Jeżeli mam być szczery… nie lubię fotografować mrówek. Są małe, szybkie i niezbyt chętne do dłuższego pozowania. Z tego też względu trzeba im poświęcić sporo czasu, aby zrobić im ciekawe zdjęcia. Osobiście wolę zaś spożytkować ten czas na poszukiwanie innych, znacznie bardziej mnie interesujących owadów. Wścieklice są tutaj jednak pewnym mrówczym wyjątkiem. W przeciwieństwie do innych gatunków funkcjonują na znacznie wolniejszych obrotach. Powoli spacerują po liściach, korze lub po prostu, po powierzchni ziemi, więc dość łatwo je sfotografować. Z tego też względu trochę im zdjęć zrobiłem i teraz mam okazję je pokazać.
Systematyka
Kiedyś rodzaj Myrmica zaliczany był do odrębnej rodziny Myrmicidae. Obecnie razem z innymi mrówkami należy jednak do rodziny mrówkowatych (Formicidae), a konkretnie do podrodziny Myrmicinae. W naszym kraju żyje ich 15 gatunków. Ich rozróżnienie jest bardzo trudne i dostępne głównie myrmekologom (specom od mrówek), dlatego właśnie zdecydowałem się omówić hurtem cały rodzaj.
Wygląd
Wśród mrówkowatych, podrodzina Myrmicinae jest najliczniejsza, jednak prawdę powiedziawszy, należą tutaj mrówki, które są dość… prymitywne, bez ewolucyjnych „nowinek” jak u przedstawicieli innych podrodzin. Widać to zarówno w ich budowie jak i zachowaniach. Jeśli chodzi o te pierwsze, to w przeciwieństwie do innych mrówek, Myrmicinae (więc także nasze Myrmica) posiadają wyraźny stylik (czyli przewężenie między tułowiem, a odwłokiem), który składa się z dwóch segmentów. U innych mrówek także mamy ten stylik, jednak składa się on z jednego segmentu bądź dwóch zespolonych ze sobą części. Dlaczego wścieklice posiadają dwu segmentowy stylik? Cóż, takie łączenie sprawia, że ich smukły odwłok jest ruchomy i mogą nim poruszać w różnych kierunkach. Po co? A to już jest zwiane z drugim elementem budowy charakterystycznym dla tego podrodzaju. Z żądłem. Tak, wścieklice i inne Myrmicinae są wyposażone w żądło i w razie konieczności potrafią go użyć. Jak by tego było mało, użądlenia wścieklic są naprawdę bolesne (miałem to nieszczęście poczuć je kilka razy na swojej skórze… nic przyjemnego, zapewniam). Z tego też względu lepiej z nimi nie zadzierać, chociaż w odróżnieniu od innych mrówek, wścieklice zdają się być dużo spokojniejsze, a naprawdę agresywne robią się głównie w pobliżu gniazda.
Pod względem ubarwienia wścieklice są czerwonawe, o czym zresztą mówi ich zwyczajowa nazwa „czerwone mrówki.” Jeśli chodzi o rozmiar, to wścieklice osiągają około 4-7 mm. Królowe i samce są oczywiście większe od robotnic.
Gdzie je można spotkać?
Wścieklice są powszechne w całej Polsce, przy czym najliczniejsza jest niewątpliwie wścieklica zwyczajna (Myrmica rubra) oraz bliźniaczo do niej podobna Myrmica rugidonis (zwana wścieklicą podobną). Można je spotkać praktycznie wszędzie, zarówno w lasach, w pobliżu wód, jak i w miastach, czy naszych ogrodach.
