Kiedyś życie było dużo prostsze… zwłaszcza dla osób zajmujących się owadami. Istniał prosty podział, w którym gromada Insecta dzieliła się na dwie podgromady: owady bezskrzydłe i owady uskrzydlone. Obecnie też tak jest. W tej pierwszej grupie, zaszły jednak zmiany, o których za chwilę opowiem, także w kontekście skoczogonków, grających przecież pierwsze skrzypce w tym artykule.
Systematyka i historia
Owady bezskrzydłe nigdy nie były najliczniejszą grupą, a jakby tego było mało, również ich systematyka przysparza kłopotów. Chociażby, jeśli chodzi o szczeciogonki. Do dzisiaj jest problem, czy uznać je jako jeden rząd, czy też traktować z osobna należące do nich rybiki oraz przerzutki. Teraz spece od owadów bezskrzydłych mają zresztą jeszcze trudniejsze zdanie. Na chwilę obecną, w podgromadzie owadów bezskrzydłych, pozostały już bowiem tylko one. Wcześniej przynależały do nich jeszcze widłogonki (Diplura), pierwogonki (Protura) oraz skoczogonki (Collembola). Z naciskiem na słowo „przynależały.” Wielu uczonych doszło bowiem do pewnych wniosków, które pozwoliły im dosłownie wykopać te trzy grupy, nie tylko z podgromady, ale w ogóle z całej gromady owadów! Co by jednak nie było, że zostały zostawione na zupełnym lodzie, uczeni stworzyli dla nich zupełnie odrębną gromadę o nazwie skrytoszczękie (Entognatha). Można więc powiedzieć, że dawne owady bezskrzydłe nie tyle straciły fuchę bycia pełnoprawnymi członkami gromady owadów, co zostały awansowane do tej samej rangi co one! Rzecz w tym, że dla większości ludzi i tak pewnie będzie to bez różnicy, a skoczogonki tak czy siak wciąż pozostaną owadami, mimo rozważań entomologów… i nie tylko ich. W końcu trudno będzie teraz nazwać badacza skoczogonków entomologiem (czyli specem od owadów) z prawdziwego zdarzenia.
Dobra przejdźmy teraz do samych skoczogonków. Na całym świecie opisano ich blisko 8 tys. gatunków. W naszym kraju, liczą sobie „zaledwie” 300 gatunków. Mało? Zgadzam się. Uczeni jednak słusznie uważają, że ich liczba może być dużo, dużo większa (i może sięgać nawet 50 tyś!). Dlaczego więc do tej pory nie udało się ich tyle odkryć?
Rzecz w tym, że skoczogonki to piekielnie małe, niepozorne stworzonka, które nie raz, nie dwa umykają uwadze i to zarówno naszej jak i uczonych. To jednak nie jedyny problem. Sposoby ich badań także są dość złożone i cały czas ulegają zmianom. Teraz bada się już nie tylko cechy zewnętrzne, nie tylko narządy kopulacyjne, ale w ogóle całą ich strukturę biologiczną i to na poziomie molekularnym! Takie badania nieraz zresztą prowadzą do wniosków, które mogą (delikatnie mówiąc) szokować. Okazało się bowiem, skoczogonki słusznie zostały wykopane z gromady owadów, ponieważ mimo ich zewnętrznego podobieństwa do owadów, to pod względem molekularnym, znacznie bliżej im do skorupiaków! Co ciekawe, później w podobny sposób dowiedziono, że także same owady są znacznie bliższe skorupiakom, niż się do tej pory sądziło. Kto wie… może w toku dalszych badań, skoczogonki wrócą do gromady owadów, a do tego przyprowadzą do niej ze sobą także skorupiaki!
Historia pokazuje nam w zresztą, że nie takie rzeczy są możliwe. A skoro o historii mowa… to ta w przypadku skoczogonków jest stara jak świat i to dosłownie. Pierwsze skoczogonki pojawiły się na naszej planecie 400 mln lat temu, czyli w okresie dewonu! W czasach, gdy skoczogonkami należały do owadów, były najstarszymi przedstawicielami tej gromady, no a teraz wyraźnie wyprzedzają pod tym względem „autentyczne” owady. Co ciekawe, przez te wszystkie miliony lat, wygląd skoczogonków, wcale się tak bardzo nie zmienił, dzięki czemu wyglądają na żywcem wyciągnięte z odległej prehistorii!
