Poskrzypki są małymi, ale charakterystycznymi chrząszczami, znanymi przede wszystkim wielbicielom ogródków oraz działek. Też miałem z nimi do czynienia, zwłaszcza w przeszłości, gdy dużo czasu spędzałem na wsi. Teraz o dziwo też mi się zdarza je widywać, zwłaszcza w olsztyńskim Lesie Miejskim. Nie jest to jednak ten sam gatunek, co kiedyś. Mało kto bowiem wie, że w naszym kraju żyją dwie poskrzypki. Dzisiaj przedstawię wam ten mniej popularny gatunek.
Systematyka i wygląd
Pierwszą rodzimą poskrzypką, jest oczywiście poskrzypka leśna, o której za chwilę opowiem. Druga natomiast to poskrzypka liliowa (Lilioceris lilii). Obie na pierwszy rzut oka są do siebie bardzo podobne, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się, możemy je łatwo od siebie odróżnić.
Poskrzypka cebulowa osiąga od 6 do 7,5 mm. Jej głowa jest stosunkowo wąska, oczy za to są szerokie i charakterystycznie odstające na boki. Przedplecze również jest dość wąskie, natomiast reszta ciała, jest wręcz nieproporcjonalnie szeroka, w stosunku do wcześniej wymienionych elementów, a do tego owalna. Szczególną uwagę, warto zwrócić na ubarwienie. Pokrywy, przedplecze, guzki na głowie (a czasem cała głowa), częściowo odnóża oraz czułki (choć te akurat, u części osobników mogą mieć jednolity kolor) są jaskrawo-czerwone. Reszta ciała, jest natomiast całkowicie czarna.
Jeśli chodzi o poskrzypkę liliową, to osiąga podobne rozmiary, jak kuzynka, ale bywa często większa nawet o 5 mm. Pod względem kształtu ciała, jest niemal taka sama, natomiast wyraźnie różni się ubarwieniem. U niej bowiem, jedynie pokrywy oraz przedplecze są czerwone, natomiast nogi, czułki, głowa i cała reszta są po całości czarne.
Gdzie ją można spotkać?
Nasza poskrzypka cebulowa, występuje powszechnie w całej Polsce. W przeciwieństwie do swej liliowej krewniaczki, bardzo rzadko zapuszcza się do ogrodów czy na pola, dlatego mamy małe szanse, by znaleźć ją wśród upraw, czy ogródkowych kwiatów. Zamiast tego, woli żyć w różnych typach lasów, zwłaszcza mieszanych i liściastych.
Nazwa
Nie wiem, czy zwróciliście na to uwagę, ale w poprzednich punktach tego artykułu, używałem na przemian obu, polskich nazw tego gatunku, czyli „poskrzypka cebulowa,” i „poskrzypka leśna.” Obie nazwy są dobre i z obydwiema możemy się spotkać w literaturze, dlatego uznałem, że warto użyć ich obu. Jeśli jednak miałbym uznać wyższość którejś z nich, to wybrałbym tą drugą, chociaż nie było by to dla mnie łatwe. „Poskrzypka leśna” jest bowiem nowszą nazwą, a te jakoś trudniej wchodzą w pamięć, zwłaszcza, gdy człowiek przyzwyczaił się do zupełnie innej. Mimo to, uważam, że właśnie ta nazwa, jest dla tego gatunku najbardziej odpowiednia. Dlaczego? Osoby spostrzegawcze, na pewno dostrzegły odpowiedź kilka linijek wyżej, gdy opisywałem w jakich miejscach można ją spotkać. Poskrzypka leśna jest naprawdę bardziej związana z lasami niż z naszymi ogródkami. W przeciwieństwie, do poskrzypki liliowej, dlatego zmianę nazwy na taką, która odpowiada jej upodobaniom środowiskom, uważam, za jak najbardziej trafną.
Tryb życia
No dobrze, myślę, że udało mi się wyjaśnić zamieszanie z nazwami, ale czy aby na pewno? W końcu w przeszłości, z pewnością nie bez powodu nazwano ten gatunek „poskrzypką cebulową”. Pytanie więc brzmi czy istnieje jakiś związek tego gatunku z cebulą? Owszem istnieje. Od czasu, do czasu zdarza się bowiem, że tuż po zimowaniu (gdzieś tak w kwietniu lub maju), poskrzypki rozpoczynają poszukiwanie roślin żywicielskich i wówczas decydują się na cebule lub czosnek. Robią to jednak bardzo rzadko, z przysłowiowego „braku laku,” ponieważ znacznie bardziej wolą dziko rosnące rośliny z rodziny liliowatych. Osobiście często je obserwuje na konwaliach majowych, ale pojawiają się również na czosnku niedźwiedzim, kokoryczy czy dziko rosnących liliach. Jako, że poskrzypka zalicza się do stonkowatych (Chrysomelidae), to naturalne, że tak samo jak wielu kuzynów, potrafi być bardzo żarłoczna zaś wybrane przez nią rośliny, często noszą na sobie paskudnie wyglądające ślady jej żerowania.