Gniazda
Jak wspomniałem przy opisie, wścieklice zaliczane są do grupy dość prymitywnych mrówek. W przypadku trybu życia objawia się to chociażby w ich miejscach zamieszkania. W przeciwieństwie do innych mrówek, wścieklice nie budują mrowisk. A w każdym razie nie budują tego, czym zwykle określamy mrowiskami. Po prostu gnieżdżą się w darni, pod kamieniami, czy zmurszałymi, leśnymi kłodami. Tam prowadzą dość niedbały żywot, w wyniku czego z nieuprzątniętych ziarenek piachu i różnych resztek często tworzy się niewielki kopczyk. Po mrówkach można by się spodziewać większej pracowitości, ale w tym przypadku nie jet ona specjalnie wskazana. Wścieklice prowadzą bowiem bardziej koczownicy tryb życia niż inne mrówki. Zakładane przez nie gniazda są tymczasowe i co jakiś czas przenoszą się z jednego miejsca na drugie. Zwłaszcza gdy w poprzedniej kwaterze zaatakuje je jakiś drapieżnik, lub… to my na ten przykład podniesiemy do góry kamień, pod którym gniazdują. Jest wówczas wielce prawdopodobne, że niemal natychmiast zaczną spod niego uciekać w jakieś inne miejsce. W jednym gnieździe żyje jakieś kilka tysięcy robotnic (maksymalnie do 10 tyś), a także od jednej do kilkunastu królowych. Ciekawe jest także to, że wścieklice często tworzą tzw polilakia, czyli wiele mniejszych, połączonych ze sobą gniazd zamieszkiwanych przez tę samą kolonię.
Królowe wścieklic
Jak wspomniałem przy okazji gniazd, kolonie wścieklic często zamieszkuje nawet kilkanaście samiczek zdolnych do rozmnażania się. Jak by tego było mało, mamy aż dwa rodzaje królowych. Są to mikroginy i makroginy. Te pierwsze są mniejsze, żeby wręcz nie napisać, że skarłowaciałe. Rozmiar nie ma raczej na to wpływu, ale faktem jest, że mikroginy są pokojowo nastawione do innych królowych. Nie tylko nie toczą z nimi walk, ale wręcz zapraszają je do siebie i wspólnie tworzą tzw. kolonię poliginiczną. Zupełnym przeciwieństwem są makroginy, czyli duże królowe. Z natury są zadziorne i agresywne w stosunku do innych królowych, więc nie ma się co dziwić, że nie wchodzą z nimi w żadne wspólne przedsięwzięcia i samodzielnie rządzą tzw koloniami monoginicznymi. Skąd takie rozbieżności i skąd w ogóle „pomysł” tych mrówek by bawić się w różne typy królowych? No właśnie to jest ciekawe i też nie do końca wyjaśnione zjawisko. Niektórzy badacze sugerują, że może mieć na to wpływ zamieszkiwane przez nie środowisko bądź klimat. Badania nad gatunkiem Myrmica rugidonis prowadzone w Wielkiej Brytanii oraz w Japonii pokazały, że kolonie poliginiczne preferują tereny wilgotne, czyli brzegi wód zarówno tych słodkich jak i słonych. Co ciekawe, u osobników z leśnych kolonii rozmiar jest uzależniony od wielkości tych że kolonii, podczas gdy u tych z kolonii nadwodnych takowej zależności już nie widać. Dodatkowo osobniki z koloni leśnych są też większe niż te z kolni nadwodnych. Jaki z tego wniosek? Pewien Japoński badacz wysnuł taki, że tereny otwarte, czyli brzegi wód są środowiskiem dużo bardziej niebezpiecznym niż tereny leśne. Z tego też względu młode królowe z terenów nadwodnych wolą trzymać się razem, bez wrogiego wobec siebie zachowania. Czasami jednak bywa też tak, że oba te typy kolonii egzystują w bliskim sąsiedztwie… np. gdy las graniczy z łąką czy brzegiem rzeki. Są też sytuacje, że nie zawsze da się odróżnić poszczególne typy kolonii, zaś żyjące w nich królowe mogą stanowić formę pośrednią między mikroginami, a makroginami.
