Nadszedł czas na małą premierę. Pierwszy raz, na moim blogu zagości przedstawiciel bardzo ciekawej rodziny, której nie miałem jeszcze okazji pokazać. Dlaczego? Ponieważ nigdy nie miałem zbytniego szczęścia do chrząszczy, które się do niej zaliczają. Ostatnio jednak to się zmieniło i dzięki temu, mogę wam pokazać chociażby przypłaszczka granatka.
Systematyka i wygląd
Rzecz rozchodzi się o bogatkowate (Buprestidae), czyli prawdziwe klejnoty w świecie owadów, które na całym świecie liczą sobie blisko 15 tysięcy gatunków. Wiele z nich wprost słynie z bajecznych barw i wspaniałego połysku. Cóż… inna sprawa, że dotyczy to głównie gatunków tropikalnych. Nasze bogatki, a jest ich około 90 gatunków, przeważnie nie są tak kolorowe. Owszem, mamy kilka perełek, jak choćby bardzo rzadkiego, spotykanego wyłącznie w Białowieskim Parku Narodowym bogatka wspaniałego (Buprestis splendens), dużo pospolitszego, ale i tak nieczęsto widywanego bogatka wiejskiego (Buprestis rustica), rzadko spotykanego pysznika dębowego (Eurythyrea quercus), czy żyjącego na lipach chlubka lipowca (Ovalisia rutilans). A reszta? Owszem, jest jeszcze trochę innych, ładnie ubarwionych gatunków (chociażby wśród kwietniczków, Anthaxia spp.), generalnie jednak większość naszych rodzimych gatunków, zbytnią urodą nie grzeszy i to niestety należy przyznać. Przypłaszczki swoimi barwami szału nie robią, ale wśród naszych pospolitych bogatków i tak wyróżniają się pod tym względem.
W naszym kraju występują trzy gatunki z rodzaju Phaenops. Zdecydowanie najpospolitszy i najbardziej znany jest przypłaszczek granatek. Oprócz niego są jeszcze dwa inne. Pierwszy, to górski, rzadko spotykany Phaenops knoteki. Wygląda mniej więcej tak jak P. cyanea, ale spotkać go można tylko na jodłach. Drugi to Phaenops formaneki… najbardziej problematyczny, bo nie mam o nim za dużo danych. Jest również rzadszy niż cyanea i również przypomina go z wyglądu, choć wydaje się troszkę ciemniejszy.
Jeśli chodzi o omówienie wyglądu, to tutaj będzie bardzo króciutko. Przypłaszczek to nieduży bogatek, osiągający nieco ponad 1 cm. Całe jego ciało jest błyszcząco-granatowe, jednak głowa i przedplecze często są zielonkawo-niebieskawe. Skrzydła drugiej pary są dobrze rozwinięte, zaś przypłaszczki bardzo chętnie ich używają.
Gdzie go można spotkać?
Przypłaszczek granatek jest gatunkiem dość powszechnie występującym w Europie, zwłaszcza środkowej i północnej. Im bardziej na południe i zachód, tym robi się coraz rzadszy. Można go także spotkać w innych częściach Palearktyki, nawet na Syberii! W naszym kraju występuje dość powszechnie, a natrafić na niego można głównie w borach sosnowych. Jako że sosna jest najpopularniejszym drzewem w kraju, nietrudno zgadnąć powód jego wszechobecności. Mimo to, spotkać dorosłe przypłaszczki, nie jest wcale tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Dlaczego? Wymagają bowiem bardziej specyficznych warunków, ale o nich opowiem w dalszej części tekstu.
Tryb życia
Dorosłe chrząszcze pojawiają się w okolicach końcówki maja i początku czerwce. Wtedy też od razu lecą w korony sosen, by zająć się gromadzeniem sił. Tak, chodzi o konsumpcję! Przypłaszczki chętnie bowiem zgryzają sosnowe igły. Co ciekawe, kiedyś uważano, że imago w ogóle nie pobierają pokarmu, jednak odpowiednie badania zmieniły ten pogląd. Pomimo powszechnego występowania w chłodnych rejonach Europy, są wyjątkowo ciepłolubne. Z tego też względu, można je zaobserwować w słoneczne, letnie popołudnia, kiedy to bardzo żwawo spędzają czas na nagrzanych stertach sosnowego drewna. Szczególnie licznie pojawiają się na wielkich, ściętych lub wciąż stojących pniach. Na nich właśnie, są wyjątkowo ruchliwe. Nie tylko chętnie biegają, ale również fruwają, przez co nie łatwo się je obserwuje czy fotografuje. Wszystko się zmienia, w czasie pochmurnej aury oraz pod wieczór. Wówczas zwalniają tempo i chowają się w szczelinach kory.
