„Wolf spiders”. Dokładnie tak określa się na zachodzie pająki należące do pogońcowatych (Lycosidae), w tym również wałęsaki. Czy jednak aby na pewno jakikolwiek pająk może nam się w ogóle skojarzyć z wilkami? Prawdę powiedziawszy czemu nie. Jak tak bliżej się przypatrzeć któremuś z nich, to faktycznie można uznać, że są pokryte swego rodzaju, brunatną „sierścią”, co wyraźnie nadaje im wilczego rysu (oczywiście ta „sierść” to w rzeczywistości zwykłe, pajęcze włoski). Angielska nazwa wzięła się jednak stąd, że kiedyś podejrzewano pogońce o grupowe polowania, co jednoznacznie nasuwało skojarzenia z wilczymi watahami. Później okazało się, że to bzdura, ale nazwa pozostała. Poza tym, o wałęsakach można również powiedzieć, że cechuje je nie tylko wilcze podobieństwo, lecz także wilczy apetyt, ale o tym w dalszej części artykułu.
Systematyka
Zanim jednak będzie o pajęczych zwyczajach, przyjrzyjmy się najpierw jak wielkim bogactwem są pająki z rodzaju Pardosa. Wg. Fauna Europae mamy ich w Polsce dokładnie 28 gatunków. Jedna z moich książek podaje, że jest o jeden gatunek mniej, więc przyjmijmy, że jest ich około 30. Najbardziej znanym gatunkiem, zdecydowanie najczęściej pojawiającym się w atlasach pająków, jest Pardosa lugubris, czyli wałęsak leśny. W internecie znacznie „pospolitszy” jest Pardosa amentata, znany też jako wałęsak zwyczajny („występuje” m.in. w Wikipedii). Oba są również pospolite w naturze, jednak… oznaczanie wałęsaków jest wyjątkowo trudne i niestety często nie wystarczy zwykłe spojrzenie na obrazek w necie, by prawidłowo je zidentyfikować (duża ilość gatunków oraz zmienność w ich ubarwieniu znacząco komplikuje sprawę). Z tego też względu postanowiłem hurtem przedstawić wam cały rodzaj, co by nie robić zamieszania z dokładnym wnikaniem w ich oznaczanie.
Wygląd
Wałęsaki to średniej wielkości przedstawiciele pogońcowatych. Przeważnie osiągają około 6-8 mm, przy czym samce są mniejsze od samic (o jakieś 2 mm). Jeśli chodzi o budowę ciała to ta jest dość szczupła, zaś znajdujące się na głowotułowiu nogi są mocno zbudowane, przystosowane do sprawnego, szybkiego biegania (w razie potrzeby potrafią biegać nie tylko na lądzie, ale także po powierzchni wody, co przydaje im się, kiedy na drodze stanie im jakaś kałuża). Pod względem ubarwienia są najczęściej brunatne, szarawe oraz czarniawe. Jak wspomniałem wyżej, u wielu z nich takie ubarwienie jest bardzo zmienne. Wzór na odwłoku także bywa różny w zależności od gatunku. U wielu wałęsaków przez środek karapaksu biegnie wąski, jasny pas (który zależnie od gatunku może mieć różną szerokość).
Gdzie je można spotkać?
Wiele gatunków dość powszechnie występuje w całej Polsce. Spotkać je można głównie na nasłonecznionych obrzeżach lasów, ale także nad brzegami wód czy nawet w ogrodach. Pojawiają się bardzo wcześnie, bo już wczesną wiosną, a nawet zimą, podczas słonecznych, odwilżowych dni. Jesienią natomiast można je spotkać bardzo późno, bo nawet pod koniec tej pory roku.
Zdobywanie pokarmu
W pierwszej części artykułu wyjaśniłem wam, dlaczego na zachodzie nazywa się je „Wolf spiders.” Nasze „pogońce” i nasze „wałęsaki”, też jednak bardzo ładnie określają zachowania tych pająków. Najłatwiej się o tym przekonać wczesną wiosną. Wówczas wychodzą ze swych zimowisk (a tymi są najróżniejsze wnęki w ściółce leśnej) i rozpoczynają wałęsanie się po lasach. Oczywiście po tak długim „spaniu” wałęsaki potrzebują kąpieli słonecznych, dlatego chętnie przesiadują na uschniętych liściach, kępach traw i korzeniach, by móc ich zażywać. Jak mało które pająki, wałęsaki są wówczas naprawdę bardzo czujne. Kiedy tylko spróbujemy się do nich zbliżyć, wtedy natychmiast uciekają i to naprawdę bardzo szybko, często wręcz w podskokach (w razie potrzeby mogą przeskakiwać z jednych liście na drugie)! Fotografowanie tych pająków to istny koszmar, ale warto się poświęcić, ponieważ są wyjątkowo fotogeniczne. Oprócz płochliwości, w nasze oczy może się również rzucić ich liczba. Wałęsaki bowiem bardzo chętnie przebywają w sporych zagęszczeniach. Niekiedy można trafić dosłownie na setki tych pajączków, tłumnie przemierzających ściółkę leśną (wtedy też można je nie tylko zobaczyć, ale także usłyszeć, jak biegają po suchych liściach).