Wygląd
Jak wspomniałem, skoczogonki są małe. Nawet bardzo małe. Wiele z nich osiąga długość wahającą się w granicach 1-3 mm. Oczywiście są również większe gatunki. Pospolity w naszych lasach Pogonognathellus longicornis osiąga blisko 6 mm długości, zaś jego czułki mierzą nawet drugie tyle. Największym naszym skoczogonkiem, jest żyjący głównie w górach czwórzębiec bielański (Tetrodontophora bielanensis), osiągający do 9 mm długości. Prawdziwy olbrzym wśród skoczogonków!
Pod względem wyglądu, skoczogonki potrafią być dość różnorodne, zwłaszcza jeśli chodzi o kształt ciała. Najbardziej znane są te o podłużnej, smukłej sylwetce oraz długich czułkach. Takie skoczogonki zalicza się do podrzędu Entomobryomorpha, a przykładowym gatunkiem może być tutaj wspomniany wyżej P. longicornis. Inne skoczogonki mają znacznie bardziej krępą, masywną budowę ciała, o wyraźnym segmentowaniu, zaś ich czułki są zdecydowanie krótkie. Do tej grupy zalicza się czwórzębca bielańskiego, ale także pchlicę wodną (Podura aquatica), malutkiego skoczogonka, tworzącego spore skupiska w przybrzeżnej części wód stojących. No i jest jeszcze podrząd Symphypleona. Tutaj należą skoczogonki o wyjątkowo ciekawym… i nieco komicznym wyglądzie. Ich odwłok ma kulisty kształt, zaś główka… również jest kulista, ale mniejsza, bardziej spłaszczona, z dość dużymi skupiskami oczek i załamanymi, niezbyt długimi czułkami.
Kształt ciała to jedno, ale skoczogonki wyróżniają się wśród innych stawonogów różnymi, dość unikalnymi rozwiązaniami, które potrafią być naprawdę zaskakujące. Zacznijmy od głowy. Na niej to znajdują się czułki, oczka proste ułożone w skupiska przypominające oczy złożone oraz aparat gębowy. Ten ostatni może być kłująco-ssący lub znacznie częściej gryzący. Najciekawsze jest jednak to, że na pierwszy rzut oka możemy go w ogóle nie dostrzec. Dzieje się tak, ponieważ w czasie spoczynku jest on chowany wewnątrz puszki głowowej. Dopiero, gdy przychodzi czas posiłku, wysuwają go na zewnątrz, by móc się pożywić. Podobne rozwiązanie możemy znaleźć także u widłogonków oraz przerzutek i to właśnie dzięki niemu zawdzięczają nazwę „skrytoszczękie.” No tak. To tyczy się konsumpcji pokarmów stałych. Jeśli ktoś myśli, że w ten sam sposób piją, to może się grubo pomylić.
