Drugi z rzędu chrząszcz i ponownie taki, który słusznie powinien się wam kojarzyć z czymś, co już było u mnie na blogu. Tak, chodzi tutaj o kobielatkę siwak (Platystomos albinus). Ostatnio ponownie miałem przyjemność spotkać się z kobielatką, ale z zupełnie innego gatunku… choć wygląd wcale nie odbiega tak bardzo od tego, co widzieliśmy u kobielatki siwak.
Systematyka i wygląd
Dla porządku napisze, że nasza bohaterka należy do rodziny kobielatkowatych (Anthribidae) i jest jedyną przedstawicielką swego rodzaju w naszym kraju.
Od poprzednio omawianego gatunku, otynczak różni chociażby wielkość. Tropideres albirostris nie grzeszy zbytnio pod tym względem i osiąga raptem od 4 do 6 mm. Jest więc dużo mniejszy od kobielatki siwak. Tym co jednak ją do niej upodabnia to deseń. Chociażby głowy. Biała niczym kość…. zupełnie jak czaszka i nawet wygląda ździebko jak czacha jakiegoś dużego, roślinożernego zwierzęcia (coś jak te, które czasem widać w westernach). Na tle głowy wyróżniają się czarne, wyłupiaste oczy oraz również ciemno ubarwiony aparat gębowy typu gryzącego. Także ciemne czułki, zakończone podłużnymi buławkami, mogą zwracać uwagę. Ciało chrząszcza ma ciemno-szarą barwę, a jakby tego było mało, pokrywają je liczne bruzdki, przez co cały owad sprawia wrażenie chropowatego. Odnóża są w biało-czarne paski. Również na pokrywach znajduje się biały wzór, w tym bardzo wyraźna plama na ich zakończeniu, przypominająca nieco… czachę. Upiorny ten chrząszcz, ale teraz już wiecie co mi strzeliło do głowy z tym tytułem.
Gdzie ją można spotkać?
Teoretycznie w całej Polsce, w praktyce jednak znalezienie jej nie jest wcale takie proste. Dorosłe chrząszcze można spotkać od wczesnej wiosny, aż do późnej jesieni, jednak ze względu na to, że przebywają głównie na korze, wśród porostów, znalezienie ich nie jest wcale łatwe.
Tryb życia
Życie otynczaka upływa głównie na… ukrywaniu się. I trzeba przyznać, że wychodzi jej to wyjątkowo dobrze. Jej ubarwienie sprawia, że wypatrzenie jej wśród porostów na korze drzewa, jest zdecydowanie trudnym zadaniem. Jeśli natomiast siądzie na bardziej kontrastowym podłożu, to też nic straconego. Z takim ubarwieniem, może bowiem równie dobrze udawać ptasie odchody (taki mechanizm obronny jest praktykowany przez bardzo wiele owadów). A co, jeśli chrząszcz zostanie mimo wszystko przyuważony? Osobniki, które spotkałem (a były dwa) zastosowały zupełnie odrębne metody. Pierwszy po prostu rozwinął skrzydła i poleciał w siną dal. Drugi, był bardziej cierpliwy, co jednak wcale nie oznaczało, że siedział w jednym miejscu. Wręcz przeciwnie. Zaczął się ruszać i co rusz zmieniać pozycję, starając się zejść mi z oczu i jeszcze skuteczniej ukryć na tle kolejnych porostów. W końcu jednak, gdy ta metoda zawiodła, dołączył do swojego kumpla i odfrunął. Z drzewami łączy je nie tylko odpowiednie podłoże do maskowania się, lecz także rozwój ich larw. A te na swój cel obierają głównie zmurszałe gałęzie buków, dębów i topól, chociaż sam wypatrzyłem je na leszczynie. Czy znalazły się na niej tylko po to, aby ukryć się przed drapieżnikami, czy miały również inny powód (choć były dwa osobniki, to nie jestem pewny, co do ich płci)? Cóż, to już chyba tylko one wiedzą.
Piękny okaz, nawet chyba miałam okazję kiedyś spotkać. Dzięki za opis! 🙂
Świetnie Ci idzie wypatrywanie niewypatrywalnych. 🙂 Ja na drzewach zawsze widzę tylko korę i porosty. 😉
🙂 Czasem się uda 🙂
heh… niezły kosmita 😉