż do 2014, gdy znów udało mi się ją spotkać. Tym razem w Olsztynie. Była to pokaźna samica, która była bardzo zainteresowana bieganiem i grzebaniem w piasku, na pewnym leśnym zrębie. Nie chciała jednak pozować, dlatego dopiero rok później, znów udało mi się na nie trafić. Tak, „na nie,” ponieważ spotkałem znacznie więcej osobników. Głównie samców, ale i tak najważniejsze, że były chętne do pozowania. Dzięki temu, mogę wam ją wreszcie przedstawić.
Systematyka i wygląd
Nasza bohaterka należy do rodziny smukwowatych (Scoliidae), niedużej grupy błonkówek, liczącej na świecie około 560 gatunków. W Polsce natomiast mamy tylko dwie. Oprócz naszej bohaterki, jest to również smukwa czwórplama (Scolia sexmaculata), która jest jednak mniejsza, niż nasza bohaterka, zaś krawędzie skrzydeł mają brunatno-czerwone zabarwienie. Plamki na jej odwłoku mogą być żółte lub białe i może ich być znacznie więcej niż u smukwy kosmatej.
Smukwa kosmata to duża błonkówka. Samica może dorastać nawet do 2,5 cm, samczyki zaś są znacznie mniejsze, a do tego o wiele smuklejsze. Całe ciało smukwy jest błyszcząco czarne, pokryte krótkimi, ale gęstymi, czarnymi włoskami. Na odwłoku znajdują się duże, żółte przepaski, najczęściej dwie, rzadziej z trzy. Niekiedy pierwszy pasek uległ przekształceniu w dwie, żółte plamki, szczególnie u samców. Skrzydła są czarno-brunatne, o ciemnoniebieskim połysku. Na głowie znajdują się silne żuwaczki, oczy złożone oraz czułki. U samców czułki są znacznie grubsze niż u samic, a także wyraźnie dłuższe. Samice są wyposażone w żądło, zaś użądlenie przez nie jest wyjątkowo bolesne (podobnie jak u innych smukw).
Gdzie ją można spotkać?
Właściwie można ją znaleźć w całej Polsce, jednak stanowiska jej występowania są rozproszone i rozrzucone po różnych regionach kraju. W jednych bywa liczna, w innych natomiast jest mniej lub bardziej rzadka. W przeszłości znanych było znacznie mniej stanowisk, jednak w ostatnich latach odkryto wiele nowych i wciąż znajduje się kolejne, co może wskazywać, że robi się dużo liczniejsza, niż kiedyś… jak znam życie, pewnie za sprawą ocieplenia klimatu. Mimo to, nadal znajduje się w Polskiej Czerwonej Księdze Bezkręgowców, gdzie widnieje z kategorią VU, oznaczającą, że smukwa jest narażona na wyginięcie. Największym zagrożeniem dla tego gatunku jest zanikanie jej siedlisk, w postaci muraw kserotermicznych. Z tego też względu, to że teraz jest dużo miejsc, w których można ją znaleźć, wcale nie oznacza, że w przyszłości ta tendencja się nie odwróci.
Jak wyżej wspomniałem, smukwa jest związana z terenami kserotermicznymi. Pojawia się też na innych, ciepłych i suchych terenach, zwłaszcza na obrzeżach lasów, zrębach, czy w pobliżu dróg. Dorosłe smukwy pojawiają się w lipcu i można je obserwować do początków września.
Tryb życia
Jak na błonkówkę przystało, smukwa jest bardzo rozlatanym owadem. Uaktywnia się w ciepłe, słoneczne dni. Właśnie wtedy odwiedza kwiaty, by spijać z nich nektar oraz zjadać pyłek. Jest przy tym bardzo ruchliwa. Dobrawszy się do jednego kwiatu, cała jej uwaga koncentruje się wyłącznie na nim i nie przejmuje się tym, co się dzieje dookoła. Nie jest więc tym samym płochliwa. Przy okazji wyglądu wspomniałem, że samica jest wyposażona w groźne żądło, ale prawda jest taka, że mimo jego posiadania, wcale nie jest skora do jego użycia. Nie przejawia agresji i ani myśli go używać, no chyba że zostanie na ten przykład złapana. Wówczas naturalną reakcją z jej strony będzie próba obronienia się. Ze względu na jej łagodną naturę, możemy ją spokojnie obserwować w czasie przeskakiwania z kwiatka na kwiatek.
