Przyszedł czas na artykuł z lekką nutą aromatu… karbolu. Nie wszystkim ta nazwa musi coś mówić, jednak w przypadku tego chrząszcza, jest jak najbardziej ważna. Ze wszystkich owadów, to głównie pluskwiaki przyzwyczaiły nas do mechanizmów obronnych, polegających na wydzielaniu nieprzyjemnych zapachów. Istnieją jednak sporo chrząszczy, które też stosują ten typ obrony. Jednym z nich jest właśnie rynnica.
Systematyka
Chrysomela to wręcz sztandarowy rodzaj, należący do rodziny stonkowatych (Chrysomelidae) i to nawet bardziej, niż rodzaj Leptinotarsa, do którego należy słynna stonka ziemniaczana. Dlaczego? Wystarczy porównać nazwę rodzajową z nazwą rodziny, by to odkryć. Sam rodzaj rynnic nie jest jednak zbyt obszerny. W naszym kraju liczy sobie zaledwie 7 gatunków. Mało prawda? Mimo to, jest wystarczająco liczny, aby zaliczane do niego gatunki zaczęły się nam plątać.
W szczególności chodzi mi o trzy: Chrysomela saliceti (czyli rynnica wierzbowa), Chrysomela tremula (znana też jako rynnica osikowa lub ceglasta), oraz oczywiście nasza bohaterka, czyli Chrysomela populi. Wszystkie te gatunki łączy to, że każdy posiada w swojej nazwie zupełnie inne drzewo, z którym teoretycznie powinien być związany. Zazwyczaj tak właśnie jest, ale to przywiązanie nie zawsze jest aż tak silne, aby dany gatunek nie mógł wybrać innego drzewa.
Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy ze sobą tę trójkę. To ich podobieństwo do siebie, które na pierwszy rzut oka jest niemal bliźniacze. Pod względem kształtu ciała, wielkości i ubarwienia, są niemal takie same, ale na szczęście istnieją drobne szczegóły anatomiczne, dzięki którym można je od siebie odróżnić na oko.
Wygląd
Rynnica topolowa to duża stonka, która osiąga od 1 do 1,2 cm (niektóre źródła podają, że może osiągać nawet 1,4 cm). Trzeba przyznać, że w porównaniu z innymi stonkami, jest naprawdę olbrzymia. Inna sprawa, że od wspomnianych wcześniej dwóch gatunków rynnic, jest większa o… 2 mm (jak podaje polski klucz do oznaczania stonkowatych, tamta dwójka mierzy około 1 cm). Długość ciała to jednak nie wszystko. Nasza rynnica ma to do siebie, że jest stosunkowo szeroka i dość wypukła. Całe jej ciało, z wyjątkiem pokryw, jest czarne i metalicznie błyszczące (czasami połyskuje zielonkawo lub niebieskawo). Pokrywy natomiast nie są błyszczące, a pod względem ubarwienia są mniej lub bardziej czerwone. Tyle, że nie po całości!
Na koniuszku, czy raczej wierzchołku każdej pokrywy znajduje się jedna, czarna kropka. Gdy pokrywy są złożone, kropki zlewają się ze sobą w jedną, dużą plamę. Choć może się wydawać, że to mało istotny szczegół, w rzeczywistości jest bardzo ważny. Pozostałe dwa gatunki z rodzaju Chrysomela, o których wspomniałem wcześniej, są pozbawione tych czarnych kropek, dzięki czemu, możemy od nich łatwo odróżnić naszą rynnicę. A jak odróżnić od siebie Chrysomela saliceti od Chrysomela tremula? O tym napisze, gdy którą spotkam i będę mógł ją wam pokazać.
Gdzie ją możemy spotkać?
Właściwie w całej Polsce, sam gatunek zaś jest dość pospolity. Zarówno dorosłe jak i larwy możemy znaleźć na liściach młodych topól, a niekiedy również na wierzbach.
Tryb życia dorosłych chrząszczy
Zgodnie z nazwą, spora część życia tego chrząszcza kręci się wokół topól, zwłaszcza tych młodych i jest mu przy tym wszystko jedno, jaki gatunek atakuje. Mało tego, można go również znaleźć na wierzbach, choć znacznie rzadziej niż Chrysomela saliceti, która spośród całej trójki, jest najsilniej przywiązana do tych drzew. Pierwsze rynnice pojawiają się na przełomie kwietnia i maja, i już wtedy zabierają się za pierwsze liście, a często wręcz za pąki, z których te liście dopiero się wykształcą. Żerowanie rynnic na całkowicie wykształconych liściach topól, odbywa się poprzez wygryzanie paskudnie wyglądających otworów i trzeba przyznać, są w tym naprawdę dobre.
Równie szybko jak żerowanie, odbywają też swoje gody. W czasie ich trwania, samiec szuka sobie jakiejś partnerki, a gdy mu się uda, wdrapuje się na jej grzbiet i rozpoczyna to, do czego został stworzony. Oczywiście, o ile będzie mu dane dokonać tego w spokoju. Konkurencja nie śpi i często bywa tak, że kopulujący samiec, jest atakowany przez swoich konkurentów, którzy próbują go zrzucić z samicy przy użyciu ostrych żuwaczek. No dobrze, a co na to samica? Cóż, jedyne, co może zrobić w takiej sytuacji, to… jeść! Dokładnie. Nawet w czasie kopulacji, gdy na jej grzbiecie toczą się spory samców, samica pożera liść, na którym właśnie siedzi i nie ma co się jej dziwić.
