Na dzień dobry pytanie za 100 punktów: jakie stworzenie jest najbardziej śmiercionośne na naszej planecie? Jadowite węże? Rekiny i krokodyle? Lwy i tygrysy? Cóż, okazuje się, że jednak komary! Chociaż nie. Też nie do końca komary. Te w końcu są jedynie dostarczycielami, zaś prawdziwymi zabójcami są maleńkie pierwotniaki z rodzaju Plasmodium, które pasożytują na komarach. Zanim jednak dostaną się do swoich żywicieli ostatecznych, w których rozmnożą się płciowo, najpierw muszą się rozmnożyć bezpłciowo i właśnie do tego procesu są im potrzebni żywiciele pośredni… czyli właśnie ludzie. I z tego też względu nasz gatunek ma z nimi przechlapane, bo przy okazji takiego rozmnażania się, pierwotniaki obdarzają nas choróbskiem, znanym jako zimnica, alb po prostu malaria. Jeśli wierzyć Wikipedii, rok w rok zapada na nią ponad 220 mln ludzi, zaś od 1 do 3 mln umiera. My możemy się jedynie cieszyć, że jest to choroba tropikalna i że my nie musimy się nią martwić. Nie zawsze tak jednak było i niekoniecznie musi być przez cały czas. Zanim jednak bliżej rozwinę to ostatnie zdanie, najpierw przyjrzyjmy się temu, który za tą malarię jest odpowiedzialny.
Rodzaj Anopheles
Na całym świecie żyje jakieś 3,5 tyś gatunków komarowatych (Culicidae), przy czym u nas jest ich 47 gatunków. Wiele z nich potrafi przenosić różnorakie choroby, ale tylko jeden rodzaj, ma na tyle przechlapane, że dane jest mu roznosić pierwotniaki z rodzaju Plasmodium. To widliszki, czyli rodzaj Anopheles. Rodzaj ten jest szeroko rozprzestrzeniony na całym świecie i występuje zarówno w tropikach jak i w klimacie bardziej umiarkowanym. Wg. Fauna Europae, mamy ich w Polsce 5 gatunków. Najbardziej znany z nich wszystkich jest widliszek plamkoskrzydły (Anopheles maculipennis), którego można poznać po ciemnych skrzydłach nakrapianych jasnymi plamkami. Widliszek, który wpadł do mnie ostatnio do pokoju i którego wam przedstawiam, ma inaczej ubawione skrzydła, więc podejrzewam, że to jednak inny, trudniejszy do rozpoznania gatunek. Dlatego zdecydowałem się oznaczyć go tylko do rodzaju.
Jak odróżnić komary malaryczne od niemalarycznych?
Widliszki, nazywane często komarami malarycznymi (nawet gdy żyją tam, gdzie tej malarii nie ma), są dość charakterystycznym rodzajem, który można bardzo łatwo odróżnić od tzw. komarów niemalarycznych, czyli chociażby najbardziej znanego komara brzęczącego (Culex pipiens), czy dających się nam we znaki podczas leśnych wycieczek komarów z rodzaju Aedes. Najbardziej wiarygodna cecha, to zrobienie zbliżenia na kłujkę komara i sprawdzenie jak długie są głaszczki szczękowe… przynajmniej, jeśli mamy do czynienia z samiczką. U widliszków są one tak długie jak cała kłujka, a nawet jeszcze dłuższe. U innych komarów, są one wyraźnie krótsze. Nie zawsze jednak da się podpatrzeć jak długie są takie głaszczki, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z samcem, u których głaszczki potrafią być naprawdę bardzo pokaźne. Z tego też względu warto popatrzeć na sposób, w jaki siadają. Podczas spoczynku, widliszek ustawia swoją kłujkę w linii prostej z resztą swojego ciała. To ostatnie, znajduje się wówczas wyraźnie pochylone do przodu. Inaczej jest u innych komarów. Te bowiem trzymają kłujkę pochyloną, przez co razem z podłożem, tworzy ona wyraźny kąt. W czasie spoczynku takie komary siadają „normalnie” nie odchylając swojego ciała w żaden sposób.
Wygląd
No dobrze, przejdźmy teraz do wyglądu. Na początek dymorfizm płciowy. Samce bowiem, różnią się od samic swoimi głaszczkami. Niekoniecznie jednak ich długością. U samców końce głaszczków są zgrubiałe, a do tego pokryte licznymi włoskami. U samic zaś, głaszczki są proste na całej długości i gładkie. Jeśli chodzi o ogólną budowę ciała, to widliszki charakteryzują się delikatniejszą sylwetką niż inne komary. Ich nogi są wyraźnie dłuższe, a do tego cieńsze. Z tego też względu, widliszek wydaje się większy, choć osiąga raptem około 8 mm. Pod względem ubarwienia jest szarobrunatny, zaś jego ciało pokrywają drobne łuseczki, nadające mu takiego właśnie koloru.