Kiedy smukwa znajdzie jedno skupisko kwiatów, z reguły trzyma się go przez wiele minut, a nawet godzin. Jakie kwiaty ją interesują? Szczególnym „uczuciem” darzy te o fioletowej i różowej barwie. Sadźce konopiaste, o których wspomniałem na początku, są właśnie fioletowe. Kiedy ich brakuje, może również odwiedzać osty, ostrożenie, świerzbnice i wiele innych. Znacznie rzadziej przylatuje do kwiatów o innym kolorze, ale też jej się zdarza. Kilka lat temu w Spychowie, zanim zakwitły sadźce, obrzeża skarpy porastały wielkie łany nostrzyków białych, które zgodnie z nazwą są właśnie białe. I one również licznie zwabiały do siebie smukwy. Z ich braku, mogą też odwiedzać np. krwawniki oraz niektóre żółte kwiaty, chociażby starce. Smukwy pojawiają się na kwiatach nie tylko po to, by się pożywić, ale także by odbyć gody. Po ich odbyciu, samice przekształcają się z łagodnych pyłkożerców, w nieustraszonych łowców.
Na swój cel, obierają larwy chrząszczy z rodziny kruszczycowatych (Cetoniidae) oraz zmianowcowatych (Rutelidae). Szczególnie interesują je kruszczyce (w naszym kraju tylko Cetonia aurata), kwietnice (Protaetia spp.), kosmatki (u nas tylko Epicometis hirta) oraz listniki (w Polsce tylko Anomala dubia). Dobranie się do nich nie jest jednak wcale prostym zadaniem. Wiele z nich żyje pod ziemią, dlatego najpierw trzeba je znaleźć. Jak? Nie jest to do końca jasne, ale podejrzewa się, że prawdopodobnie przy użyciu węchu. Może to brzmieć niesamowicie, w końcu by wyniuchać zakopaną głęboko w ziemi larwę, trzeba mieć niezły zmysł powonienia, ale u owadów akurat to nie jest nic niezwykłego (wiele pasożytniczych błonkówek potrafi wywęszyć larwy owadów ukryte w drewnie albo w ziemi). Po znalezieniu larwy, samica smukwy zaczyna kopać i robi to tak długo, aż w końcu uda jej się do niej dotrzeć. Co się dzieje, kiedy już jej się uda? No właśnie, to jest dobre pytanie. W końcu trudno przeniknąć wzrokiem w głąb ziemi i zaobserwować co się pod nią dzieje. Komuś jednak udało się podpatrzeć zachowanie smukwy w obecności ofiary.
Obserwacja pana Fabre
Tym kimś był Jean Henri Fabre, wielki, francuski przyrodnik, który żył w latach 1842-1915. Specjalizował się głównie w entomologii, kładąc szczególny nacisk na poznawanie życia i rozwoju różnych owadów. W ciągu swojego życia opublikował wiele dzieł naukowych, przy czym nas interesuje jedno z nich „Z życia owadów,” które zostało przetłumaczone również na nasz język. We wspomnianej publikacji, pan Fabre przedstawia życie różnych stawonogów, głównie żuków związanych z odchodami, błonkówek oraz… skorpionów! Nas interesują oczywiście te drugie, a konkretnie smukwa, która w polskim wydaniu pojawiła się pod nazwą „kordówka dwupaskowa.” Nazwa łacińska była jednak taka, jaka obowiązuje dzisiaj, więc niema wątpliwości, że kordówka i smukwa, to jeden i ten sam gatunek. No dobrze, przyjrzyjmy się więc, co takiego udało się zaobserwować panu Fabre.
