Przepis na chruścika? Mąka, jajko, żółtka, olej, cukier puder, ocet (że co?!), śmietana…. a gdzie dokładne proporcje? Pewnie bym je podał, ale w końcu to nie jest blog kulinarny, tylko przyrodniczy! Wstawka z przepisem na tą słodką przekąskę wydała mi się jednak bardzo na miejscu. Faworki bowiem, bardzo często zwie się właśnie chruścikami. A chruścik… ten z prawdziwego zdarzenia, to oczywiście pełnoprawny owad. Ba! Nawet nie jeden, lecz cały rząd liczący na całym świecie blisko 15 tys. gatunków! W naszym kraju jest ich znacznie mniej, bo jakieś… 300 gatunków. Malutko. W dodatku na pierwszy rzut oka wydają się dość… mało interesującymi owadami. Prawda jest jednak zupełnie inna. Okazuje się, że potrafią być tak czarujące, że… doczekały się nawet własnego święta! Nie wierzycie? Tak się składa, że 12 lat temu padł pomysł stworzenia takiego dnia, a już rok później, 11 grudnia 2003 r. odbyła się się jego premiera nad jeziorem Kortowskim w moim rodzinnym Olsztynie. Od tamtego czasu, co roku, tego dnia obchodzony jest właśnie Dzień Chruścika. Więcej zresztą na tan temat możecie o nim przeczytać na tej stronie: http://www.uwm.edu.pl/czachor/dyda/D-chrust.htm
Chruściki oraz motyle, czyli co ze sobą łączy te owady?
O właśnie, to dobre pytanie. Skąd jednak pomysł, że w ogóle coś ze sobą łączy te owady? Spójrzcie tylko na tego chruścika ze zdjęcia w czołówce artykułu. Tak. Przypomina motyla nocnego, czyli ćmę… i to nawet bardzo. Podejrzewam zresztą, że ludzie mniej wtajemniczeni w świat owadów, bardzo często mylą chruściki z ćmami. Dlaczego jednak chruściki tak bardzo przypominają przedstawicieli rzędu motyli (Lepidoptera)? Okazuje się, że chruściki to bardzo bliscy kuzyni motyli i to na tyle, że w okresie Permu obie te grupy miały wspólnego przodka. Na początku mezozoiku doszło jednak do rozłamu. Jak dużego? Ano na tyle, by obie grupy, choć zbliżone do siebie wyglądem, dość wyraźnie różniły się od siebie pewnymi szczegółami anatomicznymi. Chociażby skrzydłami. Podobne do skrzydeł ciem prawda? Tak, ale ich pokrycie znacząco różni się od siebie. Skrzydła motyli są pokryte łuseczkami. Na tyle drobnymi, że kiedy złapiemy motyla za skrzydełka, to na palcach pozostaną nam w formie pyłu. W przypadku chruścików ubrudzenie palców nam nie grozi, ponieważ ich skrzydełka pokryte są przeważnie włoskami. Inną ciekawą różnicą jest aparat gębowy. W przypadku motyli, możemy mówić o w pełni wykształconym aparacie gębowym typu ssącego. Mają ssawkę i wszelkie związane z nią dodatki. W przypadku chruścików, aparat gębowy uległ dość znacznej redukcji. Dlatego też dorosłe chruściki zajmują się głównie zlizywaniem płynnych pokarmów. Kurcze… zapędziłem się w tych różnicach anatomicznych, a budowę ciała chruścików powinienem wziąć przecież do oddzielnego rozdziału!