Gdzie go można spotkać?
Właściwie to wszędzie. Pojawia się w bardzo różnych środowiskach, przy czym preferuje te wilgotne. Chętnie pojawia się w pobliżu zabudowań, w miastach oraz na terenach wiejskich. Wszystkie gatunki, są w naszym kraju dość powszechne.
Tryb życia
Widliszki występują powszechnie, ale spotykamy się z nimi zdecydowanie rzadziej niż z innymi komarami. Jest to związane głównie z tym, że widliszki, w przeciwieństwie do innych komarów, są w większości przypadków aktywne głównie nocą (szczególnie najpospolitszy Anopheles maculipennis), zaś tylko część z nich woli aktywność dzienną i wieczorową. Dlatego też, przeważnie natrafiamy na osobniki, które przez przypadek, wleciały nocą do naszego domu, często zwabione palącym się światłem. Takie widliszki lubią „tańczyć,” w pobliżu palącej się lampki i siadać obok niej. Nie atakują wówczas ludzi, a nawet wykazują dużą płochliwość. Zaniepokojone natychmiast wzbijają się w powietrze i odlatują, jednak po jakimś czasie znów zaczynają się kręcić przy świetle. Jeśli widliszek ma atakować, to dopiero gdy wszystkie światła zgasną. Wówczas to samica przystępuje do działania.
Swoje ofiary odnajduje wyczuwając między innymi ich ciepło, a także wydalany przez nie dwutlenek węgla oraz pot. Kiedy taka samiczka znajdzie się nad ofiarą, ląduje na dogodnym dla siebie miejscu, po czym wbija swoją kłujkę. Najpierw widliszek wpuszcza do ciała swoją własną ślinę, która ma za zadanie zapobiegać krzepnięciu się krwi, a dopiero potem przystępuje do szybkiego wysysania krwi. Ta jest pompowana do wola przy pomocy niezwykle silnych mięśni, które wytwarzają podciśnienie, zaś odpowiednie zastawki blokują jej cofanie się. Pierwotniaki odpowiedzialne za malarię dostają się do ciała żywiciela wraz ze wspomnianą śliną komara. Zanim jednak się w niej znajdą, najpierw muszą znaleźć do niej drogę. Nie jest to wcale proste, ponieważ komary przechowują krew z różnych źródeł oddzielnie. Pierwotniaki Plasmodium, musiały się więc w tym celu specjalnie przystosować, by były wstanie znaleźć drogę z wola do ślinianek komara. Inaczej jest z drobnoustrojami pokroju wirusa HIV, który nie jest tak „sprytny,” jak pierwotniaki, dlatego nie musimy się obawiać przenoszenia go przez komary. Niekiedy jednak, sama ślina komarów może prowadzić do niezbyt przyjemnych reakcji alergicznych, a prawie zawsze kończy się powstaniem swędzącego bąbla (który powstaje w wyniku działania histaminy, próbującej odeprzeć pozostawioną przez owada ślinę).
Samce mają dużo prostsze życie, ponieważ żywią się jedynie nektarem, więc nie wadzą nikomu. Te zresztą żyją tylko kilka dni, podczas gdy samice widliszka mogą przeżyć od tygodnia do nawet miesiąca (a w przypadku osobników zimujących nawet pół roku!). Ale to tylko w naprawdę sprzyjających warunkach, bo wcześniej wiele z nich pada łupem rozmaitych drapieżników, czy… swoich żywicieli! A tym, którym uda się przeżyć, uda się też złożyć jajeczka. W tym celu, samice widliszków muszą poszukać odpowiednie miejsca na ich złożenie. Larwy widliszków rozwijają się w wodzie, ale też nie w byle jakiej. Musi to być nieduży, stojący zbiornik z czystą wodą oraz dużą ilością glonów i innej roślinności, w której larwy będą mogły się kryć przed drapieżnikami. Samice widliszków nie składają jednak od razu jajeczek. Od pobrania krwi do rozwoju jaj, musi bowiem upłynąć trochę czasu, a ten ostatni zależy jest od temperatury otoczenia. Przy 10℃, samica musi z tym czekać ponad 12 dni, podczas gdy przy 25 stopniach, wystarczą jej niecałe 3 dni. Kiedy samiczka jest już gotowa, zawisa nad taflą wody, po czym składa od 150 do 350, wrzecionowatych jajeczek. Każde z nich zaopatrzone jest w specjalne komory powietrzne, umieszczone po ich bokach. Dzięki nim, jajeczka nie toną, tylko unoszą się na wodzie.