Aby wydać na świat potomstwo, samica potrzebuje energii, którą pozyskuje z pożywienia, dlatego woli się skupić właśnie na tym, niż zawracać sobie głowę niesnaskami samców, które prędzej czy później i tak się skończą. A właśnie. Po odbytej kopulacji, samica, ku niezadowoleniu leśników (rynnica topolowa uchodzi za dość groźnego szkodnika), przystępuje do złożenia jaj. Tych składa kilkaset sztuk (tak gdzieś do 800, choć obserwowano kiedyś samiczkę, która złożyła ponad 2000 tyś jaj!), w złożach po 30-60 jajeczek, na spodniej stronie liści, lub gałązek.
Larwy
Tuż po przyjściu na świat, larwy natychmiast zaczynają żerować i stopniowo powiększają swoje gabaryty. Początkowo są ciemno ubarwione, jednak z wiekiem robią się białe lub biało-szare (na zdjęciu wyszła mi trochę żółtawa, ale to tylko kwestia oświetlenia). Dodatkowo całe ich ciało pokrywają liczne, czarne guzki. Początkowo żerują w większych skupiskach, jednak wraz ze wzrostem (ostatecznie nawet do 1,5 cm), coraz bardziej się od siebie oddzielają. Czy razem, czy osobno, larwy rynnic praktycznie zawsze są wyjątkowo żarłoczne. Bez żadnych przeszkód potrafią obgryźć liść do tego stopnia, że zostają z niego tylko żyłki. Jaskrawe ubarwienie może przyciągnąć uwagę drapieżników, dlatego larwy musiały opracować odpowiednią strategię obronną. Jaką? O tym opowiem pod koniec artykułu.
Teraz skupmy się na tym, co się dzieje z larwami, które unikną pożarcia. Te bowiem pod koniec swojego rozwoju, muszą się przepoczwarczyć. Aby tego dokonać, każda z nich przyczepia się koniuszkiem odwłoka do spodu liścia lub gałązki i zwisając sobie głowami w dół, stopniowo zamieniają się w poczwarki. W ciągu roku mogą występować dwa pokolenia tych chrząszczy. Dorosłe owady drugiego pokolenia przystępują do zimowania. Wtedy też szukają schronienia w ściółce leśnej, pod uschniętymi oraz opadłymi liśćmi i tam zapadają w stan diapauzy (innymi słowy w owadzi sen zimowy). Dlatego też, wiosną mogą się od razu pojawiać dorosłe owady.
Jak się broni rynnica?
W sumie mógłbym już zakończyć ten artykuł, ale jak już zapowiedziałem przy opisie larw, warto też poruszyć kwestię mechanizmów obronnych, tego chrząszcza, ponieważ są naprawdę bardzo ciekawe. W sytuacji zagrożenia, dorosłe chrząszcze wydzielają kropelki brązowej cieczy z gruczołów i otworków rozmieszczonych na całym ciele. Nie jest to zbyt przyjemne, ponieważ kropelki są do cna przesiąknięte zapachem karbolu. Co to jest karbol? Gdyby by ktoś nie wiedział, karbol – jak podaje Wikipedia – to rozcieńczony wodą fenol, używany niegdyś do dezynfekcji pomieszczeń. Bez dalszego wdawania się w aspekty chemiczne tej substancji, wystarczy wiedzieć, że zapach karbolu jest wyjątkowo nieprzyjemny i taki właśnie zapaszek funduje nam rynnica, kiedy tylko poczuje się zagrożona. Skąd jednak w ogóle bierze taką ciecz?
Ano ze związków chemicznych, zwanych salicylanami (no to się nam zrobiło chemicznie), którymi są przesiąknięte liście drzew, na których żeruje. To sprawia, że nie tylko dorosłe owady, ale także larwy tych chrząszczy mają w sobie wspomniane salicylany (choć ich wydzielina ma barwę mleczną). Przydają im się, ponieważ owa substancja nie tylko brzydko pachnie, ale paskudnie smakuje i jest wręcz toksyczna. Z tego też powodu, zarówno larwy jak i dorosłe chrząszcze, mogą sobie pozwolić na jaskrawe barwy (bardzo możliwe, że są wręcz ostrzegawcze), nie bojąc się przy tym zbyt wielu drapieżników. Oczywiście, to nie oznacza, że nie mają ich wcale. Głównymi wrogami rynnicy są parazytoidy, chociażby muszka Cleonice callida należąca do rodziny rączycowatych (Tachinidae).
Jeśli spotkamy rynnice, to najlepiej nie brać ich do rąk. Zamiast tego, warto poświęcić trochę czasu na ich obserwowanie i fotografowanie, ponieważ to naprawdę ciekawe chrząszcze, które zasługują, aby się nimi zainteresować.