Wygląd imago
Na szczęście temat wyglądu chruścików nie został przeze mnie jeszcze wyczerpany. Nawet jeśli chodzi o ich skrzydła, ale o tym za chwilę. Zaczniemy tradycyjnie od wymiarów. Chruściki osiągają długość ciała od kilku mm do 2-3 cm. Jednym z największych gatunków w naszym kraju jest chruścik wielki (Phyrganea grandis), którego rozpiętość skrzydeł dochodzi do 6 cm. Duża bestyja, którą miałem okazję parę razy spotkać. Przeważnie chruściki osiągają jednak znacznie mniejsze rozmiary. Ok, skoro kwestie wymiarów mamy za sobą, wróćmy do kwestii ich skrzydeł. Przeważnie chruściki je mają, ale… bywają wyjątki. Np. samiczka golatki drobnej (Enoicyla pusilla), wyjątkowo rzadkiego przedstawiciela chruścików, znalezionego u nas tylko raz, w okolicach Odry i to w latach 80. W ogóle ten gatunek jest bardzo ciekawy także z innych względów, ale o tym opowiem przy jakiejś innej okazji. Standardowo chruściki posiadają dwie pary skrzydeł, które podczas spoczynku składają w sposób dachówkowaty, ściśle przylegający do ciała. Na skrzydłach elegancko widać ich użyłkowanie, jednak my skupimy się teraz na ich ubarwieniu. Chruściki są najczęściej szarawe, brązowawe, czarniawe… ogólnie mało ciekawe i niepozorne. Łatwo je przez to przeoczyć… ale chruścikom właśnie o to chodzi! Rzadko zdarzają się wśród nich śliczności, ale jak już się trafią, to na pewno warto zawiesić na nich oko. Top 1 to z pewnością wieszczyca (Semblis phalaenoides), piękny chruścik o żółtych skrzydełkach przyozdobionych czarnymi cętkami. Aż można żałować, że w naszym kraju można go znaleźć jedynie nad Bagnami Biebrzańskimi, oraz rzeką Narwią. A co z pospoliciakami? Ładniejszymi barwami cechują się chociażby przedstawiciele rodzaju Mystacides (orzęsice), czy Philopotamus (broszczele). Zdecydowanie więcej kolorowych chruścików można znaleźć w tropikach, a nam pozostaje się cieszyć tym, co mamy. Dobra, zostawmy już te skrzydła, przejdźmy do głowy. Na niej to mamy wspomniany wcześniej, uwsteczniony aparat gębowy (za to głaszczki, które stanowią jego element, zachowały się dobrze i bywają całkiem pokaźne), duże oczy złożone, oraz czułki. Długie czułki. A niekiedy są naprawdę bardzo długie, a do tego cienkie. Trochę przez to upodabniają niektóre chruściki (np. rodzaj Mystacides) do motyli z rodziny wąsikowatych (Adelidae).
Ogólnie dorosłe chruściki są do siebie na tyle zbliżone wyglądem, że przeważnie bardzo trudno jest je odróżnić od siebie, a jeśli już, to są wstanie tego dokonać jedynie osoby specjalizujące się w ich badaniu, czyli Trichopterolodzy. Tak się składa, że czołowy, polski specjalista w dziedzinie chruścików, pan profesor Stanisław Czachorowski, pochodzi z Olsztyna.
Gdzie je można spotkać?
Chruściki dość powszechnie występują w całym naszym kraju. Oczywiście, jedne gatunki są bardziej pospolite inne mniej, a jeszcze inne niemal zupełnie u nas wyginęły. Pospolitość poszczególnych gatunków zależy także od środowiska ich życia. Chruściki to owady związane ze środowiskiem wodnym, dlatego właśnie najczęściej można je spotkać nad rzekami, jeziorami, różnymi bajorami, leśnymi strumienia…. sporo tego jest. Część z nich to gatunki wszechstronne wybierające więcej niż jeden typ wody. Chruściki z rodzaju Anabolia na ten przykład można spotkać zarówno w wodach wolno płynących, jak i tych stojących. Zbliżona sytuacja jest też z przedstawicielami rodzaju Limnephilus, np. Limnephilus rhombicus. Są jednak chruściki o znacznie bardziej wybrednych gustach. Np. wody płynące (potoki, rzeki) upodobały sobie bezdomkowe larwy Rhyacophilia spp. oraz Hydropyche spp. Z wodami stojącymi są związane np. gatunki z rodzaju Cyrnus oraz Holocentropus dubius. Są też gatunki, które upodobały sobie mniej standardowe środowiska. Np. znajdujący się na Czerwonej Liście (kategoria Cr) Hagenella clathrata związany jest z torfowiskami. Chruściki możemy obserwować właściwie przez cały rok. Głównie wiosną, latem oraz jesienią, ale są też gatunki zimowe. Chaetopteryx villosa pojawia się nawet w grudniu, kiedy to odbywa swoje gody (kopulujące parki można wtedy wypatrzeć nawet na śniegu). Sam zresztą znalazłem w grudniu innego chruścika, ze wspomnianego przeze mnie rodzaju Anabola.