To, że przebywają w tak dużych grupach wcale nie oznacza, że lubią się nawzajem. Wręcz przeciwnie. Niejednokrotnie większe wałęsaki napadają i pożerają młodsze od siebie osobniki. Ogólnie wałęsaki to naprawdę groźni myśliwi, którzy sporą część swojego życia przeznaczają na poszukiwanie potencjalnych ofiar. A tymi są głównie drobne owady i – jak wyżej wspomniałem – także inne pająki. Wałęsaki, jako typowo dzienni myśliwi posługują się przede wszystkim wzrokiem. A ten – jak na pająki – jest naprawdę całkiem dobry. Z tego też względu, bardzo łatwo przychodzi im namierzenie potencjalnej zdobyczy, a kiedy już tak się stanie… następuje niemal błyskawiczny atak. Pająk szybko zatapia swoje pazurki w ciele ofiary i czym prędzej obezwładnia ją jadem. Złapana ofiara w zasadzie nie ma dużych szans na to, aby się z nich wydostać. Ze względu na swoją liczbę oraz żarłoczność, wałęsaki (oraz inne pogońcowate), stanowią niezwykle ważny element leśnego łańcucha pokarmowego. Obliczono, że pogońce na jednym hektarze ziemi są wstanie skonsumować nawet 100 kg owadów rocznie! Oczywiście wiele z tych owadów to gatunki sprawiające w lasach spore problemy, dlatego wałęsaki są niezwykle pożytecznymi stworzeniami. Coś jednak czuje, że i tak sporo osób nie będzie darzyło ich sympatią, dlatego czas by przedstawić znacznie łagodniejsze oblicze tych pająków. Tak. Przechodzimy do godów i… macierzyństwa!
Gody
Pytanie za 100 punktów: jak zdobyć serce pięknej damy? Pytanie zadawane przez miliony panów na całym świecie… znajduje swoje rozwiązanie właśnie w świecie pająków! Nie ma bowiem lepszego sposobu na zdobycie przychylności swojej wybranki niż wykonanie przed nią tańca miłosnego. Wałęsaki opanowały tę sztukę do perfekcji. Kiedy samiec wałęsaka spotka na liściu samiczkę, rozpoczyna kołysać się na liściu oraz wymachiwać przed nią nogogłaszczkami i pierwszą parą nóg. Robi to z wielką dozą ostrożności, bo jednak wiecie… samiczka jest większa i dużo straszniejsza niż on sam (no i może być też głodna). Ta zresztą może albo go pogonić, albo też z uwagą obserwować jego zaloty i w końcu zgodzić się na to, by ten ją zapłodnił. Samiec podczas wykonywania swoich czynności jest bardzo skupiony, dlatego jeśli pod nogami kręci się mrówka, czy jakiś inny owad, nie zwraca na nie uwagi, lecz robi to co do niego należy. Kiedy natomiast w pobliżu pojawi się konkurent… wtedy zalotnik błyskawicznie go przegania i po chwili wraca do tańca godowego. Gody wałęsaków potrafią być długotrwałe i mogą się ciągnąć nawet przez kilka godzin, ale naprawdę warto je zaobserwować (najlepiej w maju, gdyż to właśnie w tym miesiącu przeważnie się odbywają).
