Rodzina Dryomyzidae. Większość z was pewnie pierwszy raz słyszy o jej istnieniu i w sumie nie dziwię się. Jej skład jest bardzo skromny, ponieważ liczy sobie zaledwie 22 gatunki… na całym świecie! Kiedyś istniało ich znacznie więcej, ale większość z nich nie dożyła do naszych czasów i przetrwały jedynie w formie skamieniałości. Wg. Fauna Europae, mamy ich w Polsce tylko 3 gatunki. Jeden z nich, szczególnie chętnie pojawia się jesienią i właśnie o nim będzie ten tekst.
Wygląd
Cóż… nie mam niestety żadnego klucza, który pozwoliłby mi zaczerpnąć z niego opis tej muchówki, dlatego mogę bazować jednie na tym, co sam zauważyłem.
No dobrze, na początek rozmiary. Jeśli o nie chodzi, to muszę przyznać, że jest sporą muchówką jak na tę porę roku. Standardowo osiąga około 1 cm, ale trafiają się znacznie większe osobniki. Najciekawsze jest to, że samce bywają wyraźnie większe niż samice, co nie jest częstym zjawiskiem wśród owadów. Z kształtu ciała jest podłużna, zwłaszcza jeśli chodzi o odwłok. Jej głowa przypomina nieco to, co możemy spotkać u muszek z rodziny Sciomyzidae. Mamy więc na niej coś, co przypomina dzióbek (tam też znajduje się ssąco-liżący aparat gębowy), krótkie, pomarańczowe i trochę łopatkowate czułki, zaopatrzone w jedną, czarną szczecinkę, a także wyłupiaste, pomarańczowe oczy. Idąc dalej, warto wspomnieć o odnóżach, które są dość masywne i mają mocną budowę. A na koniec ubarwienie. To jest w dużej mierze brunatne lub brunatno-szare. Odwłok natomiast jest po całości szary.
Gdzie go można spotkać?
Tradycyjnie w takich przypadkach, brak mi danych na temat jej rozmieszczenia w naszym kraju, jednak z tego co obserwuje, u mnie na Warmii jest bardzo liczna… często liczniejsza niż wiele innych, jesiennych much. Spotkać ją można głównie lasach mieszanych i w nich też zawsze ją widuje
Tryb życia
Podczas jesiennych wędrówek po lasach, dość często miałem okazję widywać te muchówki, jak przesiadywały na różnej, leśnej roślinności. Nie są specjalnie płochliwe, choć oczywiście dłużej niepokojone mogą podziękować za sesję i odlecieć. Co jakiś czas, natrafiam na większe zgrupowania. Pewnego razu, znalazłem mnóstwo osobników, odbywających swoje gody na… niebieskim worku na śmieci, jednym z wielu, jakie ustawiono wzdłuż leśnej ścieżki, w Lesie Miejskim Olsztyna (nawiasem mówiąc bardzo miła inicjatywa, choć moim zdaniem kolor tych worków mógłby być jednak w bardziej stonowanym kolorze). Widać było, że coś zostało wyrzucone do tego worka i to coś, podziałało na nie bardzo wabiąco (na innych workach ich nie zaobserwowałem, tylko na tym jednym). Co by to nie było, okazało się świetnym pretekstem, do odbycia na nim godów. W czasie ich trwania, samce wykazywały się sporą pomysłowością, przy zdobywaniu partnerek, choć nie zawsze im się to opłacało. Niektóre z nich czaiły się na potencjalne partnerki i znienacka wskakiwały na ich grzbiety, usiłując jednocześnie szczepić się z nimi odwłokami. Raz udało mi się zobaczyć, jak dwa samczyki, wskoczyły jednocześnie na jedną samiczkę. W efekcie tego, powstała piramidka, w której jeden samiec znajdował się na samiczce, a jego rywal, na tym pierwszym. Samiczka jednak niebyła zbyt chętna do dźwigania na sobie takiego ciężaru, dlatego szybko strąciła ich z siebie, choć ze względu na mniejsze rozmiary, nie było to wcale takie łatwe. Tak wygląda agresywny patent na kopulację z samiczką, ale samczyki mogą również zastosować inny, dużo bardziej łagodny. Kiedy jakiś samiec widzi przed sobą samicę, wówczas prędziutko unosi do góry drugą parę nóg. Co ciekawe, samiczka również unosi swoje nogi do góry, zupełnie tak, jak gdyby chciała wykonać jakiś gest solidarności z nim… który jednak nie jest wcale gwarantem jego sukcesu.
Rok po tej obserwacji, trafiłem na kolejną gromadkę tych muszek, tym razem w dużo mniej… przyjemnym otoczeniu. Jak się okazuje, muszki te mają pociąg do różnych nieczystości, chociażby do… odchodów. I na nich jednak działy się ciekawe rzecz, podobne do tych, które zaobserwowałem na niebieskim worku. To jednocześnie może nam sugerować, jaka jest ich dieta. Podejrzewam, że dorosłe mogą maczać swoje aparaty gębowe właśnie w odchodach, ale… nie znalazłem nigdzie informacji na temat ich diety, więc nie mam co do tego żadnej gwarancji. Wygląda jednak na to, że z pewnością w odchodach rozwijają się larwy tego gatunku. Oprócz tego, prawdopodobnie żyją również w innych szczątkach organicznych, np. gnijącej roślinności.
mucha zombie ._.
O, i znowu coś specjalnie dla mnie. 🙂 Na Dryomyzidae trafiałam swego czasu całkiem często, a owocem tych spotkań są dwa gatunki w kolekcji. Neuroctena anilis jest ogólnie bardziej pomarańczowa niż Dryomyza flaveola, w szczególności całe czułki ma jasne (bez tej ciemniejszej końcówki). Gdybyś kiedyś ją spotkał, to już będziesz wiedział. 🙂
Do opisu środowiska dodam jeszcze, że wystarczy sam las liściasty, a nawet taki bardziej dziki park. I owszem, larwy wydają się wychowywać w fujowym środowisku, psia kupka jest wystarczająco odpowiednia. Dwa lata temu całe stado Dryomyzy spotkałam w takim woniejącym miejscu – samce całą (nomen omen) kupą rzucały się tam na samice. 😉 Twój opis tego rzucania bardzo mi się podobał. 🙂
Hehe, muszek mam trochę w zbiorach, ale wolno mi idą, bo często znalezienie informacji o co niektórych z nich jest wyjątkowo trudne i mozolne ;/
Neuroctenę dość często spotykam, ale przyznam, że tak dużo zdjęć jej nie zrobiłem jak Dryomyzie, więc będzie musiała jeszcze poczekać na osobny artykuł (o ile uda mi się tez podpatrzeć jakieś ciekawe aspekty jej życia) 😉 Jest jeszcze Dryomyza decrepita, ale ta to w ogóle dla mnie zagadkowa muszka, ciężko o niej znaleźć jakieś informacje ;/
Ano, muchy są niby wszechobecne, więc powinny być dobrze poznane, a jak co do czego, to różnie z tym bywa. 😉
No tak, jak ja mogłam przypuszczać, że nie znasz Neurocteny. 😀 Tak, ten trzeci gatunek jest owiany mgłą tajemnicy, czasem się zastanawiam, czy w ogóle istnieje, czy tylko kiedyś komuś się tak wydawało. 😉