Pewnego razu, pan Fabre postanowił przeprowadzić eksperyment, mający pokazać zachowania samicy, w czasie atakowania larwy chrząszcza. Umieścił więc pod szklanym kloszem larwę kruszczycy oraz smukwę. Nie był do końca pewny reakcji samicy na obecność larwy, wszak szklany klosz, to jednak nie gleba lub sterta próchna, w której normalnie poszukiwałaby swojej ofiary. Tym bardziej więc zaskoczyła go zajadłość, z jaką rzuciła się na larwę (jak sam stwierdził „żaden drapieżnik nie okazał tyle zaciekłości w ataku i to w takich nienormalnych warunkach”). Pan Fabre obserwował więc, jak smukwa próbuje podejść larwę z różnych stron i wdrapać się na nią, podczas gdy sama ofiara wierzgała, czołgała i wiła się we wszystkich kierunkach. Zdawać by się mogło, że największe szanse na obronę, miała w sytuacji, gdy samica próbowała ją zaatakować od przodu. Głowa larwy jest bardzo twarda i zaopatrzona w silne żuwaczki. Z tego też względu, smukwa co chwila zaliczała upadki i różne potknięcia, nie mówiąc o bliskich kontaktach, z ostrymi żuwaczkami. Po dłuższych zmaganiach, samicy smukwy w końcu udało się ustawić w poprzek, tuż za głową ofiary. Złapała się żuwaczkami za jej ciało, podgięła swój odwłok tak, by dostać się jego koniuszkiem pod jej ciało i już się wydawało, że zdoła zakończyć ten pojedynek, jednak larwie kruszczycy udało się szarpnąć głową i odrzucić napastnika na znaczny dystans.
Ktoś mógłby pomyśleć, że atak od strony, która jest najbardziej niebezpieczna, to czysta głupota, ale w tym szaleństwie jest metoda. Samica smukwy wiedziała o tym doskonale, dlatego nie zamierzała się poddać. Otrzepawszy swoje skrzydła, ruszyła do kontrataku. Po kilku nieudanych próbach, w końcu znów jej się udało stanąć w poprzek larwy, złapać ją żuwaczkami i podgiąć swój odwłok. Larwa, jakby czuła, co ją czeka, wierzgała jeszcze bardziej, wiła się i usiłowała zrzucić z siebie oprawcę. W międzyczasie przewróciła się na grzbiet, potem znów na brzuch i tak przez kilka razy, rozpaczliwie próbując się od niej uwolnić. Smukwa zaś wpadła w taki ferwor walki, że zupełnie nie zwracała uwagi na to, co się dookoła niej dzieje. Obserwujący wszystko Pan Fabre, uniósł wówczas do góry szklany klosz, by móc lepiej się wszystkiemu przyjrzeć. Dzięki zajadłości samicy, nie musiał się obawiać, że ta nagle postanowi dać dyla. Pojedynek tymczasem zmierzała ku końcowi. Kiedy samica smukwy poczuła, że końcem odwłoka dotyka wreszcie właściwego miejsca, jednym pchnięciem żądła zakończyła zabawę i sparaliżowała larwę kruszczycy.
Pytanie jednak pozostaje, dlaczego samica smukwy pozwala sobie na tak długotrwałą i pewnie męczącą walkę, z uzbrojoną w żuwaczki larwą? Przecież jej ciało na całej długości jest miękkie, dlatego wystarczyłoby ją użądlić gdziekolwiek, prawda? W tym właśnie rzecz, że musi być to konkretne miejsce za głową, gdzie znajduje się zwój nerwowy, po trafieniu w który, larwa zostaje sparaliżowana, a nie zabita. Paraliż oznacza bowiem, że ofiara smukwy wciąż jest żywa. Po jakimś czasie mija i larwa może wrócić do normalnego życia. Standardowo jednak, prócz paraliżu, smukwa zostawia po sobie coś jeszcze. Jajo, z którego po 2-3 dniach wylęga się larwa. Ta zaś, w błyskawiczny sposób pożera wciąż żyjącą larwę (dzięki temu świeżą!) i już po 5-8 dniach jest gotowa do przepoczwarczenia się. Jak jednak wspomniałem, tak bywa w standardowych warunkach, czyli bezpośrednio w naturze. Samica obserwowana przez pana Fabre uznała jednak, że szklany klosz jest zbyt nietypowym miejscem na rozwój larwy, więc ograniczyła się jedynie do walki i sparaliżowania ofiary. A właściwie kilku, ponieważ na jednym eksperymencie, pan Fabre oczywiście nie poprzestał. Smukwa jednak była nieugięta, trochę tak, jakby wyczuła, że ma ją na oku poważny przyrodnik, a przy takim przecież nie wypada robić jaj.