Tryb życia imago
W ciągu dnia, lwia część chruścików spędza swój czas przesiadując na różnych roślinach i innych obiektach (chociażby barierkach, mostach, zabudowaniach itp.) które znajdują się w mniejszym, bądź większym sąsiedztwie zbiorników wodnych. Nie są wówczas zbytnio ruchliwe, ale jeśli zechcemy takiego przykładowego dotknąć, wtedy możemy mieć pewność, że stanie się bardziej ruchliwy. Zacznie chaotycznie biegać, aż do chwili, gdy wzbije się w powietrze. Zdecydowanie bardziej, chruściki uaktywniają się wieczorem oraz nocą i wtedy to stają się najbardziej rozlatane (niekiedy do tego stopnia, że masowo zlatują się do naszych mieszkań zwabione światłem… sam zresztą miałem kiedyś taką sytuację). Powiedziałbym, że ruszaj wtedy szukać pożywienia, ale wychodzi na to, że znacznie bardziej obchodzi je rozmnażanie. Jest bardzo mało udokumentowanych przypadków odżywiających się chruścików. Część z nich w ogóle nie pobiera pokarmu, inne zaś, jak wspomniałem przy opisie ich wyglądu, żywią się pokarmem płynnym pokroju nektaru czy spadzi. Wiadomo za to, że chruściki same stanowią pokarm wielu zwierząt. W większości przypadków nie mają wykształconych zbyt wielu mechanizmów obronnych. Ich główną linią obrony jest ucieczka, a to jak wiemy nie zawsze jest dobra linia obrony. Z tego też względu padają łupem nietoperzy, ptaków, pająków czy ważek. Na pewno dużo ciekawsze są obyczaje godowe tych owadów. Te odbywają się głównie nad powierzchnią wody. W czasie ich trwania roją się zarówno samce jak i samice. Te pierwsze u co niektórych gatunków lubią się popisywać przed tymi drugimi poprzez różnego rodzaju tańce, które mają oczarować samiczkę. Kopulacja chruścików odbywa się gdzieś w jakiś zacisznym miejscu, tuż nad wodą. Często trwa ona bardzo krótko, dlatego widok kopulujących chruścików do najczęstszych nie należy. W jej trakcie, partnerzy siedzą złączeni ze sobą tyłami odwłoków oraz głowami skierowanymi w przeciwne strony (podobnie jak czynią to np. pluskwiaki). Tuż po niej zaś, nadchodzi czas, gdy samiczka musi złożyć jajeczka. U różnych gatunków odbywa się to na różny sposób. Bardzo często samiczka składa kilkadziesiąt albo kilkaset okrągłych (czasem owalnych lub podłużnych) zielonkawych, lub żółtawych jajeczek otoczonych przeźroczystą, galaretowatą masą, którą umieszczają na różnych roślinach w pobliżu wody. W przypadku niektórych innych gatunków, samiczki wpełzają bezpośrednio do wody i umieszczają galaretowate złoża na roślinach, korzeniach czy walających się po dnie śmieciach. Takie złoża potrafią z czasem napęcznieć i urosnąć nawet do rozmiarów wiśni. U części innych gatunków, samiczka po prostu fruwa nad wodą i zrzuca w jej toń pakieciki jaj, zupełnie jak bombardujący cel samolot.