U Myrmica rubra, sprawa z różnymi królowymi jest jeszcze bardziej złożona. Przez pewien czas badacze uznawali mikroginy za odrębny gatunek Myrmica microrubra, jednak prowadzone na nich badania (m.in. genetyczne) pokazały, że to jednak królowe M. rubra. Ich funkcjonowanie w gniazdach tego gatunku jest nie mniej tajemnicze niż u M. rugidonis. U M. rubra podejrzewa się, że mikroginy są tak naprawdę wyodrębniającym się, nowym gatunkiem pasożytniczym! Oczywiście szczegóły tych podejrzeń wymagają dalszych badań.
Tryb życia
Tą część pozwolę sobie zacząć od zwyczajów żywieniowych tych mrówek. Wścieklice są właściwie wszystkożerne. Żywią się pyłkiem i nektarem (zwłaszcza z roślin baldaszkowatych), drobnymi owadami, padliną, a przede wszystkim spadzią mszyc. Wścieklice chętnie hodują te ostatnie i dbają o nie równie troskliwie, co o własne potomstwo. Osobiście często je obserwuje na liściach i łodygach niecierpków drobnokwiatowych, gdzie nie tylko opiekują się mszycami i je „doją,” ale też zlizują tą spadź, która skapnie na liście. To właśnie na nich zrobiłem sporą część zdjęć tych mrówek. Wścieklice lubią zlizywać nie tylko słodką wydzielinę pochodząca od mszyc. Także tą, którą wydzielają gąsienice modraszków. Szczególnie takich gatunków, jak rzadkie i objęte ochroną modraszki alkon (Maculinea alcon) czy telejus (Maculinea telejus). W czwartym stadium rozwoju, larwy tych motyli wabią do siebie mrówki za pomocą specjalnej wydzieliny. Wścieklice zanoszą je później do swojego gniazda, no a tam… larwy modraszków rozpoczynają pożeranie larw wścieklic! Kiedyś zresztą opowiem wam o tym dokładniej (gdy tylko uda mi się spotkać któregoś z tych modraszków), a na razie – skoro już dotarliśmy do rozwoju wścieklic – to przyjrzyjmy się mu bliżej.
Na wiosnę, tuż po przezimowaniu królowe rozpoczynają zakładanie gniazd. Opcjonalnie. Może bowiem być tak, że królowe po prostu dołączą do innej kolonii. Jeśli jednak królowa zdobędzie się na samodzielne założenie gniazda, może to zrobić w towarzystwie innych królowych (fachowo zjawisko to zwie się Pleometroza), lub też samodzielnie. W przypadku tego ostatniego, królowe zakładają gniazda w sposób pół klasztorny. Co to oznacza? Ano to, że królowa tworzy takie gniazdko, składa jaja, odchowuje młode i w międzyczasie wychodzi z niego na powierzchnię, by móc się czymś pożywić. U większości innych mrówek, np. hurtnic (Lasius spp.), mamy do czynienia z „całkowicie” klasztornym zakładaniem gniazd, a to oznacza, że ich królowe nie wychodzą z gniazda, lecz korzystają z zapasów zmagazynowanych w odwłoku i mięśniach skrzydeł. Zanim jednak kolonia rozrośnie się tak bardzo, najpierw królowa (lub królowe) zajmuje się odchowaniem potomstwa. U wścieklic mamy do czynienia z dwoma „rodzajami” potomstwa. Pierwsze, czyli to wiosenne rozwija się bardzo szybko i już latem są „gotowe” dorosłe wścieklice. Późniejsze potomstwo rozwija się dużo wolniej. Larwy zimują w gnieździe, zaś dorosłe mrówki rozwijają się dopiero w następnym sezonie. A właśnie. Skoro już jesteśmy przy larwach, to przyjrzyjmy się im bliżej. Larwy wścieklic to typowe, białe, beznogie czerwie. Przez robotnice są karmione kawałkami owadów. W sytuacji zagrożenia zaś, robotnice chwytają je w żuwaczki i czym prędzej razem z pozostałymi wścieklicami uciekają w jakieś inne, bezpieczniejsze miejsce. Później larwy przepoczwarczają się i co ciekawe, takie poczwarki nie są okryte oprzędem, jak ma to miejsce u innych mrówek (kolejna oznaka niskiego stopnia ewolucyjnego wścieklic).
