Przyznam, że moje pierwsze spotkanie z tą okazałą błonkówkę (Hymenoptera) zapadło mi głęboko w pamięci. Po zrobieniu jej kilku zdjęć, miałem bowiem spore schody z jej oznaczeniem. Zaraz po jej sfotografowaniu, zabrałem się za poszukiwanie konkretnych informacji na jej temat. W żadnej swojej książce nie znalazłem jednak ani jednej wzmianki o tym owadzie. Chociaż nie. W praktycznym leksykonie przyrody „Owady,” z serii „KDC” odnalazłem jej zdjęcie. Rzecz w tym, że wspomniana fotka znajduje się nad tekstem opisującym zgłębca trzpiennikowca (Rhyssa persuasoria)! Oczywiście, na dole, mamy miniaturkę przedstawiającą autentycznego zgłębca, jednak do teraz zastanawia mnie, jak autor książki mógł pomylić ze sobą te owady, pomimo tego, że mają zupełnie inne ubarwienie, a nawet nieco inny kształt odwłoka!
Wygląd
C. excitator, to zdecydowanie duży przedstawiciel gąsienicznikowatych (Ichneumonidae). Samica dorasta do blisko 3 cm długości, zaś jej spiczaste, wystające z odwłoka pokładełko, osiąga bardzo podobną długość. Taki wygląd sprawia, że prezentuje się dość groźnie, ale na szczęście dla nas, jest zupełnie nieszkodliwa. Jeśli chodzi o ubarwienie, to tutaj dominuje czerń. Odnóża mają dość jaskrawą, pomarańczowo-żółtą barwę. Na odwłoku z kolei, znajduje się kilka białych plamek, zaś jego spód jest biało-czarny. Sam odwłok po części jest dość smukły, jednak im dalej w tył, tym bardziej grubieje, przez co nabiera maczugowatego kształtu. Samiec jest znacznie smuklejszy, mniejszy i oczywiście bez pokładełka. Z ubarwienia jest czarny, zaś odnóża i spód odwłoka są pomarańczowo-żółte, choć nie aż tak jaskrawo, jak u samic.
Gdzie go można spotkać?
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak to jest u niego z rozmieszczeniem w naszym kraju. Nie znalazłem nigdzie informacji o tym, czy jest pospolity, czy też rzadki… u mnie w każdym razie (czyli w olsztyńskich lasach) wydaje się być bardzo liczny. Najczęściej widywałem go w Lesie Miejskim, co może sugerować, że ma słabość do wilgotnych lasów mieszanych, położonych blisko wód (szczególnie chętnie fruwały w pobliżu rzeki Łyny).
Tryb życia
Jak już wspomniałem na początku, nie mam za dużo informacji o tej błonkówce. „Wujek Google” nie wiele w tej kwestii pomógł, a „ciocia Wikipedia” wprowadza wręcz w błąd, ponieważ w jej zagranicznych wersjach, opisy są bardzo skąpe, zaś na zdjęciach widnieją zupełnie inne owadziarki. Brak informacji, wcale jednak mnie nie powstrzyma przed napisaniem paru zdań o niej. Tak się bowiem składa, że miałem dość sporo okazji, aby ją podpatrzeć w naturze, a nie ma lepszego źródła informacji, niż własne obserwacje. Wcześniej zdarzało mi się też obserwować inne gąsieniczniki, dzięki czemu mogę je pod pewnymi względami porównać. Zgłąbie, o których wcześniej pisałem na blogu, zapadły mi na ten przykład w pamięć, jako bardzo spokojne owady, pochłonięte składaniem jajeczek i nie zwracające specjalnej uwagi na czynniki zewnętrzne, znaczy się na moją osobę. Samica C. excitator, jest pod tym względem dużo bardziej nieśmiała i wyjątkowo czujna. Zaniepokojona od razu odlatuje, choć czasami zmienia jedynie krzaczek bądź pieniek, na ten stojący obok. Na roślinach wszelakiego rodzaju przysiada głównie po to, by doprowadzić do ładu i składu swoje czułki lub skrzydła. Samiczka chętnie też pielęgnują swój odwłok, podginając go charakterystycznie do góry i czyszcząc tylnymi odnóżami. Jeszcze w temacie jej płochliwości, najciekawsze jest to, że nasza błonkówka płoszy się nawet wtedy, gdy wwierca się pokładełkiem w głąb drewna, dlatego warto o tym pamiętać, przy robieniu jej zdjęć.
A po co to całe wwiercanie? Oczywiście jak inne gąsieniczniki, nasza bohaterka jest parazytoidem, a więc jej larwy żerują wewnątrz ciał innych owadów, zabijając je stopniowo, acz nie od razu. Nie inaczej jest z C. excitator. Błonkówka ta, obiera na swój cel różne ksylofagi (owady żerujące w głębi drewna), a szczególnie chętnie wybiera chrząszcze z rodziny kózkowatych (jedna z nielicznych rzeczy, jaką znalazłem w necie). Ciekawe jest to, że bardzo chętnie atakuje larwy drugiego co do wielkości chrząszcza w naszym kraju, czyli borodzieja cieśli (Ergater faber). Nie jestem pewny, czy obserwowane przeze mnie osobniki, gustują w larwach tego chrząszcza… ani to, czy on w ogóle występuje w Lesie Miejskim. Żyjące w nim samiczki, są jednak bardzo zainteresowane znajdującymi się z nim pniakami, zarówno ściętymi, jak i wciąż tkwiącymi w ziemi, więc coś ciekawego musi w nich pewnie być. A jak w ogóle samiczkom udaje się odnaleźć ukryte w drewnie larwy? Czułki gąsieniczników to niezwykle wrażliwy narząd węchu, a także świetne narzędzie do wykrywania drgań, dlatego też, samiczki nie maja większych trudności z lokalizowaniem ofiar i myślę, że za to, należy im się wielki szacun.
długie pokładełko to mało powiedziane
Witam, po pierwsze gratuluje pasji i wytrwałosci w jej rozwijaniu.
Muszę przyznać, że bardzo zainteresowała mnie ta strona. Przede wszystkim pisze Pan w sposób niezwykle ciekawy i obrazowy. Ma Pan żadki „dar pióra”, potrafi Pan w bardzo barwny sposób przelewać słowa na papier (w tym wypadku na stronę :-)) a to BARDZO zacheca do lektury.
Owad ten jest stosunkowo czesto spotykany w okolicach Nadburzańskiego Parku Krajobrazowego (gmina Korczew powiat Siedlecki). Najcześciej widywany jest w okolicy starych, drewnianych zabudowań gospodarczych lub urzadzeń łowieckich (stare ambony, paśniki).
Wiedziałem podobnego ale nie wiem czy to ten owad o kturym jest napisane.Jakby co mugłby mi ktoś pomuc podjęciem decyzji.