Czas na larwy chruścików… kampodealne!
Po jakimś czasie, ze złożonych jaj wylęgają się larwy. Przez pierwsze stadium, niektóre z nich mogą spędzać swój czas w galaretowatej osłonce. Później jednak ją opuszczają i rozpoczyna się ich ciekawy żywot. Zanim jednak będzie o nim, najpierw trochę o ich wyglądzie. Generalnie larwy chruścików możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsze to tak zwane larwy kampodealne. Te larwy z wyglądu przypominają larwy niektórych chrząszczy, np. biegaczy lub kusaków. Pod względem budowy ciała są smukłe, wydłużone i lekko spłaszczone. Po bokach ciała często mają nitkowate skrzelotchawki, które mogą być ulokowane po bokach ciała, na grzbiecie lub po stronie brzusznej (albo po trochu na każdej z tych części ciała). Skrzelotchawki mogą być umiejscowione w formie pęczków, lub też w pojedynczych, podwójnych, albo nawet potrójnych rządkach. Z rzadka trafiają się takie, które oddychaj całym ciałem. Tego typu larwy rzadko tworzą domki. Zamiast nich wolą tworzyć np. sieci podobne do tych, jakie robią pająki. Przykładami takich larw są te należące do wodosówek (Hydropsyche spp.). Ich larwy zamieszkują płynące wody, np. rzeki i potoki. Na ich dnie, wśród kamieni tworzą specjalne oprzędy, w których mieszkają. Między nimi zaś, tworzą sieci, w które łapią pokarm. Tym są przeważnie różne szczątki organiczne, także żywe, drobne stworzonka. Oprzędy wodosówek nie są jednak zbyt duże. Takie larwy dorastają zresztą najwyżej do 2 cm, więc i nie ma się co temu dziwić. Dodatkowo są nieźle ukryte wśród kamieni więc i trudno je wypatrzeć. Inny chruścik, z gatunku Neureclipsis bimaculata, tworzy znacznie bardziej zaawansowane sieci, bo w formie podłużnych lejków, czy raczej trąbek, które zakłada np. na roślinach i w które łapie np. larwy innych owadów, który znosi prąd wody. Sieci tego gatunku przeważnie pokrywa muł, dlatego dość trudno je wypatrzeć. Larwy otworówek (Rhyacophilia spp.) także są drapieżne. Żyją w górskich potokach i nie budują ani domków, ani sieci. Po postu łażą wśród kamieni i polują na różne, drobne stworzonka.
Larwy gąsienicowate
Larwy kapodealne są jednak w mniejszości. Znacznie bardziej rozprzestrzenione są larwy, które można nazwać na kilka sposobów. Z naukowego punktu widzenia można by je określić jako larwy euricikształtne. Mnie coś jednak ta nazwa niespecjalnie zachwyca. Zamiast niej, moglibyśmy więc wziąć jakąś zwyczajową nazwę, do której przyzwyczajeni są wędkarze. U mnie na Warmii i Mazurach, larwy chruścików są określane jako kłódki. Sam zresztą posługiwałem się kiedyś tą nazwą. To jednak było dawno temu. Teraz już wiem, że w innych rejonach kraju określa się je jeszcze inaczej. Np. klajduki, albo obszywki. A może są jeszcze inne nazwy? Ja tego pewny nie jestem, ale widać, że jest ich sporo, dlatego można się w nich pogubić. Z tego względu, by być pośrodku, postanowiłem je określić mianem larw gąsienicowatych, jak zrobił to jeden z posiadanych przeze mnie przewodników opisujących wodne żyjątka.