Na koniec jeszcze trochę o królowych. Loty godowe zarówno ich, jak i samców odbywają się w sierpniu oraz wrześniu. Wtedy to masowo roją się na różnych roślinach co może przestraszyć osoby, które już w przeszłości odczuły ich bolesne użądlenia. Rzecz jasna, tak jak u innych mrówek w takim okresie, zarówno samce, jak i zdolne do rozrodu samice są uskrzydlone.
Europejskie „ogniste mrówki”
„Fire ants”, czyli ogniste mrówki, to południowoamerykańskie mrówki z rodzaju Solenopsis, które dzięki pomocy człowieka przedostały się w południowe rejony USA (a także do Australii, czy też Chin) i teraz mają tam z nimi spory kłopot. Mrówki te są bardzo agresywne, a ból wywołany ich użądleniami porównuje się do przypalania ogniem (stąd ich ognista nazwa). Mrówki te należą do podrodziny Myrmicinae i są dość blisko spokrewnione z naszymi wścieklicami. My mamy to szczęście, że nie musimy się użerać z ognistymi mrówkami. Amerykanie mają jednak dużo większego pecha. Jakby nie wystarczyły im ogniste mrówki, to przedostały się do nich także… nasze wścieklice z gatunku Myrmica rubra. Dla odróżnienia od mrówek z rodzaju Solenopsis zwie się je „European fire ants”i jak to z gatunkami inwazyjnymi bywa, nasza wścieklica jest tam bardzo poważnym szkodnikiem, który nie dość, że żądli, to jeszcze chroni szkodliwe mszyce, a do tego jest agresywny wobec tamtejszych, rodzimych mrówek i przez to jest dla nich sporym zagrożeniem.
mrówki trudno się fotografuje, ale to fascynujące stworzenia. Ciekawy artykuł.
Ciekawy artykuł,mam przyjemność z nimi obcować więc poczytałam trochę
Pingback: Królewska wścieklica - Zdolny Maluch
Artykuł ciekawy. A jak pozbyć się tych uroczych stworzonek z mieszkania?😒
Ja raz zamówiłem firmę deratyzacyjną. Był rok spokoju. Za drugim razem, kiedy się pojawiły wypsikałem całe mieszkanie Raid Max i znowu parę miesięcy spokoju. Teraz w łazience pojawiło się kilka, ale po zwykłym zmiażdżeniem kciukiem na razie więcej ich nie przybyło. Za to coraz więcej ich mam na balkonie, więc muszę zakupić znowu kilka Raidów Max i wypsikać tym razem cały balkon. To przez mojego sąsiada, który ze mną graniczy balkonem i ma jeden wielki syf.
AMERYKANIE MAJĄ NASZE WŚCIEKLICE (mrówki), a MY ICH SZOPY PRACZE, Bardzo sympatyczne zwierzątka (cztery razy takie jak kot) no i można je trzymać w domu.(zaznaczam, że samych ich w domu nie zostawiać, bo zrobią burdel na kółkach, jasne chyba, co ?) Łatwo je oswoić, ale trzeba to robić już od oseska. U mnie jeden zadomowił się w ogrodzie, tylko, że to wędrowcy, długo miejsca nie zagrzeje. W końcu jaja i pisklaki ptaków do nich nie przyjdą, trzeba się nabiegać po drzewach (tym się żywią), no i w końcu wszystkich nie zjedzą , trochę zostawią na przyszły rok). Są to bardzo czyste, miłe futrzaki (jak koty), inne opowieści o nich to MITY (LUDZIE TO ZŁOŚLIWCY) !!! A na futra nadają się wyśmienicie.