Grupa dwuparców (Diplopoda), słynie głównie dzięki wszędobylskim krocionogom, które pojawiły się już u mnie na blogu. Znacznie mniej znani, ale nie mniej ciekawi, są przedstawiciele rodziny Polydesmidae, a konkretnie rodzaju Polydesmus i właśnie o nich będzie ten artykuł. Trzeba przyznać, prawdziwe z nich dziwadła, a do tego całkiem spore. Sporą część swego życia spędzają jednak w ukryciu, dlatego rzadko się je spotyka. No chyba, że któryś z nich zdecyduje się wypełznąć z jakiegoś ciemnego, leśnego zakamarka. Wówczas na pewno zwróci na siebie uwagę.
Kilka słów o Artropleura
W czasie swych wypraw nieraz natrafiałem na naprawdę spore osobniki. Nie jeden z nich osiągał od 2,5 do 3 cm. Spore „robaki” prawda? Jak na dzisiejsze czasy to i owszem. Wyobraźcie sobie jednak dwuparce, które mierzą nie 2,5 cm, ale 2,5 metra! Nieprawdopodobne? Historia naszej planety pokazuje nam jednak, że jak najbardziej realne. A w każdym razie kiedyś takie było, czyli z jakieś… 300 mln lat temu. Bardzo odległe czasy, trzeba przyznać… znacznie odleglejsze od tych, w których żyły nawet dinozaury. Nie było może wtedy zbyt dużo wielkich gadów, jednak zamiast nich, to właśnie niektóre stawonogi miały skłonności do przesadnego rozrastania. Z naciskiem na „niektóre.” Wbrew temu co się powszechnie uważa, większość z nich osiągała „standardowe” rozmiary, czyli takie, jakie miewają w dzisiejszych czasach. Te, które postanowiły się jednak rozrosnąć, robiły to z naprawdę wielkim rozmachem. Wyobraźcie sobie chociażby metrowej długości skorpiony albo owady będące przodkami ważek, których skrzydła mierzyły 75 cm. No i oczywiście wije, które były największe z nich wszystkich. Należały do rodzaju Artropleura, które potrafiły dorastać do 2,5 m! Jak to w ogóle możliwe? W karbońskiej atmosferze było znacznie więcej tlenu niż obecnie i właśnie on był powodem całej tej… gigantomanii. Dlaczego jednak w ogóle przyszło mi do głowy wspomnieć o tych wijach? A tak jakoś ich wygląd podpasował mi pod współczesne wije z rodzaju Polydesmus. Ponoć ich zwyczaje również były podobne, czyli najpewniej były wegetarianami, dlatego ówczesna fauna, mimo ich wielkich rozmiarów, nie musiała się obawiać tych stawonogów.
W każdym razie, kiedy będziecie w lesie, i przestraszy was 2,5 cm wij (obojętnie czy to będzie Polydesmus czy jakiś krocionóg), to wyobraźnie sobie, że mógłby mieć rozmiary prehistorycznego kuzyna i zastanówcie się, czy w takim wypadku, warto się obawiać tych naszych „maluszków.”
Systematyka
Wg. Fauna Europae, w naszym kraju mamy 8 gatunków, zaliczanych do rodzaju Polydesmus. Część z nich jest rzadkich lub bardzo rzadkich. Niektóre, jak Polydesmus polonica czy Polydesmus tatranus, to gatunki endemiczne (ten pierwszy występuje tylko w Karpatach Wschodnich, drugi zaś w Karpatach Zachodnich). Inne są dużo bardziej rozpowszechnione w naszym kraju, zaś najpospolitszy z nich, jest niewątpliwie Polydesmus complanatus.
Wygląd
O wielkości miałem już okazję wspomnieć, a skoro tak, to możemy przejść od razu do wyglądu. Jak to u wijów bywa, ich ciało składa się z około 20 segmentów, zaś na każdym z nich znajdują się dwie pary nóg. To charakterystyczna cecha wszystkich dwuparców, dzięki której można je odróżnić od pareczników, które na każdym segmencie posiadają tylko jedną parę nóg. Mimo to, nogi przedstawicieli rodzaju Polydesmus, trochę przypominają te u pareczników, ponieważ są dość długie i rozstawione na boki… nie tak jak u krocionogów, u których są króciutkie i skierowane do dołu.
