Po raz pierwszy miałem okazje go spotkać w olsztyńskim Lesie Miejskim, konkretnie nieopodal Łyny, gdzie postawiono nową, drewnianą altankę. W sumie nic szczególnego, taki tam daszek i kilka drewnianych belek, na których się trzyma. Mimo to, lubię do niej zaglądać, ponieważ przydaje się nie tylko w czasie deszczowej aury, ale co jakiś czas można w niej znaleźć ciekawe owady. Tym razem padło właśnie na samicę trzpiennika.
Systematyka i wygląd
Trzpiennik olbrzym jest jedynym przedstawicielem rodzaju Urocerus w naszym kraju. Zalicza się rzecz jasna do rodziny trzpiennikowatych (Siricidae).
Samiczka trzpiennika, to prawdziwa olbrzymka wśród rodzimych błonkówek. Potrafi bowiem dorastać nawet do 4 cm. Osobnik, którego spotkałem w altance, był nieco mniejszy, bo tak na oko miał niecałe 3 cm. Dopiero rok później natrafiłem na w pełni wymiarową sztukę i na całe szczęście nie tylko przysiadła na pniaku, ale również pozowała, więc i ją mogę wam pokazać.
Tak duży owad może przestraszyć, tym bardziej, że również jego wygląd jest wyjątkowo nieprzyjemny w odbiorze. Ubarwienie trzpiennika jest w dużej mierze czarne. Policzki za oczami, czułki, częściowo odnóża, a także fragment odwłoka (w mniejszym, bądź większym stopniu), są natomiast żółte. Dzięki temu, na pierwszy rzut oka przypomina wyglądem ogromnego szerszenia! Trzpiennik jest zresztą świetnym przykładem mimikry, czyli zjawiska polegającego na tym, że zupełnie nieszkodliwe stworzenie naśladuje potrafiącego się bronić owada. Dlatego właśnie, choć jest ogromny i wygląda jak szerszeń, dla człowieka jest zupełnie niegroźny. Nie ma żądła, a mimikra jest jego jedyną formą obrony. No dobrze, ale skoro nie ma żądła, to co mu wystaje z odwłoka? Właściwie nie jemu, tylko jej, ponieważ jest to pokładełko (ukryte w czymś, co przypomina pokrowiec), czyli narząd służący do składania jaj, a skoro tak, to naturalne, że posiada je jedynie samica. Dodatkowo, odwłok zakończony jest jeszcze krótkim, żółtym wyrostkiem, którego funkcji nie udało mi się niestety ustalić. Na koniec dodam, że samce są znacznie mniejsze od samiczek i pozbawione pokładełka. Ich ubarwienie jest nieco ciemniejsze, a one same są dość rzadko widywane.
Gdzie go można spotkać?
Generalnie jest pospolity na terenie całego kraju. Trzpiennik jest typowo leśnym owadem, spotykanym głównie w borach świerkowych oraz lasach mieszanych, zwłaszcza tych, w których występuje ich ulubione drzewo żywicielskie, czyli świerk. Dorosłe trzpienniki można obserwować głównie w lipcu i sierpniu. Mimo, że są liczne, to jednak nie widuje się ich zbyt często.
Tryb życia
Dorosłe trzpienniki nie żyją długo, raptem kilka tygodni, dlatego muszą się śpieszyć z przedłużeniem swego gatunku. A co ze zdobywaniem pokarmu? Szczerze mówiąc nie wiem. Źródła, którymi dysponuje, mają na ten temat sprzeczne dane. Jedne twierdzą, że trzpienniki w ogóle nie pobierają pokarmu, inne natomiast twierdzą, że mogą spijać wyciekający z drzew sok. Nie to jest jednak najciekawsze, lecz odżywianie się larw. Zanim jednak do tego dojdzie, najpierw samiczka musi złożyć jaja. W tym celu wyszukuje drewno świerkowe, rzadziej zaś pochodzącego od innych drzew iglastych. Przeważnie decyduje się na świeżo obumarłe, często niedawno ścięte i przeznaczone np. na wyrób desek lub mebli. W sytuacji, kiedy w okolicy brakuje obumarłego drewna, samiczka potrafi sobie poradzić w bardzo prosty sposób: ukatrupiając żywe drzewo! Powiało grozą, ale zanim o tym opowiem, skupmy się przez moment na samym procesie składania jaj, ponieważ jest on bardzo ciekawy i warty bliższego poznania.