Kilka tygodni później, gdzieś tak pod koniec maja albo na początku czerwca, zapłodniona samica przystępuje do tworzenia kokonu, w którym oczywiście umieści swoje jajeczka. Trzeba przyznać, jego budowa jest dosyć… pokrętna. Samica bowiem zaczyna od uprzędzenia denka, następnie wieczka, a dopiero na finiszu zabiera się za boczną ściankę. Całość przybiera w końcu kulisty, z lekka spłaszczony kształt. Pod względem barwy jest białawo-szary albo zielonkawo-szary. Kiedy kokon jest już gotowy, a jajeczka znajdują się w środku, samiczka przypina go sobie do spodu odwłoka, konkretnie do kądziołków przędnych i pilnuje go jak oka w głowie. Takie samiczki bardzo często można znaleźć na otwartych polanach, gdzie wystawiając się na działanie promieni słonecznych ogrzewają swoje kokony (a płynące z nich ciepło znacząco przyśpiesza rozwój zarodków). A co się stanie, gdy samiczka wałęsaka przypadkiem zgubi swój kokon? Wtedy bez wahania zaczyna go szukać tak długo, aż uda się jej go znaleźć (a gdy się nie uda, instynkt może popchnąć ją do zastąpienia go np. małą, ślimaczą muszelką!). W przypadku gdy jakiś drapieżnik będzie chciał jej go zabrać, wtedy samiczka bez żadnej krępacji stanie w jego obronie. Trzeba więc przyznać, matczyna troska o przyszłe potomstwo jest u wałęsaków na najwyższym poziomie. I na tym zresztą wcale się to nie kończy!
Po dwóch, trzech tygodniach od złożenia jajeczek wylęgają się z nich młode pajączki. Początkowo znajdują się jeszcze w kokonie i w nim też przechodzą pierwszą wylinkę. Tuż po niej pajęcza mama podaje im swój pomocny pazurek, za pomocą którego przegryza kokon i pomaga im się wydostać na zewnątrz. Kiedy tylko do tego dojdzie, młode pajączki niemal natychmiast wspinają się na odwłok samiczki na którym to pozostają przez jakieś 10 następnych dni. W tym czasie samiczka wałęsaka normalnie poluje, ale to co złowi pożera sama, ponieważ młode pajączki nie muszą się wtedy odżywiać. Za to woda jest dla nich jak najbardziej wskazana, dlatego pobierają ją z kropelek porannej rosy. Każdy z siedzących na odwłoku pajączków jest do niego przyczepiony nitką pajęczyny. Kiedy pojawi się zagrożenie, pajączki natychmiast opuszczają matkę i rozpierzchają się na wszystkie strony. Później jednak, gdy zrobi się bezpiecznie wracają do niej właśnie dzięki tym pajęczym niciom, które są dla nich niczym kłębek nici dla Tezeusza w labiryncie Minotaura. Kiedy nadchodzi czas usamodzielnienia się, pajączki robią coraz dłuższe wypady w teren, cały czas jednak wracając do swojej matki. Przynajmniej do tego dnia, w którym zdecydują się w końcu ją opuścić i już nigdy do niej nie wrócić.
wałęsaki są rzeczywiście szalenie popularne i zawszę widuję je jako jedne z pierwszych stworzeń tuż po zimie. W tym roku jeszcze nie widziałem, ale i nie szukałem. Założę się, że gdzieś buszują ;-). Faktycznie, są bardzo szybkie i czujne, lepiej się je fotografuje latem, zwłaszcza że i światło wtedy mniej kontrastowe. Bardzo zaciekawiłeś mnie „obsługą” potomstwa. Chętnie bym zobaczył maleńkie wałęsaki na pani wałęsakowej. Kokony widuję często, ale maleństw jeszcze nie widziałem nigdy…
A widzisz, osobiście odnoszę ostatnio wrażenie, że wałęsaków wszędzie pełno, zaś cała reszta stawonogów jest w zdecydowanej mniejszości 😀
Fakt, latem najlepiej robić im zdjęcia, ale mimo wszystko wałęsaki zawsze zostawiam sobie na wiosnę, bo później znacznie bardziej skupiam się na innych pająkach oraz owadach i na wałęsaki nie starcza już czasu. Na pewno uda Ci się znaleźć również samiczkę z młodymi, choć faktycznie nie jest to wcale proste… sam w ubiegłym roku spotkałem tylko dwie takie samiczki, podczas gdy tych z kokonami było oczywiście dużo, dużo więcej.
a kiedy najlepiej szukać tych z młodymi? Obstawiam, że gdzieś w sierpniu/wrześniu, tak?
Nieco wcześniej, bo tak pod koniec czerwca oraz w lipcu.
dzięki, będę się mocno rozglądał 😉
Po mojej działce już biegają miedzy krokusami 😉
Rewelacyjny artykuł. 🙂 Muszę poszukać i poobserwować te pająki. 🙂
wiem coś o fotografowaniu tych pająków, ledwo znajdzie się dobry kadr zbliży się do „obiektu” i ustawi ostrość, chce się wcisnąć spust migawki.. i pyk! nie ma „obiektu”.
Pingback: Darownik przedziwny (Pisaura mirabilis) – jego dziwaczny świat | Świat Makro.com