W przeciwieństwie do larw kampodealnych, wszystkie larwy gąsienicowate żyją w domkach, których nigdy dobrowolnie nie opuszczają i które są roślinożerne. Larwa gąsienicowata jest podłużna, zaś jej odwłok masywny, żeby nie powiedzieć, że po prostu gruby. Po jego bokach znajdują się liczne, nitkowate skrzelotchawki, a także specjalne wyrostki, które przydają się do utrzymania domku na swoim miejscu. Z przodu ciała mamy silnie zesklerotyzowaną (znaczy stwardniała) głowę, a także mocny tułów, na którym znajdują się trzy pary nóg krocznych. Nie są może zbyt długie, ale i tak większe, niż te które mają gąsienice prawdziwych motyli. Takie nogi są również bardzo mocne. W końcu podczas wędrówek larwa chruścika nie raz musi utrzymać ciężar uniesionego do góry odwłoka i znajdującego się na nim domku! A skoro już o domkach mowa, to czas przyjrzeć się im bliżej.
Domki chruścików
Ile gatunków chruścików, tyle i rodzajów domków. Tak po prawdzie, to nawet w obrębie konkretnych gatunków, możemy mieć do czynienia z odmiennymi domkami. Różnice przejawiają się chociażby w materiale, z którego taki domek jest zbudowany. A ten może być naprawdę różnorodny. Bardzo pospolite w jeziorach i wolno płynących rzekach larwy chruścików z rodzaju Anabolia tworzą swe charakterystyczne domki z drobnych ziarenek piasku i kamyczków, a dodatkowo do całości przyczepiają 2 lub 3, długie na kilka centymetrów patyczki. Te chruściki są w moim regionie dobrze znane wędkarzom, gdyż to właśnie one są najczęściej wykorzystywane jako przynęta. Inne, dość dobrze znane chruściki to bagieńce (Limnephilus spp.), które tworzą swoje zielonkawe domki z rzęsy wodnej, kawałków łodyg, patyczków, a czasem mogą wzbogacić swoją konstrukcję o muszlę z żywym(!) ślimakiem (a niekiedy może się zdarzyć, że do budowy zostanie wykorzystany domek innej, mniejszej larwy chruścika… często z samą larwą w środku!). Larwy z tego rodzaju licznie zamieszkują stawy i różne, mniejsze stojące zbiorniki wodne. Potrafią być bardzo liczne, a kiedy się poruszaj stosunkowo łatwo je wypatrzeć. Znacznie trudniej jest o to w przypadku Glyphotaelius pellucidus. Jego larwy tworzą domki z opadłych na dno liści. Kiedy już je zbudują i trafią na zalegające, obumarłe liście… trudno jest je wypatrzeć, chyba, że zaczną się nagle ruszać. Chruściki z rodzaju Athripsodes zaś tworzą rurkowate domki, z drobnych kamyczków. To oczywiście przykłady materiałów i domków jakie tworzą larwy chruścików. Gdybym miał wymienić ich więcej, musiałbym to zrobić kosztem innych ciekawych rzeczy, jakie mam wam do przekazania w temacie chruścików, a tych przed nami trochę jeszcze jest. Chociażby proces budowania domku!
To ostatnie zaczyna się od stworzenia szkieletu, który powstaje ze specjalnej wydzieliny, produkowanej przez gruczoły przędne larwy. W kontakcie z wodą, substancja zmienia się w elastyczną nić, z której larwa tworzy jedwabistą rurkę. Młode larwy korzystają tylko z tej jedwabnej rurki i ewentualnie resztek galaretowatej osłony jaj. Później jednak okładają tą rurkę różnymi materiałami, w typowy dla swojego gatunku sposób. Jako że nigdy nie opuszcza domku, wraz ze swoim wzrostem, powiększa także swoje domek, poszerzając go od przodu poprzez dokładanie kolejnych elementów. Tylna, starsza, a do tego węższa część domku z czasem sama odpada, lub też zostaje odgryziona przez samą larwę, która w tym celu odwraca się w swoim domku. Do budowy domku, larwa wykorzystuje swój gryzący aparat gębowy oraz pierwszą parę nóg.