W przyrodzie jest jednak tak, że jeśli coś jest żarłoczne, to samo pada łupem wielu, niemniej żarłocznych drapieżników. Trzeba przyznać, jej ubarwienie jest bardzo krzykliwe i od razu rzuca się w oczy, ale wbrew pozorom, to właśnie ono jest pierwszą linią obrony. Czerwony kolor sugeruje bowiem, że poskrzypka jest trująca i już samo to, może zniechęcić drapieżnika, do jej zaatakowania. Czy jednak rzeczywiście jest trująca? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Nigdzie nie znalazłem informacji by była, ale w sumie nigdy nie wiadomo. Myśliwy też może mieć wątpliwości i mimo wszystko zaatakować, dlatego, poskrzypka ma w zanadrzu kilka innych sztuczek. Dłużej niepokojona, może podkurczyć nogi i po prostu spaść z liścia w głąb ściółki (przyznam, że takie zachowanie jest sporym problemem, gdy człowiek próbuje zrobić jej zdjęcie). To zresztą popularne zagranie i często stosowane przez bardzo różne gatunki chrząszczy. Jest ono zresztą niezwykle skuteczne, gdyż utrudnia drapieżnikowi znalezienie jej wśród opadłych liści itp. Mimo wszystko, może się zdarzyć, że jakiś owadożerny zwierz ją odnajdzie. Problem może się pojawić również wtedy, gdy natknie się na nią owocożerca. W końcu z przyciśniętymi do ciała nogami, skulony, czerwony chrząszcz, może się komuś wydać jakąś pyszną jagodą. Dla zwierzęcia, łasego na owoce, taka pomyłka skończy się co najwyżej niesmakiem w pysku lub dziobie, za to dla poskrzypki może być tragiczna w skutkach. Na szczęście i na to, ma skuteczny patent. Zgodnie ze swoją nazwą, potrafi wydawać skrzypiące odgłosy, a im dłużej się ją zaczepia, tym denerwujący dźwięk staje się coraz głośniejszy. Dzięki temu, poskrzypka może nie tylko zdezorientować i odstraszyć drapieżnika, ale też poinformować wszystkie inne zwierzęta, że jest owadem, a nie smakowitym owocem. Podobnie jak spadanie z liścia, również to zachowanie jest niezwykle rozprzestrzenione wśród różnych gatunków chrząszczy, zwłaszcza kózkowatych (Cerambycidae), które są dość blisko spokrewnione ze stonkowatymi. Wydawanie dźwięków odbywa się w ten sposób, że chrząszcz pociera swój odwłok o spód pokryw. Jest to prosty patent, ale właśnie takie, są zazwyczaj najskuteczniejsze.
Dobra, przejdźmy teraz do innych aspektów życia tego ciekawego chrząszcza. Chociażby do godów. Przy ich okazji dzieje się naprawdę bardzo dużo, szczególnie, gdy na listku znajdzie się jedna samiczka i kilku kandydatów gotowych do bliższego obcowania z nią. Wtedy też dochodzi do licznych przepychanek między samcami, a miejscem bitwy o samicę, często jest… jej własny grzbiet! Zdecydowanie nie ma lekko, zwłaszcza, gdy jednego, kopulującego z nią samczyka, próbuje zepchnąć aż trzech, czy nawet czterech konkurentów. W końcu jednak, gdy emocje opadną, a samczyki rozejdą się w poszukiwaniu następnych samic, wówczas zapłodniona samiczka może się zająć składaniem jaj. Te ostatnie są pomarańczowe, a jakby tego było mało, samiczka pokrywa je własnymi odchodami! Po co? Oczywiście, żeby obrzydzić ich konsumpcję potencjalnemu drapieżnikowi. W przenośni i dosłownie. Ten sam patent, wykorzystują zresztą larwy, które się z tych jaj wylęgną. W tym celu wykorzystują jednak własne odchody, które są uwięzione w płynnej otoczce. Dzięki temu, pomarańczowe larwy, są świetnie zamaskowane przed drapieżnikami, a nawet jeśli zostałyby zaatakowane, to paskudny smak tychże odchodów, skutecznie je do nich zniechęca. Podobnie jak dorosłe, larwy poskrzypek są bardzo… a nawet jeszcze bardziej żarłoczne, dlatego potrafią jeszcze bardziej narozrabiać wśród roślin z rodziny liliowatych. Pocieszeniem może być to, że tak jak dorosłe, preferują leśne rośliny, zamiast tych ogródkowych. Tam zresztą zastępuje je nie mniej żarłoczna poskrzypka liliowa, ale o niej opowiem już innym razem.
Poskrzypki liliowe często spotykam na działkowych liliach, ale nigdy żadna nie zaskrzypiała 😉
Larwy pokryte odchodami wyglądają dość zabawnie, takie ruszające się grudki błota 😀
śliczne są… bardzo fajne mają odnóża. Nie kojarzę ich, czyli albo nie spotkałem, albo nie zwróciłem uwagi…
Ten chrząszcz to świetny powód, by zwracać uwagę także na konwalię, chociaż… po za nim, raczej trudno na niej o inne ciekawe owady ;/
ja w ogóle nie kojarzę nic z konwalii… a takie czerwone coś to już na pewno by się zauważyło 😉
Może i piękna, ale zniszczyła mi w tym roku lilie… żarła liście i kwiaty – gdy próbowałam zbierać ją… spadała. Larwy obrzydliwe i pomimo zbierania było ich coraz więcej.
A to na pewno była cebulowa, czy może jednak liliowa?
Piszesz że są dwa gatunki poskrzypki w naszym kraju a co z poskrzypką dwunastokropkową?
Poskrzypka dwunastokropka należy do odrębnego rodzaju Crioceris 😉