Okazuje się bowiem, że piją swoimi… tułowiami! Tak. Na jego pierwszym segmencie znajduje się specyficzny narząd, zwany cewką brzuszną lub koloroforem (tubus ventralis) i co ciekawe, skoczogonki to jedyne stawonogi, u których można go znaleźć! Taka cewka zbudowana jest z czegoś w rodzaju trzonka oraz parzystych, pęcherzykowatych wyrostków powstałych z cienkiej, delikatnej kutykuli. U skoczogonków z podrzędu Symphypleona, takie wypustki przypominają wyglądem ruchliwe, wężowate macki! Kiedy taki skoczogonek znajdzie się nad przykładową kropelką rosy, wpuszcza w jej głąb kolorofor, po czym zasysa ją do wnętrza siebie, niczym autentyczny odkurzacz! Mało tego, skoczogonki z podrzędu Symphypleona mogą również wykorzystywać mackowate wypustki jako swego rodzaju „ręce,” pomagające im przy pielęgnacji swojego ciała. Robią to w ten sposób, że wypuszczają z „pyszczka” kropelkę śliny, którą następnie przechwytują swymi koloroforami, po czym szybkimi ruchami rozsmarowują ją po całym ciele. Bo jak już wynaleźć patent jedyny w swoim rodzaju, to niech on będzie wielofunkcyjny! Co ciekawe, w przeszłości podejrzewano, że narząd ten pełni zupełnie inne funkcje, jak przyssanie się do podłoża lub oddychanie (i takie wyjaśnienie tego narządu można znaleźć w niektórych starszych opracowaniach czy książkach). No dobrze. Na tułowiu, oprócz narządu do picia, znajdują się także odnóża kroczne, przystosowane do sprawnego poruszania się po różnych powierzchniach (ziemi, pniach drzew, śniegu czy nawet powierzchni wody). Nie mają natomiast skrzydeł, ale i nie są im do niczego potrzebne.
A na koniec odwłok. Tutaj dochodzimy do chluby skoczogonków (chociaż nie wszystkich, ponieważ istnieją również takie, które są ich pozbawione), czyli do pary „widełek.” To oczywiście narząd skokowy (furca), dzięki któremu skoczogonki mogą wykonywać bardzo wysokie skoki, a przy okazji nosić swoją nazwę. Aparat ten, jest zbudowany z trzonka oraz pary szpiczastych wyrostków, tworzących właśnie coś w rodzaju widełek. W czasie spoczynku, leżą podgięte pod spodem ciała, zaczepione o narząd znany jako hamowidło (retinaculum). Kiedy skoczogonek przymierza się do skoku, w ciągu niespełna 0,01 sekundy uwalnia swoje widełki, które z ogromna siłą uderzają o podłoże, wypychają do góry ich właściciela. To sprawia, że skoczogonki są skoczkami nie mniej dobrymi co pchły lub skoczki (pluskwiaki z rodziny Cicadellidae).
Na koniec dodam jeszcze, że pod względem ubarwienia, są przeważnie dość niepozorne, bo brązowe, żółtawe, szarawe, białawe czy niebieskawe, ale trafiają się również jaskrawsze osobniki. Ze względu na swą różnorodność, drobne rozmiary i dość ogólne podobieństwo do siebie, większość skoczogonków można prawidłowo oznaczyć jedynie przy pomocy mikroskopu. Z tego też względu zdecydowałem się omówić je w jednym artykule.
Gdzie je można spotkać?
Odpowiedź na to pytanie jest w zasadzie tylko jedna. Wszędzie. Można je bowiem znaleźć na każdym kontynencie, włącznie z Antarktydą! Skoczogonki to typowe, glebowe zwierzęta, spotykane praktycznie we wszystkich typach środowisk. Najwięcej jest ich w lasach (w glebie, na roślinach, grzybach, pniach drzew), ale żyją także na obszarach trawiastych, w ogrodach, nad różnymi typami wód, oraz w naszych domach. Niektóre z nich mogą bez trudu pływać na powierzchni wody, inne zaś pojawiają się także zimą i wówczas możemy obserwować bardzo duże skupiska na śniegu. Trzeba przy tym zaznaczyć, że obok roztoczy, są jednymi z najliczniejszych zwierząt w ogóle. Na jednym metrze kwadratowym gleby może żyć od 100 do nawet 400 tyś osobników! Taka liczba robi wrażenie prawda? Oczywiście nie zawsze jest tak, że w każdej glebie jest taka sama, ogromna ilość skoczogonków. Wszystko zależy od jej typu, porowatości, ilości pokarmu czy też wilgotności. Zdecydowanie unikają gleb zbyt wilgotnych (torfowisk i bagien) oraz suchych, chociaż w mniejszych ilościach można je znaleźć także tam. Nic dziwnego, że taka liczebność czyni z nich wyjątkowo istotne dla ekosystemu stworzenia. O tym jednak napisze za chwilę.