Jak wspomniałem wyżej, larwy chruścików potrafią wykorzystywać bardzo różne materiały do konstruowania domków. W dzisiejszych czasach, oznacza to, że larwy muszą być bardzo kreatywne. Niech więc nikogo nie zdziwi, jeśli ktoś znajdzie domek kłódki zbudowanej nie tylko z kamyczków, ale np. z kawałków szkła, czy jakiegoś plastiku. W końcu śmieci na dnie naszych wód niestety nie brakuje, a chruścikom nie pozostaje nic innego, jak dostosować się i wykorzystywać pozostawiany przez nas syf (że tak mocniej to ujmę) na swoją korzyść. Co jednak ciekawe… my też możemy mieć korzyść z kunsztu budowlanego tych ciekawych owadów.
Jeśli na ten przykład pokusimy się o chęć posiadania bardzo oryginalnej biżuterii, możemy ją uzyskać właśnie dzięki chruścikom. Wystarczy „rozebrać” larwę z jej domku, położyć ją na dnie akwarium i dać jej do dyspozycji np. kamienie. Tylko, że szlachetne! Drobiny złota, diamenty czy perły bez większych problemów mogą zastąpić larwom materiał budowlany. Po skończonej robocie powstaje istne dzieło sztuki. Taki patent jest wykorzystywany przez jubilerów na całym świecie, zaś ozdoby z domków chruścików mogą z powodzeniem zastąpić te bardziej popularne. Jak ktoś jest ciekawy jak to wygląda, może poszukać zdjęć w necie. Naprawdę warto!
Po co larwom chruścików domki?
O właśnie to też jest bardzo ciekawa. Oczywiście głównym zastosowaniem domków jest ochrona. Na co dzień, domek chroni miękki odwłok larwy przed różnymi uszkodzeniami. Dzięki swemu maskującemu wyglądowi, taki domek jest też świetnym kamuflażem dla larwy. Zaniepokojona zaś chowa wystającą w czasie spaceru główkę niczym ślimak ukrywający się w swojej skorupie. Wewnątrz larwa jest stosunkowo bezpieczna, np. przed rybami. Domek pełni jednak także inną rolę. Poruszając w jego wnętrzu odwłokiem, larwa potrafi sprawić, że przez jego wnętrze wciąż przepływa woda. To sprawia, że jej skrzelotchawki ciągle są obmywane natlenioną wodą i dzięki temu mogą oddychać.
Od larwy do poczwarki
Kiedy już larwa zrobi sobie domek, wówczas powolutku kroczy sobie na dnie zbiornika wodnego w poszukiwaniu chociażby pokarmu, czyli różnych, podwodnych roślinek na ten przykład. I tak przez jakiś rok, lub nawet dwa lata. Później przychodzi moment, w którym larwa zamyka się w domku i w jego wnętrzu przechodzi przepoczwarczenie się. Larwa zmienia się w tzw. poczwarkę otwartą, czyli np. ma wykształcony aparat gębowy i jest zdolna do poruszania się. Jest to zresztą ważne, gdyż taka poczwarka długo w domku nie zabawia. Przed przeobrażeniem się w owada dorosłego, poczwarka przegryza się przez domek i żwawym ruchem płynie w stronę powierzchni wody, lub też wchodzi na jakąś wystającą z wody roślinkę, czy np. belkę pomostu. Te które przeobrażają się na powierzchni wody, czynią to bardzo szybko, co by przypadkiem nie wylądowały w paszczy jakiejś ryby. Dlatego właśnie, dorosły, świeżo wylęgnięty chruścik dysponuje na tyle sztywnymi skrzydłami, by mógł polecieć na jakieś drzewko, czy coś w tym stylu i tam mógł w spokoju dojść do siebie.
I na tym zakończę swój wywód o chruścikach. Na pewno mógłbym jeszcze poruszyć kilka kwestii na ich temat, ale myślę, że 5 stron na ich temat zupełnie wystarczy. Być może w przyszłości zdołam jeszcze poruszyć kilka kwestii z nimi związanych.
Zawsze się zastanawiałam jak te chruścikowe domki powstają – teraz już wiem. 🙂