Żeby tego dokonać, samiczka musi wybrać odpowiednie miejsce, wbić swoje pokładełko w głąb drewno i w powstałym kanaliku jajowym umieścić kilka jajeczek. Proste? Dla samicy trzpiennika jak najbardziej i to pomimo faktu, że jej pokładełko jest niewiele grubsze od… końskiego włosa! Na szczęście jego specjalna konstrukcja, pozwala jej na dokonanie tego niezwykłego czynu. Pokładełko zbudowane jest bowiem z dwóch części, zaopatrzonych w piłkowane końcówki. Gdy samica zaczyna je wbijać, obie części pracują na przemian, wbijając się stopniowo coraz głębiej i głębiej. Dodatkowo, wewnętrzna strona obu części, jest zaopatrzona w swego rodzaju łopatki. Po co? By podczas wwiercania się w drewno, mogły wyrzucać na zewnątrz trocinki. Trzeba przyznać, w pełni wypasiony patent! Kiedy kanalik jajowy jest już gotowy, samica składa w nim kilka jajeczek (od dwóch do ośmiu). Ale to jeszcze nie koniec! Prócz jajeczek, samica, wprowadza w głąb drewna również pewną substancję. A w razie potrzeby, nawet dwie! Tak. Jak już wspomniałem, kiedy samicy trzpiennika brak świeżo obumarłego drewna, zmuszona jest osobiście dokonać egzekucji (dla dobra rozwoju larw rzecz jasna!). A w przypadku owada, najlepszym sposobem na to, jest otrucie. Wprowadzona przez samicę substancja, najpierw powoduje żółknięcie igieł, a na finiszu zabija całe drzewo! Tutaj muszę się na chwilę zatrzymać, bo im dłużej o tym pisze, tym coraz bardziej trzpiennik zaczyna przypominać jakiegoś seryjnego mordercę drzew. Prawda jest jednak taka, że w naszych lasach, gdzie świeżo obumarłego drzewa (głównie za sprawą ludzi i ich wycinki) nie brakuje, przeważnie nie dochodzi do takich sytuacji. Samice wykorzystują ten zabójczy patent tylko tam, gdzie tego typu drzewa są trudno dostępne, głównie w pierwotnych lasach (czyli u nas w zasadzie tylko w Białowieży).
No dobrze, wróćmy teraz do składającej jaja samicy. Jedną substancję, używaną przez nią w ostateczności, już znamy. Istnieje jednak jeszcze druga i to taka, którą stosuje przy każdym składaniu jaj, ponieważ jest bardzo ważna, dla prawidłowego rozwoju larw. Te ostatnie, są znane z tego, że drążą chodniki, które uszkadzają drewno. Myliłby się jednak ten, kto uznał by, że w tym drążeniu chodzi o konsumpcje samego drewna! Znacznie bardziej, interesują je… grzyby, które porastają ścianki drążonych przez nie chodników! Z powietrza się jednak te grzyby nie biorą. W takim razie skąd? Właśnie z tej substancji, którą samiczki standardowo wprowadzają razem ze złożonymi jajeczkami. W niej bowiem znajdują się zarodniki grzybów. Gdy te zaczną rosnąć, powoli wnikają w głąb drewna, stopniowo nadtrawiając całą jego strukturę, co ewidentnie nie jest zbyt zdrowe dla drzewa. Gdy larwy się wylęgną, pokarm w postaci grzybni mają już zapewniony. Czy to jednak oznacza, że larwy w ogóle nie tykają drewna? No cóż… tutaj zdania znów są podzielone. Polski klucz do oznaczania trzpienników twierdzi, że larwy trzpienników nie trawią celulozy, ale wiele książek, które posiadam, mówi, że przy okazji zjadania grzybni, mogą również zjadać drewno. Komu wierzyć? Pewnie wiedzą to jacyś zawodowi spece od trzpiennikowatych. Sam jestem pewny jedynie tego, że na pewno żywią się grzybnią i tego też się trzymajmy. Rozwój larwy trwa dość długo, bo od 2 do 3 lat (a w skrajnie suchym drewnie, rozwój może się przeciągnąć nawet do 6!). Pod koniec rozwoju, larwa która wydrążyła już pojedynczy, pokaźny korytarz (mogący osiągać nawet 40 cm długości), zawraca i kieruje się ku wolności. Gdy już będzie wystarczająco blisko, zaczyna tworzyć kolebkę poczwarkową i w niej właśnie się przepoczwarcza. Po przeobrażeniu, dorosły owad bez większych przeszkód przegryza się przez drewno i wydostaje ku upragnionej wolności. Niekiedy jednak zastana „wolność,” potrafi go naprawdę mocno zaskoczyć!