Tryb życia
Skoczogonki choć bardzo małe, to jednak mają swoje własne potrzeby, które jak najbardziej muszą zaspokajać. Chociażby zdobywać pokarm. Gatunki żyjące w lesie odżywiają się przeważnie butwiejącymi szczątkami roślinnymi, a czasem też zwierzęcymi. Dzięki takiemu sposobowi odżywiania, są jednymi z najważniejszych zwierząt leśnych, które są odpowiedzialne za włączanie martwej materii organicznej, do ponownego obiegu w naturze. Oczywiście wiele innych organizmów również zajmuje się tą fuchą, ale skoczogonki są szczególnie ważne, ponieważ jest ich najwięcej, dzięki czemu mogą być najskuteczniejsze. Wychodzi więc na to, że te drobne stworzenia, są odpowiedzialne za prawidłowe funkcjonowanie tego ogromnego ekosystemu jakim jest cały las! Nie wszystkie skoczogonki odżywiają się jednak tego rodzaju pokarmem. Istnieją również typowo roślinożerne gatunki. Te pożywiają się głównie glonami, zarodnikami i strzępkami grzybów, pyłkiem oraz fragmentami roślin. Niektóre z nich, np. poskoczek zielony (Sminthurus viridis), przy masowym pojawieniu się, potrafią nieźle narozrabiać na polach i w ogrodach, nagryzając kiełkujące rośliny oraz uszkodzone przez inne szkodniki bulwy ziemniaków.
Przy okazji kontaktów skoczogonków z ludźmi, od razu przypominają nam się białe, podskakujące „robaczki,” które znajdujemy w doniczkach naszych kwiatów. To skoczogonki z gatunku Folsomia candida. Charakteryzuje je to, że są białe, malutkie (mają koło 1 mm), a do tego żyją w glebie. Tak, w jej wnętrzu. Kiedy jednak podlewamy kwiatki wodą, ta dosłownie wykurza je na powierzchnie. To sprawia, że potrafią się pojawiać co jakiś czas w sposób bardzo nagły, a do tego liczny, budząc tym samym lęk w dbających o ład domu gospodyniach i nie tylko. Co one tam właściwie robią? Ano żyją sobie, odżywiając się grzybami, nicieniami, bakteriami oraz martwą materią organiczną. Prawdę powiedziawszy, można je znaleźć w wielu opakowaniach z ziemią ogródkową, często jako malutkie, ledwo widoczne jajeczka, a skoro tak, to razem z nią, dostają się do naszych doniczek. Na szczęście dla naszych roślinek, skoczogonki są zupełnie nieszkodliwe (chociaż spotyka się stwierdzenie, że przy dużej ilości mogą obgryzać korzonki, to jednak sam nie zaobserwowałem tego, a przyznam, że w swoich doniczkach miewałem ich kiedyś prawdziwe stada!) i nie trzeba się ich obawiać.
W ogóle, jeśli chodzi o glebowe skoczogonki, to mogą one żyć naprawdę głęboko, bo nawet kilkadziesiąt centymetrów pod ziemią. Mało? A co powiecie na skoczogonka żyjącego… prawie dwa kilometry w głąb ziemi? Ano jest taki. To skoczogonek z gatunku Plutomurus ortobalaganensis, którego odkryto w 2010 r, w gruzińskiej jaskini Krubera, która słynie z tego, że jest najgłębsza na całym świecie. Odkrycia dokonała Iberyjsko-Rosyjska gruba CaveX, a skoczogonki znalazła na głębokości 1980 m, dzięki czemu, zapisały się jako najgłębiej żyjące zwierzę lądowe na świecie! Oprócz niego, naukowcy odkryli także trzy inne gatunki, w tym plasującego się na drugim miejscu Schaefferia profundissima, żyjącego na głębokości 1600 m. Życie na takiej głębokości nie jest łatwe. Niska temperatura (wahająca się od 0 do 5℃), znacznie mniejsze ilości tlenu niż na powierzchni, niewielkie ilości pokarmu (glony oraz rozkładająca się materia), a przede wszystkim całkowity brak światła sprawiają, że za adaptację do takiego trybu życia, należy im się spory szacun! Zresztą, przystosowania do trudnych warunków skoczogonki mają dosłownie we krwi. Także jeśli chodzi o tereny zimne jak diabli!