Patrząc na dwuparce z tego rodzaju, z pewnością rzuci nam się w oczy budowa segmentów. Ich wierzch stanowią charakterystyczne płytki grzbietowe, mające kanciaste boki i przypominające trochę… skrzydełka, czy coś w tym rodzaju. Całość nadaje im z pewnością bardzo… rycerskiego charakteru. Takie opancerzenie z pewnością przydaje im się do odparcia ataków mniejszych drapieżników, chociażby mrówek czy pająków. Na koniec wspomnę jeszcze o ubarwieniu. Jak zauważyliście, przeważnie jest ono brunatne bądź brunatno-szare.
Gdzie je można spotkać?
Najpospolitszy z nich, czyli wspomniany Polydesmus complanatus, występuje w całej Polsce. Podobnie jak jego krewniacy, żyje głównie w wilgotnych lasach, zwłaszcza mieszanych oraz liściastych. Pojawia się również w środowiskach bliższych ludziom, np. w ogrodach.
Tryb życia
Rosochatki albo węzłowce. Tak się je nazywa w naszym języku. Pewnie się zastanawiacie, dlaczego wcześniej nie użyłem tych nazw. Przyznam szczerze… jakoś niespecjalnie do mnie przemawiają, dlatego postanowiłem trzymać się łacińskiej.
Odnośnie trybu życia, przedstawiciele rodzaju Polydesmus prowadzą dość skryty tryb życia. Przeważnie ukrywają się w ściółce leśnej lub pod korą drzew, a uaktywniają się dopiero nocą. Czasami jednak zdarza się je widywać również za dnia. Sam miałem okazję je obserwować, głównie na leśnych drogach, gdzie bywały naprawdę rozbiegane. Jak na dwuparce przystało są klasycznymi roślinożercami, które najczęściej nikomu nie wadzą. Same mogą jednak paść ofiarą różnych drapieżników, dlatego wykształciły kilka mechanizmów obronnych. O ich „pancernej” budowie ciała wspomniałem przy okazji wyglądu, ale to nie wszystko. Oprócz tego, potrafią się również bronić przy pomocy… broni chemicznej. Ze specjalnych gruczołów rozlokowanych na segmentach ciała, wytwarzają substancję, zawierającą w sobie różnorakie chemikalia, m.in. fenyloaceton, czy cyjanowodór. Ten drugi brzmi szczególnie groźnie, ale nie powinien być dla nas zaskoczeniem. Taki sam mają w swoich ciałach również motyle kraśniki (Zygaena spp.). Niema więc praktycznie żadnych powodów, by się ich obawiać, no chyba, że zechcemy któregoś zjeść. W innym przypadku, nawet wzięcie ich do ręki nie jest groźne (sam wiele razy to praktykowałem i żadna krzywda mi się nie działa).
Jeśli chodzi o inne aspekty ich życia, to muszę przyznać, że są dość tajemniczymi stworzeniami. Nie udało mi się znaleźć żadnych szczegółów dotyczących ich obyczajów godowych, choć kiedyś natrafiłem na parkę w „miłosnym uścisku” (dwa osobniki, szczepione ze sobą odnóżami). Niestety nie zaobserwowałem niczego ponadto, ale jeśli uda mi się dowiedzieć o tym czegoś więcej, na pewno uzupełnię tekst o te dane.
skorpion mógłbyś zrobić artykuł o trzmielu żółtym(nie w tym roku oczywiście) w necie mało o nim informacji, a w książkach nie ma tego gatunku
Jak uda mi się go sfotografować to pewnie i o nim zrobię 😉
no może przyszłą wiosną się uda
do takiego 2,5 metrowca nie trzeba by używać rajnoxa ;-). Fajna sprawa z tymi wijami…
skorpion jescze jedno pyt. 2 lata temu w giżycku(mazury) spotkałem małą czerwoną ropuszkę miała jakieś 2 cm.
Osobiście nigdy nie widziałem czerwonej ropuszki/żabki i nigdy nie słyszałem byśmy takie mieli, także trudno mi odpowiedzieć, co to mogła być za jedna ;/
spotkałem ją niedaleko „wysypiska śmieci” ,możliwe żeby zanieczyszczenie tak na nią wpłynęło
Raczej sądzę, że ktoś postanowił pozbyć się jakiegoś tropikalnego pupilka i tak w Polsce pojawiła się czerwona ropuszka 😉