Po 2-3 dniach, z jajeczek wylęgają się larwy. Je można poznać po tym, że układają się płasko, pod lustrem wodnym, a nie głową do dołu, jak robią to komary niemalaryczne. W odróżnieniu od larw innych komarów, larwy widliszków nie mają również rurki oddechowej, ponieważ przetchlinki, przez które pobierają powietrze, znajdują na grzbietowej stronie pierścieni odwłoka (z tego też powodu, larwy widliszków usadawiają się pod taflą wody właśnie grzbietem do góry). Żyjąc pod wodą larwy widliszków odżywiają się glonami, grzybami i bakteriami, które chwytają bezpośrednio z powierzchni wody. Kiedy zaś coś zechce zjeść je, wówczas opadają na dno, udając przy tym martwe. Larwy w czasie swojego życia linieją trzy razy, zaś po ostatniej wylince przepoczwarczają się. Poczwarki komarów w tym i widliszków są bardzo charakterystyczne, bo podczas spoczynku są zwinięte w kółeczko, a do tego są też bardzo ruchliwe, choć oczywiście nie pobierają wówczas pokarmu. Uspokajają się dopiero przed przeobrażeniem się w dorosłego komara, a ma to miejsce w 2-4 dni po przeobrażeniu się larwy w poczwarkę. Im jest cieplej, tym rozwój pokoleń widliszków trwa szybciej. Ogólnie, w ciągu jednego roku, możemy mieć nawet 4 pokolenia tych komarów. Dorosłe widliszki zimują, ukrywając się w naszych domach… szczególnie chętnie w piwnicach, czy na poddaszach. Niektóre gatunki, np. widliszek plamkoskrzydły nie przyjmują wówczas pokarmu, natomiast inne, jak Anopheles labranchiae, wybudzone z zimowego snu mogą pobierać krew, choć nie rozmnażają się wtedy, więc i nie potrzebują jej jakoś specjalnie dużo.
A teraz coś o malarii… w Polsce!
Wiem, wiem… mogłem się rozpisać bardziej o widliszkach, ale w końcu to nie jedyne komary w naszym kraju, a bardzo możliwe, że w niedługim czasie przedstawię wam także inne ich rodzaje i wtedy też opisze wam je znacznie bardziej (a także napisze chociażby jak próbować się przed nimi chronić). A na razie zajmijmy się bardzo ciekawym zagadnieniem, jakim jest malaria. Ale nie taką z Afryki, lecz jak najbardziej naszą polską. Kiedyś były bowiem czasy, gdy malaria występowała także w naszym kraju, choć tylko endemicznie. Pierwsze doniesienia o tej chorobie notowano w XIX. Później miało miejsce kilka poważnych epidemii, a ostatnia z nich odnotowano w okolicach Wrocławia tuż po II wojnie światowej, w latach 1946-1949. Na szczęście już w 1945 rozpoczęto intensywną walkę z nią, dlatego w 1950 r zaczęto obserwowano wyraźny spadek zachorowań, a 6 lat później pojawiała się już tylko sporadyczne przypadki, głównie przez chorobę zawlekaną z innych krajów. W 1968 Światowa Organizacja Zdrowia uznała nas za kraj wolny od zimnicy endemicznej. Obecnie malaria w Polsce nie występuje, zaś wszelkie obserwowane u nas zachorowania występowały u osób, które wróciły do nas z egzotycznych podróży. To, że jednak teraz malarii u nas nie ma, wcale nie oznacza, że będzie tak przez cały czas. W końcu widliszki u nas są, klimat się ociepla (a im cieplej tym dla pierwotniaków i widliszków lepiej), a wielu z nas co i rusz lata w te i z powrotem do różnych, zagranicznych krajów, w których malaria występuje. Nic więc dziwnego, że kiedyś może być także, że ktoś przywlecze ze sobą zarażonego komara i dojdzie do małej, lokalnej epidemii, gdzieś na ciepłym południu naszego kraju. Z naciskiem na słowo „kiedyś”. Póki co nie musimy się tym jednak zamartwiać.
bardzo fajny artykuł. dobrze się czyta, pozdo!
Jak zwykle miło poczytać