Przy występowaniu wspomniałem, że skoczogonki można spotkać na wszystkich kontynentach, także na Antarktydzie. I to jest prawda. Na tym najzimniejszym z naszych kontynentów odkryto aż 25 gatunków skoczogonków! Przykładem może być tutaj Gomphiocephalus hodgsoni. Arktyka zresztą też nie jest gorsza. Tam mamy chociażby Megaphorura arctica. Jak właściwie udaje im się przetrwać w tak niekorzystnych warunkach? Dzięki umiejętności odprowadzania przechłodzonej w ich organizmach wody, do otaczającego ich lodu. Dzięki temu, skoczogonkom udaje się uniknąć zamarznięcia i przetrwać ekstremalnie niskie temperatury. Antarktyda i Arktyka to jednak zdecydowanie nie nasza bajka, ale u nas także panują mroźne zimy, jednak to absolutnie nie jest przeszkodą dla co niektórych gatunków skoczogonków i bardzo często można je zaobserwować, jak skaczą sobie beztrosko po śniegu. Przykładem może być tutaj pchlica śnieżna (Entomobrya nivalis), oraz gatunki z rodzaju Ceratophysella i Hypogastrua. Na śniegu potrafią się pojawiać naprawdę bardzo licznie, a odżywiają się różnymi szczątkami roślinnymi, których nawet o tej porze roku jest zawsze pod dostatkiem.
No dobrze, pora coś napisać o ich mechanizmach obronnych. Oczywiście tutaj pierwsze skrzypce gra narząd skokowy, który jest przez nie wykorzystywany właśnie jako środek szybkiej, sprawnej ucieczki. Standardowo skoczogonki poruszają się stosunkowo wolno, przechadzając się bez pośpiechu to tu, to tam. Dzięki umiejętności skakania, są wstanie uciec wielu drapieżnikom, ale nie wszystkim. Istnieją takie, które wręcz wyspecjalizowały się w polowaniu właśnie na nie. Przykładem może być tutaj dość liczny w naszym kraju Loricera pilicornis, czyli chrząszcz z rodziny biegaczowatych (Carabidae). Dzięki długim, ostrym szczecinkom na przodzie czułek oraz w okolicy aparatu gębowego, jest wstanie unieruchamiać skoczogonki, zanim w ogóle zdążą odskoczyć!
Ok. Rozpisałem się o nich, a przecież nie wspomniałem jeszcze o ich życiu intymnym oraz dorastaniu! Obyczaje godowe skoczogonków są poznane… w różnym stopniu. U jednych lepiej u innych gorzej. Najciekawiej przedstawia się to u skoczogonków z grupy Symphypleona, u których zaloty składają się z dość złożonych, a zarazem efektownych tańców. Samiec musi nakłonić samiczkę do tego, aby zechciała wykorzystać jego spermatofor do celów rozrodczych, a wszystko to ma miejsce właśnie podczas skomplikowanych ruchów, przypominających nie jeden, ale nawet kilka, różnych odmian tańców! Co ciekawe, samiczka nie zawsze jest chętna do podjęcia spermatofora w celu zapłodnienia. Bywa tak, że najzwyczajniej w świecie go pożera! W świecie stawonogów nie takie rzeczy są możliwe, o czym zresztą pisałem chociażby przy okazji darowników przedziwnych. U wielu innych skoczogonków sprawa jest dużo prostsza. Samiec po prostu składa na liściu lub innym podłożu pakunki spermy (spermatoforami), zaś samiczka musi po prostu na któryś z nich wejść i dokonać samozapłodnienia, bez zbędnych ceregieli. A co potem? Samiczka musi złożyć jajeczka, z których wylęgną się młode. Po wylęgnięciu się, potomstwo wygląda niczym miniaturki dorosłych i oczywiście ich tryb życia również jest niemal taki sam jak dorosłych. Ciekawe jest to, że skoczogonki przechodzą tzw. rozwój prosty. Co to oznacza? Ano to, że nie ma w tym przypadku ani przeobrażenia niezupełnego ani zupełnego, jak ma to miejsce u niemal wszystkich owadów (z wyjątkiem szczeciogonków). Rozwój prosty oznacza też, że skoczogonki linieją, a tym samym rosną przez całe swoje życie, nie tylko za młodu, lecz również wtedy, gdy są dorosłe.
