Przyznam, że do napisania tego tekstu, sprowokował mnie sam zainteresowany. Jak to możliwe? Wiosną tego roku, konkretnie w kwietniu, miałem bardzo wiele okazji do spotkań z nim, w czasie swoich leśnych wędrówek. Był liczny do tego stopnia, że dosłownie nie odstępował mnie ani na krok!
Systematyka
Jeśli chodzi o jego przynależność do rodziny, to tutaj mam kłopot. W starej systematyce powiedziałbym, że należy do zwińcowatych (Lygaeidae), ale obecnie coraz częściej przyjmuje się wyłączenie z niej wiele podrodzin, w tym również Rhyparochrominae i podniesienie ich do rangi samodzielnych rodzin. Wiem, skomplikowane to wszystko i łatwo się w tym pogubić. Rozwiązania są trzy: zostajemy przy starszym podziale, przechodzimy do nowego, w którym mamy rodzinę Rhyparochromidae, lub w ogóle nie zajmujemy się tym i trzymamy się tego, że nasz bohater należy do nadrodziny zwińców (Lygaeoidea). Ja preferuję tę trzecią opcję, więc przejdźmy do omówienia rodzaju.
W naszym kraju mamy trzech przedstawicieli rodzaju Eremocoris. Oprócz naszego, jest to również E. abietis oraz E. podagricus. Ten pierwszy na razie nas nie będzie interesował, gdyż omówię go w odrębnym artykule. Ten drugi, jest natomiast o tyle ciekawy, że może być mylony z E. plebejus. Jak je odróżnić, o tym jednak napiszę za chwilę.
Wygląd
Opuszczel brunatniak to średniej wielkości zwiniec osiągający od 5 do 7 mm. Jego ciało jest podłużne, a do tego mocno spłaszczone. Warto też zwrócić uwagę na wyraźnie pogrubiałe uda, zwłaszcza przednich nóg. W dużej mierze, nasz bohater ma czarne ubarwienie, ale jego półpokrywy są brunatne, zaś na błoniastej części występuje również para półkolistych, jasnych plamek. Generalnie więc jego ubarwienie jest niepozorne i przez to, pluskwiak ten nie zwraca na siebie zbytniej uwagi. By jednak odróżnić go od krewniaka, musimy się mu bliżej przyjrzeć, a konkretnie jego ostatniej parze nóg. Jego golenie są pokryte długimi (ich długość jest nawet dwa razy większa, niż grubości goleni), gęstymi włoskami. Znacznie dłuższymi niż u pokrewnego E. plebejus i właśnie dzięki nim można je od siebie odróżnić. W naturze może być to trudno dostrzegalne, ale na zdjęciu, przy większym zbliżeniu jest to całkiem dobrze widoczne.
Gdzie go można spotkać?
Wykazywany z różnych miejsc w kraju, w odpowiednich środowiskach potrafi być bardzo liczny. U mnie na Warmii, z tego co sam obserwuje, potrafi być bardzo pospolity. Jego głównym środowiskiem życia są lasy iglaste. Dorosłe osobniki możemy widywać praktycznie przez cały rok, głównie od wiosny, aż do późnej jesieni. Zimą natomiast ukrywają się w ściółce leśnej.
Tryb życia
Z tym zimowaniem, to jest ciekawa sprawa. W ściółce leśnej, hibernują bowiem osobniki we wszystkich stadiach rozwoju, zarówno nimfy, jak i dorosłe. Tylko tym ostatnim udaje się jednak doczekać szczęśliwego happy endu i dotrwać aż do wiosny. Co się natomiast dzieje z nimfami? Cóż albo zdążyły się przeobrazić w imago tuż przed nastaniem zimy, albo – brutalnie rzecz ujmując – giną. Nie jest jednak do końca pewne, czy dotyczy to wszystkich z nich, czy jedynie tych najmłodszych, w pierwszych stadiach swego rozwoju. Tak przynajmniej możemy odczytać z pracy Pani Małgorzaty Konciały i Barbary Lis z Zakładu Zoologii Bezkręgowców, Katedry Biosystematyki na Uniwersytecie Opolskim. Jest to zresztą bardzo ciekawa praca, dotycząca składu ilościowego i jakościowego pluskwiaków zamieszkujących ściółkę leśną, w kilku lasach na Opolszczyźnie. Ogólnie zebrano wówczas 749 dorosłych pluskwiaków w czasie zimowania oraz 244 larw w różnych stadiach rozwoju, które również zimowały. Z tych 244 natomiast, prawie wszystkie (poza dwiema sztukami) należały do naszego E. plebejus. Wniosek z tego taki, że choć wiele larw naszego bohatera próbuje przetrwać zimę, to jak widać wiosną przyszłego roku, czyli w kwietniu, na światło dzienne wychodzą tylko dorosłe. I jak już wychodzą, to na całego.
Pamiętam, że w kwietniu 2015 r, bardzo często zdarzało mi się bywać w lasach, tuż za Kudypami i muszę przyznać, że niejednokrotnie natykałem się na dorosłe osobniki tego gatunku. Wiele z nich, jak gdyby nic, siedziało sobie bowiem na leśnych drogach, zwłaszcza tych piaszczystych. Nie były nawet specjalnie ruchliwe, choć dłużej niepokojone stawały się skore do dłuższego spaceru. Później widywałem je także na pniach drzew, a nawet na chodniku wokół Jeziora Długiego w Olszynie. Można by rzecz, że naprawdę nie odstępowały mnie wtedy ani na krok, albo po prostu takie miałem do nich szczęście. Generalnie jednak, wiodą raczej skryte życie. Trzymają się blisko ziemi oraz ściółki leśnej i tam też sobie biegają. Unikają wspinania się na rośliny, a jeśli już, to właśnie na jakieś pnie. Ich głównym źródłem pokarmu jest sok z nasion w sosnowych szyszkach, co zresztą nam tłumaczy ich zamiłowanie do sosnowych lasów.
Pingback: Eremocoris abietis. – Być jak mrówka. | Świat Makro.com