Dlaczego? Wspomniałem wcześniej, że samica trzpiennika często składa swoje jajeczka w drewnie przeznaczonym do produkcji mebli. Oczywiście samiczka jest tego nieświadoma… podobnie zresztą jak larwy, które się wylęgną. Z tego też powodu, jak gdyby nic, drążą sobie chodniki, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że ich „mieszkanko” stało się właśnie szafką lub boazerią. W końcu, po kilku latach żerowania, przychodzi moment uświadomienia. Dorosły już owad przegryza się przez drewno, a często także przez to, co je pokrywa, a więc tapetę, linoleum, czy nawet ołowianą płytę (bywały takie przypadki!), a kiedy już znajdzie się na zewnątrz, następuje… zonk! W takich sytuacjach, zawsze się zastanawiam, kto jest bardziej zaskoczony całą tą sytuacją: trzpiennik, który nagle znalazł się w środowisku rodem z innej planety czy właściciele pechowego mebla, którzy nagle obserwują w swoim domu ogromnego owada, przypominającego szerszenia? Oczywiście, jak wcześniej wspomniałem, trzpienniki są dla ludzi zupełnie niegroźne. Z lasami bywa jednak nieco inaczej i zdarza się, że potrafią narozrabiać, zarówno w nich, jak i w tartakach. Na szczęście istnieje wiele drapieżników i parazytoidów, które znacząco ograniczają liczebność tych owadów. Klasykiem, jest tutaj chociażby zgłębiec trzpiennikowiec (Rhyssa persuasoria), czyli błonkówka z rodziny gąsienicznikowatych (Ichneumonidae). To tak na pocieszenie tych wszystkich, którzy przejmują się losem atakowanych przez trzpienniki drzew.
fascynujący owad – zarówno z wyglądu, jak i z uwagi na zwyczaje. Jako drzewiarz pewnie nie zostanę wielbicielem tego gatunku, ale doceniam jego pomysłowość 😉
Good lunch,
I have subscribed you with me.
You deserve the many likes because your pictures are very beautiful.
If you also subscribe to me you can better see better my articles that I have posted and then we know is Yes the eye with even liken.lass you be inspired by my pictures, even if vielses in German steht…machesmal is in English.How is your dear name?I’m Andrea and come from oberhausen which is located in the Ruhr area in Nrw.Komme like.
Wish you a beautiful Saturday and Andrea sends vele hugs from me to you
Fascynujący stwór, w dodatku całkiem urodziwy.
Dwuczęściowe pokładełko, piłujące drewno, i łopatki wyrzucające trociny… czego to natura nie wymyśli. 🙂
wątpie żeby był w meblach, bo meble robi się z korka czyli trocin(przemielone drewno)
W książkach podają, że to jak najbardziej się zdarza, więc możliwe, że nie wszystkie meble robi się w ten sam, podany przez ciebie sposób 😉
przynajmniej moje są z tego
Pingback: Bucz olszynowiec (Xiphydria camelus). – Gość zimową porą. | Świat Makro.com
Witam, ostatnio miałem okazje spotkać z bliska tego koleżkę, ale że nie wiedziałem co to jest wystraszyłem się i szybko oddaliłem ( z dziećmi ) udało mi się zrobić tylko dwa zdjęcia 🙂 pozdrawiam:)
Ciekawa historia! Z niewiedzy dwie samiczki dziś zabiłem. Jutro porobię im fotki bo krążą koło ściętego świerka!
Dowiedziałam się wielu ciekawych informacji nt”potwora”, który w ciągu kilku miesięcy zamordował 5 moich świerków!
Bardzo interesujący artykuł 🙂 Podziękowania dla autora 🙂
Bardzo bardzo ciekawy artykuł i bardzo fajnie napisany!!!!
Super artykuł, można nie przepadać za takimi owadami ale poznać zawsze warto 🙂
Dzisiaj spotkałem w swoim basenie. teraz wiem co to było.
Dzisiaj pod domem taka samica próbowała mnie zjeść 🙂 za wszelką cenę chciała na mnie usiąść i już ją miałam trzepnąć ale przypomniałam sobie o mimikrze.Gdyby taki owad był niezwykle groźny to musiałabym o nim wcześniej słyszeć a tu nic… Stwierdziłam, że najpierw sprawdzę w necie co to za stwór i jakie ma zamiary, zanim sięgnę po radykalne rozwiązania i jak dobrze, że nic nie zrobiłam tej niewinnej (chociaż rzeczywiście groźnie wyglądającej) istocie :))
Dziękuję za wspaniały artykuł!
Bardzo ale to bardzo dziekuję za twoje arcyciekawe wpisy. Za artykuły o istnieniach, których próżno szukać gdzie indziej. Jestem osoba, która nie spocznie, póki nie pozna większości ciekawostek o napotkanym stworzeniu, wiec wielokrotnie mogłam korzystać z twojej wiedzy. Dziekuje 😘