Może jeszcze warto dodać do tego niezmiernie interesującego artykułu, że poza sezonem wegetacji są ważnym składnikiem pożywienia wielu ptaków. Taki mysikrólik nie przetrwałby do wiosny, gdyby nie one.
A fotografie tych karzełków bardzo dobre jak dla mnie. Gratulacje.
Dodać to jeszcze sporo by można, ale i tak się już rozpisałem o nich na prawie 4 strony w edytorze tekstu, więc uznałem, że tyle póki co o nich wystarczy 😉
W sumie racja. Jeszcze tylko zwrócę uwagę na niepotrzebną literę w tytule wpisu; po co ma razić w oczy
A, rzeczywiście, już poprawiłem 😉
bardzo ciekawy artykuł… nie pomyślałbym, że o czymś tak niepozornym można napisać tyle interesujących rzeczy 😉
Świetny artykuł !! Mogę iść śmiało odpowiadać na Entomologię ;D
Witam, zamierzam zrobić zamknięte terrarium i potrzebuję skoczogonków do potrzymania ekosystemu wewnątrz pojemnika. Czy istnieje jakiś sposób aby je wyhodować lub pozyskać?
Po prostu iść do lasu, poszukać ich w ściółce leśnej i nałapać 😉
Artykuł bardzo interesujący, wiele się z niego dowiedziałam interesujących ciekawostek . Poszukiwania zaczęłam od pasożytów na grzybach. Wczoraj przypadło mi w udziale oprawianie grzybów i nagle stwierdziłam ,że moja kuchnia została opanowana przez czarne maleństwa na dodatek skaczące . Pchły ! ? .Za małe , w grzybach ? Zazwyczaj małe białe i nie skaczące … Wiele myśli przebiegło przez głowę … Przyjdzie poszukać w internecie … ( Na szczęście nie we wszystkich koszykach się znajdowały ) … był to ostatni koszyk . 🙂 Zastanawiałam się tylko czy ta inwazja na dom może jakoś zaszkodzić , mnie , kwiatkom , zwierzętom , ( do tej pory wszystko mnie swędzi 😀 ). Natomiast moje spostrzeżenia .Grzyby zebrane przed samą pełnią , (ja nigdy nie zbieram w tym czasie grzybów ) , więc pierwszy raz się spotkałam z taką inwazją . Wyjątkowy wysyp grzybków w tym roku , i to może są powody dla których skoczogonki są tak liczne . Co ciekawe zaczynają posiłek w miejscu gdzie trzon łączu się z kapeluszem , tworzy się tam jak gdyby próchno , i kapelusz spada . Im dorodniejsze rurki, tym szybciej znikają . Dlatego w czasie pełni nagle wszystkie grzybki znikają , a nawet jak się coś znajdzie to się całkowicie nadaje do spożycia . Wówczas stołówka leśna jest dla wszelkich robaczków . I chwała im za to, że tak chętnie robią porządki .
Ratunku ! mam w storczykach , dałam nową ziemię , moczyłam korzenie, wyparzyłam doniczki. anie pomogło są dalej. Proszę o pomoc.Jak można je wytępić . Kwiaty chorują.
Ok napisales sie wiele chwala ci za to ale prosze napisz jak mozna je wytepic z ogrodu raz na zawsze o ile jest to mozliwe ???????
Też chętnie się dowiem jak się ich pozbyć z donic z kwiatami ozdobnymi.
Ciekawa również jestem po jakim czasie od zniesienia jajek wykluwają się małe skoczogonki 🙂