Wygrzewanie się na słońcu, nie jest oczywiście jedynym powodem gromadzenia się ich na pniach. Jeszcze ważniejsze, są bowiem gody. Gdy obie płci zbiorą się na którymś pniu, używają specjalnych feromonów, by móc się na nim odnaleźć. Kiedy tak się stanie dochodzi do kopulacji. Tuż po niej, samice zaczynają szukać odpowiednich drzew, na których będą mogły złożyć jajeczka. Interesują je oczywiście sosny, rzadziej świerki (a w górach także kosodrzewina). Nie mogą to też być byle jakie drzewa… choć może nie do końca. Interesują je bowiem te, które są już w kiepskiej kondycji, np. zaatakowane przez innych drewnożerców, grzyby, ludzi (w wyniku żywicowania, czyli nacinania drzew i zbierania z niego żywicy), wahania poziomu wód gruntowych, zanieczyszczenia czy pożary (o tym opowiem w ostatnim podpunkcie). Gdy natrafią na drzewo, które spełnia choćby jeden z tych wymogów, wówczas siadają na nim i zaczynają szukać spękań kory. W każdej takie szczelince umieszczają po jednym jajeczku. Kilka dni później wylęgają się z nich larwy, które bez zbędnych ceregieli wgryzają się w drewno i rozpoczynają żer. Drążą przy tym charakterystyczne chodniki o czerwonawym zabarwieniu, zaś ich długość może się wahać od 15 do nawet 30 cm. Po trzech miesiącach, larwy tworzą kolebki poczwarkowe, w których zimują, zaś do przepoczwarczenia dochodzi gdzieś tak w maju przyszłego roku. Stadium to trwa jakieś 2-3 tygodnie, po czym na świat przychodzą dorosłe osobniki, które żyją około 4-5 tygodni.
Przypłaszczek granatek cieszy się wśród leśników bardzo złą sławą i obok opiętka dwuplamego (Agrilus biguttatus), jest uważany za najbardziej niebezpiecznego szkodnika fizjologicznego, wśród rodzimych bogatkowatych. Opiętek atakuje drzewa liściaste (głównie dęby), natomiast przypłaszczek oczywiście sosny. W przeszłości notowano w naszym kraju gradacje przypłaszczków, które często kończyły się zamieraniem drzew i koniecznością ich usuwania (zwłaszcza w latach 90). Najciekawsze jest to, że przypłaszczek należy do tych gatunków, którego kontrolowanie liczebności jest bardzo trudne, zaś stosowanie pułapek, opryski czy usuwanie zaatakowanych przez nie drzew (lub ich okorowywanie), bywa często pracochłonne, kosztowne i mało efektywne. Jedynie stosowanie tzw. pułapek lepowych, wabiących je przy pomocy feromonów, bywa ponoć skuteczne. Oczywiście również natura pomaga ograniczać liczebność tych owadów, chociażby poprzez drapieżniki. Tymi są np. dzięcioły czy błonkówki. Również konkurencja z innymi chrząszczami przyczynia się do zmniejszenia ich ilości.
Pirofilne bogatki
Pożar to wyjątkowo niszczycielski żywioł, który często pochłania setki hektarów lasów, oraz wszelkich organizmów, które w nim żyją. Istnieje jednak grupa tzw. pirofilnych owadów, które tak się „wycwaniły,” że potrafią wykorzystać skutki pożarów do własnych celów, zaś rodzina bogatkowatych, jest pod tym względem prawdziwym liderem. Najbardziej znanym przykładem takiego chrząszcza jest ciemnik czarny (Melanophila acuminata), chrząszcz, którego można spotkać także w Polsce (choć jest dość rzadki i sporadycznie widywany). Larwy tego bogatka rozwijają się w nadpalonym drewnie, dlatego też dorosłe owady wyszukują miejsc, w których pożar dopiero co zakończył swój żywot, a wokół unosi się jeszcze dym. Jak udaje im się odnaleźć takie miejsca? Na tułowiu pod skrzydłami, znajdują się specjalne receptory, w formie jamek, które są wstanie wykrywać promieniowanie podczerwone, wydzielające się podczas pożarów. Dzięki nim, chrząszcze są wstanie wykryć pożar nawet z odległości kilkunastu kilometrów. No dobrze, a co to ma w ogóle wspólnego z naszym przypłaszczkiem? One również bardzo lubią nadpalone drewno. Nie są jednak aż tak bardzo wyspecjalizowane, przez co ich larwy rozwijają się także w sosnach uszkodzonych w inny sposób. Gdy jednak wykryją leśne pogorzelisko (a udaje im się to, przy pomocy receptorów o podobnej budowie i działaniu, jak u ciemników), wtedy bardzo chętnie korzystają z okazji i umieszczają swoje jajeczka w nadpalonym drewnie.
Ciekawy okaz, głowę ma taką nietypową 🙂